Lies Kill Slowly

    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pią 22 Mar 2019, 02:36

    Podchodząc tak blisko Oscara jakoś nie pomyślał, że ten może złapać go w podobny sposób – nie, kiedy w pobliżu było tyle osób i mógł ich zobaczyć praktycznie każdy. W pierwszej chwili nie zareagował i pozwolił na kolejny odważy ruch ze strony szatyna, dopiero po pewnym czasie przytomniejąc na tyle, by spróbować wyrwać się z tego nieprzyzwoitego uścisku.
      — Oscar, co ty odwalasz, w taki miejscu... — sapnął, zapominając dodać, że chłopak w ogóle nie powinien był tego robić, nie tylko dlatego, że miejsce było wyjątkowo nietrafione.
    Jednocześnie dziękował sobie w duchu za to, że koniec końców nie skusił się na propozycję Marcusa, w przeciwnym razie, kto wie czy nie skończyliby całując się bezwstydnie na środku parkietu? Albo gorzej, w klubowej toalecie, faktycznie bawiąc się w perwersyjną wersję policjantów. Z drugiej strony, nie wiedzieć czemu, ta opcja wciąż wydawała się lepsza niż pozwolenie chłopakowi na śmiałe zabawy z nieznajomą panienką. Co by nie mówić, w przeciwieństwie do niej, lider przecież nie był realnym zagrożeniem dla związku Foxa z rudą, prawda?
    William był własnie w trakcie zdejmowania z siebie lepkich rączek Oscara, kiedy niespodziewanie poczuł na ramieniu ciężar czyjejś ręki i mimowolnie zamarł, oczami wyobraźni widząc zdegustowaną minę kogoś z ich ekipy. Pozytywnie zdziwił się całkiem normalnym zachowaniem Dennisa, który jak gdyby nigdy nic zaproponował im wyjście na fajka, zupełnie jakby jeszcze przed chwilą nie miał przed sobą parki obściskujących się facetów. Will oczywiście dał się pociągnąć do palarni (nawet przez myśl mu nie przeszło zostawienie Foxa samego w takim stanie), gdzie posadzony na kolana, od razu spróbował wstać, zaraz jednak został pociągnięty z powrotem i nie widząc ze strony ich towarzysza nawet najmniejszej reakcji na scenę odgrywająca się pod jego nosem, brunet w końcu postanowił się poddać.
      — Dzięki. Myślę, że jak nie znajdzie nas, to przecież zawsze może wrócić do stolika — mruknął, wyciągając dłoń po zapalniczkę i kiedy już prawie ją miał, nagle Oscar przechwycił przedmiot, by samemu podsunąć ogień pod papierosa Willa. Jak lasce. Właściwie, to nie traktował go teraz jak jakąś panienkę? Może narkotyk tak wpłynął na odbierany przez Foxa obraz, że ten widział w liderze inną płeć? Odwrócił się w stronę szatyna, przyglądając mu się z nieznacznie uniesioną brwią, nim wreszcie nachylił się nieco i skorzystał z wystawionej zapalniczki, już po chwil głęboko się zaciągając. Z lekkim ociąganiem przeniósł wzrok na Dennisa, kręcąc głową.
      — A to miał być pierwszy przystanek... Jak wy chcecie gdzieś iść w takim stanie? — zaśmiał się, uśmiechając się z pewnym politowaniem.
      — O czym ty mówisz, to dopiero początek! — krzyknął hardo i wydawał się całkowicie pewny swoich słów, jakby każda z jego imprez przebiegała własnie w taki sposób.
    I być może  rozmowa potoczyłaby się w kierunku, gdzie Dennis uraczyłyby ich jedną z bez wątpienia ciekawych opowieści, gdyby nie pewna blondynka.  
      — Ej, to nie ta laska? — odezwał się Will, jakoś bez większego namysłu, kiedy jego wzrok niespodziewanie napotkał piersi wyeksponowane w nietypowej bluzce, która wcześniej z nieznanych przyczyn zapadła mu w pamięć.
      — Czekaj, może faktycznie... — zmrużył oczy, dość szybko lokalizując blond głowę. — To idę dotrzymać słowa — Dennis uśmiechnął się porozumiewawczo, nim oddalił się w kierunku upatrzonej dziewczyny.
    W tej samej chwili Will znowu spojrzał na Oscara, przeszywając go na wskroś jasnym spojrzeniem.
      — Od kiedy alkohol już ci nie wystarcza do dobrej zabawy? — rzucił, mimo wszystko wciąż korzystając z jego kolan. Wiedział, że nie miał prawa robić mu jakichkolwiek wyrzutów, ale mimo wszystko czuł taką potrzebę. — Zresztą, nieważne, pogadamy rano... — westchnął, jednocześnie gasząc papierosa. Już zamierzał wstać, już prawie się podnosił, kiedy jak spod ziemi wyrósł przed nimi Alex.
      — Mam was, gdzie... — zaczął mówić, przerwał jednak, kiedy doszło do niego co tak właściwie widzi – czyli Willa, siedzącego na kolanach jego idola. Był najebany bardziej niż zwykle, a jednak wciąż w zadziwiający sposób świadomy, bo przychylił głowę w zdziwieniu. — Co wy...?
    Chyba całkiem zapomniał, że sam niedawno robił dokładnie to samo, władowując się na perkusistę w loży, co wtedy było jak najbardziej w porządku, ale żeby ktoś inny robił coś podobnego? Taki Will? W żadnym razie.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pią 22 Mar 2019, 10:56

    Dennis, odchodząc od stolika, zatoczył się parę razy na boki, zanim ostatecznie udało mu się przedrzeć przez tłum ludzi. Gdyby tylko Henderson nie zarządził wyjazdu w godzinach popołudniowych, to już mogliby wykopać sobie grób, bo po tej nocy nie zagraliby żadnego koncertu.
      — Od kiedy dostaje coś za darmo, a Nat nie łazi za mną krok w krok. — Rozmowa z szatynem przebiegała względnie normalnie, chociaż jego wcześniejsze zachowanie temu zaprzeczało. Można było pokusić się o założenie, że Fox nie pierwszy raz miał do czynienia z tego typu środkami. — Ale nie sądziłem, że będzie miała wierne zastępstwo.
    Zaśmiał się, wypuszczając dym z płuc, kiedy drugą dłonią wędrował po udzie Willa. Oparł brodę na jego ramieniu, rozglądając się po zadymionej sali. Chłopak na jego kolanach pachniał intensywnymi perfumami albo po prostu wrażenie to było spowodowane wyczuleniem zmysłów poprzez silne działanie narkotyku.
      — Możecie podzielić się obowiązkami trochę inaczej? — zasugerował, słysząc niebezpieczną obietnicę jutrzejszej rozmowy, która z ust rudej zwykle zwiastowała kłopoty. — Prześladowanie zostaw jej, bo ma większe doświadczenie, ale pieprzenie wychodzi ci znacznie lepiej.
    Prawdopodobnie w ramach potwierdzenia niecodziennego komplementu, dłoń perkusisty przemknęła pomiędzy uda wokalisty, lokując się na ich wewnętrznej stronie. Oscarowi pewnie wystarczyłoby kilka przelotnych dotyków, aby Will, siedząc mu na kolanach, fizycznie odczuł twarde wybrzuszenie w jego spodniach. Całe szczęście brunet na tle reszty ekipy był o wiele bardziej trzeźwy.
      — Przyznaj się, jak bardzo chciałeś przydzielić mnie do swojego pokoju, ale stchórzyłeś? — zaczepił go i zgasił niedopałek w popielniczce. Złośliwy uśmiech praktycznie nie schodził z ust Foxa. — Bałeś się, że przerżnę cię tak, że usłyszy cię całe piętro? — mruczał mu do ucha, gdy jego ręka krążyła coraz bliżej krocza chłopaka. — Może słusznie, bo faktycznie jęczysz dużo głośniej niż twoja przyjaciółka.
    Chyba nie do końca był świadom brzmienia swoich słów i tego, jak bardzo niewłaściwe było kierowanie ich w stronę i tak dręczonego własnym sumieniem Willa. Poczuł, jak jednym, szybkim ruchem Berry ściąga jego dłoń ze swoich ud.
      — Mam was, gdzie... Co wy?
      — Szukaliśmy cię — stwierdził lekko Oscar, kiedy Will uznał, że jednak lepiej byłoby, gdyby właśnie teraz wstał.
      — W ten sposób? — zapytał głupio Alex.
      — Noo, z tym że Dennis chciał najpierw zapalić.
      — Dennis? Przecież jego tutaj...
      — Poleciał za jakąś blondyną. — Tłumaczenie Oscara miało coraz mniejszy sens, chociaż było w stu procentach zgodne z prawdą. Niebieskowłosy wyglądał na jeszcze bardziej skonsternowanego niż na początku, ale zaćpany umysł perkusisty najwidoczniej nie widział tu żadnego problemu.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pią 22 Mar 2019, 23:07

    Oscar miał szczęście, że Alex przyszedł w odpowiednim momencie, inaczej Will mógłby nie wytrzymać, pociągnąć za te jego długie kudły i po prostu strzelić mu z liścia, odwdzięczając za wcześniejszą gadkę. Wiedział, że szatyn był w stanie, w którym nie powinien brać jego słów do siebie, a jednak aż poczerwieniał na twarzy i trudno było powiedzieć czy ze złości czy zawstydzenia, a może przez jedno i drugie. Berry mógł być tylko wdzięczny, że palarnię rozświetlało czerwone światło, maskując ten niecodzienny kolor skóry. Odchrząknął cicho, zerkając beznamiętnie na wyczekującego na wyjaśnienia basistę. Tyle tylko, że William w przeciwieństwie do wyjątkowo gadatliwego Foxa, nie zamierzał się z niczego tłumaczyć, w końcu tylko winni to robili, prawda?
      — Alex, a co to za przesłuchanie? — zapytał, unosząc w zdziwieniu brew. — Przyszliśmy zapalić, tyle.
      — Ale...
      — Ale co? — tym razem zaśmiał się, sugerując, że chłopak szuka dziury w całym. — Chodźcie, wracamy do stolika.
    Temat wydawał się zamknięty i pod twardym spojrzeniem lidera, Alex w końcu odwrócił się do nich plecami i ruszył w stronę wyjścia. William za to szturchnął Oscara w ramię, sugerując, że te słowa były kierowane również do niego. I kiedy tylko szatyn chciał go wyminąć, Berry wyciągnął rękę i chwycił za brązowe włosy, przyciągając bliżej jego twarz.
      — Dupek — syknął mu do ucha i jakby pociągnięcie za włosy nie było wystarczająco dotkliwe, Will ugryzł go boleśnie w płatek ucha. Trwało to dosłownie chwilę i Fox mógłby mieć nawet wątpliwości czy to mu się przewidziało, gdyby nie nieprzyjemnie pulsujące ucho.
      — Idziecie? — krzyknął za nimi Alex, podejrzliwie na zerkając do tyłu, ale kiedy chłopak się odwrócił, lider już był dwa kroki przed Oscarem.
      — Idziemy, idziemy.

