Lies Kill Slowly

    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Wto 22 Sty 2019, 14:12

    To nie tylko moje kłopoty, więc jakoś jest mi raźniej — mruknął, zanim Will chciwie zaatakował jego wargi. Oscar nie potrzebował lepszego potwierdzenia, gdy ich języki połączyły się w chaotycznej walce. Starał się ignorować dłoń chłopaka ciągnącą za jego włosy, bo w tym samym czasie tuż przy swoim ciele czuł wyraźny dowód na to, jak intensywnie drobne gesty działały na Willa. Wystarczyło kilka głębokich pocałunków i subtelny dotyk, aby brunet niecierpliwie sam zaczął domagać się więcej. Wedle życzenia Fox leniwie przesunął dłonią po maksymalnie już twardym wybrzuszeniu w jego spodniach, słysząc ciche, przeciągłe pomruki. Te powolne ruchy mogły jedynie drażnić Willa i zapewne tak było, bo już po chwili bezwstydnie wypchnął biodra w kierunku pożądanego dotyku. Oscar, przytrzymawszy go na swoich kolanach, założył palce za gumkę dresowych spodni i ponownie pochylił się ku niemu, ale tym razem jego usta wylądowały na szczęce bruneta, aby po chwili zsunąć się niżej na wyeksponowaną szyję, pozostawiając po sobie mokry ślad. Naprawdę starał się nie przyozdabiać bruneta trwałymi dowodami swojej obecności, bo gdyby Willowi przyszło do głowy zemścić się za bolesne ugryzienia, to faktycznie mógłby mieć kłopoty. Ryzykował i tak zbyt wiele, wierząc, że chłopak będzie siedział cicho. Minęły długie minuty, zanim Oscar łaskawie odchylił w końcu zbędny materiał spodni i wydobył z nich nabrzmiałą męskość. Niespiesznie przesunął dwoma palcami od jąder chłopaka po sam wilgotny czubek. Sporo czasu upłynęło od jego ostatnich przygód z mężczyznami, dlatego czerpał z tej drobnej zabawy nad wyraz silną satysfakcję.
    Pierwsza, najważniejsza zasada — powiedział i przygryzł płatek jego ucha, a po chwili objął dłonią pulsującą erekcję bruneta. Możliwe, że trochę zbyt mocno, bo od razu odpowiedział mu bolesny syk. Musiał zadbać o to, aby komunikat dotarł wyraźnie. — Wszystko zostaje między nami, jasne?
    Dopiero kiedy usłyszał potwierdzenie, oparł się plecami o sofę za nim; mając tak obłędny widok na zaczerwienione policzki i zamglone spojrzenie Willa poluzował odrobinę palce. Charakterystyczny uśmiech wpełzł na jego usta, gdy kompletnie nieskrępowany kontaktem wzrokowym obserwował, jak pogryzione od wcześniejszych agresywnych pocałunków wargi chwytały oddech coraz bardziej i bardziej niespokojnie przy każdym kolejnym ruchu dłonią. Namolne palce ponownie zawędrowały we włosy szatyna, dlatego poirytowany złapał go za nadgarstek i pociągnął chłopaka w swoją stronę, sprawiając, że znowu dzieliło ich kilka centymetrów.
    A według drugiej równie ważnej – to ja ustalam zasady — odparł wyraźnie zachrypniętym od podniecenia głosem. Teraz mógł czuć oddech Willa na swoich ustach i dokładnie widzieć, jak zmienia się jego spojrzenie, gdy wzmocnił ruch dłoni.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 24 Sty 2019, 15:32

    Na wzmiankę odnośnie zasad dla świętego spokoju przytaknął nieznacznie głową, zajęty odczuwaniem tego, co za sprawą ręki Oscara działo się z nim tam na dole. Dopiero po chwili dalej zamglonym, jednak teraz bardziej świadomym wzrokiem zlustrował twarz osoby naprzeciw siebie.
    Nie wiedziałem, że w ogóle potrzebujemy jakichś zasad? — sapnął, końcówką języka oblizując usta. — Bo wiesz, to, że to zostaje w tych czterech ścianach brałem za oczywiste — dodał, z lekkim uśmieszkiem przychylając głowę.
    Prawda była taka, że musiałby być ostatnim debilem żeby iść z tym na skargę do Natalie. W końcu kogo w tym przypadku wkopałby bardziej, Oscara – jej chłopaka czy siebie – wieloletniego przyjaciela i członka wspólnego zespołu? William ani myślał mówić o tym komukolwiek i domyślał się (a także liczył na to w głębi serca), że Fox również ma właśnie takie podejście. Kto wie, może po prostu jednorazowo zaspokoją wzajemną ciekawość i na tym się skończy? Tym bardziej nikt nie mógł się o tym dowiedzieć.
    Oddychał z coraz większym trudem, nieskrępowanie wzdychając co raz na każdy, nieco mocniejszy dotyk na swoim członku. Jego dłoń jakoś tak mimowolnie znowu powędrowała w stronę długich włosów, które musiał przyznać, podobały mu się coraz bardziej, szczególnie w takim nieładzie i chyba nawet nie pomyślał, że może to jakkolwiek przeszkadzać perkusiście. Pociągnięty tak nagle, nie wyrwał ręki z mocnego uścisku, zamiast tego, opadł lekko na ciało pod sobą, uważając przy okazji na dalej pulsujące bólem sutki i patrząc w zielone oczy, zaśmiał się pod nosem.
    Och, doprawdy? — mruknął chrapliwie, jednocześnie otwierając szerzej usta w niemej reakcji na bardziej stanowczy ruch dłoni, w wyniku czego ich wargi stykały się lekko. — A masz w ogóle jakieś doświadczenie z mężczyznami, hm... — przerwał na moment, czując, że jeszcze trochę i załamie mu się głos. — Że tak pchniesz się do ustalania jakichś własnych zasad?
    Cóż, przecież nie mógł wiedzieć czy Oscar już wcześniej próbował czegoś z tą samą płcią czy może on był jego pierwszym takim doświadczeniem, w końcu nigdy o tym nie rozmawiali. Poznał Foxa jako chłopaka czyjejś dziewczyny, dlatego jakoś tak automatycznie postawił na opcję drugą, mimo zadziwiającej pewności w jego ruchach. Czując jak ogarnia co coraz większa przyjemność, odwrócił nieco głowę i oparł ją na ramieniu Oscara, jednocześnie przymykając ciężkie powieki. Jego wola dłoń zaczęła powolną wędrówkę pomiędzy ich ciała, najpierw na klatkę piersiową, gdzie po raz kolejny miała okazję badać delikatnie zarysowujące się pod materiałem mięśnie, paznokciem zahaczając o jeden z sutków; następnie prześlizgnęła się na twardy brzuch, kończąc podróż na spodnich, gdzie po omacku Will zaczął szukał tego konkretnego miejsca.
    Wiesz, że jeśli do czegoś dojdzie... — zaczął, szepcąc prosto do jego ucha, lekko sapiąc.  — To nie pozwolę ci być na górze, jeśli nie będę mieć pewności, że potrafisz to robić, nie? — kończąc, przejechał językiem po małżowinie i zaraz ugryzł go w chrząstkę. Chwilę później poczuł znajome ciepło, rozchodzące się powoli w okolicach podbrzusza i wiedząc co się zbliża, dopiero teraz szarpnął zablokowaną ręką, odsuwając się nieco od Oscara.
    Puść, ja zaraz... — westchnął, nie kończąc, skupiony by wytrzymać jeszcze chwilę zanim będzie mógł wstać i pójść do łazienki. W końcu oboje byli w ubraniach, czego zdaje się wcześniej nie przemyśleli.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Czw 24 Sty 2019, 18:47

    Czyli masz jakiś instynkt samozachowawczy — pochwalił go lekko za błyskotliwą odpowiedź, zanim zebrał palcami zbierający się na czubku zaczerwienionej męskości preejakulat. Bawił się jego odczuciami w najlepsze, wzmacniając ruch nadgarstka wtedy, gdy Will nabierał większej pewności, aby po chwili boleśnie zwolnić, na co rozgrzane ciało drżało od drażniącej przyjemności. Chłonął te zachęcające reakcje wszystkimi zmysłami, a brak miejsca w spodniach coraz bardziej dawał o sobie znać. Odpowiedź na pytanie Willa wydawała się oczywista. Chociaż doświadczenia perkusisty sprzed związku z Natalie były wyjątkowo bogate, to zapytany o orientację i tak nie wyznałby prawdy. Najwidoczniej kierował się zasadą „Raz w dupę to nie pedał”, a po trzecim się kasuje. Ponadto nie widział większej różnicy pomiędzy seksem z kobietą a facetem, skoro w obu tych zbliżeniach pełnił identyczną funkcję. Rozciągnął usta w nikłym uśmiechu.
    Zakładasz, że byłbym zainteresowany twoim tyłkiem? — zapytał rozbawionym tonem. Will szarpnął się w uścisku, gdy szczupłe palce skończyły drażnić wędzidełko i ponownie silnie oplotły jego męskość. Poczuł dłonie zaciskające się na pogniecionej koszulce kiedy Oscar, przyłożywszy palce do ociekającej preejakulatem główki, dobrodusznie pomógł liderowi nie spuścić się na własne spodnie. Niestety nie wyglądało to wcale tak, jakby miał zamiar dobrowolnie wypuścić go do łazienki. Koszulka Willa była teraz zbędnym elementem, dlatego kilkoma ruchami pomógł mu ściągnąć z siebie materiał i rzucił go na oparcie.
    To może najpierw sprawdzimy twoje predyspozycje, co? — mruknął niespodziewanie i nie czekając na odpowiedź, złapał go za biodra, aby już po kilku sekundach bez zbędnych delikatności przycisnąć smukłe ciało do miękkiego siedzenia sofy. Na szczęście Will w ostatniej chwili zdążył oprzeć się na łokciach, aby ponownie nie podrażnić świeżych kolczyków. Czy tego chciał, czy też nie, właśnie znalazł się na kolanach tyłem do perkusisty, ze spodniami opuszczonymi do połowy ud i silną ręką przytrzymującą jego kark. Oczywiście Fox nie musiał tutaj niczego sprawdzać, bo ciało bruneta prezentowało się zajebiście dobrze nawet w ubraniach, a co dopiero bez nich. Z tego właśnie powodu, sprowadzając go do tej pozycji, omiótł wzrokiem zachęcający widok przed sobą i oblizał usta, zanim wolną dłoń przesunął od żeber do pośladka chłopaka. Bez względu na to, jak bardzo niewłaściwe byłoby porównywanie go teraz do Natalie, to przecież Will i tak nie mógł usłyszeć myśli Oscara. W każdym razie kształty lidera wygrywały bezsprzecznie. Ręka z karku szybko przesunęła się na szyję, a później na żuchwę do uchylonych ust bruneta, chowając w nich dwa palce.
    Mhm, test zaliczony — mruknął ochryple i uderzył go średnio delikatnie w wypięty pośladek, zostawiając po sobie piekący, czerwony ślad.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pią 25 Sty 2019, 01:35

