Lies Kill Slowly

    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 12 Sty 2019, 16:56

    Oscar rozglądał się po mieszkaniu Willa w pewnej mierze zbyt ciekawsko. Było to spowodowane głównie tym, że właściwie o liderze własnego zespołu wiedział najmniej i to szczególnie nie dziwiło. W końcu pierwsze wrażenie obu chłopakom wyszło nienajlepiej. Nawet teraz Fox nie mógł być przekonany, czy to nie jest przypadkiem tylko chwilowe zawieszenie broni. W każdym razie gdzieś leżała ta granica tolerowania siebie nawzajem, której przynajmniej na razie udało im się nie przekraczać. Taki Alex na przykład nadawał non stop, dzięki czemu chcąc nie chcąc chłopak zdążył poznać pół jego życia w jedną próbę. Will natomiast dalej pozostawał zdecydowanie niewylewny. Koniec końców mieszkanie lidera okazało się tak niepozorne, jak on sam i znów nic szczególnego nie rzuciło się w oczy Oscara. Opadł na wskazaną sofę.
    Na Halloween? Natalie ma już doświadczenie w przebieraniu nas za idiotów, więc to nie taka zła opcja — powiedział, mając na myśli te osobliwe stroje i babski makijaż z poprzedniego koncertu, którym tak bardzo go męczyła. Pomysł oczywiście nie był zły, ale Will miał chyba niezdrową tendencję do stania w miejscu. — Czemu nie wkręcisz się w jakąś trasę koncertową? Z tego, co oboje byliśmy świadkami, to chyba nie byłoby z tym większego problemu. Wyjechaliście kiedykolwiek poza Londyn? Macie, chociaż stronę internetową?
    Fox zarzucał go pytaniami, ale bardziej traktował tę rozmowę jako własną, głośną analizę wszystkich możliwych opcji na rozwój. Mając już na koncie supportowanie naprawdę znanego zespołu, dla perkusisty spierdolenie takiej szansy nie wchodziło w grę. To dość paradoksalne, bo na swoje życzenie spierdolił kilkanaście własnych, ale wtedy absolutnie mu nie zależało. Nie znaczy to jednak, że całkowicie przekreślił wszystkie zdobyte przy tym kontakty. Jeśli Will sam nie był w stanie zapewnić im sukcesu przez kilka lat pracy, to najwidoczniej potrzebowali tutaj Oscara.
    Ogarnę to — powiedział po chwili. Czy zapomniał juz, że jest tu tylko na zastępstwo Simona? W żadnym wypadku. Po prostu wcześniej nawet nie zwracał uwagi na ten drobny fakt, jak bardzo poważnie wkręcił się w zespół. Budziły się w nim niezidentyfikowane ambicje. Może to z nudów? — Moje gratulacje. Właśnie zyskałeś sobie managera, Willy.
    Chwycił kubek z kawą ze stolika i spojrzał kątem oka na skonsternowanego lidera. Nie wyglądał na szczególnie przekonanego.
    Już mam plan — skwitował z enigmatycznym uśmiechem i wcale nie miał zamiaru zdradzać go brunetowi, dopóki nie będzie pewny, że ta opcja jakkolwiek wypali.
    Po Alexa na przedostatniej próbie przyszła jakaś laska. To jego dziewczyna? — zapytał nagle lekko, zupełnie zmieniając temat. Lubił tego chłopaka, ale wątpił, żeby ktokolwiek był w stanie wytrzymać z nim całe dnie. Miał wrażenie, że jego energia przytłoczyłaby w końcu nawet najwytrwalszą osobę. Dopił kawę i odstawił puste naczynie na stolik. Już po samym głosie Willa słychać było, że powinien dostać chwilę spokoju, a próba sama się nie odbębni, dlatego Oscar nie miał zamiaru już dłużej go męczyć.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 12 Sty 2019, 16:58

    Roześmiał się cicho na komentarz odnośnie makijażu.
    Mów co chcesz, ale laski na to lecą – nie żeby on sam był specjalistą akurat od kobiet, ale to zdążył zauważyć. – Więc następnym razem zaufaj po prostu Nat – dodał tylko, samemu będąc już zupełnie obojętnym na jakikolwiek makijaż, lata przebywania z rudą zrobiły swoje. Znowu zamknął oczy, zastanawiając się po co robił sobie kawę, skoro najpewniej nawet jej nie wypije, kiedy nagle spadła na niego lawina pytań. Słuchał tego cierpliwie, przez dłuższą chwilę dalej nie uchylając powiek, a kiedy już to zrobił, przyjrzał się uważnie Oscarowi. Brunet miał zadziwiająco neutralny (a może tylko zmęczony) wyraz twarzy, ani nie był zły ani nawet zdziwiony. Wydawało się, że przywykał do tego, że perkusista zadziwiająco łatwo i chętnie wytykał mu błędy. Westchnął, sięgając po swój kubek i upił łyka ciepłego napoju.
    To wszystko nie jest takie proste – rzucił, bo to wcale nie tak, że sam nie próbował niego zorganizować. Miał kontakty, jednak takie, które przydałyby mu się gdyby poszedł w kierunku muzyki klasycznej. Stety czy też nie, wybrał tworzenie własnego zespołu rockowego, o co kłócił się z rodzicami przy każdej możliwej okazji, gdyż śpiewaczka operowa i znany dyrygent średnio wiedzieli swojego syna w tej roli. Do wszystkiego musiał więc dojść sam, jednak tego przecież nie mógł powiedzieć Oscarowi.
    Co do strony, nie znalazłem nikogo, kto zrobiłby to wystarczająco dobrze, a nie chcę kiczowatej wizytówki w necie – mruknął, chcąc się minimalnie wytłumaczyć, chociaż na początku nie planował tego robić. Odniósł jednak wrażenie, że w oczach szatyna musiał być naprawdę beznadziejnym liderem – wyrażał to praktycznie na każdym kroku. Może nie byłoby między nimi takiego napięcia, gdyby Oscar cały czas nie starł mu się czegoś wytknąć, może wtedy ewentualne przyznanie się do błędu nie byłoby tak trudne i na swój sposób uwłaczające. Will był jednak zbyt zmęczony by poruszać teraz ten temat.
    No no, panie menadżerze, to droga wolna! – powiedział w końcu, pół żartem pół serio. – Jestem ciekawy jakiż to genialny plan siedzi ci w głowie – rzucił nieco ironicznie, nie ciągnąć jednak tematu dalej. Widać było, że Oscar nie chciał zdradzać szczegółów, a lider nie zamierzał wcale ma siłę coś z niego wyciągać, był naprawdę wyczerpany.
    Nie sądzę, żeby to była jego dziewczyna – mruknął lekko, znowu odchylając głowę do tyłu. – Wiesz, może na to nie wyglądać, ale Alex lubi zabawiać z różnymi osobami – dodał sugestywnym tonem, łatwo więc było się domyślić o jak bardzo różnych osobach mówi. W sumie trochę jak on sam, tylko w przeciwieństwie do otwartego na wszystko basisty, Will trzymał się tylko jednej płci. Przeszło mu wtedy przez myśl, jak wielu rzeczy Oscar jeszcze o nich nie wiedział. Sięgnął znowu po kawę, kątem oka dostrzegając, że jego gość już skończył pić i ewidentnie zbierał się powoli do wyjścia. W świetle dzisiejszego samopoczucia, naprawdę mu ułożyło widząc wstającego z kanapy Oscara.
    To czekam wieczorem na wiadomość – mruknął, odprowadzając chłopaka do drzwi i zaraz pożegnał się z nim krótkim "cześć". Nie czekając długo, ruszył od razu w kierunku swojej sypialni, gdzie momentalnie rzucił się na łóżko i chwilę później już głęboko spał.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 12 Sty 2019, 17:01

    Po skończonej próbie Oscar zdecydował bez zbędnej zwłoki wrócić do mieszkania, aby jeszcze przygotować potrzebne materiały na jutrzejsze wykłady. Tak, czasami zdarzało mu się pojawiać na uczelni i za każdym razem znajomi witali go z takim samym zdziwieniem. Dosłownie w środku nocy zdecydował się w końcu napisać do Willa, bo niestety wiadomość, którą musiał mu przekazać, nie za bardzo wiedział jak ubrać w słowa. Mianowicie, kiedy tego dnia wrócił do prowizorycznego studio, już na wejściu powitał go zdenerwowany Tom. Chłopak z początku myślał, że złość klawiszowca wynika z tego nieznacznego spóźnienia, ale rzeczywistość okazała się niestety inna. Kiedy Will runął na podłogę, jego gitara walnęła we wzmacniacz i właściwie nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi, chcąc szybko ratować lidera. Dopiero gdy Natalie wróciła do środka, spojrzała jeszcze raz na instrument, w którym pęknięty gryf trzymał się jedynie na strunach. Po początkowym zawale (który ponownie najintensywniej przeżył Alex) stwierdzili, że to właściwie dobrze, że wokalista nie miał szansy widzieć tego na własne oczy. Prawdopodobnie zemdlałby im jeszcze raz. Oscar zaklął pod nosem, decydując się w końcu na wysłanie wiadomości. Był w tym zespole dopiero kilka tygodni, a i tak czuł na sobie dziwną odpowiedzialność za te sieroty. Alex na początku planował schować Melody i udawać, że nic się nie stało, ale nie było nowością, że jego pomysły nie należały do wyjątkowo błyskotliwych.