    Impreza trwała w najlepsze. Dennis po pewnym czasie wrócił do loży, faktycznie będąc w towarzystwie ładnej blondynki, co nie uszło uwadze czujnego Alexa. William znowu oddawał się rozmowie z Marcusem, ale tym razem co jakiś czas zerkał kontrolnie w stronę Foxa. Za to Tom... Cóż, Tom naturalnie dogadał się z innymi członkami Rasie Hell, z którymi pochłaniał wręcz nieprzyzwoite ilości alkoholu, czego efektem była pewna propozycja.
      — Chłopaki, jesteśmy tylko w męskim gronie, co powiecie na...
      — Klub go go! — dokończył niejaki Nico, wznosząc do góry butelkę piwa.
    Marcus skrzywił się, bo miał w planach inne miejsce, jednak nie mógł zrobić zbyt wiele w obliczu bandy pijanych i napalonych kolesi.
      — Oscar, piszesz się, co? Nikt nie powie Nat.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 23 Mar 2019, 12:47

    Skrzywił się i zatrzymał w pół kroku, kiedy poczuł zdecydowany chwyt Willa na swoich włosach. Chłopak konsekwentnie ignorował podstawową zasadę wszechświata o niedotykaniu i nieciągnięciu za brązowe kosmyki Oscara. Zanim jednak zdążył zareagować, brunet popędził już za Alexem, zostawiając po sobie jedynie dotkliwe ugryzienie.
    Fox nie pił zbyt wiele, bo połączenie tych dwóch używek skończyłoby się dla niego gwarantowanym zwróceniem zawartości żołądka. Mimo to nie dało się nie zauważyć krótkich spojrzeń, rzucanych co chwilę w jego stronę, jakby Will faktycznie chciał tej nocy zastąpić Natalie. Czego można było spodziewać się po pijanym Tomie, jeśli nie właśnie takiej propozycji? Klawiszowiec miał wyraźny problem z płcią piękną, a Fox obiecał sobie w końcu zainterweniować. Być może wystarczyłoby uruchomić stare znajomości i umówić go z jakąś porządną laską.
      — To już burdele są bardziej opłacalne — stwierdził rozbawiony tym entuzjazmem ze strony grupy, po czym ukradł Alexowi kilka łyków kolorowego drinka.
      — Ale od patrzenia nie złapiesz żadnego syfu — wtrącił się Dennis i wstał od stolika.
      — Chodźmy gdziekolwiek — urwał dalsze dyskusje i ruszył w stronę wyjścia. Wiedział, że nie będzie w stanie dłużej usiedzieć w jednym miejscu. W tym momencie miał zbyt dużo energii.

    Na zewnątrz powitał ich chłodny, przenikliwy wiatr, ale w końcu po kilku godzinach spędzonych w klubie, mogli znowu odetchnąć czystym powietrzem. Kiedy Oscar zerknął na ekran telefonu (który wskazywał wcale nie tak późną godzinę) ku jego zdziwieniu nie zobaczył ani jednego powiadomienia o nieodebranym połączeniu, ani chociażby SMS-a od Natalie. Być może tym razem dziewczyna obraziła się na dobre. Sytuacja była istotnie dziwna, ale jego stan nie pozwalał na prowadzenie jakichś wnikliwych analiz. Chcąc udowodnić sobie własną trzeźwość, przeszedł się po krawężniku, próbując utrzymać równowagę, aż ostatecznie zatrzymali się kawałek od klubu. Dostrzegli przed sobą naprawdę niezłą kolejkę ludzi i nie było sensu ładować się między ten tłum.
      — Ogarnę to — odparł Marcus pewnym głosem, po czym ruszył w stronę ochrony. W oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń Oscar oparł się o ceglany mur budynku za sobą. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, odpalając kolejnego papierosa. Z tym nałogiem miał chyba największy problem. Marcus najwyraźniej przeliczył swoje możliwości, bo z oddali mogli obserwować, jak wykłóca się z rosłym facetem na bramce.
      — Willy, przydałbyś się na coś. Może użyjesz swoich kontaktów w świecie tancerek go-go? — zaproponował Fox. Z drańskim uśmiechem na ustach wypuścił dym z płuc i puścił mu oko. Tom, słysząc te słowa parsknął cicho i urwał rozmowę z Nico, kiedy przypominał sobie pamiętny taniec z ich pierwszego wspólnego picia.
      — Ogarniacie, że niebieski serio ma kolczyk w języku? — wypalił nagle Dennis, gdy zbawiennie dla lidera zmienił temat rozmowy. Odwrócił się od dumnego Alexa i spojrzał po reszcie zgromadzonych. Basista po prostu musiał wszędzie chwalić się tą ozdobą.
      — No ta, Oscar mu przebił. Zresztą Willowi też — odparł Tom obojętnie, bo to nie robiło już na nim żadnego wrażenia. Gdziekolwiek nie pojawiał się w towarzystwie Alexa, temat zawsze musiał w końcu zejść na jego kolczyk.
      — Serio?
      — Serio — mruknął Fox i wysunął język, ukazując również swoje przekłucie. Uśmiechnął się na widok podjaranego taką głupotą Dennisa. Narkotyki nieźle mu weszły, skoro tak niewiele potrzebował do szczęścia.
      — Wszystkich tak znakujesz?
      — Mhm, w ten sposób zbieram armię, a potem podbijamy Irlandię — zaśmiał się i strząsnął popiół na ziemię. Wkręcanie takich historii naćpanemu facetowi nie mogło skończyć się dobrze, ale Fox bawił się za dobrze.
      — Czemu Irlandię? — Dennis słuchał uważnie, przyglądając się perkusiście podejrzliwie. — A jak twoja laska też ma kolczyk, to się zaczepia?
      — Nat nie ma kolczyków nawet w uszach, ale raczej nic się...
      — Alex ma, sprawdźcie to — przerwał mu w połowie zdania, przybierając poważną minę, jakby wynik tego eksperymentu miał znacząco wpłynąć na jego życie.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 23 Mar 2019, 20:08

    Hah, bardzo śmieszne — burknął, łypiąc nieprzyjemnie na stojącego nieopodal Oscara. Jednocześnie zastanawiał się, co on tu właściwie robi, stercząc jak ten debil pod nocnym klubem, który z oczywistych względów był ostatnim miejscem, które Will mógłby chcieć odwiedzić. A jednak, był tu i to chyba tylko po to, żeby mieć oko na tego nieznośnego faceta. Swoją drogą, dlaczego tak się dla niego poświęcał?
    Nim jednak myśli lidera powędrowały w kierunku głębszych rozważań, jego uwagę szybko odwrócił nowy temat grupowej rozmowy – kolczyki. Mógł mieć tylko cichą nadzieję, że i on nie będzie musiał pochwalić się swoimi kolczykami, bo co by nie mówić, ale paradowanie z gołą klatą w takim miejscu nie byłoby szczególnie komfortowe. William jednak nie mógł spodziewać się tego, jaki obrót przyniesie dalsza dyskusja. Po odważnej propozycji Dennisa, zapadła na moment głęboka cisza, jakby każda osoba z towarzystwa przetwarzała dokładnie jego słowa.
    Pierwszy obudził się sam zainteresowany, który o dziwo wydawał się podekscytowany rzuconym pomysłem bardziej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
    — Ej, też jestem ciekawy! — rzucił głośno Alex, sprawiając, że inni nieoczekiwanie również się tym zainteresowali.
    — W sumie, nigdy się nad tym nie zastanawiałem... — włączył się skonsternowany Tom.
    — To jak? — zagaił Dennis. — Jeśli to zrobicie, w następnej kolejce postawię wam co tylko będziecie chcieli, więc?
    Nieoczekiwanie głupia pijacka rozmowa przekształciła się w wzywanie, któremu wszyscy zaczęli kibicować. No, prawie wszyscy, bo William aż wytrzeszczył w zdziwieniu oczy, nie sądząc, że dzisiaj może to coś jeszcze zdziwić. A jednak.
    — Jestem za! Oscar, chodź tu... — zgodził się szybko basista, z dziwnie dużym entuzjazmem podchodząc bliżej Oscara i trudno było stwierdzić czy był taki chętny przez znaczne ilości wypitego alkoholu czy może jednak kryło się za tym coś więcej. Wszystko też działo się na tyle szybko, że Fox nie zdążył właściwe zareagować, a podjarany Alex już był obok, gotowy rzucić się na niego z ustami i prawie to zrobił, kiedy całuśne wargi zostały nakryte czyjąś dłonią.
    Ludzie, co z wami... — Will wtrącił się w ostatniej chwili, odciągając z trudem niższego kolegę. — Nie gramy w cholerne prawda czy wzywanie.
    — No i zniszczyłeś zabawę...
    — Ale ja serio chcę to sprawdzać — Alex nie dawał za wygraną. — Zresztą, czemu tobie to przeszkadza,  skoro Oscar nie ma nic przeciwko?
    A nie ma? — w tym momencie wszystkie głowy odwróciły się w stronę Foxa, oczekując odpowiedzi. A wśród wszystkich tych spojrzeń, jedno było szczególnie wnikliwe.
    W  samej chwili do głośnej grupki dołączył Marcus.
    — Ej ludzie, chyba musimy zmienić lokal, nie wbijemy się tam... co jest?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 23 Mar 2019, 22:29