    Już był tak blisko, niemal czuł nadchodzące powoli spełnienie i kiedy jednak do tego nie doszło, sam nie był pewny, czy jest wdzięczny Oscarowi za to, że ten pomógł mu nie zabrudzić wszystkiego dookoła czy zły, bo w końcu tak mało brakowało. Nie da się ukryć, że William w obecnym stanie, doprowadzony praktycznie na skraj obezwładniającej przyjemności, wydawał się tak bardzo podatny na cokolwiek co Oscar mu robił. Nie protestował kiedy jego koszulka została bezceremonialnie zdjęta, ani kiedy został nagle tak po prostu rzucony na sofę, ledwo chroniąc się przed kolejnym bolesnym uderzeniem w przekute sutki. Zamruczał cicho, czując jak mocno jest przyciśnięty do siedzenia kanapy, bo chociaż przed samym sobą nie chciał się do tego przyznać, to jednak takie traktowanie cholernie go podniecało. Problem w tym, że mało kto porywał się na coś takiego, zazwyczaj ze swoim charakterem to Berry przejmował inicjatywę i właściwie to musiałby chwilę pomyśleć, żeby przypomnieć sobie kiedy ostatnio znajdował się w podobnej pozycji. Ogarnięty podnieceniem i oczekiwaniem na jakikolwiek dotyk, nawet nie pomyślał o wstydzie, że właściwie jako jedyny jest praktycznie cały nagi. Zadrżał, wzdychając głośno, kiedy poczuł dłoń na plecach, która w drażniąco przyjemny sposób pieściła jego skórę.
      — Widzę, że jednak ktoś ma tu jakieś doświadczenie... — sapnął, nim jego usta zostały zajęte czymś innym, i nie wracając już do tematu, objął wargami niemal całe palce, co raz pieszcząc je językiem, jakby lizał teraz coś zupełnie innego; robił to z takim zaangażowaniem, że w pewnym momencie z kącika warg zaczęła mu ściekać ślina. W międzyczasie z jego ust uciekł kolejny cichy jęk, kiedy Oscar po raz kolejny go uderzył, tym razem w drugi pośladek. Wtedy wypuścił w końcu mocno naślinione palce i odwrócił nieznacznie głowę, chyba nieszczególnie przejęty swoim obecnym wyglądem, kątem oka zerknął na Foxa.
      — Dobrze się bawisz? — zapytał, przechylając lekko głowę. Następnie podniósł się, dalej jednak klęcząc i w miarę możliwości spróbował się bardziej odwrócić w stronę szatyna. — Trzeba pozbyć się tych szmat — to mówiąc, jedną z rąk podwinął materiał jego koszulki i popędzany dotykiem lidera, Oscar w końcu pozbył się ubrania. Will z szerokimi uśmiechem napawał się widokiem nagiego ciała, dłonią mimowolnie schodząc niżej, by zaraz pod palcami poczuć twardość w spodnich chłopaka.
      — Tym tutaj też trzeba się zająć, nie uważasz? — zauważył z uśmiechem, sprawnie najpierw odpinając guzik, a potem suwak rozporka. I kiedy rozprawił się już z zamkiem, praktycznie sięgając jego męskości przez materiał bielizny, wtedy nagle poczuł, że Oscar postanowił jednak skorzystać z chwilę wcześniej nawilżonych palców, ponownie sprowadzając Willa do poprzedniej pozycji. Tym razem jednak brunet nie miał takiego refleksu, w połowie lądując na klatce piersiowej, co wywołało cichy syk bóli. Oscar za to poczynał sobie coraz śmielej, dosłownie bawiąc się klękającym pod nim Willem, przez długi czas po prostu krążąc wokół jego wejścia, raz czy dwa zanurzając tylko sam koniuszek palca. A lider leżał tak przez chwilę, na moment lokując głowę między swoimi ramionami, jednak zaraz znowu odwrócił twarz i spojrzał szatynowi prosto w oczy, jakby z wyzwaniem. Jednocześnie mocując się trochę, wyciągnął w końcu jedną dłoń i sięgając nią najdalej jak tylko mógł, po raz kolejny ścisnął twardego członka na tyle na ile pozwalała mu odległość.
      — Chodź bliżej... — sapnął w końcu, zmęczony tymi akrobacjami i ciągnącym się oczekiwaniem.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 26 Sty 2019, 11:59

    Mógł tylko żałować, że nie jest w stanie zobaczyć tego, co Will właśnie wyczyniał z jego palcami. Z każdą minutą pozbywał się resztek poczucia winy, chociaż mogłoby się wydawać, że te już dawno odeszły w zapomnienie.
    Bardzo dobrze. Miło, że pytasz — zaśmiał się, kiedy pytanie wokalisty wytrąciło go na chwilę z transu. Nie mógł inaczej nazwać tego obezwładniającego uczucia, które towarzyszyło mu za każdym razem, gdy przekraczali kolejną granicę. Pozbył się koszulki, czując niecierpliwą dłoń na swoim ciele. Chociaż nie mógł narzekać na to, że Will właśnie dobierał się do jego spodni, to odrobinę mu przeszkadzał. Pozostawiając swoje spodnie jedynie lekko zsunięte i rozpięte, ponownie przycisnął go do sofy, a Will posłusznie przyjął wymuszoną na nim pozycję.
    Nie przypominam sobie, żebym pozwolił ci się podnieść — powiedział, kiedy nawilżonymi palcami krążył już wokół jego wejścia. Odpowiedział mu syk bólu, który jak domyślał się Oscar, spowodowany był nieprzyjemnym podrażnieniem przekłucia. — No proszę. W ten sposób nawet ciebie można wytresować.
    Gdyby Will był teraz w stanie wypchnąć pośladki jeszcze bardziej, najpewniej sam nabiłby się na drażniące go palce. Szkoda, że szatyn silnym ramieniem dalej trzymał go w jednym miejscu.
    — Chodź bliżej... — Usłyszał Fox i po przedłużających się minutach bezlitosnej zabawy, dwa palce w końcu zanurzyły się w liderze głęboko bez wcześniejszego ostrzeżenia. Zdecydowanie nie często bywał na dole, skoro był tak okropnie ciasny, a jego biodra bezwiednie uciekły od intensywnego uczucia. Właściwie preferencje bruneta nieszczególnie Oscara obchodziły, dopóki tak żywo reagował na każdy dotyk. Największą satysfakcję przynosiła mu jednak ta przyjemna władza, którą nad nim sprawował i która wydawała się wzrastać z każdą minutą. Z pewnością nie traktował go jak księżniczki, ale nie wyglądało na to, aby taki obrót sytuacji jakkolwiek Willowi przeszkadzał. Wolną dłonią sięgnął w stronę plecaka, w którym szybko odnalazł gumki. Mając dziewczynę, takie rzeczy z przyzwyczajenia nosił przy sobie i jak widać, przydawały się nie tylko w tym przypadku. Złapał opakowanie w zęby, a następnie odchylił jeden pośladek chłopaka, przyglądając się z uwagą, jak mięśnie powoli stawiają coraz mniejszy opór. W zadowoleniu zmrużył oczy i zacisnął dłoń na zaczerwienionej skórze, aby po chwili znowu wymierzyć silny cios, którego dźwięk tym razem połączył się z przeciągłym jękiem, bo palce wewnątrz bruneta otarły się o ten najwrażliwszy punkt. Rozerwał opakowanie, jakby już z góry zadecydował o tym, co za chwilę nastąpi, chociaż wcześniej absolutnie tego nie planował.
    Chyba nie dosłyszałem, Willy — mruknął z nikłym uśmiechem i pozbył zbędnego kawałka folii z ust gdzieś na dywan. Gdyby wokalista spojrzał teraz w zielone oczy, na pewno od razu zauważyłby w nich praktycznie narkotyczny obłęd. — Poproś ładniej.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 26 Sty 2019, 23:02

    Aż zakręciło mu się w głowie, czując tak nagłe wtargniecie w swoje ciało. Chyba już zdążył zapomnieć jak to jest, bo automatycznie miał ochotę uciec jak najdalej od usilnie napierających palców, jednak trzymany tak mocno przez Oscara, nie miał na to najmniejszych szans. Dopiero po chwili ochłonął nieco i wziął kilka głębszych oddechów, powoli przyzwyczajając się do tego dziwnego uczucia wypełnienia. Przymknął oczy i zagryzł dolną wargę, starając się nie wydawać więcej dźwięków niż to konieczne, może nawet nie z jakiegoś wewnętrznego wstydu, ale bardziej na złość szatynowi, który naprawdę zdawał się nim bawić. Nie wytrzymał jednak, kiedy Oscarowi udało się trafić w ten czuły punkt, przez co nawet nie zwrócił większej uwagi na kolejne uderzenie w pośladek, niekontrolowanie wyginając plecy w lekki łuk. Odetchnął znowu, opierając twarz o miękkie siedzenie.
      — Chyba... kurwa żartujesz... — wysapał, jednym okiem zerkając na chłopaka. Gdyby tylko mógł, chwyciłby go za te długie kudły i pociągnął za nie, sprawdzając go do porządku. Ale tak się składało, że nie mógł tego robić, co więcej, sam był w pozycji, w której Fox miał nad nim niepodważalną przewagę. Przełknął głośno ślinę, czując nagle w ustach suchość tak dużą, że język niemal przyklejał mu się do podniebienia. Nie mógł też nie zauważyć gumki wystającej spomiędzy warg szatyna, co nie da się ukryć, znacznie ułatwiało sprawę; w końcu oboje teraz wiedzieli gdzie to nieuchronnie zmierza, a że Will prezerwatywy miał w szafce w sypialni, podobny obrót spraw bardzo mu odpowiadał. Oczywiście wypierał w najdalsze części swojej świadomości fakt, z kim pierwotnie Fox zamierzał wykorzystać trzymaną właśnie gumkę.
      — Ty mały... — szepnął pod nosem, kiedy wychodziło na to, że perkusista wcześniej naprawdę nie żartował. Aż zaśmiał się cicho, znowu odwracając się do Oscara, jednocześnie wyciągniętą ręką sięgając jego dłoni. — Niech ci będzie, czy mógłbyś proszę, w końcu się pośpieszyć i... aach — jęknął głośno w połowie wypowiedzi, czując trzeci palec wkradający się do jego wnętrza. Westchnął, oddychając ciężko i zacisnął mocno palce na nadgarstku szatyna, wiercąc się niespokojnie pod jego ciężkim ramieniem. Znowu musiała minąć dłuższa chwila, nim William był w stanie się przyzwyczaić; chwila ta jednak zaczęła się dziwnie przeciągać. Trwało to na tyle długo, że brunetowi zaczynało być mało, a Oscar dalej twardo nie ruszał dalej.
      — Ja pierdole... — mruknął chrapliwie. — Oscar... — dodał niemal szeptem, w myślach karcąc samego siebie za tę ledwie słyszalną nutę desperacji w głosie.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 27 Sty 2019, 04:07

