Lies Kill Slowly

    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 14 Sty 2019, 20:50

    Ty! — zdążył tylko sapnąć, nim został w pokoju całkiem sam. Pogładził ręką ugryzione miejsce i kręcąc lekko głową, wziął jeszcze parę ubrań z szafy. Wolał dać gościom swoje ubrania do spania niż pozwolić, by spali w swoich (w których mogli być przecież gdziekolwiek) w jego pościeli – nieważne czy tej z kanapy czy z jego własnego łózka.
    Wrócił do salonu akurat w trakcie akcji przenoszenia Natalie i rozkładania kanapy, śmiejąc się cicho pod nosem, widząc jak dziewczyna momentalnie, niemal całkowicie zajmuje całą jej powierzchnię – widać nawet pijana i nieprzytomna miała silne poczucie własności.
    — Powodzenia — usłyszał Toma i zaraz zerknął w jego stronę, jednocześnie rzucając mu jedną z przyniesionych koszulek prosto w twarz.
    Skoro tak — zaczął, wzrokiem wracając do śpiącej smacznie Nat. — To śpimy we trójkę.
    — Co? No co ty — klawiszowiec nie wydawał się szczególnie zadowolony, bo już planował zgarnąć dla siebie połowę wielkiego łóżka.
    No zobacz, nie ma gdzie spać — głową wskazał kanapę, na której teraz faktycznie ledwo dało się usiąść.
    Tom tylko westchnął męczeńsko, jednak nie powiedział nic więcej, idąc od razu w stronę sypialni i zanim jeszcze opuścił pomieszczenie, krzyknął dość głośno — Nie śpię na środku!
    Można temu wierzyć lub nie, jednak Will proponując to, naprawdę nie miał nic złego na myśli. Zresztą, mógł być cholernie pijany, jednak dalej świadomy, że z Tomem u boku nie było opcji, by mogli z Oscarem wrócić do ich dziwnej gry.
    Ja śpię od ściany — mruknął tylko, zerkając na szatyna i zaraz rzucił mu dwie koszulki. — Może jakoś przeżyjesz ściskanie z dwóch stron — zaśmiał się, kierując się od razu do łazienki, po drodze jeszcze napominając, żeby Fox zajął się swoją dziewczyną, w końcu po to dostał dwie koszulki.
    Will odświeżył się na tyle, na ile pozwalał mu jego stan, dlatego już po chwili i on zawitał w sypialni, gdzie napotkał zawzięty wzrok Toma.
    — Są tylko dwa nakrycia.
    Zapowiadało się na to, że znowu będą musieli grać a marynarza.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Wto 15 Sty 2019, 13:59

    Pozwolisz jej dyktować warunki? — sapnął Oscar i przeturlał dziewczynę na bok. — Nie mam zamiaru dusić się z wami we trójkę na jednym łóżku.
    Tom słysząc te słowa, zauważalnie poweselał, ale jego mina całkiem zrzedła, kiedy nieświadoma Natalie mrucząc coś pod nosem, znowu rozwaliła się na samym środku. Tym razem jednak przy okazji boleśnie pacnęła szatyna ręką w twarz.
    Ja pierdole, mogłabyś...
    — Dobra, daj spokój stary — przerwał mu klawiszowiec, jakby uznał, że perkusista otrzymał już wystarczającą karę za zabieranie mu wolnego miejsca, a kontakt z rudą i tak był nieosiągalny. W drodze do sypialni zrzucił z siebie noszoną wcześniej koszulkę i założył tą otrzymaną od Willa.
    Oscar westchnął jedynie, słysząc, że właśnie wylądował w najgorszym miejscu, choć zawsze miał jeszcze opcję z obrywaniem od własnej dziewczyny przez całą noc.
    Cudownie — ironizował — i tak zepchnę go na podłogę. — Odebrał ubranie od lidera, ale po chwili namysłu spojrzał na niego ponownie. — Przecież masz moją koszulkę, zapomniałeś? A zresztą...
    Nie miał ochoty teraz rozmyślać nad głupim ubraniem, bo spać mógł naprawdę w czymkolwiek. Bez zbędnych słów zabrał się do przebierania Natalie, a kiedy już skończył to zadanie ze względnym sukcesem (o ile można w ten sposób nazwać założenie dziewczynie bluzki na lewą stronę) sam ruszył do łazienki, chcąc przynajmniej minimalnie ogarnąć swój pijacki stan. W sypialni Willa wpadł akurat na emocjonującą rozmowę, więc rozbawiony stanął w progu, wiążąc niedbale i tak już poplątane włosy.
    — Sam się z nim męcz. Skoro Ty śpisz od ściany, to ja biorę drugą kołdrę — powiedział Tom i pociągnął materiał w swoją stronę, nakrywając się nim po sam czubek nosa. Nie ciężko było wywnioskować, że aktualna bezsensowna bitwa toczyła się o kawałek pościeli, który blondyn pilnował dzielnie i ani myślał puszczać.
    Tak czy inaczej, Oscar wiedział, że jest na straconej pozycji, skoro wylądował w samym środku, dlatego było mu doprawdy wszystko jedno.
    Jak nie będziesz wykonywać gwałtownych ruchów, to może cię nie zjem Will — powiedział z podejrzanym uśmiechem, który poprawnie zinterpretować mógł już tylko sam ostrzegany i zgasił światło, wparowując pomiędzy pijane towarzystwo. Brunet upewnił się w tym jawnym kłamstwie dopiero po jakimś czasie, gdy poczuł obcą dłoń w okolicy żeber, sunącą niespiesznie w dół po odsłoniętej przez podwiniętą koszulkę skórze. Dzisiejszy dzień po prostu obfitował durne pomysły Foxa. Perfidnie sprawdzał jego reakcje, nie zważając na leżącego po drugiej stronie Toma.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Wto 15 Sty 2019, 21:41

    Łóżko było naprawdę duże, na tyle, że pomimo przymusu spania w tak licznym gronie, każdy miał zadziwiająco dużo miejsca. Cóż, prawie każdy, wspólna kołdra znacznie ograniczała przestrzeń.
    Tylko spróbuj — mruknął z uśmieszkiem, biorąc jednak słowa szatyna jako czysty żart. Kiedy więc światło zgasło, zanurzył się pod ciepłym nakryciem i zaraz przewrócił się na bok, twarzą do ściany, nie biorąc nawet pod uwagę, że właściwie wypiął się w stronę leżącego obok Oscara. Dalej bardzo pijany i wtulony w miękką poduszkę, gotowy był już zapaść w głęboki sen, kiedy niespodziewanie poczuł coś na plecach. Mimowolnie lekko podskoczył, zaskoczony tym nagłym dotykiem, nie odezwał się jednak ani słowem. Pierwszy szok miał za sobą, dlatego dzielnie znosił wędrówkę dłoni po swoim ciele, coraz niżej i niżej, aż ta znalazła się przy granicy jego bokserek i wtedy lider pochwycił ją w mocny uścisk, jednak nie odtrącił. Cóż, jeśli Fox zamierzał bawić się w ten sposób, nie było opcji by to William miał się wykruszyć jako pierwszy. Dalej blokując dłoń na swoim podbrzuszu, odwrócił się nieco bardziej na plecy i tym razem to on sięgnął drugiego ciała, wolną rękę kierując na klatkę piersiową perkusisty, nurkując pod luźną koszulkę. Błądził przez chwilę po przyjemnie gładkiej skórze, nim w końcu jego palce zatrzymały się na jednym z sutków, który zaraz ścisnął, w dodatku dość mocno; wszystko to pod grubą kołdrą, dzięki której Tom nawet nie wpadłby na to co dzieje się tuż obok, pod samem jego nosem. Brunet kątem oka zerknął w bok, ciekawy jakiejkolwiek reakcji, a w ciemności błysnęły białe zęby i gdyby przyjrzeć się bliżej, można było dostrzec chytry uśmieszek.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sro 16 Sty 2019, 00:41

    Najwidoczniej Oscar nie docenił Willa, licząc na to, że chłopak spanikuje i jedynie wciśnie się bardziej w ścianę. Tymczasem on nie tylko nie odtrącił jego ręki, ale nawet sam odpowiedział na zaczepkę i to w taki sposób, że perkusista musiał zagryźć wargę, aby nie wydać z siebie bolesnego syku. Oboje zachowywali się jak niedojrzałe szczeniaki, które motywowane narastającą adrenaliną łamały kolejne zasady. Burzliwy okres dojrzewania teoretycznie Oscar miał już za sobą, ale najwidoczniej jedynie ten fizyczny, bo emocjonalnie dalej pozostawał w tyle. Sam zaczął tę absurdalną grę i gdyby był chociaż trochę odpowiedzialny za swoje czyny, to powinien ją przerwać w tej chwili. Niestety dając Willowi satysfakcję z łatwego zwycięstwa, nie byłby sobą. Chyba lider nie myślał, że dzięki jednemu odważniejszemu gestowi wygra i jakkolwiek go przestraszy? Chcąc udowodnić mu, że w ten sposób nic nie zdziała, złapał natrętną dłoń. Oczy Foxa poniekąd zdążyły przyzwyczaić się do ciemności, więc nie zrywając kontaktu wzrokowego, sam (na własne idiotyczne życzenie) przesunął rękę chłopaka w dół po nieźle umięśnionym brzuchu. Zdecydowanie nie mógł mieć kompleksów z tego powodu. Właściwie wątpliwym było, czy Oscar miał jakiekolwiek kompleksy, poza ewidentnym problemem ze zbyt wysoką pewnością siebie. Jeśli Will chciał go spłoszyć, musiał postarać się bardziej.
    — Przestańcie się wiercić — mruknął Tom praktycznie przez sen, kończąc tę wypowiedź wymownym chrapnięciem. Nieszczęśnik był całkowicie nieświadomy tego, co działo się tuż obok. Prawdopodobnie nie uwierzyłby w to nawet wtedy, gdyby obaj otwarcie się do tego przyznali.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sro 16 Sty 2019, 02:10

