Ach, słodki Boże, ten skurwiel był niesamowity; szczerze wątpiłem by na tym świecie istniał ktoś jeszcze, kto mógłby doprowadzić mnie do takiego stanu. Takiego, że dyszałem z podniecenia, cały nakręcony, w desperackiej chęci spuszczenia się, odlecenia w kosmos, a jedna mała istota była w stanie sprawić, że powstrzymywałem się, powstrzymywałem swoje żądze i robiłem to dla niej, i tylko dla niej.
Chciał na mnie patrzeć, miałem robić to wolno, to zapamiętałem. I rzeczywiście wysunąłem się z niego, mocno zaciskając zęby, a później pomogłem się mu odwrócić na plecy.
To był bardzo, bardzo zły pomysł. Max, z tą zaczerwienioną twarzą i zamglonym od podniecenia wzrokiem wyglądał jak jebane milion dolarów, a ja absolutnie nie wiedziałem, jak niby miałbym się powstrzymać. Byłem na swoim skraju, a Max doskonale zdawał sobie z tego sprawę i jeszcze dodatkowo mnie torturował.
Co za gnojek, naprawdę.
Dopiero po chwili wpatrywania się w Maxa jak ogłupiały (no co, ten jego komunikat był naprawdę… niejednoznaczny, zwłaszcza gdy myślałem tylko o jednym) zrozumiałem, co miał na myśli i spociły mi się ręce.
— Chcesz… mam ci teraz… — pytałem, zaskoczony. Och, kurwa, gdy miałem to na myśli absolutnie nie wyobrażałem sobie siebie, próbującego coś robić na takim skraju podniecenia jak teraz, myślący tylko o jednym. — Och… kurwa.
To był właśnie cały Max, ta absolutna gnida, paskudna, roszczeniowa kurwa, jedyna na całym świecie, która mogła mi kazać się wyruchać i dyktować mi warunki, na których będę to robił. Max, mój Max, on był całkowicie obezwładniający, a ja podniecałem się do granic możliwości przez samą świadomość tego, jak wyglądała sytuacja pomiędzy nami. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że koleś, któremu będę wsadzał chuja w tyłek będzie mi rozkazywał. Max nie dość, że dyktował mi warunki tego, jak mam to robić to jeszcze wybierał pozycję, w której to zwykle ten niżej był szmatą, a teraz… teraz ta szmata sama wypinała do mnie dupę, sama rozkładała nogi i była znacznie, znacznie bardziej przy władzy, niż ja sam.
To mnie kręciło. Bardzo. Byłem absolutnie zboczony i nie było dla mnie już ratunku, a gdy Max chciał jeszcze, bym w tej samej chwili mu obciągał… och, Boże, kurwa jego mać, byłem takim skończonym pedałem, absolutnym, totalnym, bo sam chciałem tego wszystkiego i miałem problemy z opanowaniem swojego ciała.
Przełknąłem ślinę i złapałem Maxa za uda. Nie odzywałem się, bo skupiałem całą swoją uwagę na tym, by powstrzymać ekscytację i nie spuścić się za wcześnie; to byłoby najgorsze, co mógłbym zrobić. Max załapał sugestię i pomógł mi, bym całkowicie uniósł jego pośladki. Przytrzymałem jego rozkraczone nogi w udach i penisem otarłem się o czekającą na mnie i pulsującą z niecierpliwości dziurkę Maxa. Sam tułów pochyliłem do przodu i pocałowałem mojego chłopaka, zbierając ślinę z jego ust, gdy zbliżyłem głowę do jego kutasa.
Ten zapach, aaaach. Obezwładniający, absolutnie, wraz z tą czerwoną, pulsującą pięknością, która tylko czekała na to, aż się nią zajmę. Nieco bałem się fiaska, przyznaję, ale ekscytacja zżerała mnie od środka i nie mogłem się sam doczekać.
Wyciągnąłem język i polizałem na początku penisa Maxa, sprawdzając odległość.
Poruszyłem się, nieco zmieniając pozycję.
— Trochę wyżej — wytłumaczyłem Maxowi, który już się niecierpliwił i denerwował, a ja nie chciałem go zdenerwować. Tym razem nachyliłem się i ustami sięgnąłem jego główki. — M-mam zacząć wolno, tak? — upewniłem się.
A potem powoli, bardzo, zaciskając palce na udach Maxa, wszedłem w niego. Zbliżyłem usta do główki jego kutasa i, oblizawszy uprzednio wargi, włożyłem go sobie do gęby. Pilnując się, by z ekscytacji nie drasnąć Maxa zębami, powoli, bardzo powoli, poruszyłem biodrami w tył, a za tym ruchem poszło całe moje ciało; kutas Maxa zanurzył się głębiej w moich ustach i obaj zadrżeliśmy od jednoczesnej stymulacji członków.
Och, kurwa.
Powoli, przez cały ten czas nie odrywając wzroku od Maxa, poruszyłem biodrami znowu, tym razem w drugą stronę, a gdy moje jaja obiły się o tyłek Maxa, usta zatrzymały się na główce jego chuja. Na chwilę wypuściłem go z gęby i, cały czas w środku Maxa, poprawiłem nieco naszą pozycję, by móc wziąć go jeszcze głębiej, a potem zacząłem cały proces od nowa.
I było, kurwa, ciężko; widziałem, że Maxowi się podobało, mnie, och, kurwa, też, bardzo, ale to powolne tempo, które narzucał mój chłopak, którego ode mnie wymagał, to było naprawdę niczym tortura. Patrzyłem się na niego przez cały czas, nie odrywając wzroku z tej upokarzającej pozycji, w której jak najbrudniejszy kundel liczyłem tylko na pochwałę swojego pana.
Ach, dżizas, pojebało mnie do końca, totalnie, i niczego nie żałowałem.