The end of the fucking world

    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Sro 05 Sty 2022, 15:46

    — Powinniśmy ich zaatakować — oznajmił głośno Noah i odstawił z trzaskiem kubek na stół. Widać bimber pędzony przez mieszkańców Przystani przypadł mu wyjątkowo do gustu. Zresztą, nie tylko jemu.
    Pośród zebranych przy stoliku rozbrzmiało kilka głosów mrukliwego poparcia.
      — Rozgromilibyśmy te pizdy i by nie podskakiwali — dodał jeszcze, próbując zagrzać swoich kamratów do boju, ale ci nagle nie zdawali się skorzy do tego, by popierać te pijackie, nieprzemyślane okrzyki. — Słabo wyszło, że ich zostawi-
    Zamilkł, czując na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się lekko w kierunku Siomna, który musiał tej rozmowie przysłuchiwać się od dłuższego czasu. To tłumaczyło zapewne brak entuzjazmu jego towarzyszy.
      — Powiedź mi, od kiedy to wiesz, co powinniśmy robić? — Simon odwrócił krzesełko i dosiadł się do skonsternowanych Zbawców. Część z nich widać już żałowała wzięcia udziału w tej konwersacji. Pozostali milczeli ponuro. Noah był jednak zbyt pijany, by pojąć powagę sytuacji. — Skoro bez pomocy Lily nie wiedziałbyś nawet, gdzie jej wsadzić.
      — Tylko mówię, że wyszliśmy na frajerów, odjeżdżając. Powinniśmy ich docisnąć, a nie spierdalać — powtórzył jeszcze głośniej, tak że słowa poniosły się po całej kantynie. Alkohol zrobił z niego kompletnego głupca. Kumple, z którymi siedział przy stoliku, nerwowo rozejrzeli się dookoła.
      — I ty byś ich docisnął?
      — Mhhm. Ta czarna suka piszczałaby z zachwytu.
      — Czyli co, mówisz, że szefowi fiut zmiękł i spartolił sprawę? — Pod wąsami mężczyzny pojawił się drapieżny uśmiech.
      — Nie. Tego nie powiedziałem — w końcu przez opary alkoholu zaczęło do mężczyzny docierać, jak ogromny błąd popełnił. — Chciałem tylko. No wiesz, jak jest w tym powiedzeniu. Heh-heheh. Kobieta jest jak śmietana. Najlepsza bita — spróbował obrócić sytuację w żart, ale jego śmiech zabrzmiał żałośnie pośród nagłej ciszy.
      — A mnie się wydaje, że powiedziałeś.

    Love poinformowała Negana o transporcie z Przystani, czekającym na pozwolenie na wjazd. Przywódca Zbawców wyszedł mu na powitanie w asyście Simona i wyjątkowo ładnej blondynki. Sanktuarium poza wysokim płotem strzegły również uwiązane trupy, których nieustanne jęki unosiły się w powietrzu.
    Opieką nad tymi martwymi strażnikami sprawował właśnie poturbowany Noah, który otrzymał tę nagrodę w podziękowaniu za swoje dobre rady. Dźwięk nadjeżdżającego samochodu wyraźnie je pobudził, utrudniając mężczyźnie zadanie.
      — Myślisz, że znowu coś odpierdolą? — Simon zerknął na swojego szefa i oparł dłoń na broni przy pasie.
      — To może być kolejna pułapka — dodała ciszej dziewczyna, zerkając nieufnie w kierunku pojazdu.
      — Myślałem, że nie możesz doczekać się powrotu swojego męża — kącik ust Negana drgnął w rozbawionym uśmiechu, ale spojrzenie wciąż było utkwione w ciężarówce.
      — Ja. Oczyw-. Nyie. To- — nerwowo pokręciła głową, nie mogąc znaleźć odpowiedzi, która mogłaby zadowolić mężczyznę. Umilkła więc, zaciskając pełne wargi.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Koss Moss Sro 05 Sty 2022, 16:35