    Nie wiedział na co tak właściwie liczył robiąc to co robił, chyba po prostu chciał zobaczyć jakąś reakcję na twarzy Oscara i widząc jak ten przygryza wargę, czuł, że mu się udało. I właściwie na tym powinno się to zakończyć, ale nie! Wyczuwając gdzie perkusista prowadzi jego rękę, Will automatycznie otworzył szerzej oczy, prawdziwie zaskoczony śmiałym posunięciem; można by nawet przez chwilę pomyśleć, że przestraszony zbierze zaraz dłoń. I nie była to kwestia samego dotyku, męskie przyrodzenie miał okazję dotykać nie raz i nie dwa – ale same okoliczności sprawiały, że William się przez chwilę zawahał. W końcu cholera jasna, obok nich spał niczego nieświadomy (i całe szczęście) Tom. Lider przełknął głośno ślinę, nim w końcu mrużąc lekko oczy, spojrzał wyzywająco na Oscara. Cóż, doigrał się, Will wcale nie zamierzał przegrać tej dziwacznej i na swój sposób "dziecinnej" gry.
    Twoje niedoczekanie.
    Pomyślał i nie czekając długo chwycił to, co miał właśnie pod ręką. Druga dłoń puściła w końcu rękę chłopaka i powędrowała ku jego ustom, by delikatnie je przysłonić. Owszem, chciał go sprowokować, jednak resztki zdrowego rozsądku podpowiadały mu, że jeśli ten nie wytrzyma i głośno jęknie, to będzie po nich. Trwali tak przez chwilę, kiedy brunet znowu wykonał ruch, teraz nie tylko trzymając, ale również głaszcząc i ściskając męskość Foxa, na razie tylko przez bokserki. Zatrzymał się na moment i spojrzał pytająco na samego zainteresowanego, jakby chciał się upewnić, czy ten jednak się nie poddaje i dalej zamierza to ciągnąć.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sro 16 Sty 2019, 14:18

    Oscar od razu stwierdził, że dla widoku zszokowanego spojrzenia, warto było zaryzykować to posunięcie. Nakręcały go same okoliczności zaistniałej sytuacji, dlatego twardy był już w momencie, w którym ręka Willa znalazła się na jego bokserkach. Od około roku bliższy kontakt miał wyłącznie z Nat i zdążył praktycznie zapomnieć, jak to jest poznawać czyjeś reakcje od podstaw. Wpatrzony w jasne oczy zmarszczył brwi, nie dowierzając, że brunet naprawdę odpowiedział na ten ruch. Dłoń Willa zacisnęła się mocniej, a po chwili zaczął faktycznie obciągać mu przez materiał bielizny, tuż obok leżącego niedaleko Toma. Sytuacja wymknęła się spod kontroli już jakiś czas temu, a teraz tylko kopali sobie coraz głębszy grób. Rozbawił go gest przysłonięcia ust, jakby lider obawiał się, że Oscar okaże się jakąś cnotką, nieumiejącą panować nad własnym ciałem. Ruch dłoni wzmocnił się, sprawiając, że szatyn przymknął na chwilę oczy, czując dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Wypity alkohol zdecydowanie nie pomagał mu się powstrzymać, więc ponownie złapał rękę chłopaka i tym razem wysunął ją pod materiał bokserek, a szczupłe palce od razu zacisnęły się na wilgotnym członku. Drugą dłoń już wcześniej odciągnął od swojej twarzy, bo jedynie utrudniała mu oddychanie. Oscar nawinie myślał, że trzymając chłopaka za nadgarstek zachowa chociaż częściową kontrolę na tym, co robiły z nim sprawne palce. Odchylił głowę, wiedząc, że zbliża się do granic wytrzymałości, kiedy nagle klawiszowiec obok poruszył się niespokojnie. Dopiero wtedy Fox oprzytomniał, zaciskając rękę na nadgarstku bruneta. Wstrzymał powietrze, chcąc jakkolwiek ukryć porządnie przyspieszony oddech. Nawet jeśli udałoby mu się nie obudzić Toma, to spuszczenie się w bokserki byłoby naprawdę nieprzyjemne. Resztkami silnej woli, które cudem się w nim obudziły, podniósł się do siadu. Głośniejsze chrapnięcie utwierdziło go w fakcie, że Tom dalej spał w najlepsze, więc ostrożnie wstał z łóżka. Zanim wyszedł z pokoju, stanął w drzwiach i odwrócił się jeszcze w stronę Willa. Zapalił małą lampkę w korytarzu i pokazał liderowi środkowy palec. Jego duma wybitnie ucierpiała na tym, że musiał w końcu skapitulować i dać mu satysfakcję z wygranej. Najgorsza jednak była świadomość, że przegrał już w momencie, w którym Will nie odsunął dłoni w popłochu. Chociaż... prawdę mówiąc teraz żałował jedynie tego, że nie mógł dokończyć tego, co zaczął. Miał dobre wyczucie czasu, bo gdy wyszedł do łazienki, klawiszowiec przekręcił się na plecy.
    — Willy czemu wy nie śpicie? I nie świeć tym kurwa — wymamrotał, bo wokalista najwidoczniej postanowił sprawdzić zegarek. Było już naprawdę późno, a to oznaczało, że zostało im zaledwie parę godzin snu.

    Nad ranem Oscar o dziwo nie miał szczególnego kaca. Tego alkoholowego, bo moralny praktycznie go zabił. Gdy tylko uchylił powieki, wspomnienia uderzyły w niego boleśnie z prędkością światła. Niestety tym razem był w stanie ocenić wszystko z racjonalnie i sam już nie wiedział, czy bardziej bał się spojrzeć w oczy Natalie, czy Willowi, który jeszcze spał w najlepsze nieświadomy uczucia, które prawdopodobnie dopadnie go po przebudzeniu. Opuścił pomieszczenie i wtedy pierwszą konfrontację odbył z obudzoną już rudą.
    — Alkoholicy — zaśmiała się, widząc Foxa zmierzającego do łazienki. — Zamknęliście się tam, żeby pić do rana beze mnie?
    Dziewczyna nigdy nie chciała uwierzyć w to, że przesadzając z procentami mogła spokojnie konkurować z pijanym Alexem.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 17 Sty 2019, 17:06

    William sam chyba nie wierzył w to co robi, kiedy z coraz większą pewnością i śmiałością zajmował się członkiem Oscara, jednocześnie czując że i on się dzięki temu nakręca. Mógł być tylko wdzięczny losowi, że nie byli w tym łóżku sami, inaczej bez wątpienia nie skończyło by się tylko na robótkach ręcznych. I nawet pomimo tej absurdalnej sytuacji, lider czuł swego rodzaju satysfakcję, widząc jak doprowadzony do granic przyjemności szatyn zmuszony jest uciec do łazienki, co skomentował tylko małym, ale za to jakże wymownym triumfalnych uśmieszkiem. Bez wątpienia wygrał, co właściwie, nie miało chyba znaczenia. Nie miała nawet znaczenia późna – czy może lepiej – poranna pora i to, że prawdopodobnie wstaną cholernie niewsypani.

    Pobudka nadeszła szybciej niż był chciał. Pierwszym co do niego dotarło był koszmarnie silny ból głowy, który już po paru sekundach zniechęcił go do jakiejkolwiek aktywności poza dalszym leżeniem w pościeli. Przewrócił się na drugi bok i uchylając powieki, zdziwił się kiedy swoim zamglonym spojrzeniem dostrzegł śpiącego jeszcze Toma. I wtedy, wszystko to co miało miejsce w nocy, uderzyło w niego z taką siłą, że niemal zabrakło mu tchu. Co oni tak właściwie odjebali? Przymknął znowu oczy, jakby starał się uspokoić samego siebie. Cóż, po znacznej ilości alkoholu zdarzało mu się być przylepą, nie podejrzewał jednak, że jego pijackie zapędy mogą doprowadzić go do takiej sytuacji. I to jeszcze z kim? Ze wszystkich osób, dlaczego to musiał być akurat Oscar – jego do tej pory największy rywal, i co gorsza, chłopak jego przyjaciółki.
    Leżał tak przez dobre piętnaście minut, kryjąc głowę pod kołdrą, autentycznie przerażony konfrontacją  – w sumie to z kimkolwiek – jakby cała jego wczorajsza odwaga gdzieś wyparowała, bo był to chyba pierwszy raz kiedy zamieszany był w tego rodzaju poplątaną sytuację. Odetchnął jednak głęboko i w końcu zmusił się do podniesienia, wzdychając ciężko, kiedy głowa po raz drugi boleśnie zapulsowała. Z pewną obawą przekroczył próg sypialni i niechętnie ruszył w kierunku salonu, gdzie od razu napotkał spojrzenie Natalie.
      — No i proszę, kolejny — mruknęła, jednak zaraz jej twarz rozjaśnił miły, wręcz rozczulający uśmiech. Zawało się, że w przeciwieństwie do niektórych, ona skorzystała tak jak powinna z tych paru godzin snu i wyglądała na wyjątkowo wypoczętą. — Masz tu kawę, chlorze — no i czuła się całkiem jak u siebie.
      — Cze... Ekhem, cześć — powiedział wyraźnie zachrypniętym głosem, drapiąc się jakby bezradnie po głowie i zaraz wyciągnął rękę po kubek — Dzięki — pal licho, że to była jego kuchnia i kawa.
    Pijąc ciepły napój, westchnął z ulgą, czując jak pomaga mu to wrócić do żywych. Kątem oka cały czas widział zarys siedzącej nieopodal postaci Oscara. Nie chciał, tak bardzo nie chciał tego teraz robić, jednak w końcu odwrócił głowę w stronę szatyna, momentalnie łapiąc jego spojrzenie. Kurwa. Kurwa mać. Tyle wystarczyło, by teraz obaj byli już świadomi, że żaden z nich nie zapomniał niczego z ich wczorajszej "gierki". Trwali tak przez chwilę, nim to Will jako pierwszy odwrócił wzrok, który raz, przez dosłownie sekundę zjechał na ciemne bokserki, gdyż Fox oczywiście jeszcze nie zdążył się ubrać. No tak, przecież on sam... tą ręką, tamto miejsce... Miał ochotę strzelić sobie z liścia.  
    Niedługo potem wstał i klawiszowiec, nie mogący sobie odpuścić, by nie wytknąć Nat, że miała dla siebie całą rozłożoną kanapę, podczas gdy on musiał gnieździć się z łóżku z tą dwójką. Atmosfera jednak była luźna, rozmawiali niezobowiązująco o wszystkim i o niczym, żartując i śmiejąc się. Nikt nie zwrócił uwagi na nieco przygaszonych Oscara i Willa, zwalając to pewnie na wyjątkowo mocnego kaca.

