______________________________
Alert, kazirodztwo!!!Żeby nie było, że nikt nie ostrzegał
Paul Valenti | 16 lat | 180 cm wzrostu
___________________________________________
Wszedł właśnie do samolotu i usiadł na miejscu zgodnym z numerem na bilecie, w zamyśleniu wyglądając przez małe okienko po swojej lewej stronie. Prawdę powiedziawszy, nie było tam nic ciekawego, gest ten miał bardziej symboliczny wydźwięk, kiedy Paul zastanawiał się ile czasu będzie musiało minąć nim znowu tutaj wróci.
Miał totalny mętlik w głowie, nie wiedział w jakich kategoriach myśleć o sytuacji w jakiej się nieoczekiwanie znalazł. Przeżył prawdziwą tragedię życiową, tracąc w jednej chwili najbliższe mu osoby, to zupełnie tak, jakby świat się dla niego skończył. Wszechogarniająca pustka powoli pochłaniała go od środka, kiedy z każdym kolejnym dniem dochodziło do niego, że to wszystko dzieje się naprawdę. Dlatego trudno powiedzieć jaki wpływ na to wszystko miała wiadomość, że gdzieś tam w Anglii żyje jego dawno zapomniany, prawdziwy ojciec i brat, o którego istnieniu nie miał wcześniej zielonego pojęcia. Wydawać by się mogło, że powinno to być jak światełko nadziei w ciemnym tunelu rozpaczy w jakiej znajdował się nastolatek, jednak spotęgowało to tylko poczucie zagubienia i zdezorientowania. Za dużo bodźców atakowało młody umysł, tworząc burzę chaotycznych myśli. Żył we Włoszech od drugiego roku życia i tam planował swoją dalszą przyszłość, więc kiedy okazało się, że musi zamieszkać z tymi ludźmi, kompletnie mu obcymi, było to jak kolejny ciężki test od losu, sprawdzający ile jeszcze zdoła wytrzymać nim całkowicie się podda. W jednej chwili stał nad świeżym grobem swoich rodziców, w kolejnej był już trakcie podróży do innego kraju, gdzie miał zostać przez kilka kolejnych lat.
Przebudził się, potrząśnięty małymi turbulencjami w trackie lotu, orientując się, że musiał przespać całą podróż. Zdziwił się sam sobie, był to chyba pierwszy raz od tygodnia, kiedy zasnął z taką łatwością. Jednak przyjemne uczucie wypoczynku zaczęło powoli ustępować rosnącemu zdenerwowaniu, momentalnie poczuł rosnącą gulę w gardle, widząc, że właściwie zaraz będą lądować. Piętnaście minut później, wraz z innymi pasażerami ruszył w kierunku, gdzie stało mnóstwo osób z różnego rodzaju tabliczkami imiennymi. Zaczął niepewnie się rozglądać, chociaż nie wiedział właściwie za kim.
Jeśli ktoś faktycznie przyjechał go odebrać, momentalnie mógł wyłapać z tłumu młodego Valenti'ego. Mimo zwykłego ubioru w postaci czarnych spodni i bluzy, wyróżniał się. Trudno było ustalić czym konkretnie, być może była to kwestia wysokiego wzrostu, nijak pasującego do delikatnej buźki i dłuższych włosów spiętych w niedbały kucyk. Albo tego spojrzenia pustych, ciemnych oczu, wyraźnego zaczerwienionych od wcześniejszego płaczu.
Ostatnio zmieniony przez Verde dnia Pon 14 Sty 2019, 01:47, w całości zmieniany 1 raz