____Nie spodziewał się, że zaboli tak mocno. Jakaś część niego była przygotowana na taką odpowiedź, inna część była nawet przekonana, że na to zasługuje, ale jednak usłyszeć to na głos…
Bolało, tak kurewsko bolało.
Chociaż na pewno nie tak, jak to, co zrobił Cyrusowi, z czego wielkości zdał sobie sprawę po raz pierwszy. I właśnie ta myśl powstrzymywała go od jakichkolwiek komentarzy, nawet jeśli z każdym kolejnym zdaniem, odwróconym spojrzeniem, cichym westchnięciem czuł, jak wewnętrznie się rozpada. A mimo to na wierzchu starał się wydawać spokojny, ponieważ to było jedyne, co trzymało go przed kompletnym rozklejeniem się przed mężczyzną. W jego głowie non stop się odbijały ostatnie słowa. Nie dziwił się, że Cyrus nie chciał mu ufać, naprawdę sam rozumiał, ale blondyn kompletnie zgasił jakiekolwiek okruszki nadziei, jakie Remy posiadał. Chociaż może rzeczywiście potrzebowali jasnego określenia ich relacji, może będzie im łatwiej być w swoim towarzystwie, kiedy znikną jakiekolwiek oczekiwania, na które nie było już miejsca.
- Dziękuję – zaczął, ale musiał zrobić krótką przerwę przed kontynuowaniem, ponieważ jego gardło było do bólu zaciśnięte – że mnie wysłuchałeś. – Z tymi słowami ostatni raz spojrzał na mężczyznę, po czym cicho zamknął za sobą drzwi, na moment się o nie opierając. Przymknął oczy, próbując otrząsnąć się z tego, co wydarzyło się w tak krótkim czasie. Miał tyle wątpliwości, jakkolwiek nie próbowałby przekonać się, że postąpił słusznie. Mógł nie zaczynać tego tematu, może jednak lepiej było udawać, że nigdy nic się nie wydarzyło i funkcjonować w tej pojebanej bańce. Szkoda, że nie pomyślał wcześniej, aby kurwa jakoś lepiej to przeanalizować. Zdusił więcej przekleństw i po chwili ruszył w stronę swojego mieszkania, już przygotowując się mentalnie na wspólne przebywanie w biurze.
Pierwszy dzień był tragiczny. Mimo wcześniejszej rozmowy, która pozornie powinna rozładować między nimi napięcie, to wręcz przeciwnie wzrastało. Jules nie do końca wiedział, jak wrócić do tego dystansu, którego granica zamazała się przy wspólnym wieczorze. Wieczorze, który co więcej wciąż go prześladował w myślach, przez co dodatkowo był rozproszony. Analizował każde słowo, które padło, zastanawiał się, czy mógł coś zrobić inaczej lub zmienić ostateczny werdykt, sprowadzający ich relację znów do czysto pracowniczej. Dodatkowo wypominał sobie, że jeszcze przed ich wspólną rozmową obczajał Cyrusa, co tylko potęgowało jego kaca moralnego. Starał się powstrzymywać wszystkie te emocje, aby wykonać swoją robotę poprawnie, ale nie mógł nic poradzić na to, że coś wyraźnie go gryzło w tym wszystkim. Zamierzał uszanować wolę blondyna i, tak jak chciał, trzymać tę relację jedynie na płaszczyźnie pracowniczej, nawet jeśli jego serce chciało odbudować na nowo ich przyjaźń. Przez to wszystko ten poniedziałek był po prostu paskudny.
I o ile myślał, że wieczór uda mu się spędzić przyjemniej, skoro był umówiony z Lucasem, tak srogo się pomylił. Brunet trochę wcześniej niż planowo pojechał na drugi koniec cholernego Toronto, gdzie mieszkał Lucas. I Jules, do niedawna. Mieszkanie mężczyzny nie było w żadnym imponującym miejscu, ale mimo to lubił tamtą okolicę, było cicho i blisko do parku; znał dobrze wszystkie uliczki, sklepy, restauracje nieopodal. Znajomymi schodami wszedł na czwarte piętro, stając przed drewnianymi drzwiami i z rozmachem zadzwonił od razu trzy razy. A później kolejne trzy, gdy po chwili nikt nie otworzył. Zmarszczył brwi, pisząc krótkiego SMS-a do partnera, a gdy i ten został bez odpowiedzi, zmielił w ustach przekleństwo. Wybrawszy jego numer, oparł się barkiem o ścianę, z telefonem przy uchu, po kieszeniach natomiast szukając fajek. Musiało minąć wiele sygnałów, zanim jego połączenie przeszło.