    Nastał obiecany piątek. Lider od pamiętnej imprezy sprzed paru dni, nie kontaktował się w żaden sposób z Foxem, jakby zupełnie zapomniał, że kiedykolwiek się na coś umawiali. Ale pomimo braku kontaktu, nie oznaczało to, ze wcale o nim nie myślał. Perkusista siedział mu w głowie odkąd tylko skacowany obudził się tamtego dnia, a myśli te były doprawdy różne. Z jednej strony był zły, że w ogóle do czegoś takiego doszło, że akurat z tą osobą i w taki sposób. Z drugiej jednak, nie mógł wyprzeć się tego cholernie dla niego ujmującego faktu, że to mu się tak właściwie podobało, niestety. A najgorsze było to, że w pełni trzeźwy i świadomy doszedł do podobnych wniosków, z czym czuł się jeszcze gorzej.
    Przyjdziesz dziś?
    Krótka wiadomość, wysłana koło dwunastej. Długo zastanawiał się czy napisać, jednak duma wygrała, bo koniec końców nie chciał wyjść na tchórza, który ucieka przez "coś takiego'.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Czw 17 Sty 2019, 19:28

    Przez kilka kolejnych dni Oscar wydawał się nieobecny, jakby cały czas intensywnie coś analizował. Mimo to jego zachowanie wiele się nie zmieniło. Uznał, że takie rzeczy się zdarzają i to, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Może nie podszedł do sytuacji wybitnie empatyczne i odpowiedzialne, ale nie miał zamiaru do końca życia dręczyć się jakąś jednorazową sytuacją, która zaistniała wyłącznie przez nadmiar alkoholu. Bardziej niepokoił go fakt, że Will był nieodłącznym świadkiem tej głupoty i gdyby tylko coś mu odwaliło, to roczny związek mógłby się posypać w kilka chwil. „Czy Nat uwierzyłaby Willowi?” zadawał sobie to pytanie już któryś raz, grzebiąc łyżką w misce z płatkami i wciąż nie doszedł do żadnego konkretnego wniosku. Wstał jak zwykle późno tym razem z myślą, że właśnie nadszedł ten nieszczęsny piątek, kiedy musieli się spotkać, aby dokończyć pisanie utworu. „Przecież dobrze wiedziała, z kim się wiąże” pomyślał, zanim telefon na stole zawibrował. Odblokował urządzenie i odpisał krótko, proponując wieczorną porę. Zwrotna wiadomość nadeszła równie szybko. Miał przed sobą kilka godzin bezczynności, które najpewniej spędzi na dalszym rozkładaniu tej niedorzeczności na części pierwsze. Natalie naprawdę myślała, że będzie w stanie utrzymać go w ryzach na tak długi czas? Jego „silna” wola objawiała się nawet przy rzucaniu jarania, które planował odstawić chyba czwarty raz z rzędu.
    Do osiemnastej nie zdążył zrobić totalnie nic, poza ogarnięciem własnego wyglądu i przejrzeniu jeszcze raz zapisu nutowego. Zanim wyszedł z domu, zarzucił na siebie jak zwykle czarną bluzę i ciężkie buty, z którymi rozstawał się jedynie na próby. Gra w nich na perkusji byłaby słabym pomysłem. Skierował się na przystanek autobusowy, nawet nie biorąc pod uwagę podróży samochodem. Pozorna abstynencja zakończyła się definitywnie w chwili, gdy ręka Willa znalazła się w jego bokserkach. Chociaż w żadnym wypadku nie czuł się teraz zjarany (a naprawdę chciałby) to i tak wolał nie ryzykować.
    Nie wiem, czy zdecydowałeś się w końcu na te kolczyki, ale mam przy sobie wszystko, co potrzebne — oznajmił na wejściu, gdy tylko lider otworzył mu drzwi. W stosunku do niego również postanowił zachowywać się całkowicie neutralnie. Wydobywszy z plecaka nuty, rzucił przedmiot na dywan, a pudełka z narzędziami zabrzęczały drażliwie. Przeszedł na skróty przez oparcie sofy i usiadł po turecku, rozkładając kartki na kolanach.
    Bierz tę swoją nieszczęsną gitarę i ogarnijmy to szybko — powiedział, nie podnosząc nawet wzroku. Stwierdził, że im mniej czasu spędzą tutaj sam na sam, tym lepiej. — Tylko nie rozpierdol jej po drodze. — Uśmiechnął się pod nosem. Najwidoczniej wrócił do starej i jedynej słusznej metody współegzystowania z brunetem, poprzez złośliwe wytykanie mu błędów. Była to prawdopodobnie jedyna forma obrony, na jaką było go stać, przed zbyt ryzykownym nawiązywaniem lepszego kontaktu.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 17 Sty 2019, 23:57

    Trochę obawiał się tego dzisiejszego spotkania, przede wszystkim niezręcznej atmosfery albo niewygodnych, dziwnych rozmów. Z małą gulą w gardle podszedł do drzwi wejściowych, prezentując się zupełnie inaczej niż zwykle Oscar miał okazję go widywać – po domowemu, w dresie i czarnej koszulce na grubych ramiączkach. Zdziwił się (trudno powiedzieć czy negatywnie czy pozytywnie), kiedy Oscar tak po prostu sobie wszedł, jak gdyby nigdy nic, zachowując się zupełnie normalnie. Aż głupio mu się zrobiło, bo przecież on tak bardzo się tym przejmował, jak widać, całkiem niepotrzebnie. Zaśmiał się w myślach z siebie samego, uznając, że tak właściwie jest chyba nawet lepiej. Może będą udawać, że wcale do niczego nie doszło?
    No i właśnie, kolczyki! W tym wszystkim całkiem o tym zapomniał.
      — No tak, kolczyki — zaczął z lekkim uśmiechem, widocznie bardziej odprężony; wiedział w końcu jaką postawę powinien przyjąć przed szatynem, teraz pozostawało tylko wcielić się w tę rolę. — Ten wardze na pewno robimy, zobaczy się jak z resztą.  
    I kiedy Oscar się już rozgościł, nie czekając długo ruszył po swoją tymczasową gitarę, z którą już po chwili wrócił. Również usiadł na kanapie – w znacznej odległości od Foxa oczywiście – po czym parsknął cicho pod nosem.
      — Ha, ha, ha takie to śmieszne — mruknął kręcąc głową na boki, jakby rozmawiał z dzieckiem, jednak było to też na swój sposób całkiem przyjemne, w końcu ich rozmowy od początku wyglądały właśnie tak.
    Nie tracili ani minuty, od razu biorąc się do pracy. W międzyczasie Will zaproponował tylko coś do picia, dlatego na szklanym stoliku oprócz rozwalonych kartek były również dwie szklanki z napojem. Kiedy chodziło o muzykę, wydawało się, że obydwaj podchodzą do tego z takim zaangażowaniem, że mogliby o tym gadać i gadać, a kiedy jeszcze chodziło o wspólne kończenie piosenki, cóż, to nie mogło się szybko skończyć.
      — Mówię ci, że ten fragment będzie brzmieć lepiej, jeśli tu trochę odpuścimy i zagramy to spokojniej — tłumaczył coś usilnie, jednak zaraz westchnął i wstał, jakby stracił już cierpliwość. — Dość, chodź — rzucił, ostrożnie opierając gitarę o krawędź kanapy i poszedł w kierunku sypialni; całkowicie pochłonięty tym co robił, nawet przez chwilę nie pomyślał, że pokój do którego idą może być trochę tematem tabu w obliczu niedawnych wydarzeń. William jednak, zupełnie nieprzejęty, zasiadł do pianina i przykładając smukłe dłonie do klawiszy, katem oka zerknął na Oscara.
      — Wersja dla Toma, słuchaj.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pią 18 Sty 2019, 01:56

    Z każdą minutą Will wydawał się Oscarowi coraz mniej spięty. Postanowił na razie nie poruszać niewygodnego tematu, chociaż z początku miał nawet myśl, aby wyjaśnić to sobie wprost, a nie udawać, że nic się nie stało. Teraz jednak nie miał serca niszczyć w miarę spokojnej atmosfery, bo przecież najważniejszym było skończenie piosenki. Szybko przeszli do konkretów i skupili się na pracy, ale ustalenie niektórych szczegółów przychodziło im wyjątkowo opornie.
    Jeśli publika nie zaśnie — upierał się dalej przy swoim, ale ostatecznie i tak podążył za Willem do sypialni. Kiedy brunet zasiadł przy pianinie z ramionami pokrytymi tatuażami i zmierzwionymi włosami Oscar mimowolnie uśmiechnął się na ten widok. Kontrast pomiędzy dostojnym instrumentem a liderem w dresie był na swój sposób ujmujący. Oparł się łokciem o drewnianą nakrywę i ponownie zlustrował chłopaka wzrokiem.
    No, graj — westchnął. W zamyśleniu obserwował szczupłe dłonie przemykające zwinnie po klawiszach. To, że Will dobrze gra na pianinie było do przewidzenia, skoro miał tak sprawne... nie, stop.
    Tak, może być — rzucił szybko i trochę nerwowo przeczesał włosy ręką. — Tylko wrzuciłbym jeszcze pod koniec niedługie solo dla Nat. Ogarnę to z nią.
    Wspomniawszy o dziewczynie, poczuł się już całkowicie głupio, więc nie zwlekając, opuścił pomieszczenie pierwszy. Wrócił do salonu i zebrał wszystkie pokreślone nuty ze stołu.
    To głupi pomysł — odparł nagle Oscar bez żadnego kontekstu, kiedy ponownie spojrzał na Willa. Może i lubił czasem go dręczyć, ale nie był sadystą. Prawdopodobnie.
    — Co?
    Lepiej zdecyduj się na razie na jedno - sutki albo usta — powiedział. — Wiesz... mi to jest zupełnie obojętne, ale czy jesteś pewny, że chcesz mieć jednocześnie obolałą klatę i wargę? To będzie goić się z sześć miesięcy. W wardze trochę szybciej, ale ogólnie nic wygodnego.
    Chwycił plecak i wyciągnął z niego pudełko z narzędziami. Związał jeszcze włosy, zanim zaczął łazić po domu Willa jak po swoim własnym, aby przygotować wszystko w miarę możliwości porządnie.
    Co jesteś taki blady? — zapytał i parsknął śmiechem.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pią 18 Sty 2019, 11:23

