Valye zachłyśnięty charyzmą Briana, którą dzisiejszego wieczoru próbował nieudolnie naśladować, dał się powalić na łóżko, pozwalając sobie na cichy śmiech, zapominając o piosence. Może wcześniej, na samym początku ich zawiłej znajomości, Val burzyłby się przez takie działanie – mierziło go wówczas, że w wielu czynnościach Brian nawet wyłącznie za pomocą subtelnych gestów, może nieświadomie, często dawał mu do zrozumienia, że nie da się zdominować w żaden sposób, a Langley przełykając gorycz zazdrości, doskonale wiedział, że ciężko byłoby mu dorównać w niektórych rzeczach by bronić swojej rzekomej, nienadszarpniętej męskości. Teraz Valowi zupełnie to nie przeszkadzało. Ba, nie zamierzał się przyznawać, ale trochę, troszeczkę, przypadło mu to do gustu.
Dlatego właśnie, to jak rozwinął się dzisiejszy wieczór było, prosto mówiąc, spełnieniem marzeń grafika na ten dzień.
To była kwestia czasu, by Val pozostał bez ubrań. Nieszczególnie mu to już przeszkadzało, chociaż dopiero wtedy, kiedy wzrok Briana padł na jego krocze, przypomniał sobie o swoich małych zabiegach kosmetycznych. I rzeczywiście, spodziewał się jakiejś oceny, słów, może spojrzenia, które niekoniecznie musiały być pochwałą, ale działania Briana i przyswojony wcześniej alkohol skutecznie odciągały jego myśli od tego tematu.
– Zwariowałeś. – mruknął rozbawiony i, cóż, cholernie podniecony, kiedy zorientował się, że Dawson właśnie pozostawiał na jego ciele malinkę.
Leżąc tak i poddając się jakże zachęcającym działaniom, cóż, swojego szefa, Val uniósł się trochę na łokciach, by mieć lepszy widok. Obserwując blondyna spod przymkniętych lekko powiek, Langley przekrzywił odrobinę głowę. A gdyby tak Brian... gdyby jego usta znalazły się nieco niżej, w bardziej pragnącym tego miejscu, tak jak kiedyś... Valye na samą myśl przygryzł usta, próbując odgonić od siebie to niesłychanie przyjemne wspomnienie. Nie, lepiej nie.
Będąc dzisiaj wyjątkowo zniecierpliwionym człowiekiem, Val nie pozwolił blondynowi na zbyt długą zabawę. Uniósł nogi i przy pomocy swoich ud obejmujących ciało Briana, przyciągnął go bliżej do swojej twarzy, momentalnie całując go zaborczo i oplatając ramiona wokół jego karku, by przytrzymać go przy sobie na dłuższą chwilę, w której bez oporów mógł podrażnić się z językiem Briana swoim kolczykiem. Kiedy się oderwał, jego dłonie postanowiły się ruszyć – wsunęły się między ich ciała prosto do spodni blondyna, które Val niecierpliwie zaczął rozpinać. Kiedy zsunął je z bioder Briana wraz z bielizną na tyle, na ile sięgały jego ramiona, czyli nie wystarczająco jak dla niego, sapnął podirytowany.
– Oh ściągnij je do jasnej cholery. – burknął łypiąc na Briana znad chwilowo zmarszczonych brwi, a gdy ten ku jego uldze postanowił spełnić jego grzeczne życzenie, przy okazji serwując Valowi krótki striptiz, który z nieukrywaną chęcią obserwował, grafik wyciągnął ramię w kierunku szafki nocnej i chwycił niedawno zakupiony żel. Rzucił Brianowi spojrzenie, które pierwotnie w jego planach miało być przepełnione pewnością siebie, lecz wyszło raczej... mniej pewne. Tak samo jak ton jego głosu. – Mam zrobić to sam? – zapytał cicho machając lekko trzymaną przez siebie butelką i obserwując uważnie swojego partnera.