–Byliśmy umówieni na kolację – powiedział sucho do telefonu, bez żadnego powitania. W odpowiedzi przez chwilę słychać było jedynie szelest, później przyspieszony oddech, zanim Lucas w końcu odpowiedział, używając swojego standardowego tonu, gdy wiedział, że zjebał i chciał bruneta udobruchać.
– Cholera, zapomniałem. Coś mi wypadło, przełóżmy na pojutrze. Obiecuję, że ci to wynagrodzę. – Jules przez chwilę milczał, na linii słychać było jedynie ich oddechy, aż w pewnym momencie w tle doszło do tego męskie nawoływanie. – Kończę. – Dźwięk przerwanego połączenia rozbrzmiewał w uszach mężczyzny jeszcze długo po tym, jak to zostało zakończone. Oczywiście, że coś, a raczej ktoś, mu wypadł. Jak często zresztą. To nie tak, że mieli ustalone jakieś twarde granice ich raczej luźnej relacji, ale brunet czasem wciąż dawał się zaskakiwać, chociaż nie wiedział nawet, czy ciągle go to ruszało – sam przystał na otwarcie ich relacji, raczej frustrowało go samo podejście Lucasa, który za nic miał szacunek do czasu innych osób. A mimo to, na jego usta cisnęły się przekleństwa i coś zakuło go w środku, raczej z wkurzenia na swoje niepotrzebne zmarnowanie drogi do mieszkania niż jakieś głębsze emocje, które właśnie przy Lucasie nauczył się kontrolować. Niemniej, trochę mu to, kurwa, zepsuło wieczór. Mógł w tym czasie zająć się swoimi sprawami, a nie bez sensu tułać się na drugi koniec miasta. Miał nadzieję, że uda mu się poprawić nastrój po ostatnich rewelacjach z Cyrusem, a wyszedł nawet w gorszym humorze.
Gdy był już na zewnątrz, pierwsze co zrobił to odpalił papierosa i zamówił ubera. Po powrocie do mieszkania padł z Bobem do łóżka i już tak został do kolejnego dnia, mając nadzieję, że przynajmniej napięcie między nim a Cyrusem chociaż trochę się zmniejszy.
A jednak nadal było nieprzyjemnie.
Wtorek wciąż był trudny. Środa oraz czwartek niewiele poprawiły, chociaż Jules wyrobił sobie zachowanie dookoła Cyrusa i po prostu tak jak mógł unikał kontaktu z nim, zachowując dystans, albo nawet jak do tego doszło, próbował trzymać się twardych, pracowniczych ram. Dość szybko weszło mu to w krew, i im dłużej tak się zachowywał, tym łatwiej mu to przychodziło; potraktował to jako wyrabianie nowego nawyku, a w tym miał wprawę. Gdy musiał, umiał bardzo szybko przystosować się do nowych zasad. Dodatkowo, Lucas najwyraźniej czuł się źle z tym, że wystawił poprzednio Julesa, bo wyjątkowo starał się mu to wynagrodzić, przychodząc wieczorami do niego, po raz pierwszy też odwiedzając jego nowe mieszkanie. I brunet nie ukrywał, że kontakt z partnerem go rozluźnił. To, albo po prostu maratony seksu, w które wkręcali się co wieczór. Pierwszy raz był dziwny – Jules był zbyt świadom Cyrusa ścianę obok, ale Lucas, jak wiele wad by nie miał, tak dość dobrze radził sobie z rozpraszaniem jego uwagi i dokładnie tak się stało, pozwalając mu na relaks i branie przyjemności z kontaktu z drugą osobą. Nawet jeśli ta przyjemność uwarunkowana była bezwzględną ciszą, bo co jak co, ale Remy nie umiałby spojrzeć sąsiadom w oczy, gdyby ich słyszeli.