- Podrzuć mi później te dokumenty, o które prosiłem. To dość pilne, Victorio - powiedział i krótko skinął w stronę Shena w formie powitania. Wyminął go w drzwiach, wychodząc z pomieszczenia. Smith był w tym wszystkim bardzo wyuczony... Zupełnie jakby takie sytuacje miały miejsce już wcześniej, a on nauczył się zachowywać tak, jakby nic się nie stało.
Donella ratował długi rękaw marynarki.
- Nie musiałeś, odebrałbym je od ciebie - odezwał się, mając ewidentnie tę samą wprawę, którą dysponował Joel. Też od chwilowego przerażenia, przeszedł do serdecznego uśmiechu, zachowując się tak, jakby wcale przed chwilą nie stało się nic złego.
- Ale dzięki. Czasami ganianie was po korytarzach zapewnia mi lepszy trening niż siłownia - rzucił żartem, dostrzegając kątem oka, że drzwi do gabinetu Joela nie zostały zamknięte. Ulokowani byli na przeciwko siebie, dzielił ich jedynie korytarz, więc naprawdę Donell liczył na to, że żaden niewygodny temat nie zostanie podjęty.
- Tu jest jeszcze to, czego zapomniałem wcześniej. Musisz wskazać rachunek do przelewu wynagrodzenia i podpisać na dole - powiedział, przesuwając kartkę po swoim biurku w stronę mężczyzny, samemu siadając przy komputerze. - Masz wszystko? Czy potrzebujesz może czegoś? Robię właśnie zamówienie na artykuły szkolne - dodał, chcąc, aby było maksymalnie formalnie.