    W ciężarówce byli wszyscy porwani ludzie Negana, a za kierownicą siedział Connor, jednak bez wątpienia ciemny pas namalowany na poziomie oczu, tak charakterystyczny dla mieszkańców Przystani, utrudniał natychmiastowe rozpoznanie. O tym, że nie była to zasadzka, Negan miał przekonać się już chwilę później, gdy młodzieniec wyskoczył zgrabnie z zaparkowanej bokiem do Zbawców ciężarówki, uniósł ręce, pokazując, że nie ma przy sobie broni, i podszedł do bagażnika, aby go otworzyć.
      — Wyłazić, już — rzucił chłodno.
    Trzej ludzie Negana kolejno opuścili samochód. Byli w dobrym stanie: czyści i raczej wyspani. Wydawało się, że jeden z nich miał nawet wykonane strzyżenie.
    Connor zatrzasnął drzwi ciężarówki (kilku Zbawców z karabinami zaszło go od tyłu, upewniając się, że w środku nie było niczego, co mogłoby im zagrozić; zapewne zdziwili się, widząc tylko stos futer) i ruszył powoli za uwolnionymi właśnie zakładnikami w stronę Negana. Zatrzymał się w pewnej odległości i z dystansem kiwnął mężczyźnie głową, przebiegając spojrzeniem po jego towarzyszach; dłużej zatrzymał je na pięknej blondynce, która – choć zmierzał do niej właśnie mąż – wpatrywała się we własne stopy. Następnie omiótł wzrokiem na górującą nad nimi w tle fabrykę, którą Abraham przedstawił mu jako Sanktuarium. Ich przypuszczenia, że posterunek nieopodal Wzgórza nie był jedynym obozem Zbawców, okazały się więcej niż słuszne. To, co zrobił tu Negan i jego ludzie – imperium, które wznieśli w tym obmierzłym, paskudnym, zakurzonym świecie – było na swój sposób piękne. A zarazem potwornie zniechęcające do walki o swoje.
      — Wpuścisz mnie? — zapytał w końcu cicho, patrząc już Neganowi odważnie prosto w oczy. Kilku stojących w pobliżu Zbawców zaśmiało się na te słowa, gdy jednak ich przywódca w odpowiedzi zmrużył oczy i w przerysowany sposób przyłożył dłoń do ucha, Connor westchnął z irytacją, odchrząknął i powtórzył głośniej. — Zapytałem, czy mnie wpuścisz, Negan.
    Ściemniało się. Powrót nocą nie był bezpieczny. Negan jednak mógł mieć pewność, że nie z tego powodu chłopak usiłuje dostać się do Sanktuarium. Jeżeli rzeczywiście był taki jak ojciec, na pewno uknuł sobie już w głowie jakiś równie brawurowy, co bezużyteczny plan.
      — W bagażniku — dodał w przeciągającej się ciszy — są futra. Ludzie powiedzieli mi, że macie tu zimno. Zimą to pewnie nie do wytrzymania.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Sro 05 Sty 2022, 21:19

      — Na szczęście jest środek kurewsko gorącego lata — w głosie Simona zabrzmiało złośliwe rozbawienie, które ponownie wzbudziło pośród Zbawców zadowolony rechot. Jednak posłuszny lekkiemu gestowi Negana, kulejąc, ruszył w kierunku bagażnika, by potwierdzić jego zawartość.
    Nie podobała mu się obecność Connora. Uważał wpuszczenie młodzieńca za groźny błąd. Nie potrafił pojąć, dlaczego ten zdradliwy gówniarz wciąż jeszcze żyje. I skąd bierze w sobie tę graniczącą z głupotą odwagę, by pojawiać się osobiście pod ich bramom i prosić o nocleg.
    Uchylił bagażnik, odkrywając zawartość. Wyjął jedno z futer, by zaprezentować je z daleka szefowi.
      — Wygląda na to, że nie ściemnia.
    Negan wpatrywał się w młodzieńca, jakby rzeczywiście przez moment próbował rozgryźć cel ten absurdalnej wizyty. A jednak musiał przyznać, że ta zagrywka z futrami była niemożliwie celna. Ta wiadomość była przeznaczona tylko dla niego i nie umknęła uwadze mężczyzny.
    W końcu odsunął się z drogi, robiąc Connorowi przejście. Kilku jego ludzi wymieniło zdumione spojrzenia.
      — Szefie, może go zwiążemy? — Zagadnął w końcu niepewnie jeden z łysych strażników.
      — Potrafię sobie poradzić z dzieciakiem.
    Mężczyźni jeszcze raz wymienili ze sobą skonsternowane spojrzenia. Connor wyglądał raczej na dorosłego chłopaka. Miał wciąż jeszcze młodzieńcze rysy i drobne ramiona, ale nie wyglądał na gówniarza, jakim zapewne pamiętał go Negan. Większość Zbawców czekała tylko na pretekst, żeby odstrzelić mu głowę za ostatnią zasadzkę. Negan zrównał krok z chłopakiem, prowadząc go w głąb Sanktuarium. Prosto do należącej do niego części.
    Gdy przemierzali fabryczne korytarze, ludzie unosili zdumione spojrzenia, ale szybko je odwracali. Siedziba bez wątpienia była imponująca, ale Connor niewiele mógł zobaczyć. Ot kilka stanowisk pracy i szklarnię za oknem. To, co musiało budzić prawdziwy podziw, to stopień zorganizowania tutejszych mieszkańców.
    Mieli elektryczność i ciepłą wodę w kranach. Luksusy, o których większość ocalałych ledwie już pamiętała.
    Po krótkim spacerze znaleźli się w przestronnym, eleganckim pokoju, który bez wątpienia należał do Negana. Opadł na skórzaną kanapę, wskazując swojemu gościowi miejsce naprzeciwko.
      — Moja oferta dołączenia do nas wciąż jest wciąż aktualna.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Koss Moss Czw 06 Sty 2022, 00:13

