Gdyby Oscar miał racjonalne podejście do życia, to właśnie w tym momencie byłby w drodze na uczelnię. Od tego miał jednak znajomych, którzy bez żadnego problemu z uśmiechem na ustach wysyłali mu notatki. Szatyn czasem zastanawiał się, czy to ze względu na ich bezinteresowną dobroć, czy pod koniec semestru zażądają od niego jakiejś formy wdzięczności. Na daną chwilę jednak nie miał zamiaru przejmować się tak mało istotnymi rzeczami, jakimi były wykłady z ekonomii. Bardziej męczyła go osoba, która usilnie dobijała się do mieszkania, nie dając mu odespać zarwanej nocy. Po pięciu minutach zrezygnowany wstał ciężko i uchylił drzwi, wyglądając na klatkę schodową.
— Właśnie dlatego chciałam dostać zapasowe klucze — odparła na powitanie ruda dziewczyna i bez zbędnych słów wpadła do środka, potykając się o stertę ubrań. — Boże Oscar, czy ty czasem sprzątasz?
— Zastawiam na ciebie pułapki — mruknął zaspanym głosem i zasłonił oczy, gdy Natalie podniosła roletę i otworzyła okno, chcąc nieco bardziej rozbudzić bruneta. — Czemu dręczysz mnie od samego rana?
— To nie żarty, skarbie. Mamy problem. Simon złamał nogę dość poważnie i nie wiemy, czy będzie mógł jeszcze kiedykolwiek wrócić do zespołu — powiedziała smętnie i usiadła na łóżku z miną zbitego psa.
— Moje kondolencje, a teraz daj mi spać — westchnął i złapał za ramę okna, chcąc pozbyć się uciążliwego źródła światła, ale dziewczyna podniosła się energicznie, utrudniając mu to zadanie. — Nat, już kiedyś o tym rozmawialiśmy. Studiuję i nie mam czasu na takie głupoty.
— Właśnie widzę, jak ciężko pracujesz — żachnęła się, opierając dłonie na biodrach. W tej sytuacji faktycznie ciężko było wcisnąć dziewczynie jakiś kit, bo ta od ponad roku spędzała z nim każdą wolną chwilę. — Gdybyśmy mieli inny wybór, to nie zawracałabym ci głowy. Chociaż jedna próba. Mamy cały sprzęt poza pałeczkami. Proszę, proszę, proszę...
— Dobra, dość — przerwał tę litanię mocno już poirytowany. Dziewczyna, przeczuwając wygraną, pisnęła radośnie. — Kiedy masz tę próbę?
— Dzisiaj za dwie godziny, więc rusz się, bo musimy tam jeszcze dotrzeć. W nagrodę pomogę ci sprzątnąć ten syf — obwieściła wesoło i objęła go za szyję. — Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. Postaramy się jak najszybciej znaleźć kogoś innego.
— Przecież wcale nie jest tu tak źle — powiedział chłopak, gdy uwolnił się z szaleńczego uścisku, po czym zniknął za drzwiami łazienki, chcąc nieco ogarnąć potargane włosy. Ten pokój pamiętał o wiele gorsze czasy, dlatego porozrzucane ubrania i kilka niedopałków na parapecie wydawały mu się szczytem ładu. Sam nie wiedział, czemu przystał na ten szalony pomysł i nawet nie wyobrażał sobie powrotu do perkusji po tak długiej przerwie. Szatyn niegdyś grał w szkolnym zespole i choć wszyscy byli zachwyceni jego dokonaniami, to nigdy nie wiązał poważniejszych nadziei z muzyką. Aktualnie lekko uszkodzony instrument kurzył się w rogu pokoju, bo nikt nie wykazywał chęci odkupienia bębnów, a Oscar nawet nie chciał wyobrażać sobie, jak sąsiedzi zareagowaliby na jakiekolwiek próby gry.
Ostatnio zmieniony przez Besatt dnia Sob 08 Lut 2020, 13:53, w całości zmieniany 7 razy