A New Beginning

    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 10:12


    Brian Dawson


       Strange days have found us
    Strange days have tracked us down
    They're goin' to destroy
    Our casual joys
    We shall go on playing or find a new town
    Yeah

    Strange eyes fill strange rooms
    Voices will signal their tired end
    The hostess is grinning
    Her guests sleep from sinning
    Hear me talk of sin and you know this is it
    Yeah

    Strange days have found us
    And through their strange hours, we linger alone
    Bodies confused
    Memories misused
    As we run from the day to a strange night of stone

     
    — Cześć! Świetnie cię w końcu widzieć!
    — Och, cześć, Lis. — Brian uśmiechnął się całkiem szczerze i nachylił nieco nad brunetką, by ucałować ją w oba policzki na powitanie. — Stęskniłem się za twoim widokiem codziennie rano. — Puścił jej oczko.
    — Ja za tobą też — odparła zalotnie, prześmiewczo. — Jak było w… Tokio, tak?
    — W Japonii. Byłem w kilku miejscach — poprawił uprzejmie, upijając nieco kawy z papierowego kubka. — Niesamowicie. Mogłem o tym czytać i czytać, ale kiedy się tam w końcu poleci… człowiek nabiera jakiejś nowej perspektywy. Wiesz, wszystko jest tak… obce.
    — Ach… — westchnęła, kiwając głową z zamyśleniem. — No tak — przytaknęła. — A jak…
    — Lis, ja ci chętnie wszystko poopowiadam, ale może przy lunchu? Nie byłem u siebie od miesiąca i muszę zobaczyć, czy wszystko jeszcze stoi.
    — A, no tak! — roześmiała się, poprawiając włosy. — W końcu masz tego nowego od tygodnia i…
    — Co?
    — No, nowego pracownika?
    Brian obrzucił kobietę zaskoczonym spojrzeniem. Lis w mig załapała, że mężczyzna najwyraźniej nic nie wiedział o nowym nabytku i parsknęła zaskoczona śmiechem.
    — Nie wiesz? Były zmiany kadrowe i szef przydzielił do twojego oddziału nową osobę, zresztą…
    — Ktoś za mnie przeprowadzał rozmowę rekrutacyjną? — przerwał jej ostrym tonem Brian, zirytowany. Lisabeth nie odpowiedziała; nie było ku temu potrzeby. Mężczyzna prychnął i przestąpił z nogi na nogę. — Czy ich na górze już doszczętnie popierdoliło? Zawsze sam wybierałem sobie ludzi do zespołu i…
    Lisabeth rozłożyła bezradnie ręce.
    — Kurwa mać. I jeszcze nikt mi o tym nie powiedział? Dowiaduję się tego od ciebie, za dziesięć dziewiąta? Joshua jest już u siebie?
    Kobieta kiwnęła głową, a Brian, wymruczawszy krótkie pożegnanie, skierował swoje kroki w przeciwną stronę – do gabinetu dyrektora, któremu zamierzał w kilku dosadnych słowach powiedzieć, co sądzi o takim precedensie. Joshua jednak, wspominając coś o nieosiągalnym amerykańskim numerze Briana (no tak, nie to, żeby mój mail nie działał) i naprawdę obiecującym pracowniku zapewnił, że jeśli tylko nie dogadają się w przeciągu nadchodzącego miesiąca, przesunie nowy narybek do zespołu kolegi Briana, Emilio. Brian, wciąż nie do końca zadowolony (po prawdzie bardziej przez urażone ego, bo jakże to, nikt go o tym nie poinformował!), przystał na tę propozycję i skierował się go zajmowanego przez jego ekipę biura.
    — Cześć wszystkim — przywitał się, uśmiechając się szeroko i powiódł wzrokiem po ludziach w środku. Ku swojemu zaskoczeniu, nie zobaczył żadnej nowej twarzy. — Josh mówił mi, że ktoś dołączył do naszego teamu? — wyraził swoje zdziwienie.
    — Cześć! Tak, poszedł zbriefować grafików, powinien niedługo wrócić — poinformowała Maggie, blondynka o kręconych włosach. — Jak tam w Japonii?
    — Naprawdę wspaniale — odparł lakonicznie Brian, odkładając plecak na swoje całkowicie puste biurko. — Okej, nowy briefuje grafików, a my? Z tego, co wiem, umawialiśmy się na prezentację tego, co zrobiliście przez ostatni miesiąc, jesteście gotowi?
    — Jasne — odparł pogodnie Dan, wysoki brunet, podchodząc do komputera.
    Jego zespół przygotował prezentację pokazującą postępy w ich pracy przez miniony miesiąc. Brian był nawet całkiem zadowolony; dział, któremu przewodził w wydawnictwie, nie zajmował się stricte opracowywaniem konkretnych pozycji – ta praca należała do zespołu Emilia. Brian wraz z jego zespołem pracowali przede wszystkim nad prognozowaniem trendów na nadchodzące lata, później kontaktem z przyszłymi autorami i opracowywaniem treści książek wraz z nimi; znając rynek, pracowali nad odpowiednim kontentem przeznaczonym dla konkretnych odbiorców. Gdy książka i cały jej pomysł był już przez nich zatwierdzony, autorzy przechodzili do rąk zespołu Emilia.
    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 10:42

    A New Beginning LUIN3oz
    VALYE LANGLEY | 26

    – Hej, Val… Val? Mogę tak do ciebie mówić? – słysząc skrót swojego imienia odwrócił się do tyłu i przystanął w miejscu, żeby dać dogonić się idącej za nim blondynce.
    – Pewnie. – uśmiechnął się z grzecznością jednocześnie próbując przebrnąć przez stertę nowo poznanych imion i przypasować je do stojącej przed nim dziewczyny. Bezskutecznie. – Zapomniałem o czymś? – rzucił pogodnie i zjechał spojrzeniem na trzymane przez siebie papiery.
    – Tak, znaczy… nie, nie, po prostu nie dołączyłam tego wcześniej. – wyciągnęła w jego stronę samotny arkusz ledwo zadrukowanego papieru, który bez ociągania złapał i złączył z całą resztą.
    – Dzięki. – posłał jej raz jeszcze ciepły uśmiech i odwrócił się na pięcie chcąc jak najszybciej wrócić na swoje piętro.
    – Val? – ponownie zatrzymany przez no-name blondynkę przestąpił z nogi na nogę starając się być tak cierpliwym, jak tylko się da. Bez słowa skinął lekko głową czekając na niezwiązane z pracą pytanie, które miało zaraz paść. – Wiesz, Monica znalazła jakiś twój stary profil… i wow, miałeś długie włosy, dobrze w nich wyglądałeś.
    I już mnie zinwigilowali. Rzucił do siebie gorzko w myślach żegnając się z jakąkolwiek prywatnością.
    – Huh, dzięki? – zaśmiał się cicho zerkając to na dokumenty, to na windę majaczącą na końcu korytarza, jakby chciał tym pokazać dziewczynie, że nie ma zbyt wiele czasu na płytkie pogawędki. Włosy… ta, i co? Ma je sobie teraz doczepić?
    – Pomyślałyśmy też z Monicą… – która to ta Monica? – …że może mógłbyś dzisiaj z nami zjeść po południu. Otworzyli nową knajpkę za rogiem, podobno mają tam naprawdę smacznie…
    – Miło z waszej strony – wciął się blondynce w połowie zdania raz jeszcze przestępując w miejscu. – Ale mam dziś naprawdę sporo do zrobienia i nie wiem czy dam radę. Może innym razem. – rzucił przepraszający uśmiech w jej kierunku i nie czekając na kontynuację tej rozmowy odwrócił się i ruszył w stronę windy.
    – Oh, ok. Innym razem.  
    Ignorując zawiedziony ton głosu dziewczyny wcisnął guzik windy agresywniej niż wypadało i przymknął na moment oczy korzystając z chwilowej samotności. Gdy znalazł się już w windzie wziął głęboki wdech robiąc szybki rachunek sumienia i powtarzając w myślach swoje małe zasady, których zamierzał się trzymać, w które wliczało się przede wszystkim bycie miłym dla współpracowników, o nadużywaniu sarkazmu już nawet nie wspominając. Bo przecież dla takiej pracy mógł mieć zakwasy mięśni twarzy od uśmiechów nawet codziennie. Robota w pełnym wymiarze na porządnej umowie, a nie tylko okresowe zlecenia? Przecież to raj dla grafika. W dodatku na takim stanowisku, no i to wynagrodzenie! No Val, cwaniaku, ty to wiesz gdzie się wcisnąć.
    Przybijając sobie mentalną piątkę ze samym sobą wymaszerował z windy kierując się do swojego nowego, pełnego już ludzi biura. Widząc trwającą prezentację skinął tylko głową znajdującym się najbliżej niego nowo przybyłym współpracownikom i ostrożnie ruszył w kierunku swojego biurka, jednocześnie próbując podchwycić o czym właśnie mowa. Gdy jego ciekawski wzrok nagle zjechał na twarz, której jeszcze tu nie widział, poczuł się jakby właśnie ktoś zaserwował mu cegłą w głowę. Rozkojarzony i zbity z tropu zahaczył stopą o jeden z licznych kabli plątających się wokół jego biurka i żeby złapać równowagę, złapał się w ostatniej chwili krawędzi mebla.
    No kurwa.
    Rzucając pod nosem ciche przeprosiny za spowodowanie niepotrzebnego szmeru, usiadł najciszej jak tylko się dało na swoim miejscu i odłożył na bok pogniecione już papiery. Nie mówcie mi, że… czy to on? Czy on tu trzęsie tym zespołem? Przecież… cholera. Łącząc wcześniejszą nieobecność swojego szefa z ostatnimi plotkami o jego powrocie i pojawieniem się tutaj jego, pochylił głowę, położył dłoń na czole i potarł je ze zdenerwowaniem. Może to nie on…? Może to ktoś po prostu bardzo podobny, może zapomniał dzisiaj o soczewkach, może… dyskretnie zerkając przez palce w kierunku niepokojącej go sylwetki, wciągnął z cichym świstem powietrze przez zęby i wbił wzrok w przyniesione właśnie papiery. Fuck, fuck, fuck, to on. No tak, było za pięknie.
    Czując, nie zwiastujące niczego dobrego, uderzenie gorąca zabrał rękę z twarzy i zajął się przeglądaniem i segregowaniem dokumentów potrzebując koniecznie zająć czymś swoje myśli i odwrócić swoją uwagę od... od tego skurwiela. Klnąc w myślach na los za kiepskie poczucie humoru, uporczywie nie odwracał wzroku od ciągów znaków i różnych grafik, modląc się w myślach, żeby ten typ jednak wcale tutaj nie pracował, żeby był tu tylko przelotem i najlepiej, żeby ten w ogóle go nie widział. Nawet kiedy prezentacja dobiegła końca, Val garbiąc się nad papierami uparcie miętosił w dłoniach kolejne kartki chcąc przedłużyć ich konfrontację najbardziej jak się tylko dało, a już na pewno samemu nie inicjować żadnego dialogu z (oby tylko nie) nowym szefem.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 12:28