    Uśmiechnął się lekko, zadowolony, że postawił na swoim, zaraz jednak mina mu zrzedła kiedy tylko usłyszał o Nat, zupełnie jakby czytał Oscarowi w myślach. Zmarszczył nieco brwi, zmartwiony swoją własną reakcją – czy od teraz już samo imię przyjaciółki będzie sprawiało, że poczuje się niezręcznie?
      — No, solo będzie spoko — powiedział tylko, wstając i idąc z powrotem do salonu.
    Zamyślony, nawet nie zwrócił uwagi na krzątającego się po domu Oscara, starannie przygotowującego się do zabiegu.
      — Co? — palnął niezbyt bystrze, wybity z rytmu nagłym stwierdzeniem. Następnie słuchał uważnie szatyna, jednocześnie czując jak ogarnia go coraz większy niepokój. Sześć miesięcy? Przełknął głośno ślinę i w jednej chwili cała krew odpłynęła mu z twarzy, aż musiał podeprzeć się ręką o kanapę.
      — Bo się kurwa boję — powiedział, zadziwiając nawet samego siebie tym nagłym przypływem szczerości. Swoją drogą, to musiało wyglądać naprawdę zabawnie, koleś z tatuażami i niemal całymi przekutymi uszami, nagle sparaliżowany strachem przed przekuciem sutków. Will jednak starał się nie myśleć o tym, jak żałośnie właśnie wypada przed Oscarem, z całych sił próbując nieco się uspokoić.
      — Dobra, miejmy to gorsze za sobą — mruknął pewnie, chociaż jego wygląd w żadnym wypadku na to nie wskazywał.
    Minęła dłuższa chwila nim szatyn wszystko właściwie przygotował, Will w tym czasie czekał cierpliwie na kanapie, walcząc z chęcią szybkiej ucieczki i zamknięcia się w drugim pokoju. Chcąc odciągnąć nieprzyjemne myśli, skupił się obserwacji Oscara. W kwestii piercingu zadziwiająco ufał chłopakowi, wierząc, że nawet w warunkach domowych ten zrobi to z wystarczająco dużą sterylnością; może własnie dlatego wziął sobie tak mocno do serca jego zapewnienia jak bardzo bolesny jest zabieg, do którego właśnie zmierzali. Kiedy w końcu Fox przysiadł przy nim, wyglądając zadziwiająco profesjonalnie (i na swój sposób chyba też seksowanie) w tych silikonowych rękawiczkach, mając wokół siebie cały ten sprzęt, William aż zapatrzył się na chwilę. W końcu jednak odetchnął głęboko i podciągną koszulkę do góry, ukazując jasną klatkę piersiową, na której szczególnie wyróżniały się dwa różowe punkty. I w tym właśnie momencie musiał sobie przypomnieć o opowieści z balkonu.
      — Postaram się, żeby mi nie stanął jak tamtemu... kolesiowi — zaśmiał się nerwowo, już w trakcie mówienia uświadamiając sobie jak źle to musiało zabrzmieć po tym co oni... Ach, kurwa, ty debilu. Normalnie taki tekst rozładowały tylko atmosferę, jednak ich obecnie relację w ostatnim czasie zdecydowanie wybiegły poza coś normalnego. William jednak, poza chwilowym milczeniem, nie dał po sobie za bardzo poznać, jak głupio się poczuł. Dla wygody ściągnął całkiem koszulkę i kiwną głową na znak, że mogą wreszcie zaczynać. I wszystko szło dobrze, do momentu widoku igły, powoli zbliżającej się do jego drżącej skóry. Lider chwycił szybko ramię Oscara, zatrzymując go w miejscu. Spojrzał mu w oczy, blady jeszcze bardziej niż wcześniej.
      — Nie mogę się upić, tak na odwagę, nie?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pią 18 Sty 2019, 15:54

    Chociaż Will ostatecznie nie odpowiedział, czy chce robić te kolczyki jednego dnia, to Oscar kiwnął głową, przyjmując, że zaczną od najgorszego. Polecił mu usiąść na sofie w miarę wygodnie, a sam oparł jedno kolano po lewej stronie bruneta. Nie była to wybitnie wygodna miejscówka na robienie kolczyków, ale przecież był do podobnych warunków przyzwyczajony. Zdążył jedynie pochylić się nad nim nieznacznie i w tym samym momencie Will wspaniałomyślnie przypomniał sobie o traumatycznej historii. Podniósł wzrok na jego przerażoną twarz i przygryzł wargę, starając się nie parsknąć śmiechem. Zabrzmiało to trochę tak, jakby lider musiał dołożyć wszelkich starań, aby taka sytuacja ich nie zaskoczyła.
    To może chcesz sobie najpierw... — zaczął, ale urwał w połowie, kiedy dotarł do niego, jak taki żart brzmiałby w ich sytuacji. — Po prostu siedź już cicho.
    Sięgnął dłonią do jego klatki piersiowej i w tej samej chwili poczuł rękę na ramieniu.
    Stary daj mi chociaż zaznaczyć miejsca przekłucia — westchnął zrezygnowany. Zabierali się do tego wyjątkowo długo, jakby wokalista chciał przeciągnąć krótki zabieg w nieskończoność kolejnymi pytaniami. — Nie. Gdybym wiedział, że będziesz tak panikował, to przyniósłbym coś na znieczulenie.
    Lider, słysząc tę informację, prawdopodobnie był skłonny znienawidzić Oscara jeszcze bardziej.
    Z tego chcą korzystać tylko laski — parsknął śmiechem. Jego irytacja przeradzała się powoli w czyste rozbawienie całą sytuacją. Bardzo korciło go, aby wspomnieć, że u mężczyzn ten kolczyk jest jeszcze bardziej bolesny ze względu na głębokość, ale w ten sposób jedynie dodatkowo utrudniłby sobie robotę. Przynajmniej Will nie tańczył w miejscu, jak Alex przy przebijaniu języka. Niestety to, że lider siedział przed nim bez koszulki, wcale nie pomagało mu się skupić i tym razem nie mógł zrzucić winy na alkohol.
    Jak długo zajmujesz się muzyką? Jesteś samoukiem, czy po jakiejś szkole? — zapytał, rozrywając opakowanie z wenflonem. Nieistotne było teraz to, czy Oscara faktycznie interesowało życie Willa. Chciał trochę go zagadać i uspokoić.
    Przebijam — wtrącił niespodziewanie w połowie odpowiedzi bruneta i zanim ten faktycznie zdążył się zorientować, jeden kolczyk był już na swoim miejscu. Ból, który temu towarzyszył, mógł być dla niego nieprzyjemny, ale krótkotrwały. — To teraz jeszcze jeden.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 19 Sty 2019, 02:00

    Słysząc, że miał możliwość skorzystania ze znieczulenia, ale nie zrobił tego BO NIE WIEDZIAŁ, miał ochotę palnąć chłopaka w ten jego brązowy łeb. Westchnął, z rozgoryczeniem zagryzając wargi.
      — No i co, żebyś wiedział, że chciałbym takie znieczulenie — mruknął, odwracając wzrok. Zacisnął dłoń na jednej z poduszek, starając się uspokoić nagle przyśpieszony oddech. Przymknął akurat oczy, kiedy niespodziewanie usłyszał pytanie Oscara.
      — Od dziecka — zaczął, odchylając głowę nieco do tyłu. Trudno stwierdzić czy faktycznie nie wiedział, że jest to szybka gadka, żeby zwyczajnie odwrócić jego uwagę czy może świadomie ignorował intencje perkusisty, po chwili dalej kontynuując. — Właściwie gram odkąd pamiętam, najpierw w domu, potem w szkole muz... Auuu—  syknął, czując przeszywający ból. Fakt faktem krótki, jednak na tyle intensywny, że odebrało mu na chwilę oddech. — Kurwa... — westchnął, dopiero po chwili nabierając odwagi, żeby spojrzeć w dół. Nie spodziewał się dostrzec już metalowego kolczyka, wdzięcznie ozdabiającego jego boleśnie pulsujący sutek. Trzeba było przyznać, ze Oscar naprawdę się spisał, ograniczając nieprzyjemności do minimum. Musiał też przyznać sam przed sobą, ze chociaż było to bolesne, to jednak spodziewał się chyba czegoś gorszego. Aż zrobiło mu się głupio, kiedy pomyślał jak przedtem panikował.
    Zaraz znowu odchylił głowę i zakrył oczy ramieniem, mimo wszystko nie chcąc na to patrzeć.
      — Dobra, dawaj, miejmy to z głowy — rzucił cicho, spinając się nieco, psychicznie przygotowując się na kolejną dawkę bólu. I kiedy Fox znowu przebił się igłą przez wrażliwą tkankę, tym razem William nie pisnął ni razu, zagryzając swoje wargi prawie do krwi. Kiedy zorientował się, że już po wszystkim i
    zerknął w dól, mimowolnie odetchnął głęboko, z widoczną ulgą. Na swój sposób był też dumny z samego siebie, że jednak podjął się tego wyzwania. Uśmiechnął się lekko, i dalej odchylając po raz kolejny głowę, spojrzał Oscarowi prosto w oczy.
      — Naprawdę dzięki — powiedział lekko , przeczesując dłonią ciemne włosy — Myślę też, że przekłucie wargi możemy odłożyć na kolejny raz.
    Wiedział, że powinien się jak najszybciej ubrać i pewnie też pożegnać z szatynem, jednak tak się składało, że nie miał szczególnej ochoty na ani jedno, ani drugie. Skrzywił się nieco, czując jak klatka piersiowa coraz bardziej daje o sobie znać; zdawało się, że prawdziwy ból miał się dopiero zacząć.
      — To teraz powiedz mi jak o to dbać — wypalił nagle zakładając ręce za głową. — No i wiem, że kasy nie weźmiesz, więc co chcesz w zamian?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 19 Sty 2019, 22:05

    Wyglądasz jak śmierć. Nie zrobiłbym ci dzisiaj kolejnego kolczyka, nawet gdybyś chciał — rzucił lekko Oscar. Zdjął rękawiczki i chwycił leżący niedaleko plecak. Wyciągnął z niego kartkę, którą podał chłopakowi.
    Masz wszystko opisane, tylko uważaj, jak będziesz się przebierał, żeby nie zaciągnąć tego koszulką — odpowiedział, zbierając rzeczy ze stołu. Pozbył się zbędnych śmieci, zanim wrócił do rozłożonego na kanapie Willa. Brunet na szczęście szybko dochodził do siebie po przeżytym szoku.
    Wczoraj wypełniłem z Natalie umowy. Mamy niecały miesiąc na przygotowanie dokładnej setlisty — odparł Fox. — Kurwa, zdajesz sobie sprawę, że poznamy Dennisa Shermana? Facet tak zajebiście gra na bębnach. Może nawet nauczy mnie czegoś ciekawego, skoro będziemy współpracować z nimi tyle czasu. A właśnie - będziemy musieli spotkać się z ich managerem, żeby podpisać papiery.
    Oscar nawijał o trasie, kiedy tylko miał okazję. Widać było, że podchodził do tego śmiertelnie poważnie, co w jego wykonaniu robiło podwójne wrażenie.
    Coś w zamian? — zastanowił się perkusista i przysiadł na niskim stoliku. Nie myślał nad tym wcześniej, a faktycznie mógłby wykorzystać sytuację. Ostatecznie nic ciekawego nie przyszło mu do głowy. —A nie odwdzięczyłeś mi się już z wyprzedzeniem? — zapytał, uśmiechając się głupio. Tym razem nie mógł powstrzymać mało błyskotliwego komentarza. Will sam prosił się o taki przez cały czas trwania ich krótkiego spotkania. Czy powinni szczerze porozmawiać i wygodnie ustalić, że tamtej nocy nic się nie wydarzyło?
    Ale skoro nalegasz, to upomnę się przy najbliższej okazji — dodał. Zawiesił wzrok na zaczerwienionych sutkach chłopaka. — Wygląda całkiem nieźle. — skomentował, poniekąd chwaląc sam siebie.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 20 Sty 2019, 00:12