    Connor usiadł na samej krawędzi kanapy naprzeciw Negana, co zdradziło, że czuł się niepewnie. Mimo tych ciemnych, poszarpanych ubrań i poważnej miny, bardziej niż zawziętego dowódcę przypominał teraz tego dzieciaka, którego mężczyzna przez tyle lat z jakiegoś powodu nie wyrzucił z głowy.
      — Najlepsze fuchy macie już zajęte, a ja nie nadaję się na szeregowca ― skwitował, zdawało się, że w próbie żartu, który rozluźniłby tę napiętą atmosferę.
    Szczupłe dłonie ułożył na własnych udach i długo wpatrywał się w Negana, który wyraźnie spodziewał się, że usłyszy teraz coś więcej na temat celu tej niespodziewanej wizyty.
      — Dziękuję ― podjął ostrożnie Connor ― że się wycofaliście. Wiem, że twoim ludziom się to nie podobało.
    A więc miał świadomość, po jak cienkim stąpał wtedy lodzie i że ta pozorna wygrana, z której cieszyli się mieszkańcy Przystani, była niezwykle krucha – a miała miejsce tylko dlatego, że Negan z jakiegoś powodu na nią pozwolił. W przeciwnym razie obie strony zbierałyby z ulic mnóstwo trupów.
      — I dziękuję ― dodał młodzieniec, nie spuszczając wzroku z twarzy Negana ― że przywiozłeś Jeffreya i wypuściłeś naszych ludzi.
    Kiwnął krótko głową, jakby w geście uznania. Nie podjął tematu Katy, ale wyglądało na to, że rozumiał już, że wściekłe psy, którymi dowodził Negan, potrzebowały tej krwi jak powietrza. Słyszał o wyznawanej przez nich zasadzie jednego trupa. Słyszał o niej od mieszkańców Wzgórza i Królestwa – każdy mówił to samo. Ktoś zawsze kończył martwy. Connor mógł zaakceptować taką cenę, nawet jeżeli Jeffrey lub Sasha, czy nawet nikt poza nim samym tego nie rozumiał.
      — Wciąż cię lubię ― przyznał z pewnym oporem. ― I myślę, że możemy być sojusznikami. Że… w ogóle nie ma potrzeby walczyć. Wiem ― uniósł dłonie w obronno-kapitulacyjnym geście ― że to idealistyczne. Ale to prawda. Mamy wspólnego wroga, hordy trupów. Tak jak kiedyś. Więc… może pomówimy spokojnie o… normalnych warunkach. Nie jak wrogowie, jak… ― Westchnął i potrząsnął głową, wracając spojrzeniem, którym błądził po muskularnym ciele, do dojrzałej twarzy. ― Dobrze wyglądasz.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Czw 06 Sty 2022, 12:03

    Jeżeli był to kolejny podstęp to doskonale przemyślany.
    Negan siedział wygodnie na kanapie z dłonią niedbale przerzuconą o oparcie i ugiętymi nogami lekko wysuniętymi do przodu. W swobodnej i pewnej siebie pozie. Z każdą chwilą jednak z coraz większą uwagą wsłuchiwał się w słowa młodzieńca. Zawsze go zaskakiwał ten wyraz ciężkiej powagi na tak młodej twarzy. Connor nigdy nie był niefrasobliwym dzieciakiem. Nie był słodkim chłopcem z sąsiedztwa, ani zbuntowanym łobuzem. Jego uroda miała w sobie coś zmysłowego, a jednocześnie wyniosłego i niedostępnego. Może dlatego tak łatwo było go pomylić z dorosłym.
    Pochylił się do przodu w kierunku młodzieńca, opierając łokcie o kolana, kiedy drzwi od pomieszczenia niespodziewanie się otworzyły.
      — Szefie!
    Do środka wpadł korpulentny chłopak w wieku zbliżonym do Connora. W wyciągniętych dłoniach trzymał Lucille. Z trudem łapał oddech, widać biegł tutaj, ile mu sił starczyło w krótkich nóżkach.
      — Została na dole — poinformował, gdy w końcu udało mu się choć trochę unormować oddech.
      — I przybiegłeś, żeby mi ją przynieść? — Negan znów oparł się wygodnie, skupiając spojrzenie na zziajanym i spoconym chłopaku.
    Ten stracił odrobinę rezon i powoli skinął głową.
      — I traktowałeś ją dobrze?
      — Tak! Oczywiście! — zapewnił młodzieniec z jakiś absurdalnym entuzjazmem, oddając kij bejsbolowy na ręce swojego szefa. Negan przesunął dłonią po trzonku, przez chwilę oglądając broń z uwagą.
      — Z czułością? Jak prawdziwą damę?
      — Yhhm. Tak — potwierdził już mniej pewnie, a wcześniejsza ekscytacja przerodziła się w kiepsko skrywaną obawę.
      — Wylizałeś jej cipkę, jak prawdziwej damie? — ton głosu Negana zabrzmiał niemalże podejrzliwie, a zdesperowany chłopak spojrzał w kierunku Connora, w poszukiwaniu słusznej odpowiedzi. Przywódca Zbawców parsknął śmiechem, widząc, jak otyłe ciało trzęsie się ze strachu, a pot spływa po szerokim czole. — Żartuje! Jezu. To kij bejsbolowy. Wiem, że nie ma cipki! Zmiataj stąd.
    Drzwi trzasnęły ponownie, a po chłopaku nie było już śladu. Negan wstał z kanapy, stając nad Connorem, Lucille niemalże dotknęła jego ramienia.
      — Ty za to wyglądasz jak gówno. Przyda ci się prysznic — ruszył w głąb pomieszczenia i uchylił drzwi do łazienki. Warunki, w jakich żył przywódca Zbawców były luksusowe nawet w porównaniu z nieźle prosperującą Przystanią. Nawet ten pokój. Czysty. Z wygodnymi meblami o wyjątkowo nowoczesnym designie. Można było w nim bez trudu zapomnieć o tym, że za ścianą każdego dnia trwa upiorna walka o każdy skrawek niezbędnych do życia zasobów.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Koss Moss Czw 06 Sty 2022, 15:36