    Cóż, Oscar absolutnie nie żartował, a na udowodnienie tego faktu dołożył jeszcze trzeci palec, powodując kolejną falę bólu w głosie Willa. Ogarniała go nie do końca zdrowa przyjemność, kiedy wsłuchiwał się w kolejne dźwięki, które dopiero po jakimś czasie ustąpiły głębokim westchnieniom. Brunet mógł odczuć obcą pustkę w momencie, w którym perkusista złapał go za biodra, szybkim ruchem przesuwając jego ciało po sofie do tyłu w swoją stronę. Zapewne dobitnie zauważył jak dobrze bawił się Fox, gdy w końcu naprężona do granic możliwości męskość przesunęła się pomiędzy jego pośladkami. Cichy szept Willa był wystarczającym zaproszeniem, dlatego w przypływie żądzy po prostu wplątał palce prawej dłoni w potargane włosy i szarpnął ku górze, unosząc lekko klatkę piersiową lidera nad sofą. Przygryzł wargę, nie chcąc, aby żaden niepożądany dźwięk opuścił jego usta, kiedy nie do końca ostrożnie wdarł się do ciasnego wnętrza.
    Kurwa... — syknął mimowolnie i odchylił nieco głowę, gdy mięśnie Willa zacisnęły się w pierwszej gwałtownej reakcji. Dał mu więcej czasu, na przyzwyczajenie ciała do niemałych rozmiarów członka niż sam by tego chciał, jednak nie miał większego wyboru, bo nawilżenie śliną nie było wybitnie odpowiednią metodą. Jednak Fox najwidoczniej znalazł idealny sposób na rozładowanie napięcia pomiędzy nimi, kiedy nie dbając już o resztę świata, wbijał się w Willa coraz mocniej i głębiej z każdym następującym po sobie ruchem. Nie wiedział, czy dźwięki uciekające z ust klęczącego przed nim chłopaka sygnalizowały ból, czy wręcz przeciwnie, jednak ten po niedługim czasie sam zaczął wychodzić naprzeciw biodrom Oscara. Wtedy też jakby w ramach pochwały szatyn puścił splątane, czarne kosmyki, a wolną dłoń zacisnął na zaczerwienionym pośladku. To, co właśnie zafundował liderowi nie nosiło nawet najmniejszych znamion „uprawiania miłości". Jego ruchy były bezlitosne do tego stopnia, że ślady po silnym chwycie na biodrach na pewno pozostaną z Berrym na pamiątkę przez kilka najbliższych dni. Podobnie z resztą jak pamięć po każdym kolejnym pchnięciu, przez które głos bruneta osiągał tonacje wyższe niż w niejednej piosence. Jedynym, czego szczerze żałował teraz Oscar było to, że nie zdecydował się przerżnąć tego cholernie ciasnego chłopca wcześniej.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 28 Sty 2019, 03:15

    Chociaż mentalnie zdążył się już oswoić z tym, co niedługo miało nadejść, to jednak kiedy w końcu do tego doszło, znowu miał ochotę uciec. Szarpnięty mocno za włosy, tylko po to by chwilę później poczuć w sobie męskość Oscara, nie mógł nie wydać z siebie żadnego dźwięku, mimo wszelkich starań. Wcześniej co prawda miał już okazję oszacować, że chłopak nie ma się czego wstydzić, jednak w tym momencie zdał sobie sprawę, że wtedy zdecydowanie nie docenił wielkości z jaką przyszło mu się dzisiaj zmierzyć. Przez moment miał nawet wrażenie, że ciemniejsze mu przed oczami i musiała minąć dłuższa chwila, nim ponownie przyzwyczaił się na tyle, by nie krzyknął do Foxa żeby ten wyłaził z niego w tej sekundzie.
    Oddychał ciężko, z trudem drżącymi rękoma podtrzymując się o krawędź kanapy, zmuszony do podobnej pozycji przez dalej uwiezione w uścisku włosy. Nie da się ukryć, że Oscar nie obchodził się z nim szczególnie delikatnie, co jednak w jakiś dziwny sposób zdawało się pasować każdemu z nich; nawet Willowi, który teraz mógł sprawiać nieco inne wrażenie, ale gdyby coś naprawdę mu się w tym nie podobało, bez wątpienia okazałby szatynowi swoje niezadowolenie. Tak samo jak coraz bardziej zaczynał okazywać swoje zadowolenie, kiedy w końcu przez ból zaczął przebłyskiwać ten konkretny rodzaj przyjemności, coś czego od bardzo dawna już nie czuł, a co było tak intensywne, że mimowolnie zaczął wychodzić naprzeciw biodrom Oscara. Przymknął oczy, oddając się w pełni temu uczuciu, nie myśląc już zupełnie o tym gdzie i z kim to robi, liczyło się tylko szybkie tempo z jakim zderzały się ich ciała oraz przyśpieszone oddechy, przerywane czasem wysokim jękiem. Owładnięty odczuwaniem czegoś innego, wydawał się nie zauważyć, że nie jest już brutalnie ciągnięty za włosy ani tego, że uścisk ten przeszedł na jego biodra, to drugie uznając chyba za coś całkiem naturalnego w tej sytuacji. A im dłużej to trwało, tym bliższe było uczucie spełnienia, sprawiając, że Will co raz wyginał plecy w spazmach narastającej przyjemności. W pewnym momencie ukrył twarz w ramionach, nie mogąc się dłużej na nich utrzymać, tym samym wypychając pośladki jeszcze bardziej w stronę Oscara. Aż w pewnym momencie znowu pojawiło się to znajome uczucie, które z każdym kolejnym pchnięciem przybierało na sile by w końcu dopełnić się całkowicie, powodując chwilowe zamarcie w miejscu i czystą ekstazę, malującą się na odwróconej do góry twarzy. Och tak, to dobre, nawet bardziej niż mógł się tego spodziewać. Nie wiedział, czy Fox doszedł przed nim czy może po, bo pierwsze co poczuł po orgazmie, był ciężar na plecach. Nadal ciężko oddychając, odwrócił nieznacznie głowę, dostrzegając przylegającego do niego szatyna, któremu chyba nie bardzo śpieszyło się do wyjścia.
      — Nie za wygodnie ci? — rzucił z lekkim uśmieszkiem, sugerującym, że właściwie mogą sobie tak jeszcze przez moment pobyć, nim ich oddechy się trochę uspokoją.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sro 30 Sty 2019, 16:28

    Ciężko było mu przyznać się przed samym sobą, że seks z facetem okazał się teraz o wiele lepszy niż z własną laską. Przesunął paznokciami po biodrze chłopaka, czując, jak te mięśnie w ekstazie zaciskają się na jego męskości i wtedy już nie potrzebował niczego więcej, aby obezwładniające uczucie wypełniło go w całości. Przymknął oczy, chcąc czerpać z tej chwili jak najwięcej, dlatego wcale nie spieszyło mu się do opuszczenia ciasnego wnętrza bruneta. W pewnej chwili pomyślał też o dywanie pod kolanami Willa, który zapewne ucierpiał, kiedy ten tak bardzo dbał nawet o ubrania, chcąc chronić je przed zabrudzeniem. Starając się spokoić szaleńczy oddech, przesunął dłońmi po poznakowanym ciele, które ozdobione ugryzieniami i zadrapaniami prezentowało się jeszcze lepiej niż wcześniej, zanim odsunął się od Willa i pozwolił mu w końcu zmienić pozycję. Wyglądał teraz na nieźle obolałego, ale przynajmniej zapomni na jakiś czas o bólu sutków.
    Uratowałem cię kolejny raz. Nie musisz mi dziękować — powiedział, zapinając spodnie i nie kłopocząc się z zakładaniem koszulki, ruszył w stronę kuchni, aby pozbyć się prezerwatywy. Możliwe, że chciał też po prostu opuścić salon, żeby podświadomie uchronić się przed pierwszym niezręcznym spojrzeniem na Willa, bo właściwie... nie miał w zwyczaju pieprzyć przyjaciół swojej dziewczyny. Dopiero kiedy pozbierał trochę myśli, wyciągnął z tylnej kieszeni paczkę papierosów. Miał zamiar już wyjść na balkon, kiedy odwrócił się w stronę rozłożonego teraz na sofie bruneta.
    Chcesz? — zapytał i pomachał fajkami w powietrzu. Zazwyczaj tak stereotypowo nie jarał po seksie, ale teraz po prostu nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie czekając na odpowiedź, wyszedł na balkon a fakt, że nie ma na sobie koszulki szczególnie go nie obchodził. Nawet jeśli dzisiejszy wieczór faktycznie nie należał do najcieplejszych. Will dołączył do niego po jakimś czasie, więc bez słowa podał mu paczkę. Kiedy jednak chłopak z fajką między wargami wystawił rękę po zapalniczkę, Oscar złapał go za kark i odpalił jego papierosa o tego, którego dzierżył w swoich ustach. Być może uznał ten sposób za szybszy.
    Dalej masz problemy z tym facetem? — zapytał, przypominając sobie o wesołym sąsiedzie, kiedy oparł przedramiona o balkon. Wychylił się, spoglądając w dół na pustą ulicę. — Wiesz... mimo wszystko masz tu niezłą okolicę. U mnie tramwaje i samochody całą noc krążą pod oknami i nie dają spać, a ostatnio piętro wyżej wprowadził się facet z jakimś wielkim kundlem. Kurwa, wyje codziennie dwie godziny od samego rana. — Uśmiechnął się. — Nie, nie pies, tylko ten typek. Artysta mi się trafił.
    Wciągnął dym do płuc w zamyśleniu, czemu tak naprawdę opowiadał mu te wszystkie historie? Wtedy do jego głowy wpadło kolejne pytanie, które powinien zadać już jakiś czas temu, zanim zdecydował się przelecieć wokalistę. Szczególnie po tym, gdy ten podstarzały facet uskarżał się na życie seksualne Willa.
    Spotykasz się z kimś? — zapytał lekko, bo właściwie nie było to wykluczone i zapewne nie zrobiłoby na Oscarze większego wrażenia. Przecież Willowi nie przeszkadzało rozkładanie nóg przed chłopakiem swojej przyjaciółki, to czemu miałby mieć problem ze skokiem w bok? Cóż, oboje nie byli święci.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sro 30 Sty 2019, 22:07