    Przyjmując kartkę, kiwnął głową z wdzięcznością i zaraz rzucił okiem po tekście, ciekawy różnic w pielęgnacji przekutych sutków a uszu, w których miał akurat masę kolczyków, jednak te dwie sprawy zdawały się zupełnie inne. Po chwili zerknął na Oscara i uśmiechnął się lekko, słysząc ten podekscytowany ton.
      — Osobiście bardziej czekam na poznanie Marcusa — rzucił, rozciągając leniwie spięte dotąd mięśnie. — Nie mogę się nadziwić jego grze na gitarze, no i jak on genialnie śpiewa... — aż rozmarzył się na moment, w głowie mając jedną z ulubionych piosenek tego zespołu, ale oprzytomniał zaraz, wracając wzrokiem do szatyna. —  Masz z nim kontakt, może mógłbyś zagadać o spotkanie w przyszłym tygodniu? Wiesz, po naszej próbie. Myślę, że im szybciej to ogarniemy, tym więcej czasu będziemy mieć na ewentualne zmiany.
    Chociaż może na to nie wyglądał, William ekscytował się wyjazdem równie mocno co perkusista, w myślach już układając listę piosenek, które zagrają. Starał się jednak usilnie wypierać świadomość, że prawdopodobnie będzie musiał stanąć na głowie, żeby to jakoś sensownie pogodzić ze studiami. Postanowił, że w ostatecznej ostateczności weźmie dziekankę, chociaż po tym rodzice pewnie by go wydziedziczyli, ale halo, trasa z tak znanym zespołem nie trafiała się przecież codziennie.
    Już całkiem odprężony, rozleniwiony wręcz, nie spodziewał się, że Fox tak nagle nawiąże do... no, do tego incydentu z ich udziałem. Widząc jednak żartobliwe podejście chłopaka, mimowolnie się uśmiechnął, czując, że to jest wystarczający komentarz. Sam już nie wiedział co robić, czy pozostawić tak jak jest, czyli w sferze czystego żartu, o którym wiedzą tylko oni czy może zagadać? Ale co powinien powiedzieć? "Ej, w sumie to nic takiego się przecież nie stało, co to było, jeden czy dwa całusy... albo jakieś tam zabawy ręką, mogło być gorzej!" Kiedy mentalnie już miał ciężko westchnąć, jego przemyślenia ponownie przerwał głos Foxa.
      — No, mi też się podoba — przyznał, automatycznie zerkając w dół. — No i podobno mają zwiększyć intensywność doznań, zobaczymy czy to prawda — zaśmiał się, po chwili podnosząc się z kanapy i ruszył w stronę kuchni, gdzie z dużej lodówki wyjął dwa piwa – dla siebie oczywiście bezalkoholowe. Nie pytał szatyna czy chce, po prostu wetknął mu otwartą butelkę do ręki, a następnie z powrotem rozsiadł się wygodnie na kanapie.
      — Spokojnie, po jednym piwie nie będzie powtórki z rozrywki — mruknął, biorąc dużego łyka, w tym samym czasie bez skrępowania zaglądając w zielone oczy. — No i właśnie, chcesz o tym pogadać? — zapytał w końcu, czując, że albo teraz albo nigdy.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 20 Sty 2019, 01:49

    Faktycznie większość jego klientów liczyła na niesamowite doznania i właśnie dlatego decydowała się na ten rodzaj kolczyków. Nie wiedział niestety, ile było w tym prawdy. Obserwował nagie plecy bruneta, gdy ten wstał nagle, ruszając w stronę kuchni. Siny ślad na karku, którego niechlubnym autorem był Oscar, wciąż dzielnie trzymał się bladej skóry.
    Tak, umówię nas na przyszły tydzień — odpowiedział, a po chwili zaśmiał się cicho. — Trzymasz w lodówce piwo bezalkoholowe? Po chuj? To się nazywa uzależnienie, Willy.
    Przyjął od niego butelkę i odstawił na stół obok siebie. Niestety miną długie miesiące, zanim brunet faktycznie będzie miał okazję przetestować prawdziwość teorii o kolczykach w sutkach. Oscar uznał za logiczne, że nie należy pchać tam łap, dopóki rana nie będzie w pełni wygojona, więc nawet nie wspominał o takiej oczywistości. Słysząc kolejne słowa chłopaka, wbił w niego badawczy wzrok. Chciał wyglądać pewniej, aby nie zdradzać swojego prawdziwego zmieszanego stanu.
    Masz ochotę podzielić się ze mną wrażeniami? — mruknął ironicznie i tym razem sam chwycił butelkę, upijając z niej kilka łyków. Zaczynał żałować, że zebrało mu się na głupie komentarze i nie uciekł stąd wcześniej. Najwidoczniej liczył na to, że Will nie odważy się podejść do tej sprawy dojrzale. Szczerze mówiąc, poważne rozmowy nigdy nie były mocną stroną Oscara. — Bez względu na to, jak dobrze się bawiłeś, możemy dyplomatycznie uznać, że nic takiego nie miało miejsca.
    Nawet jeśli chętnie poprawiłbym ci ten ślad na szyi i dorobił jeszcze kilka nowych, pomyślał po chwili, ale to mało istotne zdanie zachował dla siebie. Nie miałby najmniejszych oporów przed zaciągnięciem wokalisty do łóżka, gdyby nie Natalie. Na swój pokrętny sposób jednak zależało mu na tym związku, a dodatkowo dziewczyna była z nimi w zespole, z którym zaczynał już wiązać większe nadzieje. Nie mógł przecież zepsuć wszystkiego chwilową fanaberią zaliczenia jakiegoś irytująco pociągającego pedała, który jeszcze burzył mu wyimaginowany świat, w którym Oscar był w stu procentach heteroseksualny.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 20 Sty 2019, 03:40

      — To się nazywa bycie przygotowanym — mruknął, biorąc kolejnego sporego łyka. Założył nogę na nogę, rozsiadając się jeszcze wygodniej, zdziwiony, że perkusiście chciało się gnieździć na twardy, szklanym stoliku, chociaż kanapa była przecież dość duża. Czyżby aż tak bardzo chciał zachować dystans pomiędzy nimi? Will zaśmiał się pod nosem na samą myśl, a kąciki jego ust powędrowały do góry jeszcze bardziej kiedy usłyszał kolejne słowa Oscara.
      — Wrażenia? Cóż, szybko poszło... — rzucił, popijanym piwem starając się zakryć złośliwy uśmieszek. Obaj byli wtedy pijani, więc ile było prawdy w tym stwierdzeniu? Trudno było powiedzieć, jednak kiedy Fox tak ładnie mu się podłożył, nie miał zwyczajnie serca tego nie wykorzystać. Zadowolony jak dzieciak wyciągnął ramię na oparciu kanapy i przeczesał lekko włosy, przypadkiem zahaczając o szyję, co od razu przypomniało mu o  co tam jest; już dwa razy musiał komuś wciskać kit, że ugryzł go jakiś owad. I zanim zdążył pomyśleć na poważnie, że z chęcią zemściłby się na Oscarze tu i teraz, ten przerwał, swoją wypowiedzą nieco go otrzeźwiając.
      — Ach, to tylko ja się dobrze bawiłem? — zawiesił głos, unosząc niby z wiekiem zdziwieniem brew. Postanowił darować sobie kwestionowanie, kto z ich dwójki bawił się najlepiej, z czyją ręką w bokserkach i z czyjej inicjatywy. — Ale zgadzam się, załóżmy, że przez alkohol nie pamiętamy tamtego wieczoru — przytaknął z lekkim uśmiechem, właściwie spodziewając się takiej odpowiedzi. W sumie nie mogło być innej, bo było to jedyne co mogli zrobić by chociaż trochę oczyścić sumienie. Natalie jest jego przyjaciółką, a on tak po prostu przelizał się z jej chłopakiem i chociaż czuł się z tym jak totalna świnia, to jednak wiedział, że gdyby tylko nie dziewczyna, najpewniej bez problemu dobrałby się w końcu do Oscara. Nie wiedział kiedy dokładnie to się zaczęło, jednak już inaczej na niego patrzył, ale akurat z tym nie mógł już nic zrobić; pozostawało jedynie ignorowanie, że czasem mimowolnie zerka na jego usta albo w inne, bardziej niebezpieczne rejony.
    Skończył zaraz swój bezalkoholowy napój, co skłoniło go do ponownej wycieczki w stronę kuchennej strefy, gdzie znowu sięgnął po dwie butelki. Nim jednak odsunął się od lodówki, spojrzał pytająco na szatyna.
      — Hm? Czy może boisz się tu zostać? — rzucił zaczepnie, nie mogąc się powstrzymać. — A tak serio, skoro mamy jedną sprawę za sobą, chciałbym pogadać o setliście.