    Przetwarzanie słów Dennisa zajęło im wszystkim tyle czasu głównie z tego powodu, iż połowa towarzystwa była po prostu ostro przyćpana. Fox zamarł z papierosem w połowie drogi do ust i wpatrzył się w basistę. Spodziewał się po nim niemal wszystkiego, dlatego naprawdę nie był zdziwiony, gdy chłopak szybko podłapał ten pomysł. Już po kilku sekundach niebieska grzywa mignęła mu przed oczami. Alex stanął na palcach i złapał szatyna za sznurki przy bluzie. Jakby nie patrzeć chłopak był po prostu znacznie niższy od Foxa. Perkusista w ostatniej chwili odsunął rękę z papierosem na bok, żeby nie przypalić mu różowobiałego swetra, ale właśnie w tym momencie Will postanowił interweniować. Widok wokalisty, oddzielającego ich dłonią w ten sposób dla osób trzecich okazał się całkiem zabawny.
      — Pilnujesz go na zlecenie Natalie? — zapytał Nico z głupim uśmiechem i tylko dwie osoby mogły wiedzieć, jak bardzo absurdalnie zabrzmiało to zdanie.
      — Berry, daj spokój. To nie zdrada — zaśmiał się Tom. Najwidoczniej miał typową dla heteroseksualnego faceta wizję świata, w której całowanie się osobą tej samej płci po prostu nie znaczyło nic szczególnego. — Przecież Oscar woli baby.
      — Wciąż tu jestem — przypomniał się, bo towarzystwo całkowicie zlewało jego istotne zdanie w tej sprawie. Jeśli Will myślał, że lepiej wie co Fox powinien, a czego nie powinien robić w życiu, to był w błędzie. Nawet jeśli jego podejście na tle reszty ekipy było najrozsądniejsze, to Oscar nie chciał dawać mu żadnego poczucia kontroli. Nawet jeśli wcześniej nie planował podejmować tego głupiego wyzwania, to teraz zmienił zdanie. Rzucił Willowi ostatnie spojrzenie, zanim bez słowa złapał niskiego chłopaka za kark. Świadomie zignorował Marcusa, który nie mając bladego pojęcia o ich wcześniejszych rozkminach stanął jak wryty, oglądając ten teatrzyk z uniesionymi w zdziwieniu brwiami. Alex początkowo znieruchomiał, czując język agresywnie wdzierający się między uchylone usta, ale szybko odwzajemnił pocałunek. W akompaniamencie gwizdów Oscar po prostu wykonał zadanie, nie wkładając w nie szczególnie wielu starań. Nie pierwszy raz lizał się z kimś dla zakładu. Pocałunek był po prostu niedbały i niezbyt długi, ale wystarczająco intensywny, aby sprawdzić teorię Dennisa i jednocześnie otrzymać darmowy alkohol. Drobna nitka śliny łącząca ich usta urwała się szybko, zostawiając Alexa na środku alejki z dziwnym wyrazem twarzy.
      — Nic się nie zaczepia— stwierdził jak gdyby nigdy nic. — W takim razie kupujesz nam Whisky i wracamy do hotelu?
      — Zaczepia... co? — wydukał Marcus. — Ty nie jesteś z tą rudą?
      — Pedały — odchrząknął Dennis ze śmiechem. — Ja nigdzie nie wracam. Wyśpię się po śmierci.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Nie 24 Mar 2019, 23:04

    William pochwyciwszy ostatnie spojrzenie Oscara, wciąż do samego końca nie wierzył, że ten odważy się podjąć to głupie wyzwanie i jak bardzo się zdziwił, kiedy chwilę później miał przed sobą dwóch całujących się facetów. Stojąc tak blisko, miał idealny widok na ten krótki, ale jednak bardzo intensywny pocałunek, który nieoczekiwanie wywołał w nim szereg skrajnych emocji. Był wściekły i rozczarowany, chyba bardziej niż mógłby podejrzewać, ale przede wszystkim zły na samego siebie, że coś takiego mogło go aż tak zdenerwować. I chociaż spychał to na krańce świadomości, to powoli nie mógł już przed sobą udawać, że wcale nie jest zazdrosny o Foxa. Bo był i miał właśnie okazję dotkliwie to odczuć, co denerwowało go jeszcze bardziej. Chociaż przez głowę Willa przetaczało się milion myśli, wyraz jego twarzy (tak samo zresztą jak reszty towarzystwa) wyrażał po prostu zdziwienie, nic poza tym. I tylko jedna osoba wśród zgromadzonych mogłaby wyłapać, że coś zmieniło się w spojrzeniu niebieskich oczu.
      — No, no... widać niepotrzebnie próbowałem ratować sytuację — odezwał się w końcu, kiedy gwizdy nieco ucichły, siląc się nawet na mały uśmieszek. — Czego się nie zrobi dla alkoholu, co? — parsknął, odwracając się do nich plecami i ruszył w stronę Marcusa.
      — Przynajmniej mają whisky — rzucił z rozbawieniem Tom. — Też nigdzie nie wracam! Szukamy innego klubu!
      — Ach, zakład? — próbował dopowiedzieć sobie skonsternowany lider drugiego zespołu, kiedy grupą ruszyli w kierunku centrum.
    I w całym tym zamieszaniu nikt nie zauważył, że Alex ruszył za wszystkimi z lekkim opóźnieniem, mając dziwnie rozmarzony wyraz twarzy.

    Po drodze Dennis faktycznie kupił chłopakom obiecany alkohol i to w dodatku taki z wyższej półki, co widoczne było już po samej butelce. Podał trunek Oscarowi, wciąż głupio uśmiechnięty. Następnie ruszyli w stronę innego lokalu, który perkusista Rasie Hell bardzo żarliwie polecał, a wzmianka o wyjątkowo ładnych paniach wystarczyła, by przekonać pijanych towarzyszy. Wtedy też wkroczył Berry, oznajmiając, że on jednak odpuszcza i wraca do hotelu.
      — Co ty, jeszcze się dobrze nie rozkręciliśmy.
      — Odbijemy to następnym razem, idę odespać...
      — A kto mnie wcześniej namawiał na picie, co? — wtrącił się Tom, który teraz w ogóle nie przypominał tego zmęczonego chłopaka sprzed paru godzin.  
      — Nie to nie, więcej panienek dla nas — uśmiechnął się Dennis i odpalając papierosa, pomachał brunetowi krótko. Wychodziło na to, że nikt go jeszcze nie oświecił, że Will nie byłby dla niego żadną konkurencją w kwestii przeciwnej płci.
    I nim ktoś jeszcze znalazłby inny powód dla którego powinien zostać, lider postanowił wykorzystać sytuację i pożegnał się, życząc wszystkim udanej zabawy, przy czym tylko raz spojrzał w stronę Oscara. Widać było, że po wcześniejszej akcji jego podejście całkiem się zmieniło i nie zamierzał już tak uparcie pilnować Foxa. Cóż, przynajmniej dzisiaj. Miał dość tego wieczoru, chciał jak najszybciej wrócić do hotelu, wziąć prysznic i w końcu pójść spać, żeby nie myśleć o tym jak beznadziejnie się czuje. Nie odwracając się już do głośnej grupki, szybkim krokiem ruszył w kierunku postoju taksówek.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 25 Mar 2019, 14:13

    Fox z początku nie zauważył szczególnej zmiany w zachowaniu Willa. A może zwyczajnie nie chciał jej zauważyć? Tak czy inaczej, otrzymany alkohol wcisnął Alexowi, bo w końcu połowa należała również do niego. W obliczu ogólnego protestu przeciwko zakończeniu imprezy zdecydował ruszyć za grupą w stronę centrum. Bez względu na to, jak bardzo chciałby udawać, że nic się nie stało, to nie mógł w końcu nie zorientować się, że Berry nagle podejrzanie ucichł. W momencie, w którym toczył się poważną bitwę z własnymi myślami, wokalista zdecydował, że odpuszcza dalsze wędrowanie po klubach. Oscar nie odezwał się ani słowem, a jedynie uniósł dłoń na pożegnanie, bo zachowanie Willa było co najmniej... martwiące. Musiałby być całkowitym idiotą, żeby nie połączyć faktów tej nagłej zmiany nastroju z wcześniejszym zakładem. Dziwne było tylko to, że w towarzystwie Natalie zachowywał się całkiem normalnie. W każdym razie Fox nie chciał już dłużej nad tym rozmyślać — miał przed sobą jeszcze pół nocy.

    Zamek w drzwiach pokoju hotelowego kliknął około piątej nad ranem.
      — Och, kurwa — syknął Tom, przypierdalając w ciemnościach o krzesło, stojące tuż przy drzwiach. Jeśli Will w ten sposób chciał zastawić na niego pułapkę, to w istocie udało mu się. Dostrzegłszy poruszenie na szerokim łóżku, blondyn przeszedł ostrożnie w głąb pomieszczenia, rzucając skórzaną kurtkę gdzieś w stronę szafy.
      — Żyję. Śpij słoneczko — burknął pijackim głosem, zanim zniknął za drzwiami łazienki. Polecenie to może i mogłoby być wykonalne, gdyby nie wkurwiający hałas, dochodzący z korytarza.

    Plany Oscara, co do upicia Alexa i sprawienia w ten sposób, że basista stanie się mniej groźny dla otoczenia i szybko zaśnie... lekko wymknęły się spod kontroli. Niebieskowłosy nie miał ochoty zgonować. Wręcz przeciwnie — nawet o tak później godzinie wcale nie wyglądał na zmęczonego. Samo zaciągnięcie go do Hotelu było nie lada wyzwaniem. Aktualnie Fox musiał co chwilę uciszać chłopaka i przypominać o ciszy nocnej. Przegrzebywał kieszenie w poszukiwaniu klucza, gdy jego towarzysz niespokojnie plątał się po korytarzu. Istniała niestety spora szansa na to, że jakiś śmieszek wcisnął mu coś jeszcze przed końcem imprezy, bo chłopak miał zdecydowanie za dużo energii. Gdy Natalie i Will odłączyli się od grupy, nie został wśród nich praktycznie nikt trzeźwo myślący tej nocy.
      — Przymknij się do chuja — warknął, otwierając w końcu drzwi. Chwycił Alexa za ramię i wciągnął go do pokoju. Zapaliwszy lampę, złapał niższego za brodę, unosząc ją w stronę światła. Tęczówki basisty po prostu nie istniały. Po jego zachowaniu szatyn wyraźnie widział, że dawka była potężna.
    Zaśmiał się, dostrzegając nieprzytomny uśmiech błądzący po jego twarzy.
      — Ja bym się tak nie cieszył — odparł. — Będziesz później rzygał jak kot.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 25 Mar 2019, 15:24

    Alex wcale nie widział nic złego w swoim własnym zachowaniu, bo czuł się szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Miał w sobie tyle energii i gdyby nie Oscar, najpewniej nie wróciłby jeszcze do swojego pokoju, o ile w ogóle. Prawdopodobnie nie był nawet świadomy, że jest pod wpływem innych używek niż alkohol, dlatego nie bardzo rozumiał słowa starszego chłopaka.
    Wciąż głupio uśmiechnięty, jak zahipnotyzowany wpatrywał się w twarz szatyna, która była tak blisko. Prawie tak samo jak przy wyzwaniu. Fox nie mógł przewiedzieć, że trzymany w ten sposób chłopak mógł nieco opacznie zrozumieć całą sytuację i nim zdążył się odsunąć, basista narzucił ręce na jego ramiona i bezceremonialne przywarł wargami do jego ust. Było to tak niespodziewane, że Alex bez większego oporu przekutym językiem wdarł się do wnętrza drugich ust, zimną kulką drażniąc podniebienie. I tak szybko jak zbliżył się do niewątpliwie zaskoczonego Oscara, równie szybko się od niego odsunął. Spojrzał na niego oczami dużymi jak spodki i bez jakiegokolwiek skrępowania, oblizał powoli pełne wargi, zupełnie jakby zjadł przed chwilą coś smacznego. Następnie odstąpił dwa kroki i chwiejnym krokiem ruszył w stronę szerokiego łóżka.
      — ALE JEST ZAJEBIŚCIE! — Zaśmiał się głośno, rzucając się na miękki materac i nie zapowiadało się aby miał iść w najbliższym czasie spać.