    Pierwszym co rzuciło mu się w oczy, kiedy w końcu z pewnym trudem podniósł się z podłogi, były plamy jego własnego nasienia wyraźnie widoczne na dywanie i fragmencie kanapy. Zaklął siarczyście w myślach, jednocześnie obiecując sobie, że ostatni raz pieprzy się z kimś w salonie. Co by nie mówić, upranie pościeli jest tańsze i mniej pracochłonne niż jakieś chemiczne czyszczenie dywanu albo sofy. Cóż, miał nauczkę.
    Kiedy w końcu podciągnął na obolały tyłek spodnie i rozłożył się wygodnie na kanapie, do jego dalej nico zamglonego umysłu trafiła kolejna myśl, czy może bardziej uderzyła przytłaczająca świadomość – właśnie przeleciał faceta swojej przyjaciółki, a raczej to on został przeleciany jeśli być dokładnym. W każdym razie przekroczył granicę, do której zdecydowanie nie powinien był się nawet zbliżać. I chociaż William nie był złym człowiekiem, to jednak teraz, kiedy leżał odprężony po naprawdę udanym stosunku, trudno mu było czuć jakieś większe wyrzuty sumienia. W końcu to był tylko seks, przecież to nie tak, że planuje odbić Natalie chłopaka.
      — Pewnie — odpowiedział na propozycję Oscara, jednak dołączył do chłopaka dopiero po pewnej chwili, mając z podniesieniem się nieco większe problemy niż przypuszczał. Teraz też dochodziło do niego, dlaczego zazwyczaj to on kogoś posuwał a nie na odwrót, skutki uboczne potrafiły być naprawdę kłopotliwe.
    Sposób podpalenia papierosa skwitował tylko lekkim uśmieszkiem, bo w pewien dziwny sposób spodobało mu się to.
      — To zadziwiające, ale od tamtej pory stary dziad opuścił — zaczął, zaciągając się głęboko — Chyba z dwojga złego, woli już słyszeć niż wiedzieć na własne oczy dwóch całujących się facetów — dodał, nie mogąc powstrzymać cichego parsknięcia śmiechem, ponieważ cała sytuacja wydawała mu się naprawdę zabawna. Gdyby wiedział wcześniej, naprawdę zafundowałby sąsiadowi z dziesięć takich pokazów. Jednak najprostsze rozwiązania faktycznie są najlepsze.
      — Och, aż tak źle? — mruknął, wypuszczając na zimne powietrze chmurę szarego dymu. — Skoro tak się sprawy mają, może też powinieneś pochwalić się wokalem? Albo ja mogę zaśpiewać parę piosenek, specjalnie dla twojego sąsiada. Możemy też w ogóle zrobić u ciebie próbę... — zaproponował pół żartem pół serio, z chytrym uśmieszkiem ponownie zaciągając się fajką. Gdyby trzeba było, naprawdę mógłby pomóc szatynowi z wkurzającym artystą od siedmiu boleści, w końcu ten też mu pomógł, co prawda w sposób znacznie odbiegający od normy, ale jednak skuteczny.
      — Teraz o to pytasz? — zażartował, świadom jak to brzmi, kiedy on sam "nic sobie nie robił" ze związku chłopaka. — Nie, jak już zdążył ci pewnie streścić drogi pan Harper, nie mam nikogo na stałe. A ty? — zapytał przekornie, chociaż według kogoś postronnego znającego całą sytuację mogłoby się to wydać trochę nie na miejscu, Will był jednak zbyt zmęczony by się tym teraz przejmować. Prawda była taka, że gdyby Berry kogoś miał, to prawdopodobnie do podobnej sytuacji by nie doszło – prawdopodobnie, bo jednak obecna dziwna relacja z Oscarem już mu pokazała jak nieprzewidywalne może być życie.
    Zgasił papierosa, nie wyrzucając go jednak za balkon, za to zbliżył się do Foxa i sięgnął małej popielniczki za jego plecami, dosłownie przez moment się o niego ocierając. Kiedy jako pierwszy opuścił wrócił do ciepłego wnętrza, odwrócił się i zerknął jeszcze raz na chłopaka.
      — Jeśli masz ochotę jeszcze się czegoś napić, to śmiało. Ja w tym czasie skoczę pod prysznic, potem łazienka będzie twoja, o ile będziesz chciał się odświeżyć  — to mówiąc, ruszył od razu w stronę korytarza. Nie proponował wprost noclegu, jednak delikatnie zasugerował, że jeśli tylko Oscar chce, nie będzie z tym żadnego problemu. W końcu po tym do czego między nimi doszło, śmiesznym byłoby, żeby teraz spanie w jednym łóżko miało być kłopotliwe czy niezręczne.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Czw 31 Sty 2019, 11:24

    Odwalił się? Wiedziałem. Polecam się na przyszłość — mruknął, a w głębi duszy czuł, że owa „przyszłość” może nadejść szybciej, niż oboje by się tego spodziewali. Bariery, które jeszcze jakiś czas temu utrzymywały się między nimi, opadały w zastraszającym tempie, poczynając od tego pijackiego pocałunku. Tym razem jednak fascynacji nie mógł usprawiedliwiać alkoholem. Spojrzał na wokalistę rozbawiony, kiedy ten podsunął mu rezolutny pomysł przestraszenia sąsiada własnym wokalem. Nie była to wcale taka nietrafiona myśl.
    Śpiewam jak zarzynany kot, więc to mogłoby zadziałać — parsknął i zgasił papierosa, a na twarz wpłynął mu pobłażliwy uśmiech. — Jasne, zróbmy próbę u mnie. Zagram na patelniach, co ty na to?
    Dopiero teraz zaczął poważniej odczuwać skutki mroźnego wiatru omiatającego jego skórę. W momencie, w którym Will otarł się o niego, odkładając niedopałek do popielniczki, przymrużone spojrzenie Oscara zsunęło się na usta bruneta. Ich wargi dzieliło kilka centymetrów, a on miał tak nieodpartą chęć wgryzienia się w nie ponownie. Niestety jego plany szybko zrewidował kolejny krótki komentarz i świadomość, że ostatni autobus ucieknie mu jakoś za dwadzieścia minut. Co za menda, pomyślał, bo pytanie Berry'ego nie mogło mieć innego podłoża, poza chytrą złośliwością.
    To nie jest śmieszne — odburknął, jednak po chwili również ruszył do środka. Przechodząc obok może trochę w zemście, a może dlatego, że wabiące kształty Willa same się o to prosiły, przyłożył niedelikatny cios w prawdopodobnie wciąż obolały tyłek. Odpowiedział mu cichy pomruk, przypominający bardziej niezadowolenie niż aprobatę. — Zostałbym z tobą, ale rano jestem umówiony i lepiej będzie, jeśli się nie spóźnię.
    Przed wyjściem musiał jeszcze zawrócić na chwilę do salonu, bo nie byłby sobą, gdyby czegoś nie zapomniał. Taktycznie przemilczał kwestię tego, z kim konkretnie miał się spotkać, bo oboje znali tę osobę bardzo dobrze. Jeśli dalej tak pójdzie, to imię dziewczyny autentycznie stanie się słowem tabu. Opuszczanie Willa po seksie też nie należało do wybitnie szlachetnych gestów... ale przecież to tylko jednorazowy wyskok, a oni dalej pozostawali zwykłymi kumplami z zespołu. Założenie, że kiedy wyładują pożądanie, to wszystko wróci do normy, nie miało jednak żadnego pokrycia z rzeczywistością.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 02 Lut 2019, 01:00

    Doskonale wiedział, że to wcale nie było śmieszne, ale zreflektował się dopiero po słowach Oscara i zrobiło mu się przez moment trochę głupio, czego jednak nie okazał w żaden sposób oprócz nieznacznego zmarszczenia brwi. Mimowolnie też pomyślał, że jak on po tym wszystkim spojrzy przyjaciółce w oczy, o ile w ogóle dalej mógł nazywać się jej przyjacielem.
    Na niespodziewanego klapsa aż podskoczył, od razu piorunując szatyna wzrokiem, który gdyby tylko mógł zabijać, ten prawdopodobnie już by leżał.
      — Coś za bardzo ci się to spodobało — mruknął, ocierając obolały tył.
    Stał w progu między korytarzem a salonem, z niejakim rozbawieniem obserwując biegającego dookoła Oscara, mogąc się tylko domyślać jak wielkim roztrzepańcem musiał być chłopak. Wydawało się, że brunet zamierza tak stać dopóki jego gość nie wyjdzie, kiedy niespodziewanie dopadł do będącego już w drzwiach Foxa. Chyba chciał się zemścić za swój obolały tyłek, bo momentalnie przywarł mocno do ust Oscara, przygryzając jego dolną wargę wystarczająco mocno, żeby go to zabolało i jednocześnie na tyle słabo, żeby przez przypadek nie zostawić żadnych niepotrzepanych śladów. Był to krótki i bolesny pocałunek, mimo wszystko tak intensywny, że w pewien nieplanowany sposób nawet przyjemny. I Will chyba naiwnie myślał, że ich ostatni.
      — A teraz wypad, dobranoc — powiedział, odrywając się od Foxa z dziwną niechęcią, nim z lekkim uśmieszkiem pomachał mu na drogę i zamknął z trzaskiem ciężkie drzwi.

    W ciągu kolejnych dwóch tygodni widzieli się jeszcze z parę razy na próbach, gdzie trwały intensywne przygotowania nie tylko do zbliżającej się wielkimi krokami trasy, ale również do koncertu, który mieli zagrać na Halloween. Zachowywali się względem siebie zadziwiająco normalnie, nie szczędząc sobie standardowych złośliwości i gdyby nie ślady na ciele (które przez koło półtora tygodnia musiał ukrywać pod długimi rękawami), Will być może zacząłby wątpić, że do czegokolwiek między nimi doszło. Zdawało się, że wszystko zdążyło wrócić do względnej normalności – względnej, bo chociaż zachowywał się całkiem neutralnie i ani razu nie zaczął tematu, nie znaczyło to, że Fox nie siedział mu już w głowie. Wbrew temu co myślał wcześniej, po "zaspokojeniu ciekawości" jego dziwne zainteresowanie szatynem wcale nie przeszło, wręcz przeciwnie, wydawało się jeszcze bardziej pogłębić, czym Willy zadziwiał samego siebie.

    Nadszedł w końcu dzień koncertu. Mieli go dzielić  wraz z dwa innymi zespołami, w tym samym klubie, w którym grali ostatnio, co miało urozmaicić odbywającą się tam imprezę maskową z okazji dnia grozy. Całe wydarzenie miało się odbyć dopiero wieczorem, jednak członkowie Trapnest postanowili spotkać się w swoim studio już po południu, a raczej to Natalie wymusiła na nich wspólne przygotowanie do występu i późniejszej maskarady. William pojawił się oczywiście jako pierwszy i właśnie pogrywał sobie na klawiszach Toma, kiedy przy wejściu pojawili się Oscar i Natalie.
      — Hej, co tym razem dla nas wymyśliłaś? — rzucił z śmieszkiem, zerkając na pojemną torbę na ramieniu dziewczyny, w której miała zapewne mnóstwo kosmetyków i dziwnych ubrań.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 03 Lut 2019, 15:43