    Całe szczęście następna próba zaplanowana była dopiero na przyszły tydzień i do tego czasu lider prawdopodobnie zdążył już częściowo pogodzić się z tą informacją, a przynajmniej taką nadzieję miał Oscar. Obawiał się, że mordujący wszystkich wzrokiem lider byłby jeszcze gorszy, niż ten mdlejący na środku studia.
    — Uwiniemy się dzisiaj szybciej, co nie?! — zawołał Tom, a kiedy stanął w progu tylnych drzwi, Natalie pokręciła powoli głową, na znak konieczności natychmiastowego zamknięcia paszczy. Nawet Alex bał się tym razem odezwać i tylko siedział na sofie, strojąc w ciszy gitarę.
    Dalibyście już spokój? Przecież nikt kurwa nie umarł. To tylko gitara, a ta nowa wcale nie jest taka zła — westchnął w końcu Oscar, odchylając się na taborecie za perkusją. Atmosfera w pomieszczeniu była wręcz grobowa i każdy omijał Willa szerokim łukiem, nie chcąc wchodzić mu niepotrzebnie w drogę. Może to dzięki temu dzisiejsza próba przebiegła w naprawdę wyjątkowym skupieniu i tylko Fox nerwowo zerkał w stronę swojego telefonu. Po piątej piosence szatyn poderwał się zza instrumentu, zauważając nieodebrane połączenie. Zaklął na widok numeru, wyświetlonego na ekranie i szybko wyszedł z pomieszczenia bez słowa wyjaśnienia. Jak mógł tego nie zauważyć, gdy dosłownie co dwie minuty sprawdzał ekran? Wrócił po dłuższej chwili, dostrzegając wyraźne zniecierpliwienie wśród reszty zespołu.
    Mam nadzieję, że nie lubicie swoich studiów — odparł z uśmiechem i potargał niebieską grzywkę Alexa, który akurat stał niedaleko. Ta drastyczna zmiana humoru została odebrana przez resztę z rezerwą. — Udało się.
    — O czym ty mówisz? Udało ci się zmarnować piętnaście minut próby? Brawo, wracamy do pracy — warknęła ruda i przełączyła nogą efekt gitarowy. Tom na szczęście wykazał większe zainteresowanie i złapał za gryf jej instrumentu, uciszając natychmiastowo drażniący dźwięk.
    Mój znajomy skontaktował się z Hendersonem, to znaczy managerem Raise Hell, a on zgodził się ogarnąć relacje z ostatniego koncertu... stwierdził, że jesteśmy zajebiści i zaproponował, że wkręci nas w ich trasę, łapiecie? — wyjaśnił chaotycznie szatyn, a dziewczyna popatrzyła po reszcie zgromadzonych wyraźnie skonsternowana.
    — Jaką trasę? — zapytał w końcu Alex.
    — Jak to jaką? Koncertową idioto — parsknął Tom, który najwyraźniej zrozumiał, co właśnie wyczarował ich nowy perkusista. Inaczej nie dało się określić tego zjawiska. Dosłownie znikąd wytrzasnął im przynajmniej kilkanaście koncertów pod rząd.
    Dopiero po chwili Alex otworzył szerzej oczy.
    — Trasa koncertowa z nimi?! Chyba żartujesz — pisnął podekscytowany basista, łapiąc Toma za ramię odrobinę za mocno, a mężczyzna skrzywił się z bólu, odsuwając rękę na bezpieczną odległość.
    W ponad miesiąc możemy objechać całą Wielką Brytanię.
    — Ponad miesiąc imprezowania! — zawołał Alex.
    — Raczej miesiąc zapierdalania — poprawił go cicho Tom, ale niższy chłopak już nie słuchał, tylko wskoczył na Natalie, obejmując dziewczynę w dzikiej radości.
    Hej! Poczekajcie, to nie takie proste. — Szatyn brutalnie przerwał narastającą ekscytację, a mina Natalie automatycznie zrzedła. Przewróciła oczami, mrucząc pod nosem coś w stylu „wiedziałam".
    To jest popieprzone — westchnął niechętnie i oparł się ramieniem o ścianę, zwracając następne słowa już głównie w stronę lidera. Chcąc nie chcąc musiał przyznać się, że nie do końca ogarniał przesłane mu już wcześniej wzory umów i stosy regulaminów. — Dostałem na pocztę chyba z dwadzieścia stron A4 i właściwie... Alex, kurwa.
    Niebieskowłosy niezrażony tymi słowami podskakiwał radośnie wokół lidera. Tak na wszelki wypadek, gdyby ten jednak uznał pomysł za nietrafiony. Jakby to miało w jakikolwiek sposób pozytywnie wpłynąć na ostateczną decyzję.
    Musimy to przejrzeć — powiedział Fox, starając się ignorować basistę — i jakoś zrozumieć.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 12 Sty 2019, 17:04

    Will na szczęście przeczytał wiadomość dopiero parę godzin później, kiedy już nieco wypoczęty niechętnie wstał z łóżka. Inaczej biedaczysko na pewno straciłby przytomność po raz drugi, kto wie co niszcząc tym razem po drodze. Płakać nie płakał, miał jednak podły nastrój. Melody była bowiem jego pierwszą "prawdziwą" gitarą, z nią u boku zakładał zespół i służyła mu już dobre parę lat. Ponadto był to niebotycznie drogi instrument, co lider momentalnie odczuł, dostając coś zastępczego i już po chwili gry stwierdził, że będzie to tylko na chwilę. Postanowił, że wymęczy rodzinę i poświęci oszczędności, ale kupi ten sam model gitary. Wiedział, że w pewien sposób sam był sobie winien, jednak i tak spiorunował Oscara wzrokiem, słysząc jego komentarz.
    To spróbuj wrócić teraz do bębnów za 500 funtów – parsknął, odwracając się do niego plecami. Właśnie dlatego przez większość czasu nikt go nie zaczepiał, nie chcąc przez przypadek nadziać się na jakąś minę. Prawdopodobnie taki nastrój trwałby jeszcze przez pewien czas, gdyby nie nagła niespodzianka Oscara. Gdy chłopak wrócił, wcześniej bez słowa nagle opuszczając studio, Will już chciał go odpowiednio ochrzanić, powstrzymał się jednak słysząc jego słowa. Szatyn zdecydowanie wydawał się zbyt pewny i zadowolony z siebie, więc lider z zaciekawieniem czekał na rozwój wydarzeń. Już po chwili dowiedział się o co chodziło, na co otworzył szerzej oczy. Trasa? Ale jakim cudem? Skonsternowany odłożył powoli gitarę, i kiedy wokoło wszyscy zdawali się skakać z radości, on milczał gapiąc się pusto przed siebie. To była dla niego dziwna i trudna sytuacja – z jednej strony powinien przecież cieszyć się równie mocno jak reszta zespołu, z drugiej jednak, świadomość, że Oscar załatwił to ot tak, nie pozwalała mu na to. Czuł się wygranym i przegranym jednocześnie. Czas się jakby dla niego zatrzymał i to co mówili inni, docierało do niego jak przez zasłonę. Skaczący wokół Alex sprowadził go jednak na ziemię, uzmysławiając, że perkusista mówi teraz bezpośrednio do niego. No tak, musiał coś powiedzieć, jakoś zareagować. Przełknął ślinę, i klepiąc basistę po głowie jak niesforne dziecko, ruszył w stronę Oscara.
    No, panie menadżerze, poszło ci szybciej niż się spodziewałem – mruknął z lekkim uśmiechem, nawiązując do ich rozmowy w mieszkaniu. Will zdał sobie sprawę, że było to zaledwie tydzień temu – To jest popierdolone, ale do ogarnięcia – zaczął, tym razem poważniejszym tonem. – Najgorsze w każdym razie za nami, pokaż no te umowy – dodał rzeczowo, sięgając zaraz w stronę plecaka, skąd wyjął czerwonego macbooka. Oscar przesłał mu wszystkie otrzymane wcześniej pliki i jak można się domyślić, resztę próby spędzili siedząc w grupie nad różnymi dokumentami, głośno o wszystkim dyskutując. Alex oczywiście nie mógł wysiedzieć tak długo w miejscu, zaproponował więc, że pójdzie do najbliższego sklepu po jakieś jedzenie, zrobili więc krótką przerwę.
    – Głowa mnie już od tego boli – westchnęła Nat, masując delikatnie skronie.
    – Nie możemy po prostu pojechać, po co tyle papierów – rzucił naiwnie Tom, chociaż wiedział, że to faktycznie nie może być takie proste.
    Niestety – mruknął, równie zmęczony co reszta. – Najważniejsze, żebyśmy byli zdecydowani. Wszyscy. Jeśli wycofamy się – z jakiegokolwiek powodu – dojebią nam taką karę, że się nie wypłacimy – dodał, odchylając się na oparcie kanapy, chcąc choć na moment przymknąć oczy.
    Chwilę później wrócił Alex, niosąc jak się okazało nie tylko przekąski.
    – Ej, budzić się, trzeba to jakoś oblać! – krzyknął wesoło, chyba nieświadomy powagi sytuacji. Trasa koncertowa  to nie byle co, stało to na zupełnie innym poziomie niż koncert w pobliskim klubie. Basista jednak, jakby zupełnie nieprzejęty, z radością rzucił w ich stronę siatki pełne piw.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 12 Sty 2019, 17:15

    Oczywiście ogarnięcie tego wszystkiego było nie lada problemem. Ostatecznie jednak udało im się ustalić kilka ważnych kwestii. Dużym i pozytywnym zaskoczeniem był fakt, że według umowy wszystkie koszty związane z noclegami spoczywały na ekipie Hendersona. Od swojego supportu oczekiwali natomiast w miarę szybkiej decyzji (bo chętnych na ich miejsce było całkiem sporo), ciężkiej pracy i profesjonalnego podejścia do każdego koncertu. Niestety musieli potraktować to jako formę inwestycji w rozwój Trapnest, bo żaden zarobek nie wchodził tutaj w grę, a jeszcze trzeba było uwzględnić koszty przejazdu. Odgórnie mieli zapewniony osobisty autobus, jednak na jego wynajęcie musieliby dołożyć trochę z własnej kieszeni. Mimo to zyskać mogli naprawdę wiele, bo grono ich fanów nie było nawet w połowie tak duże, jak niemal światowej sławy Raise Hell. Szansa na rozgłos prezentowała się niewyobrażalnie.
    — Nie ma mowy o żadnej karze, Willy. Podchodzimy do tego poważnie. Wszyscy — odparła Nat, prostując się na kanapie i zerkając wymownie w stronę perkusisty.
    — Ja mam auto, Oscar też... Czy musimy łożyć na ten autokar? — analizował dalej Tom, wgapiając się w drobny druk, który już mieszał mu się w oczach.
    — Zajebisty pomysł, ale to ty będziesz jechał pięć godzin z bębnami na kolanach — zaśmiała się Natalie. Nawet w dwóch samochodach ciężko byłoby pomieścić cały sprzęt. — Jeśli podzielimy koszt na pięć osób, to nie wyjdzie aż tak... dużo. — Zawahała się, przybierając jakiś zniesmaczony wyraz twarzy, bo Oscar w tym samym momencie wyciągnął rękę za Willa, podstawiając rudej ekran telefonu pod nos. Chłopak dodał wszystkie ewentualne koszta i podzielił sumę między zgromadzonych.
    Chwilę później do studia wrócił niebieskowłosy, niosąc w rękach torby pełne alkoholu i żarcia. Właśnie w ten sposób na pewno nie uda im się uzbierać odpowiedniej sumy na trasę.
    — Ej, budzić się, trzeba to jakoś oblać! — zawołał od progu, na co ruda westchnęła wyraźnie zdegustowana. Alex wcisnął się pomiędzy perkusistę a Willa i nawet gdyby obok Oscara nie było miejsca, to prawdopodobnie prędzej usiadłby mu na kolana, niż zdecydowałby się zająć miejsce po drugiej stronie sofy. Szatyn wpatrzony w ekran automatycznie sięgnął po wręczaną mu puszkę piwa i dopiero po chwili zorientował się, że przecież zaplanował zrobić sobie przerwę od używek. Tym razem Natalie nawet nie musiała go opieprzać, co wywołało u niej małe zdziwienie. Niestety nie miała prawa jazdy i nie odwiozłaby ich do domu po skończonej próbie, dlatego Oscar, chcąc nie chcąc musiał tym razem odpuścić.
    Widzę tylko jedno rozwiązanie. Co można obrabować w tej okolicy? — zapytał z zuchwałym uśmiechem i wstał, siadając tym razem na oparciu sofy. Zrobił im tym samym trochę więcej miejsca, więc mogli być jedynie wdzięczni, a Nat i tak rzuciła pod nosem jakiś komentarz o trzymaniu butów na siedzeniu.
    — Sklep na rogu! — zawołał Alex, rozlewając trochę piwa na siedzącego obok Willa. Chyba nie załapał w tym zdaniu nawet cienia żartu, chociaż prawdę mówiąc, ciężko było poznać, kiedy Oscar mówił serio.
    — Pierdolnijcie się w łeb — parsknęła ruda. — Chociaż raz bądźmy poważni.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 12 Sty 2019, 17:18

