Wymienili kilka uwag, które i tak nie zapewniły większego progresu, ale Berry zachowywał się swobodniej, a to miało zdecydowanie pozytywny wpływ na cały zespół.
Podobnie jak dziwne zachowanie Foxa.
Nie wtrącał się w instrukcje wydawane przez Willa, nie kwestionował jego opinii i co najważniejsze, nie przeciągał krótkiej przerwy w nieskończoność. Zazwyczaj w wolnej chwili wychodził z Tomem na papierosa, ale tym razem propozycja nie padła. Pojawił się w ich skromnym garażu dokładnie po pięciu minutach, aż Alex stanął jak wryty, widząc go przy perkusji. Mimo to Oscar w żadnym wypadku nie wyglądał na przybitego, czy podminowanego. Absurdalnie dystansował się bez żadnego, widocznego powodu.
Nie pytał Willa, czy ten zdecydował się w końcu na rozmowę. Po prostu oparł ramię o ścianę i wbił w niego wzrok.
— Oni tam nocują? — zapytał basista niby żartobliwie, kiedy wyszli na zewnątrz.
— Nie wiem — odpowiedziała ruda, zaciągając się papierosem. Mieli już iść, ale oparła się o ścianę budynku, aby w spokoju dopalić papierosa. — Oscar mnie unika. Zauważyłeś? Zachowuje się tak dziwnie, odkąd wróciliśmy do Londynu. A wczoraj odwiedził mnie tylko dlatego, że bardzo mi zależało.
— No... Ale on chyba nigdy nie był zbyt uczuciowy, co nie? — powiedział Alex niepewnie. — To chyba nic nowego?
— Co? — Spojrzała na basistę krzywym wzrokiem. — Przecież my jesteśmy razem ponad rok! Ten związek był idealny. A wiesz, o co Will mnie wczoraj zapytał?
— Nie twierdzę, że mu nie zależy — poprawił się Alex. — Tylko że nie umie tego okazać.
— Zapytał, czy Oscar jest wobec mnie agresywny — parsknęła ironicznym śmiechem i zakrztusiła się dymem papierosowym.
— A jest? — zapytał cicho i zerknął na obłok, który wypuściła z płuc. — Nat, ty nie palisz przecież.
— Oczywiście, że nie jest! — odpowiedziała szybko. Skoro mówiła prawdę, to czemu reagowała aż tak emocjonalnie? Odetchnęła głębiej i znowu przyłożyła papierosa do ust. — Od dzisiaj palę.
— Całkiem nieźle nam poszło... — zagaił bezsensownie. Opadł na kanapę, tuż obok swojego wymęczonego licznymi festiwalami w plenerze plecaka. — Ale wiem, że rozmawiasz ze mną z konieczności, to lepiej nie przedłużajmy.
Nerwowo kręcił pałeczkami między palcami, na które Will gapił się od dłuższego czasu. Ciekawe czy już zaczął żałować, że nie wyszedł z garażu razem z resztą zespołu.
— Planowałem powiedzieć jej prawdę — odparł prosto z mostu. — I nawet nie próbuj udawać, że ciebie to nie męczy.
Will podniósł zdezorientowany wzrok.
— Tak czy inaczej muszę zakończyć ten związek. W odpowiednim momencie — stwierdził i zsunął się niżej po oparciu kanapy. — Wtedy pojawisz się ty. Z winem czy innym gównem. Pocieszysz ją, jak prawdziwy przyjaciel, zapunktujesz sobie i wszystko będzie dobrze. Jeśli jednak chcesz, żebym wyznał jej prawdę, to postaram się wziąć całą winę na siebie, ale cudów nie obiecuję.
Zapadła dziwna cisza, której nie przerywały nawet krzyki Alexa z zewnątrz. Możliwe, że nikt nie czekał, aż skończą swoją tajną naradę.
— Dla dobra... świata i twojego zdrowia psychicznego odchodzę z zespołu — powiedział, unosząc kącik ust. — A żebyś nie uznał, że to tylko egoistyczne uciekanie od problemów, to do końca tygodnia znajdę ci innego perkusistę. No i gdyby coś było nie tak, to zawsze możesz dzwonić.