    W tym czasie Will, kiedy po wielu próbach w końcu udało mu się zasnąć, został niespodziewanie obudzony przez jakiś hałas. W pierwszej chwili chał to zignorować, jednak pijany Tom skutecznie mu to utrudniał, jakby specjalnie zaczepiał się o każdy możliwy mebel w pomieszczeniu.  
      — Jakie kurwa słoneczko — burknął sennie, chowając twarz w poduszce. — Tom, idź spać, ja pierdole...
    I o ile Tom zamykając się w łazience, faktycznie nie wydawał już żadnych irytujących dźwięków, o tyle nie można tego było powiedzieć o innych niedobitkach z imprezy. Słyszał niemal każde słowo pijanego Alexa, który musiał powiadomić całe piętro o swoim wielkim powrocie. Will już całkiem rozbudzony, czekał cierpliwie aż delikwent w końcu się zamknie i kiedy wreszcie zapadła błoga cisza, już miał znowu iść spać...
    ALE JEST ZAJEBIŚCIE
    I w tej chwili miarka się przebrała, basista wydarł się o jeden raz za dużo. Will momentalnie zerwał się z łóżka i ubrany tylko w koszulkę i bokserki, wyszedł na korytarz. Pokój Oscara i Alexa był tuż obok, dlatego lider dość szybko znalazł się pod ich drzwiami, w które zaraz mocno uderzył. Oparł się ręką o ścianę obok i przeczesał rozczochrane, czarne włosy. Był tak zmęczony, że już widział przyszłe cienie pod oczami.
      — Oscar, weź go ogarnij do cholery, bo nie da się tego wytrzymać — powiedział do drzwi na tyle głośno, by dało się go usłyszeć, jednak też na tyle cicho, by nie budzić innych. W końcu nie chciał być drugim Alexem.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 25 Mar 2019, 16:35

    Ta krótka kontrola źrenic zakończyła się sceną, której Oscar faktycznie się nie spodziewał. Zdziwiony nagłym zmniejszeniem dzielącej ich odległości, instynktownie odsunął się do tyłu, ale Alex był szybszy. Chude ramiona oplotły go stanowczo, chociaż basista chwiał się na nogach. Fox nie zdążył zrobić nic innego, jak tylko przytrzymać go w pasie, aby narąbany chłopak nie poleciał na niego całym ciężarem ciała. Sytuacja zespołu przeradzała się w groteskowy kabaret, w którym chyba grał właśnie główną rolę. Kiedy chłopak oderwał się od jego ust, obdarzył Oscara takim wzrokiem, że szatyn poczuł się prawdziwie speszony, a to raczej nigdy się nie zdarzało. Nie widział w Alexie obiektu seksualnego, chociaż po prawdzie miał całkiem ładną buźkę. Dzisiejszy zakład sam w sobie był sporą przesadą, ale przecież nie traktował go poważnie. Może gdyby nie był z Natalie, gdyby nie nagiął wcześniej zasad z Willem i gdyby ogólnie nie zjebał całej atmosfery panującej w zespole... musiał się ogarnąć. Basista przeszedł slalomem w stronę łóżka i opadł na nie twarzą, w czasie gdy szatyn wciąż przetwarzał wydarzenia sprzed chwili.
      — Pojebało cię? — zapytał mało inteligentnie, ale tylko na takie pytanie było go właśnie stać. Jakby tego było mało, po sekundzie usłyszał głos drugiego problemu, jakim był Wiliam we własnej osobie, więc przeszedł kilka kroków do drzwi i otworzył je, starając się zachować względny spokój. — A ty czego chcesz?
    Dostrzegając wokalistę w pogniecionej koszulce i z tą burzą potarganych włosów na głowie zdał sobie sprawę, że Alex musiał go obudzić. Wystarczyłoby nie odpierdalać i wiernie trzymać się Natalie.
      — Może się zamienimy, co? — syknął ironicznym tonem. Odstąpił na bok i machnął dłonią w stronę Alexa, który chyba bez skrępowania zaczął przebierać się na środku łóżka... a przynajmniej tak to wyglądało. Oscar nie mógł być już pewny jego intencji. — Będziecie płacić mi za niańczenie go?
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 25 Mar 2019, 17:07

    William zdecydowanie nie spodziewał się takiego powitania. Owszem, ostatnio sytuacja miedzy nim a Oscarem była dość napięta, szczególnie po dzisiejszej popijawie, ale mimo wszystko, czym założył sobie na ten oskarżycielski ton? Nie mógł się nawet domyślać faktycznego powodu zdenerwowania perkusisty, dlatego tym bardziej czuł się zagubiony, szczególnie, że z ich dwójki to on powinien być tym wkurwionym, w końcu to oni obudzili go swoim głośnym zachowaniem. Will zmarszczył brwi, coraz bardziej przytomniejąc i zmierzył Foxa uważnym spojrzeniem.
      — Nikt nie kazał ci go tak upijać — burknął, ale zaraz westchnął ciężko i przetarł ze zrezygnowaniem oczy. — Słuchaj, nie chcę się kłócić... po prostu chcę pójść spać, a przez niego nie mogę...
    Naprawdę, ostatnim czego chciał to kłótnia z Oscarem o piątej rano w hotelowym korytarzu, a widząc jego niezadowoloną minę, wyczuł, że jeśli on sam nie spuści trochę z tonu, to może to się tak niestety skończyć. Westchnął raz jeszcze, zanim niechętnie przepchnął się w drzwiach i ruszył w stronę półnagiego już Alexa.
    Basista za to nie przejął się jakoś bardzo wcześniejszymi słowami Oscara, bo taczał się rozbawiony po łóżku i widać było, że jest bardziej nieświadomy niż mogło się wydawać na początku. Właściwie nie było pewności, czy potem będzie w ogóle pamiętać o tym niezręcznym pocałunku.
    Will podchodząc bliżej od razu zauważył, że coś jest decydowanie nie tak. Chłopak zazwyczaj po znacznych ilościach alkoholu po prostu padał ze zmęczenia, a teraz? Zmarszczył brwi jeszcze bardziej kiedy szybko doszło do niego, co może być powodem tego energicznego zachowania.
      — Serio... kurwa, Oscar, co on brał? — odwrócił się do Foxa, który na wypadek kolejnych nieoczekiwanych krzyków zamknął drzwi. Spojrzał na szatyna wyczekująco, bo po wcześniejszej akcji z klubie był niemal pewny, że to z nim Alex musiał sięgnąć po używki. — No i co my teraz z nim zrobimy?
    W tej samej chwili w której to powiedział, nagle basista pobladł na twarzy i nim zdążyli jakkolwiek zareagować, niebieska głowa przemknęła im przed oczami, a sam zainteresowany zniknął w łazience.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 25 Mar 2019, 17:58

      — Nie tylko ty nie możesz — odpowiedział i oparł się ramieniem o ścianę, gdy Will przeszedł przez korytarz prosto w stronę roznegliżowanego Alexa. — I wcale go nie upijałem.
    Trochę skłamał, chociaż w tonie jego głosu wyraźnie słychać było niepewność. Wszystko, co wziął na początku imprezy, zdążyło już z niego zejść i teraz pozostawał jedynie pod wpływem niedużej ilości procentów. W tym momencie i tak bez znaczenia było to, ile wypił Alex. Obecność nadmiaru alkoholu objawi się dopiero wtedy, gdy chłopak zacznie zwracać treść żołądka, bo w połączeniu z dragami było to nieuniknione. Basista raczej nie był przyzwyczajony do tak intensywnych wrażeń. Oscar przyglądał się, jak Will próbuje ściągnąć Alexa do krawędzi łóżka, żeby przyjrzeć się jego nieciekawemu stanowi.
      — A co mógł brać? Pewnie dali mu jakieś dropsy — powiedział obojętnie, jakby była to oczywista rzecz. — Zrzyga się parę razy i zejdzie mu za parę godzin.
    Ledwo Oscar zdążył odpowiedzieć na pytanie Willa, a półnagi chłopak zerwał się z łóżka i popędził w stronę łazienki. Fox przygryzł wargę, żeby nie roześmiać się na ten widok, który z pewnością do zabawnych nie należał. Nie odczuwał powagi sytuacji, bo raczej nie sądził, że chłopakowi faktycznie mogłoby stać się coś poważniejszego od nadmiaru narkotycznych środków. Wzruszył ramionami, zerkając na zmęczonego bruneta.
      — Może zaprowadź go do Natalie? — zaproponował w końcu. Nawet jeśli miałaby się na nich powkurwiać, to ostatecznie i tak im pomoże. — Chyba zajmie się nim najlepiej.
    Ciężko było stwierdzić, czy ta propozycja wypłynęła z czystej chęci pomocy niebieskowłosemu, czy raczej Oscar po prostu chciał mieć cały pokój dla siebie — wolny od jęków Alexa umierającego na ból głowy. Odgłos przewracanych po łazience kosmetyków i jakaś wesoła piosenka śpiewana przez basistę zwróciła ich uwagę.
      — Albo do Toma, bo chyba jest w podobnym stanie — zaśmiał się, kiedy nie mógł już kryć rozbawienia sytuacją. — Nawet jak się pozabijają, to jutro będzie więcej miejsca w tym chujowym busiku.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 25 Mar 2019, 18:31