    Ostatnio zmieniony przez Verde dnia Nie 20 Sty 2019, 12:02, w całości zmieniany 1 raz
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 20 Sty 2019, 10:23

    Przemilczał kwestię tego, kto lepiej bawił się tamtej nocy. Zadowolenie Oscara było przecież niepodważalne i Will miał na to namacalne dowody. Dosłownie. Szatyn wstał i ruszył za liderem, chcąc powoli zbierać się do wyjścia, jednak chłopak najwyraźniej nie miał jeszcze ochoty pozbywać się gościa. Stanął w progu kuchni, obserwując, jak ten znów sięga do lodówki.
    Mam jakieś powody do obaw? Przecież już ustaliliśmy, że wcale nie dobrałeś się do chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki — powiedział lekko, jakby rozmawiali o pogodzie. (Zignorował fakt, że w głównej mierze to on sam był temu winny). Wypominał mu to ostatni raz, chcąc zemścić się trochę za wcześniejszą docinkę z jego strony. Podszedł do wciąż odwróconego tyłem bruneta i niespodziewanie wyjął piwo z jego ręki.
    Will, czy ty próbujesz mnie upić? — zaśmiał się i odstawił butelkę na blacie za chłopakiem. O ile kompletnie nie obawiał się zostać u niego w trzeźwym stanie, tak wlewanie w siebie alkoholu mogłoby zakończyć się nieciekawie. To nie tak, że pijany Oscar nie kontrolował swojego zachowania. On po prostu robił
    wtedy to, na co w danej chwili miał ochotę; zupełnie taką jak teraz, gdy opierał jedną dłoń o blat po lewej stronie Willa i znowu poczuł znajomy zapach perfum. Zadziwiające, że zapamiętał je aż tak dokładnie.
    Jasne. Możemy się nad tym zastanowić, ale obawiam się, że ustalenie setlisty nie zajmie nam tyle czasu, ile byś chciał — odpowiedział z uśmiechem. Sporządzenie listy gotowych piosenek nie było wybitnie trudnym zadaniem. — Musiałbyś chyba wykombinować coś jeszcze.
    Fox wcale nie planował, aby brzmiało to tak dwuznacznie i chyba sam do końca nie załapał kontekstu własnej wypowiedzi. Pomimo złośliwego jak zwykle tonu naprawdę miał dziś czyste intencje wobec Willa. Nie przeszkadzały mu nawet te nieudolne próby wymyślenia kolejnych ważnych zadań na ten wieczór. Najwyraźniej Will potrzebował towarzystwa i Oscar bez większego problemu mógłby mu go dotrzymać, gdyby tylko wyraził taką chęć wprost. Postanowił go wyręczyć.
    Masz konsolę? — zapytał. — Mogę rozjebać cię w każdą grę — rzucił, zanim zgarnął jednak podarowane mu piwo i skierował się znowu w stronę salonu.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 20 Sty 2019, 14:19

    Tym razem on przemilczał wypowiedź Oscara, bo chociaż do tanga trzeba dwojga, to jednak William nie mógł pozbyć się tego idiotycznego poczucia odpowiedzialności za tamte wydarzenia, w końcu to on znał Nat dłużej i to on był jej przyjacielem. Westchnął w myślach, przyznając perkusiście punkt – 1:1, niech mu będzie.
    Kiedy wyczuł, że szatyn stanął za jego plecami, w pierwszej chwili chciał się odwrócić, jednak powstrzymał się, czując jak ten blisko stoi, ręką niemal ocierając o jego biodro.
      — Sugerujesz, że tylko tyle wystarczy, żeby wydarzyło się coś, o czym znowu będziemy musieli zapomnieć? — mruknął, sięgając po otwieracz i zaraz odkapslował najpierw piwo Foxa, a później swoje. Wiedział, że już powinien skończyć z nawiązywaniem do tej niefortunnej nocy, jakby to nie było nic takiego, ale ten ostatni raz nie mógł sobie darować. Wiedział przecież, że to tylko słowa, które i tak do niczego nie doprowadzą.
      — Tyle czasu, ile bym chciał? — powtórzył, unosząc brew. Ciekawe na co? Pomyślał zaraz, jednak nie ciągnął tego dalej, czując w jak niebezpiecznym kierunku może to iść. Mimo wcześniejszego ustalenia grubej linii na ich relacji, zdawało się, że ostatecznie obaj nie mogli powstrzymać się przed rzucaniem różnych dwuznaczności. I chociaż Will naprawdę chciał porozmawiać o setliście, bo z całego zespołu to właśnie Oscar mógłby mieć co do tego ewentualne uwagi, to jednak trudno było stwierdzić czy w tym co wcześniej powiedział Fox nie było trochę prawdy. Może lider sam przed sobą nie chciał się przyznać, że tak naprawdę trochę na siłę przeciągał ich spotkanie. Co by nie mówić, był piątek wieczór, za późno żeby gdzieś iść, ale też za wcześnie na sen, nie wspominając o tym, że Will by obecnie skazany na chwilową abstynencję. Czy to było coś złego, że zwyczajnie nie chciał zostać jeszcze sam?
    Słysząc propozycję chłopaka, uśmiechnął się tylko, trochę z satysfakcją, jakby udało mu się coś korzystnie utargować i biorąc do ręki butelkę, nic nie mówiąc ruszył za oddalającym się Oscarem. Odstawił szkło na stolik, nim schylił się do niskiej szafki pod telewizor, skąd wyciągnął cały potrzebny sprzęt, chyba już całkiem zapominając o początkowym planie ustalenia listy piosnek. Jak gdyby nigdy nic podłączył wszystko i dołączył do siedzącego już na kanapie chłopaka, podając mu jeden z kontrolerów.
      — Właśnie sam kazałeś się na przegraną — rzucił z chytrym uśmieszkiem i jakimś taki błyskiem pewności w oku, jednocześnie w końcu narzucając na siebie koszulkę, czując, że już wystarczająco długo świecił golizną.
    Perkusista już po chwili miał okazję przekonać się, że słowa lidera nie był wcale bez pokrycia i jego szczupłe palce nie tylko zręcznie grają na pianinie czy zajmują się... czymś innym, ale równie dobrze sprawdzają się w tego typu aktywnościach. Opadł plecami na oparcie, zadowolony z wygranej partyjki w jakiejś grze o zombie i kiedy rozłożył się wygodniej, siadając po turecku, niby przypadkiem oparł kolano o udo szatyna.
      — Wspaniałomyślnie pozwalam ci wybrać kolejną grę.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Nie 20 Sty 2019, 16:40

    Ostatnim razem właśnie tyle wystarczyło, pomyślał, ale postanowił już asekuracyjnie się przymknąć. Opadł na sofę obok Willa, nie dbając przy tym o zachowanie poprzedniego dystansu. Wyjaśnili sprawę ostatecznie, więc nie chciał zachowywać się jak przewrażliwiony idiota. Wierząc w łatwą wygraną, przyjął kontroler od bruneta i zsunął się plecami niżej po oparciu.
    Nie bądź taki pewny — powiedział i zerknął w bok na diabolicznie uśmiechającego się chłopaka. Jednak mógł się domyślić, że skończy właśnie w ten sposób, skoro wcześniej miał okazję poznać szeroki wachlarz jego zdolności manualnych. Pokręcił głową na widok dumnej miny malującej się na twarzy lidera po wygranej rundzie, ale był pod wrażeniem. Will był pierwszą osobą, która w jakiejkolwiek strzelance rozłożyła go na łopatki.
    Wrzuciłeś mnie w tę ostatnią hordę specjalnie — sapnął pod nosem i przechylił butelkę, kończąc drugie piwo. — Gdyby nie to wygrałbym bez problemu.
    Wstał i ściągnął bluzę przez głowę, bo od tych emocji przy tłuczeniu nieumarłych zrobiło mu się za gorąco. Poprawił trochę pogniecioną i wyciętą pod ramionami koszulkę, zanim usiadł na podłodze, żeby bezpardonowo pogrzebać w szufladzie Willa. Znalazł nawet kilka gier wyścigowych, a ponieważ w nich był mistrzem, to miał zamiar szybko odegrać się na brunecie.
    Ile wydałeś na te wszystkie dziary? — zapytał zupełnie nie na temat, czytając opis jednego z pudełek. Głównie ograniczone środki powstrzymywały Oscara przed wytatuowaniem sobie całego ciała... albo po prostu przepierdalał wszystko na zioło. — Gramy w to — zadecydował, machając płytą w powietrzu, zanim wrócił na sofę obok Willa.
    Chociaż z początku gra nie wzbudzała w nich większych emocji, to gdy McLaren Oscara uderzył w bok auta bruneta, ten automatycznie podskoczył i szturchnął go w bark, jakby jakiś cudem w ten sposób miał nie wypaść w poślizg. Jego zacięta mina wskazywała na naprawdę silną wolę walki.
    Ej ziomek, to nie wrestling, tylko rajdy — parsknął Fox, gdy Will już praktycznie całkowicie położył się na nim ramieniem. Radził sobie zdecydowanie gorzej, niż przy strzelaniu do zombie i wyginanie się w każdą stronę nijak nie pomagało mu wchodzić w zakręty. Gdy perkusista pierwszy przekroczył metę, kolejny raz nieprzyjemnie odczuł łokieć na swoich żebrach, zemście wbił palce w jego bok, na co usłyszał drażniący pisk. Złapał go za przedramię, zanim lider zdążył się odwdzięczyć. Niestety to Oscar miał tutaj zdecydowanie lepszy refleks, dlatego Berry był na straconej pozycji.
    Nie podskakuj— zaśmiał się, kiedy przycisnął jego nadgarstki do miękkiego siedzenia, praktycznie kładąc go na kanapie. Można powiedzieć, że zawody przeniosły się z konsoli na sofę, chociaż Will dalej dzielnie dzierżył pada w prawej dłoni. — Teraz nawet boty cię wyprzedzą.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 20 Sty 2019, 23:09