    Alex, kurwa – skrzywił się, kiedy chłopak wylał jednak trochę więcej piwa niż wydawało się to na samym początku. W dodatku, na jego nową koszulkę. Westchnął, zastanawiając się w myślach czy przepadkiem nie wisiało na nim jakieś fatum, niszczyło mu się zadziwiająco dużo rzeczy w zatrważająco krótkich odstępach czasu. Czując nieprzyjemnie mokry materiał na skórze, wstał i odszedł na bok, żeby zdjąć górną część garderoby. Nie świecił golizną zbyt długo, zaraz narzucił na siebie czarną bluzę i wrócił na kanapę, tym razem siadając z drugiej strony obok Nat, jak najdalej od niezdarnego basisty.
    Dokładnie, bądźmy poważni – pochwycił, kiedy znowu odnalazł się w wątku. – Zanim Alex postawi pierwszy krok w kryminale, proponuję coś innego – zawiesił na chwilę głos, sięgając po jedno z piw – Każdy da tyle ile może, a resztę dołożę ja – oznajmił, otwierając puszkę i zaraz upił z niej spory łyk. Dzisiaj to on – w przeciwieństwie do niespodziewanie wstrzemięźliwego Oscara – czuł wyjątkowo silną potrzebę napicia się. Nie, to było złe słowo. Chciał się porządnie napierdolić.
    – Willy, co ty... – odezwała się Nat, ale Will zaraz przerwał jej, wolną dłonią delikatnie dotykając ramienia dziewczyny.
    Jako lider chociaż tyle mogę zrobić, co? – zaśmiał się, i chociaż wydawał się to przyjemny dla ucha śmiech, mimo wszystko czaiła się w nim dziwna nuta. Przemyślał to dokładnie w ciągu ostatniej godziny, kiedy tylko zauważył jak wielkie koszta prawdopodobnie będą musieli ponieść. A jego rodzinę było na to stać, chociaż pewnie będzie się musiał o to wykłócać. Najwyżej Melody 2 poczeka na niego trochę dłużej niż planował to na samym początku.
    Innym chyba trudno było na to jakkolwiek odpowiedzieć, chociaż trzeba było przyznać, że taki obrót spraw zdecydowanie ratował sytuację.
    – Widzisz, i wcale nie będę musiał trzymać bębnów na kolanach – rzucił Tom, dla rozluźnienia nagle dziwnie spiętej atmosfery.
    – No to teraz tym bardziej mamy za co pić! – krzyknął niebieskowłosy, wychylając się (tym razem ostrożnie), by stuknąć w puszkę lidera w geście toastu. Will odpowiedział uśmiechem, po chwili zerując trzymany w dłoni alkohol. Od razu wyciągnął rękę po kolejne piwo, myśląc sobie, że tak właściwie to by zapalił.
    Oscar, masz może fajki?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 12 Sty 2019, 17:22

    Oscar właściwie nie protestował. Lekko rozbawił go ten obrót sprawy, bo przecież Will stracił ostatnio gitarę i najpewniej nie było go stać na dodatkowe wydatki. Może tak bardzo zależało mu na tej trasie, że był gotów na poświęcenie... a może poczuł się odrobinę zagrożony i chciał jakoś ugruntować w ten sposób swoją pozycję w zespole? Szatyn oparty o ścianę obserwował z góry tę nerwową wymianę zdań, bo Nat zdecydowanie poczuła się decyzją lidera zakłopotana.
    Przynajmniej hotele i żarcie będziemy mieć darmowe — rzucił lekko. Wydawało mu się, że będzie go stać na dorzucenie całej swojej części. Jeśli już zacząłby odkładać kasę, to z samego piercingu uzbierałaby się wystarczająca kwota.
    — Szkoda. Zawsze chciałem obrabować sklep — westchnął Alex i otworzył drugie piwo. Pił zdecydowanie za szybko i efekty tego widoczne były gołym okiem. Po chwili dopadło go jakieś poczucie winy i przybrał niewyraźny wyraz twarzy. — Ja ci wypiorę tę koszulkę, Will.
    — Wiecie co? Zostawmy to — zadecydowała w końcu Nat i zamknęła laptopa. Odłożyła go na odpowiednią odległość od siejącego zniszczenie Alexa i również sięgnęła po butelkę piwa. — Poproszę ojca w domu o pomoc. Mniej więcej wiemy, co nas czeka, a ja już czuję, jak mózg mi wypływa. — Popatrzyła na Willa z lekką dezaprobatą, bo przez chwilę myślała, że jej chłopak zrobi sobie chwilową przerwę również od fajek. Nadzieja matką głupich. — Wychodzicie na zewnątrz? Nieważne, przynajmniej nie dmuchajcie tym w moją stronę.
    Przecież ty też palisz — zaśmiał się Oscar, wyciągając z kurtki paczkę fajek. Na szczęście nie zaburzały one percepcji, więc chłopak absolutnie nie czuł potrzeby ograniczania tego nałogu. — Nie wiem, czy przypadkiem nie wypaliłem dziś ostatniego.
    — Już nie palę — odparła dumnie i upiła łyk piwa. — Będę miała więcej kasy na autokar.
    Masz szczęście, Will — powiedział, ignorując trochę słowa rudej. — Mogę się z tobą ewentualnie podzielić — odparł i wyjął z paczki ostatnią sztukę, którą podał liderowi razem z zapalniczką.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 12 Sty 2019, 17:23

    Słysząc tylko tę oznakę skruchy ze strony basisty, momentalnie podniósł się z kanapy i chwycił wiszącą nieopodal koszulę, po czym rzucił nią w stronę chłopaka.
    Tylko żeby nie wróciła do mnie skurczona – rzucił żartobliwie, śmiejąc się pod nosem na widok już lekko wstawionego Alexa. Obaj zdecydowanie pili zbyt szybko, Will jednak miał znacznie mocniejszą głowę od swojego kolegi. Wracając z powrotem na kanapę upił jeszcze kilka łyków i raz jeszcze się zaśmiał widząc ostre spojrzenie Natalie. Poklepał dziewczynę przyjacielsko po ramieniu.
    Ale ja też nie palę – rzucił lekko, dalej się śmiejąc – Tylko czasem, na przykład teraz. O, bardzo dziękuję – dodał, odwracając się w stronę Oscara by wziąć zaoferowanego papierosa i ogień. Żałował, że szatyn miał ostatniego. Jak zazwyczaj nie palił i nie pił jakoś szczególnie dużo alkoholu, tak dzisiaj miał ochotę robić to wszystko i jeszcze więcej.
    – Tak Will, ostatnio też paliłeś – mruknęła Nat – Tak to się zaczyna.
    Zdziwił się nieco nagłą umoralniającą postawą dziewczyny, jej chłopak miał tak cały czas?
    Pomyśl, zawsze to papieros mniej dla Oscara – mrugnął do niej i ruszył w stronę wyjścia. – Chyba, że pójdzie ze mną, to sorki.
    Jakież zdziwienie go ogarnęło, kiedy perkusista faktycznie wstał i poszedł za nim. Prawdopodobnie nie po to, żeby palić na pół tego jednego papierosa, tyko trochę na złość swojej rudej dziewczynie. Stanęli w znacznej odległości od wejścia, żeby mimo wszystko jeszcze bardziej nie wkurzyć Natalie. Nastała chwilowa cisza, kiedy Will podpalał fajkę i głęboko się zaciągnął, by zaraz potem z pewną ulgą wypuścić chmurę szarego dymu.
    To był ten plan, o którym wcześniej mówiłeś? – zaczął w końcu – Czy masz jeszcze jakieś niespodzianki w rękawie? – dodał, opierając się plecami o ścianę, co raz kątem oka zerkając na szatyna.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 12 Sty 2019, 17:43

    Perkusiście faktycznie szczególnie nie zależało na tym jednym papierosie, bo i tak planował później zaczepić o jakiś sklep i kupić całą paczkę, a Will wyglądał teraz na wyjątkowo wdzięcznego za ten mały akt łaski. Drażnienie Natalie było natomiast jednym z jego ulubionych zajęć szczególnie wtedy, gdy ta zaczynała przesadzać ze swoją nadmierną troską. Dziewczyna sapnęła coś niewyraźnie pod nosem, gdy Oscar wstał i wyszedł na dwór za wokalistą. Kiedy zatrzymali się kawałek od wejścia, szatyn oparł się ramieniem o ścianę, zwrócony w stronę Willa odpalającego papierosa. W krótkiej ciszy przyglądał się, jak lider charakterystycznie wciąga policzki przy napełnianiu płuc dymem. Zmrużył oczy w zamyśleniu i dopiero następujące po chwili pytanie odwróciło jego uwagę od tej bynajmniej nie fascynującej czynności.
    To dla ciebie za mało? — zapytał z nikłym uśmiechem, wracając wzrokiem do oczu bruneta. — Przydałoby się skończyć tę ostatnią piosenkę przed trasą, bo wtedy moglibyśmy zaprezentować cały nowy album. Henderson podobno był nim zachwycony. I tak to był ten plan. Jak widać, jestem niezawodny jak zawsze.
    Odpuścił sobie złośliwy komentarz co do jego umiejętności organizatorskich przez tyle lat funkcjonowania zespołu, bo zachowanie Willa pod wpływem alkoholu mogłoby być różne i nieprzewidywalne. Zresztą już jakiś czas temu dostał tego dobitną próbkę.
    Ale nie martw się, mam jeszcze sporo niespodzianek w zanadrzu — dodał, a po chwili przechylił lekko głowę i mruknął coś niewyraźnie. Chyba obudziła się w nim ta mała artystyczna cząstka i w poszukiwaniu lepszego oświetlenia uniósł podbródek bruneta lekko w górę. Do tej części ulicy światło latarni docierało w naprawdę znikomych ilościach. — Myślałeś kiedyś o kolczyku? W wardze wyglądałby spoko.
    Oscar zadziwiająco często łapał się na ocenianiu twarzy ludzkich pod kątem piercingu. To mogły być już oznaki tak zwanego „zboczenia zawodowego” i może należałoby przystopować trochę z rozwojem kariery. W każdym razie przebijanie ludzi igłami chyba nie należało do codziennych zainteresowań.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 12 Sty 2019, 17:45