      — Jakieś dropsy... tyle to i ja się domyśliłem — westchnął, wlepiając wzrok w uchylone łazienkowe drzwi, zza których mogli dokładnie usłyszeć jak Alex wypluwa połowę wnętrzności. William automatycznie się skrzywił, pocierając ze zmęczeniem skroń. Już nawet cała złość z niego wyparowała, a jedynie co chciał to ogarnąć tego nieszczęsnego pijaka i pójść w końcu spać.
    Słysząc nagle propozycję Oscara, spojrzał na niego sceptycznie, nie mogąc się powstrzymać cichego parsknięcia.
      — Chyba cię pojebało? I co jeszcze, przecież nie będziemy mieć życia, jeśli dowie się o dragach — powiedział, siadając na skraju łózka. — Nie ma opcji, jeszcze mi się za was oberwie.
    Nieważne jak bardzo sytuacja byłby przejebana, angażowanie w to Natalie było jeszcze gorszym pomysłem i nawet pomimo zmęczenia, William nawet nie brał takiej opcji pod uwagę. Szczególnie dzisiaj.
    Zdążył jeszcze chwilę posiedzieć nim znowu zerwał się na równe nogi, bo dźwięki z toalety zaczynały być coraz bardziej niepokojące. Zajrzał do pomieszczenia i odetchnął z ulgą, widząc, że basista na szczęście trafił do muszli na nie na przykład na środek łazienki. Chłopak siedział pochylony przy wannie, w której rozrzucone były kosmetyki i mamrotał coś niewyraźnie pod nosem. Widać było, że trochę z niego zeszło i w końcu robi się senny.
      — Bardzo śmieszne — mruknął, wychylając się zza framugi. — A teraz pomóż mi go przenieść, pomysł z Tomem najbardziej do mnie przemawia.
    Być może nie było to rozwiązanie idealne, bo Will nie pomyślał, że w wtedy to on skończy w łóżku z Oscarem, ale ze wszystkich możliwych opcji, to wydawało się najlepsze. Teraz chciał się już tylko wyspać, a śpiąc z najebanych Alexem albo Tomem nie miał takiej gwarancji.
    Nachylił się nad młodszym chłopakiem i chwycił go pod ramię.
      — Ja z tej strony, ty z drugiej — zwrócił się do Foxa, kiedy ten w końcu raczył się zjawić.
      — Mmmm... co wy... co robicie...
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 25 Mar 2019, 19:10

    Oscar naprawdę sądził, że zaprowadzenie Alexa do Natalie byłoby dobrym pomysłem, bo przynajmniej mieliby pewność, że ten nie udusi się własnymi wymiocinami. W tym momencie nie mogli być pewni, że Tom upilnuje basistę wystarczająco, ale to Will był tutaj głównodowodzącym. Postanowił po prostu działać wedle jego decyzji, co znów można powiedzieć, że było zjawiskiem niecodziennym. Tym razem jednak wolał się nie rządzić, bo ewentualne komplikacje mógłby spokojnie rzucić na lidera. Złapał niebieskiego pod ramię, pomagając mu podnieść się z podłogi. Przetransportowanie go do pokoju Toma nie było trudne, bo przecież znajdował się on tuż po drugiej stronie korytarza. Klawiszowiec nawet szczególnie nie protestował. Nie miał takiej możliwości, bo zasnął w ubraniach, chrapiąc tak głośno, że zbudziłby nawet martwego. Will tej nocy bez wątpienia miałby tak samo przejebane, jak Fox z Alexem.
    Ręce niebieskowłosego oplotły perkusistę za szyję na tyle silnie, że gdy położyli go na łóżku, Oscar zawisnął nad nim bezradnie, próbując uwolnić się z uścisku. Skąd w najebanym dzieciaku tyle siły?
    Ja pierdole, puszczaj — syknął, czując, jak Alex zaciska palce na jego włosach, ciągnąc go w dół niespecjalnie delikatnie. Usłyszał ciche parsknięcie ze swojej lewej strony. — Will kurwa nie śmiej się, tylko zrób coś.
    Uwolnił się od tego bezprawnego ataku dopiero po chwili, ale i tak kilka wyrwanych, brązowych kosmyków zostało w rękach Alexa. Podłożyli mu miskę obok łóżka i w końcu mogli w spokoju opuścić pomieszczenie.
    Ja go kiedyś uszkodzę, przysięgam — westchnął i rozmasował obolały kark. Potargane włosy zebrał luźno w górę, kiedy przekroczył próg pokoju i zamknął drzwi. Widząc, jak Will zmierza w stronę jego części łóżka, zareagował od razu. — Ej, gdzie się ładujesz? Mój pokój moje warunki, śpię od ściany.
    Nie miał dziś jeszcze okazji wziąć prysznica, więc po prostu udał się w stronę łazienki, zgarniając po drodze swoją niedużą torbę podróżną. Zegarek wskazywał prawie szóstą, a to znaczyło tyle, że zostało im może jakieś pięć godzin snu. Odsypianie w beznadziejnym busie ani trochę mu się nie uśmiechało.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pon 25 Mar 2019, 19:42

    Will ledwo powstrzymywał śmiech na widok bezradnego Oscara, uwięzionego w chudych ramionach Alexa – nie wiedzieć czemu wydało mu się to wyjątkowo komiczne w tych okolicznościach.
      — Żeby mieć problem z taką chudzinką — parsknął, nie mogąc powstrzymać wrednego uśmieszku. Odczekał jeszcze chwilę, zanim w końcu zlitował się i pomógł wyplątać z zadziwiająco mocnego uścisku basisty, wciąż głupio się podśmiewając.
    Po raz ostatni spojrzał na pijanych chłopaków, mimowolnie marszcząc nos na dźwięk głośnego chrapania Toma. Całe szczęście, że jednak nie śpi w tym samym pokoju.
    Będąc w drugim pomieszczeniu od razu skierował się w stronę łóżka i słysząc Oscara, uniósł w zdziwieniu brwi.
      — Dobra, luz — odpowiedział, powolnymi ruchami i niemal teatralnie wchodząc pod kołdrę od zewnętrznej strony łóżka. — Zadowolony?
    Ale kiedy tylko Fox zniknął za drzwiami i zaraz rozległ się dźwięk lejącej wody, Will od razu przemieścił się wgłąb materaca. Jeśli Oscar naprawdę liczył, że po tym wszystkim – tej całej pobudce i walce z pijanym Alexem, Will tak po prostu go posłucha, to się grubo mylił. Lider uważał się za poszkodowanego, dlatego bez skrupułów rozłożył się wygodniej przy ścianie.
    Kiedy szatyn opuścił łazienkę, Berry jeszcze nie spał. Odwrócił się jakby na zawołanie i uśmiechnął się, zanim Oscar zdążył cokolwiek powiedzieć.
      — Zapomnij, że teraz się przesunę — oznajmił pewnie, by zaraz odwrócić się do Foxa plecami. — To tak samo mój pokój.
    Czy robił mu na złość? Może trochę. Przynajmniej od razu poprawił mu się dzięki temu humor.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sro 27 Mar 2019, 18:59

    Will nie mijał się z prawdą, nazywając Alexa chudziną, jednak to nie on musiał znosić ciągłe targanie za włosy, które do przyjemnych naprawdę nie należało. Zupełnie tak, jakby ta część perkusisty miała własne pole siłowe i automatycznie przyciągała wszystkich wokół. Mógłby oczywiście skończyć z życiem przysłowiowego kuca i w końcu ściąć włosy, ale nie był na to gotowy. Taki plan nie przemknął mu przez głowę nawet na chwilę, odkąd na początku liceum postanowił je zapuścić. Nie mógł pozbawić się tej charakterystycznej cechy, nawet jeśli życie miałoby stać się łatwiejsze. Nie odpowiedział na pytanie Willa, a jedynie posłał mu krótki, aprobujący to posłuszeństwo uśmiech. Nieduże ilości narkotyków i alkoholu we krwi wystarczyły, aby Oscarowi było po prostu zbyt gorąco, aby zakładać na siebie cokolwiek poza bokserkami. Musiałby być niepoważny, żeby idiotycznie udawać, że Will będzie jakkolwiek skrępowany jego roznegliżowaniem. Kiedy skończył już wycierać włosy, przeczesał je dłonią i rzucił mokry ręcznik na pobliski stolik. Zatrzymał się obok łóżka, spoglądając na szczerzącego się głupio bruneta.
      — Jaki twój? Przygarnąłem cię z dobrego serca, bo inaczej spałbyś między chrapiącym Tomem a rzygającym Alexem — powiedział, łapiąc za róg kołdry, której brunet uczepił się jak rzep. Kiedy Oscar pociągnął ją w swoim kierunku, razem z materiałem odrobinę przesunął po materacu przekornego chłopaka. Ten jednak dalej lekceważąco wypięty w jego stronę tyłkiem nawet nie raczył odwrócić się w kierunku rozmówcy. Wręcz przeciwnie, kilkoma ruchami przepełznął z powrotem pod ścianę.
      — Jesteś pewny, że chcesz dostać wpierdol o piątej nad ranem? — zapytał, a kiedy ponownie został zignorowany, bez dalszych zbędnych ostrzeżeń postanowił zemścić się za zniewagę. Zanim Will zdążył inaczej zareagować, po wyższej klasy hotelu poniósł się kolejny pisk i tym razem nie była to wina Alexa. Już wcześniej Oscar miał okazję zorientować się, że żebra Williama były najlepszym miejscem do ewentualnego ataku, dlatego też przygwoździł swoją ofiarę do materaca, siadając na jego biodrach. Tym samym odciął mu jakąkolwiek drogę ucieczki, wbijając palce pod jego żebra.
      — Piszczysz jak baba Willy — zaśmiał się i nachylił nad swoją ofiarą, kiedy początkowe dręczenie już go znudziło. Wilgotne kosmyki włosów łaskotały Willa po twarzy, gdy usłyszeli niewyraźne pukanie do drzwi. Znieruchomiał, przykładając mu dłoń do ust.
      — Dobra, przymknij się — szepnął konspiracyjnym szeptem. Pochylony tuż nad twarzą Berry'ego i dalej rozbawiony sytuacją, patrzył prosto w jasne oczy, kiedy dźwięk znów się powtórzył. Najwidoczniej kolejna osoba tej nocy otrzymała w prezencie przyjemną pobudkę i zmartwiona niepokojącymi dźwiękami postanowiła sprawdzić, czy wszystko gra. Całe szczęście Oscar zamknął drzwi od wewnątrz i teraz zwyczajnie postanowił udawać, że piski wcale nie dochodziły z ich pokoju. Kimkolwiek była osoba za drzwiami, w końcu jej się znudzi.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 28 Mar 2019, 00:50