    Brian z zaciekawieniem słuchał prezentacji Daniela, notując na kartce papieru niektóre rzeczy, o jakie miał zamiar później zapytać – nie chciał przerywać mężczyźnie i wybijać go z rytmu; poza tym, podobna prezentacja była idealnym sposobem na to, by mógł się wdrożyć w pracę swojej ekipy po miesięcznej nieobecności. Emilio, który przez ten czas nadzorował oba teamy wraz z drobną pomocą Joshuy, podczas weekendu zdał mu krótką relację z tego, jak przebiegała praca, ale Brian wolał usłyszeć to od swoich współpracowników.
    W ten sposób lubił o nich myśleć – jako o współpracownikach, choć w strukturze korporacyjnej maszyny niechybnie byliby uznani za podwładnych. Wydawnictwo Luna było działającą od ponad trzydziestu lat, już całkiem dobrze rozpoznawalną marką nie tyle na amerykańskim, co światowym rynku, a Brian pracował w nim zaledwie od dwóch lat. Zdobywał doświadczenie zarządzając zespołami w innych miejscach, przy naprawdę różnych projektach i praca przy książkach (wbrew temu, co możnaby sądzić o kimś na jego pozycji) nigdy nie była jego marzeniem. Podczas jednego z Biennale poznał jednak Joshuę, dojrzałego biznesmena z niesamowitym wyczuciem sztuki, zarządzającym wydawnictwem – ten zaś zachwycił się pracą, nad którą kuratelę sprawował wtedy Brian, a dalsza znajomość potoczyła się dość szybko. Propozycja prowadzenia zespołu tak bardzo utalentowanych ludzi, do tego nie skupiająca się stricte na wydawaniu książek – bardziej na prognozowaniu trendów i ich kreowaniu, odkrywaniu, w jaką stronę ma podążać literatura za kolejne lata i powolnym wdrażaniu odpowiednich elementów do struktury korporacyjnej maszyny, jaki to schemat przybrało wydawnictwo, było naprawdę ciekawym i inspirującym do pogłębiania swej wiedzy zadaniem.
    Swój zespół Brian chciał tworzyć tak, by każdy z jego członków był różny – by specjalizowali się w różnych rzeczach, może mieli różne doświadczenia, ale dzięki wspólnej pracy i brainstormom, mogli razem wypracować najlepsze modele współpracy. Z tego względu przeprowadzenie rozmowy kwalifikacyjnej było dla niego tak ważne – CV i portfolio były tylko dodatkiem do energii, którą powinni emanować jego współpracownicy. Bo właśnie tak ich traktował – jak współpracowników, a nie ludzi, którym zlecał kolejne wymyślone przez siebie zadania.
    Dlatego bardzo sceptycznie i od razu negatywnie podchodził do nowego pracownika, którego zatrudnił Joshua. Ufał mu, niesamowicie go podziwiał i wiedział, że mężczyzna nie zatrudniłby byle kogo – ale w jakiś sposób nadepnął mu na odcisk i zirytował, nadszarpując jego ego. Starał się jednak nie okazywać przesadnie swych emocji; nowy pracownik nie mógł mieć o niczym pojęcia i niczym nie zawinił, a więc Brian jeszcze raz upomniał się w myślach, by nie traktować go z góry, kiedy odwracał głowę w stronę trzaskających drzwi.
    Zmarszczył brwi, wysilając pamięć. Chyba się nie mylił – Joshua najwyraźniej zatrudnił brata jego eks. Od felernego rozstania minęły jakieś trzy-cztery lata i od tamtej pory oczywiście, że go nie widział, ale dość prędko połączył fakty.
    Westchnął ze zmęczeniem. Daniel skończył prezentację, a Brian zadał mu kilka pytań, mających pomóc mu uporządkować fakty. Po prawdzie jednak, miał niesamowity problem ze skupieniem się na słowach kolegi, cały czas zaniepokojony perspektywą napiętych kontaktów. Dlatego też wysłuchał Dana i na tablecie, który trzymał w ręku, śledził wzrokiem kolejne checklisty w Asanie. Wyglądało na to, że każdy miał co robić, tylko…
    — Valye? — rzucił, podchodząc dwa kroki w stronę biurka, przy którym garbił się mężczyzna. — Cześć. Nie spodziewałem się ciebie tu zobaczyć — przywitał się krótko, choć nie grubiańsko. — Wygląda na to, że Joshua sprowadził cię do mojego zespołu… a Emilio zaangażował cię w pracę z grafikami nad naszym ostatnim projektem. Tak czy inaczej, chciałbym z tobą porozmawiać. Przekazałeś już brief grafikom, tak? — upewnił się, widząc odhaczone zadanie z to-do list mężczyzny. — Jeśli możesz, chciałbym z tobą przejść przez twoje portfolio i zobaczyć, czym zajmowałeś się do tej pory. Za kwadrans, w konferencyjnej? — Brian wskazał na pomieszczenie po drugiej stronie pomieszczenia.



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 14:38

    No i co teraz? Może powinien po prostu wyjść? Wstać, olać wszystko i wszystkich i już tutaj nigdy nie wracać? Nie, cholera. Potrzebował tej pracy, potrzebował tych pieniędzy.
    Albo udawać, że go nie zna? Że nigdy ich drogi się nie skrzyżowały, że wcale ten drań nie pukał jego siostry... na samo wspomnienie wolna dłoń zacisnęła się mimowolnie w pięść, a zęby zazgrzytały ostrzegawczo. Czy naprawdę ze wszystkich ludzi na świecie musiało trafić właśnie na niego? Czy to miasto jest już tak małe? Jak to jest w ogóle możliwe, że przez ten cały tydzień, który tu jest, ani razu nie przewinęło się w żadnej rozmowie nazwisko tego bydlaka?
    Brian. Brian, ty dupku. Oj tak, tego imienia z pewnością nie zapomni.
    Co prawda zdążył już puścić w niepamięć nieudany związek jego siostry z… nim, ale wystarczyła mu tylko jego twarz, przebłysk profilu, żeby obraz jego rozsypanej, skrzywdzonej przez niego siostry od razu stanął mu przed oczami. O nie, nie ma mowy, że mu to wybaczy. Chyba dopiero wtedy, kiedy zamarznie piekło.
    Widząc kątem oka zbliżającą się w jego kierunku sylwetkę, Valye zaklął cicho w myślach i upomniał sam siebie, że ich rozmowa ma być czysto zawodowa. Bez wracania do przeszłości. Bez rzucania w tego dupka najgorszymi epitetami i najsoczystszymi inwektywami, jakie tylko znał.
    – Brian. – skinął grzecznie głową na powitanie z neutralną miną i wyprostował się nie chcąc sprawiać wrażenia naburmuszonego Quasimodo. – Uprzedzono mnie, że szef zespołu jest chwilowo nieobecny, ale też nie spodziewałem się, że będziesz to ty. – bo gdybym o tym wiedział, to spieprzyłbym stąd od razu przy rekrutacji.
    I ta jego twarz… taka niewzruszona, obojętna, taka wkurwiająca. Co, zapomniał już o tym wszystkim, co zrobił jego siostrze? Czy gdyby teraz zobaczył Evelyn, też by udawał, że nic się nie stało?
    Val, jesteś w pracy.
    – Ok, za kwadrans. – powtórzył dając mu znać, że zrozumiał, jednocześnie zerkając na wskazane pomieszczenie i gdy ta krótka wymiana zdań dobiegła końca, wrócił do trzymanych przez siebie dokumentów.
    Może dla Briana to tylko stare dzieje, może ma to gdzieś i w żaden sposób nie będzie tego wywlekać tutaj w pracy? A jeśli nie? Będzie chciał się teraz na nim zemścić i zaraz go wywali? Bo przecież gdyby nie Val, ich związek prawdopodobnie trwałby do dnia dzisiejszego. Nawet nie zamierzał zaprzeczać, że to przez niego się rozstali. W końcu to on udowodnił swojej siostrze z jakim dupkiem się związała.
    Z mentalnym, ciężkim westchnieniem sięgnął do szuflady biurka i wyciągnął z niej kopię swojego CV i grube, konkretne portfolio. Mimo młodego wieku Val mógł pochwalić się sporą dawką doświadczenia i udanych, puszczonych w świat projektów. Dodatkowo zakres jego zainteresowań i nabytych umiejętności mocno wychodził poza wąską, typową grafikę. Nawet nie pamiętał ile spod jego ręki wyszło przeróżnych plakatów, ulotek czy ilustracji. Miał nawet na koncie dwie okładki do książek, które sprzedały się jak ciepłe bułeczki w naprawdę dużym nakładzie. Cóż, jednak opłacało się olać studia i uczepić się małej agencji reklamowej, która na jego szczęście rozrosła się w porządną, szanowaną firmę. I mógł tam w niej siedzieć. Sam właściwie nie wiedział na co było mu to poszukiwanie wrażeń i zmienianie pracy. I jeszcze to nieszczęsne wydawnictwo, do którego potem trafił. Oczywiście, nabył tam doświadczenia, zajął się typografią, składem, był nawet odpowiedzialny za małą grupkę osób zajmujących się wizerunkiem firmy. Ale alkoholowe skłonności i brak ręki do hazardu głównego redaktora nie pomogły w utrzymaniu wydawnictwa na rynku.
    Czy Brian miałby większy powód żeby zwalniać go z powodu pracy? Z jego nieprzydatności i braku umiejętności? Sam nie był pewien. Zawsze mógłby coś sfabrykować, oskarżyć go o coś i wywalić dyscyplinarnie. Ale czy byłby w stanie to zrobić? Cholera go wie.
    Po kilkunastu minutach odepchnął się od biurka i ruszył w stronę pomieszczenia konferencyjnego. Ku jego uldze było ono jeszcze całkowicie puste. Usiadł z brzegu przy masywnym stole kładąc przed sobą przyniesione portfolio z CV. Chcąc jakoś zabić czas, otworzył album i zaczął leniwie przeglądać swoje prace, opisy projektów i małych, graficznych przedsięwzięć, w których brał udział.
    Kiedy jego uwagę przykuły otwierające się drzwi, odgarnął niesforne kosmyki z czoła, po czym zamknął swoją broszurę chwały i wraz z życiorysem przesunął ją po stole w kierunku Briana.
    – Tu mam najważniejsze projekty. Jeśli chcesz mogę na jutro przynieść ci wszystko, łącznie z najstarszymi ulotkami. – zaczął najbardziej neutralnie jak tylko się dało, nieco nieświadomie unikając patrzenia mu prosto w oczy.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 18:35

    Brian zaproponował, by spotkali się za kwadrans, chcąc dać Valye’owi chociaż chwilę na przygotowanie – wyraźnie jednak brat jego eks tego nie potrzebował, bo przez przeszklone ściany salki konferencyjnej, Dawson zobaczył mężczyznę siedzącego w wyznaczonym miejscu przed czasem; chwycił więc swój notatnik oraz iPada i wyszedł z ich co-workingu. Cała przestrzeń, skoro o niej już mowa, urządzona była w miarę przyzwoicie; na tyle, na ile dało się zaadaptować chłodne, biurowe wnętrze. Każdy z pracowników (a poza Brianem i Valem było ich czterech) miał własne biurko; sześć stołów ustawiono po dwa obok siebie, zachowując stosowne odstępy, w kształt litery „u”. Za każdym z pracowników znajdowała się ściana – dzięki temu mogli uniknąć dyskomfortu powodowanego wrażeniem, że ktoś podgląda, co robili. pośrodku zaś znajdował się większy, wspólny stół, przy którym zazwyczaj zbierali się, by coś wspólnie ustalić i zbainstormować, czasami też zjeść tu lunch, gdy pochłonęła ich praca.
    Brian zajmował biurko stojące pośrodku, z współpracownikami po swojej prawej i lewej stronie; do tej pory zaanektował sobie również drugie, rozkładając tam swoje klamoty. Najwyraźniej, jak zdążył się zorientować, Emilio wskazał je Valowi (co było całkiem logiczne, przecież nie będzie siedział na ziemi, jednak Brian miał w związku z tym już mieszane uczucia).
    Dalej znajdowało się coś, co wszyscy wspólnie określali jako strefę chilloutu; liczne pufo-poduszki, rozwalone na ziemi, pozwalały na chwilę odpoczynku. Po prawdzie jednak, często pracownicy rozwalali się w tamtym miejscu, by pracować z wygodniejszej im pozycji.
    Salka konferencyjna była wspólna, dzielona z innymi oddziałami wydawnictwa, a atmosfera w niej od razu, instynktownie, była jakby poważniejsza i bardziej spięta. Brian wszedł do środka i nim zdążył się odezwać, Val przesunął przyniesione dokumenty w jego stronę.
    — To nie będzie potrzebne — odrzekł od razu, nieco zaskoczony propozycją. Val może i został już zatrudniony, ale skąd ta nagła szczerość? Brian doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pierwsze projekty zawsze – z perspektywy czasu – były gorsze i nikt nie chciał się nimi chwalić, więc tym bardziej nie rozumiał motywacji Langley’a. — To nie rozmowa kwalifikacyjna, zostałeś już zatrudniony. Chcę wiedzieć, z kim będę pracować — wyjaśnił, patrząc na mężczyznę i, nieco opieszale, sięgnął po podsunięte mu dokumenty. Ledwo co rzucił okiem na CV, skupiając się na portfolio; przerzucił pierwszą stronę i przeskanował wzrokiem spis treści. — Ilustracje, okładki, plakaty, identyfikacje wizualne… sporo identyfikacji — zauważył i wziął album w dwie ręce, kartkując go. Od razu było wiadome, że nie przyglądał się szczególnie żadnemu z projektów, może jedynie zwracał uwagę na estetykę ich przedstawienia. Położył plik na stole i podniósł wzrok na siedzącego naprzeciw niego mężczyznę. — Opowiedz mi o trzech, przy których najlepiej ci się pracowało. Nie muszą być najlepsze. Załóżmy, że nie obchodzi mnie efekt końcowy.