      — Mhm, ta, wmawiaj sobie — rzucił, z rozbawieniem mrużąc oczy. Założył ręce za głowę, zapadając się bardziej w kanapie i korzystając z nieuwagi, wbił wzrok w Oscara – najpierw lustrując kawałek odkrytego ciała, kiedy ten zdejmował bluzę, a następnie w czasie wybierania gry, bo koszulka, którą miał na sobie chłopak zdawała się jednak więcej odkrywać niż zakrywać. Po chili jednak odwrócił głowę i wypił kolejny łyk napoju, karcąc w myślach samego siebie. Wiedział, że nie może myśleć o szatynie w tych kategoriach, ani tym bardziej patrzeć, wiedział to, ale jednak... Gdyby ktoś powiedział mu parę tygodni temu, że będzie mieć taki problem z tym irytującym kolesiem, William prawdopodobnie by go wyśmiał, a teraz, cóż, mógł się jedynie śmiać z samego siebie.
      — No, trochę na to poszło, nawet nie chcę liczyć ile dokładnie — mruknął, patrząc beznamiętnie w sufit. — Ale przeznaczam na to hajs ze stypendium, więc nie odczułem tego tak bardzo — dodał z uśmiechem, zerkając w stronę wracającego na kanapę Foxa. Cóż, William był jednym z tych wkurzających typków, którzy mimo, że nie cierpieli na brak gotówki, to i jak składali wnioski o stypendia naukowe i co gorsza – zawsze je dostawali. Jak już byli w temacie pieniędzy, ciekaw był, ile Oscar właściwie zarabia na takim domowym piercingu, jednak nim zdążył zadać pytanie, już pochłonęła go nowa gra. Upojony swoją wcześniejszą wygraną, nawet nie przypuszczał, że Fox okaże się tak dobry w kierowaniu wirtualnym samochodem. Will zaangażował się do tego stopnia, że w pewnym momencie grał już praktycznie całym ciałem, zupełnie  jakby kierował prawdziwym pojazdem ze swojej kanapy. Nie przejmował się, że jednocześnie uderzył Oscara raz czy dwa, co więcej, później można wręcz było odnieść wrażenie, że robi to specjalnie. Na nic jednak zdały się jego próby znokautowania przeciwnika, i tak przegrał.
      — Ech, nich cię — burknął, sprzedając chłopakowi uderzenie w plecy. — Miałeś jakieś lepszy samochód i tyle — dalej marudził, najwidoczniej niezbyt dobrze przyjmując przegraną. Nie spodziewał tak szybko odpowiedzi ze strony szatyna, dlatego zadziwiony pisnął głośno (w dodatku dość niemęsko, cholera), czując wbijające w jego bok palce. Już po chwili zorientował się też, że o ile on miał zręczne palce, o tyle Fox był od niego znacznie szybszy i nawet nie wiedział, kiedy znalazł się w tej niewdzięcznej pozycji, mając zablokowane ręce. Szarpnął nadgarstkami, jednak uwięzione w mocnym uścisku, nie ruszyły się nawet o milimetr.
      — Cholera, skąd ty masz tyle siły — powiedział, trochę do siebie, jakby zapomniał, że tak właściwie to Fox był jego postury, o ile nawet trochę nie większy. Uśmiechnął się nagle, czując przypływ ekscytacji nieznanego źródła i przyjął sobie za punkt honoru wygranie tej potyczki, jaka zaczęła mieć miejsce na kanapie. Opadł więc całkiem na plecy, ciągnąc za sobą najpewniej zaskoczonego Oscara, który chcąc nie chcąc zawisł nad Willem. Nie poprzestał jednak na tym i zaraz wyplątał nogi, sprawnie owijając je wokół bioder chłopaka, by po chwili pociągnąć go w dół. Zupełnie nie myślał o tym jak to może wyglądać – traktował to jako grę, czystą zabawę.
      — Teraz nawet ty nie wygrasz — zaśmiał się, chyba nie do końca pojmując absurd sytuacji. Szamotali się tak jeszcze przez chwilę, jak rozwydrzone dzieciaki, które nie wiedzą kiedy przestać, w pewnym momencie doprowadzając do tego, że praktycznie jeden leżał na drugim. I kiedy William już był prawie pewny wygranej, niespodziewanie zbyt mocno przechylił splątane wzajemnie ciała, przez co przeturlali się z kanapy wprost na twardą podłogę, uderzając o nią z głośnym hukiem.
      — Ała, kurwa... — przerwał po chwili ciszę, głosikiem jednak tak cienkim, że prawie nie brzmiał jak on. W chaosie szarpaniny nie mógł przewiedzieć, że spadnie na Foxa, w dodatku lądując na nim swoją klatką piersiową, boleśnie ściskając tym przekute niedawno sutki. Ból jaki przez to odczuł nie dało się porównać z niczym, wydawało się to nawet gorsze od samego zabiegu. Jakoś tak instynktownie schował głowę w zagłębiu obojczyka szatyna, czując, że jeszcze trochę i polecą mu łzy; a ostatnim co teraz chciał, to pokazać Oscarowi jak ryczy, prędzej zmusi go do takiego leżenia przez najbliższą godzinę niż do tego dopuści.  
      — Ja pierdole, daj mi chwilę, umieram — szepnął, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak bardzo idiotyczne było to, co przed chwilą odwalali na kanapie.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 21 Sty 2019, 02:05

    Will... jestem kurwa perkusistą. Czego ty się spodziewałeś? — zapytał rozbawiony. Trochę nie dowierzał, że brunet mógł mieć co do tego jakiekolwiek wątpliwości. Posturą znacznie się nie różnili i może nie było tego widać na pierwszy rzut oka, ale Oscar musiał mieć sporo siły, żeby napierdalać w bębny przez całą godzinę koncertu, czy też podczas prób. — Miałem lepszy, bo jak zwykle nie chciałeś mnie słuchać. To nie moja wina, że wybrałeś sobie jakieś badziewie...
    Miał zamiar jeszcze przez chwilę zgrywać fachowca i przybliżyć mu kilka innych błędów, które popełnił w tej rozgrywce, ale chłopak najwidoczniej był ukrytym wielbicielem sztuk walki. Will zdecydowanie nie umiał przegrywać i nie poddawał się nawet wtedy, gdy wyraźnie nie miał szans. Przez kolejny durny pomysł znaleźli się faktycznie w niezbyt komfortowej sytuacji. Chociaż Oscar teoretycznie był przyzwyczajony do takich pojedynków, bo jego starszy brat potrafił tłuc się z nim o każdą najmniejszą głupotę, to teraz poczuł się niezręcznie. Wokalista miał dziwne wyobrażenie tego, jak powinna wyglądać prawdziwa, męska walka.
    Odwaliło ci? — sapnął, nabijając się dalej z jego zachowania. W istocie był ciekaw, jak Will miał zamiar teraz wybrnąć z sytuacji. Cierpliwość stracił dopiero wtedy, gdy agresor jakimś cudem wydostał jedną rękę z uścisku i może przypadkowo, ale całkiem boleśnie pociągnął go za włosy. Kolejne wydarzenia działy się zbyt szybko, aby dokładnie je zarejestrować. Po chwili przestała dzielić ich jakakolwiek odległość i Fox musiał się wybitnie postarać, aby nie zaczepić przypadkiem o świeże przekłucie, niezamierzenie dociskając przy tym udo do krocza chłopaka. Mógłby się założyć, że usłyszał cichy jęk nad uchem, zanim „szczęśliwie” wylądowali na podłodze. Upadek poza nieprzyjemnym bólem pleców nie wywołał u Oscara większego cierpienia. Gorszy los spotkał wokalistę... a właściwie, to sam bezmyślnie się tego doigrał.
    Kurwa... wstań — wysapał, bo jednak ciężar spoczywający na jego klatce piersiowej trochę ważył. Bynajmniej nie chodziło tu o to, że Fox miał trudności z oddychaniem (chociaż ich brak zapewne wiele by ułatwił) bardziej przejął się stanem kolczyków chłopaka. Strącił poszkodowanego na dywan obok stolika i bez skrępowania podwinął jego koszulkę do góry. Na szczęście poza typową opuchlizną nie zauważył niczego bardziej niepokojącego. Może poza tym nieznacznym wybrzuszeniem w jego ciasnych spodniach, którego po podciągnięciu ubrania nie sposób było ukryć.
    Ty sieroto, nie dotykaj tego. Masz coś przeciwzapalnego? Ibuprofen? — westchnął, przyglądając się ogniście czerwonym sutkom chłopaka, po czym wstał i zniknął w kuchni. Kierując się wskazówkami, odnalazł odpowiedni lek i szybko wrócił do „umierającego”, podając mu tabletki razem ze szklanką soku. — Jakbym chciał cię otruć, to zrobiłbym to już wcześniej — zaśmiał się, widząc niepewne spojrzenie. Berry mógł jedynie dziękować piercerowi, że nie pozwolił mu pić dziś alkoholu, bo mógłby sobie pomarzyć o leku przeciwbólowym. Telefon Oscara przez minioną bójkę również zaliczył glebę, lądując pod stolikiem i teraz jaskrawym światłem dawał o sobie znać.
    Tak? Nie mam czasu Nat, reanimuję Willa — zaczął rozbawiony, gdy już wydobył aparat spod mebla i odebrał połączenie. Oparł się plecami o nieszczęsną sofę i rzucił brunetowi krótkie spojrzenie.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 21 Sty 2019, 10:31

    Liderowi naprawdę musiało odjebać, chyba od tego całego bólu. Nie mając zbyt wiele do gadania kiedy został zepchnięty z drugiego ciała, po prostu się temu poddał. Za to co się działo mógł być wdzięczny tylko i wyłącznie sobie, co irytowało go jeszcze bardziej, bo na kim w takim razie mógłby się chociaż trochę wyżyć? Przecież nie na Oscarze, który aktualnie mu pomagał.
      — Kogo nazywasz sierotą, co? — sapnął, chociaż pewnie na miejscu chłopaka nazwałby siebie tak samo, o ile nie gorzej. Nie był skrępowany tym nagłym podwinięciem koszulki, bo czuł się trochę jak pacjent, w dodatku taki umierający w boleściach pacjent. Mimo wszystko zakrył ramieniem oczy, jakby fakt, że nie będzie widzieć boleśnie pulsujących sutków miało jakkolwiek pomóc. Cóż, nie pomogło to z bólem, ale przynajmniej nie musiał oglądać twarzy Oscara, który bez wątpienia wewnątrz cisnął teraz z niego niezłą bekę. W sumie trudno się dziwić, Will też by się pewnie śmiał, gdyby tylko nie chodziło o niego.
    Przełamał się i odsłonił twarz dopiero, kiedy kierowany jego wątpliwymi instrukcjami Fox znalazł szufladę z lekami (kto normalny ma taką szufladę ukrytą w jakiejś szafce na końcu kuchni? Po dzisiejszym chyba czas na zmiany) i podał mu tabletkę. Spojrzał czujnie na chłopaka, jednocześnie zmierzając do wybicia niemożliwe dużej kapsułki.
      — Może nie otruć, ale mogłeś tam ma przykład napluć, za tamto szarpnięcie za włosy czy coś  — powiedział całkiem poważnie, z lekiem w buzi, który zaraz popił sokiem. — Khhe khe, kurwa... kto robi takie wielkie... to bydle, a nie tabletka... — marudził, próbując dojść do siebie po zakrztuszeniu się, czując jak łzawią mu oczy. Od małego miał problem z połykaniem leków, tabletka większa niż paznokieć już wydawała się przekraczać jego możliwości.
    Odetchnął głęboko kiedy udało mu się w końcu uspokoić oddech i opadł z powrotem na dywan, opierając głowę na ramieniu, dla wygody i lepszego widoku. Na co? No przykładowo na Oscara, rozmawiającego z Natalie, swoją drogą chyba zdziwioną, że jej chłopak dalej siedzi w mieszkaniu lidera.
      — Nat, on prawie mnie zabił! — krzyknął, siląc się na uśmieszek, bo chyba już powoli dochodził do siebie, i wtedy właśnie zobaczył to – swoje spodnie. A raczej wypukłość, małą to małą, ale jednak, widocznie zarysowaną obcisłym materiałem dresów. No tak, nagle zrozumiał skąd ten dziwny wzrok Foxa, który czuł na sobie od pewnego czasu, wszystko jasne. Jak i dlaczego – nie wiedział, prawdopodobnie targanym innymi bodźcami dopiero teraz poczuł, że tam na dole zaczęło się dziać coś niepokojącego. Kurwa. Zdążył pomyśleć, jednocześnie marząc, żeby zapaść się pod ziemię. Co prawda Will miał okazję widzieć (czy raczej czuć) erekcję Oscara, jednak sytuacja była ździebko inna – przede wszystkim, teraz byli trzeźwi, no przynajmniej on. Poza tym paliło się światło, nie leżeli w łóżku, tylko siedzieli sobie na dywanie w salonie i nie byli przykryci żadną kołdrą.
    Oczywiście Berry nie byłby sobą nigdy nie odgrywał zbyt pewnego siebie niż był w rzeczywistości, nawet w tego typu awaryjnej sytuacji. Nie patrząc na szatyna, sięgnął dyskretnie po jedną z poduszek na kanapie i cóż, umieścił ją po prostu w strategicznym miejscu. Nie wpadł na nic lepszego, mimo wszystko, skrepowany takim biegiem wydarzeń.
      — No co? To twoja wina — mruknął, widząc spojrzenie Oscara, kiedy ten tylko skończył rozmawiać z Natalie. I oczywiście dopiero po chwili doszło do niego, jak zabrzmiały jego słowa. Kurwa.Znaczy, musiałeś mnie uderzyć na kanapie... — dodał,  zakopując się jeszcze głębiej w swój dół ośmieszenia. Sam nie wiedział, iść do łazienki czy może skupić myśli na czymś tak obrzydliwym, że jego organizm sam się uspokoi? Nie mogąc się zdecydować, na razie podniósł z tylko miejsca, oczywiście dalej trzymając poduszkę.
      — No nieważne, gdzieś tam w szafce mam tribiotic, mógłbyś poszukać? — zwrócił się do Oscara, trochę chcąc się go pozbyć na pewien czas, ale też naprawdę licząc na maść, bo opadająca koszula przy podnoszeniu znowu przypomniała mu o powodzie jego niedawnego niedomagania.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 21 Sty 2019, 13:20