    William, tak nonszalancko odwrócony i otwarcie ignorujący Oscara, nawet nie pomyślał, że ten może posunąć się do tak dziecinnych metod jak chwytanie go pod żebra. I chociaż naprawdę chciałby zareagować na to w inny sposób, to po prostu nie mógł; szatyn za dobrze trafił z wyborem jego słabego punktu, czego efektem był ten głośny, zdecydowanie niemęski pisk. Aż poczerwieniał na twarzy, tym razem bardziej z zawstydzenia swoim zachowaniem niż złości, co na szczęście było słabo widoczne w ciemnościach hotelowego pokoju.
      — Ty chory poje... — zaczął, nim jednak spróbował w pełni wyrazić swoje niezadowolenie, został nagle uciszony dłonią Oscara. Tego było stanowczo za dużo! Już chciał go prawdziwie ochrzanić, kiedy sam również zamarł na dźwięk cichego pukania do drzwi. Czy naprawdę był aż tak głośny? Poza tym kto mógł przyjść tu o tej porze. Pierwszą myślą lidera była oczywiście Natalie i chłopak sam już nie wiedział, co byłoby lepszą opcją – ewentualne wpuszczenie rudej czy jednak udawanie, że śpią? Ale nim zdążył choćby ruszyć za tą myślą, ktoś niespodziewanie spróbował pociągnąć za klamkę. Nieskutecznie. On sam był przygwożdżony do łóżka, a Fox nie sprawiał wrażenie szczególnie chętnego, żeby gdziekolwiek iść. Dlatego już po chwili ktokolwiek chciał wejść do środka, bez żadnej reakcji przez dłuższy czas, musiał sobie w końcu odpuścić.
    I Oscar też powinien, a jednak wciąż twardo okupował biodra Willa. Brunet zmarszczył nieznacznie brwi, wpatrując się intensywnie w zielone oczy i korzystając z chwilowego rozkojarzenia chłopaka, spróbował wyplatać z pościeli jedną z rąk. Po chwili udało mu się i nie tracąc czasu, sięgnął w stronę krągłych pośladów, szczypiąc mało delikatnie jeden z nich. Odwrócił głowę, chcąc pozbyć się blokującej jego usta dłoni, ukazując wredny uśmieszek.
      — Złaź już ze mnie, trochę jednak ważysz — mruknął, kiwając na chłopaka brodą, brzmiąc przy tym zadziwiająco pewnie jak na kogoś, kto był właściwie w gorszej pozycji. Jednocześnie zaserwował Oscarowi lekkie klepnięcie w tyłek i zrobił to jakoś tak odruchowo, całkiem bezmyślnie, zupełnie zapominając (oczywiście), że przecież miał go już nie dotykać w taki sposób.


    Ostatnio zmieniony przez Verde dnia Czw 28 Mar 2019, 11:29, w całości zmieniany 1 raz
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Czw 28 Mar 2019, 10:38

    Czując to lekkie uderzenie złapał go za nadgarstek. Odsunął natrętną dłoń i przytrzymał ją gdzieś ponad głową bruneta.
    Mając na uwadze ewentualną możliwość przygniecenia Willa, uniósł lekko biodra. Pochylił się nad nim jeszcze niżej do tego stopnia, że praktycznie stykali się nosami. Zapadła chwilowa cisza, a wcześniejszy wredny uśmiech powoli schodził z ust chłopaka. Wyglądało to tak, jakby Oscar właśnie chciał złamać swoje postanowienie względem wokalisty.
    Pozwolę ci zostać po tej stronie tylko dlatego, że masz tak ładną buźkę — mruknął lekkim tonem i w chwili, w której wydawałoby się, że ta niewielka odległość między nimi zmniejszy się jeszcze bardziej, wyprostował się i uwolnił Willa z pułapki. Przecież obiecał sobie nie robić już nic, co mógłby dopisać do tej małej listy ciężkich grzechów. Opadł na materac obok niego, a dłonią sięgnął do szafki nocnej, aby wyłączyć marną lampkę, która w sumie i tak nie zapewniała im żadnego źródła światła. Całowanie Alexa przecież nie mogło zaliczać się do zdrady... skoro robił to dla alkoholu. Jak długo jeszcze będzie próbował udawać, że związek z Natalie dalej ma sens? Kiedy tak leżał w ciszy i bił się z własnymi myślami, które momentami były tak skrajnie różne, że bał się o swoje zdrowie mentalne, niespodziewanie przewrócił się na bok i spojrzał w kierunku Willa. Bardzo zastanawiała go prawdziwa przyczyna dzisiejszego zachowania chłopaka, ale z drugiej strony nie był pewny, czy chce ją znać.
    Berry — mruknął, przerywając ciszę, gdy przegrał ze swoją ciekawością. Dłonią powędrował w stronę leżącego obok ciała; tak na wszelki wypadek, gdyby ten zdążył już zasnąć. — Co ty dziś odjebałeś? Czemu nagle stwierdziłeś, że wracasz do hotelu?
    Fox wbrew pozorom był dobrym obserwatorem i jasne jak słońce było to spojrzenie, którym Will obdarzył go wtedy przed klubem. Ewidentnie był wkurwiony.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 28 Mar 2019, 16:44

    Mając twarz Oscara tak blisko siebie, praktycznie czując jego oddech na swojej skórze, Will musiał usilnie walczyć sam ze sobą, żeby nie ulec zdradliwej pokusie zmniejsza dzielącej ich odległości. Jego wzrok mimowolnie zjechał na ponętnie rozchylone wargi i miał tak wielką ochotę brutalnie wbić się do ich wnętrza, że gdyby Fox odsunął się o parę sekund za późno, brunet mógłby zwyczajnie nie wytrzymać.
    Z niejakim rozczarowaniem obserwował jak chłopak odsuwa się, by w końcu opaść obok niego na posłaniu, w dodatku w nieznośnie bezpiecznej odległości.
      — Co za zaszczyt mnie kopnął, mam ci jeszcze podziękować? — zakpił, bo nie byłby sobą gdyby nie rzucił choćby takiego komentarza.
    Nastała cisza, przerywana co jakiś czas ich miarowymi oddechami. Berry nawet zamknął oczy, pewny że dzisiaj nic więcej się już nie wydarzy, kiedy usłyszał pytanie, którego zupełnie się nie spodziewał. W pierwszej chwili miał nawet myśl, by udawać, że zdążył już zasnąć, ale nagły dotyk dłoni Oscara, pod którym Will niekontrolowanie zadrżał, zdradził go już na starcie.
    Przez kilka pierwszych sekund nic nie powiedział, dobierając w głowie odpowiednie słowa. Bo właściwie co miał powiedzieć? Że widok całujących się Oscara i Alexa tak go wkurwił, że aż poszedł sobie z imprezy? Że był o niego najzwyczajniej w świecie zazdrosny? Wiedział jak źle to brzmi. Wiedział też jak idiotycznie się zachował, bo po paru godzinach i wytrzeźwieniu doszło to do niego.
      — Bez powodu — odezwał się, wciąż przymykając powieki. — Po postu chciałem już wrócić i tyle — rzucił lekko, całkiem neutralnie. I chociaż starał się przedstawić to tak, jak gdyby nic się nie stało, oboje wiedzieli, że kłamie. W końcu spojrzenie, które Will wcześniej bezmyślnie posłał perkusiście było zbyt wymowne, by miało niczego nie oznaczać.
      — Co, beze mnie to już nie to samo, hm? — zażartował, jednocześnie przewracając się na bok, znowu dość niemiło prezentując rozmówcy plecy. Ale mimo wszystko, wolał teraz nie patrzeć na Oscara.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Czw 28 Mar 2019, 19:12

    Nie myślałem o tym... ale skoro nalegasz — odpowiedział całkiem poważnie na pytanie Willa. — W takim razie liczę na jakąś porządną rekompensatę. Nie zawiedź mnie.
    Cisza, która zapadła po pytaniu Oscara przeciągała się za długo i chłopak zaczął już rozważać, czy faktycznie nie lepiej byłoby powstrzymać się od zbędnych komentarzy. Chociaż Berry zaprzeczył, jakoby jego zachowanie miało jakąś większą przyczynę, to chyba zdawał sobie sprawę, że Fox nie nabierze się na taką odpowiedź. Mimo to musiał ją przyjąć, skoro Will nie miał zamiaru ani ochoty niczego więcej wyjaśniać.
      — Oczywiście, że nie to samo — odpowiedział całkiem szczerze. — Zostawiłeś mnie samego z Alexem i nakurwionym Tomem, który chciał przeruchać pół klubu. Musimy znaleźć mu jakąś babę, zanim złapie HIV.
    Milczał chwilę, po czym ponownie przewrócił się na plecy. Nawet jeśli hotel był porządny, to łóżka mieli jawnie niewygodne.
      — Mogłeś po prostu powiedzieć, że też chcesz buziaka — rzucił przed siebie znużonym głosem.