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 18:37

    Przez krótką chwilę patrzył na Briana w napięciu, jakby czekał na coś jeszcze, na coś, co zupełnie nie miało nic wspólnego z pracą. Zreflektował się jednak po kilku sekundach i poprawił się na krześle, szybko zastanawiając się, o których projektach miałby opowiedzieć.
    Zostawił album odwrócony do siebie do góry nogami dla wygody swojego nowego pracodawcy, po czym pochylił się lekko nad stołem i przerzucił kilka stron.
    – Więc... ten. – zaczął i wskazał palcem odpowiedni projekt, o którym zamierzał mówić. – Pakiet materiałów konferencyjnych: plakat, broszury, programy, identyfikatory... – wymienił szybko zerkając przelotnie na twarz swojego rozmówcy i zaraz wrócił wzrokiem do omawianego projektu stwierdzając, że patrzenie na niego nie jest najrozsądniejszym pomysłem w tym momencie. – Z losowych przyczyn już na samym starcie zostałem sam, musiałem zająć się wszystkim, zgromadzić materiały, opracować teksty, zaprojektować, dogadać się z drukarnią... to dość stary projekt. – przerwał na moment wzruszając lekko ramionami. – Nie miałem wtedy zbyt dużo doświadczenia, ale przez to, że musiałem zająć się sam nie tylko stricte graficzną stroną, to dużo się dowiedziałem na własną rękę o technicznej stronie takich projektów, o ich zapleczu, niewidocznych rzeczach. – dokończył zdanie ściszając nieco głos, nie będąc do końca pewnym, czy takie ogólnikowe przedstawienie wystarczało Brianowi.
    Zanim niepewność zdążyła go zjeść, skupił się ponownie na swoim portfolio i przerzucił parę stron do przodu, zatrzymując się na futurystycznym plakacie utrzymanym w całości w skali szarości, oprócz tytułowego napisu, który wyróżniał się wściekłym, różowym kolorem.
    – To jeszcze z agencji reklamowej... zleceniodawca był jednym z najbardziej wymagających ludzi jakich spotkałem. –na samo wspomnienie podstarzałego mężczyzny, który przez miesiąc nie dawał mu spać po nocach, kącik ust Vala uniósł się odrobinę. – Bardzo dużo poprawek, ciągłe zmienianie konceptu, formatu... może nie należał ten projekt do najłatwiejszych, ale klient miał konkretną wizję w głowie, którą w końcu udało mi się zrealizować tak, żeby był w pełni zadowolony. – nie robiąc zbyt długiej przerwy przerzucił w albumie pare stron dalej na serię geometrycznych, kolorowych ilustracji do dziecięcych książek. – Tutaj pracowałem w kilkuosobowej grupie, mieliśmy całkowicie wolną rękę. Każdy z nas musiał stworzyć parę ilustracji, które będą pasować do całości. Miła atmosfera, dużo pomysłów, zgrana grupa. – podsumował odchylając się do tyłu, żeby nie wisieć ciągle nad stołem, jednocześnie zastanawiając się co mógłby dodać do swojej odpowiedzi na pytanie o projekty, przy których najlepiej mu się pracowało.
    Brian sam zaznaczył, że nie chodziło mu o efekt końcowy, więc Val wywnioskował, że chodziło mu bardziej o to, w jaki sposób radzi sobie z samotną pracą, albo wręcz przeciwnie, w grupie, dlatego postanowił opowiedzieć mu po krótce właśnie o tych trzech, nieco skrajnych przypadkach. Sam nie czuł nigdy, że miałby jakiś problem z pracowaniem z innymi ludźmi, nie był konfliktowy, a przynajmniej nie w pracy... Z samotnymi projektami też nie miał problemu, wręcz wkładał w nie o wiele więcej pracy wiedząc, że tylko on jest odpowiedzialny za ostateczny efekt.
    Mimo szklanych ścian, przez które byli dobrze widoczni, Val czuł się w tym pomieszczeniu w pewien niewyjaśniony sposób zagrożony. Zdawał sobie sprawę, że takie nieporuszanie tematu ich wcześniejszej relacji może spowodować bardzo dużo napięcia między nimi, co niechybnie przełoży się na jego efekty pracy. A to może wiązać się z wywaleniem go z roboty.
    Już miał na końcu języka ciche pytanie, które miałoby rozrzedzić atmosferę i rozwiać jego wątpliwości. Otworzył już nawet usta, ale w ostatnim momencie zrezygnował i tylko wtopił się odrobinę plecami w oparcie krzesła.
    W co ja się dałem sam wrobić...
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 19:08

    Brian słuchając Valye’a na twarzy utrzymywał wyraz uprzejmego zainteresowania, choć w środku sam powoli wzdychał z irytacją. Poprosił właśnie faceta o to, by ten opowiedział mu o trzech projektach, przy których najlepiej mu się pracowało, a ten zasadził mu kilka suchych faktów, o tym z kim nad nimi pracował i jakie były warunki czy wymagania. Miał nadzieję usłyszeć cokolwiek o procesie projektowym, o idei stojącej za którymkolwiek z projektów, które tak zafascynowały młodego grafika, a jakiejkolwiek filozofii jego projektowania, a zamiast tego dostał coś, co przy odrobinie chęci może i sam mógłby wyczytać z jego portfolio. Dawson w duchu wywracał oczami, zastanawiając się, skąd Joshua wyrwał tego kolesia i dlaczego sądził, że ten będzie idealny.
    Z drugiej strony…
    Milczał cały czas, utkwiwszy wzrok w ostatnim projekcie, ilustracjach do książki. Istniała szansa, że facet był zdenerwowany i nie do końca załapał, o co chodziło Brianowi, bo przecież wiedział, że ten nie podchodził do projektowania tak beztrosko.
    Początkowo miał zamiar nie poruszać tego wątku, ale podniósł wzrok na Valye’a i zaczął:
    — Na przyjęcie zaręczynowe robiłeś cały projekt sali; od doboru koloru, poprzez winiety, bieżnik, dekoracje… Evelyn nie mogła wtedy przestać mówić o tym, jak bardzo głęboko to przemyślałeś; zaczynając od kolorów, które miały być, z tego co pamiętam, nawiązaniem do barw narodowych Walii, gdzie się poznaliśmy, potem przez te wszystkie pierdoły, zaczynając od symboliki kwiatów i tak dalej. To mam na myśli — zaznaczył i sięgnął po otwarte portfolio. Wskazał na stronę, gdzie znajdowała się jedna z kilku ilustracji sporządzonych przez grafika do książki. — Ta ilustracja jest w porządku, ale, bez obrazy, to żadne osiągnięcie. Nie pytam o efekt końcowy, a o to, jak, nie wiem, przebiegało kreowanie świata, skąd taki pastelowy wybór kolorów, skoro w książkach dla dzieci zwyczajnie widać żywe kolory, jaka jest symbolika za tymi niecodziennymi kształtami, które zdecydowałeś się nadać bohaterom… o to mi chodzi.
    Podniósł wzrok na swojego rozmówcę, jakby w oczekiwaniu, że ten całkowicie zignoruje jego nawiązanie do przyjęcia zaręczynowego Briana i siostry Valye’a i od razu przejdzie do opowieści dotyczącej projektów, nad którymi pracował. Brian zresztą sprawiał wrażenie, jakby całkowicie ignorował jakiekolwiek zdarzenia z przeszłości, a jedynie wspomniał o nich dla dobrania dobrego przykładu w ich rozmowie.
    Może rzeczywiście niespecjalnie go to obchodziło – a może tylko usilnie starał się sprawić takie wrażenie.



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 19:12

    Gdy tylko usłyszał magiczne hasło „przyjęcie zaręczynowe”, zgorszony podniósł wzrok na Briana, jakby ten właśnie pomachał przed jego oczami czerwoną płachtą. Jak on w ogóle śmiał użyć jej imienia? Wstrzymał na moment powietrze w płucach przyglądając mu się z mało przyjazną miną, mając zamiar dać upust swoim emocjom i powiedzieć na głos swojemu świeżo upieczonemu szefowi, co w głębi serca naprawdę o nim myśli, ale po kilku sekundach opuścił ze zrezygnowaniem wzrok. Fuck.
    Siedząc tutaj sam na sam z tym człowiekiem czuł się, jakby siedział właśnie zamknięty w ciasnym pomieszczeniu na przesłuchaniu w sprawie morderstwa i próbował udowodnić, że ten zakrwawiony nóż w jego samochodzie to wcale nie narzędzie zbrodni. Dopiero co dowiedział się, że został właśnie podwładnym byłego narzeczonego swojej siostry. Dodatkowo, zresztą jak zawsze, czuł przy nim dziwny dyskomfort, miał wrażenie, że Brian jest nieszczery, że coś zataja… że za jego słowami kryją się lewe intencje. I sam nie wiedział jak wielki wkład w te odczucia miało patrzenie przez pryzmat przeszłych wydarzeń, a ile fakt, że z każdym swoim nietrafionym słowem zaczynał obawiać się o szybką utratę pracy.
    – Chciałem odejść od disneyowskich modeli przeidealizowanych postaci, od karykaturalnie podkoloryzowanych, z pięknymi i szczęśliwymi zakończeniami bajek. To by nie pasowało do treści. – zaczął spokojnie, wyciszając swoje emocje, po czym zjechał spojrzeniem na otwartą stronę w albumie i w niej utkwił swój wzrok. – Historia opowiadała o dziewczynce z chorobą genetyczną, o tym jak różni się jej życie od innych dzieci, z czym musi się zmagać. Te dziwne kształty… – pochylił się nad stołem i wskazał palcem odpowiednie miejsce w ilustracji. – Krzywe motyle są tak naprawdę uszkodzonymi chromosomami, płot zrobiony z chromatyd, parasol wygląda jak faza mitozy… Kiedy dzieci słyszą takie słowa, w dodatku kiedy idą one w parze z czymś tak ponurym jak choroba, najzwyczajniej w świecie boją się ich, odrzuca je to. Każde dziecko ogląda obrazki. Chciałem w jakiś sposób uczynić te słowa choć odrobinę przyjaźniejszymi. – nie mogąc się powstrzymać, zerknął przelotnie na Briana i odchylił się do tyłu. – Dobór kolorów? Chciałem żeby pasowały do historii, która jest spokojna, wyciszająca… trochę bolesna.
    Tak samo bolesna jak sposób, w jaki potraktowałeś Evelyn.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 19:24

