by Strzyga Wto 22 Gru 2020, 10:37
Rayan spędził noc w jego pokoju, ale domyślał się, że rankiem wróci typowy Ander. Dlatego też nie wszedł mu do łóżka, nie narzucał się i nie zamierzał go prowokować. Zasnął, siedząc w fotelu, opierając nogi o materac, żeby być w stanie zareagować, gdyby Kapitan zaczął się ruszać. Kiedy więc mężczyzna się obudził, Rayan otworzył oczy i ziewnął, wyraźnie niewyspany.
- Co za ból - mruknął, uświadamiając sobie, że napieprzają go całe plecy. Cóż, pozycję do spania miał mocno niewygodną. Po chuj się tak poświęcał? Spojrzał uważnie na Andera, chcąc rozeznać się w sytuacji. Jak się czuł? Miał dalej jakieś objawy? Chyba nie.
- Myślałem, że wykitujesz - westchnął, jakby zasmucony faktem, że do tego nie doszło. Podniósł się z miejsca i przyciągnął się, wyciągając ręce ponad głowę.
- Jak się czujesz? Jesteś w stanie zejść na śniadanie i nie rzucać się na każdego napotkanego mężczyznę? - rzucił żartobliwie, wyraźnie rozbawiony tą sytuacją.