Lies Kill Slowly

    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Wto 10 Wrz 2019, 14:46

    Wymienili kilka uwag, które i tak nie zapewniły większego progresu, ale Berry zachowywał się swobodniej, a to miało zdecydowanie pozytywny wpływ na cały zespół.
    Podobnie jak dziwne zachowanie Foxa.
    Nie wtrącał się w instrukcje wydawane przez Willa, nie kwestionował jego opinii i co najważniejsze, nie przeciągał krótkiej przerwy w nieskończoność. Zazwyczaj w wolnej chwili wychodził z Tomem na papierosa, ale tym razem propozycja nie padła. Pojawił się w ich skromnym garażu dokładnie po pięciu minutach, aż Alex stanął jak wryty, widząc go przy perkusji. Mimo to Oscar w żadnym wypadku nie wyglądał na przybitego, czy podminowanego. Absurdalnie dystansował się bez żadnego, widocznego powodu.
    Nie pytał Willa, czy ten zdecydował się w końcu na rozmowę. Po prostu oparł ramię o ścianę i wbił w niego wzrok.

      — Oni tam nocują? — zapytał basista niby żartobliwie, kiedy wyszli na zewnątrz.
      — Nie wiem — odpowiedziała ruda, zaciągając się papierosem. Mieli już iść, ale oparła się o ścianę budynku, aby w spokoju dopalić papierosa. — Oscar mnie unika. Zauważyłeś? Zachowuje się tak dziwnie, odkąd wróciliśmy do Londynu. A wczoraj odwiedził mnie tylko dlatego, że bardzo mi zależało.
      — No... Ale on chyba nigdy nie był zbyt uczuciowy, co nie? — powiedział Alex niepewnie. — To chyba nic nowego?
      — Co? — Spojrzała na basistę krzywym wzrokiem. — Przecież my jesteśmy razem ponad rok! Ten związek był idealny. A wiesz, o co Will mnie wczoraj zapytał?
      — Nie twierdzę, że mu nie zależy — poprawił się Alex. — Tylko że nie umie tego okazać.
      — Zapytał, czy Oscar jest wobec mnie agresywny — parsknęła ironicznym śmiechem i zakrztusiła się dymem papierosowym.
      — A jest? — zapytał cicho i zerknął na obłok, który wypuściła z płuc. — Nat, ty nie palisz przecież.
      — Oczywiście, że nie jest! — odpowiedziała szybko. Skoro mówiła prawdę, to czemu reagowała aż tak emocjonalnie? Odetchnęła głębiej i znowu przyłożyła papierosa do ust. — Od dzisiaj palę.

      — Całkiem nieźle nam poszło... — zagaił bezsensownie. Opadł na kanapę, tuż obok swojego wymęczonego licznymi festiwalami w plenerze plecaka. — Ale wiem, że rozmawiasz ze mną z konieczności, to lepiej nie przedłużajmy.
    Nerwowo kręcił pałeczkami między palcami, na które Will gapił się od dłuższego czasu. Ciekawe czy już zaczął żałować, że nie wyszedł z garażu razem z resztą zespołu.
      — Planowałem powiedzieć jej prawdę — odparł prosto z mostu. — I nawet nie próbuj udawać, że ciebie to nie męczy.
    Will podniósł zdezorientowany wzrok.
      — Tak czy inaczej muszę zakończyć ten związek. W odpowiednim momencie — stwierdził i zsunął się niżej po oparciu kanapy. — Wtedy pojawisz się ty. Z winem czy innym gównem. Pocieszysz ją, jak prawdziwy przyjaciel, zapunktujesz sobie i wszystko będzie dobrze. Jeśli jednak chcesz, żebym wyznał jej prawdę, to postaram się wziąć całą winę na siebie, ale cudów nie obiecuję.
    Zapadła dziwna cisza, której nie przerywały nawet krzyki Alexa z zewnątrz. Możliwe, że nikt nie czekał, aż skończą swoją tajną naradę.
      — Dla dobra... świata i twojego zdrowia psychicznego odchodzę z zespołu — powiedział, unosząc kącik ust. — A żebyś nie uznał, że to tylko egoistyczne uciekanie od problemów, to do końca tygodnia znajdę ci innego perkusistę. No i gdyby coś było nie tak, to zawsze możesz dzwonić.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pią 13 Wrz 2019, 19:23

    Willa trochę zamurowało. Po rozmowie z Oscarem oczekiwał wszystkiego, tylko nie tego, że ten zaproponuje dobrowolne odejście z zespołu. Ani tego, że w rozmowie z Nat jest gotów wziąć wszystko na siebie (co oczywiście wcale nie umniejszało winy samego Willa). Czy naprawdę to był ten sam bezczelny, egoistyczny i agresywny Fox, którego znał?
    Pomiędzy nimi znowu zapadła niezręczna cisza, w trakcie której Berry trawił wszystko to co właśnie usłyszał.
      — Oczywiście, że mnie to męczy — odpowiedział w końcu, z cichym westchnięciem opadając na drugi koniec kanapy. — Dlatego nie możemy jej o tym powiedzieć. Nie wiem, wymyśl cokolwiek innego, ale nie może się niczego dowiedzieć.
    Nawet nie potrafił wyobrazić sobie podobnej rozmowy. Bo jak wytłumaczyć coś, czego nawet oni sami nie rozumieli? Jakby ktoś miał zapytać Willa dlaczego na boku ruchał się z chłopakiem przyjaciółki, nie potrafiłby odpowiedzieć.
    Pozostawała jeszcze kwestia zespołu i odejscia Foxa z grupy, czyli coś, od czego żołądek podchodził Willowi do gardła. Zawsze zakładał, że to on wywali Oscara na zbity pysk i inny scenariusz nawet nie przeszedł mu przez myśl.
      — A twoje odejście... zaskoczyłeś mnie tym — przyznał szczerze. — Brałem to pod uwagę, ale to i tak bardzo nagła decyzja. — Zawiesił się na moment, nie wiedząc na czym skupić zagubiony wzrok. — Będę musiał sprawdzić tę nową osobę, poza tym jesteśmy świeżo po trasie i w razie niespodziewanego koncertu będziemy w dupie, no i... — znowu przerwał, kiedy zdał sobie sprawę, że sam wyszukuje kolejnych argumentów, żeby Oscara jednak nie wywalać. To był absurd. Jeszcze niedawno nie mógł na niego patrzeć.
      — No i?
      — Nie, jednak masz rację. Tak chyba będzie najlepiej — powiedział, chociaż wewnątrz czuł, że wcale tak nie uważa. Teoretycznie powinien się cieszyć z takiego obrotu spraw, ale z jakiegoś powodu poczuł dziwny ciężar w klatce. — Ale dopóki nie przedstawisz mi tego zastępstwa, ani słowa nikomu. No i sytuacja z Nat... może z tym też zaczekaj, na razie nie mieszajmy jej w to, ok?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 14 Wrz 2019, 01:28