    Brianowi wydawało się, że dojrzał jakiś błysk w oczach Valye’a, coś dzikiego i całkowicie przedziwnego w tej chwili, ale to wszystko zniknęło nim zdążył się w ogóle nad tym porządnie zastanowić i tylko zamrugał w osłupieniu. Czy to w ogóle możliwe, by ten facet, po tych czterech latach, wciąż chował jakąś urazę? Dawson doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czas pozwala sobie ułożyć pewne rzeczy i w żadnym wypadku nie spodziewałby się, że teraz nie miałoby być podobnie.
    Dużo bardziej zainteresowany, niż przed chwilą, wbił wzrok w ilustrację, zerkając to na nią, to na swojego rozmówcę, chcąc utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Ta krótka opowieść dała mu jakąś nadzieję na to, że nie wszystko stracone i możliwe, że jego nowy pracownik nie był jedynie wykonawcą konkretnych zleceń czy usług.
    Dla takich ludzi na pewno nie było tu miejsca.
    Sam był wytrącony nieco ze swojej strefy komfortu – w żadnym wypadku nie spodziewał się, pierwszego dnia po miesięcznej absencji, wrócić do pracy i dowiedzieć się o jakichś zmianach kadrowych. Szczególnie, że nowym nabytkiem w wydawnictwie był nikt inny, jak młodszy brat jego byłej narzeczonej, która z pewnych (dość chyba oczywistych) względów nie doczekała się tytułu żony. Valye, z tego, co wiedział Brian, był tym, który przekazał dobrą nowinę Evelyn, skutecznie go z tego wyręczając; za to akurat nie był szczególnie wdzięczny. Prywatnie uważał, że bez tego – jak wtedy go nazywał – młokosa sprawy potoczyłyby się znacznie lepiej; a teraz ten już-nie-młokos siedział przed nim, możliwe, że wciąż chowając jakąś urazę, i lakonicznie, zwięźle odpowiadał mu na zadane pytania.
    Brian milczał przez chwilę, odzywając się dopiero po upływie kilku – zapewnie mało komfortowych, wszak atmosferę można było kroić nożem – sekund.
    — Spędziłeś tutaj tydzień, tak? — spytał, choć nie wydawało się, że potrzebował jakiejkolwiek odpowiedzi. — Nie jestem całkowicie pewny, jak wyglądała praca, gdy był tutaj Emilio, ale zazwyczaj w wydawnictwie mówią o nas ci od pierdolenia. Kiedyś zastanawialiśmy się dlaczego i wydaje się nam, wszystkim, że chodzi o to, że poświęcamy wiele uwagi dyskusjom nad ideami, które większość normalnych ludzi ma gdzieś. Żeby to działało, znaczy, żebyśmy mogli ze sobą pracować na warunkach, które nam odpowiadają, ważne jest to, by każdy z nas czuł się tu komfortowo — powiedział, przechylając nieznacznie głowę. Trudno powiedzieć, czy był tylko głupi i naiwny, czy już bezczelny, granica była bowiem bardzo cienka. Zamilkł na chwilę i drgnął mu nieznacznie kącik ust, gdy kontynuował: — Jest jakaś dziedzina, tematyka, która cię jakoś szczególnie interesuje, coś, z czym lubisz pracować?



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 19:25

    Ci od pierdolenia? No, ty w przeszłości pierdoliłeś (się) dość sporo.
    Słysząc tę całą gadkę o czuciu się komfortowo w zespole, prychnął w myślach, raz jeszcze dziękując losowi za to przecudownie ironiczne poczucie humoru.
    – Nie zamierzam sprawiać ci problemów. – nie wytrzymał i wciął się cicho komentując słowa Briana, zanim ten zdążył zadać kolejne pytanie.
    I rzeczywiście taki miał zamiar – codziennie powtarzać sobie z rana, że jeśli go nie wywali, to po prostu najzwyczajniej w świecie postara się przyzwyczaić, zapomnieć na te kilka godzin dziennie o tym, co zrobił jego siostrze i oddzielić ich przeszłość od stosunków zawodowych.
    – Ogólnikowo cała grafika użytkowa… – zaczął nieco obniżonym głosem i zawiesił się na moment wpatrzony w swoje portfolio, sprawiając wrażenie, jakby się właśnie resetował. – Typografia, surowa geometria, lubię też pracować z fotografiami.
    Gdyby miał się zastanowić raz jeszcze, dlaczego właściwie tak zależało mu na pracy w tym miejscu, to z wielką dawką szczerości mógłby bez wahania odpowiedzieć, że ze względu na książki. Spodobała mu się praca w poprzednim wydawnictwie. Zajarało go projektowanie okładek, które są tak ważnym elementem w dzisiejszych czasach, gdzie każdy może w pierwszej lepszej księgarni wybierać spośród tysięcy książek. Rany, Val, starzejesz się czy co?
    – Może to zabrzmi dziwacznie z moich ust, ale… lubię dobre okładki. – wzruszył obojętnie ramionami i podniósł wzrok na siedzącego naprzeciwko Briana. – Czasami to śmieszne jak bardzo dużo zależy od wyglądu książki. Sprzeda się, nie sprzeda? Mówią, że przyciągająca wzrok okładka to połowa sukcesu. Sam jestem wzrokowcem, nawet kupując mleko wybieram to „ładniejsze”.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 19:30

    Brian ponownie zamilkł – Valye na pewno mógł już zauważyć, że mężczyzna robił to dość często, pozwalając zapaść bezpardonowej ciszy. Może w tym czasie rzeczywiście nad czymś myślał, zastanawiał się, ale istniał też cień prawdopodobieństwa, że po prostu lubił w ten sposób wpędzać swoich rozmówców w dyskomfort.
    Czy robiłby to specjalnie? Trudno powiedzieć.
    Tym razem jednak zebrał włosy palcami i związał je z tyłu głowy w niewielki koczek, a później kiwnął głową, jakby chciał po czasie potwierdzić, że przyjął słowa chłopaka do wiadomości. Wskazał na portfolio i przesunął je po stole w swoją stronę.
    — Wezmę je i przejrzę sobie na spokojnie, oddam ci pod koniec dnia, w porządku? — spytał dość retorycznie, poczekał jednak na kiwnięcie głową lub jakąkolwiek inną formę potwierdzenia, nim zgarnął album całkowicie na jedną część stołu. Następnie przygryzł lekko wargę, jakby automatycznie, bezmyślnie, w prostym odruchu nim zaczynał cokolwiek mówić. — W tym dziale nie zajmujemy się projektowaniem okładek do książek, to robota grafików lub zespołu Emilio, którego już miałeś okazję poznać. Jeśli po miesiącu okresu próbnego, sprawdzałem w twoich dokumentach, cały trwa trzy miesiące, ale jeśli po miesiącu tutaj uznamy, że nic z tego nie wychodzi, to kolejne dwa spędzisz pewnie w którymś z tych zespołów — zapowiedział, zapewne nie zdając sobie sprawy z tego, że takie rozwiązanie byłoby dla mężczyzny rozwiązaniem wszelkich problemów. Brian chyba w ogóle nie dostrzegał dyskomfortu swojego rozmówcy lub brał go za zwyczajny stres powodowany poznaniem swojego przełożonego, tutaj wzmocniony przez pewne przeszłe zdarzenia. — Do tej pory w naszym zespole nie było żadnego grafika… i grafików chyba nie do końca potrzebujemy, ale od przyszłego tygodnia będziemy zajmować się równolegle dwoma nowymi projektami, nad których zdobyciem pracowaliśmy z całym zespołem przez ostatnie pół roku. I domyślam się, że ze względu na nie, Joshua uznał, że przyda się nam ktoś o twoim doświadczeniu i specjalizacji… — powiedział powoli, zerkając jeszcze przelotnie na portfolio Valye’a, — Pierwszy zakłada w przeciągu kolejnych pięciu lat wprowadzenie do Luny formatu, który – jeśli dobrze przemyślany i zaprojektowany – mógłby ułatwić i usprawnić produkcje książek w przyszłości. Pomysł zakłada wprowadzenie do wydawnictwa takiego systemu pracy z przyszłymi autorami, by jak najszybciej móc wprowadzić książki na rynek. Będziemy musieli ustalić profil przyszłych autorów, nad którym zaczniemy pracować, bazując na przeprowadzonych przez nas prognozach, a przez to wypracowanie takiego szablonu książki, który sprawiłby, że później wystarczyłoby korzystać z jednej przyjętej identyfikacji, by wprowadzić zunifikowaną linię publikacji. Wiele wydawnictw już z tego korzysta, chociażby niemieckie DOM Publishers; nie będziemy się oczywiście na tym wzorować bezpośrednio, a postaramy się opracować całkowicie niezależny system właściwy dla naszych odbiorców. W naszym zespole każdy specjalizuje się w innej kwestii, twoim zdaniem w tym przypadku byłaby praca nad opracowaniem uniwersalnego szablonu, z którym potem mieliby pracować graficy odpowiedzialni za produkcję każdej książki. W dużym uproszczeniu, można przyjąć, że chodzi o stworzenie identyfikacji graficznej linii książek, z której potem Luna miałaby korzystać przez dziesiątki lat. Bardzo możliwe, że proces projektowy potoczy się w ten sposób, że będziemy musieli wypracować kilka różnych identyfikacji, zależnych od profilu linii. Drugi projekt — Brian tym razem nie zrobił żadnej pauzy, zaczynając od razu kolejny temat — będzie dotyczył konkretnego tematu. W wielkim skrócie, idea projektu bazuje na skróconym attention spam dzisiejszego czytelnika i pomyśle odświeżenia idei zbiorów opowiadań, które dziś traktowane są jako zwyczajne książki i przez to tracą na odbiorze czytelnika. Będziemy tworzyli kampanię promującą ideę wydawania zbiorów opowiadań bądź serialów literackich, do której niewątpliwie będziemy potrzebowali art directora. Oba projekty są rozpisane na kolejny rok i będziemy się nimi zajmowali równolegle, ale jeśli przez najbliższy miesiąc uznamy, że to nie działa — wykonał dłonią dość chaotyczny ruch, wskazując to na siebie, to na Vala — to już ustaliłem z Joshuą, dokończysz okres próbny w innym zespole. To ci odpowiada?