    Connor też pochylał się w stronę Negana. Bezwiednie. Instynktownie. Coś tak bardzo ich do siebie ciągnęło od pierwszej chwili, gdy spotkali się po tych wszystkich latach, że było to niemal bolesne. I nie mogło tego rozładować to pośpieszne rżnięcie na biurku w Przystani. Czy coś w ogóle mogło?
    Zamrugał, jakby uderzono go w twarz, i wyprostował się nagle (dopiero wtedy też zdał sobie sprawę, jak bardzo był wychylony), spłoszony wtargnięciem obcego chłopaka.
    Z niemałą konsternacją przysłuchiwał się wymianie zdań, przy której pulchny młodzieniec prawie zeszczał się w spodnie. Connor niemalże czuł zapach jego potu, którego krople spływały po śliskim czole.
    Czego musiał doświadczyć lub co musiał zobaczyć ten chłopak, żeby zachowywać się w ten sposób? Owszem, Negan wzbudzał respekt już samą swoją postawą. I Lucille też nie odejmowała mu pozorów popierdolonego sadysty. Ale to, co zobaczył przed chwilą Connor? To było chore. Imponujące. Przerażające. I naprawdę chore. Skłoniło go do ponownego zastanowienia się, na kogo właśnie patrzy. Do czego był zdolny ten człowiek? Nagle to, co mówił Abraham o tym cholernym żelazku, nie wydawało się już takie absurdalne.
    Zaschło mu w gardle. Musiał ciężko przełknąć ślinę, walcząc z wyraźnym spięciem, którego natura mogła być dwojaka, ale bardzo pierwotna. Pierwotny strach – albo pierwotna żądza, by posiąść alfę.
      — Niemiłe ― wychrypiał, zatrzymując spojrzenie na końcówce kija bejsbolowego, jednak podniósł się i poprawił ułożenie szat. Nie zdawał się jednak obrażony ani dotknięty. Z taką twarzą w swoim życiu musiał – nie było innej możliwości – spotykać się z wszechobecnym zachwytem, nie tylko kobiet. Arystokratycznie, a zarazem tak melancholijnie piękny, mógłby trafiać na cholerne obrazy.
    Zanim udał się do łazienki, posłał Neganowi uważne, zamyślone spojrzenie. Mężczyzna przeciągnął ten kontakt wzrokowy. Powietrze znów zdawało się naelektryzowane od napięcia.

    Po barwach wojennych na twarzy chłopca nie było już śladu, gdy Negan – wykonawszy swój obchód – wrócił do sypialni. Connor znów siedział na sofie, ale tym razem swobodniej. Mężczyzna zastał go przeglądającego jedną ze znalezionych na półce książek; prawdopodobnie całkiem nagiego i okrytego jedynie skradzionym z łóżka, puszystym kocem.
      — Pożyczysz mi ubrania, proszę? ― zapytał łagodnie, podnosząc wzrok znad książki.
    Zmrużył lekko oczy, dopiero po chwili uważniej przyglądając się twarzy Negana. Podobnie jak kiedyś, z zadziwiającą i niepokojącą łatwością przychodziło mu odczytywanie oznak niezadowolenia.
    Nie wiedział, że przed chwilą – jeszcze przed zapadnięciem zmroku – do Sanktuarium powrócił oddział wysłany za Dwightem i jego kobietą. Z pustymi rękami.
    Młodzieniec odłożył więc książkę na bok i podniósł się, poprawiając koc, by wbrew instynktom podejść do mężczyzny.
      — Co się stało?
    Przez ułamek sekundy naszła go myśl, że Jeffrey przyjechał tu za nim i narobił gówna – po raz kolejny, nie tyle sobie, co ludziom uznającym go za przywódcę – ale odgonił ją zaraz. Jeffrey leżał z potrzaskanymi żebrani. Nie mógłby.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Czw 06 Sty 2022, 21:48