    Najwidoczniej Willowi to kłamstwo nie przeszkadzało. Oscar głupio sądził, że chłopak nie śpi po nocach, rozmyślając o swoich przewinieniach. Że przynajmniej na koniec zachowa się jak prawdziwy przyjaciel. Poważnie? Obawiał się, że Berry wcześniej sam wszystko wygada. Szczerze mówiąc, Fox proponował takie rozwiązanie z uwagi na sumienie Willa... A może bardziej dla własnego interesu chciał wybielić się w jego oczach? Tak czy inaczej, nic nie tracił. Bez względu na prawdziwe intencje, u Natalie i tak miał przejebane. Dziewczyna znienawidzi go za samo zerwanie, a to w jakim stopniu, nie ma żadnego znaczenia. Jedna beznamiętna myśl caly czas chodziła mu po głowie. Ten związek nigdy nie powinien się rozpocząć.
    No przyznaj, że wolałeś wywalić mnie osobiście — powiedział, uśmiechając się kątem ust. — Nie dziwię się.
    Czy Fox był przed chwilą świadkiem zwątpienia? Ich rozmowa wyglądała tak, jakby to Oscar próbował przekonać lidera do swojego odejścia. W obliczu permanentnego wyjebania perkusisty na sprawy zespołu i ich pojebanej prywatnej relacji Will dalej miał wątpliwości? Nie mógłby tego nie wykorzystać. Musiał go sprawdzić.
    Jeśli chcesz, możemy odwalić taki mini teatrzyk przed resztą. Wiesz, przychodzę spóźniony jak zwykle, przerywam "Zero" w połowie i wręczam Alexowi twarde narkotyki. Wtedy wkraczasz ty. — Wskazał na bruneta pałeczką. — Z doniosłym "wypierdalaj" na ustach.
    Tym razem zamaszystym ruchem machnął na drzwi garażowe.
    Alex dostaje zawału, Tom biegnie po stołek perkusyjny, żeby nie cierpieć więcej stojąc przy klawiszach przez cały koncert... — Wyszczerzył się głupio z nadzieją, że chłopak doceni jego żarty niskich lotów. Wizja tak podniosłej chwili i Berrego z tryumfem wskazującego mu wyjście faktycznie go rozbawiła.
    A wtedy — powiedział poważniejszym tonem, w którym chłopak nie doszukałby się już grama ironii. Wstał z sofy, przez co znalazł się centralnie przed stojącym nad nim brunetem. — Żeby nie pomyśleli, że mam na taką decyzję wyjebane. Wyjdę na środek i przytoczę wszystkie twoje argumenty.
    Przekrzywił głowę, kiedy ta walka na spojrzenia dalej trwała. Jak to możliwe, żeby człowiek miał aż tak niebieskie oczy.
    Łącznie z tymi, o których nie wspomniałeś — dodał i chociaż ryzykował wiele, to Will przez chwilę ewidentnie wymyślał cokolwiek, aby zatrzymać go w zespole. Jedną pałeczką, którą dalej dzierżył w dłoni, uniósł podbródek Willa do góry. Znowu uśmiechnął się prowokacyjnie. — Też będę tęsknił.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 16 Wrz 2019, 00:17

    To nie tak, że Will nie miał sumienia. To właśnie dla dobra Natalie nie chciał o niczym jej mówić, bo co by to dało? Owszem, z Foxem być może poczuliby się dzięki temu trochę lepiej, ale na dziewczynę spadłaby bomba, po której nie pozbierałaby się przez kolejny rok. I nawet jeśli wynikało to poniekąd z tchórzostwa Willa, wolał jej tego oszczędzać. W tym celu prowadzili w ogóle tę rozmowę. Will czuł się zagubiony, ale do obu spraw – zespołu, jak i Natalie – podchodził bardzo poważnie i liczył na podobne podejście ze strony Oscara. Tymczasem juz po chwili (i pierwszym dobrym wrażeniu, przez które Berry prawie wymiękł) Fox wrócił to swojego standardowego wyjebania we wszystko.
    Will tym razem dzielenie znosił wbite w niego spojrzenie, nie odsuwając się na centymetr, nawet kiedy szatyn stanął centralnie przed nim. Nie reagował w żaden sposób, dopóki drewniana pałeczka nie dotknęła jego podbródka. Uśmiechnął się krzywo, ale uśmiech ten nie obejmował oczu, w które Fox tak intensywnie się wpatrywał.
      — Bardzo, kurwa, śmieszne — powiedział, kiedy uśmiech płynnie zszedł z jego twarzy. Znowu się wkurwił. Być może w innych okolicznościach żarciki Foxa by do niego przemówiły, ale nie w momencie kiedy chodziło o sprawy jego zespołu.
    Nie wiedział nawet kiedy jedna z dłoni wślizgnęła się w tę wąską przestrzeń między nimi i chwyciła Oscara za kołnierz. William znowu się uśmiechnął, postępując krok do przodu, tym samym zmuszając szatyna do odsunięcia się i chwilowego zawieszenia nad kanapą.
      — Ale jeśli tak bardzo chcesz, mogę im powiedzieć, że Cię wypierdoliłem. Chcesz też śliwę pod okiem? To będzie wiarygodniejsze niż jakiekolwiek teatrzyk.
    William mówił to wszystko całkiem spokojnie i wcale nie musiał podnosić głosu, jego intencje wydawały wystarczająco oczywiste. I w całej swojej złości czuł się na tyle pewnie, że dopiero po chwili puścił w końcu Foxa, tym samym pozwalając by chłopak opadł plecami z powrotem na kanapę... niespodziewanie lecąc razem z nim. Nawet nie zauważył kiedy Oscar złapał go za nogi, pociągając ze sobą, przez co Will wypierdolił się prosto na niego.
    W tej pokracznej pozycji nie wyglądali jak ludzie, którzy własnie się kłócili i chociaż nie trwali w tym długo, to jednak nim Berry zdążył w pełni się podnieść, usłyszeli hałas przy drzwiach. Chwilę później w wejściu pojawiła się Natalie.
    Wydawała się tak zaskoczona tym co widzi, że w pierwszej chwili nawet się nie odezwała.
      — Co... co wy robicie?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 16 Wrz 2019, 01:29

    Normalnie w opinii Foxa Will nie znał się na żartach. Było mu całkiem wesoło, dopóki chłopak nie zmusił go do tego nieszczególnie wygodnego zawiśnięcia nad kanapą. Odłożył łokieć na oparcie, aby nie stracić przypadkiem równowagi. Pierwszy raz brunet tak stanowczo zareagował na jego głupie zagrywki. Tym razem (trochę jak w brutalnym świecie zwierząt) Oscar dostał wyraźny sygnał, że powinien odpuścić.
      — No wiesz... — mruknął, przechylając głowę w zastanowieniu. Ten Berry był jeszcze lepszy niż poprzedni. Z taką pewnością siebie było mu zdecydowanie do twarzy. Szkoda tylko, że dalej patrzył na niego z mordem w oczach. — Próbuję rozwiązać problemy, a ty chcesz mi najebać?
    Nie spodziewał się, że gdy William w końcu go puści, tak szybko opadnie na mebel pod sobą, dlatego był równie zaskoczony, co drugi chłopak. Nie na długo. Instynktownie złapał lidera pod udami, przez co ten władował się prosto na jego kolana.
      — Staram się, jak mogę, słowo — rzucił z uśmiechem. Oh, mógłby go przekonać, że będzie tęsknił, ale hałas przy drzwiach w moment pozbawił go kosmatych myśli. Natalie w istocie zastała nietypowy widok. Swojego najlepszego przyjaciela na kolanach Foxa. Zrzucił go z siebie gwałtownie, ale naprawdę nie wyglądało to wiarygodnie. Nie w taki sposób rozmawiają dwaj kolesie, którzy skaczą sobie do gardeł. Głupie starania perkusisty i tak nie pozostawiały rudej złudzeń.
      — Ah, wiecie co? Nie ważne — wymamrotała roztrzęsiona i nie minęła sekunda, jak odwróciła się na pięcie. Wybiegła, nie zamykając za sobą drzwi.
    To nie tak miało wyglądać.
      — Czekaj! — zawołał Fox, ruszając tuż za dziewczyną.
    Dopadł ją przy bramie, kiedy ze łzami w oczach szukała kluczy po kieszeniach. W takim tempie nie był w stanie wykombinować żadnej wymówki. Nie miał pojęcia jak gładko się z tego wymigać. Chciał z nią zerwać, to oczywiste. Planował to od tygodnia, ale kurwa, nie w ten sposób.
      — Dobra, nie tłumacz się — zaszlochała i brzęcząc pękiem kluczy, uchyliła bramę.
      — Nie mam zamiaru, bo to kompletny przypadek, że... — Wiedział, że zaraz zaplącze się w zeznaniach, bo mówił zdecydowanie za szybko. — Chciałem odejść z zespołu, Will trochę się wściekł, że zostawiam was na lodzie i...
    Zaciął się na chwilę, widząc Willa zmierzającego w ich stronę energicznym krokiem. Zanim zdążył się zastanowić, ruszył naprzeciw wkurwionemu do reszty chłopakowi.
    Musiał udowodnić jej, że nie kłamie.
    Bo przecież nie kłamał.
    Dopadł Willa w połowie, zagradzając mu dalszą drogę. Nie miał innego pomysłu.
    Skoro mieli się bić, to właśnie to powinni to zrobić.
      — Przypierdol mi, bo nie uwierzy — szepnął pospiesznie, zanim Natalie ogarnęła co się dzieje. Naprawdę nie dowierzał, że taką prośbę skierował w stronę zdezorientowanego lidera. W obliczu prawdziwej bójki ruda raczej nie mogłaby dalej stać przy swoim. — Rusz się — syknął cicho, popychając go w tył.
    Natalie dopiero po chwili odkryła, że jej chłopak stoi już parę metrów za nią. Zmarszczyła brwi, szybkim krokiem kierując się w stronę zamieszania.
      — Kurwa, no wy sobie chyba... Oscar!
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 16 Wrz 2019, 23:58