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 19:30

    Z dystansem przyglądał się Brianowi, kiedy ten postanowił zabawić się we fryzjera. Cisza. Znowu. Czy on to robił specjalnie? Przedłużał to krępujące spotkanie, bo mu się nudziło, czy może w ten sposób chciał zaznaczyć kto tu rządzi i dać odczuć Valowi, że jego chwile są tu policzone?
    – W porządku. – skinął głową i wodząc wzrokiem to od stołu, to do twarzy swojego szefa, słuchał go cierpliwie, nie zamierzając mu przerywać.
    Oczywiście wiedział, że nie miał się zajmować tutaj stricte projektowaniem. W końcu nie na takie stanowisko aplikował, a Joshua przy rozmowie kwalifikacyjnej zdążył już mu to wszystko wytłumaczyć, poinformować o projektach i o tym, czego prawdopodobnie będzie od niego jego przełożony oczekiwać.
    Czekaj, co? Inny zespół? No tak… no jasne. Przecież to takie oczywiste. Ah, cholera, to by było takie wygodne. Więc Brian już od samego początku jak tu tylko wszedł, miał zamiar go stąd eksmitować najszybciej jak się da? Val sam nie wiedział czy ma skakać z radości pod sufit, czy raczej zaszyć się w łóżku z porażką. Miał niesamowicie mieszane uczucia, bo z jednej strony jego problem z osobą Briana zniknąłby jak na zawołanie, a z drugiej… ta praca, to stanowisko. Przecież tak się cieszył, kiedy dostał tę pracę, jaką ekscytację czuł, kiedy Joshua opowiadał mu o planowanych projektach. Dla niego to była szansa, żeby wspiąć się ten pożądany szczebel wyżej, wyjść poza pozycję typowego grafika i zająć się czymś nowym.
    I miał się teraz z tym pożegnać? Ciekawe czy Brian spisał go już na straty, czy może naprawdę zamierzał dać mu szansę na wykazanie się. W co szczerze wątpił na tę chwilę.
    Kiedy jego rozmówca skończył, Val podniósł na niego wzrok i przez przeciągający się moment patrzył mu prosto w oczy. Tym razem bez furii i bez niemego ciskania w niego bluzgami. Spoglądał na niego spokojnie, nawet trochę ciepło. Postronny obserwator mógłby stwierdzić, że może ma jakieś zaburzenia osobowości i właśnie stał się inną osobą, ale mimo opanowania w jego spojrzeniu, wyraźnie można było w nim dostrzec nieme wyzwanie, zapał i gotowość do działania.
    Już ja ci skurwysynu pokażę transfer do innego zespołu… O nie, nie zamierzał tak łatwo dać się stąd wywalić.
    – Odpowiada. – uśmiechnął się lekko i poprawił na krześle zerkając na krótki moment na przeszkloną ściankę. – Emilio nie był w stanie powiedzieć mi wcześniej kiedy wrócisz, więc zaplanował mi trochę pracy do przodu, z zastrzeżeniem, że w każdej chwili masz prawo zmienić moje plany i zlecić coś innego. Dokończyć to nad czym pracowałem, czy masz dla mnie inne zadanie?
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 19:43

    Brian podświadomie dojrzał, czy właściwie bardziej wyczuł jakąś zmianę w prezencji swojego rozmówcy, w tym, jaką przyjął postawę, ale nie potrafił określić, na czym ona polegała. Jak na kogoś, kto zajmował się zawodowo menadżerowaniem projektem i koordynacją ludzi, albo posiadał bardzo niskie zdolności interpretacji i zauważania ludzkich emocji, albo skutecznie to ignorował. Tym razem nie mógł nie odnieść wrażenia, że Valye wykazał jakiś rodzaj uprzejmego zainteresowania projektami, o których mu opowiadał i może rzeczywiście był zapalony do pracy. Zresztą, Brian nie widziałby w tym nic dziwnego – najbliższy rok zapowiadał się równie intensywnie, co fascynująco i sam niemal przebierał nogami jak pierwszy lepszy stażysta na myśl o podjęciu pracy polegającej na czymś innym, niż podawanie kawy.
    Przysunął portfolio do siebie i zamknął je, zerkając przelotnie na okładkę – gustowna. Cały album był właściwie naprawdę nieźle przygotowany, przynajmniej na pierwszy rzut oka; na czerpanym papierze, kwadratowego formatu, tak różny od tych wszystkich jednakowych A–czwórek, które Brian oglądał naprawdę wiele razy.
    — Nie, jeszcze nie teraz, muszę sam wdrożyć się w atmosferę tutaj i ogarnąć, co i jak — odpowiedział na pytanie po tym, jak pokręcił nieznacznie przecząco głową. — Z tego, co widzę… — Brian przesunął na środek tablet i zaraz uruchomił program pomagający w organizacji pracy zespołu — pilnujesz teraz grafików, by dokończyli wszystko na Walentynki według opracowanej kampanii, tak? I — nie odrywał wzroku od tabletu — miałeś przygotować na dzisiaj concept arty do zwiastuna akcji — powiedział, a w jego głosie pobrzmiewało coś, co przy odrobinie dobrych chęci można byłoby wziąć za uznanie. — Powiedziałbym raczej, że przejdziemy przez nie wszystkie całym zespołem, jak zrobię update tego, na czym stoimy w każdym z elementów, a potem dokończysz zadania, które przydzielił ci Emilio. Kiedy przepchniemy dalej cały plan tego zwiastuna i zostanie ci tylko do dokończenia parę rzeczy, zaczniemy powoli startować z tym szablonem. Powinno nam się udać domknąć wszystko do końca tego tygodnia — zapowiedział. — Z tymi Walentynkami wszystko jest jasne? Pojawiły się jakieś nieprzewidziane przez Emilio problemy? W ogóle, masz jakieś pytania? Niekoniecznie do tego walentynkowego projektu, ogólnie — uściślił, podnosząc wzrok na swojego rozmówcę. Wydawał się w tym całkiem szczery, jak szef, któremu zależało na usprawnieniu pracy i wprowadzeniu ewentualnych poprawek; i raczej naprawdę tak było. Brian, choć nie mógł nie tworzyć planów pracy, bardzo łatwo je modyfikował, zależnie od komentarzy współpracowników, którzy przecież bezpośrednio zajmowali się tematem.



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 21:03

    Z nadal obecną w jego spojrzeniu werwą przyglądał się palcom Briana przesuwającym się po ekranie tabletu i jego oczom wodzącym za wyświetlanym tekstem. Czy on zawsze był takim korpo sztywniakiem? Może się zmienił, albo po prostu tak zachowuje się tylko w pracy? Chcąc nie chcąc Val musiał z nim często obcować w przeszłości, ale zawsze starał się zachowywać odpowiedni dystans, nigdy nie czuł potrzeby spoufalania się z nim nawet, kiedy prosiła go o to jego siostra, dla której przecież mógłby przenosić góry. Jednak mimo braku chęci do nawiązywania z nim szczególnie ciepłej relacji, Brian wydawał mu się o wiele przyjaźniejszą osobą niż teraz, kiedy siedział tutaj przed nim z oziębłym, profesjonalnym nastawieniem. Zresztą sam czuł ciągle do niego urazę, więc nie powinien oczekiwać od niego niczego więcej niż suche polecenia. Jego uśmiech i przyjazne nastawienie było ostatnim, czego Val w życiu potrzebował.
    – Koncepty są już gotowe. – i były gotowe sporo przed czasem. W końcu nowa praca… trzeba się wysilić bardziej niż zwykle. – I chyba pytań nie mam, na ten moment wszystko jest jasne. – ponownie zawiesił się raz jeszcze na krótką chwilę, zerkając przez ściankę w kierunku swojego stanowiska. – A właściwie to… Nie miałem tutaj potrzebnych mi oprogramowań, dlatego Emilio zgodził się, żebym mógł korzystać ze swojego sprzętu, kiedy potrzebuję, ale wolę zapytać też o to ciebie, czy nie masz z tym problemu.
    Może i nie było to pytanie, którego oczekiwałby od niego Brian, ale naprawdę wolał unikać sytuacji, w których byłby podejrzany o wykradanie danych, tajnych strategii, czy czegokolwiek ważnego. Nie takie rzeczy zdarzały się w agencji reklamowej, w której pracował wcześniej. Miał już Briana za szefa, nie potrzebował więcej nieprzyjemnych sytuacji.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 21:08

    Brian w istocie był dość neutralny, by nie powiedzieć „oziębły”; darował sobie pokrzepiające uśmiechy i ewentualne formy miłego, wesołego zapewnienia nowego pracownika o tym, jak cudownie i kurwa cukierkowo będzie się im razem pracowało. Starał się nikogo z góry nie skreślać, ale szczerze mówiąc mocno w to wątpił – wciąż też (choć nigdy by się do tego nie przyznał) pozostawał nieco urażony tym, że ktoś śmiał zatrudnić nową osobę do jego teamu bez przedyskutowania z nim tego pomysłu. Joshua wybitnie nadepnął mu na odcisk i choć Brian zdawał sobie poniekąd sprawę z tego, jak mógł działać jego mózg i nie chciał, by Valye stał się jakimś jego workiem treningowym, nie potrafił zdobyć się na żadne uprzejmości.
    Zwłaszcza że siedzący naprzeciw niego facet też nigdy nie był w stosunku do niego specjalnie ciepły.
    Spojrzał z cieniem zaskoczenia na Vala, słysząc jego pytanie.
    — Nie, nie mam. O ile finalny plik twojej pracy ma format, z którym można pracować na naszym oprogramowaniu, możesz to robić na czym chcesz — odparł, po raz pierwszy nieco luźniej. — Upewnij się tylko, że twój komputer jest podłączony do naszego wewnętrznego serwera i posiadasz dostęp do wszystkich bibliotek, na biurku masz numer do techników, więc ogarnij to z nimi. Swoją drogą, potrzebnych oprogramowań? Chodzi o to, że pracujesz na jakichś zamiennikach, czy nie mamy wykupionych licencji na coś, co jest ci niezbędne do pracy? — zapytał po chwili refleksji. Mogło tak być, zwłaszcza jeśli chodziło o ten zwiastun… przecież do tej pory wydawnictwo nie produkowało żadnych filmów, a do przygotowania wrażeniowego planu wydarzeń, Val mógł potrzebować specjalnego oprogramowania.
    Brian zablokował tablet i ułożył go na portfolio, po czym podniósł wzrok na swojego rozmówcę. Jeśli nie miał pytań to nie mieli tu już o czym rozmawiać i tracić czasu (Brian potrzebował go, by wdrożyć się w tryb pracy), ale tak czy inaczej… nie mógł się powstrzymać i zanim się obejrzał, już pytał:
    — Co słychać u Evelyn?



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 21:08

    – Ok. – kiwnął szybko głową kodując w głowie wszystkie rzeczy, o których powiedział Brian i o których lepiej nie zapominać w zaistniałej sytuacji. W odruchu zamyślenia podniósł dłoń do szyi i podrapał się po jej boku przypatrując się swojemu rozmówcy. – Potrzebowałem programu do animacji, którego tutaj nie ma, ale tak jak mówisz, skontaktuję się w tej sprawie z technikami. – widząc zbierającego się już Briana, opuścił rękę i sam zamierzał powoli już wstawać, ale kiedy usłyszał pytanie, które padło z ust jego przełożonego, skamieniał. Dosłownie. Przez kilka długich sekund patrzył mu prosto w oczy, jakby czekał aż jego szef odwoła swoje pytanie, zmieni jego formułę, albo po prostu wstanie i wyjdzie bez otrzymania odpowiedzi. – Dobrze, świetnie… – zaczął powoli i cicho z wyraźnie rosnącym zadowoleniem na twarzy. – Znakomicie. – dokończył z lekkim uśmiechem.
    Czuł mały triumf, że to Brian był tym, który o nią zapytał i nawet wspomniał wcześniej o przyjęciu zaręczynowym. Pytał z czystej ciekawości, czy może żal mu dupę ściskał? Żałował, że przeleciał inną? Val musiał przyznać, że Brian przez całą ich rozmowę świetnie sobie poradził ze sprawieniem wrażenia, że kompletnie nie obchodzi go przeszłość i Evelyn, naprawdę dał się nabrać.
    – Niedługo wychodzi za mąż. – dodał jakby od niechcenia, ale z uwagą przypatrując się swojemu rozmówcy.
    Nie, Val, nie mogłeś podarować sobie tej informacji. Musiałeś mu docisnąć. Nie byłbyś sobą. Może z tym ślubem to nie było tak znowu „niedługo”, bo dopiero co Evelyn zaręczyła się z tym typem, który nie wiedzieć dlaczego, kojarzył mu się ze Shrekiem, ale o tym przecież Brian wiedzieć nie musiał.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 21:32