    Dźwięk budzika w telefonie perkusisty obudził ich niesubtelnym rykiem i melodią elektrycznych gitar. Musiał go ustawić, bo wiedział, że inaczej żaden z nich nie będzie w stanie się dobudzić, a zbieranie wszystkiego w biegu po prostu nie mogło być dobrą opcją. Chociaż Oscar zasnął po swojej części łóżka, to kiedy odzyskał świadomość, zauważył, że znajduje się niebezpiecznie blisko Willa. Przesunął się nieznacznie na swoją stronę i wciąż mrużąc oczy od nadmiaru światła wpadającego przez okno, rozpoczął poszukiwania wrzeszczącego telefonu. Kiedy udało mu się wygrzebać go gdzieś z pościeli, ponownie opadł twarzą w poduszkę. Mieli jakieś dziesięć minut do drugiego śniadania, ale jedzenie było ostatnią rzeczą, o której myślał teraz Fox. Wiedział, że ten kołtun, który zapewne pojawił się na jego głowie przez zaśnięcie z mokrymi włosami, będzie najgorszą częścią tego dnia... a potem przypomniał sobie o wczorajszej kłótni z rudą i zmienił zdanie. Czując, jak Will kręci się tuż obok, nie zareagował. Dopiero gdy zapewne chcąc wstać, przetoczył się po nim do krawędzi łóżka, Oscar jęknął otwarcie niezadowolony z tego pomysłu.
      — Will — wymamrotał w poduszkę. I tak nie odjadą bez nas.Gdzie ty się pchasz?
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Pią 29 Mar 2019, 21:14

    Will automatycznie zamarł na słowa Oscara, bo zwyczajnie nie podejrzewał, że ten powie coś, co tak bardzo trafi w samo sedno jego wcześniejszego zachowania. Poczuł, że jest mu jeszcze bardziej głupio i gdyby tylko mógł, najchętniej uciekłby z tego łózka. Ale jedyne co mu zostało, to naciągnięcie wspólnej kołdry pod nos.
      — Niby kto chciał tego cholernego buziaka — odburknął, nie mogąc być już bardziej oczywistym.

    Berry nie zasnął od razu, a dodając do tego nocne zawirowania, te parę godzin snu, które im zostało to było zdecydowanie za mało. Słysząc irytująco głośny budzik, zawył niezadowolony, chowając twarz w poduszce. Gdzieś tam z tyłu głowy świtała mu myśl, że powinien wstawać, a jednak ciało odmawiało posłuszeństwa. Dopiero po chwili ruszył się nieznacznie, po omacku zbliżając się powoli do krawędzi łózka, aż w półśnie natrafił na przeszkodę. Zaspany nie skojarzył w pierwszej chwili, że przecież nie spał sam, dlatego instynktownie spróbował przetoczyć się na drugą stronę. Dopiero głos Oscara bardziej go rozbudził i Will zastygł w miejscu, w połowie leżąc już na chłopaku.
      — Mmm, co? — wymamrotał, uchylając w końcu powieki i pierwszym co zobaczył, był rozczochrany, brązowy łeb. Zamrugał, łącząc opornie fakty, przy okazji mimowolnie ocierając się o bok Foxa. I wtedy poczuł, czym konkretnie się o niego ociera, a to całkiem szybko przywróciło mu jasność umysłu. O kurwa.
    W jednej chwili przewrócił się z powrotem na posłanie, licząc, że nie leżał na perkusiście na tyle długo, by ten zorientował się w sytuacji. Oczywiście, w teorii nie było się czego wstydzić, obaj w końcu byli facetami, dwa razy skończyli razem w łóżku... a jednak, w obliczu wydarzeń z poprzedniego wieczora, William zdecydowanie wolałby uniknąć podobnych incydentów. Dla niepoznaki przyciągnął do siebie poduszkę i odwrócił się plecami do Oscara, przeciągle ziewając.
      — Idź pierwszy pod prysznic.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Sob 30 Mar 2019, 16:41

    Oscar był najzwyczajniej półmartwy, dlatego ta erekcja wbijająca się w jego bok nie zrobiła na nim szczególnego wrażenia. Szczęśliwie dla Willa, Fox wciąż pozostawał w półśnie, bo w innym wypadku z pewnością nie odpuściłby sobie stosownego komentarza. Przespali zaledwie kilka godzin, a dodając do tego uboczne skutki wczorajszych używek, chłopak nie miał siły ruszyć się choćby na milimetr. Słowa Willa wpadły mu jednym uchem, a drugim wyleciały, po czym obiecując sobie, że przecież za chwilę wstanie, przymknął na chwilę oczy.
    Niespodziewanie drgnął, kiedy ktoś bezczelnie zaczął nim potrząsać. Zaskoczony nagłą pobudką zmarszczył brwi i niewyraźnym wzrokiem spojrzał na wkurwionego wokalistę. Chłopak wciąż rozmywał mu się przed oczami.
      — Oscar kurwa czemu ty śpisz? — warknął Will, który wcale nie świecił przykładem, bo tak samo jak szatyn przespał śniadanie. Jednak to nie posiłek był tu głównym problemem. Za jakieś piętnaście minut powinni być już na dole gotowi do drogi dlatego, gdy szatyn powędrował wzrokiem na ekran telefonu i zorientował się, jak bardzo w dupie są z czasem, chwiejnym ruchem zerwał się z łóżka.
      — Dobra, nie panikuj. Zdążymy — zapewnił go zachrypniętym głosem, chociaż sam nie do końca w to wierzył. Zniknął w łazience, ale udało mu się jedynie zebrać potargane włosy w górę i pobieżnie ogarnąć swój skacowany stan, kiedy Will zaczął dobijać się do drzwi. Jedną ręką wciąż myjąc zęby, drugą przekręcił zamek i wpuścił go do środka, po czym wyleciał z pomieszczenia, żeby zebrać swoje porozrzucane po podłodze rzeczy. Ze szczoteczką w ustach rozejrzał się jeszcze raz po pokoju i uznając, że wszystko spakował, wrócił do łazienki. Na szczęście walka o miejsce przy niedużej umywalce zakończyła się jedynie ubrudzeniem pastą koszulki.
    Spóźnione towarzystwo dołączyło do reszty w nieszczególnie wyjściowym stanie, ale perkusista i tak miał zamiar przespać całą drogę. Miasto, które musieli odwiedzić, nie leżało szczególnie daleko, jednak Henderson wybrał sobie wybitnie beznadziejną trasę, która niemal gwarantowała korki.
      — Jeśli przez was będziemy w plecy z czasem... — zaczęła Natalie, kiedy zobaczyła ich wlokących się niemrawo przez hol. Ze wszystkich zebranych przed wejściem najlepiej wyglądał Tom, nie licząc oczywiście ekipy drugiego zespołu, bo oni po prostu byli zaprawieni w boju. Ruda, chociaż miała taką możliwość, również nie przespała tej nocy. Miała wyraźnie podkrążone i zaczerwienione oczy, jakby tej nocy wylała morze łez, a kiedy jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Oscara, chłopak zmieszany odwrócił wzrok. Na podstawie jego reakcji ciężko było stwierdzić, czy właśnie uderzyło go poczucie winy, czy może po prostu obawiał się dalszych kłótni.
      — Mówiłem. Trzeba było po nich iść — odparł Tom, spokojnie popijając kawę z automatu. — Alex zgarnął wam jakieś żarcie na wynos.
      — Ty nie miałeś pokoju z Tomem, Will? — zapytała ruda z lekką pretensją w głosie, chociaż starała się jej nie okazywać. Najwidoczniej poczuła się dotknięta tym brakiem solidarności. Była zdania, że jej najlepszy przyjaciel powinien obrazić się na niego równie poważnie co Nat, skoro Fox zachowywał się w stosunku do niej tak karygodnie. Wyrwała Oscarowi klucz do pokoju z rąk, żeby oddać go w recepcji, ale nie odezwała się ani słowem, traktując własnego chłopaka jak powietrze.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Sob 30 Mar 2019, 20:07

    Will nie mógł uwierzyć we własne szczęście, kiedy doszły dźwięki sennego pomrukiwania. Nigdy nie przypuszczał, że widok śpiącego Oscara kiedykolwiek aż tak go ucieszy. Nie tracąc czasu, wygramolił się ostrożnie z łóżka i pognał szybko do łazienki, gdzie od razu zajął się swoim porannym problemem, usilnie starając się wyrzucić z głowy postać Foxa, bo czuł się dziwnie ze świadomością, że ten teraz leży sobie niczego nieświadomy za drzwiami.
    Cała akcja okazała się zająć mu dłużej niż przypuszczał, dlatego kiedy jeszcze mokry po niedawnym prysznicu, w końcu wrócił do pokoju, momentalnie spanikował.
      — Oscar kurwa czemu ty śpisz? — krzyknął, niemal odruchowo, zapominając, że przecież nie tak dawno, przejęty czymś innym, sam pozwolił mu zasnąć.  
    Chociaż teoretycznie miał więcej czasu, to koniec końców skończył w takiej samej dupie jak niedawno przebudzony Oscar. I tylko sam William wiedział, jak wielkim hipokrytą był rzucając się do chłopaka w ten sposób.

    Będąc już na dole, faktycznie dwóch spóźnialskich zdawało się prezentować najgorzej z całego towarzystwa, co było poniekąd zastanawiające, skoro w przeciwieństwie do swoich kolegów wcale nie zgonowali. Czas ich jednak naglił na tyle, że nikt nie zwrócił na to większej uwagi.
    William spojrzał na Natalie z pewną konsternacją, zdziwiony tym oskarżycielskim tonem, dopiero po chwili łącząc fakty.
      — Czyli nie słyszałaś o akcji ratunkowej Alexa?
      — Wcale nie trzeba było mnie ratować — wtrącił się niespodziewanie niebieskowłosy chłopak, który akurat zdążył wrócić, niosąc w reklamowce dobrze pachnące pudełko, prawdopodobnie z ich śniadaniem.
      — O wilku mowa...
      — Ej, tak mi się odwdzięczasz? A ja wziąłem wam żarcie! — mówiąc to, pomachał białym opakowaniem. Zaraz spojrzał na Oscara, na którym zatrzymał dłużej wzrok. — Mimo, że zostałem wykopany z własnego pokoju... — burknął z wyrzutem, z miną tak nieodgadnioną, że Fox nie mógł być pewny co się właściwie za tym kryło. Czy Alex w ogóle pamiętał co odwalił zeszłej nocy? W tym momencie naprawdę ciężko było to stwierdzić.
    Tom przyglądał się temu wszystkiego z pewnym rozbawieniem, w przeciwieństwie do obrażonej na cały świat Nat. Dziewczyna nie miała ochoty tego słuchać, nie chciała tu nawet być. Sama nie widziała na co tak właściwie liczyła, ale na pewno oczekiwała od Oscara czegoś więcej niż ignoranckiego odwrócenia wzroku. Nie miała jednak siły na kolejne kłótnie.
      — Dobra, dobra, skończcie już. Idziemy — zarządziła na tyle stanowczo, że nikt nie odważył się pisnąć choćby słowem sprzeciwu. Czterech chłopaków jak jeden mąż ruszyło za drobniutką dziewczyną, co wywołało u członków drugiego zespołu cichy śmiech.

