by Verde Sro 30 Sty 2019, 22:07
Pierwszym co rzuciło mu się w oczy, kiedy w końcu z pewnym trudem podniósł się z podłogi, były plamy jego własnego nasienia wyraźnie widoczne na dywanie i fragmencie kanapy. Zaklął siarczyście w myślach, jednocześnie obiecując sobie, że ostatni raz pieprzy się z kimś w salonie. Co by nie mówić, upranie pościeli jest tańsze i mniej pracochłonne niż jakieś chemiczne czyszczenie dywanu albo sofy. Cóż, miał nauczkę.
Kiedy w końcu podciągnął na obolały tyłek spodnie i rozłożył się wygodnie na kanapie, do jego dalej nico zamglonego umysłu trafiła kolejna myśl, czy może bardziej uderzyła przytłaczająca świadomość – właśnie przeleciał faceta swojej przyjaciółki, a raczej to on został przeleciany jeśli być dokładnym. W każdym razie przekroczył granicę, do której zdecydowanie nie powinien był się nawet zbliżać. I chociaż William nie był złym człowiekiem, to jednak teraz, kiedy leżał odprężony po naprawdę udanym stosunku, trudno mu było czuć jakieś większe wyrzuty sumienia. W końcu to był tylko seks, przecież to nie tak, że planuje odbić Natalie chłopaka.
— Pewnie — odpowiedział na propozycję Oscara, jednak dołączył do chłopaka dopiero po pewnej chwili, mając z podniesieniem się nieco większe problemy niż przypuszczał. Teraz też dochodziło do niego, dlaczego zazwyczaj to on kogoś posuwał a nie na odwrót, skutki uboczne potrafiły być naprawdę kłopotliwe.
Sposób podpalenia papierosa skwitował tylko lekkim uśmieszkiem, bo w pewien dziwny sposób spodobało mu się to.
— To zadziwiające, ale od tamtej pory stary dziad opuścił — zaczął, zaciągając się głęboko — Chyba z dwojga złego, woli już słyszeć niż wiedzieć na własne oczy dwóch całujących się facetów — dodał, nie mogąc powstrzymać cichego parsknięcia śmiechem, ponieważ cała sytuacja wydawała mu się naprawdę zabawna. Gdyby wiedział wcześniej, naprawdę zafundowałby sąsiadowi z dziesięć takich pokazów. Jednak najprostsze rozwiązania faktycznie są najlepsze.
— Och, aż tak źle? — mruknął, wypuszczając na zimne powietrze chmurę szarego dymu. — Skoro tak się sprawy mają, może też powinieneś pochwalić się wokalem? Albo ja mogę zaśpiewać parę piosenek, specjalnie dla twojego sąsiada. Możemy też w ogóle zrobić u ciebie próbę... — zaproponował pół żartem pół serio, z chytrym uśmieszkiem ponownie zaciągając się fajką. Gdyby trzeba było, naprawdę mógłby pomóc szatynowi z wkurzającym artystą od siedmiu boleści, w końcu ten też mu pomógł, co prawda w sposób znacznie odbiegający od normy, ale jednak skuteczny.
— Teraz o to pytasz? — zażartował, świadom jak to brzmi, kiedy on sam "nic sobie nie robił" ze związku chłopaka. — Nie, jak już zdążył ci pewnie streścić drogi pan Harper, nie mam nikogo na stałe. A ty? — zapytał przekornie, chociaż według kogoś postronnego znającego całą sytuację mogłoby się to wydać trochę nie na miejscu, Will był jednak zbyt zmęczony by się tym teraz przejmować. Prawda była taka, że gdyby Berry kogoś miał, to prawdopodobnie do podobnej sytuacji by nie doszło – prawdopodobnie, bo jednak obecna dziwna relacja z Oscarem już mu pokazała jak nieprzewidywalne może być życie.
Zgasił papierosa, nie wyrzucając go jednak za balkon, za to zbliżył się do Foxa i sięgnął małej popielniczki za jego plecami, dosłownie przez moment się o niego ocierając. Kiedy jako pierwszy opuścił wrócił do ciepłego wnętrza, odwrócił się i zerknął jeszcze raz na chłopaka.
— Jeśli masz ochotę jeszcze się czegoś napić, to śmiało. Ja w tym czasie skoczę pod prysznic, potem łazienka będzie twoja, o ile będziesz chciał się odświeżyć — to mówiąc, ruszył od razu w stronę korytarza. Nie proponował wprost noclegu, jednak delikatnie zasugerował, że jeśli tylko Oscar chce, nie będzie z tym żadnego problemu. W końcu po tym do czego między nimi doszło, śmiesznym byłoby, żeby teraz spanie w jednym łóżko miało być kłopotliwe czy niezręczne.