    Dla osób postronnych bez wątpienia Fox zachowywał się absolutnie neutralnie. Jak zwykle wtrącał swoje komentarze tam, gdzie nie było to konieczne i dogryzał Willowi przy lepszej sposobności. Traktował to już bardziej jako hobby. Jedynym nietypowym elementem mógł być ten przeciągający się momentami kontakt wzrokowy z liderem, jednak na to nikt nie zwracał szczególnej uwagi. Oscar również nie przypisywał temu wnikliwemu obserwowaniu bruneta szczególnej filozofii. Przecież już dawno przyznał się sam przed sobą do faktu, że ciało Willa po prostu warte było grzechu, jakim bez wątpienia był tamten incydent. W każdym razie nie znaczyło to, że nie zależało mu na Nat. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka ich relacja nie była dosłowna, to chłopak po prostu przywiązał się do jej obecności.
    — Nie miałam zbyt dużego pola do popisu, bo cały motyw imprezy chcieli utrzymać w klimatach piekło-niebo... — westchnęła teatralnie, ale bynajmniej nie wyglądała na przygnębioną, bo jej twarz szybko rozjaśnił pewny siebie uśmiech. — Oczywiście nasza charakteryzacja i tak bez wątpienia będzie najlepsza. Nikt tak łatwo nie zabije mojej kreatywności.
    To mówiąc, zdjęła torbę z ramienia i zamaszystym ruchem rzuciła ją na sofę. Oscar jak zwykle nie został wtajemniczony w plan dziewczyny i dlatego nawet on nie wiedział, co ich czeka. Opadł na kanapę, obserwując, jak ruda wydobywa z torebki dziwaczne okrycia i rzuca je na oparcie. Gdzieś wśród tych wszystkich rekwizytów przeleciała nawet butelka ze sztuczną krwią. Fox uniósł kącik ust i chwycił za wystające z boku czarne kabaretki, wyciągając je z szerokiej torby.
    Will, to chyba dla ciebie — zaśmiał się, ale przedmiot szybko został mu odebrany.
    — To akurat moje, nie pchaj mi tu łap — odparła, strofując szatyna, a jej policzki pokryły się lekką czerwienią. Spojrzała tym razem w stronę lidera, ignorując już obecność perkusisty, który nic nie robiąc sobie z wyraźnego zakazu, przegrzebywał dalej ekwipunek. — Założyłam, że pozostałe zespoły po prostu przebiorą się za paskudne diabły albo stereotypowe anioły. Organizatorzy tak łatwo nie zabiją mojej kreatywności.
    Nie mów, że wydałaś kasę na kolorowe soczewki... — wtrącił się szatyn, jednak ponownie został zignorowany.
    W tym czasie dziewczyna rzuciła Willowi jakieś dość obcisłe czarne spodnie i poleciła ściągać koszulkę.
    — Zrobię z nas upadłe aniołki — oznajmiła, a już po chwili powietrze wypełniły unoszące się wszędzie czarne pióra. Ruda zwróciła gniewny wzrok w stronę swojego chłopaka. — Mówiłam, żebyś tego nie ruszał. — Wyszarpała mu torbę z rąk. — Zbieraj to teraz.
    Chcesz nas tym wypchać? — parsknął Oscar, próbując strzepnąć na ziemię oblepiające jego ubrania pierze. To wszystko bardziej przypominało mu rekwizyty z sex-shopu, aniżeli stroje na Halloween. Absolutnie nie zdziwiłby się, gdyby za chwilę natrafił w tej pełnej niespodzianek torbie na wibrator.
    — Chciałam rozrzucić to na scenie, wiecie, jako dodatkową dekorację — wyjaśniła i wyciągnęła siatkę z kosmetykami. — Chyba że macie lepszy pomysł... w każdym razie chcę narysować wam czarne skrzydła na plecach, dlatego Will ściągaj ubrania.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 04 Lut 2019, 02:01

    Willowi cisnęła się na język uszczypliwa odpowiedź, jednak powstrzymał się w ostatniej chwili tylko i wyłącznie ze względu na obecność Natalie, której zresztą nie chciał denerwować – dziewczyna zdawała się podchodzić do kwestii ich strojów ze szczególną powagą i William w żadnym wypadku nie zamierzał jej w tym przeszkadzać.
      — Brzmi dobrze, Nat — rzucił lekko, mimo wszystko nieco sceptycznie zerkając na rzucone mu spodnie, bo chociaż zazwyczaj chodził w dość obcisłych ubraniach, jednak to co zaproponowała mu dziewczyna było wyjątkowo obcisłe. — Oscar, świetny pomysł, przecież możemy wypchać ciebie. Będziesz naszą żywą maskotką, świetnie się do tego nadasz — powiedział uszczypliwie, kątem oka zerkając na chłopaka, nim podszedł bliżej niego. Chyba odwlekał w miarę możliwości konieczność wciskania się w te obcisłe gacie, bo na razie tylko zdjął koszulkę i stanął naprzeciw Oscara. — Ale zanim, to zerknij czy wszystko z tym ok — to mówiąc, delikatnym machnięciem dłoni wskazał pięknie przekute sutki, tak jakby ktoś miał jakieś wątpliwości po co półnagi starczy przed perkusistą.
      — Dobra Will, zanim wypchasz mi chłopaka piórami, daj się umalować, nie mamy czasu!
    I chociaż Natalie nie podniosła jakoś bardzo głosu ani nawet nie miała groźnego tonu, to spojrzała na lidera w taki sposób, że ten nie mógł zrobić nic innego, jak tylko faktycznie rozebrać się i ubrać podarowane mu wcześniej spodnie. Usiadł też obok dziewczyny, udostępniając jej swoje plecy, a ta nie czekając długo, rzuciła się na niego z kosmetykami.
    Po niecałej godzinie pracy, gitarzysta odetchnęła z ulgą, z pewną dumą lustrując wystylizowaną już postać lidera.
      — Wyszło zajebiście — oznajmiła nieskromnie, po raz ostatni przejeżdżając pędzelkiem po policzku chłopaka.
    Jak się szybko okazało, plan charakteryzacji nie obejmował tylko tylnej części ciała, bowiem kiedy Nat skończyła tworzenie skrzydeł (swoją drogą całkiem niezłych przy obecnych warunkach), zabrała się za malowanie reszty odkrytej skóry. William skończył więc pokryty farbą od pasa w górę, w dodatku niemalże z pełnym makijażem twarzy, gdzie przyjaciółka nie szczędziła mu niczego – do tego stopnia, że wraz z peruką o czarnych, dłuższych włosów (którą na koniec narzuciła mu na głowę), wyglądał niemal kobieco; ratowała go tylko płaska klatka piersiowa. I nie dało się zaprzeczyć, że dziewczyna spisała się bardzo dobrze, tyle tylko, że to Berry miał tę wątpliwą przyjemność iść na pierwszy ogień, będąc przez to jedynym przebranym w towarzystwie i tym samym rzucony na usilnie ukrywane śmieszki reszty chłopaków.
      — Ani słowa...
      — O co wam chodzi, wygląda super.
      — Wyszła ci trochę upadła anielica — mruknął z głupim uśmieszkiem Tom, który wraz z Alexem dołączył do nich w międzyczasie.
      — Tak miało być — powiedziała, teatralnie przewracając oczami — Oscar, twoja kolej.
      — No, ciekawy jestem jaki będzie z Oscara upadły anioł — i chociaż uśmiechał się nawet miło, uśmiech ten jednak jasno mówił "skończysz tak samo jak ja", na co zresztą w głębi serca Will bardzo liczył.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 04 Lut 2019, 12:49

    Kiedy Oscar w końcu pozbył się uciążliwych piórek, podniósł się z sofy i przysiadł na jej poręczy, bo Natalie zaczęła rozkładać kolejne stosy ubrań. Wyglądało to trochę tak, jakby dla każdego z nich miała przynajmniej dwa warianty kostiumów. Jej zapał był naprawdę niewiarygodny.
    O kurde Will. To brzmiało prawie jak komplement — rzucił lekko, a gdy brunet stanął naprzeciwko niego, złapał go za szlufkę od spodni, przyciągając bliżej. Lider miał to szczęście, że w razie jakichkolwiek komplikacji nie musiał biegać za Foxem po całym mieście. Widywali się co tydzień na próbach dlatego chyba nikt jak on i Alex nie miał od piercera takiej opieki. Właściwie była ona całodobowa, bo przecież mogli zadzwonić do niego nawet w środku nocy.
    Przecież wygląda dobrze — odpowiedział, kiedy szybko ogarnął spojrzeniem jego sutki. Na wydanie opinii nie potrzebował wiele czasu i właściwie ocenił je w kilka sekund, dlatego Nat od razu mogła przystąpić do dekorowania Willa czarną farbą. W czasie trwającej chyba rok charakteryzacji razem z Alexem rozsiedli się na sofie, spychając wszystko na bok i zajęli jakąś nieszczególnie ciekawą grą. Gdy w końcu podnieśli wzrok znad ekranu telefonu na wymalowanego lidera, oboje parsknęli cichym śmiechem.
    — Ale byłaby z ciebie laska — wtrącił się niebieskowłosy, przekrzywiając głowę. Natomiast perkusista... chyba zapomniał o dodaniu od siebie jakiejkolwiek złośliwości, gdy niezbyt dyskretnie pożerał wokalistę wzrokiem. Dopiero głupi komentarz klawiszowca sprowadził go na ziemię.
    — Niech ktoś lepiej sprawdzi, co on ma w gaciach — zaśmiał się Tom, a Oscar jakoś automatycznie osunął się po oparciu sofy nieco niżej, ponownie wlepiając wzrok w wielce interesującą grę.
    — No rusz się, nie mamy całego dnia — westchnęła ruda i pociągnęła szatyna za ramię. Właściwie to, co z nim zrobiła, było całkiem interesujące. Całe szczęście Natalie uznała, że jego długie włosy są w tym momencie wystarczające, więc nie męczyła chłopaka dziwacznymi perukami.
    — Kogo wy próbujecie oszukać. — Alex wyszczerzył się do gitarzystki. — On nawet nie stał obok anioła.
    Może to i lepiej.
    — Upadły, Alex! Upadły! Czy Ty w ogóle wiesz, co to znaczy? A zamknijcie się już — oburzyła się i poddenerwowana chyba za karę pociągnęła szczotką trochę za mocno, szarpiąc szatyna za włosy. Ten tylko zacisnął powieki, dzielnie znosząc przedłużające się męki. W ostatecznym rozrachunku Fox wyglądał po prostu jak demon... nawet jeśli Natalie usilnie starała się zrobić z niego taką „laskę” jak z Willa. Zmusił dziewczynę do zebrania jego włosów w górę, bo podczas koncertu potrafią być naprawdę niewygodne, a to tylko odsłoniło wyraźnie zarysowane kości policzkowe. W połączeniu z czarnymi soczewkami i tunelami w uszach z każdym spojrzeniem sprawiał wrażenie, jakby chciał pożreć ich dusze. Nawet te wymalowane na plecach skrzydła nie łagodziły wyjątkowo niepokojącego wizerunku.
    Mam tak wyjść na ulicę? — zaśmiał się, oglądając dzieło rudej w podręcznym lustrze, po czym spojrzał po zgromadzonych.
    — Nie gap się na mnie — mruknął niepewnie Alex.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 04 Lut 2019, 23:14