    Udali się do swoich autokarów. Jeśli Oscar miał nadzieję zdrzemnąć się na tylnych siedzeniach, to przeliczył się, bo Natalie niczym strzała ruszyła na tyły autobusu i rozłożyła się tam ze swoimi wszystkim rzeczami, oznajmiając wszem i wobec, że na czas podroży to jej teren.
    Następnie rozpoczęła się długa, dość nudna podróż, przerywana średnio co pół godziny postojem w korku.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Besatt Pon 01 Kwi 2019, 04:08

    Oscar jedynie spojrzał pogardliwym wzrokiem w stronę tylnego siedzenia, na którym Natalie rozłożyła się ze wszystkimi swoimi rzeczami. Było tam tyle miejsca, że spokojnie ktoś mógłby się na nim przespać, a ruda wyraźnie nie miała takiego zamiaru. Jej zachowanie musiało być czysto złośliwe. Zajął więc miejsce z przodu i pomimo głośnych rozmów, które Alex prowadził przez telefon dobre pół godziny, udało mu się przysnąć na chwilę. Po niedługim czasie poczuł szturchnięcie w ramię.
      — Śpisz? — Usłyszał głos Toma nad uchem, który niespodziewanie znalazł się obok niego. Nie sposób było zająć wszystkie miejsca w niedużym busie, więc mogli pozwolić sobie na siedzenie pojedynczo. Zawsze to jakieś wynagrodzenie za znoszenie fochów Natalie i paplaniny Alexa. Oscar drgnął niespokojnie, wybudzając się z płytkiego snu.
      — Co? Nie... — wymamrotał i potarł obolałą skroń — już nie. Dzięki stary.
      — Nudzi mi się. Natalie cały czas ogląda jakieś gówniane seriale, a Alex zmusił Willa do gry w statki — marudził klawiszowiec, przeciągając się na siedzeniu. — Mogliście spać w nocy, a nie drzeć ryje.
      — Przecież Ty byłeś nakurwiony w trzy dupy. Jakim cudem...
      — Natalie mówiła — odpowiedział, a Fox momentalnie stracił kiełkująca nadzieję, że może jednak to Tom dobijał się wczoraj do ich drzwi. W takim razie miał przejebane jeszcze bardziej. Przez miłą pobudkę dziewczyna będzie chodziła obrażona dwa razy dłużej.
      — Nie mogłeś pogadać z sobie kierowcą? — zapytał mrukliwym tonem Oscar i przetarł oczy. Ich część pojazdu oddzielona była od mężczyzny jedynie marną zasłonką, dlatego przejście na przednie siedzenie nie byłoby dla Toma trudnym zadaniem. Swoją drogą kierowca zdawał się mieć anielską cierpliwość, całkowicie ignorując ich głośne momentami zachowanie i paplaninę Alexa.
      — Przestań, on jest jakiś pierdolnięty — szepnął chłopak i oboje jak na komendę zerknęli w stronę majaczącego się na zasłonce cienia Montez'a. Przyglądali mu się z uwagą, gdy Tom kontynuował swoją szeptaną historię. — Cały czas wpierdala tiktaki. Kupuje je na każdym postoju. Widziałeś ten stos pustych opakowań z przodu?
    Perkusista doszczętnie stracił ochotę na sen, kiedy blondyn zajął go głupią gadką o niczym i nawet przyjemnie podróżowało mu się przez te kilkanaście minut... dopóki pojazd nie zjechał na kolejny z założenia dziesięciominutowy postój. Z założenia, bo nie ruszali z niego przez godzinę. Jedyne, co wkurwiona ekipa usłyszała od kierowcy, to wulgarna wersja zdania „coś się zepsuło" wymamrotana łamanym angielskim. Oscar nie mogąc się już powstrzymać wybuchł śmiechem. W tym momencie wiedzieli, czemu facet milczał przez całą drogę jak kamień, nie reagując nawet na wybitne żarty Toma. Zajebiście odpowiedzialnym pomysłem było zatrudnianie kogoś tak silnie związanego z przebiegiem trasy, kto w języku angielskim umiał wydusić jedynie „proszę” i „dziękuję".

    Fox stał oparty nonszalancko o bok busa i cierpliwie czekał na dalszy rozwój wydarzeń, podstawiając liderowi ogień z zapalniczki pod papierosa. W tym samym czasie podstarzały mężczyzna krążył niespokojnie wokół parkingu, wykrzykując do telefonu jakieś hiszpańskie przekleństwa.
      — Rozumiesz cokolwiek z tego pierdolenia? — zapytał Willa lekkim tonem. Zespół zdążył zjeść i wysikać się jakieś dziesięć razy, a ich kierowca cały czas nadawał z Hendersonem przez telefon. Reszta ekipy zgodnie zdecydowała zostać w przydrożnym barze, bo szczytem ich marzeń wcale nie było gapienie się na czerwoną twarz Montez'a, gotującego się w zapiętej pod szyję koszuli na środku nagrzanego parkingu. Fox wiedział, że nerwami i tak nie przyspieszą odjazdu.
      — Może to wszystko brzmi jak chory żart, ale teraz możemy wyzywać go i nawet nie załapie, że mówimy o nim — zaśmiał się chłopak, szturchając Willa łokciem. Cała ta pojebana sytuacja wybitnie poprawiła mu humor. Facet przetarł zmiętym krawatem czoło, po czym kontynuował hiszpańską litanię do słuchawki.
      — Możemy panikować tu sobie razem królem tiktaków, ale raczej nic to nie da. Pisałem do chłopaków. Podobno wysłali nam mechaników — dodał, strząsając popiół na asfalt. Dzień był tak cholernie upalny. — Dobrze, że uwzględnili te korki. Może jakimś cudem zdążymy.
    Ton głosu Oscara brzmiał totalnie obojętnie, jakby wcale nie przejmował się sporym opóźnieniem. Wręcz przeciwnie — ten panikujący, spocony Hiszpan naprawdę go bawił.
      — Ej, mam chyba ze dwa skręty w busie, chcesz? — Tam przynajmniej mieli działającą klimę.
    Verde
    Verde
    Prime Daemon

    Punkty : 1744
    Liczba postów : 450
    Wiek : 28

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Verde Czw 04 Kwi 2019, 00:47

    Podróż trwała, z każdą chwilą przekraczając kolejne granice absurdu. Byli zespołem, ta trasa miała być dla nich, mieli się tak dobrze bawić, a tymczasem atmosfera w busie była tak dziwnie ciężka, że można by ją kroić wyimaginowanym nożem. Natalie siedziała obrażona na tylnych siedzeniach, od momentu wejścia do autobusu nie racząc współtowarzyszy choćby jednym, przelotnym spojrzenie, Tom męczył Oscara próbą wymuszenia jakiejkolwiek rozmowy, a William... cóż, on miał tę wątpliwą przyjemność wysłuchiwać gadaniny Alexa, której nie mogła powstrzymać nawet gra w statki, w dodatku idąca liderowi gorzej niż kiedykolwiek. Zupełnie jakby los chciał mu zrobić na złość, dopierdalając nawet w czymś takim jak głupia gra.
    Postrój przyjął jako wyczekiwaną chwilę odpoczynku od młodszego kolegi i nawet kiedy przedłużał  się o niebezpiecznie długie minuty, William zdawał się tym w ogóle nie przejmować. Co więcej, w głębi cieszył się z paru dodatkowych chwil spokoju. Nie wiedział co się z nim dzisiaj działo, normalnie panikowałby, że mogą nie zdążyć czy cokolwiek innego, ale teraz chyba był na to zwyczajnie zbyt zmęczony.
    Z niejaką ulgą zaciągnął się podpalonym papierosem, zerkając znad niego na Foxa trochę dłużej niż wypadało. Chociaż, czy w przypadku ich dziwnej relacji, nadal można było mówić, że nie wypada im czegoś robić?
      — Hah, ni chuja — parsknął, jakoś tak mimowolnie zerkając w stronę widocznie przejętego kierowcy, jednocześnie uświadamiając sobie, że cholerne cztery lata hiszpańskiego w szkole skończyły się tym, że teraz potrafił powiedzieć w tym języku tyle samo, co pan Montez po angielsku. — Z naszym szczęściem wszystko zrozumie i wywiezie nas na jakieś wypizdowie... chociaż... — spojrzał sugestywnie na budynek za nimi, faktycznie nie prezentujący się szczególnie dobrze. Gdyby była noc, idealnie wpasowałby się w klimat tych tanich knajp spod ciemnej gwiazdy. — Może sterczymy tu przez waszego "króla tiktaków"? Skąd wy to w ogóle wzięliście — zaśmiał się, kręcąc głową, nim sam też oparł się o ceglaną ścianę, przytakując na kolejne słowa chłopaka. — Myślę, że uda im się wyrobić w pół godziny, zdążymy, luz.
    Westchnął lekko, rzucając na chodnik peta, którego zaraz przygasił butem. Już chciał ruszyć w stronę wejścia do lokalu, ale zatrzymał się wpół kroku, zaskoczony propozycją, która na moment wyparła wszystko inne z głowy Willa.
    Czy w obecnej chwili mogło mu się trafić coś lepszego? Narkotyków jako takich nie tykał, ale zioło? Czuł, że to przydałoby się całemu autokarowi, nie tylko im, ale cóż... może innym razem.
      — Jeszcze pytasz?

    I tak oto, wylądowali w końcu w busie, z automatu pakując się na tylne siedzenia, nie myśląc za bardzo o konsekwencjach w postaci wkurwionej Natalie. Klima działała zadziwiająco dobrze, istniała więc szansa na to, że nikt się nawet o tym nie dowie.
      — To też dostałeś? — uniósł brew, patrząc jak szatyn zaciąga się specyficznie pachnącym dymem, a po chwili na jego usta wykwita rozleniwiony uśmieszek. Zaraz sam przejął skręta i wetknął go między wargi, jednocześnie rozsiadając się wygodniej, niby przypadkiem zahaczając nogą o udo siedzącego obok chłopaka. Głowa Willa opadła na oparcie i mimo usilnych starań, nie mógł odgonić tej natrętnej myśli, że to był dopiero początek trasy, a on miał już serdecznie dość.

    Sponsored content

    Lies Kill Slowly - Page 8 Empty Re: Lies Kill Slowly

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 21:32