    Brian nawet nie zdawał sobie sprawy z całego tego procesu myślowego, który zachodził w głowie jego rozmówcy; w życiu by nie pomyślał, że dorośli ludzie też prześcigaliby się w podobnie dziecinnych zachowaniach, jak zastanawianie się nad tym, kto powinien napisać pierwszy, czy o coś zapytać. Prawdę powiedziawszy, Dawson niekoniecznie przeżywał cały ten temat rozstania tak bardzo, jak Evelyn; no cóż, możliwe, że wynikało to z tego, że to jednak on, nie ona, był tą zdradliwą stroną, ale…
    Właściwie to nie czuł się niczemu winny. Kochał Evelyn, kiedyś, tak, na pewno – przecież nie oświadczałby się jej w innym wypadku. Jednak… miłość, uważał, przychodziła i odchodziła, a kiedy spodobała się mu inna kobieta… Początkowo starał się temu opierać, pielęgnował swój związek z Evelyn, ale zauroczył się jak ostatni idiota i nie mógł się temu oprzeć. I rzeczywiście, zdradzał swoją narzeczoną – ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jej o tym powie, przecież nie ożeniłby się z kimś, kto nie byłby dla niego jedyna osobą na tej ziemi. Czekał tylko na lepszy moment, który nigdy nie nadszedł, a we wszystkim wyręczył go siedzący naprzeciw młodzieniec. Miał wtedy do niego żal, uważał, że Evelyn powinna dowiedzieć się tego od niego samego, a nie od swojego brata – ale zdarzyło się tak, jak się zdarzyło i nie było co płakać nad rozlanym mlekiem.
    Z tamtą kobietą rozstał się jakieś osiem miesięcy później, ale miał w sobie na tyle taktu, by nie wracać – ani myślami, ani żadnymi decyzjami – do Evelyn. Nie dlatego, że nie pałał do niej żadnymi ciepłymi uczuciami, było wręcz przeciwnie, nigdy go w żaden sposób nie skrzywdziła, a przecież kiedyś zakochał się w pewnych jej cechach. Gdyby o niego chodziło, nie miałby nic przeciwko utrzymywaniu z nią kontaktu, ale zdawał sobie sprawę, że raczej nie o jego preferencje tu chodziło.
    — O — zdziwił się na nowinę, podobnie jak Val, zaraz się uśmiechając. Miło było wiedzieć, że wszystko ułożyło się po jej myśli. — To super. Dobrze, że też uznała, że nie byłem najlepszym kandydatem na jej męża — dodał, kręcąc lekko głową i wskazał palcem na portfolio. — Znajdę tam twoją wizję całej otoczki ich wesela? — spytał, bo przecież skoro zdecydował się na pomoc w czymś tak prozaicznym jak ich dawne przyjęcie z okazji zaręczyn to tym bardziej nie powinien przepuścić takiej okazji.



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Sob 12 Sty 2019, 21:38

    Uśmiech na twarzy Briana zadziałał na Valye’a, jak kubeł zimnej wody. O wiele lepiej czuły się widząc, choć odrobinę bólu, czy żalu w jego oczach na wieść o ślubie Evelyn. W założeniu Vala to on miał być jedynym, który uśmiechał się przy tym temacie. Owszem, dziecinne. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jeżeli chodzi o kwestie związane z jego siostrą, to zachowywał się często bardzo irracjonalnie i impulsywnie. Nawet jeśli próbowałby się tego pozbyć, zmienić ten opiekuńczy nawyk, to obraz poturbowanej siostry przez zdradę Briana, skutecznie wybijał mu takie myśli z głowy.
    Chociaż gdyby nie spotkał na swojej drodze niedoszłego męża siostry, to nie miałby najmniejszego powodu, żeby wracać do tej złości. Może ciągle był rozgoryczony przez fakt, że dopiero odkrył, iż większość czasu niemal każdego dnia będzie musiał spędzać z tym człowiekiem i nie był w stanie na spokojnie przemyśleć swojej impulsywności. Ale czy właściwie jest sens ciągle się o to wkurzać? Bo przecież Evelyn ułożyła sobie życie na nowo, zapomniała o Brianie, znalazła kogoś nowego. Wiedział jak ciężko było jej się pozbierać do kupy, jak wiele sił i zachęty potrzebowała, żeby wykonać krok naprzód i zaufać komuś innemu, ale to już przecież przeszłość. Powinien odpuścić. Jednak na chwilę obecną sam fakt, że coś takiego miało miejsce, wyprowadzał go z równowagi i nie pozwalał myśleć o Brianie w pozytywnym świetle.
    Tak, Sherlocku, nie byłeś ani trochę odpowiednim kandydatem, gratulacje. Dla Vala zresztą mało kto był godzien chociażby spojrzenia jego siostry, nie mówiąc już o tak zaszczytnym tytule jak mąż.
    Powiódł wzrokiem za palcem siedzącego naprzeciw niego mężczyzny i zmarszczył lekko brwi, wpatrując się w album z jego pracami.
    – Nie. – odparł od razu zdziwiony pytaniem. Co prawda wesele jeszcze nie zostało zaplanowane, ale po co miałby w swoim zawodowym portfolio umieszczać coś tak prozaicznego i prywatnego, jak plan oprawy wesela swojej siostry? – Jeszcze nie zaczęli go organizować. – dokończył ściszonym głosem i łapiąc się za swoje ramiona splótł ręce na piersi. – Pytasz o to, bo chcesz przyjść na ślub? Nie masz przecież kogoś innego?
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Sob 12 Sty 2019, 22:44

    Brian uniósł w zdziwieniu jedną brew, słysząc o tym, że do ślubu – który jeszcze przed chwilą Valye określił jako nie tak do końca odległy – jeszcze nie zostały rozpoczęte żadne przygotowania. Nie skomentował tego jednak w żaden sposób, przynajmniej nie werbalny. To akurat zdecydowanie nie była jego sprawa.
    Ale gdy ten facet siedział przed nim, Brian nie mógł powstrzymać napływających wspomnień i myśli; jego głowa wypełniła się nimi dość prędko, powracając od razu do Evelyn, a także jej nieco zaborczego młodszego brata. W jednej chwili Dawsona ogarnęła strasznie dziecinna ciekawość, i prawie że zawiercił się w miejscu ze zniecierpliwienia; przypomniał sobie, że nie wiedział. Nie miał absolutnie bladego pojęcia w jaki sposób się to stało – Evelyn wykrzyczała mu tylko, ogarnięta dziwną mieszanką złości i smutku, że Val jej wszystko powiedział, że wie o tej innej. Czekała, chyba podświadomie, aż Brian zaprzeczy, ale tego nie zrobił, a on nigdy nie dowiedział się, co takiego widział Valye. Jego i Megan w restauracji? Jego i Megan wychodzącą rano z mieszkania, które wynajmowała w downtown? Jego smsy z Megan, gdy bezmyślnie pozostawił telefon w salonie podczas odwiedzin przyszłego szwagra? Nie miał pojęcia i kusiło, naprawdę kusiło, by teraz spytać o to Vala, ale Brian doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to nie był dobry temat.
    Nie kiedy mieli dopiero zacząć ze sobą pracować i należałoby odłożyć wszelkie niesnaski na bok.
    Kolejne pytanie też go zdziwiło i miał już rzucić coś o tym, że nie wiedział, że są tu by dyskutować o życiu prywatnym, a nie o pracy, ale w porę przypomniał sobie, że sam zaczął ten temat. Dlatego ograniczył się do krótkiego komentarza:
    — Tak, mam teraz kogoś. — Choć nie wiedział, co tenże temat miałby wnosić do dyskusji i czy cokolwiek zmieniał. — Nie sądzę bym dostał zaproszenie — zauważył bez żalu i dodał: — Pytam, bo zawsze uważałem, że prywatne projekty mają w sobie coś dziwnie starannego — wyjaśnił jeszcze, zbierając album i tablet ze stołu, po czym sam się podniósł. — Obejrzymy te koncepty na kadry wideo jakoś po przerwie na lunch? Do tej pory pozostali powinni skończyć swoje rzeczy. No i, Val — rzucił jeszcze, gdy obaj opuścili już salkę — przy okazji pogratuluj ode mnie Evelyn.



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Pon 14 Sty 2019, 20:47

    Słysząc, że Brian ma kogoś, Val momentalnie zaczął myśleć o dziewczynie, która zastąpiła Evelyn. Czy wiedziała, że spotykała się wówczas z czyimś narzeczonym? A jeśli tak, to czy nie przeszkadzało jej to w żaden sposób? Może Brian był już dla niej tak czarujący, że nawet nie wpadła na to, że i ją może kiedyś zdradzić, skoro z taką łatwością zrobił to raz swojej (prawie) żonie?
    Zanim jednak pozwolił swoim myślom wypłynąć na głębokie wody, westchnął cicho pod nosem i podążając za Brianem wyszedł z salki. Zdrobnienie jego imienia w ustach Briana zabrzmiało dla niego niesamowicie gorzko i prześmiewczo. W odpowiedzi dyskretnie posłał mu tylko chłodne spojrzenie i usiadł przy swoim biurku, chcąc jak najszybciej dać się porwać pracy i odwrócić swoją uwagę od osoby jego nowego szefa. O nie, po jego trupie. Nie będzie jego posłańcem, a tym bardziej nie zamierzał zawracać głowy Eve tym bydlakiem. Nie teraz, kiedy w końcu o nim zapomniała i ułożyła sobie życie na nowo.
    Zanim nadeszła pora lunchu, Val zdążył przygotować sobie wszystko, co było mu potrzebne do właściwego przedstawienia konceptów na spot reklamowy oraz udać się w odwiedziny dwa piętra niżej do grafików, by upewnić się, że poprawnie wprowadzili zmiany, które im zasugerował. Gdy w końcu biuro jego nowego zespołu zaczęła pustoszeć, a on odmawiając wszelkim propozycjom pozostał przy swoim biurku, westchnął cicho zerkając na wiszący na ścianie zegar. Szczerze powiedziawszy nawet nie miał najmniejszej ochoty na cokolwiek, głodnym jakoś szczególnie też się nie czuł. Może to po prostu z najzwyklejszego stresu? Nie miał wielkich obaw co do tego miejsca, pokładał raczej w tej pracy spore nadzieje, ale dzisiaj przez pojawienie się Briana czuł, że to nie jest jego dzień. Dał się przytłoczyć.
    Kiedy wszyscy zebrali się na powrót i nie było większych przeszkód by Valye mógł zacząć omawiać przygotowane koncepty, podpiął się do projektora i przedstawił przygotowane grafiki według dostarczonego mu konspektu. Skoro reklama miała być krótkim filmem z udziałem aktorów, Val postarał się by jego rysunki były przestrzenne i zawierały odpowiednio dużo detali, by móc odzwierciedlać rzeczywiste kadry.
    – I co prawda tego w koncepcie spotu nie było, ale skoro ma on w skrócie przedstawiać książkę, jako najlepszy prezent na walentynki, to pomyślałem, że można by też uwypuklić jej trwałość, nadać większą wartość, przy tradycyjnych drukach nie było by z tym problemu. – przerzucił odpowiedni slajd przedstawiający dodatkowe ujęcia, które zaryzykował dodać od siebie. – Można by na przykład porównać książkę do bukietu róż, kwiaty uschną, książka zostanie. – streścił w skrócie widoczny rysunek i zerknął w stronę swojego przełożonego, chcąc wybadać jego reakcję na to posunięcie Vala.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Pon 14 Sty 2019, 20:59