    To co właśnie się odpierdalało musiało być jakąś pieprzoną złośliwością losu. Bo jak inaczej nazwać coś takiego? Było tyle innych ryzykownych sytuacji, w których mogli zostać przyłapani, a jednak Natalie "nakryła" ich w momencie, kiedy właściwie nie było na czym. Tym razem Will znalazł się na kolanach Oscara czystym przypadkiem, ale sam doskonale wiedział jak to musiało wyglądać z boku, bo chociaż siedzenie na czyichś kolanach nie jest wielką sprawą, to jednak w okolicznościach gdzie byli w garażu całkiem sami, Natalie tak naprawdę mogła pomyśleć wszystko.
    William zrzucony na bok, otrząsnął się dopiero po chwili i od razu ruszył w stronę otwartych na oścież drzwi. Miał ochotę udusić Oscara za cały ten bajzel, bo ogarnięty wciąż wzrastającą złością, widział w chłopaku winowajcę całego zdarzenia. A jednak, kiedy Fox nagle zagrodził mu drogę, posłał mu tylko zdezorientowane spojrzenie.
      —  Przypierdol mi, bo nie uwierzy... rusz się.
    William w pierwszej myślał, że się zwyczajnie przesłyszał, ale kiedy pojął o co chodziło szatynowi... och, nie trzeba go było prosić dwa razy. Popchnięty do tyłu zachwiał się lekko, ale szybko złapał równowagę i bez ostrzeżenia wymierzył pięść w stronę tego brązowego łba. I zrobił to z wielką przyjemnością, bo kurwa, należało mu się. Jeden cios bez wątpienia byłby wystarczająco wiarygodny w oczach Nat, ale skoro Berry miał okazję się wyżyć, zamierzał z tego skorzystać. Dlatego nim Oscar zdążył się ogarnąć w sytuacji, Will znowu był przy nim i tym razem kopnął go kolanem prosto w brzuch.
      — Boże, Will, nie! — krzyczała Nat, biegnąc w ich stronę, całkiem zapominając, że wcześniej chciała jak najszybciej stamtąd uciec. Plan B się sprawdził, nawet za dobrze.
    William odnalazł się w napierdalaniu Oscara – szczególnie kiedy ten mu na to pozwalał – dlatego nie spodziewał się, że zostanie nagle pchnięty na ziemię. Upadł z cichym sykiem, ale nim zdążył zrobić cokolwiek więcej, dobiegła do nich spanikowana Natalie.
      — Dość! Co wy robicie, przestańcie! — lamentowała ruda, odciągając za ramiona Foxa, który w gruncie rzeczy nie zrobił nic, poza przewróceniem Willa. Perkusista dał się odciągnąć na bok bez większych problemów, bo przecież o to chodziło, mieli udawać.
    Will podniósł się z lekkim ociąganiem i łypnął nieprzyjemnie w stronę Oscara, nawet przez chwilę nie patrząc na swoją przyjaciółkę. Miał dość.
      — Nie pokazuj mi się więcej na oczy, sam ogarnę nowego perkusistę — sapnął i nie mówiąc nic więcej, odwrócił się i ruszył w stronę garażu.
    I chociaż cała bójka była naciągana pod Natalie, oboje wiedzieli, że teraz Will naprawdę nie żartował.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Wto 17 Wrz 2019, 02:22

    Plan Oscara zadziałałby idealnie, gdyby był w stanie w nim uczestniczyć... a nie tylko przyjmować na siebie wszystkie ciosy. Kiedy proponował takie rozwiązanie, nie wziął pod uwagę, że będzie musiał mu oddać. Jednak wypadałoby, gdy koleś rzuca się na ciebie z łapami, odpowiedzieć... jakkolwiek. Jednak Berry nie zasłużył na wpierdol.
    W przeciwieństwie do Foxa.
    Z pewnością o to chodziło, gdy jedyne co robił perkusista, to starał się bronić.
    Szybko zdał sobie sprawę, że afera nie wygląda na udawaną. Will uderzył o chodnik, ale nie tak spektakularnie, jak parę sekund temu jego kolano przyjebało w brzuch szatyna.

    Natalie bywała naiwna, ale wzrok miała dobry. Kilka dni boczyła się na Willa za pobicie jej chłopaka, bo dokładnie tak to wyglądało, ale ostatecznie zdołała zrozumieć, że przy Foxie człowieka czasem ponoszą emocje. Podczas jednej z prób przyznała nawet, że sama miewała ochotę przyjebać mu z liścia.
    A podejrzenie rzekomej zdrady? Natalie nie chciała w to wierzyć. Poza tym Berry był jej najlepszym przyjacielem... Oh, głupoty.
    Ich relacje powoli wracały do normy (i nawet Alex minimalnie odchorował już nieobecność swojego idola na próbach), jednak wszystko pozostałe sypało się im na głowę. Z powodu braku perkusisty musieli przełożyć najbliższe koncerty, a niektóre z nich nawet odwołać, co nie spotkało się z aprobatą fanów. Fanpage Alexa zamierał śmiercią naturalną i jedynie garstka zapaleńców żywo komentowała sytuację. Mijały dni, a oni wciąż na gwałt potrzebowali zmiennika ich nieszczęsnego perkusisty. Tom mianował tę rolę przeklętą i szybko odkryli, że nie mijał się z prawdą. Najpierw połamany Simon, potem siejący postrach i zniszczenie Fox-egoista, a teraz jakiś urwany z choinki ochotnik, którego Will z oporami musiał zaakceptować.
    Nie mieli wyboru.
    Już po pierwszej próbie Berry wiedział, z czym ma do czynienia. Koleś mylił piosenki, nie czuł rytmu i ogólnie wyglądało to tak, jakby przybył do nich prosto ze szkolnej orkiestry, w której nauczyli go co najwyżej napierdalać bez opamiętania w bęben marszowy.
    Tyle Oscar dowiedział się od Natalie, która nie śmiała zaproponować mu powrotu. Zdawała sobie sprawę, że to nierealne. Nie tylko ona połknęła historię na temat dramatycznej kłótni o miejsce w zespole, tymczasem Fox nie żałował, że zrezygnował z kariery. Mógł skupić się na robocie i przestać w końcu rozkładać na czynniki pierwsze bezsensowną relację z Willem. Szybko przestał przyłapywać się na myśleniu o brunecie, ale nie zmieniło to sytuacji jego nieszczęsnego związku, który... wciąż wisiał na włosku.

