by Verde Czw 24 Sty 2019, 13:17
Aż podskoczył w miejscu na ten nieprzyjemny ton, nie spodziewając się w obecnej chwili takiej reakcji ze strony brata, szczególnie po tym jak ten starł się mu w jakiś sposób pomóc. Przecież to wcale nie tak, że Paul na własne życzenie prosił się o dręczących go opryszków, jedyne co można mu było zarzucić to dziecinną naiwność, że wszędzie ludzie są tak otwarci. Chociaż wiele by dał, żeby cofnąć czas i tamtego wieczora powiedzieć Jess coś innego, to i tak nie czuł się całkiem winny tej sytuacji, w końcu to nie on pierwszy pocałował Gabriela. Mając jednak w głowie wzrok jaki posłał mu Josh (swoją drogą już chyba zdążył zapomnieć, jak przezywające spojrzenie może mieć jego brat kiedy patrzy na kogoś w ten sposób), nic mu nie odpowiedział, zostawiony sam sobie na tym korytarzu, z głową pełną sprzecznych myśli.
Po telefonie do Victorii oczekiwał chyba zbyt wiele, wierząc, że dręczyciele dadzą mu spokój po tym jak zobaczą go razem z koleżanką. Co więcej, zdawało się, że ataki z ich strony nasiliły się jeszcze bardziej, zgodnie z jego obawami, przechodząc do fizycznego nękania, zupełnie jakby ktoś ich podjudzał do bardziej śmiałych zachowań. Westchnął zrezygnowany na pytanie dziewczyny.
— Tak, z pomocą moich kolegów z trzeciej klasy — burknął, narzucając na mokrą głowę kaptur bluzy. — Już nie wiem co ma robić, żeby sobie w końcu odpuścili.
— Jejku, Paulicio, starałam ci się pomóc, nie wiem co więcej mogę zrobić — mówiła Victoria, ze współczuciem klepiąc go po ramieniu.
Nastolatek przez chwilę myślał nawet o zgłoszeniu tego w szkole, ale od razu zrezygnował z takiego pomysłu, czując, że wplątując w to osoby trzecie, może tylko pogorszyć całą sytuację – kto wie czy wtedy jego problemy nie przeniosą się poza teren szkoły? Jednak wiedział też, że nie może dalej dawać tak sobą pomiatać, bo następnym razem zamiast kąpieli w muszli toaletowej, dostanie prezent w postaci śliwy pod okiem.
— A może kupisz sobie gaz pieprzowy?
Na te słowa, ciemne oczy nastolatka błysnęły nową nadzieją. No tak, dlaczego sam na to nie wpadł? Może gdyby dostali gazem raz czy dwa, w końcu znudziłaby im się ta zabawa w dręczenie.
Jak pomyślał, tak też zrobił i w drodze do domu, w towarzystwie Victorii, wstąpił do sklepu z wojskowymi akcesoriami, gdzie niechętnie to niechętnie, ale w końcu mężczyzna za kasą sprzedał im niepozornie wyglądający, mały pojemniczek.
Będąc już w domu, od razu zabrał się za czytanie o efektywnym wykorzystaniu gazu pieprzowego. Z zamysłem przyjrzał się trzymanemu w dłoni przedmiocie i niewiele myśląc, wystawił dłoń przed siebie, ciekawy zasięgu takiej "broni". Nie wiadomo czy to z nerwów czy może z braku wyczucia, ale nacisnął atomizer mocnej niż chciał i już po chwili pomieszczenie wypełniła chmura pieprzowego dymu. Jak na złość, w tym samym czasie usłyszał jakieś dźwięki za zamkniętymi do pokoju drzwiami.
— Cholera, nie wchodź tu! — krzyknął zawczasu, samemu biegnąc w stronę okna by jak najszybciej je otworzyć.