    Natalie jeszcze chwilę męczyła go historią o wkurzającym wykładowcy i wywaleniu się na schodach uczelni. Zagryzł wargę, aby nie roześmiać się na widok Willa dzielnie walczącego z małą tabletką. Nie wiedzieć czemu i było to całkowicie nieplanowane, ale myśli Oscara powędrowały w zupełnie niepoprawnym kierunku. Ciekawe w takim razie, jak radzi sobie z większymi rzeczami w ustach, zastanowił się przez chwilę i aby nie odlatywać w tym kierunku za daleko, przerwał dziewczynie monolog.
    To świetnie. Przyjedź do mnie jutro i opowiesz mi o tym dokładniej — powiedział i pożegnał się z nią, wzdychając z ulgą. Czasem zwykłe "pogadamy później", nie było w stanie jej zatrzymać. Odłożył zablokowany telefon na bok i dopiero wtedy zobaczył poduszkę między nogami chłopaka. Teraz, chociaż naprawdę próbował się powstrzymać, to nie mógł nie parsknąć śmiechem. Kolejny komentarz bruneta zabił go całkowicie.
    Moja wina? To komplement? Dzięki — odparł, zaczepnie unosząc kącik ust. — Tribiotic. Jasne, poszukam. Żeby ci go zabrać, bo masz durne pomysły. Spojrzałeś chociaż na tę kartkę? To jest antybiotyk stary, a ty nie masz zakażenia. Wystarczy, że będziesz przemywać to solą fizjologiczną, a najlepiej byłoby, gdybyś kupił sobie Octenisept. Żadnej wody utlenionej, spirytusu i maści. Zatkasz kanały przekłucia, a wtedy prosta droga do zakażenia. Bakterie beztlenowe, mówi ci to coś? Opuchlizna i ból są normalne.
    Kiedy poważnym tonem opowiadał Willowi o względnie nudnych rzeczach, musiało wyglądać to odrobinę komicznie. Jakby na chwilę ktoś podmienił go ze specjalistą wyciągniętym prosto z kliniki. Zadziwiające, że w tym totalnie nieodpowiedzialnym i beztroskim do reszty umyśle było miejsce na taką wiedzę. Usiadł wygodniej, podwijając jedną nogę pod kolano i nawet nie podnosząc się z podłogi, złapał za róg poduszki chłopaka. W akompaniamencie protestów odebrał mu ją bezlitośnie.
    Daj sobie spokój. Przecież i tak już wiem, co próbujesz ukryć — zaśmiał się, i wyciągnął za siebie rękę, gdy Will próbował odebrać ukradziony wcześniej przedmiot. Niefortunnie zaplątał się o nogi Foxa i ostatecznie ponownie usiadł na podłodze, ale tym razem już praktycznie włażąc na perkusistę. Chłopak wykorzystał ten fakt i przytrzymał go w miejscu. — Wiesz co? Zmieńmy trochę warunki umowy.
    Jebać to. Co za chore podchody, pomyślał, zanim przełożył jedno jego kolano przez swoje nogi. W tym momencie Will siedział na nim w niezaprzeczalnie jednoznaczny sposób. Przecież nie mógł zostawić go w potrzebie, nawet jeśli wydawało się, że wyraźnie ustalili granice. No dobra, on po prostu nie był w stanie trzymać się od wokalisty na dystans. Chłopak prowokował w nim niemoralne myśli praktycznie każdym gestem i niefortunnym słowem. Przecież nie muszą od razu niszczyć długoletniej przyjaźni, związku i zespołu, jeśli brunet uzna to za przyjacielską przysługę. Pochylił się ku niemu i znowu poczuł ten odurzający zapach, który rozpoznałby chyba wszędzie.
    Przyznaję się do winy — praktycznie wymruczał Willowi do ucha, po czym złapał go w pasie, a chętne biodra od razu otarły się o niego pożądliwie. — Pomóc ci z tym?
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Wto 22 Sty 2019, 00:31

    Oscar nie dał się spławić tak łatwo jak Will zakładał, co więcej, zaczął mu robić wykład na temat  antybiotyków i zakażeń, brzmiąc w tamtym momencie jak ktoś zupełnie inny. W sumie, było to ściśle związane z jego pracą, więc teoretycznie nikogo nie powinno dziwić, że Fox faktycznie miał widzę w tym zakresie, a jednak lider był zaskoczony tym nagłym kazaniem. Stał więc jak ten ostatni debil, z poduszką przyciśniętą do krocza i słuchał z uwagą słów szatyna, a kiedy ten skończył, on dalej stał. Jego w tym momencie największy problem wcale się nie rozwiązał, i kiedy już w głowie podjął decyzję o kapitulacji, kończącej się wizytą w łazience, został nagle zaatakowany. Bo próbę wyrwania mu poduszki odebrał oczywiście jako atak, który – w jego mniemaniu – dzielnie odpierał. Jak się ostatecznie okazało, chyba jednak niewystarczająco, bo już po chwili został bez tarczy, mogącej zakryć wstydliwą wypukłość.
      — Co ty... — zaczął zdezorientowany. — Skoro wiesz, to tym bardziej nie powinieneś zabierać mi tej poduszki, oddawaj — i niewiele myśląc rzucił się na Foxa. Niby mógł wziąć po prostu inną poduszkę, ale w tym wypadku była to też kwestia dumny, która zawsze wypływała jeśli chodziło o JAKĄKOLWIEK konfrontację z Oscarem. Dzisiejszy dzień jednak nie należał do szczególnie szczęśliwych, bo już po dosłownie chwili szamotaniny, William zaczepił się o nogi szatyna, niefortunnie lądując praktycznie na jego kolanach. Przypadkowy dotyk i chwilowy ucisk momentalnie sprawiły, że jego problem jeszcze bardziej się powiększył, przez co też jeszcze bardziej się skrępował i psychicznie gotowy do szybciej ucieczki z miejsca zdarzenia, nie spodziewał się dłoni Oscara. Spojrzał na niego widocznie zszokowany, bo co on miał na myśli przez zmieńmy trochę warunki umowy?
      — Ty chyba nie... — i nim skończył mówić, chłopak pokazał mu co konkretnie miał na myśli, przyciągając go do siebie wręcz nieprzyzwoicie blisko. William zawiesił się na chwilę, jednak w jego głowie myśli szalały, przyswajając i analizując. Ale granica, mieli przecież zapomnieć o tym co ostatnio... Resztami rozsądku próbował jeszcze przez chwilę walczyć, przekonując samego siebie jak bardzo źle zrobi, jeśli ulegnie. Jednak wątpliwości te skończyły się w tym samym momencie, w którym jego męskość została przyciśnięta między ich ciałami, sprawiając, że podniecił się jeszcze bardziej. I teraz nie chodziło już tylko nawet o sam dotyk, ale też o okoliczności i to, z kim dzielił tę chwilę. Nie mógł się dłużej oszukiwać, że pomimo świadomości niewłaściwego postępowania, chciał tego tak samo jak Oscar. Możliwe, że samego początku w jakiś pokrętny sposób próbował do tego doprowadzić, do czego oczywiście w żadnym wypadku by się nie przyznał. Ale skoro już do tego doszło, skoro już siedział chłopakowi na kolanach, a ten wykazywał wyraźne chęci kontynuowania tej oczywistej sytuacji, to w sumie dlaczego nie? Świat się przecież nie zawali.
    Zaśmiał się pod nosem, kończąc tym swój wewnętrzny monolog i odchylając lekko głowę, spojrzał prosto w zielne oczy.
      — Wiesz, że sam się prosisz o kłopoty, nie? — wymruczał, powoli wplątując dłoń w związane włosy, tylko po to by po chwili pociągnąć za poluzowany kucyk i przyciągnąć twarz Oscara bliżej; przy okazji zauważając, że czerpie jakiś dziwny rodzaj przyjemności z możliwości ciągania za te brązowe kudły. — Tego już nie będziesz mógł zwalić na alkohol — to mówiąc, wbił się mocno w jego wargi, jakby od dłuższego czasu tylko na to czekał, językiem od razu torując sobie drogę do ciepłego wnętrza ust. Była to chyba wystarczająco jasna odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Jednocześnie wolną dłoń skierował na ręce Oscara, by jedną z nich niespiesznie zsunąć ze swojej talii w dół, przez bok i brzuch, aż do podbrzusza, gdzie za granicą materiału spodni i bielizny, nakierował go wprost na już mocno twardego członka. Westchnął przeciągle, prosto w całowane usta, kiedy tylko poczuł pierwszy delikatny dotyk w tym wrażliwym miejscu. Kiedy od pocałunku w końcu zabrakło im tchu, Will odsunął się trochę i dłonią, która z włosów płynnie przeszła na twarz, pogładził drugi policzek, zaraz wsuwając kciuk między dalej rozchylone wargi. Z uśmiechem napawał się tym widokiem, porównując w głowie sarkastycznego Oscara na co dzień z tym, który właśnie ciężko oddychał po namiętnym pocałunku. W myślach, aż podziękował sobie, że jednak dzisiaj nie przekuł tej wargi, kto wie jak wiele by stracił?

    Sponsored content

    Lies Kill Slowly - Page 4 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Sob 27 Kwi 2024, 00:35