Oliver ruszył do swojego pokoju, żeby naprędce spakować rzeczy do sportowej torby i całkiem szybko opuścił mieszkanie. Nie mógł, po prostu nie mógł tam dłużej przebywać.
Tym razem naprawdę wybrał się do Toma, pierwszy raz odwiedzając swoje stare mieszkanie, odkąd się z niego wyprowadził.
— Mogę dzisiaj u was przekimać? — spytał uśmiechniętą Lizzie, gdy tylko przekroczył próg. Uśmiech Lizzie zgasł; dziewczyna spojrzała na Olivera i wiedziała, że coś się musiało stać.
— A co, Ethan cię wywalił? — zaśmiał się Tom, który w tej chwili pojawił się w korytarzu, w chwili jednak gdy zobaczył w jakim stanie jest jego przyjaciel, od razu się zaniepokoił. — Hej, co jest?
— Nic. To znaczy… nie chcę o tym rozmawiać — mruknął Oliver, przechodząc do niewielkiego salonu. W mieszkaniu nie zaszły wielkie zmiany – może było trochę mniej porządku, bo Lizzie nie była aż tak pedantyczna jak Oliver, no i dziewczyna naturalnie wniosła między te ściany swoją obecność, chociażby jakimiś pisemkami typu Cosmopolitan leżącymi na stole.
Para podążyła za nim, oboje wyglądając podobnie – ze zmarszczonymi czołami i pytaniem w oczach.
— Pokłóciłeś się z Ethanem? — spytała łagodnie Lizzie.
— Coś w tym guście — odparł lakonicznie.
— I cię na serio wywalił? Mam iść go wyjaśnić? — Tom napiął się odruchowo, a Oliver uśmiechnął się słabo.
— Nie ma takiej potrzeby. Sam się wywaliłem. Nie chciałem spać w takiej atmosferze. Poza tym, hej, w końcu was odwiedziłem! Proszę, nie mówmy o Ethanie. Pokażcie mi lepiej co zrobiliście z moim pokojem.
Zrobili gabinet. Lizzie, oprócz studiów, dorabiała sobie na stażu w jakiejś korporacji, więc miejsce na spokojną pracę w domu okazało się dla niej bardzo przydatne. Przez te parę tygodni jednak nie zdołali wprowadzić wielkich zmian w pokoju, więc właściwie nadal przypominało to sypialnię Olivera, z tym że pogrążoną w chaosie.
Lizzie i Tom, widząc że Oliver był przybity, zachęcili go do wspólnego maratonu durnych, słabych komedii, które wspólnie mogli bezlitośnie krytykować i Oliver niby śmiał się z nimi, niby też coś od siebie komentował, udawał że wysiłki przyjaciół rzeczywiście poprawiały mu humor, ale wciąż myślał o Ethanie. To było dziwne, nawet mając Toma tak blisko siebie (siedzieli w trójkę na dosyć ciasnej jak na nich wszystkich kanapie; Oliver został posadzony między Lizzie, a Tomem, więc stykał się i z jednej, i z drugiej strony z ich ciałami) myślami naprawdę wciąż był z Ethanem. To był ogromny błąd, że tak szybko zaufał swojemu współlokatorowi, że tak łatwo się przed nim otworzył. Przecież, gdyby nie to, nie doszłoby do całej tej przeklętej sytuacji…
Poczuł się przy Ethanie po prostu niebezpiecznie komfortowo, podczas gdy powinien trzymać gardę. Więc mógł podziękować przede wszystkim sobie za to obrzydliwe zranienie, które dręczyło go od środka.
Nie rozumiał, czemu aż tak to przeżywał. Na Boga, nie mogło przecież chodzić tylko o jakąś zasraną dumę, chociaż rzeczywiście i w dumę oberwał.
Spał okropnie, mając przed oczami ciągle obrazy z minionych, jakże intensywnych dni. Na zajęciach zbierał zaniepokojone spojrzenia od Rajita i Samiry.
— To, um, widzimy się u ciebie jutro? — spytał niepewnie Rajit gdy wychodzili z ostatniego wykładu. — Wiesz, projekt — przypomniał usłużnie, widząc zdziwioną minę Olivera.
— Ach, to… — mruknął. W zasadzie jego sytuacja mieszkaniowa była w tym momencie dosyć niepewna, ale soboty Ethan spędzał w pracy, więc może… — Tak, widzimy się — odparł, a Rajit uśmiechnął się i poklepał go przyjacielsko po ramieniu.
— Idziemy na piwo? — zaproponował koledze. Naprawdę nie chciał wracać do swojego mieszkania, ale Lizzie z Tomem spędzali wieczór w kinie, a potem zamierzali zjeść kolację w restauracji, więc nie zamierzał się do nich przyczepić (chociaż proponowali że przełożą swoje plany żeby spędzić czas z Oliverem, na co Oliver stwierdził że chyba ich popierdoliło), a Finn… z nim w ogóle nie spotykał się bez Toma i nie miał ochoty tego zmieniać.
— Drugi dzień z rzędu? — Kolega uniósł brew. — Tak czy owak, sorry, ale zaraz mam korki.
— Ach, tak — westchnął. — No nic, to do jutra.
Próbował skontaktować się jeszcze z Anją; dziewczyna jednak siedziała w pracy i miała czas dopiero wieczorem.
Oliver przechadzał się trochę ulicami Londynu, dopóki nie złapała go ulewa. Wówczas wsiadł w metro i wrócił do mieszkania, idąc od razu do swojego pokoju, nawet nie dbając o to, że był cały przemoczony. W środku po prostu ściągnął mokre ubrania i włożył byle jakie suche.
Plan był taki, żeby przeczekać tam czas do umówionego spotkania z Anją. Nie chciał nadal widzieć się z Ethanem.