    Zaśmiał się dźwięcznie na odpowiedź Oscara, i przechylając niego głowę, również spojrzał mu w oczy.
    Nie powiedziałem, że to za mało – rzucił lekko, znowu się zaciągając – W żadnym razie, mogę ci tylko pogratulować twojej niezawodności – dodał z nieco zamyślonym uśmieszkiem. Miał dzisiaj doprawdy przedziwny humor, innym mogło się wydawać, że całkiem dobry, cały czas śmiał się i uśmiechał, no i hej, pojadą w trasę! Ale była to bardziej forma maski i obrony przed drugą skrajnością, która niewątpliwie by go czekała, gdyby teraz został sam i nie pił.
    Masz rację, trzeba to skończyć – przyznał, przykładając papierosa do ust. –  Pójdziemy w kierunku, który ostatnio zasugerowałeś. Proponuję w najbliższym czasie spotkać się i to wspólnie skończyć – mruknął, proponując coś, czego najpewniej perkusista się nie spodziewał. Pracować razem? Nad jego piosenką?  I to tak sam z siebie? Cóż, widać William był dzisiaj zadziwiająco ugodowy. Uśmiechnął się tylko lekko na kolejny komentarz, gdzieś tam wewnętrznie obawiając się co takiego mógł jeszcze wymyślić ich "menadżer"? W sumie, to był zespół, więc jeśli jeden z członków pełnił taką funkcję, nawet w żartach, nie był wtedy trochę jego liderem? Kiedy myśli wokalisty poszły w tym kierunku, momentalnie zadrżał, czując nagle niezrozumiany lęk. Poczuł się trochę tak, jakby dosłownie tracił grunt pod nogami. Przymknął na moment oczy, chcąc odpędzić niepotrzebne myśli, kiedy nagle poczuł dłoń. Nieco zdziwiony uchylił powieki, od razu napotykając spojrzenie Oscara. Jakby na przekór temu co siedziało mu właśnie w głowie, znowu się uśmiechnął.
    Myślałam, ale nigdy nie było okazji – przyznał szczerze i jakby automatycznie, przygryzł lekko dolną wargę. – Skoro teraz mamy pierciera w zespole, to może być na to dobry czas – dodał, odsuwając nieco twarz, by wziąć kilka ostatnich buchów, zanim całkiem zgasił papierosa. Pomyślał jednocześnie, że matka by go pewnie zabiła, jakby przyszedł z podobną ozdobą na twarzy.
    Zastanawiałem się jeszcze nad kolczykiem w pępku – zaczął, znowu zerkając szatynowi w oczy. – Albo kolczykach w sutkach. Tylko nie wiem czy to nie jest zbyt bolesne – dodał, odwracając się w stronę chłopaka, oparty teraz ramieniem o ścianę. Przyglądał się swojemu rozmówcy dość intensywnie, jakby czekał na jakąś radę czy złotą myśl.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 13 Sty 2019, 12:39

    Mam trochę czasu w piątek — odpowiedział, chociaż nigdy nie podejrzewałby Willa o taką chęć współpracy. Szczególnie ze względu na to, że tydzień temu widział jego ewidentnie krzywą minę, kiedy prezentował reszcie zespołu swoją pracę. Potem jednak do świadomości perkusisty doszedł stan, w którym aktualnie był wokalista. Alkohol raczej nie był jego najlepszym przyjacielem. W każdym razie teraz już wiedział, kiedy zgłaszać się do Willa z najważniejszymi sprawami. Puścił go, pozwalając chłopakowi zaciągnąć się dymem. Nie było niczym zaskakującym, że kolczyki na twarzy zwracały uwagę i dlatego Oscar uważał, że powinno się je robić w odpowiednich miejscach. Z reguły tych najbardziej atrakcyjnych, aby to one jako pierwsze przyciągały wzrok.
    Wolisz pocieszające kłamstwo czy brutalną prawdę? — zapytał i parsknął cichym śmiechem. Pytanie to w sumie było czysto retoryczne, bo i tak nie miał zamiaru ukrywać oczywistego faktu, że każdy kolczyk był bolesny. Jednak te, które marzyły się Willowi, naprawdę wybitnie. — W pępku da się przeżyć, ale sutki bolą cholernie. No... chyba że ktoś lubi ból.
    Oscar zamyślił się przez chwilę, jakby chciał przeanalizować dokładnie, czy dzielenie się tą historią jest na pewno na miejscu. Ostatecznie uśmiechnął się podejrzanie i nachylił lekko w stronę wokalisty. Nie chciał, aby ktoś ze studio przypadkiem usłyszał tę część ich rozmowy. Oczywiście miał wtedy na myśli głównie Natalie.
    Kiedyś trafił mi się typ, który chciał przebić właśnie sutki. W połowie zabiegu musiałem przerwać. Stanął mu kurwa, rozumiesz? — mruknął rozbawiony i zabrał chłopakowi papierosa w ostatniej chwili, zanim ten zdążył go zgasić, żeby wziąć ostatniego bucha. Może i ucieszyłby się z takiego obrotu spraw, gdyby facet był młodszy i chociaż w minimalnym stopniu wpasował się w gust Oscara. — Jego mina, kiedy się zorientowałem, była bezcenna. Jeszcze nikt tak nie spierdalał w podskokach z mojego domu. Nawet nie chcę się zastanawiać, czy to faktycznie było nieplanowane.
    W pewnym momencie usłyszeli jakieś ponaglające nawoływania z pomieszczenia i dziwny pisk Alexa pomieszany z histerycznym śmiechem. Najwidoczniej chłopak porządnie wkręcił się w tę spontaniczną imprezę.
    Mogę przebić ci co tam tylko chcesz, ale nie chuja. Nie chciałbym przypadkiem zrobić z ciebie kaleki — odparł lekko. — Mam zabrać ze sobą igły w piątek? — zapytał, spoglądając na niego z uśmiechem, zanim doszedł ich dźwięk wyjątkowo nieudolnych prób gry na perkusji.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 13 Sty 2019, 13:20

    No tak, mógł spodziewać się podobnej odpowiedzi, wymyślił sobie w końcu koczyki chyba w możliwe najbardziej bolesnym miejscu, mogło być coś gorszego od przekuwania sutków? Zamyślił się na chwilę, przypominając sobie jak bardzo wrażliwa była ta część jego ciała, zaczynał mieć wątpliwości czy na pewno byłby w stanie wytrzymać taki ból. Ale w sumie, raz się żyje.
    Widząc chytry uśmieszek Oscara i jego postawę, sam automatycznie pochylił się do przodu, ciekawy co ten ma mu do powiedzenia.
    O kurwa, co – zaśmiał się, od razu wyobrażając sobie tę scenę w głowie. Mimochodem pomyślał, że mina perkusisty też zapewne była bezcenna, kiedy ten musiał zauważyć charakterystyczne wybrzuszenie u swojego klienta; samo to sprawiło, że zaśmiał jeszcze jeszcze bardziej. – Może liczył, że mu pomożesz, a tu taki zawód – dodał, klepiąc chłopaka po ramieniu. Teraz była to dobra historyjka do pośmiania się, jednak w tamtym momencie na pewno dwie strony były tym mocno zażenowane.
    Uspokoił nieco śmiech w momencie kiedy usłyszał znacznie głośniejszy, dochodzący z garażu, oraz inne, bliżej nieokreślone dźwięki. Czyżby Tom i Nat nie mogli opanować pijanego Alexa?
    Luz, nie pojebało mnie jeszcze tak bardzo – zaczął, powoli odsuwając się od ściany. – To widzimy się w piątek wieczorem? I weź te igły, zobaczymy co z tego wyjdzie – mruknął, posyłając chytry uśmieszek. Wydawał się w tym temacie dość pewny, chociaż wewnątrz wciąż bił się z myślami, niezdecydowany czy faktycznie odważy się to zrobić.
    Po chwili ruszyli z powrotem do garażu, zaniepokojeni coraz dziwniejszymi odgłosami. Ich oczom ukazał się Alex, który chyba w pijackim amoku chciał naśladować Oscara, jak można się domyślić nie wychodziło mu to najlepiej. Powstrzymany przez Nat i Toma, nie zdążył na szczęście nic zniszczyć, natomiast na zawahał się rzucić pałeczkami w wchodzących do pomieszczenia chłopaków. Pech chciał, że ich właściciel dostał najbardziej, wstawiony basista miał zadziwiająco dobry cel.
    – Co was tak długo nie było – rzucił z wyrzutem.
    – Ej, on jest nie do życia, trzeba się zaraz zwijać – mruknęła ruda, widocznie zmęczona wybrykami chłopaka, którego klepała dłonią po niebieskich włosach, zupełnie jak niesfornego dzieciaka.
    William westchnął, znowu nieco zrezygnowany. Jeszcze nawet nie zdążył poczuć, że coś wypił, a już mieli się zbierać?
    – Oscar, to jak, możemy na ciebie liczyć? – zapytał zaraz Tom, powoli zbierając swoje rzeczy. Szatyn nie miał za bardzo wyjścia, jako jedyna niepijąca w grupie osoba, w dodatku z samochodem, a ich była akurat piątka. Widząc to, lider też zaczął pakować plecak, zabierając przy okazji parę piw. Kto powiedział, że impreza musi się kończyć w tym miejscu.
    – Najpierw odstawimy jego – powiedziała Nat, głową wskazując Alexa. – A potem się zobaczy.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 13 Sty 2019, 13:21