    Spojrzenie obojętnie przesunęło się po Connorze. Młodzieniec musiał oczekiwać czegoś zgoła innego. Nawet jeśli jedynie podświadomie, to zapewne miał nadzieję, że jego strój, a właściwie kompletny brak stroju, zrobi na Neganie wrażenie. Jakiekolwiek. Rozbudzi żądze lub przywoła wspomnienia. Choćby sprowokuje do wulgarnego żartu. Mężczyzna nawet go nie zauważył, nie spojrzał na nagie ramiona czy smukłe łydki, wystające spod miękkiego koca.
    Gdy poirytowany rozejrzał się po pomieszczeniu, przypominał wściekłe zwierzę w klatce. Słowa chłopaka nie docierały do niego przez szum krwi w uszach. Nie miały zresztą większego znaczenia. W końcu wzrok spoczął na porzuconej na sofie książce. Potrzebował tylko pretekstu, by wybuchnąć.
      — Mógłbyś kurwa odkładać rzeczy na swoje miejsce — złapał opasły ton i cisnął nim przez pomieszczenie. Connor zdążył odsunąć się na bok, a książka uderzyła w ogromne lustro w przeciwnym kącie pomieszczenia. Ogromny huk. A po nim deszcz świetlistych, okrutnie ostrych kawałków rozsypał się po drogim dywanie. Szklana mozaika wyściełała część posadzki.
    Naiwnym było myśleć, że mógłby kiedyś zapanować nad mężczyzną.
    Negan skrzywił się lekko. Odłamki zachrzęściły pod ciężkimi buciorami o grubej podeszwie, gdy przeszedł pokój w kierunku barku.
    Wyciągnął rżniętą w krysztale szklankę i nalał sobie do niej alkoholu. Pierwszą porcję wypił od razu w kilku łapczywych łykach. Natychmiast dolał sobie kolejną, dopiero teraz koncentrując spojrzenie na Connorze. Wzrok przewędrował od bosych stóp po jasne oczy. Pod tym spojrzeniem chłopak mógł pożałować, że nic na siebie nie włożył.
    Znów świetnie przygotowany do negocjacji.
      — Chcesz negocjować warunki dla Przystani? — Zmrużył lekko oczy, unosząc szklankę do wyciągniętych w drapieżnym uśmiechu ust. — Znajdziecie dla mnie dwoje ludzi i dostarczycie do Sanktuarium. Simon jutro przekaże ci szczegóły. Jeśli wam się uda, będziemy rozmawiać.
    Jeszcze jeden łyk alkoholu, który koił gwałtowne emocje. Wiedział jednak, co tak naprawdę mogłoby mu przynieść ulgę.
      — A teraz zrzuć ten koc i chodź do mnie.
    Wciąż jednak dzielił ich kobierzec ostrych, szklanych odłamków.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Koss Moss Pią 07 Sty 2022, 00:23

    Wystarczyło jedno wypowiedziane ostrym tonem zdanie, aby młodzieniec wyprostował się i zamilkł. Nawet idiota wie, że nie prowokuje się tygrysa, gdy nie dzielą cię od niego kraty. Opatulił się szczelniej kocem i śledził każdy ruch mężczyzny, choć nawet gdyby ten przypuścił na niego szturm – Connor zapewne nie czmychnąłby w kąt niczym przestraszona sarna. Nie był wytresowany jak Zbawcy, nie znał konsekwencji brawurowych czynów i mógł jedynie domyślać się okrucieństw, jakie serwował innym Negan za wszystkie przejawy niesubordynacji bądź dumy. To musiało być dla Negana, przyzwyczajonego do bezwzględnego posłuszeństwa i aury stresu wokół siebie, niezwykle frustrujące. Z jakiegoś jednak powodu nie postąpił z tym chłopcem jak z całą resztą. Od samego początku – od ich pierwszego spotkania – był pobłażliwy, jakby ta pewna doza braku pokory sprawiała mu przyjemność.
    Spojrzenie chłopca zsunęło się z ciała mężczyzny na szklane odłamki, które zasłały podłogę i dywan tak gęsto, iż nie mógłby – nawet, gdyby zarzucił na nie koc – uniknąć zranienia. Zawahał się, ale tylko przez chwilę. Jego twarz przybrała zacięty wyraz, kiedy pozwalał, by koc zsunął się ze smukłego, tak perfekcyjnie delikatnego ciała.
    Bez widocznego wstydu postąpił krok do przodu. Nie wyraził sprzeciwu. Po chwili druga ze smukłych stóp wysunęła się naprzód; palce musnęły miękki materiał dywanu. Patrząc Neganowi prosto w oczy, młodzieniec był najwyraźniej gotów przejść przez morze szkła, raniąc siebie, aby udowodnić – co? Że był dość silny? Że był niezłomny?
    Zanim jednak kolejny krok zdążył przynieść chłopcu ból w kontakcie z ostrym odłamkiem, mężczyzna pokonał dzielącą ich odległość. Connor zachwiał się, niemal stratowany, i instynktownie zaparł dłońmi o pierś Negana.
    Ale instynkt ten nie działał tak, jak powinien. Zapewne każdy normalny człowiek odczuwałby teraz potrzebę ucieczki. W oczach Connora zaś, w reakcji na widok napiętej twarzy mężczyzny i jego gwałtownych, drapieżczych ruchów, rozbłysło pożądanie. Chłopak lubił to niebezpieczeństwo. Tak, jak kiedyś wybrał najtrudniejszego ogiera – tak i teraz zdawał się zupełnie zapomnieć o Jeffreyu, mając przed sobą nieprzewidywalnego, potężnego dowódcę, który mógł mieć u stóp cały świat.
      — Dobrze — szepnął, zadzierając głowę. — Możesz uważać to za zrobione, Negan. Chcesz, żebym przed tobą uklęknął? Czy wolisz zrobić to, przyciskając mnie do łóżka i zmuszając, żebym wziął go po same jaja. A potem krztusił się twoją spermą. Podniecało cię to, zwyrodnialcu.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Pią 07 Sty 2022, 07:43

