by Valye Czw 31 Sty 2019, 23:18
Co z oczu, to z serca? Oh. Wiedział, że dla Briana kwestia zdrady nie była jakaś dla niego szczególnie ważna i warta rozmyślania nad tym, ale nie spodziewał się, że jest to dla niego aż tak łatwe. A jeśli Chris się dowie? Jeśli ktoś mu szepnie coś na ucho i poinformuje go o wszystkim? Brian wzruszy ramionami i zbagatelizuje sprawę?
Ok, musiał przyznać cwaniakowi rację, bo jedyną osobą, od której Chris mógłby się czegoś dowiedzieć, był przecież on sam. A mimo że korciła go możliwość utarcia Dawsonowi nosa, to nie mógł tego zrobić z paru, dość oczywistych powodów.
– Hm, było miło. – powtórzył raczej z brakiem entuzjazmu w głosie i przewrócił się mocniej na bok, nie chcąc wdawać się już w głębszą dyskusję o jego uczuciach do innych ludzi, którą sam zresztą niepotrzebnie zaczął.
Kiedy Brian na szczęście nie silił się na kontynuowanie tej rozmowy, Val zamknął oczy chcąc jak najszybciej zasnąć i zregenerować się przed jutrzejszym dniem, który nie zapowiadał się dla niego zbyt przyjemnie. Kiedy w końcu zasnął, nawet nie zdążyłby się obejrzeć, a już jego organizm wybudził go z tego niezbyt relaksującego snu. Zerkając na przysłonięte okna i przy okazji na śpiącego spokojnie Briana, zmarszczył zaspane oczy i skupił się na zalegającej na zewnątrz szarówce. Gdy sprawdził na swoim telefonie godzinę, ignorując otrzymane wiadomości, odłożył komórkę z powrotem na szafkę stwierdzając, że jest zbyt wcześnie, żeby w ogóle myśleć o ruszeniu się z łóżka. Ale nawet, kiedy próbował zasnąć ponownie, sen coś nie chciał go ponownie nawiedzić. W końcu zrezygnowany wypełznął ostrożnie z pościeli nie chcąc budzić Briana i porywając po drodze świeżą bieliznę zniknął w łazience. Biorąc cichy i długi prysznic, wciągając zapach swojego żelu, próbował nastawić się jakoś w miarę pozytywnie, a chociażby neutralnie na najbliższe godziny, lot samolotem i... koniec pobytu w Kanadzie? Pieprzony Brian miał rację. Znowu. Val nie zamierzał zaprzeczać, że było miło. Może mogliby, zostać jeszcze jeden dzień.
Trzynaście razy.
O nie.
Valye, kiedy skończył swój prysznic, wytarł się pobieżnie pozostawiając praktycznie w całości mokre plecy i włosy, umył zęby, wciągnął na siebie bokserki i wyszedł z łazienki. Podszedł od razu do ciągle śpiącego blondyna i nachylił się nad nim, przez chwilę w ciszy przyglądając się jego twarzy, aż w końcu położył mu rękę na ramieniu i lekko nim potrząsnął.
– Brian? Brian wstawaj. – mruknął początkowo zbyt cichym głosem, nie przynoszącym żadnych efektów, aż w końcu zaczął wołać mężczyznę znacznie głośniej. Kiedy ten otworzył oczy, Val z kamiennym wyrazem twarzy wdrapał się nagle na łóżko i usiadł na jego udach, po czym pochylił się nad jego twarzą bardzo, bardzo blisko, prawie dotykając jego nosa swoim. – Nie śpij już.