    Oscar był sceptycznie nastawiony do tej zdecydowanej postawy. Przy tym przekłuciu płakali nawet dwumetrowi, wytatuowani faceci. Lider chyba nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, jak silnie unerwione jest to konkretne miejsce na ludzkim ciele. Nie zamierzał jednak wcale odwodzić go od pomysłu ciekaw tego, jak duża jest odwaga chłopaka. Już trochę znał jego reakcje w różnych sytuacjach, dlatego naprawdę nie mógł sobie wyobrazić, jak w ostatniej chwili wokalista tchórzy na jego oczach. W tym wypadku zapowiadała się zajebista zabawa.
    Pomogłem mu szybko wypierdolić na ulicę — powiedział Oscar, zanim wrócili do pomieszczenia. Na same słowa Willa skrzywił się i wzdrygnął z niesmakiem, nie chcąc dopuścić do siebie takiej wizji. Kiedy przekroczyli próg, w oczy rzucił im się osobliwy widok Alexa za perkusją, napierdalającego w przypadkowe bębny. Szatyn parsknął śmiechem, gdy zauważył, że chłopak nawet pałeczki trzymał odwrotną stroną, ale ta wesołość nie trwała zbyt długo. Niebieskowłosy z nie wiadomo jakiego powodu rzucił w powracająca dwójkę trzymanym w dłoniach sprzętem. Oscar w ostatniej chwili (dzięki bogom za refleks perkusisty) zasłonił twarz przedramieniem. Uderzenie twardym drewnem nie mogło nie być bolesne.
    Jak ja cię jebnę tymi pałeczkami... — syknął i zgarnął leżące na ziemi przedmioty. Poirytowany ruszył w jego stronę, ale na drodze stanął mu Tom, starając się opanować rozbawienie reakcją szatyna i uspokoić sytuację. Tymczasem niższy chłopak nawet nie wyglądał na przejętego. Zdecydowanie przesadził z procentami i należało bezzwłocznie odstawić go do domu.
    Tom, przecież on mi zarzyga samochód — powiedział, gdy ochłonął już z pierwszych emocji.
    — Spokojnie, będę go pilnować — odparła pewnym głosem ruda i chwyciła chłopaka pod ramiona, na co on o dziwo grzecznie podniósł się z miejsca. Może jednak nie zapowiadała się taka tragiczna podróż?
    Wyszli przed studio, upewniając się najpierw, że wszystkie potrzebne rzeczy mają przy sobie i ruszyli w stronę auta. Basista stawiał chwiejne kroki, ale dzielnie dotarł do celu, bez zbędnego bliskiego kontaktu z chodnikiem.
    Dobra. Najpierw Alex, a potem? — westchnął. Nienawidził być jedynym trzeźwym w towarzystwie, ale skoro libacja mogłaby zmienić miejsce, to może i on mógłby lekko nagiąć swoje ustalone wcześniej zasady? Umówmy się. Oscar nie był szczególnie słowny. Podał siedzącemu obok liderowi telefon, aby ten wybrał odpowiedni adres. — Mianuję cię moją nawigacją.
    Will na pewno dobrze wiedział, gdzie mieszka jego niebieskowłosy przyjaciel.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 13 Sty 2019, 16:24

    Natalie dzielnie wzięła na siebie odpowiedzialność za nawalonego basistę, siadając z nim (i Tomem jako wsparcie) na tylnych siedzeniach, gdzie pozwoliła chłopakowi oprzeć głowę na swoim ramieniu; dzięki temu Alex już po chwili spał i mieli go z głowy, przynajmniej na pewien czas.
    – Ostatni raz pozwalamy mu tyle chlać – westchnęła, dla pewności trzymając reklamówkę przy jego twarzy.
    – Mhm, tak – mruknął, niezbyt przekonany klawiszowiec.
    Will oczywiście musiał wepchnąć się na miejsce pasażera, na którym zdążył się już wygodnie rozsiąść i zapiąć pasy, dlatego z lekkim trudem mógł odwrócić się do przyjaciół z tyłu.
    Racja, jak będzie chciał się najebać, to i tak to zrobi – rzucił i zaraz spojrzał zdziwiony na kierowcę, wciskającego mu do ręki telefon – Ale mnie zaszczyt kopnął – zaśmiał się, wpisując na ekranie odpowiedni adres i pokazał Oscarowi, dokładnie tak jak ostatnio podstawiając mu urządzenie praktycznie pod samą twarz. – Potem proponuję jechać do mnie, jest za wcześnie żeby się już rozchodzić – powiedział, z błyskiem w oku zerkając na przyjaciół.
    – No nie wiem, jestem już zmęczona przez te umowy.
    – Ja też, ale w sumie potem będzie zapieprz – wtrącił Tom.
    – Damy radę jeszcze pić? – mówiła Nat, jakby całkiem zapominając o dalej trzeźwym Oscarze. Chyba dalej dzielnie wierzyła w dzisiejszą wstrzemięźliwość swojego lubego.
    Ludzie, dajcie spokój, nie mamy sześćdziesięciu lat.
    Dyskutowali tak przez pewien czas, aż dojechali w końcu do celu. Zajęło im chwilę zanim zdołali dobudzić Alexa, którego następnie odprowadzili pod same dziwi (na szczęście chłopak mieszkał na pierwszym piętrze) i przekazali jego matce. Rano bez wątpienia czekała go reprymenda.
    Kiedy cała czwórka z powrotem znalazła się w aucie, wrócił poprzedni temat.
    – To jak robimy – zagaił Tom.
    – Kurczę, sama nie wiem,
    Chodźmy do mnie albo do Oscara – zaproponował, zerkając na szatyna – Co ty na to? – zdecydowanie nie zamierzał tak kończyć tego wieczoru.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 13 Sty 2019, 17:16

    Oscar niemal przewidując, że brunet znów zasłoni mu łapą drogę, od razu złapał go za nadgarstek i odsunął telefon na bezpieczną odległość.
    Jednak będę musiał cię zwolnić, zanim wszyscy zginiemy — skomentował krótko z krzywą miną. Jeśli kiedyś spowodują w ten sposób wypadek, to będzie wyłącznie wina lidera. Westchnął, widząc, że do pokonania mieli spory kawałek drogi, ale przynajmniej nie musieli jakoś szczególnie kręcić się po mieście i niepotrzebnie zawracać.
    Nawet jak wrócisz do domu, to i tak będziesz oglądać seriale do trzeciej nad ranem — zauważył błyskotliwie Oscar, a ruda najchętniej pokazałaby mu środkowy palec, ale niestety aktualnie nie miała takiej możliwości, więc tylko prychnęła cicho. Po odstawieniu Alexa pod dom musieli już podjąć ostateczną decyzję, a w wyniku braku jawnego sprzeciwu, Fox po prostu podłapał pomysł Willa.
    W takim razie jedziemy do ciebie — stwierdził szybko. Nie miał zamiaru ponownie narażać swojego mieszkania na niebezpieczeństwo, a z tego, co widział u lidera i tak było za czysto, dlatego minimalny bałagan nie mógł mu zaszkodzić. Rozejrzał się po okolicy i zauważając niedaleko sklep nocny, wyszedł z samochodu. Skoro podjęli decyzję, to musiał przecież uzupełnić zapas fajek i ewentualnego alkoholu. Planował zostawić samochód u Willa i wrócić ostatnim autobusem, a nawet jeśli posiedzenie przeciągnęłoby się do rana, to wtedy tym bardziej zdążyłby już wytrzeźwieć. Przynajmniej taką miał nadzieję. Żeby dotrzeć do domu bruneta Oscar nie potrzebował już dodatkowej nawigacji, bo jego orientacja w terenie była całkiem dobra i szybko zapamiętywał przebyte raz trasy.
    Kiedy wysiedli przed kamienicą, Nat chwyciła plecak i nie oglądając się za siebie, ruszyła w stronę mieszkania Willa. Do domu Oscara również wchodziła jak do siebie, więc chłopak nie był tym zachowaniem szczególnie zdziwiony. Wpadła do środka pierwsza i rzuciła torbę na sofę.
    — Szkoda mi trochę Alexa — westchnęła, chociaż na delikatnej twarzy nie było widać nawet cienia żalu. Musiało jej ulżyć, że dziś nie będą musieli go niańczyć. W pewnej chwili zmarszczyła groźnie brwi i oparła dłonie na biodrach. — Oscar! Miałeś nie pić. On w końcu zostanie alkoholikiem. — Zwróciła się w stronę wokalisty, jakby szukała w nim wsparcia. — Will powiedz mu coś! Jesteś liderem zespołu!
    Dziewczyna zorientowała się bezbłędnie, że chłopak złamał postanowienie, gdy tylko usłyszała charakterystyczny szczęk szkła przy odkładaniu przez niego plecaka na stół.
    — Patrzcie jaka wróżka — zaśmiał się Tom i cisnął swoją kurtkę gdzieś w róg pokoju.
    — Słyszałam przecież... — zaczęła, ale nie dokończyła, bo szatyn złapał ją w pasie i skutecznie uciszył własnymi ustami. Takie rozwiązywanie konfliktów może nie było wybitnie oryginalne z jego strony, ale za każdym razem działało. Tego następującego po krótkiej chwili ciosu poduszką w łeb od zdegustowanego klawiszowca perkusista się nie spodziewał. Poprawił zmierzwione włosy, zanim zdezorientowany odwrócił się w stronę atakującego. Czy dziś było jakieś narodowe święto obijania Oscara?
    — Darujcie mi — powiedział Tom, a ruda westchnęła coś cicho o zazdrości i nieumiejętnym szukaniu sobie dziewczyny.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty And now your world is ending, część 1