    Dłoń przewędrowała po wąskiej talii chłopaka i na moment zatrzymała się na jego biodrze. Negan spojrzał z góry w pociemniałe z pożądania oczy młodzieńca, który bez odrobiny pruderii czy wstydliwego zawahania się szeptał bezeceństwa. Sprośne słowa kontrastowały z tymi arystokratycznymi rysami, upodabniającymi chłopaka do antycznego posągu. Palce z biodra przesunęły się po gładkiej skórze na jędrny pośladek. Tyłek dzieciaka był godny renesansowego Dawida albo okładki w świerszczyku. Negan rozkoszował się tym ciałem, które nigdy nie stawiało mu oporu.
    Palce mocno zacisnęły się na skórze, wbijając w nią gwałtownie i przyciągnęły chłopaka jeszcze bliżej, tak że wpadł prosto w ramiona mężczyzny, przywierając biodrami do jego krocza. Dzieliło ich tylko szorstkie ubranie. Klamra paska wbijała się w podbrzusze młodzieńca, a skórzana kurtka ocierała o jego skórę. W drugiej ręce Negan wciąż trzymał Lucille.
      — Nie mniej podniecało to ciebie, dzieciaku — pochylił lekko głowę, nagana w jego głosie była tylko teatralnym gestem. Connor był cudownie bezwstydny, co nakręcało mężczyznę. Nawet jeśli nie potrafił pojąć tego szalonego gówniarza. Młodzieniec lgnął do niego wtedy, gdy wszyscy inni tylko szukali pretekstu, by się wymknąć. Nie był ofiarą, a jednocześnie gotów był uznawać własną słabość. Nie lubił przegrywać, a jednak porażki sprawiały mu jakąś perwersyjną satysfakcję. A czasem jakiś niewiarygodnym cudem dostawał to, czego pragnął. Jak wtedy, gdy nie dopuścili do rzezi w Przystani.
    Jak teraz, gdy otrzymał szansę na negocjacje.
    Dłoń powędrowała w górę pleców na kark, a wargi mężczyzny w końcu odnalazły usta chłopaka. Całował go tak, jak pieprzył. Gwałtownie i kompletnie bezwstydnie. To nie był romantyczny pocałunek rodem z kiepskiego filmu, a intensywna pieszczota, od której piekły usta. Gdzieś na jej dnie wyczuwał tłumiony, ale wciąż obecny gniew. Palce zacisnęły się lekko na szyi, ale nie na tyle, by pozbawić tchu. Lekki uścisk miał tylko przypomnieć Connorowi, kto ostatecznie sprawuje kontrolę. Przygryzał wargi chłopaka, jego język wędrował po słodkich ustach, kreślił linię szczęki. Krótkie pocałunki spadały na brodę. Czasem odsuwał się na nieznośnie niewielką odległość, w której dzielili gorące, przyjemnie przyspieszone oddechy, tylko po to, by z jeszcze większą pasją ponownie wpakować mu język do ust. Lizali się, jak para cholernie napalonych gówniarzy. A gdy w końcu przestali, Negan nie cofnął dłoni z szyi chłopaka.
      — Skarbie, nie byłbyś nawet w połowie tak zawstydzony, gdyby cię po prostu wyruchał.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Koss Moss Pią 07 Sty 2022, 11:52

