— Jesteście naprawdę rozkoszni.
Ten komentarz wyrwał się z niego bezwiednie, pod wpływem dziwnej wesołkowatości, która go nawiedziła. Nie wiedział, co tak naprawdę ją uruchomiła. Czy pewność siebie spowodowana tym, jak wyglądał (mimo iż wcześniej ten wygląd przecież wywoływał w nim niepewność)? Czy to, jak Ethan na niego patrzył? A może po prostu, nawiedziła go jakaś lekkość na myśl o imprezowaniu w miłym gronie?
W każdym razie starał się chociaż na chwilę odgonić od wszystkich nieprzyjemności, które jeszcze wcześniej tak mocno go męczyły. Miał tylko zakodowane w głowie, że musi uważać, musi się kontrolować, ale na razie nie musiał odgrywać swojej roli i było to cudownie wyzwalające.
Złapał spojrzenie Ethana i uśmiechnął się do niego ciepło. Cieszył się, naprawdę się cieszył że to on był jego współlokatorem. I zgodnie z filozofią, którą przyjął dosłownie minuty wcześniej postanowił na razie nie analizować uczuć, które ten mężczyzna w nim budził. Po prostu pomyślał, że to bardzo miły współlokator.
— To miłe, że chcesz dopilnować, żeby nie podrywał mnie żaden facet. Ale spokojnie, poradzę sobie — zapewnił. — Nie wiem czemu tak się stresuję — przyznał.