Podobnie jak dziwne zachowanie Foxa.
Nie wtrącał się w instrukcje wydawane przez Willa, nie kwestionował jego opinii i co najważniejsze, nie przeciągał krótkiej przerwy w nieskończoność. Zazwyczaj w wolnej chwili wychodził z Tomem na papierosa, ale tym razem propozycja nie padła. Pojawił się w ich skromnym garażu dokładnie po pięciu minutach, aż Alex stanął jak wryty, widząc go przy perkusji. Mimo to Oscar w żadnym wypadku nie wyglądał na przybitego, czy podminowanego. Absurdalnie dystansował się bez żadnego, widocznego powodu.
Nie pytał Willa, czy ten zdecydował się w końcu na rozmowę. Po prostu oparł ramię o ścianę i wbił w niego wzrok.
— Oni tam nocują? — zapytał basista niby żartobliwie, kiedy wyszli na zewnątrz.
— Nie wiem — odpowiedziała ruda, zaciągając się papierosem. Mieli już iść, ale oparła się o ścianę budynku, aby w spokoju dopalić papierosa. — Oscar mnie unika. Zauważyłeś? Zachowuje się tak dziwnie, odkąd wróciliśmy do Londynu. A wczoraj odwiedził mnie tylko dlatego, że bardzo mi zależało.
— No... Ale on chyba nigdy nie był zbyt uczuciowy, co nie? — powiedział Alex niepewnie. — To chyba nic nowego?
— Co? — Spojrzała na basistę krzywym wzrokiem. — Przecież my jesteśmy razem ponad rok! Ten związek był idealny. A wiesz, o co Will mnie wczoraj zapytał?
— Nie twierdzę, że mu nie zależy — poprawił się Alex. — Tylko że nie umie tego okazać.
— Zapytał, czy Oscar jest wobec mnie agresywny — parsknęła ironicznym śmiechem i zakrztusiła się dymem papierosowym.
— A jest? — zapytał cicho i zerknął na obłok, który wypuściła z płuc. — Nat, ty nie palisz przecież.
— Oczywiście, że nie jest! — odpowiedziała szybko. Skoro mówiła prawdę, to czemu reagowała aż tak emocjonalnie? Odetchnęła głębiej i znowu przyłożyła papierosa do ust. — Od dzisiaj palę.
— Całkiem nieźle nam poszło... — zagaił bezsensownie. Opadł na kanapę, tuż obok swojego wymęczonego licznymi festiwalami w plenerze plecaka. — Ale wiem, że rozmawiasz ze mną z konieczności, to lepiej nie przedłużajmy.
Nerwowo kręcił pałeczkami między palcami, na które Will gapił się od dłuższego czasu. Ciekawe czy już zaczął żałować, że nie wyszedł z garażu razem z resztą zespołu.
— Planowałem powiedzieć jej prawdę — odparł prosto z mostu. — I nawet nie próbuj udawać, że ciebie to nie męczy.
Will podniósł zdezorientowany wzrok.
— Tak czy inaczej muszę zakończyć ten związek. W odpowiednim momencie — stwierdził i zsunął się niżej po oparciu kanapy. — Wtedy pojawisz się ty. Z winem czy innym gównem. Pocieszysz ją, jak prawdziwy przyjaciel, zapunktujesz sobie i wszystko będzie dobrze. Jeśli jednak chcesz, żebym wyznał jej prawdę, to postaram się wziąć całą winę na siebie, ale cudów nie obiecuję.
Zapadła dziwna cisza, której nie przerywały nawet krzyki Alexa z zewnątrz. Możliwe, że nikt nie czekał, aż skończą swoją tajną naradę.
— Dla dobra... świata i twojego zdrowia psychicznego odchodzę z zespołu — powiedział, unosząc kącik ust. — A żebyś nie uznał, że to tylko egoistyczne uciekanie od problemów, to do końca tygodnia znajdę ci innego perkusistę. No i gdyby coś było nie tak, to zawsze możesz dzwonić.