    Odpowiedni moment nadszedł dopiero po blisko miesiącu.
      — Will! — zawołała ruda i znowu załomotała do jego drzwi. Była pierwsza w nocy i dziewczyna z pewnością obudziła pół bloku. Tylko czekać, aż pan Harper złoży kolejną skargę. Brunet otworzył jej dopiero po kilku minutach, dostrzegając przyjaciółkę w agonalnym stanie. Jeśli kiedyś zastanawiał się, jak wygląda jej najgorsza wersja, to teraz miał ją przed oczami. W dresie i z makijażem rozmazanym na pół twarzy wyglądała jak niedoszła ofiara morderstwa.
      — On... — wyszlochała, przecierając rękawem twarz — zerwał ze mną.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 16 Lis 2019, 04:29

    Musiały minąć pełne dwa tygodnie, nim do Williama doszło jak wielki błąd popełnił. Unosząc się przed Oscarem bardziej złością niż faktyczną dumą, zachował się jak ostatni gówniarz. Sam nie wiedział dlaczego w tamtej chwili tak naiwnie wierzył, że bez większego problemu uda mu się znaleźć kogoś na miejsce Foxa. Rzeczywistość dość szybko sprowadziła go na ziemię, kiedy po wielu dniach poszukiwań, skończył w zespole z żółtodziobem mającym robić za ich nowego perkusistę. Powiedzieć, że sytuacja była tragiczna, to jak nie powiedzieć nic. Will nie mógł jednak nic z tym zrobić i to było w obecnej chwili najgorsze, bo bezradność powoli i skrupulatnie wysysała z niego wszelkie chęci.
    Wszystko to męczyło młodego lidera na tyle mocno, że pewnego wieczoru nie wytrzymał. Musiał w jakikolwiek sposób odreagować stres ostatnich tygodni i chcąc nie chcąc, padło na alkohol. Brak snu i apetytu dały o sobie znać dość szybko, bo wystarczyło naprawdę niewiele by William doprowadził się do tego przyjemnego stanu wyjebania, na wszystko i wszystkich. Nie wiedział nawet kiedy sięgnął po telefon, wyszukując w jego odmętach dawno zapomnianą apkę, dzięki której pół godziny później leżał na kanapie, obściskując się z typem, którego imienia nie był nawet pewny.
    Wir pocałunków i śmiałych pieszczot przerwało niespodziewane walenie do drzwi. Młody, jasnowłosy chłopak zamarł z głową nad brzuchem Willa, zerkając na niego z błyskiem ekscytacji w oku.
      — Zaprosiłeś kogoś jeszcze do zabawy? Nie wspominałeś, że lubisz trójkąty.
      — Bo nie lubię. Wyjebane, pewnie ktoś się pomylił — mruknął półprzytomnie, opadając z powrotem na plecy. Zaraz chwycił za przydługie włosy swojego towarzysza, delikatnie przypominając mu na czym ten ostatnio skończył.
    Nie minęło dużo czasu, kiedy znowu rozległo się pukanie, tym razem głośniejsze i bardziej natarczywe.
      — Jesteś pewien, że nikogo więcej nie zapraszałeś? — chłopak zachichotał, wodząc nosem po erekcji bruneta.
    Will westchnął ciężko, odciągając głowę blondyna od swojego krocza.
      — Ja pierdole — warknął, podnosząc się niechętnie na równe nogi. Naciągnął z powrotem spodnie na tyłek, nie trudząc się już jednak z zapianiem zamka.
    W takim właśnie stanie, bez koszulki i rozmierzwionymi włosami, William otworzył Natalie drzwi. Momentalnie zamarł, kiedy do jego otumanionego alkoholem umysłu doszło kto przed nim stoi.
      — Nat… — zdążył sapnąć, nim poczuł jak chude ręce oplatają jego tors.
      — Dziewczyna? Serio zaprosiłeś laskę? — półnagi chłopak nie krył nawet zdziwienia, zerkając bez żadnego skrępowania na rudą.
      — Och, nie wiedziałam, Will, nie chciałam przeszkadzać… — wymamrotała Natalie, z zażenowaniem odwracając głowę. — Przepraszam, pójdę już…
      — Nie, Nat, czekaj! — William krzyknął, łapiąc przyjaciółkę za przedramię, w dupie mając tego starego dziada Harpera czy jakiegokolwiek innego sąsiada. Zapłakana twarz rudej wystarczyła, by Will momentalnie wytrzeźwiał. — Dobra młody, ubieraj się i wypad.

    Dziesięć minut później, po dość burzliwym wyproszeniu niedoszłego kochanka, Berry siedział już z Nat na kanapie w dużym pokoju. Oboje z kubkami świeżo zrobionej kawy, pod ciepłym kocem, w całkowitej ciszy. Will szukał w głowie odpowiednich słów, ale miał całkowitą pustkę. Niby się tego spodziewał, ale Fox zwlekał z tym zerwaniem tak długo, że wokalista zdążył pomyśleć, że już go nie będzie. A jednak, zrobił to, Oscar zerwał z Natalie w, zdaje się, najgorszym możliwym momencie. Chociaż, czy na takie rozmowy jest w ogóle dobry czas? Chyba nie ma.
    Po przedłużającym się w nieskończoność milczeniu, William przysunął się bliżej dziewczyny i niespodziewanie objął ją ramieniem, przyciągając jej skuloną postać do siebie.  
      — Nie był ciebie wart. Serio.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Wto 10 Gru 2019, 23:48

    A kiedy wypuścił ją z objęć, drobna dziewczyna odetchnęła głęboko. Nigdy nie musiała bać się o wagę, ale teraz jej BMI z pewnością sięgało dolnej granicy. Cały stres związany z Oscarem i zespołem odbierał jej apetyt. Przestała płakać, spoglądając pusto przed siebie.
      — Mówił, że robi to dla mojego dobra — wymamrotała do parującego kubka. — Że zasługuję na kogoś lepszego. Rozumiesz?
    Zamilkła na chwilę, a potem spojrzała na bruneta zapuchniętymi oczami.
      — Głupie pierdolenie. Tyle wysiłku włożyłam w wyciągnięcie go z tego pochrzanionego towarzystwa! Pilnowałam, żeby chodził na wykłady, naprawiłam jego relacje z rodzicami. Naprawdę myślałam, że się zmienił, ale... — jej głos załamał się niebezpiecznie, jakby za chwilę ponownie miała wybuchnąć płaczem. Zamiast tego odłożyła głowę na ramię przyjaciela. — Przepraszam, że musisz tego słuchać.

    Może gdyby Oscar postarał się bardziej i pozaliczał zaległe egzaminy, to uczelnia pozytywnie rozpatrzyłaby jego wniosek o ponowne przyjęcie na studia... Ostatecznie chłopak machnął na to ręką i zrezygnował. Bez trudu utrzymywał się ze swojej dotychczasowej roboty. Ułożył nawet ambitne plany, w razie gdyby rodzice przestali wspierać go finansowo. Postanowił, że ogarnie kilka kursów, aby zdobyć potrzebne papierki, a wtedy zatrudni się w pierwszym lepszym salonie. Rozmyślał nad tym już wcześniej, ale nie lubił się z regularnymi godzinami pracy. Zarzucił świeżo umytymi włosami, próbując jakkolwiek zebrać je jedną z gumek do włosów od Natalie. Część jej rzeczy wciąż walała się po mieszkaniu.
      — I wtedy jej odwaliło i powiedziała, że wraca do domu. — Głos Alexa wyrwał go z zamyślenia. — Nawet Will się poddał.
      — Ah, no tak.
    Od czasu spektakularnego zerwania Natalie wkurzała się na każde wspomnienie o byłym chłopaku... jednak basista kompletnie nie umiał odnaleźć się w tej sytuacji. Wciąż miał Oscara za przyjaciela, a to lekko mówiąc, wyprowadzało rudą z równowagi. O ile reszta zespołu raczej zgadzała się z każdym słowem dziewczyny (lub umiejętnie udawała, że się zgadza) to Alex potrafił nieźle zagrać jej na nerwach.
    A przecież to ona ich poznała!
    Jak Alex mógł wybrać jej eks chłopaka?
    Nawet jeśli na próbach unikał rozmów o Foxie, to każdy dobrze wiedział, że odwiedzał go przynajmniej raz w tygodniu.
      — Cały się ujebałeś — parsknął Oscar.
    Alex zmarszczył brwi i otarł usta wierzchem dłoni.
      — Ktoś w kółko dzwoni, czemu nie odbierzesz? — zapytał i kiwnął głową w stronę migającego ekranu. Sam również sięgnął do pudełka z pizzą. — Kto to?
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 12 Gru 2019, 18:55