    Pisanie by Verde Nie 13 Sty 2019, 17:51

    Nie był jakoś mocny przerażony faktem, że impreza przeniesie się do jego mieszkania, właściwie nawet się z tego cieszył – w końcu odpadał problem z wracaniem do domu po nocy. Przyzwyczajony do swobodnego zachowania Nat, otwierając drzwi celowo przesunął się i przepuścił ją jako pierwszą. Będąc na korytarzu, od razu zdjął swoją bluzę i nie chcąc świecić gołą klatą, ruszył w stronę sypialni. Kiedy wychodziło się do środka, pierwszym co przykuwało spojrzenie było dużo, dwuosobowe (jeśli nie czteroosobowe) łóżko, na którym piętrzyły kolorowe poduszki, ładnie kontrastujące z ciemnymi ścianami. Kolejno uwagę zwracało czarne, błyszczące pianino, gdzie jego górną część pokrywało dużo różnych kartek z nutami bądź tekstami piosenek, a obok stała gustowna, zielona lampa. Stojące przy dużym oknie biurko, będące właściwie przedłużeniem parapetu, ciągnęło się przez prawie całą ścianę, mimo jednak swojej powierzchni pozostawało zadziwiająco uporządkowane; ozdabiało je również kilka ramek ze zdjęciami. Po drugiej stronie pokoju umieszczona została pojemna szafa, do której skierował się  roznegliżowany lider. Zarzucił naprędce jakąś koszulkę i wrócił do znajomych, z uśmieszkiem widząc odbywającą się w salonie scenę.
    Nat, nie wiedziałem, że masz takie zdolności – zaśmiał się, puszczając dziewczynie oko – Zresztą, liczyłem, że się dzisiaj napijemy, więc sorki.
    – I ty Brutusie – mruknęła, jednak jakoś łagodniej, widocznie w lepszym humorze po całusie Oscara; widać tym sposobem rudą było wyjątkowo łatwo udobruchać
    Kiedy Natalie klapnęła na kolanach szatyna, zarzucając mu ręce na ramiona i nachyliła się z zamiarem powtórzenia pocałunku, wtedy to Will rzucił w parę gołąbków poduszką.
    Mi też darujcie – powiedział z przesadzonym, nieco teatralnym obrzydzeniem.
    – Halo, przyszliśmy tu pić – rzucił Tom, sięgając po piwo i rozsiadł się na dużej, miękkiej kulce robiącej za fotel.
    No, Oscar na jeden koniec kanapy, Nat, ty na drugi – poparł kolegę, samemu również otwierając butelkę. Dziewczyna zdążyła tylko zejść kolan swojego chłopaka, a Will od razu wepchnął się miedzy nich, jakby gdyby nigdy nic łapiąc za jednego z leżących na stoliku pilotów i wałcząc głośno muzykę. Całkiem zignorował "oburzone" spojrzenie rudej, z zadowoleniem opierając się wygodniej na sofie.
    A, no i niech no ktoś znowu spróbuje mi się dobrać do pianina... – zaczął, zerkając znacząco w stronę klawiszowca.
    – Ej, nie patrz na mnie, ja nie...  
    Co nie, tak mi je ostnico rozstroiliście, że ledwo to potem ogarnąłem!
    Natalie, westchnęła tylko, wyglądając zza ramienia bruneta na siedzącego obok Oscara. Zapowiadał się ciekawy wieczór.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 13 Sty 2019, 18:25

    Will trochę brutalnie wepchnął się pomiędzy parę, ale Oscar nie wydawał się tym faktem wcale przejęty. Właściwie, gdy ktoś już miał okazję spędzić z tą dwójką trochę więcej czasu (a lider i Tom bez wątpienia mieli) to szybko mógł zauważyć, że ich związek nie należał do przeciętnych. Sytuacje, w których faktycznie można było wziąć ich za parę, zespół mógł policzyć na palcach jednej ręki. Powodów takiego stanu rzeczy mogło być sporo i o ile Natalie jeszcze potrafiła publicznie okazać Oscarowi uczucia, tak chłopak nie szczególnie się do tego rwał... no, chyba że widział w tym jakiś interes. Aby poczuć się znacznie lepiej, perkusista potrzebował tym razem mniejszej ilości alkoholu i było to pewnie spowodowane ostatnią abstynencją. Zanim wyszedł na balkon z paczką fajek, zgarnął jeszcze stojący pod ścianą nowy instrument.
    Zamierzał wyjść na fajkę i szybko wrócić, a dosłownie wyparował na naprawdę długie minuty. W tym czasie Natalie rozłożyła się na kanapie i po części też trochę na Willu, kończąc trzecie z kolei piwo. Zegar wskazywał całkiem późną godzinę, a nietrzeźwe towarzystwo wcale nie zamierzało oszczędzać głośników i sąsiadów.
    — Ja pierdole, zamknijcie już ten balkon, bo zamarznę — wymamrotała pijackim tonem Natalie. — Tom, idź zobacz, co on tam robi.
    — To twój chłopak — odparł klawiszowiec, który pasjonujące zajęcie upatrzył sobie w budowaniu na dywanie wieży z pustych puszek po piwie. Dziewczyna westchnęła męczeńsko i poprawiła się na sofie, układając rudą głowę na kolanach lidera. Nie widziała w tym nic niepoprawnego, bo przecież przyjaźnili się już tyle lat i traktowała go niemal jak brata. Minęły kolejne długie minuty, zanim ktokolwiek w ogóle zdecydował się wyjść na balkon po zajebanego w akcji Oscara.
    Chłopak stał oparty o barierkę, ale widząc poruszenie przy drzwiach balkonowych, odwrócił głowę w stronę wyplątującego się z zasłon Willa. Najwidoczniej on również nie szczędził sobie alkoholu.
    Uwielbiam twoich sąsiadów. Sterczy tu w samych gaciach już dobre dwadzieścia minut — odparł Oscar i wciągnął dym do płuc, po czym zatknął papierosa za struny gitary zawieszonej na ramieniu. Widząc zdezorientowane spojrzenie Willa, kiwnął w stronę łysego faceta po czterdziestce, stojącego jakoś kilka balkonów obok. Cały czerwony na twarzy wygrażał im z wyjątkowym zapałem, chociaż teraz oboje nie mogli usłyszeć ani jednego słowa. Tom podkręcił znacznie głośniki, kiedy tylko usłyszał pierwsze dźwięki swojego ulubionego utworu. Nie było nawet dwudziestej trzeciej, więc sąsiad mógł sobie trąbić w eter do woli.
    Chciałem zagrać mu coś na rozluźnienie, ale pogardził — powiedział rozbawiony, zerkając niewyraźnym wzrokiem na Willa. O ile po Oscarze zwykle nie sposób było poznać, ile wypił, tak teraz te kilka butelek dawało o sobie znać. — Podobno jesteś beznadziejnym sąsiadem.
    Trącił go zaczepnie ramieniem, ale nie wiadomo, czy zrobił to specjalnie, czy po prostu stracił na chwilę równowagę. Na pierwszy rzut oka był nieźle wstawiony, ale mimo tego stanu wcale nie wyglądał tak, jakby miał zaraz zezgonować. Trzymał się bardzo dobrze, bo przez te dwadzieścia lat życia zdążył poznać swoje limity i nigdy ich nie przekraczał.
    Wcześniej się skarżył, że cytuję, sprowadzasz tu jakichś pederastów, którzy piszczą mu nocami za ścianą — ostatnie słowa wypowiedział ledwo powstrzymując śmiech, a widok stojącego wciąż na balkonie mężczyzny wcale nie pomagał mu się opanować. Mianowicie facet ożywił się jeszcze bardziej, kiedy obok Oscara dojrzał samego gospodarza. — Akurat o to bym cię nie podejrzewał, Willy. W ogóle kurwa nie słyszę własnych myśli. Tom przycisz to! — zawołał, wychylając się na chwilę w stronę drzwi.
    Nawet jeśli Oscar przy pomocy „wesołego” sąsiada poznał jakieś pilnie strzeżone informacje o życiu wokalisty, to istniała duża szansa na to, że nad ranem połowy z nich nie będzie pamiętał. Pytanie tylko której połowy.
    — Panie Berry! Zgłoszę to do zarządu! Nie pozwolę, żeby jacyś zboczeni kryminaliści... — Dało się słyszeć z drugiego balkonu, kiedy Tom akurat zmieniał piosenkę. Mężczyzna prezentował się jak typowy podstarzały ojciec, ze zwisającym do kolan piwnym brzuchem, co w połączeniu z jego jawnym zbulwersowaniem bawiło Foxa wybitnie. Zresztą sąsiad sam nie wyglądał na do końca trzeźwego.
    Chcesz się założyć, że rozwiążę ten problem w pięć sekund? — zaśmiał się Oscar i zabrał butelkę z ręki Willa, upijając z niej kilka łyków.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 13 Sty 2019, 18:28

    Natalie już po chwili leżenia zamknęła powieki na dłużej, widocznie naprawdę zmęczona dzisiejszym dniem. Will uśmiechnął się lekko na ten widok, delikatnie przełożył głowę dziewczyny na jedną z wielu poduszek i ostrożnie podniósł się z kanapy, zbierając w końcu, żeby sprawdzić czy Oscar przypadkiem nie wypadł przez balkon. Nie zdziwił się szczególnie widząc swojego drogiego sąsiada – pan Harper był jednym z tych upierdliwych ludzi, którzy zadziwiająco mocno interesowali się życiem innych i wtykanie nosa w nie swoje sprawy traktowali chyba jako dodatkową rozrywkę, odskocznię pomiędzy jednym programem w telewizji a drugim. Odkąd lider tylko się tu wprowadził, od samego początku miał na pieńku z tą konkretną osobą, zdawała się mieć problem ze wszystkim, co tylko nasiliło się, kiedy ten gbur zobaczył kilku z jego "kolegów".
    Słysząc dalszą wypowiedź perkusisty, momentalnie zorientował się w sytuacji i zaśmiał pod nosem, niezbyt przejęty tym, że chłopak "odkrył jakiś sekret". Cóż, jego orientacja nie była żadną tajemnicą, wszyscy w zespole o tym wiedzieli, a że Oscar dowiedział się dopiero teraz – nie pytał, a William nie należał do tych afiszujących się swoimi preferencjami.
    Och, wezmę to za komplement – odpowiedział nieskrępowany, szeroko się do tego uśmiechając. Bo czy mogło być coś bardziej łechtającego ego niż to, że nawet sąsiedzi mieli okazję usłyszeć zadowolenie jego kochanków? Podszedł do barierki – a że balkon był praktycznie jeden na jeden – to chcąc nie chcąc, otarł się lekko o szatyna, jednak jakby tego nie zauważając, zerknął w stronę łysiejącego mężczyzny.
    Panie Harper! I co pan im powie, że mam bogate życie seksualne? – krzyknął, nabierając alkoholowej śmiałości. Mężczyzna poczerwieniał bardziej ze złości, trudno jednak było stwierdzić czy faktycznie dosłyszał (muzyka grała naprawdę głośno) czy może tylko od samego widoku młodego sąsiada dostawał już białej gorączki. Spojrzał znowu na Oscara, jednocześnie nieświadomie opierając dłoń na metalowej poręczy tuż obok niego, trochę  odcinając mu w ten sposób drogę ucieczki. Widać Will był bardziej pijany niż mógł na to wyglądać.
    Dawaj, jestem ciekaw jak – rzucił, z błyskiem wyzwania w oku. – Męczę się z tym gnojkiem od samego początku i jak na razie żadne rozmowy nie pomagają – dodał, mimowolnie odwracając głowę w stronę drugiego balkonu.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 13 Sty 2019, 18:31