    Brian do lunchu robił wszystko, by wdrożyć się w system pracy swojego zespołu – co prawda Emilio pozostawił jasną strukturę zapisaną w programie do koordynowania zadań, ale i tak czuł się nieco zagubiony. Kręcił się po biurze, rozmawiając co rusz z którymś z pracowników, potem zaraz podchodząc do komputera i sprawdzając kolejne etapy pracy; było to dość chaotyczne zachowanie, ale zdawało się, że całkiem dobrze się w tym odnajdował. Gdy wychodzili na lunch – wszyscy razem, poza Valyem, który najwyraźniej chciał przygotować się do prezentacji concept artów – Brian czuł się już nieco pewniej i swobodniej, jakby znów zaczynał mieć nad czymś kontrolę.
    Lubił to. Kontrolę. Wiedzieć, że panuje nad wszystkim, co się dzieje, że niczego nie omija, że na wszystkim trzyma rękę i sprawuje jakąś pieczę. Bez tego… bez tego tracił nieco grunt pod nogami.
    Po powrocie do biura – wchodzili tam, wszyscy, rozmawiając o czymś wesoło – zastali tam nowego pracownika z przygotowanym już rzutnikiem. Usiedli wszyscy przy wspólnym stole i skupili się na jego prezentacji. Brian był nieco zaskoczony formą, na którą zdecydował się Valye – nie mógł oczywiście odmówić rysunkom wartości, były bardzo dokładne i widać było, że mężczyzna spędził nad nimi wiele czasu; może nawet trochę za wiele, jak przemknęło przez myśl Brianowi. Im dokładniejsze rysunki, im bardziej staranne, im więcej czasu autor nad nimi spędził… tym trudniej było mu rozstać się z tą wizją. Brian nie twierdził, że działo się tak za każdym razem, być może Valye był jednym z tych chlubnych wyjątków, którzy nie czuli do tego aż takiego przywiązania, zwyczajnie wkładając tyle uwagi w przygotowanie prac, by jak najlepiej przedstawić swoją wizję – ale mogło być też odwrotnie.
    — Myślicie, że książka to najlepszy prezent na Walentynki? — spytał, odzywając się po raz pierwszy i spojrzał po swoich współpracownikach. — Valye, te concept arty są bardzo dobre wizualnie. Na przyszłość, nie potrzebujemy ich aż tak dokładnych. Nie jestem pewien, co ustaliłeś z Emilio, ale chodzi nam o bardziej wrażeniowe wytyczne dla operatorów i ludzi na planie. Wiesz, zamiast poświęcać aż tyle czasu na dopracowywanie szczegółów, można na przykład, nie wiem, zrobić obok kolaż materiałów, z których widzisz tam sukienkę tej aktorki. Nie mówię, że to jest teraz istotne, bo nie mam pojęcia, co tutaj grało główne skrzypce, bo to nie my to ustalaliśmy, ale, właśnie, o to chodzi. Że teraz – po tych konceptach – nie wiem, na co kłaść nacisk. Gdybyśmy przekazali je tak dalej to ludzie na planie dostaliby dużo różnych informacji, ale tylko dotyczących kreowania historii, bez tych istotnych szczegółów, które tworzą klimat — powiedział, ale jeśli ktokolwiek doszukiwałby się w jego głosie nagany, mocno by się zawiódł. Wydawało się, że naprawdę zależy mu na tym, by się dogadali i działali we wspólnym kierunku. — Może wydrukuj je i usiądź tu z nami, co? Jak będziemy mieli je pod ręką, będziemy mogli z nimi pracować. W ogóle, nie wiem, jak ci najwygodniej pracować, ale concept artów nie musimy mieć w wersji wektorowej. Te są, nie? No właśnie. Jeśli wolisz je po prostu rysować ręcznie, to na tym etapie to będzie zupełnie wystarczające. — Brian naprawdę doceniał pracę, którą Val musiał włożyć w wykonanie tych grafik. Jednak… w ich zespole największą wartością, którą cechowali się pracownicy, były ich zdolności projektowe, myślenia, tworzenia całego przedsięwzięcia – wykonawstwo zostawiając tym, którzy pod nich podlegali. Dla Valye’a mogło to być nowe, zwłaszcza gdy przywykł do robienia wszystkiego samodzielnie; Dawson zdawał sobie sprawę z tego, że delegowanie pracy (którą, we własnej opinii, wykonałoby się najlepiej) było trudnym zadaniem, ale było to niezbędne w ich przypadku. Brian nie potrzebował, by Val tworzył idealne wizualnie grafiki, obrazy, animacje, cokolwiek, co miałoby być efektem końcowym; chciał, by mężczyzna potrafił w jak najlepszy sposób przedstawić swoją wizję na kreowanie świata (reklamy, okładki, animacji, czegokolwiek) przedstawić innym, którzy później stworzą ją zbudują. — To co z tym prezentem?
    — Hmm… to jest coś, co ustaliliśmy z Emilio zaraz jak wyjechałeś i zaczęliśmy przygotowywać w oparciu o tę myśl całą akcję… — zaczęła ostrożnie Maggie.
    — No w porządku, łapię, ale co. Książka stała się jakimś walentynkowym ultimate-giftem? — mruknął, unosząc wyżej jedną brew.
    Dan i Chris, siedzący obok siebie, parsknęli śmiechem, a Maggie wywróciła oczami.
    — Brian, nie mamy czasu zmieniać całego konceptu — zauważyła rezolutnie Ana, która wstała i teraz rozlewała każdemu z nich wody do szklanek.
    — To musi iść do produkcji najdalej w czwartek? — upewnił się Brian, a Maggie mu przytaknęła.
    — Może… — zawahała się, zerkając na rzutnik i ostatni slajd, który pokazywał im Valye. — Ej, Val, masz tego tam więcej? — rzuciła do niego. — Może zamiast iść w tę gadkę o tym, że idzie czternasty lutego i biegnijmy wszyscy do księgarni, połóżmy nacisk na to, co zauważył Val. Wiecie, ta cała gadka o trwałości książek, bla bla bla. Wiecie, jak o tym myśleć to książki są w sumie romantyczne. Poezja, te sprawy, gdyby to ugryźć od tej strony…
    — Mhm — mruknął Brian i wszyscy spojrzeli na wyświetlony concept art. — Kurwa, z tymi walentynkowymi akcjami to jest zawsze jakieś wielkie naciąganie wszystkiego — westchnął. Prywatnie absolutnie nie rozumiał idei tworzenia walentynkowej kampanii wydawnictwa, ale to już zupełnie inna sprawa. — No, ale to brzmi nieco sensowniej, niż to co mamy teraz. Valye, z tych twoich pomysłów da się stworzyć w ogóle jakąś narrację? Może zastanówmy się nad tym, co by się tam dało jeszcze wcisnąć — zaproponował.



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Pon 14 Sty 2019, 21:00

    Dzięki zajęciu swoich myśli tylko i wyłącznie pracą, Val czuł, że ochłonął już trochę po tak szokującym odkryciu, jak obecność Briana. A przynajmniej na czas, który spędzi w biurze. Pozadręcza się tym, jak już stąd wyjdzie. Podczas omawiania konceptów i całego spotu, jego mózg przełączył się na tryb pilnego pracownika. Z uwagą przysłuchiwał się swojemu zespołowi, nawet słów Briana nie potraktował osobiście, nawet na to nie wpadł, uznał je za ważne wskazówki, którymi powinien sugerować się podczas dalszej pracy nad reklamą.
    Na szczęście jego nawyk drukowania każdej pracy i oceniania jej na papierze tym razem w końcu się na coś przydał, bo wystarczyło, by sięgnął po wydrukowane już wcześniej koncepty i nie opóźniał zbędnie pracy całego zespołu, skoro i tak nie mieli już za wiele czasu na wprowadzenie zmian, które zaczęli omawiać. Val z podziwem przypatrywał się członkom swojego nowego zespołu i ich rozmowom, do których dołączał się nieco rzadziej od reszty, głównie odpowiadając na zadane mu pytania. Ich zgranie i wyraźnie dobrze wypracowana współpraca była dla niego czymś z lekka fascynującym. Dotychczas w jego pracy nie było miejsca no coś takiego jak burza mózgów, czy wymiana poglądów, bo przecież sam jej robić ze sobą nie będzie, dlatego taka forma pracy była dla niego ekscytująca, była czymś nowym, czego zdecydowanie chciał być częścią.
    Gdy po długim czasie ustalili w końcu zmiany, które były możliwe do wprowadzenia w tak krótkim terminie, Val od razu zajął się przerabianiem konceptów, czy w niektórych wypadkach przerysowaniem ich kompletnie od nowa. W takich wypadkach, kiedy miał bardzo ograniczony czas, zazwyczaj bardzo się spieszył ze swoimi szkicami, co często przekładało się na popełnianie drobnych błędów, na które nie chciał sobie pozwalać, dlatego dla swojej wygody oraz oszczędności nerwów i papieru, jak zwykle postanowił zawierzyć swojemu sprzętowi i cudownej funkcji ctrl+z. Podczas pracy, w którą zaangażował się równie mocno, jak w każdy projekt, Val nie pozwolił sobie nawet na zbyt częste odrywanie wzroku od ekranu. Jego oczy wodziły ciągle za rysikiem, a jego głowa coraz bardziej niekontrolowanie zbliżała się do monitora. Dopiero kiedy jego nos niemal stykał się z powierzchnią ekranu, ze zmarszczonymi brwiami odsuwał się do tyłu, żeby po niedługiej chwili znowu wrócić do tej komicznej pozycji. Zważywszy na to, że zdeklarował się skończyć wszystko dzisiaj, tak żeby było gotowe już jutro z samego rana, nie miał zbyt wiele czasu. Mimo to wprowadził wszystkie zmiany, które zostały ustalone, dodał rzeczy, o których wspomniał Brian i oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie pozwolił sobie na, może nie tak bardzo szczegółowe jak wcześniej, ale jednak, dodanie detali, które sprawiały, że koncepty nabierały nieco więcej przestrzeni i życia. Szkic szkicem, ale nie lubił bylejakości, a przez te kilka lat nauczył się pracować w ekspresowym tempie.
    Gdy w końcu zapisał finalne pliki i z ulgą przeciągnął się na swoim fotelu prostując plecy, zdał sobie sprawę, że większa część zespołu właśnie zbiera się do domu. No cóż… przynajmniej skończył dzisiaj, tak jak obiecał. Rzucił raz jeszcze okiem na nowe koncepty i puścił je do drukarki. Wyciągając jeszcze ciepłe kartki z maszyny, zerknął w stronę ciągle obecnego Briana i układając równo wydruki, podszedł do niego wolnym krokiem.
    – Skończyłem, chcesz rzucić okiem? – zapytał z najspokojniejszym wyrazem twarzy, na jaki tylko było go stać zwracając się do byłego narzeczonego swojej siostry, po czym wyciągnął w jego kierunku plik świeżo zadrukowanych kartek.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Pon 14 Sty 2019, 21:03

    I rzeczywiście wszyscy poza Brianem i Valye’em opuścili już biuro; jedno jakiś czas wcześniej, pozostali punktualnie. Brian, pochłonięty czymś, nie zauważył, że było już kilka minut po regulaminowym czasie ich pracy – choć zwykle i tak siedział tu nieco dłużej – i nieco zaskoczony zerknął na stojącego przed nim mężczyznę.
    — Co? – mruknął w pierwszym odruchu, ale zanim jego rozmówca miał szanse wyjaśnić, o co mogło mu chodzić, już załapał: — A, no, tak, pokaż.
    Przejął od grafika plik kartek i przejrzał je dość szybko, raczej pobieżnie. Przy niektórych zatrzymał się na dłużej, ale wyraźnie nie poświęcał nowym pracom tyle uwagi, co przy ich popołudniowej dyskusji.
    — To są już wszystkie? — upewnił się. — Wyglądają okej, ale zerknę na nie jutro rano świeżym okiem, teraz już nie myślę — powiedział, wyciągając ramię i położył plik kartek na biurku Valye’a, które sąsiadowało z jego własnym. Przeniósł spojrzenie na stojącego przed nim mężczyznę i zasugerował: — Zwykle, gdy nie mamy żadnego deadline’u na karku to pracujemy do osiemnastej, więc…
    On sam chciał jeszcze nadrobić korespondencję, a że jego nowym postanowieniem było nieprzenoszenie pracy do domu – zamierzał to zrobić z tego miejsca. Jego chłopak miał rację, Brian zdecydowanie za często zajmował się służbowymi sprawami, gdy mógłby, na przykład, nie, ale – z drugiej strony – przecież to było ważne. Zależało mu, naprawdę mu zależało; na ciekawych projektach, na poczuciu dokonania czegoś, zrealizowania jakiegoś dobrego gówna, bo właśnie wtedy czuł się w pełni usatysfakcjonowany.
    Gdy późnym wieczorem wracał do domu, zastanawiał się, co za absolutny zbieg okoliczności wrzucił mu tego całego Langley’a na pokład. Dziś jego myśli co jakiś czas uciekały do Evelyn z jego powodu i nawet zdobył się na szalenie gimnazjalną rzecz, mianowicie: wszedł na jej profil na Facebooku. Nie robił tego od lat, dosłownie, ale gdy przed oczami zobaczył zadowolone zdjęcie, sam uniósł lekko kącik ust.
    Naprawdę cieszył się, że nie wziął wtedy ślubu.

