Za każdym razem, gdy zniecierpliwiony chciał narzucić szybsze i mocniejsze tempo, ręce Briana hamowały go niemiłosiernie, niemal przytrzymując w miejscu, jakby chciały go uspokoić i ujarzmić.
A on nie miał na to dzisiaj czasu i cierpliwości.
Val, gdy tylko zauważył, że opór blondyna zaczął maleć, od razu to wykorzystał, dążąc tylko do jednego.
Tak intensywny orgazm był tym, czego było mu trzeba od kilku dłużących się mu dni. Tak jak jego całe ciało spięło się ogarnięte przyjemnością, by po chwili błogo rozluźnić się w spełnieniu, tak jego umysł wyciszył się i oczyścił się ze wszystkich negatywnych myśli i emocji.
Na oślep odpowiadając pocałunkom Briana drętwymi i leniwymi muśnięciami, Val jak dziecko objął go rękami w pasie splatając swoje dłonie z tyłu nad jego lędźwiami. Jego głowa kierowana dłonią blondyna posłusznie odchyliła się nieco do tyłu, a chcące zamknąć się już oczy pochwyciły spojrzenie niebieskich tęczówek. Po słowach Briana, grafika nieco przytkało i w konsternacji przymarszczył odrobinę brwi. Być może mózg Valye'a rozpoczął w tym momencie niepotrzebną analizę, ale po chwili ucieszył się z tych słów chyba bardziej, niż w rzeczywistości powinien. Uśmiechnął się w usta Dawsona przez moment rozkoszując się tym subtelnym pocałunkiem, a po chwili spomiędzy jego warg wydobyło się westchnienie przemieszane z cichym śmiechem.
– Hmm, to niedobrze – mruknął powoli sunąc nosem wzdłuż jego żuchwy. – Rób tak, żebyś nie musiał tęsknić. – posłał Brianowi nieco szelmowski uśmiech, bo tak, właśnie sugerował mu częstsze spotkania, i w końcu zaczął podnosić się z jego bioder.
Gdy tylko penis blondyna wysunął się z niego wywołując nieco nieprzyjemny dreszcz, Val opadł bokiem na pościel z przeciągłym jękiem. Nagle zastygł na sekundę jakby czegoś nasłuchiwał, aż w końcu jęknął znowu, zerkając przy tym na swoje pośladki, spomiędzy których zaczęło wyciekać nasienia. No tak, bo o gumce żaden z nich nie mógł pomyśleć.
– Oh shit... – rzucił cicho dotykając swojego brudnego brzucha i zamknął oczy, wyciągając się na łóżku.
Było mu tak przyjemnie, tak błogo. Brud nie przeszkadzał mu tak bardzo. Właściwie, to po głębszym zastanowieniu myśl, że leżał właśnie obok swojego kochanka zmęczony i ubrudzony jego własną spermą, nadawała tej chwili sprośności, której najwyraźniej przestał się wstydzić już spory czas temu.
Val uchylił powieki i gdy tylko napotkał wzrok Briana, uśmiechnął się ukontentowany.
– Będziesz musiał zanieść mnie do łazienki – kto by pomyślał, że Valye kiedyś będzie przeklinać te jego dizajnerskie schody. – Ale to za chwilę. – dodał prześlizgując się wzrokiem po ciele blondyna i odgarniając ze spoconego czoła przyklejone do niego włosy. – Za chwilę. – powtórzył szeptem jakby do siebie.
A on nie miał na to dzisiaj czasu i cierpliwości.
Val, gdy tylko zauważył, że opór blondyna zaczął maleć, od razu to wykorzystał, dążąc tylko do jednego.
Tak intensywny orgazm był tym, czego było mu trzeba od kilku dłużących się mu dni. Tak jak jego całe ciało spięło się ogarnięte przyjemnością, by po chwili błogo rozluźnić się w spełnieniu, tak jego umysł wyciszył się i oczyścił się ze wszystkich negatywnych myśli i emocji.
Na oślep odpowiadając pocałunkom Briana drętwymi i leniwymi muśnięciami, Val jak dziecko objął go rękami w pasie splatając swoje dłonie z tyłu nad jego lędźwiami. Jego głowa kierowana dłonią blondyna posłusznie odchyliła się nieco do tyłu, a chcące zamknąć się już oczy pochwyciły spojrzenie niebieskich tęczówek. Po słowach Briana, grafika nieco przytkało i w konsternacji przymarszczył odrobinę brwi. Być może mózg Valye'a rozpoczął w tym momencie niepotrzebną analizę, ale po chwili ucieszył się z tych słów chyba bardziej, niż w rzeczywistości powinien. Uśmiechnął się w usta Dawsona przez moment rozkoszując się tym subtelnym pocałunkiem, a po chwili spomiędzy jego warg wydobyło się westchnienie przemieszane z cichym śmiechem.
– Hmm, to niedobrze – mruknął powoli sunąc nosem wzdłuż jego żuchwy. – Rób tak, żebyś nie musiał tęsknić. – posłał Brianowi nieco szelmowski uśmiech, bo tak, właśnie sugerował mu częstsze spotkania, i w końcu zaczął podnosić się z jego bioder.
Gdy tylko penis blondyna wysunął się z niego wywołując nieco nieprzyjemny dreszcz, Val opadł bokiem na pościel z przeciągłym jękiem. Nagle zastygł na sekundę jakby czegoś nasłuchiwał, aż w końcu jęknął znowu, zerkając przy tym na swoje pośladki, spomiędzy których zaczęło wyciekać nasienia. No tak, bo o gumce żaden z nich nie mógł pomyśleć.
– Oh shit... – rzucił cicho dotykając swojego brudnego brzucha i zamknął oczy, wyciągając się na łóżku.
Było mu tak przyjemnie, tak błogo. Brud nie przeszkadzał mu tak bardzo. Właściwie, to po głębszym zastanowieniu myśl, że leżał właśnie obok swojego kochanka zmęczony i ubrudzony jego własną spermą, nadawała tej chwili sprośności, której najwyraźniej przestał się wstydzić już spory czas temu.
Val uchylił powieki i gdy tylko napotkał wzrok Briana, uśmiechnął się ukontentowany.
– Będziesz musiał zanieść mnie do łazienki – kto by pomyślał, że Valye kiedyś będzie przeklinać te jego dizajnerskie schody. – Ale to za chwilę. – dodał prześlizgując się wzrokiem po ciele blondyna i odgarniając ze spoconego czoła przyklejone do niego włosy. – Za chwilę. – powtórzył szeptem jakby do siebie.