      — Bo zasługujesz na kogoś lepszego, Natalie — powiedział poważnie, mocniej obejmując dziewczynę. Na lepszego przyjaciela również, dodał w myślach, zawieszając wzrok na trzymanym kubku; byleby nie patrzeć na przybitą przyjaciółkę dłużej niż to "konieczne", bo ten widok był dla niego wyjątkowo ciężki. W takich chwilach wyrzuty sumienia uderzały w niego  z podwójną siłą, jeszcze dobitniej uświadamiając mu jaką zakłamaną kupą gówna był. Może właśnie to była jego kara? Oscar zrywając się Nat, praktycznie się od tego odciął – teraz była tylko jego eks, którą wcześniej zdradził. A Will? William dalej był z nią w jednym zespole, ona w dalszym ciągu uważała go za przyjaciela, a fakt, że nie była już z Oscarem w związku, niczego nie zmieniał. Lider czuł się tak samo chujowo i jedyne co mógł teraz zrobić, to starać się pocieszyć nawet najlepiej jak tylko umiał. Był jej to winny.
      — Za nic nie przepraszaj, po to tu jestem — mruknął, samemu również opierając policzkiem o jej głowę.
    Tej nocy prawie nie spali, niczym stereotypowe przyjaciółeczki, oglądając durne filmy i zajadając smutki czekoladowymi lodami. Natalie siedziała u niego aż do południa, ale chyba dzięki temu poczuła się odrobinę lepiej.

    Czas mijał, a Trapnest po odejściu Foxa jakby stanęło w miejscu. Nowy perkusista naprawdę się starał i z dnia na dzień radził sobie coraz lepiej, to jednak wciąż było za mało. Nie wspominając o atmosferze, którą rozżalona rozstaniem ruda rozwalała razem z Alexem za każdym razem, kiedy było już względnie normalnie.
    Czy mogło być gorzej? Owszem, mogło.  
    William przekonał się o tym dość szybko, kiedy okazało się, że trasa kosztowała go znacznie więcej niż wcześniej sądził, a przekładanie spraw zespołu ponad studia skończyło niezaliczeniem jednego przedmiotu. Można powiedzieć, że w obliczu piętrzących się problemów jest to tylko jeden warunek, jednak dla wymagających państwa Berry był to jeden niezaliczony egzamin. Coś takiego było dla nich nie do pomyślenia, dlatego postanowili dość boleśnie ukarać niesfornego syna – odciąć dopływ gotówki. Stypendium również przepadło, dlatego jeśli William chciał dalej jakość funkcjonować, musiał iść do pracy.

      — Jezu, moja siostra. — Alex cmoknął niezadowolony, z wielką łaską sięgając w końcu po telefon. — Co jest, nie mam teraz czasu… jejku, no nie twoja sprawa, siedzę ziomkiem.
    Chłopak jednocześnie jadł kolejny kawałek pizzy, nieszczególnie przejęty tym, ze sosem brudził nie tylko swoją brodę i ubranie, ale też dywan gospodarza. Naburmuszona mina i nieprzyjemny ton zapowiadały  dość szybki koniec rozmowy z siostrą, ale w pewnym momencie Alex usłyszał coś, co momentalnie sprawiło, że zesztywniał. Rozłączył się i z miną cierpiętnika, przeżuwał powoli ostatnie kęsy.
      — Sorry, ale siostra mnie szantażuje i muszę iść. — I chociaż brzmiało to jak żart, basista naprawdę zaczął zbierać się do wyjścia. — Nie chichraj się, to wcale nie jest śmieszne — sapnął, kiedy zobaczył kpiący uśmieszek Oscara, ale zaraz sam się w końcu zaśmiał. — Serio lecę, potem do ciebie napiszę! — rzucił, nim faktycznie opuścił mieszkanie Foxa.
    Na odchodne wziął ze sobą ostatni przydzielony mu kawałek pizzy, którą niestety stracił na klatce schodowej, kiedy w ciemnościach niemal się nie wywalił. Przeklną pod nosem, zostawiając tę tłustą pułapkę na środku przejścia.
    Na ofiarę nie trzeba było czekać długo, bo po dosłownie kilku minutach na tej samej klatce schodowej pojawił się ktoś, kogo nikt się w tym miejscu nie spodziewał – Will, dla którego pierwszy wieczór ze świadomością, że od dziś kończy się jego wygodne życie, nie był zbyt łatwy. Pijany w trzy dupy, pewnie sam nie był do końca świadomy, gdzie jego zamglony alkoholem umysł go prowadził, aż w końcu wyrżnął głową o twardą posadzkę, poślizgując się na tym cholernym kawałku ciasta z serem, niczym bohater w starej kreskówce dla dzieci.
    Leżał tam przez chwilę, nim z wyraźnym trudem udało mu się podnieść na równe nogi. Dalej jego nogi szły same, zupełnie jakby drogę do mieszkania byłego perkusisty znał lepiej niż jakąkolwiek inną. Być może coś w tym było, bo pomimo nietrzeźwości, Berry dość szybko znalazł się pod drzwiami Oscara. Łokciem oparł się o włącznik dzwonka, irytującym dźwiękiem wkurwiając Foxa, aż ten mu w końcu otworzył.
      — O-oscar… — czknął, starając ustać na nogach bez żadnego oparcia. — Ty chuju…
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Czw 12 Gru 2019, 21:30

    Oscar zerknął krótko na sos na dywanie, a potem dotarła do niego przykra prawda. Żadna Natalie nie przyjdzie nad ranem i nie pomoże mu pozbyć się tej plamy. To dobijające, że brakowało mu jej w takich chwilach, gdy zazwyczaj odwalała za niego całą robotę. Musiał spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać w końcu, że robiła mu za niańkę, a nie za dziewczynę. Byli od siebie nawzajem w jakiś sposób uzależnieni, ale z uczuciem miłości nie miało to nic wspólnego. Fox nie miał prawa wykorzystywać rudej w ten sposób.
      — Szantażuje? — zapytał zbity z tropu. — To niech wbija. Ładna jest?
    Był to oczywiście żart, ale uśmiechowi Alexa ustąpił kwaśny wyraz twarzy. Może nie był to odpowiedni komentarz, biorąc pod uwagę fakt, że basista wciąż bił się z myślami na temat swojego rozdarcia między dwóch przyjaciół. To nie było ok względem Natalie.
      — Dobra — powiedział w końcu i wstał tuż za nim, aby odprowadzić gościa grzecznie do drzwi. Przechodząc obok lustra w korytarzu spojrzał na swoje odbicie. Alex nie deklarował nigdy żadnych obiekcji względem rozciągniętej bluzy Oscara i istnego harmideru na jego głowie, dlatego sam gospodarz również się nie przejmował. Powinien wysuszyć włosy, zanim w tym koku wyschną i odkształcą się na dobre. Ledwo się pożegnał i zamknął za nim drzwi, kiedy coś łupnęło głośno na klatce schodowej. Po sekundzie rozległ się przeciągły dzwonek do drzwi, dlatego zawrócił z myślą, że to Alex, który (znając życie) znowu o czymś zapomniał... ale nie zdążył nawet złapać za klamkę. Ona sama poruszyła się gwałtownie.
    Czarna czupryna mignęła mu przed oczami.
      — Ciebie też miło widzieć — odpowiedział automatycznie, a chłopak bez zaproszenia wparował do środka. Coś zacisnęło się w okolicach jego żołądka, kiedy zaskoczony zobaczył członka byłego zespołu w progu swojego mieszkania.
    Fox momentalnie wyczuł zapach mocnego trunku.
      — No nieźle. Ktoś tu ma problemy z alkoholem? — parsknął, bo nieoczekiwany gość zatoczył się niebezpiecznie w progu. — Zabłądziłeś, Willy?
    Odsunął się na bok w ostatniej chwili, kiedy brunet przepchnął się przed nim do głównego pokoju.
      — Jasne, że możesz wejść — zaśmiał się, odpowiadając tym samym na niezadane pytanie. — Jakim cudem ty dałeś radę tu przyjechać? Ej, nie dotykaj tego! Usiądź... kurwa, na dupie, proszę.
    Podbiegł w jego kierunku i umiejętnie pokierował Willa na kanapę. Chciał zadać mu teraz milion pytań, między innymi to dlaczego założył tylko jednego trampka, ale biorąc pod uwagę stan wokalisty, uznał, że nie ma to najmniejszego sensu. Wróciwszy do drzwi, przekręcił w nich klucz, jakby to miało zabezpieczyć go przed kolejnymi niespodziewanymi, pijanymi Willami, po czym z założonymi rękami stanął naprzeciw temu okazowi trzeźwości.
    Nie powstrzymywał już rozbawienia.
      — Cholera, ja nie mam wcale... Jesteś głodny? — zapytał nagle, wpadając na genialny pomysł. Jeśli chłopak przynajmniej minimalnie wytrzeźwieje, to łatwiej będzie się z nim porozumieć. Otworzył pudełko z pizzą i wyjął z niej jeden ledwo ciepły kawałek.
      — Masz, wpierdalaj — polecił stanowczo. Nie brał pod uwagę żadnych sprzeciwów, kiedy wręczał mu żarcie. — No, smacznego, Will.
    Nie dbał również o przyniesienie talerza, bo przed kilkoma minutami Alex i tak nabrudził tu wybitnie.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Wto 17 Mar 2020, 01:13