    Nie wywołała u Connora rumieńców nagość czy nawet brzydkie słówka, ale ten pocałunek rozpalił młodzieńczą twarz czerwonym płomieniem. Jakiż paradoks. Gdy Negan oderwał się na dłuższą chwilę od jego ust, chłopak z ledwością łapał oddech i zdawał się z trudem trzymać na nogach. Patrzył na Negana półprzytomnym wzrokiem, w którym zabłyszczało coś nietypowego – strach? Niepokój? Podatność na zranienie? Tak, jakby ten zezwierzęcony taniec ich języków poruszył w nim coś, do czego Connor obawiał się sięgać.
      — Mhm — mruknął zaskakująco oszczędnie, błądząc tym zaspanym, rozkojarzonym wzrokiem po dojrzałym obliczu. A potem uniósł dłonie, by jedną z nich chwycić Negana za żuchwę, a paznokcie drugiej wbić w jego kark, ciągnąc w swoją stronę. Ponownie złączył ich usta w tym wilgotnym, wyuzdanym pocałunku, a smukła męskość już teraz prężyła się wśród odgłosów mlaśnięć i skrzypienia skóry, którą mężczyzna skrywał swoje szerokie ramiona przed chłodem fabryki.
      — Szlag — sapnął Connor, gdy znów się rozdzielili, a ich wargi przez moment jeszcze łączyły gęste nitki śliny. — Uch, szlag.
    Zsunął dłonie na pierś Negana i potrząsnął głową, starając się przywrócić do porządku.
      — Jesteś… Jesteś skrajnie nieprzewidywalny. — Powiedział to z absolutną powagą, patrząc Zbawcy prosto w oczy. Pod palcami czuł, że ten pocałunek nie podziałał tylko na niego. Serce Negana szarpało się dziko w jego klatce piersiowej, jakby próbowało się wyrwać na zewnątrz.
    Przechylając nieco głowę, Connor musnął piegowatym nosem jego nos, oddychając płytko, niespokojnie. Potem zaś, rzuciwszy Neganowi przeciągnięte, gorejące spojrzenie i nie przerywając kontaktu wzrokowego, osunął się powoli na kolana.
    Patrząc na mężczyznę z dołu, sięgnął do klamry jego pasa. Przełknął ciężko ślinę i wziął głęboki wdech, który wypełnił jego nozdrza ostrą wonią piżma.
    Tak bardzo pragnął jego kutasa, że graniczyło to z absurdem. Jak można pożądać kogoś do takiego stopnia, gdy świat wokół płonie. Gdy poturbowany kochanek dochodzi do siebie wiele kilometrów (a jakby eonów) dalej.
    Niecierpliwie uporał się ze skórzanym pasem. Wyszarpnął go ze szlufek i rzucił gdzieś za siebie. Odlegle poczuł ukłucie bólu – jeden z drobnych odłamków szkła chyba wbił mu się w kolano – ale uwaga chłopca skupiła się już tylko na rozporku mężczyzny. Connor rozpakował sobie tę dorodną pałę jak długo wyczekany prezent, dla którego przez cały rok starał się być grzeczny.
    Tylko że nie starał się być grzeczny.
      — Och, Boże — sapnął, gdy ogromna męskość wyskoczyła ze spodni. Była już niemal całkiem sztywna. Od razu przeciągnął po niej dłonią, przesuwając po niej pożądliwym wzrokiem. Negan nie musiał go ponaglać. Młodzieniec jak wygłodniały przylgnął do tego ogromnego fiuta, wsysając się w jego bok i badając językiem szlak wytyczony przez pulsującą żyłę.
    Łypnął z dołu na twarz Negana, poszukując na niej tego uzależniającego, drapieżnego wyrazu. Jęknął błagalnie, a potem osunął się niżej i – rozsmarowując perliste krople po całej długości trzonu przy pomocy dłoni – objął wargami nabite jądra.
    Między jego własnymi nogami smukła męskość ośliniła się już cała sokami, a w powietrzu unosił się pomieszany zapach ich zwierzęcej żądzy.
    I wtedy. Właśnie wtedy. Ktoś zapukał. Do cholernych. Drzwi.
      — Sze-szefie, ja prze-przepraszam, ale… Alexandria nas o-ostrzelała…
    Kimkolwiek był szczęśliwiec wyznaczony, by przekazać Neganowi kolejne „radosne” wieści tego dnia, brzmiał na śmiertelnie przerażonego. Tak, jakby już lał po gaciach. I możliwe, że właśnie tak było, a Connor ani trochę się temu nie dziwił. Tylko że to on, a nie ten spanikowany Zbawca, klęczał teraz przed obiektem tego przerażenia z ustami wypchanymi do granic bolesności jego jajami.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Sob 08 Sty 2022, 11:14

    The end of the fucking world - Page 12 Tumblr_p77gr6DSS21qbwrnuo1_540
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Sob 08 Sty 2022, 11:34

    Connor się zamarł i to był pierwszy błąd, jaki popełnił. Ludzie w obecności Negana często sami przyjmowali postawę ofiary, kulili ramiona i unikali kontaktu wzrokowego, co czyniło z nich łatwy cel. Instynktownie okazywali uległość, jak psy które na widok silniejszego, kładą się eksponują brzuch i sygnalizują pełne podporządkowanie się. Do tej pory chłopak nawet na kolanach potrafił zachować choćby pozór pewności siebie. Teraz jednak wyraźnie się zawahał.
      — Nie przestawaj — złowrogi szept rozległ się w pomieszczeniu. Jeszcze niedawno inicjatywa w całości była po stronie młodzieńca. Okazało się jednak, że ta przewaga była jedynie pozorna i trwała tak długo, jak życzył sobie tego Zbawca. Negan złapał mocno czarne loki, a jego druga dłoń w czarnej rękawiczce wciąż zaciśnięta była na trzonku kija bejsbolowego, który wciąż znajdował się na linii wzroku chłopaka. Bolesnym szarpnięciem podniósł na moment jego głowę, a następnie z powrotem nakierował na swojego twardego fiuta.
    Pełne pasji pocałunki przeraźliwie łatwo zamieniły się w manifestację pełnej furii siły. Gesty Negana nie były już gwałtowne z powodu palącego pożądania. Miały boleć. Wyładowywał na nim złość i frustrację, tak jak wcześniej zrobił dokładnie to samo z lustrem. Wsunął się w te usta do samego końca, czując, jak mięśnie gardła zaciskają się konwulsyjnie, a zaskoczony chłopak instynktownie szarpnął głową do tyłu. Nie miało to w tej chwili żadnego znaczenia. A próby protestu musiały ustąpić wobec brutalnej siły. Jebał go mocno, nie zważając na zaszklone oczy i coś większe problemy z oddychaniem Connora, gdy za drzwiami znów rozległo się to nieśmiałe pukanie.
      — Ssz-Szefie? Bo-
      — Kurwa — sapnął z irytacją i niespodziewanie odepchnął nagiego chłopaka prosto na ostre, szklane odłamki. W napadzie furii nawet nie zwrócił na to uwagi. Zapiął spodnie i szybkim krokiem podszedł do drzwi, które gwałtownie otworzył, stojący za nimi facet instynktownie zrobił krok w tył. — Gdzie?
      — Posterunek na-na północy.
      — Nie tutaj — odwrócił się przez ramię, spoglądając kątem oka na Connora. — Pilnujcie go, żeby nic nie odpierdolił.
    Niespełna godzinę później do pokoju przyszła milcząca kobieta w średnim wieku. Nie odezwała się słowem do chłopaka, gdy wprawnie opatrywała jego rany. Precyzja jej ruchów i pewność świadczyły o tym, że przed wybuchem apokalipsy musiała należeć do personelu medycznego. Nie odpowiedziała na żadne z pytań, kiedy sprzątała szklane odłamki z podłogi. Nie zainteresowała się nawet powodem zniszczeń w pokoju. A następnie zostawiła go samego. Niedługo później ktoś inny przyniósł mu kolację. Talerz był wypełniony po brzegi, a zapach rozbudzał apetyt, powodując żenujące burczenie w brzuchu.
    Negan wrócił dopiero nad ranem. Słońce nie zdążyło jeszcze wyjść za horyzont, a pokój pogrążony był w półmroku. Zrzucił z ramion skórzaną kurtkę, po drodze do łóżka zsunął też z nóg brudne od błota buciory. Przystanął, by niecierpliwie zdjęte spodnie i koszulkę, rzucić niedbale na kanapę. Gdy został już w samej bieliźnie, wszedł pod kołdrę, niespodziewanie przyciągając młodzieńca. Nie przytulił go, raczej zagarnął do siebie nieznoszącym sprzeciwu gestem, szczelnie okrywając oboje kołdrą. Connor czuł jak zimne i napięte było ciało mężczyzny. Poza tym w nozdrza uderzyła go przede wszystkim charakterystyczna woń palonego prochu, doprawionego ledwie wyczuwalną nutą wypitego alkoholu.
    Nie mógł mieć wątpliwości, że jeśli Aleksandria tej nocy nie zapłaciła za swój atak, to w najbliższym czasie srogo tego pożałuje. I że jego też nie ominie kara, jeśli niewinny bunt kiedykolwiek przerodzi się w poważne zagrożenie lub jeśli jeszcze raz zdradzi zaufanie mężczyzny. Teraz jednak czuł jego spokojny i ciepły oddech na ramieniu, który już po kilku chwilach zwolnił i się pogłębił.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Dante Pon 10 Sty 2022, 18:21

