Zanim Val zdążył rozbujać się z pikantnymi inwektywami w swoich myślach wycelowanymi w narzeczonego siostry, odwrócił głowę w bok do swojego sąsiada, który nagle postanowił przemówić. I zanim zreflektował się i poprawił swoją twarz przybierając swoją "wieczny wkurw" maskę, Brian mógł wyraźnie odczytać z niej targające nim emocje. A to nie podobało się Valye'owi.
– Co? – marszcząc brwi, wtrącił się cicho w połowie zdania blondynowi, kiedy usłyszał, czego dotyczyła rozmowa Briana z Joshem.
Momentalnie zamknął oczy, jakby właśnie został dobity i oparł się czołem o kant swojego biurka, nawet nie ukrywając zbolałego, cichego jęku. Wiedział, że w tym momencie zachowywał się... no nie profesjonalnie, nie ma co kryć. Bliżej mu było właśnie do szczeniaka, który zapomniał, że tak, właśnie dzisiaj ma jakiś ważny egzamin. Ale miał gdzieś w tym momencie co pomyśli sobie jego przełożony.
– Daj spokój. – mruknął nie unosząc głowy i machnął zlewającą dłonią w stronę komputera Briana. – Pisz sobie co chcesz. Tylko daj mi znać wcześniej, czy mam rozglądać się za nową pracą.
Westchnął sobie infantylnie raz jeszcze i w końcu podniósł się podpierając głowę na obydwu dłoniach, mocno trąc swoją twarz, chcąc w ten sposób ogarnąć się i zmotywować do dalszej pracy. Ale był już zmęczony dzisiejszym dniem i czuł, że dzisiaj już niczego nie popchnie do przodu.
– Właściwie... Mogę przyjść jutro wcześniej? – spojrzał na Briana wskazując kciukiem na swój monitor. – Nie ma opcji, że to dzisiaj skończę.
A ja chciałem się jeszcze ładować w to gówno sam.