    Paradoksem ich relacji było to, że skończyła się w momencie, kiedy teoretycznie miała szansę rozwinąć się już bez żadnych ograniczeń. William często myślał o tym i nim zaczynało ogarniać go większe poczucie straty i pustki, momentalnie starał się samemu sobie wytłumaczyć dlaczego tak było, przypomnieć o winach Oscara, przez które miał do niego taki żal. A jednak, instynktownie nadal do niego lgnął i w chwilach kiedy rozum odchodził na  dalszy plan, chciał go zobaczyć i z nim porozmawiać. Will nie przyznałby tego przed samym sobą, ale sytuacja w której pijany ląduje na dywaniku u Foxa prędzej czy później musiała się wydarzyć. Zapewne kolejnego dnia będzie tego bardzo żałować, a wstyd nie pozwoli mu spojrzeć w zielone oczy, ale teraz? Teraz nie miało to znaczenia, nie, kiedy alkohol przyjemnie uwalniał go od wszelkich trosk, a jego jednym zmartwieniem było ustanie na prostych nogach.
    Mimo dość buńczucznej postawy, którą zaprezentował na wejściu, Berry nie okazał się ani trochę agresywny. Bez większych oporów dał się posadzić na kanapie, a następnie posłusznie przyjął w ręce kawałek pizzy, nie mogąc wiedzieć, że przez te samą pizzę miał pulsującego bólem guza na głowie. Ugryzł kawałek, dopiero wtedy czując jak głody był, co zresztą miało niejako związek ze stanem w jakim się znajdował, w końcu picie na pusty żołądek zazwyczaj nie kończyło się dobrze. O dziwo Will nie upierdolił się jedzeniem bardziej niż Alex, ale po skończonym posiłku tak czy inaczej ręce miał brudne i nawet pijany, poczuł silną potrzebę ich umycia.
      — Zaraz wracam — wymamrotał i nim Oscar zdążyć jakkolwiek zareagować, Will zadziwiająco szybko zerwał się na równe nogi i ruszył do łazienki, gdzie w jednej chwili zamknął się od środka.
    Z boku musiało to wyglądać jakby popędził do kibla jak najszybciej opróżnić zawartość swojego żołądka, chociaż w istocie faktycznie chodziło mu o pozbycie się tłustych śladów z dłoni. Po wszystkim nie wyszedł jednak od razu, tylko oparł się mokrymi rękami o zlew. Stał tak przez chwilę, ale zaraz bez większego namysłu nachylił się jeszcze bardziej i zanurzył głowę pod zimną wodą. Jak przez mgłę dochodziło do niego pukanie i krzyki Oscara, który oczami wyobraźni widział już zapewne najgorszy scenariusz, gdzie najebany Berry rozpierdala głowę o krawędź wanny. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, a w nich stanął sam zainteresowany.
      —  Nie drzyj się, nie rzygałem ani nic — burknął, mokrym łbem opierając się o framugę i posłał szatynowi spojrzenie niemówiące zupełnie nic, a między nimi zapadła dziwna cisza. Wyglądało to trochę tak jakby ten szybki "prysznic" przywrócił Willowi nieco jasność umysłu, wrażenie to jednak niszczył wyjątkowo nietrzeźwy krok. Trudno było stwierdzić gdzie dokładnie się kierował, bo w drodze przeszkodziły mu jego własne nogi, a Oscar miał wątpliwość przyjemność znaleźć się na linii upadku.
    Zawieszony na ramieniu Foxa lider zaśmiał się głupkowato.
      — Heh, sorry — parsknął, opierając się jeszcze bardziej na drugim chłopaku. — Tęskniłeś?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Czw 19 Mar 2020, 12:06

    Teraz Oscar wcale się nie darł. Raczej stał w progu zdębiały, bo Will ociekał wodą od czubka głowy do ramion. Bynajmniej nie była to krew. Nie musiał dzwonić po karetkę, ani sprzątać wymiocin... Berry po prostu postanowił wziąć sobie prysznic w ubraniach. A kiedy zapadła dziwna cisza, jedyną reakcją ze strony Oscara był cichy śmiech. Co za absurdalna sytuacja.
      — Zapomniałeś, że się nienawidzimy? — zapytał ze wcale nienawistnym uśmiechem i w tej samej chwili Will wpadł mu w ramiona. Dosłownie, więc chcąc nie chcąc, przytrzymał początkującego alkoholika w miejscu.
      — I to jak. Czekałem na tę chwilę od miesięcy — powiedział, ale Berry chyba nie załapał ironii. Nie miał zamiaru sterczeć w kiblu całą noc, więc cofając się, poprowadził Willa w stronę zawalonego kocami i innymi bluzami łóżka. Jak zwykle w jego małym mieszkaniu panował godny pożałowania pierdolnik. Sam nie wiedział, co zrobić z najebanym gościem, ale skoro się najadł, to może za chwilę zaśnie?
    Oscar nie mógł być w większym błędzie.
    Właśnie z dobroci serca robił mu miejsce na jego własnym łóżku, odrzucając te wszystkie zbędne rzeczy, które nie powinny tu leżeć, kiedy Will częściowo odzyskał panowanie nad własnym ciałem. Ledwo odwrócił się w jego stronę, a brunet pchnął zaskoczonego Oscara na materac. Fox dłonią zamortyzował upadek i ostatecznie według woli Berry'ego usiadł na brzegu łóżka.
      — Jesteś nakurwiony — sapnął, wygłaszając oczywistą oczywistość, ale chłopak ładujący się okrakiem na jego uda miał to w głębokim poważaniu. Perkusista chwycił go w talii, czując drażniący zapach alkoholu pomieszany z perfumami, które bardzo dobrze znał. Paradoksalnie znał je lepiej, niż osobę, która je nosiła.
      — Nie łapię czegoś — zaśmiał się. — Lubisz być raniony?
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 19 Mar 2020, 16:40