      — Tom, jeszcze słowo, a spacyfikujemy twoje majtki — powiedział wyjątkowo niskim głosem, tak bardzo kontrastującym z jego obecnym wyglądem, jakby w ten sposób chciał przypomnieć, że dalej jest FACETEM, w dodatku jednym z wyższych w towarzystwie.
    Ignorując resztę głupich komentarzy, dołączył do Alexa na kanapie, uważając jednak by nie naruszyć tak pieczołowicie wykonanego przez Nat makijażu. Najpierw uważnie obserwował poczynania dziewczyny, chyba trochę nieświadomie wykorzystując okazję by bezkarnie pogapić się na półnagiego Oscara i kiedy tylko zdał sobie z tego sprawę, od razu odwrócił wzrok i wbił go w ekran telefonu. Całkiem szybko wciągnął się w bezmyślne przeglądanie facebooka, przy okazji udostępniając wydarzenie imprezy, ale kiedy tylko Nat obwieściła koniec swojej pracy nad przebraniem perkusisty, Will momentalnie podniósł głowę, ciekawy efektu końcowego być może bardziej niż sam malowany. Chciał się zaśmiać, naprawdę na to liczył, ale stety czy też nie, Natalie przeszła samą siebie i obiektywnie, Fox prezentował się cholernie dobrze. Chociaż zgodnie ze słowami basisty, mało miało to wspólnego z aniołem, nawet takim upadłym, bardziej już z jakąś męską wersję sukkuba czy innego niebezpiecznego kusiciela. Berry kiwnął więc tylko głową z uznaniem, bo na moment trochę zabrakło mu słów.
      — Nie mów Alex, że teraz boisz się Oscara? — mruknął ze śmiechem, wybudzając się w końcu z chwilowego odrętwienia.
      — Weź, straszne są te jego soczewki.
      — Oscar, przynajmniej nie wyglądasz jak baba! — nie mógł sobie darować klawiszowiec.
      — Serio...
      — Dobra, koniec śmiechów, chodź Alex — mruknęła zniecierpliwiona Nat, powoli zmęczona tym, że jako jedyna była naprawdę przejęta ich dzisiejszą prezencją.
    Zaraz dziewczyna znowu odpłynęła, całkiem oddając się malowaniu niebieskowłosego, w trakcie czego reszta członków po prostu się nudziła. Dziwnym trafem (jasne) Will i Oscar skończyli siedząc obok siebie na kanapie i lider, korzystając z ogólnego nieogarnięcia, odwrócił  się do swojego towarzysza, wbijając w niego niezwykle intensywne spojrzenie. Nagle jakby coś go oświeciło i chwycił nieświadomego jeszcze chłopaka za związane włosy, średnio delikatnie potrząsając brązową kitką. Zaśmiał się zaraz pod nosem, odnajdując w tym dziecinnym zajęciu zadziwiająco dużo zabawy.
      — Twoimi diabelskimi predyspozycjami niszczysz nam konwencje upadłych — parsknął, dalej bawiąc się włosami perkusisty, nieszczególnie przejmując się jego ewentualnym wkurwem. Niespodziewanie nachalna doń przesunęła się w dół, na pomalowane farbą ucho, gdzie spoczęła na rozciągniętym płatku i Willy, niewiele myśląc, włożył palec w duży tunel.
      — Bolało? — zapytał, z pewnym zaciekawieniem wpatrując się w ozdobę, wciąż zdziwiony jej wielkością.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Wto 05 Lut 2019, 00:21

    Zepsuj coś, a Natalie utnie ci łapy — syknął Oscar i złapał go za nadgarstek, kiedy natrętna dłoń szarpała za upięte włosy. Wtedy też jego wzrok automatycznie powędrował w stronę lidera, zatrzymując się na czarnych soczewkach. Mimo wszystko ten niebieski kolor jakoś bardziej do Willa pasował. Pogrążony w myślach poluźnił uścisk na ręce bruneta, a ten od razu powiódł palcami do ozdoby w uchu perkusisty. Słysząc pytanie, jakoś tak mimowolnie na usta wpłynął mu dziwny uśmiech.
    Wiesz... genetycznie ucho nie jest przystosowane do takich atrakcji. Wtykanie różnych rzeczy w ciało z reguły boli, co nie? — zapytał i ponownie zwrócił się w stronę malowanego Alexa. — Jak na przykład kolczyki w sutkach — wyjaśnił, co miał na myśli, rzucając te niejednoznaczne słowa i oparł się wygodnie o sofę.
    — Skończyłam! — zawołała Natalie, po czym złapała Toma za ramię, aby ogarnąć również jego wygląd. Alex prezentował się wcale nie gorzej od reszty. Nie był szczególnie wysoki, więc gdyby Natalie postarała się nieco bardziej, jego wygląd zbliżony byłby do charakteryzacji Willa. Widocznie uznała, że jedna dodatkowa dziewczyna w zespole im wystarczy.
    Z przygotowaniami uwinęli się całkiem sprawnie i na dwie godziny przed koncertem byli już w drodze klubu. Część potrzebnego sprzętu wyjątkowo miał zapewnić klub, który już dobrze znał zespół, ale mimo to... nie płacił zbyt hojnie. W każdym razie dzięki temu nie musieli ciągnąć ze sobą perkusji i klawiszy. Gdy weszli do budynku tylnymi drzwiami, od razu wpadli na drugą grupę muzyków. Najwidoczniej mężczyźni znali Willa, bo po krótkiej kalkulacji udało im się rozpoznać go pod toną farby i makijażu. Z lekkim niedowierzaniem i dziwnymi uśmiechami przywitali się również z resztą zespołu. Ich przebrania nawet w połowie nie dorównywały dziele Natalie, gdyż prezentowali się jako naprawdę nieudane diabły z plastikowymi rogami na głowach. Wyglądało to trochę tak, jakby swoje przebrania zdobyli na targu z chińskimi zabawkami.
    — To pewnie twoja robota — odparł z uśmiechem wysoki gitarzysta, oglądając dziewczynę uważnie. — Łał, jestem pod wrażeniem.
    — Oczywiście, że moja. Mówiłam im, że wyjdzie zajebiście, ale jak zwykle mi nie wierzyli — ostatnie słowa z lekko zaczerwienionymi policzkami i dumną miną skierowała w stronę stojących za nią przyjaciół.
    — Gdybym wiedział, że masz takie zdolności, to może poprosiłbym o małą pomoc.
    — Wasze świecące rogi też są niczego sobie — parsknęła i sięgnęła dłonią do przełącznika na czubku czupryny chłopaka. Jednak nie zdążyła nawet dotknąć ozdoby, bo Oscar złapał ją za przedramię i pociągnął w stronę zaplecza sceny.
    Musimy zrobić próbę nagłośnienia. Ruszcie się — powiedział chłodno.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sro 06 Lut 2019, 21:48

    Koncert na Halloween nie był szczególnie ważnym wydarzeniem w historii zespołu, ot zwykły występ, połączony z przebierankami i całkiem dużą imprezą – wszyscy raczej traktowali to jak coś w rodzaju kolejnego z przygotowań do tak oczekiwanej trasy. Do klubu wchodzili praktycznie jak do siebie, a że czasu było jeszcze całkiem sporo, nikt chyba nie spodziewał się, że w pierwszej kolejności natknął się na drugi zespół o wdzięcznej nazwie "Black Stones". Członkowie obu zespołów znali się dość dobrze i nie od dziś wiadome było, że lider tamtejszej grupy – wysoki jasnowłosy Blaise – leciał na Natalie od paru ładnych lat, ta jednak zawsze go zbywała. Owszem, zdarzało im się czasem flirtować, ale nigdy nie przekraczało to odpowiedniej granicy, a kiedy dziewczyna zaczęła spotykać się z Oscarem, całkiem ograniczyła ich kontakty do typowo przyjacielskich. Tym bardziej zaskoczyło wszystkich, z Nat na czele, nagłe dziwne zachowanie Foxa. Czyżby to był przejaw zazdrości? Will równie zszokowany, aż zamrugał, wlepiając oczy w odchodzącego ze swoją dziewczyną perkusistę. Na moment zapadła niezręczna cisza, nim w końcu Berry odchrząknął cicho i lekko się uśmiechnął.
      — Jak widzicie, Nat jest dość rozchwytywana, na makijaże do niej proponuję umawiać się z półrocznym wyprzedzeniem — zaśmiał się, idąc w ślad za przyjaciółmi.
      — Mhm, i ma goryla... — burknął blondyn, nie mogąc się powstrzymać.
      — Ten goryl to jej chłopak — dodał uszczypliwie Alex.
      — I jest naszym nowym perkusistą — mruknął, kręcąc głową.
    W końcu, życząc sobie powodzenia, każdy poszedł w swoją stronę i Will wraz z resztą dołączył do parki za kulisami, która na widok chłopaków wydawała się nagle ucichnąć, jakby im w czymś przerwano. William mógł się tylko domyślać o czym mogli rozmawiać, jednak nie wspominając nawet słowem o poprzedniej sytuacji, od razu zabrał się za to, po co szatyn ich tu przyciągnął, czyli próbą nagłośnienia. Na początku sądził, że tylko mu się wydaje, ale z każdą kolejną minutą dochodziło do niego, że nie wiedzieć czemu, on też się trochę zirytował. Nie przyznawał tego sam przed sobą, ale chyba był zazdrosny. Kiedy tylko zdał sobie z tego sprawę, jego ciało momentalnie przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Bo przecież, on zwyczajnie nie bywał zazdrosny. Nigdy. O nikogo. To inni ludzie byli zazdrośni o niego.
      — Wszystko działa, to może po jednym na dobre granie? — zaproponował entuzjastycznie Alex, rozglądając się z nadzieją po twarzach przyjaciół.
      — Już widzę jak z Tomem kończycie na jednym... Za pół godziny wchodzimy, po koncercie napijecie się do woli.
      — Ej! Ja wcale... — odezwał się oburzony Tom.
      — Po koncercie — rzucił, dalej brzdękając cicho na gitarze, i wydawał się przy tym nieugięty. Nikt nie mógł wiedzieć jaka burza myli rozgrywa się właśnie w jego głowie, gdzie stwierdził, że to dziwne zachowanie bez wątpienia wynikało z tego, że to Oscar był jego ostatnim partnerem. Tak, na pewno o to chodziło. Wystarczy, że przeleci innego gościa.
    Jakiś czas później z takim właśnie nastawieniem wkroczył na scenę, po której biegał tak pewnie i swobodnie jak chyba nigdy na żadnym koncercie.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sro 06 Lut 2019, 23:16