    Oscar uśmiechnął się i odłożył gitarę na bok. Nie chciał szczególnie wnikać w ten temat, bo po prostu nie widział w nim niczego niesamowitego. Chociaż sam wolał tak zwaną płeć „piękną”, to jednak zdarzało mu się spotykać facetów, których również mógłby określić tym mianem. Zdecydowanie nie stronił od przygód, ale to działo się jeszcze zanim poznał Natalie. Można powiedzieć, że dziewczyna silną ręką trzymała go przy umiarkowanie normalnym życiu. To może brzmieć trochę absurdalnie w świetle kolejnych wydarzeń, które nie były przez chłopaka do końca przemyślane. Parsknął śmiechem na słowa lidera, a mężczyzna chwycił telefon komórkowy, chcąc najwyraźniej spełnić swoje groźby. Oscar nawet w stanie upojenia wątpił, żeby dzwonienie po właścicielach kamienicy w środku nocy było dobrym pomysłem. Słyszał ten wyzywający ton w głosie Willa, więc niewiele myśląc, spojrzał jeszcze raz w kierunku roznegliżowanego Harpera, upewniając się, że choleryk obserwuje ich uważnie z telefonem przy uchu. Złapał wokalistę za koszulkę i przyciągnął jeszcze bliżej, chociaż on sam wcale nie utrzymywał między nimi szczególnego dystansu. Obdarzył go beztroskim uśmiechem, zanim jak gdyby nigdy nic przywarł wilgotnymi od wypitego przed chwilą alkoholu wargami do lidera, przesuwając dłoń na jego kark. Język perkusisty nie spotkał się ze szczególnym oporem, kiedy wdarł się do uchylonych ust, ale nie był to ot zwykły, pokazowy pocałunek. Dziwne napięcie pomiędzy nimi i wypite procenty sprawiały, że przypomniał on bardziej walkę o dominację. Zanim Oscar odsunął się od Willa na odległość taką, na jaką pozwalała mu znajdująca się za nim barierka balkonu, podniósł wyzywający wzrok na jasne oczy bruneta i mimowolnie oblizał usta. Mężczyzna na sąsiednim balkonie zamilkł, zaciskając dłoń na dzierżonym telefonie, który już dawno opuścił w dół, a oburzenie na jego twarzy ustąpiło głębokiemu szokowi. Oscar ewidentnie zakorzenił właśnie głęboką traumę, w homofobicznym umyśle sąsiada.
    Prawie mi go szkoda — odparł dumnie, zadowolony ze swojej skuteczności. Zerknął jeszcze w stronę skrzywionego faceta, pokazując mu przez ramię środkowy palec, zanim ten zniknął w mieszkaniu, mrucząc pod nosem jakieś zapewne obraźliwe słowa. Właściwie chłopak nie wyglądał nawet na minimalnie przejętego tym, że przed chwilą lizał się z najlepszym przyjacielem swojej dziewczyny. W jego wyobrażeniu zachowanie to porównywalne było do każdego innego alkoholowego odpału i wcale nie czuł się niczemu winny.
    Pozbyłem się go, co wygrałem? — zapytał lekko perkusista, kiedy wrócił spojrzeniem na wciąż odcinającego mu drogę lidera.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 13 Sty 2019, 18:41

    Tak naprawdę wcale nie obawiał się Harpera – nawet kiedy ten trzymał już telefon w dłoni – widział go, wygrażającego się w taki sposób, już wiele razy i przestało robić to na nim jakiekolwiek wrażenie. Dzisiejszy dzień nie różnił się więc niczym od innych, kiedy tylko Willa odwiedzała większa grupa osób, jednak tym razem był wyjątkowo ciekawy, jak Oscar zamierzał poradzić sobie z tym upierdliwcem. A kiedy już się dowiedział, cóż, nie pozostawało mu nic innego jak tylko faktycznie zaangażować się w odstraszanie namolnego sąsiada. Na samym początku był zdziwiony, jednak mocno pijany nie miał większych problemów z przystosowaniem się do tej nowej, nieoczekiwanej sytuacji. Złapany za kark, oparł się pewniej na barierce, drugą rękę wplątując w dłuższe włosy perkusisty, za które delikatnie pociągnął. Posłusznie rozchylił szerzej wargi, jednak już po chwili sam wysunął język, by dokładnie zbadać wnętrze całowanych właśnie ust; skoro już do tego doszło, nie mógł przecież pozostać tylko biernym uczestnikiem. Na koniec, nim chłopak zdążył się od niego odsunąć, przygryzł jeszcze lekko jego dolną wargę, dzielnie znosząc rzucone mu spojrzenie. Minęła chwila nim podążył za wzrokiem Oscara, w kierunku drugiego balkonu, jakby przez moment całkiem zapomniał po co to tak właściwie robią. Ponowie się zdziwił, widząc jak zniesmaczony mężczyzna czym prędzej chowa się z powrotem do swojego domu.
    A mi wcale — odparł, wyciągając nieśpiesznie dłoń z brązowych włosów. — Gdybym wiedział, że tylko tyle wystarczy żeby się odczepił, już dawno zafundowałbym mu taki pokaz — dodał, uśmiechając się z jakimś takim zadowoleniem. W tym momencie zupełnie nie myślał o tym z kim tak właściwie całował się jeszcze sekundę temu, ani że dziewczyna tego kogoś spała na kanapie w pokoju obok, ani tym bardziej, że owa dziewczyna była jego wieloletnią przyjaciółką. Doprawdy, co alkohol robił z ludźmi.
    Słysząc pytanie, ponownie odwrócił się do Oscara i zamiast zabrać rękę, znowu się do niego przysunął, wolną dłoń opierając na barierce z drugiej strony.
    Hm? Talon na... — zawiesił głos, tuż przy twarzy szatyna; wyglądał jakby chciał powtórzyć pocałunek, jednak zaraz na jego twarzy wykwitł chytry uśmieszek. — Zajebiście dobrą whisky, chodź — powiedział w końcu, wreszcie odsuwając się i umożliwiając Oscarowi odejście na więcej niż jeden krok. Ruszył do wnętrza mieszkania, od razu idąc do kuchni, gdzie sięgnął do jednej z wysokich szafek i wyciągnął butelkę, podnosząc ją do góry.
    Dalmore... — zaczął czytać, jednocześnie idąc w stronę perkusisty, który zdążył już zejść z balkonu. — King Alexander III, zero siedem, pasuje? — zapytał, jednak od razu wcisnął nagrodę w ręce szatyna. Zamulony do tej pory Tom, nagle się ożywił i podskoczył w miejscu na słowa Willa.
    — Ej za co to, ja też chcę!
    Oscar właśnie pomógł mi...
    — Co wy odwalacie, czego się tak drzecie — wybudziła się nagle Nat, jednak zaraz przewróciła się na drugi bok, wracając do spania.
    Pozbył się wrednego sąsiada — dokończył lekko, tajemniczo się uśmiechając i jak gdyby nigdy nic poszedł po kolejne piwo.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 13 Sty 2019, 18:41

    Sposób Oscara nie był za bardzo racjonalny i pewnie wystarczyło po prostu zamknąć balkon i wrócić do środka, ignorując namolnego sąsiada, jednak chłopak po prostu chciał zobaczyć reakcję tego faceta. Nie było nowością, że najebany perkusista szukał sobie dodatkowych problemów i właśnie je znalazł. Will był chyba ostatnią osobą, z którą powinien pozwalać sobie na takie wyskoki, nawet jeśli były one spowodowane nadmiarem alkoholu.
    Gdybym wiedział, że tylko tyle wystarczy, żeby dostać darmowe whisky — odpowiedział zupełnie nieprzejęty faktem, że ponownie przez dłuższy czas dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Jego wzrok bezwiednie zawiesił się na zaczerwienionych ustach bruneta, zanim ten w końcu zdecydował się wrócić do środka.
    I ciebie nie stać na nową gitarę? — zapytał z niedowierzaniem perkusista, kiedy chłopak wcisnął w jego ręce drogi trunek. Jemu wystarczyłby równie dobrze klasyczny Jack Daniel's i nawet nie myślał nigdy o inwestowaniu kasy w droższe alkohole. Tom otworzył szerzej oczy, a po chwili jednym krokiem znalazł się przy perkusiście.
    — Przecież wiecie, że ja też bym wam pomógł — oburzył się, a rozbawiony tym stwierdzeniem Oscar po prostu wybrał taktyczne milczenie. Skoro Will już zdecydował się na wyciągnięcie takiego alkoholu, to wcale nie zamierzał odmawiać.
    Ostatecznie skończyli we trójkę rozłożeni na dywanie, rozprawiając zaciekle o czekającej ich trasie i kilku fankach, które odrzuciły uczucia Toma. Od tego spontanicznego zajścia Oscar przyglądał się liderowi znacznie częściej, nie odwracając spojrzenia nawet wtedy, kiedy chłopak orientował się, że jest obserwowany. Przez jego pijany umysł cały czas przewijały się informacje, którymi podzielił się z nim wścibski sąsiad.
    — Victoria? Chciała tylko jednego. Poza tym chyba była tam z chłopakiem — wymamrotał klawiszowiec i przechylił szklankę.
    Czemu nie wykorzystałeś okazji? — zapytał Oscar i chociaż zwracał się do Toma, to dalej patrzył na siedzącego naprzeciwko lidera.
    — Ja potrzebuję miłości, stary — zawołał pijacko, odstawiając szklankę na stół. Być może zrobił to trochę za głośno, bo Nat znów poruszyła się niespokojnie na sofie.
    — Oscar... wracamy do domu? — zapytała niewyraźnie i nie otwierając oczu, wyciągnęła przed siebie rękę, klepiąc Willa po ramieniu.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 13 Sty 2019, 18:45