      — No jestem, i co? — sapnął, zadziwiająco sprawnie ładując się na uda Oscara, który chyba zdawał się nie do końca pojmować obecnej sytuacji, traktując dość lekko i ze śmiechem poczynania odurzonego procentami kolegi (czy czym on teraz dla niego był). Nie od dziś wiadome było, że najebany Will lepił się do innych, ale najebany i rozżalony Will całkiem już tracił kontrolę. Alkohol skutecznie tłumił resztki zdrowego rozsądku, które zanikały z każdą chwilą spędzoną w towarzystwie Foxa.
      — Nie wiem o czym mówisz — zaśmiał się, dłońmi sięgając ramion i włosów szatyna. Bezwstydnie poruszył biodrami i zmniejszył dzielącą ich odległość do niebezpiecznych paru centymetrów. — Czy wyglądam na kogoś kto próbuje się teraz zranić?
    Biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich miesięcy, odpowiedź wydawała się bardziej niż oczywista. A może nie? Tak czy inaczej, jeśli Oscar liczył na jakąkolwiek sensową rozmowę, to właśnie przekonał się, że nie ma na nią najmniejszych szans.
    W pewnym momencie William naparł na klatkę piersiową Foxa i popchnął go do tyłu, aż ten wylądował miękko na plecach. Wtedy nachylił się nad nim i bez żadnego ostrzeżenia zaczął obcałowywać jego szyję, stopniowo schodząc coraz niżej. Nie pytał, po prostu działał. Teraz Oscar nie mógł już mieć najmniejszych wątpliwości co do zamiarów swojego pijanego gościa, który posuwał się coraz dalej i powoli jasnym stawało się, że bez wyraźnego sprzeciwu nie przestanie.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 28 Mar 2020, 20:46

    Wyglądał i to bez dwóch zdań! Ale widział to tylko Oscar, bo Will swoje postrzeganie zamroczył alkoholem. Wojna, jaka rozpętała się w umyśle Foxa, wymykała się spod kontroli. Z jednej strony miał na kolanach cholernie atrakcyjnego chłopaka, którego nie widział od naprawdę długiego czasu i który za każdym razem porządnie mieszał mu w życiu i w głowie... A z drugiej strony miał świadomość, jaki będzie końcowy efekt ich kolejnego szaleństwa. Jeszcze niedawno nie mogli zdecydować, czy powinni się pobić, czy uprawiać seks, a teraz cała historia ponownie miała się powtórzyć. Toksyczna relacja, której w końcu się pozbyli, wracała jak bumerang. Oscar był kompletnie zdezorientowany. Popchnięty na plecy w pierwszej chwili spojrzał w sufit, a później przetarł oczy dłońmi.
      — Nie wierzę — zaśmiał się cicho w obliczu zbliżającej się wielkimi krokami tragedii. — Nie wierzę, że przyjechałeś tu z drugiego końca miasta, żeby mnie wyruchać.
    Wiedział, że nie będzie w stanie się kontrolować, jeśli Will nie przestanie, bo zwyczajnie nie umiał mu odmówić. Krew odpływała już ku dołowi, a idealny dowód na to znajdował się w jego wypchanych bokserkach. Chciał coś jeszcze dodać i uniósł się na łokciu, gotowy zaprotestować, ale zaniemówił. Will pomiędzy jego nogami z rumianymi policzkami i świecącymi oczami wyglądał tak hipnotycznie... jakby nienawiść wcale nie przeszkadzała mu w gorączkowej ekscytacji zawartością spodni Foxa. Spojrzeli sobie w oczy, kiedy brunet, chwytając za gumkę od dresowych spodni, ściągnął materiał w dół.
      — Sam tego chciałeś, Will — stwierdził oczywiste zachrypniętym od podniecenia glosem. Ujął nabrzmiałą męskość u podstawy i oparł jej czubek o uchylone usta nie do końca byłego „kochanka".
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 28 Mar 2020, 23:28

      — Zamknij się — sapnął, wargami błądząc już przy krawędzi wystającej zza spodni bielizny.
    W zamglonej alkoholem głowie Willa, słowa Foxa brzmiały jak zwykle pierdolenie i coś zupełnie niepotrzebnego w obecnej sytuacji. Opuszczając mieszkanie zapewne nie planował, że tak to się dalej potoczy (przynajmniej nie świadomie), a kiedy w całym swoim smutku i samotności zobaczył Oscara, widok ten wzmógł w nim wszystkie te skrzętnie skrywane uczucia i emocje – pozytywne, jak i negatywne, choć te pierwsze skutecznie zagłuszały istnienie drugich. Dlatego nie chciał się rozwodzić nad powodami swojej obecności w tym mieszkaniu, nad tym co robili i cholera wie nad czym jeszcze, bo jedyne co się w tej chwili liczyło to gorąco drugiego ciała i długo wstrzymywane pożądanie.
    Trudno było zaprzeczyć słowom Oscara. William sam tego chciał, dokładnie. Być może miał jakieś masochistyczne zapędy, których wcześniej nie był świadom, a które przejawiały się w najmniej odpowiednim momencie. Ale teraz nie miało to większego znaczenia. Zamglone spojrzenie wbił wyprężoną męskość i omiótł ją palącym oddechem, wprawiając wrażliwy organ w lekkie drżenie. Spoglądając wprost w jasne oczy Foxa, bez cienia wstydu rozchylił wargi i mokrym językiem przejechał po całej długości wzwodu, na koniec zasysając się na samym czubku. Dopiero po chwili chwycił u dołu trzonu, by stopniowo wypełniać nim wilgotne wnętrze ust. Przymknął oczy, coraz bardziej angażując się w wykonywaną czynność, choć nie robił tego rytmicznie, trochę jakby się bawił. Raz jego głowa poruszała się szybciej, innym razem zatrzymywał się i po prostu zataczał mokre kręgi wokół czerwonej główki, co bez wątpienia sprawiało przyjemność, ale nie prowadziło do spełnienia. Może robił to specjalnie, albo w pijanej ekscytacji całkiem stracił poczucie czasu.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Wto 31 Mar 2020, 02:19

    Nawet jeśli serce chłopaka zawzięcie próbowało wydostać się na zewnątrz, to wcale nie na rękę było mu okazywanie aż takiego poruszenia i ekscytacji na widok Willa. Jego niespodziewane pojawienie się w drzwiach samo w sobie było ciężką próbą dla zaskoczonego Oscara, ale teraz, gdy śliski język bez pośpiechu owijał się wokół jego erekcji, tracił nad sobą panowanie. Rozkoszne, powolne tortury wydarły z jego gardła niepożądany jęk, który od razu zakrył przekleństwem. To irytujące, ale Will dobrze znał jego ciało. Nawet po tak długiej przerwie wiedział, w jaki sposób pozbawić Oscara obiekcji. Nie potrzebował żadnych zaawansowanych technik, aby wysłać go daleko poza rzeczywistość. Wykorzystywał każdy słaby punkt.
    Fox przygryzł wargę i złapał chłopaka za włosy. Chciał narzucić własne, równe tempo, ale wtedy obłędna przyjemność wyparowałaby równie szybko i niespodziewanie, jak ich dziwna relacja parę miesięcy temu. Oscar nie mógł mieć pewności, że jeszcze będzie miał okazję poczuć te usta na swoim kutasie. Chciał zatrzymać chwilę na dłużej. Dlatego, nawet jeśli jego własne ciało próbowało go oszukać, domagając się spełnienia za wszelką cenę, to z pomrukiem odsunął Willa od siebie. Nie zwlekał, choć widok Berrego na kolanach, łapczywie chwytającego powietrze chętnie uwieczniłby na dłużej. Chwycił chłopaka za podbródek, przerywając nić śliny i preejakultu, która łączyła te pełne usta z wrażliwą główką. Zacisnął palce, bo nie dowierzał, że znowu go widzi.
      — Rozbierz się — bardziej zażądał, niż poprosił i zwolnił uścisk, a chłopak wstał z podłogi.
      — Wolnej — polecił, lustrując go wzrokiem. — Mam dla ciebie bardzo dużo czasu.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sro 01 Kwi 2020, 00:28