    Ostatnie wydarzenia i ambitne plany zespołu kosztowały Oscara sporo nerwów, nawet jeśli świadomie ich nie odczuwał. Napięcie dawało o sobie znać dopiero w takich właśnie sytuacjach, gdy względny ład mógłby zostać zaburzony. Tym strzeżonym przez perkusistę „ładem” był jego związek i zespół, do którego przez kilka tygodni zdążył przywiązać się na dobre. Po kolejnym zajebistym koncercie nawet nie pamiętał już, że jego członkostwo domyślnie nie było permanentne. Aktualny stan rzeczy był dla niego zbyt dosłowny. Absolutnie nie zamierzał rezygnować, a przemawiał za tym nie tylko sam fakt powrotu do ukochanego instrumentu, ale też relacje z resztą grupy. Pomijając oczywisty związek z Natalie, zdążył już nieźle zakumplować się z Alexem (do tego stopnia, że chłopak wypisywał do niego praktycznie codziennie), jak i z Tomem który, chociaż bardziej powściągliwy w okazywanych „uczuciach”, wyraźnie traktował go jako pełnoprawnego członka zespołu. Jedynie relacje z Willem wciąż pozostawały lekko... niecodzienne, chociaż przez moment wydawało się, że idą w coraz lepszym kierunku. W tym wypadku bezpieczniej byłoby jednak zawrócić albo przynajmniej przyhamować.
    — To może po jednym?! — zawołał Alex, gdy zmęczeni stoczyli się ze sceny. Makijaż każdego z nich naturalnie rozmazał się w kilku miejscach, ale Natalie ucierpiała chyba najbardziej. Najwidoczniej chciała wytańczyć z siebie emocje po tej krótkiej kłótni z Oscarem.
    — Chyba musimy zmienić nazwę zespołu — zaśmiała się gitarzystka i przetarła policzek przedramieniem. — Co powiecie na Klub Anonimowych Alkoholików?
    — Nie jestem alkoholikiem! — zaprotestował niebieskowłosy, ale po chwili chyba zapominając o jej słowach znowu ponowił swoje pytanie. Najwyraźniej naprawdę liczył na potwierdzenie.
    Teraz wyglądasz jak górnik, a nie upadły anioł — odparł Fox, zerkając na dziewczynę. Resztki jej charakteryzacji faktycznie wyglądały tak, jakby właśnie wypuścili ją z kopalni. Jeśli chcieli zmienić lokal, to wypadałoby najpierw ogarnąć tę tragedię... a nawet jeśli mieli zamiar tu zostać, to i tak nie wypadało straszyć gości.
    — A ty jak idiota, ale to nic nowego! — odpowiedziała mu z uśmiechem i objęła lidera za szyję. — Chodź Willy, naprawimy to. Mam w plecaku potrzebne kosmetyki.
    Faktycznie. Na luzie możecie iść do damskiej — powiedział niewyraźnie Oscar jednak najwidoczniej na tyle głośno, że stojący obok Tom parsknął śmiechem i szturchnął go w ramię.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 07 Lut 2019, 20:33

    Koncert okazał się wielkim sukcesem, dlatego Will wydawał się bardziej niż zadowolony, pomimo widocznego zmęczenia występem, tryskał wręcz dobrym humorem. I czuł się tak lekko, że nawet drobne złośliwości odnośnie jego charakteryzacji nie mogły tego zepsuć. Z lekkim uśmieszkiem podszedł do Oscara i po raz kolejny tego dnia, wyciągnął rękę by chwycić go za włosy. Pociągnął za nie niezbyt delikatnie i chociaż pozornie mogło to wyglądać na zwykłe drażnienie, to po chwili w brązowej gęstwinie znalazł gumkę, za którą złapał, tym samym niszcząc tak starannie układaną fryzurę. W tym samym czasie druga dłoń powędrowała na twarz, gdzie kciukiem zręcznie przejechał po czarnym pasku ciemnej farby na dolnej wardze, rozmazując go na całych ustach niczym szminkę, i nawet jeśli Fox nie chciał mu na to pozwolić, Will miał w tym momencie zadziwiająco mocny chwyt. Na koniec zmierzwił jeszcze i tak rozczochrane już włosy, odstępując na krok by z zadowoleniem przyjrzeć się swojemu dziełu.
      — No, to teraz możesz iść z nami, koleżanka Oscar ma obecnie dłuższe włosy ode mnie.
      — Ale dziecinada — rzuciła Nat, mimo wszystko trochę rozbawiona. — Teraz serio chodź z nami, poprawię to.
    Zaraz faktycznie poszli do toalety, gdzie Natalie nie tracąc czasu od razu wzięła się do pracy, zaczynając od swojego chłopaka. Will w tym czasie zaczął mocowanie się z peruką, która przypięta milinem wsuwek nie była tak łatwa do zdjęcia, zaraz jednak odetchnął z ulgą, mogąc w końcu przeczesać swoje włosy.
      — Ej, dlaczego ją zdjąłeś, pasowała ci... — odezwała się z wyrzutem dziewczyna, przerywając na moment to co robiła.
      — Nat, wybacz, spisałaś się świetnie, ale jeszcze trochę i ugotowałbym się w tymi nikogo bym nie wyrwał, dodał w myślach, układając lekko wilgotne włosy. — Masz tę maskę, o którą cię prosiłem?
      — Niech ci będzie, jest w plecaku.
    Po około dwudziestu minutach w końcu byli gotowi by nareszcie zacząć imprezę. Wstępnie mieli najpierw zabawić trochę tu gdzie są, jednak koncerty się jeszcze nie skończyły, a tłumy skaczących wściekle ludzi nieszczególnie sprzyjała kulturalnemu piciu. Skończyli więc w klubie o zgoła innej muzyce niż to co sami grali, jednak klimat ciemnej sali, przez którą co raz przebijały się nikłe nitki kolorowego światła wydawał się wystarczająco zachęcający. Przy barze, Will zamówił pierwszą kolejkę kolorowych szotów, czując się w obowiązku by zaczął popijawę.
      — Za dzisiejszy udany koncert i zajebistą imprezę! — rzucił głośno, od razu zerując swój kieliszek.
      — Fuj, jednak czysta jest najlepsza... — wzdrygnął się Tom.
      — Chrzanisz, poproszę to samo! — krzyknął do barmana Alex, zamawiając kolejną kolejkę.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pią 08 Lut 2019, 01:45

    Na szczęście ja mam tę mityczną zdolność bycia męskim pomimo długich włosów, Willy — odparł i odgarniając całkowicie potargane kosmyki z twarzy, podążył za resztą. Odruchowo przygryzł usta, wciąż czując na wardze dziwne mrowienie po dotyku lidera, ale nie chciał zaprzątać sobie tym osobliwym wrażeniem głowy. Był zbyt zmęczony po zajebistym występie, aby nawet minimalnie odwdzięczyć się chłopakowi za doszczętne zepsucie mu charakteryzacji. Natalie poprawiła to, co była w stanie, ale Oscar po prostu zmusił ją do zmycia tych niepotrzebnych warstw makijażu. Teraz przynajmniej nie prezentował się jak demon wyciągnięty prosto z piekła, dlatego mógł swobodnie wyjść z klubu, narzucając na wciąż rozgrzane po koncercie ciało luźną koszulkę.
    Lokal, do którego zaciągnął ich Tom, znacznie różnił się od poprzedniego. Był to typowy klub nocny, w którym nie brakowało nawet metalowych rur w rogach czarnej, spowitej dymem sali. Oczywiście Fox nie mógł się spodziewać po klawiszowcu innego wyboru, bo ten chyba za punkt honoru obrał sobie zdobycie w końcu dziewczyny. Oczywiście te, które chadzały do takich miejsc, na pewno byłyby chętne... jednak z pewnością nie na związek. Tom wyraźnie obierał złą taktykę. Szybko przedarli się przez tłum do baru, przy którym Will bez zbednego pytania o szczegóły zamówił wódkę. Po dwóch kolejkach Oscar uznał, że lepiej będzie znaleźć sobie jakiś stolik.
    Chodź Tom. Zobaczymy, czy są tam jakieś wolne miejsca — powiedział Fox, wskazując na lewe skrzydło klubu. Czarne kanapy ustawione pod ścianami w większości były już pozajmowane, ale jakimś cudem jedna grupa imprezowiczów właśnie zbierała się do wyjścia i ustąpiła im miejsca. Oscar ledwo zdążył odstawić zamówiony wcześniej rum na szklany blat, zanim Natalie z resztą zespołu odnalazła ich stolik, niosąc przed sobą drinka i całą tacę kolorowych szotów. Jeśli zależało im na szybkim doprowadzeniu się do konkretnego stanu, to ten sposób faktycznie wydawał się najlepszym.
    — Barman wyraźnie jest gejem, ale oni mi nie wierzą — zawołała i władowała się na kolana Oscara, opierając plecy o jego klatkę piersiową. Upiła łyk ze swojej szklanki.
    — To, że facet miał różową koszulę, wcale nie znaczy, że jest gejem — odparł Alex i przewrócił oczami, kiedy zajmował miejsce po drugiej stronie.
    — Ślepy jesteś skarbie. Szczerzył się do Willa jak pojebany — broniła dalej swojej teorii, ale w tym momencie już raczej nikt jej nie słuchał. Głośna muzyka, prawdę mówiąc, nie ułatwiała im prowadzenia swobodnej rozmowy. — Willy, zbajeruj go jakoś, to może dostaniemy darmowy alkohol.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pią 08 Lut 2019, 17:24

    Chociaż Will wstępnie nie zamierzał jakoś bardzo szaleć, ogólne pijackie nastawienie udzieliło się również i jemu, dlatego to stolika podszedł z whisky z colą w dłoni, kręcąc tylko głową na absurdalną wymianę zdań pomiędzy przyjaciółmi.
      — Alex ma rację, koszulka z nikogo nie robi geja — parsknął, jednak kolejne słowa dziewczyny sprawiły, że jego oczy błysnęły niebezpiecznym blaskiem. — W sumie, brzmi jak wyzwanie — mruknął, zerkając na moment w stronę baru.
      — Oho — zaświergotała ruda, popijając swojego kolorowego drinka.
      — No kurwa, chcę to zobaczyć — dodał Tom, widocznie sceptycznie nastawiony.
    W pierwszej chwili nie zwrócił na to szczególnej uwagi, ale jak teraz o tym pomyślał, barman faktycznie dziwnie długo mu się przyglądał. Ponadto, zupełnie nieświadomie, ale jednak widok Nat siedzącej na kolanach Oscara zmotywował go jeszcze bardziej, by wyzerować trzymany alkohol i wstać z miejsca.  
      — Zaraz wracam — to mówiąc, niespiesznym krokiem ruszył w stronę baru.
    W tracie jego nieobecności przy stoliku oczywiście zaczęła się licytacja odnośnie powodzenia misji lidera.
      — Ni chuja, wyśmieje go. Wygląda na takiego co ma laskę.
      — Stawiam piątaka, że mu się uda — upierała się dzielnie Nat.
      — Jeśli Will wyrwie tu faceta szybciej niż ja laskę, to oficjalnie... oo, i jak? — przerwał swoją myśl Tom, z niecierpliwością wyczekując odpowiedzi chłopaka, co najmniej jakby czekał na jakiś werdykt.
    William z enigmatycznym uśmieszkiem wrócił na miejsce, przez dłuższy czas nic nie mówiąc, nim westchnął lekko i rozejrzał się po twarzach przyjaciół.
      — Dzięki Nat, zapytał czy jestem transem — rzucił i parsknął śmiechem, słysząc jak to brzmi kiedy powiedział to na głoś. Widać pomimo normalnego ubioru, jego makijaż w dalszym ciągu robił spore wrażenie.
      — Ahahha, mówiłem! — zaśmiał się triumfalnie Tom.
      — Serio? Przecież nie umalowałam cię aż tak mocno.
      — Co ty Nat, w tamtej peruce wyglądał jak babeczka — śmiał się również Alex.
    Kiedy wydawało się, że próby podrywu bruneta spełzły na niczym, do roześmianego towarzystwa podszedł nagle wcześniej wspomniany barman; średniego wzrostu rudzielec niósł na tacy drinka i kolejną porcję szotów. Stawiając alkohol przed Willem, niby przypadkiem zahaczył dłonią o jego ramię.
      — Twój drink — powiedział i widząc zadziwione spojrzenie na widok reszty alkoholu, którego Berry z pewnością nie zamawiał, uśmiechnął się lekko. — A to na koszt firmy — puścił mu oczko i jak gdyby nigdy nic, wrócił za bar.
      — Ha! I co, miałam rację! — krzyknęła mało dyskretnie Natalie, niemal skacząc na kolanach szatyna.
      — Pierdolę, tak być nie może — to powiedziawszy, jakby sukces lidera ugodził w jego dumę, klawiszowiec wypił do końca swoje piwo i z determinacją, ruszył na spowity gęstym dymem parkiet.
    A Will tylko uśmiechnął się i popił przyniesionego niedawno drinka, z nieukrywanym rozbawieniem rozglądając się dookoła, aż w końcu, nie wiedzieć czemu, jego spojrzenie spoczęło na Oscarze.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pią 08 Lut 2019, 19:05