    To akurat dostałem w prezencie — mruknął tylko, siadając przy stoliku i oparł się wygodnie plecami o kanapę. Zaśmiał się mimowolnie pod nosem, nie komentując już wypowiedzi Toma, który gdyby tylko wiedział na czym dokładnie polegała "pomoc" Oscara, najpewniej nie byłby już tak chętny, nawet w obliczu darmowego alkoholu.
    Można by pomyśleć, że w świetle wydarzeń mających miejsce na balkonie, towarzystwo przystopuje nieco z przyswajaniem procentów, jednak nic bardziej mylnego. Puszki opróżniane były równie szybko co wcześniej, co sprzyjało wyznaniom wszelkiej treści – tym razem padło na Toma. Will mimo upojenia, starł się uważnie słuchać wywodów miłosnych swojego przyjaciela, cały czas jednak nie mogąc się powstrzymać przed zerkaniem w stronę perkusisty, co raz napotykając jego uważne spojrzenie.
    Miłość miłością — zaczął, przybierając ten poważny ton, obecny zawsze przy tego typu alkoholowych rozmowach.  — Ale skąd masz wiedzieć, że to jest to, jeśli się z nią nie prześpisz? Seks jest cholernie ważny — powiedział wzdychając lekko, jakby zmęczony, że musi tłumaczyć oczywiste oczywistości. Jego wzrok znowu powędrował na osobę siedzącą naprzeciw niego, kiedy nagle usłyszał z tyłu kobiecy głoś i czując dłoń na ramieniu, odwrócił tylko nieznacznie głowę, zerkając na przysypiającą dziewczynę. Zaraz przykrył jej dłoń swoją i uśmiechnął się, wypierając swoim pijanym umysłem jakiekolwiek ewentualne wyrzuty sumienia.
    Nat, gdzie ty chcesz jechać w tym stanie? — zapytał, chociaż sam przecież był równie wstawiony. A może właśnie dlatego pomyślał, że to co zaraz powie, jest świetnym pomysłem. — Zostańcie tu na noc — zaproponował, z powrotem odwracając się w do swoich pijanych towarzyszy. — Ta kanapa się rozkłada, więc dwie osoby będą spać tu, a dwie na łóżku.
    — Ja bardzo chętnie! — krzyknął klawiszowiec, właściwie jakby tylko czekał aż lider sam to zaproponuje.
    — Mmm, sama nie wiem... Oscar? — mruknęła niewyraźnie Nat, dalej zaspana.
    Will nie czekając długo podniósł się i skierował w stronę korytarza, zatrzymał się jednak na progu i wbił wzrok w szatyna.
    Chodź mi lepiej pomóc z przyniesieniem rzeczy — rzucił, jakby decyzja względem noclegu już zapadła. Nie czekając na reakcję, ruszył od razu ku swojej sypialni. Wszyscy byli na tyle odurzeni wypitym alkoholem, że nikt się nie zastanawiał, dlaczego to właśnie Oscar został poproszony o pomoc, zdaje się, że nawet sam lider kiedy to mówił. Klawiszowiec rozłożył się tylko wygodniej na miękkim dywanie, zadowolony, że to nie on musi ruszyć się z miejsca i ma jeszcze te chwilę spokoju.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 13 Sty 2019, 20:38

    Dla Oscara widok Willa z czułością trzymającego Natalie za rękę był teraz przekomiczny, choć pewnie, gdyby był odrobinę bardziej trzeźwy, to wcale nie uważałby tego za zabawne.
    Nie mam zamiaru teraz tłuc się autobusami. Do jutra wytrzeźwieję i wrócimy normalnie — odparł, ale jego płonne nadzieje odeszły wraz z chwilą, w której musiał wstać z dywanu. Gdy już poradził sobie z tym zadniem, ruszył za Willem. Ta nagła chęć pomocy narodziła się w Oscarze nader niespodziewanie, ale nad jej genezą nikt się nie zastanawiał. W każdym razie, nawet jeśli do rana nie pozbędzie się całkowicie procentów z organizmu, to i tak będzie w stanie prowadzić auto z tym jedynym mankamentem, że po prostu będzie musiał liczyć na szczęście. Miał już okazję wracać w ten sposób i jeszcze nigdy nie wpadł na kontrolę.
    Nie poradziłbyś sobie z tym sam, co nie? — zapytał i uniósł brew w powątpiewaniu. Właściwie lider musiał przenieść do salonu jedynie dwie poduszki i coś do przykrycia. Pomijając już zasadność tej prośby, to wybór pomocnika nie wyszedł mu na dobre, bo pijany Oscar miał odmienną definicję wsparcia. Widząc, jak Will z trudem stara się wyciągnąć koc spod sterty pościeli, zupełnie przypadkowo oparł się dłonią o przełącznik na ścianie. W tej sytuacji lider pozbawiony najmniejszego źródła światła mógł jedynie liczyć na to, że przy okazji nie zrzuci sobie zawadzających mu rzeczy na łeb.
    Teraz faktycznie przyda ci się pomoc — powiedział z wymuszoną powagą w głosie (co nie do końca mu wyszło) i ruszył przed siebie. Całe szczęście udało mu się nie zabić po drodze o meble, zanim złapał bruneta w pasie, bo akurat tam trafiły jego ręce. — Dbam o twoją wiarygodność. Jeszcze pomyślałbym, że ściągnąłeś mnie tu specjalnie.
    Will automatycznie odwrócił się w stronę napastnika, a Oscar przycisnął go do szafy stojącej za nimi.
    Znowu będziemy grać w marynarza? — zapytał tuż przy jego uchu. Traktował to wszystko jak ciekawą zabawę, całkowicie ignorując fakt, że Natalie w tym momencie dalej zgonowała w salonie. Fox nie był idealnym materiałem na męża i dobrze, że nie składał jeszcze żadnej przysięgi.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 13 Sty 2019, 23:36

    Zgodnie z oczekiwaniami, Oscar ruszył za nim. William sam nie wiedział co nim kierowało, kiedy w pewien sposób zwabił tu szatyna – do innego pokoju, gdzie przez chwilę będą całkiem sami. Albo doskonale wiedział, tylko usilnie wypierał to ze swojej głowy.
    Zaśmiał się pod nosem na słowa chłopaka, jakby udając, że nie wie o co mu chodzi i faktycznie podszedł do szafy, gdzie zaczął przekopywać sterty materiałów w poszukiwaniu czegoś, co mógłby dać przyjaciołom do spania. Kiedy jednak nagle zgasło światło, zatrzymał się i stał tak, dalej mając ręce w górze, jakby na coś czekał. Czując po chwili ciepłe dłonie, mimowolnie kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu. Całe te podchody przypominały grę – na razie dość niewinną – i chyba oboje byli ciekawi, gdzie ich to zaprowadzi.
    Specjalnie? Skąd — mruknął cicho,  powoli odwracając się do Oscara i wstrzymał na moment oddech, nie spodziewając się bowiem takiej bliskości. — Zobacz jak mi pomagasz — dodał zaraz, jednocześnie zgrabnie zarzucając ręce na jego ramiona. Nie minęła sekunda, nim jedna z dłoni powędrowała w plątaninę długich włosów i przyciągnęła twarz szatyna jeszcze bliżej. Sytuacja była złudnie podobna do tej ma balkonie, znowu dzieliły ich zaledwie milimetry.
    A chcesz tu ze mną spać? — wymruczał, śmiejąc mu się prosto w rozchylone wargi. Tym razem jednak William się nie odsunął, zamiast tego wbił się mocno w usta Oscara, bez ostrzeżenia językiem atakując jego wnętrze. Trwało to chwilę, było jednak na tyle namiętne, że kiedy lider po chwili się odsunął, oboje mieli nieco przyśpieszone oddechy. Wydawał się świetnie bawić, wprost wybornie, zupełnie nie myśląc o ewentualnych konsekwencjach swojego działania, w końcu ludzie pijani rządzili się własnymi prawami. Ponadto, był bardziej niż pewny, że to zapewne z Tomem przyjdzie mu dzielić łóżko, dlatego zachowywał się wyjątkowo pewnie i swobodnie, wiedząc, że ich zabawa skończy się tylko na tych małych całusach.
    Uśmiechnął się z pewną przekorą, nim zabrał ręce i odwrócił się nagle, zupełnie nie przejmując się dzielącą ich odległością i tym, że w tej pozycji właściwie się o siebie ocierają, w dodatku dość sugestywnie. Jak gdyby nigdy nic wrócił do wertowania pościeli, by za moment wyjąć poduszki i koce.
    To jak, pomocniku? — parsknął, kątem oka zerkając na Oscara i nieznacznie wyciągając ręce w jego stronę, by ten  wziął od niego trzymane rzeczy.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 14 Sty 2019, 03:44

    Bez względu na to, co Oscar myślał o tym pytaniu (a myśli mógł mieć naprawdę różne) to jego miejsce było teraz na kanapie obok pijanej dziewczyny. Mimo to, kiedy tylko brunet ponownie tej nocy wpił się w jego usta, mógłby przystać na każdą propozycję bez większego problemu. Sam już nie wiedział, po czyjej stronie leży większa odpowiedzialność za to lekkomyślne zachowanie, ale teraz to nie miało żadnego znaczenia, kiedy język Willa nieprzyzwoicie wystawiał samokontrolę szatyna na próbę. Perkusista wcale nie miał ochoty przerywać chwilowego zatracenia, bo już dawno nie czuł się tak nakręcony samymi pocałunkami, a winę za to bez problemu mógłby zrzucić na alkohol. Jednak lider zdecydowanie za szybko i z charakterystycznym dźwiękiem oderwał się od jego warg, dlatego nie mogło dziwić to, że szatyn wcale nie zwiększył dzielącej ich odległości nawet wtedy, gdy Will ponownie odwrócił się w stronę szafy.
    Powinieneś od razu zaprzeczyć. Co z ciebie za przyjaciel... — mruknął ewidentnie drwiącym tonem, wspaniałomyślnie przypominając sobie o istnieniu Natalie. Przesunął nosem po karku chłopaka, wdychając jego charakterystyczny zapach pomieszany z alkoholem, zanim z premedytacją przygryzł cienką skórę na szyi lidera. Jeśli tylko włożyłby w to odrobinę więcej siły, to najpewniej zostawiłby po sobie małą ranę, ale ten syk bólu brzmiał dla Oscara naprawdę satysfakcjonująco. — Ciekawe, czy do piątku zniknie.
    Odebrał koc z jego rąk i bez cienia zmieszania wrócił do salonu, po drodze włączając światło. Od razu spotkał się z pytającym spojrzeniem Toma.
    Will chciał mi udowodnić, że widzi w ciemnościach. Kręcił jak zwykle — odparł rozbawiony szatyn, pokrętnie tłumacząc ich dziwne zachowanie. Klawiszowiec zmrużył oczy, jakby właśnie podawał taką możliwość w wątpliwość, ale pijany umysł łączył fakty zbyt opornie. W tym czasie Oscar rzucił przyniesione rzeczy na śpiącą Natalie, która jedynie mruknęła coś pod nosem, nawet nie zmieniając pozycji.
    Rozłóż to łóżko, Tom, tylko szybko — westchnął i z braku innego wyboru wsunął jedną rękę pod jej ramiona, a drugą pod kolana, podnosząc rudą w górę. Chociaż była naprawdę lekka i drobna, ponieważ sięgała perkusiście jedynie do brody, to w tym stanie ciężko mu było utrzymać równowagę. Jej chwilowe rozbudzenie poniekąd uratowało sytuację, bo przynajmniej objęła chłopaka za szyję. Kiedy znowu znalazła się na sofie, rozwaliła się praktycznie na całej jej szerokości. Jakim cudem przy takiej budowie ciała?
    — Powodzenia — parsknął Tom, który nie ukrywał dumy z wygrania miejsca w ogromnym łóżku Willa.

    Sponsored content

    Lies Kill Slowly - Page 3 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Wto 07 Maj 2024, 09:22