    Kolejnego dnia, gdy Val przyszedł do pracy, wraz z Brianem usiedli wspólnie nad przygotowanymi rysunkami. Przedyskutowali je w każdy możliwy sposób, zgadzając się właściwie we wszystkich kwestiach; obaj chyba byli zaskoczeni tym, jak bezproblemowo przebiegła ich komunikacja, bo zdarzyły się dwa takie momenty, gdy rzeczywiście w tej samej chwili zaczęli mówić dokładnie to samo. Żaden jednak nie dał tego po sobie specjalnie poznać, a kolejne dni pracy Vala pokazywały, że nowy pracownik – choć jeszcze nie do końca obyty z systemem, który tu panował – dość szybko wszystko łapał i był bardzo chętny do działania.
    W piątek, podczas przerwy lunchowej, Maggie przysiadła się do stolika, który samotnie zajmował Val.
    — Hej, wiesz co — zagadała. — Idziemy wieczorem na drinka w kilka osób, może chcesz wpaść? Będę ja, Dan, Ana ze swoją dziewczyną, Gruby, ten jeden z grafików, na bank kojarzysz, Emilio też mówił, że może zajrzy na moment. Wiesz, gdybyś nie miał żadnych planów na wieczór.



    Valye
    Valye
    Tempter

    Punkty : 1056
    Liczba postów : 255

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Valye Pon 14 Sty 2019, 21:04

    Brian nie musiał dwa razy powtarzać, Valye zebrał swoje rzeczy i z oszczędnym słowem pożegnana wyszedł z biura. W drodze do domu Eve zaskoczyła go nagłym telefonem, chcąc streścić mu jakiś niezwykle romantyczny, a przynajmniej w jej założeniu, wypad na łono natury ze swoim obecnym narzeczonym. Val jak to Val, z przekąsem zauważył, że wywlekanie jej z miasta o tej porze roku na jakieś plenerowe wycieczki nie było najrozsądniejszym posunięciem, ale zanim zdążył się rozkręcić ze swoim braterskim przekomarzaniem, Evelyn wybiła go z rytmu, kiedy zapytała jak minął mu ten tydzień w pracy. O ile zawsze starał się być z nią szczery do bólu, to teraz bez większego wahania pominął w swojej relacji osobę Briana, zastępując go po prostu „szefem”. Nie mógł się przemóc, by użyć jego imienia przy niej, bo nie miał pojęcia w jaki sposób by to przyjęła, obawiał się jej reakcji, nie chciał dokładać jej zmartwień i narażać na niepotrzebny stres, dlatego nie gryzł się za długo z tym, żeby nie rozwijać się zbytnio ponad „dużo pracy, miła ekipa”.
    Powie jej o Brianie innym razem.
    Reszta tygodnia minęła mu zaskakująco gładko. Zbyt gładko. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, które łączyły go z jego przełożonym, ciągle zachowywał dystans i czujność, jakby podświadomie spodziewał się jakichś nieprzyjemnych sytuacji i złośliwości z jego strony. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, było wręcz przeciwnie. Zaskakująco dobrze pracowało mu się zarówno z całym zespołem, jak i z Brianem, który na tyle dobrze precyzował swoje polecenia i rozwiewał wątpliwości, że Val w większości przypadków, bez powtarzania wiedział czego dokładnie od niego oczekiwano. Niepokojące.
    Gdy podczas lunchu niespodziewanie dołączyła do niego Maggie, Val od razu powitał ją z uśmiechem i odłożył na bok komórkę. Szukał właśnie informacji o wystawie, na którą chciałby się wybrać i rozejrzeć, by odświeżyć nieco swoje informacje i sprawdzić, w jakim kierunku zmierzają najnowsze trendy, ale to mogło zdecydowanie poczekać.
    – Na drinka? – powtórzył jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał. – Właściwie to dlaczego nie.
    Maggie była właśnie tą osobą, do której mógł zwrócić się z najgłupszymi i najbardziej krępującymi wątpliwościami, a ona bez krytykowania go, wskazywała mu dyskretnie jaki kierunek powinien obrać przy wykonywaniu czegoś, z czym reszta zespołu była już doskonale zaznajomiona.
    Jednym słowem: była dla niego bardzo sympatyczną osobą, której zdecydowanie nie zamierzał odmawiać.
    A sam wypad na drinka dobrze by mu zrobił. Val niestety należał do owianych złą sławą zagorzałych pracoholików, od samego początku gdy zaczął pracować, zależało mu właściwie tylko na jego karierze, na obraniu właściwej ścieżki, rozwijaniu umiejętności i poszerzaniu swoich kwalifikacji. No, może z krótkim przerwami na troszczenie się o swoją siostrę. Praca niestety przekładała się na brak jakichkolwiek większych relacji z innymi ludźmi, poza przelotnymi, naprawdę krótkim związkami, które kończyły się jeszcze szybciej niż zaczęły. Val nie zawracał sobie głowy utrzymywaniem kontaktu ze swoimi znajomymi. Wolał usiąść nad jakimś pochłaniającym go projektem, wypróbować nową technikę malarską, albo najzwyczajniej w świecie zaszyć się w jakimś sklepie dla plastyków. Nie czuł się jakoś szczególnej poszkodowany przez swoje nastawienie do innych ludzi, dobrze czuł się sam ze sobą. Cóż, a przynajmniej tak sobie wmawiał przez ostatnie lata.
    Gdy dotarł na miejsce, ze zgryzotą stwierdził, że dawno nie miał alkoholu w ustach, bo przecież nie będzie upijał się wyłącznie w swoim towarzystwie. Kiedy wszedł do pubu, od razu rzuciła mu się w oczy spora grupa osób, nieco większa niż zapowiadała Maggie. Nie trzeba było dużo czasu, by Val wpadł w sidła Monici, a w szczególności blondynki z zespołu grafików, Susan, której imię poznał w końcu dzięki uprzejmości dyskretnej Maggie. Adorowanie go przez blondynkę, która najwyraźniej z koleżanką zahaczyła już o jakiś bar zanim tu przyszły, stało się bardzo ciekawą rozrywką dla całej grupy, która na przekór Valowi, dolewała tylko oliwy do ognia, rzucając tekstami w stylu jak to dobrze by do siebie pasowali, czy jak wyglądałyby ich dzieci.
    – Nie lubię plaż, wolałbym jechać w góry... – mruknął odsuwając się lekko na bok od coraz bardziej kładącej się na nim Susan, która zaczęła planować wspólny wypad na Florydę.
    No i masz Val, integracja.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by effsie Pon 14 Sty 2019, 21:33

    W piątek Brian zniknął z biura szybciej, niż pozostali pracownicy, argumentując to spotkaniem z jakimś-kimśtam odpowiedzialnym za organizację imprezy gwiazdkowej (która oczywiście miała odbyć się w biurze i wszyscy pracownicy byli zaproszeni na całowieczorne picie darmowego alkoholu i raczenie się wystawnymi przekąskami). Swoją drogą, w poniedziałek Brian wcale nie został w biurze kilka godzin po czasie, a zwyczajnie minut, to jego śpiąca narratorka pomyliła słowa, bo wcale nie był takim nienormalnym pracoholikiem.
    To znaczy – lubił swoją pracę. Ale bez przesady.
    W każdym razie, w piątkowy wieczór dołączył do swoich kolegów i koleżanek z pracy dość późno. Maggie wspominała mu o tym i proponowała wyjście, ale umówił się w tym czasie ze swoim… no, powiedzmy, że chłopakiem, choć była to raczej świeża sprawa; spotykał się z nim dość krótko i sam jeszcze nie do końca wiedział, co o nim sądził. Chłopak był naprawdę, naprawdę ładny, czasami nawet zabawny, ale miał ledwie dwadzieścia trzy lata i zdarzało się, że Brian naprawdę wywracał oczami z zażenowania na to, co padało z jego ust. Dziś też – liczył na to, że spotka się z młodym i spędzą resztę wieczoru u niego, na znacznie ciekawszych czynnościach niż gadanie, czy picie alkoholu w nawet najmilszym towarzystwie, a Chris ubzdurał sobie żeby wyszli gdzieś z jego znajomymi, poszli tu, tam i śmam. Brian miał naprawdę lepsze alternatywy dla spędzania czasu niż szwendanie się po Chicago z grupką małolatów po ich studenckich barach, a gdy delikatne sugestie nie działały na Christophera to zirytował się i w paru dosadnych słowach powiedział mu, że w takim razie ten wieczór spędzą osobno.
    Ot, w ten sposób, trafił do nieco mniej studenckiego, ale wciąż baru, tym razem ze swoimi znajomymi z pracy. No cóż, to lepsze towarzystwo.
    — O, jednak przyszedłeś! — Uśmiechnęła się szeroko Ana i przesunęła na kanapie, by zrobić Brianowi miejsce obok siebie.
    — Tak wyszło — powiedział tylko, nie mając ochoty w ogóle myśleć o jego młodym chłopaku-nie chłopaku, jakkolwiek by go tam nie określać. Wiedział, że najpóźniej jutro zacznie do niego pisać z przeprosinami (czuł lekką satysfakcję na samą myśl; może było to nieco płytkie, ale lubił wiedzieć, że mógł nim tak manipulować), albo, jeszcze lepiej, zacznie wydzwaniać w środku nocy. Brian rozejrzał się dookoła i uniósł brwi w geście wielkiego zdziwienia, gdy zobaczył najmłodszego stażem pracownika. — O, Valye. Hej. Ty tutaj?
    — A co to za zdziwienie? — prychnęła, udając trochę obrażony ton Maggie.
    — Żadne zdziwienie, po prostu się go tu nie spodziewałem. — Wzruszył ramionami Brian, odnosząc się do mężczyzny w trzeciej osobie, zupełnie jakby wcale przed nim nie siedział. — Chcecie coś z baru?
    Nikt nie chciał, więc Brian samotnie ustawił się przy barze, wybierając sobie drinka. Chwilę zastanawiał się nad tym, co wziąć, aż w końcu skończył zwyczajnie, na piwie. Gdy wrócił do znajomych, Maggie zagadnęła go od razu:
    — Brian, a mówiłeś, że znałeś Vala już wcześniej, tylko w końcu nie powiedziałeś mi skąd. To jak?
    — Hm — mruknął, siadając naprzeciwko Susan. — Chodziłem kiedyś z jego siostrą.
    — Z siostrą? Spotykałeś się z laskami? — wyraźnie zdziwiła się Ana. — Ty? W życiu bym nie powiedziała!
    Brian uniósł wyżej brew i tylko spojrzał na kobietę z powątpiewaniem, a Maggie zdecydowała się przejąć rozmowę.
    — To czemu zerwaliście? No, z siostrą Vala? A zresztą, ty mi nie mów, bo pewnie nie będziesz potrafił być obiektywny. Val? Czemu zerwali?




    Sponsored content

    A New Beginning Empty Re: A New Beginning

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pią 29 Mar 2024, 02:48