Pierwsza część tej fabuły znajduje się TUTAJ.
— Związali i podpalili żywcem — powiedział Elijah, tuląc czoło do skroni chłopca. — Przez chwilę byłem pewien, że jesteś jednym z nich.
Przesunął wargami po jego wydatnej kości policzkowej, zaciągając się głęboko i obsesyjnie jego zapachem.
— Zawróć, Manfredzie — rzucił niedbale do kierowcy i przyłożył wargi do linii szczęki Louisa. Kontynuował delikatne obcałowywanie jego twarzy, ciesząc się nią, napawając tym, że Louisowi nic się nie stało, że za swą nieostrożność nie przypłacił życiem.
Czuł tak wielką ulgę, i wiedział, że nigdy już, nigdy go nie wypuści. Będzie pilnował bardziej, lepiej. Zapłaci ochronie, by przez dwadzieścia cztery godziny na dobę pilnowała jego pokoju. Louis nie wyjdzie już nigdzie samotnie.
Nie darowałby sobie, gdyby przez takie zaniedbanie go stracił. Nigdy.
— Nie myśl już o tym. Przy mnie jesteś bezpieczny. Pamiętaj.