    Oscar nieszczególnie angażował się w licytacje. W jakimś stopniu nie podobał mu się ten facet dlatego to, czy okaże się gejem, czy też nie, nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Całe szczęście nikt nie zwracał na niego uwagi. Dopiero gdy Will wrócił do stolika, chwaląc się pytaniem, które usłyszał od barmana, parsknął cichym śmiechem. No tak. Akurat to nie mogło dziwić nikogo. Uśmiech zszedł z ust Oscara w momencie, w którym zobaczył zbliżającą się do nich sylwetkę barmana. Uniósł szklankę z rumem do ust i obejmując drugą ręką pas dziewczyny, lustrował wzrokiem sylwetkę niewysokiego faceta. Taki mizerny rudzielec mógłby spodobać się Willowi? Zmarszczył brwi, widząc, jak mężczyzna kładzie na stoliku tacę z szotami, a siedząca na jego kolanach Natalie aż podskoczyła w radości, że udało jej się wygrać ten zakład.
    — Tom! Czekaj, ja ci pomogę! — zawołał Alex i odstawił szybko drinka na stół, rozlewając przy tym odrobinę wódki po blacie. Ruszył szybko za klawiszowcem, znikając w tańczącym na parkiecie tłumie.
    — Idziemy? — zapytała z entuzjazmem Nat i wstała z kolan szatyna. Nawet nie myślał, że panna mogłaby dać mu spokój i ruszć za resztą przyjaciół. Według przewidywań złapała go za ramię, próbując ściągnąć go z sofy.
    Zapomnij — zaprzeczył szybko i odchylił się na oparcie, gdy natrętna istota chciała zarzucić mu ręce na szyję. Taniec nie był jego ulubionym zajęciem, dlatego unikał go, jak tylko mógł. Pomimo usilnych starań dziewczyna nie była w stanie zaciągnąć go na parkiet. — Ktoś musi pilnować waszych drinków... o ile barman już nie dosypał czegoś Willowi. Poza tym masz tu wolną tancerkę.
    — Oscar, ale ty jesteś dzisiaj marudny — odparła ostatecznie z westchnieniem i złapała wokalistę za dłonie. — Chodź skarbie. Niech siedzi tu sam, skoro tak chce.
    Podskakując i bujając się na boki, prowadziła lidera za rękę na parkiet, jednak absolutnie nie pchała się na sam środek. Podstępnie wyłapała takie miejsce, z którego mogłaby mieć dobry widok na siedzącego przy stole perkusistę, który niespiesznie sączył drinka. Przekonana, że tym sposobem wzbudzi zainteresowanie Foxa, zarzuciła ręce na szyję Willa. Wzbudziła, ale chyba nie w taki sposób, na jaki liczyła. Gdy chłopak zauważył ich wśród tłumu, oderwał wzrok od ekranu telefonu i zawiesił spojrzenie na sylwetce bruneta.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 11 Lut 2019, 00:41

      — Właśnie Oscar, zamiast tak marudzić, skorzystaj lepiej z darmowego alkoholu — powiedział z uśmieszkiem, samemu nachylając się po jeden z kieliszków, który od razu wypił, nim Natalie wyciągnęła go na parkiet i w przeciwieństwie do Oscara, Will wydawał się wręcz chętny do tańca. Ruszyli ciemność, od razu dołączając do tłumu wirujących ciał i brunet nie mógł nie zauważyć usilnych prób dziewczyny, by jej chłopak w końcu zwrócił na nią uwagę. Sam mimowolnie zerknął w kierunku siedzącego nieopodal Foxa, od razu napotykając spojrzenie zielonych oczu, od którego nie wiedzieć czemu, zrobiło mu się gorąco. Zaraz jednak odwrócił się tyłem, stając jeszcze bliżej pląsającej ponętnie Nat i położył dłonie na jej talii, ruchem swoich bioder wyznaczając rytm ich wspólnego tańca. Ktoś nieznający relacji tej dwójki, mógłby śmiało pomyśleć, że na siebie lecą, a te prawie seksualne ruchy to wstęp do namiętnej nocy. Prawdopodobnie rudej właśnie o coś takiego chodziło, bo wydawała się bardzo zadowolona, co raz wracając wzrokiem w ten sam kąt sali, zupełnie jakby z pomocą przyjaciela serwowała wyjątkowo sugestywny pokaz – w istocie tak chyba było.
      — Noż kurde, mógłby tu wreszcie podejść... — mruknęła w końcu pod nosem, nieco zirytowana, co całkiem kłóciło się z jej odważnymi ruchami. Berry zaśmiał się tylko, w pewnym momencie wyczuwając, że nie tylko Oscar ich obserwuje i instynktownie jego wzrok powędrował w stronę baru, gdzie zgodnie z oczekiwaniami, dostrzegł przyglądającego im się z uśmiechem rudzielca. Postanowił skorzystać z okazji.
      — Dobra, idę się czegoś napić.
      — Oho, chyba kogoś tu wzięło... — rzuciła dziewczyna, widząc w którą stronę zamierza iść jej przyjaciel.
    I William najpewniej wyrwałby tego chłopaczka, gdyby tylko udało mu się do niego dotrzeć. Niestety, tylko co wyplatał się z ramion Nat, a już po dosłownie kilku krokach został znokautowany przez pijanego dryblasa, który pochłonięty dzikim tańcem, najpewniej nawet nie zauważył ubranej na czarno postaci lidera. Nie zmieniało to jednak faktu, że Will skończył na podłodze z mokrą od piwa koszulką i rozbitym szkłem między nogami.
      — Kurwa, uważaj jak leziesz, przebierańcu — usłyszał, nim w ogóle zdążył dojść do siebie po tak nieoczekiwanym upadku.
      — Spierdalaj, to ty na mnie wpadłeś, gnojku — odburknął szybciej niż zdążył pomyśleć, chyba nie do końca świadom gabarytów ewentualnego przeciwnika. Zaczął powoli podnosić się z ziemi, tylko po to, by zaraz znowu zostać powalonym przez agresywnego mężczyznę.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 11 Lut 2019, 20:02

    Zapewne Oscar poczułby się zagrożony, widząc własną dziewczynę wywijającą w ten sposób z innym facetem... ale tym facetem był Will. Pedał oglądający się za jakimiś średniej jakości rudzielcami i jej najlepszy przyjaciel. W tej sytuacji Fox nie mógł zrobić niczego innego, niż cieszyć się chwilowym spokojem od jej natrętnego gadania nad uchem. Mimo wszystko wzrok perkusisty co jakiś czas wędrował w tę część sali, a ich pokaz na pewno przyciągał nie tylko jego uwagę. Chociaż ze strony Willa nie odczuwał żadnego zagrożenia, to inni faceci na tej sali zawsze mogli wpaść na durny pomysł odbicia liderowi partnerki. Wolność nie potrwała długo, bo już po chwili zobaczył Natalie pędzącą w jego kierunku. Widząc jej przerażoną minę, wiedział, że musiało stać się coś złego, dlatego od razu podniósł się z miejsca i również ruszył w stronę środka sali. Wokół siedzącego na ziemi Willa zebrała się już spora grupka imprezowiczów, a ochrona nawet nie znajdowała się w zasięgu wzroku. Facet, który wpadł na wokalistę mierzył dobre dwa metry, a jego gabaryty wszerz również oscylowały wokół podobnego wyniku. Jednym słowem Will miał ostro przejebane. Oscar razem z rudą przedarli się w końcu przez formujące się kółko widzów i dosłownie w ostatniej chwili szatyn dopadł awanturującej się dwójki.
    Will, kurwa, co ty robisz? — warknął Fox w stronę siedzącego na ziemi chłopaka, któremu z drobną pomocą ostatecznie udało się chwiejnie podnieść. W całym tym zamieszaniu szatyn absolutnie nie zignorował mężczyzny, który najwidoczniej rwał się do bójki.
    — Twoja laska wyjebała moje piwo. — Oscar usłyszał ordynarny rechot za swoimi plecami.
    Odpierdolisz się grzecznie, czy mam ci pomóc? — zapytał głośniej, bo nie trzeba było wiele, aby załączył się w nim instynkt obrońcy własnego kumpla i w obliczu jawnego ataku odwrócił się w stronę faceta, silnie popychając go w zebrany tłum. Dopiero wtedy po sali poniósł się pisk kilku dziewczyn.
    — Wywalą nas... zostawcie go — powiedziała płaczliwym głosem Natalie, łapiąc swojego chłopaka za ramię, ale szybko odskoczyła w bok, kiedy prowodyr odzyskał równowagę i rozwścieczony rzucił się na perkusistę z pięściami. Facet był gabarytów zawodnika MMA, więc zanim ochrona ogarnęła, że na środku parkietu rozkręciła się bójka, nawet w starciu dwóch na jednego Oscar nieźle oberwał. Całe szczęście nadzorujący imprezę tuż po obezwładnieniu agresywnego mężczyzny uwierzyli w wersję roztrzęsionej Natalie i wyprowadzili agresora głównym korytarzem. Tymczasem tłum rozszedł się na wszystkie strony, kiedy tylko główny obiekt ich zainteresowania zniknął z pola widzenia.
    — Boże, ty krwawisz! — zawołała dziewczyna, wyciągając ręce w stronę poszkodowanego, ale ten porządnie wkurwiony odtrącił jej dłonie. W zamian za to złapał bruneta za przedramię. — Oscar!
    Wpadłeś prosto w szkło, sieroto — syknął, ignorując rudą i pociągnął chłopaka w stronę klubowego kibla. Właściwie Will poza spotkaniem z twardą podłogą nie wyglądał na szczególnie rannego... w przeciwieństwie do Foxa, który oberwał parę razy w żebra, a zbita sprzed chwili szklanka przejechała po jego twarzy, zostawiając po sobie całkiem długie rozcięcie na policzku. Szczęście w nieszczęściu sprawiło, że pewnie tylko dzięki temu ochrona uwierzyła, że Fox stał się ofiarą ataku, a nie jego prowodyrem. Pchnął drzwi oznaczone trójkątem. Całe szczęście męskie kible nigdy nie były tak okupowane, jak damskie, bo po tej stronie świata nikt aby się wysikać nie potrzebował towarzystwa.

    Sponsored content

    Lies Kill Slowly - Page 5 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Wto 07 Maj 2024, 16:44