    Oblizał usta, podnoszą się powoli z ziemi i rzucił szatynowi długie spojrzenie. Testował go, sprawdzał czy ten zaraz nie przyciągnie jego głowy z powrotem, ale były perkusista tylko wpatrywał się w niego wyczekująco. Will, kiwając się lekko, parsknął pod nosem cichym śmiechem, ale i tak chwycił za krańce ciemnej koszuli z zamiarem szybkiego zdjęcia jej, kiedy...
      — Wolnej. Mam dla ciebie bardzo dużo czasu — usłyszał i jakoś tak niewiele myśląc, faktycznie się zatrzymał. Posłał chłopakowi kolejne długie spojrzenie, przechylając nieznacznie głowę.  
    W innym stanie coś takiego byłoby dla niego bardziej zrozumiałe, ale w obecnej chwili William był zwyczajnie pijany, nagrzany i chciał jak najszybciej przejść do konkretów... a jednak tego nie zrobił. Chyba tylko Oscar tak na niego działał, że samymi słowami potrafił znacząco wpływać na jego zachowanie. Było to w wielu sytuacjach wkurwiające, ale też na swój sposób... podniecające.
    Oparł się jednym kolanem o łóżko, wsuwając je między rozsunięte nogi Foxa. Przygryzł wargę, sięgając pierwszego zapiętego guzika – aksamitna koszula i tak była rozchełstana niemal do połowy. Odpiął jeden, drugi i zaraz trzeci. Powoli, wedle życzenia. Z każdym odskakującym guziczkiem, lejący materiał odsłaniał coraz więcej bladego ciała, aż koszula była już całkiem rozpięta. Zza ciemnej tkaniny wyłonił się najpierw jeden z przekutych sutków, potem drugi, a po chwili odsłonięte już były całe ramiona.
    Może i uważał ten cały striptiz za całkiem niepotrzebny, ale sam również się nakręcił. Dowód jego podniecenia wbijał mu się boleśnie w obcisłe spodnie, dlatego w następnej kolejności sięgnął właśnie tam. Rozpiął rozporek z cichym westchnieniem, kiedy jego nabrzmiały penis próbował w wilgotnej bieliźnie wydostać się na zewnątrz. Wtedy zerknął z góry na Oscara, lewą dłonią dotykając jego ramienia, placami prawej sięgając wnętrza własnych ust, gdzie starał się je dobrze naślinić. Chwilę później ta sama dłoń zniknęła za plecami Willa, zmierzając w jednym kierunku.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Czw 09 Kwi 2020, 03:38

    Minęło tyle czasu od ich ostatniego bliskiego spotkania, że przekłucia w różowych sutkach zdążyły się zagoić i Fox mógł w pełnej krasie podziwiać efekty swojej pracy. Nieskromnie uznał, że Will wyglądał z nimi cholernie pociągająco, ale chyba nie do końca była to zasługa dobrego piercera. W każdym wydaniu wywoływał sensację. Nie tylko na scenie, ale kolanach przed Oscarem też czuł się wyjątkowo swobodnie. Bo chyba gdzieś w głębi duszy to lubił, skoro wracał za każdym razem coraz bardziej rozochocony. A teraz nawet z własnej woli wyręczał szatyna, kiedy z przygryzioną w ekscytacji wargą wkładał w siebie pierwszy palec. Pewnie przez cały ten czas ktoś inny dbał o to, aby Berry nie zwariował od braku kutasa, ale jeśli nie, jeśli nie mógł znaleźć innego godnego zastępcy, to Fox przecież nie mógł odmówić pomocy. Nie był też w stanie oderwać wzroku od tej rozkosznej miny, dlatego po omacku wyciągnął rękę w stronę szafki nocnej, w poszukiwaniu małej butelki i prezerwatyw. To nie mogło skończyć się inaczej, niż zrzuceniem kilku rupieci na ziemię, ale nie rozmyślał, co tym razem ucierpiało rozbite o ziemię. Ważne, że pierwszy raz nie było to serce jego byłej. Butelkę wcisnął Willowi w wolną dłoń, zanim jego ręce rozpoczęły wędrówkę po rozpalonej, poznaczonej tatuażami skórze. Fox mógłby wyliczać je na pamięć, chociaż nauczył się ich, głównie obserwując Berry'ego pomiędzy koncertami i próbami.
    Tak uporczywie przyciągał wzrok.
    Znaczył jego tors kolejnymi czerwonymi śladami, językiem zaczepiał o wrażliwe sutki, aż w końcu szarpnął za zbędny materiał, ściągając mu spodnie wraz z bielizną do kolan. Chociaż z przyjemnością pastwił się nad gorączkowym podnieceniem Willa, to sam z każdą sekundą stawał się coraz bardziej niecierpliwy. Szczególnie wtedy, gdy tuż przy uchu słyszał kolejne bezwstydne dźwięki. Berry nie zorientował się, kiedy już bez ubrań wylądował plecami na miękkim materacu, bo też pewnie nie miałby siły się przed tym wzbraniać. Tak samo przed tym, gdy Fox chwycił go pod kolanami i jednym ruchem przyciągnął do krawędzi łóżka przy której stał, ściągając jednocześnie część pościeli. Zamroczony podnieceniem szeroko rozchylił jego uda.
    — Och, na pewno nie — mruknął w pewnym momencie i silnie chwycił go za nadgarstek, zanim chłopak zawędrował dłonią ku swojej pulsującej erekcji. Nie mógł ryzykować, że pijany Will dojdzie za szybko.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 11 Kwi 2020, 03:36

    Oscar nie mógł tego wiedzieć (bo skąd), ale był jedyną osobą, której Will pozwał na zabawy swoim tyłkiem, a nawet pomijając to, wydarzenia ostatnich tygodni skuteczne utrudniały mu nawiązanie jakichkolwiek innych kontaktów seksualnych. Ostatni raz kiedy próbował, przybiegała do niego plącząca Natalie, a potem legło na niego combo problemów i było już tylko gorzej. Może właśnie dlatego był tak napalony? Nieprzyczajony do długiej abstynencji i poddany ciągłemu stresowi, któregoś dnia musiał w końcu odreagować . Stety czy nie, padło na dzisiejszy dzień… i na Oscara. Albo działo się tak właśnie ze względu na Oscara? Bo wiedział, że przy nim może sobie na to pozwolić, bo bez cienia krępacji mógł rozciągać się na jego oczach, co w jakiś pokrętny sposób było cholernie podniecające również dla niego samego.
    Odchylił głowę, cichym westchnieniem reagując na własne palce, jak i przyjemne pieszczoty Foxa, od których jego ciało mimowolnie drżało. Trwał w tej błogiej rozpuście, aż poczuł jak niespodziewanie zostaje pozbawiony ostatnich częsci ubrań. Nie wzbraniał się przed tym, ani przed silnym szarpnięciem, pozwalając Oscarowi na przejęcie tej resztki pozornej kontroli.
    Plecami opadł lekko na materac, a świat przed jego oczami na moment zawirował. Przymknął je, ręką instynktownie sięgając pulsującej erekcji i już, prawie jej dotknął, kiedy nagle jego nadgarstek został zamknięty w mocnym uścisku. Sapnął ze złością, uchylając powoli ciężkie powieki i posłał Oscarowi kolejne długie spojrzenie. Jego wzrok prześlizgiwał się po odsłoniętym ciele chłopaka, od ładnie zarysowanych mięśni ramion po wystającego ze spodni i sterczącego w gotowości członka, któremu poświecił dłuższą chwilę. Cieszył się tym widokiem, wręcz napawał się nim. Z rosnącą ekscytacją uśmiechnął się kątem warg i podnosząc rozchylone nogi, oparł jedną z nich na ramieniu szatyna, drugą (wolną) dotykając jego klatki piersiowej. Przygryzł wargę kiedy stopą opadał bez zbędnego pośpiechu w dół, wzdłuż umięśnionego brzucha, aż wylądował  wprost na twardym kutasie i bez ostrzeżenia przycisnął go.
      — Jesteś pewien... że chcesz to tak przeciągać? — zapytał, unosząc sugestywnie brew i po raz kolejny ucisnął to czułe miejsce. Bezczelnie igrał z Foxem, świadom, że z ich dwójki to zdecydowanie jego kochanek jest bardziej na granicy.

    Sponsored content

    Lies Kill Slowly - Page 11 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Wto 07 Maj 2024, 09:41