by Verde Nie 13 Sty 2019, 21:26
Po odpowiedzi Josha nie za wiele mógł powiedzieć, oddając się zamyśleniu nad matką i jej relacją z Henrym, był jednak tak zmęczony, że nie wiedział w którym momencie właściwie zasnął. Dlatego bardzo się zdziwił, kiedy obudził go nieznajomy, kobiecy głos. Rozejrzał się zdezorientowany, jakby teraz przypomniał sobie, że przecież wraz z bratem zostali zmuszeni do spania na tym zniszczonym przystanku. Zaraz złapał się za głowę, czując lekkie, ale bolesne pulsowanie w skroni. Och, na co mu było to całe picie? Dopiero po pewnej chwili zwrócił uwagę na starszą panią, stojącą naprzeciw nich. Przez chwilę poczuł ukłucie wstyd, że ktoś przyłapał go na spaniu w taki miejscu, jednak przeszło mu, kiedy zobaczył miłe nastawienie staruszki. Ogólnie, zdawała się bardzo dobrze znać Josha, co było dość ciekawe. Nie wiedział co właściwie ma powiedzieć, dlatego nie odzywał się i ruszył za bratem i panią Willson (jak udało mu się wywnioskować z ich rozmowy). Dopiero będąc pod jej domem, uświadomił sobie, skąd jego brat może znać tę miłą, straszą panią, która nazwała go pieszczotliwie "syneczkiem".
– Siadajcie, siadajcie chłopcy – rzuciła kobieta, wskazując bujaną huśtawę pod oknem, wyłożoną miękkimi poduszkami i zniknęła wewnątrz domu. Pomiędzy braćmi ponownie zapanowała niezręczna cisza, która na szczęście została przerwana przez ponowne pojawienie się staruszki.
– Proszę, herbata malinowa – powiedziała, podając każdemu z nich kubek gorącego napoju, za co Paul cicho podziękował, kiwając z wdzięcznością głową. – Henry znowu szalał? – zapytała, patrząc z przejęciem na pociemniałą twarz Josha, chociaż właściwie znała już odpowiedź. Podeszła i pogłaskała z czułością policzek starszego chłopaka, tak było jej go szkoda. Zaraz jednak odsunęła się i spojrzała na nastolatka, lustrując jego zaczerwienioną część twarzy.
– Jak się nazywasz, kochanie? – odezwała się nagle.
– Paul – odpowiedział, popijając herbatę.
– Widzę, że Tobie chyba też się oberwało, zaraz przyniosę coś zimnego – powiedziała, patrząc na niego współczująco i znowu zniknęła, wracając po chwili z lodem w kraciastej szmatce. Paul znowu cicho podziękował, przyjmując od kobiety zimny okład. Odetchnął z ulgą, czując przyjemnie chłodny materiał na skórze.
– Myślałam, że jest już trochę lepiej – zwróciła się znowu do Josha, mając na myśli starego Valentiego i jego alkoholowe problemy.