    Connor nie uronił ani jednej łzy, kiedy milcząca kobieta opatrywała jego rany. Jedna z nich – na ręce, którą wyciągnął, aby zamortyzować upadek – wymagała szycia, ale nawet gdy igła przebijała się przez tkanki, młodzieniec nie wydał z siebie choćby namiastki bolesnego odgłosu.
    Wciąż nagi leżał bezsennie w łóżku, spięty i zraniony, kiedy Negan powrócił. Nie chciał konfrontacji z mężczyzną – nie był gotów na spojrzenie mu w twarz – więc zamknął oczy i udawał, że śpi, gardząc własną cholerną słabością. Nienawidził słabości. Przez lata robił wszystko, aby jej nie okazywać. Aby przestała istnieć. I wchodzi taki Negan – i obraca wniwecz wszystkie te wysiłki w ciągu zaledwie chwili.
    Przyciągnięty do zimnego, napiętego ciała, nawet się nie poruszył. Dopiero po chwili poczuł, jak coś chłodnego i wilgotnego spływa mu z kącika oka.
    Niechciane łzy płynęły bez udziału jego woli, kiedy cały zesztywniały patrzył przed siebie, zaciskając mocno szczękę i z trudem powstrzymując konwulsje, które inaczej wstrząsałyby jego ciałem.
    Rano po tej chwili słabości nie zostanie nawet ślad. Słone krople wsiąkną w poduszkę, która dochowa tej przykrej tajemnicy.

    Mężczyzna obudził się pierwszy. Connor mamrotał przez sen i wiercił się niespokojnie w żelaznym objęciu, ale wybudził się niemal od razu, kiedy Negan podniósł się do siadu.
    Sen nie przyniósł ulgi ani ukojenia. Młodzieniec pozostał jeszcze przez chwilę na boku, odwrócony tyłem – w takiej pozycji, w jakiej zasnął – a potem otarł palcami resztki zeschniętych łez z policzków i w końcu się podniósł. Na ciele miał mnóstwo opatrunków. Siedząc, zamiast na Negana, spojrzał na własne dłonie. Ta zszyta piekła nieprzyjemnie – prawie tak, jak zniszczone i wyschnięte gardło – i było pewne, że pozostanie na niej blizna przypominająca o tym przykrym, upokarzającym incydencie.
      — Czas na mnie — powiedział cicho. Przez krótką chwilę wydawał się taki słaby, ale zaraz potem przybrał tę zaciętą minę. Nadal unikając spojrzenia na Negana, odrzucił kołdrę, wstał i poszedł do łazienki, by założyć na siebie wczorajsze ubrania, które szczęśliwie skryły znaczną część ran.
    Łypnął na siebie ze złością w lustrze (jak mógł być, kurwa, tak słaby) i bezskutecznie wygładzał rozczochrane włosy, gdy do pomieszczenia wszedł Negan, półnagi i zaspany, ale chyba wciąż spięty. Connor nie był pewien. Ledwie zerknął na niego w lustrze.
      — Czy ktoś odprowadzi mnie do wyjścia? — zapytał oschle mężczyznę, skupiając się na bezcelowym poprawianiu szat.

    1, ludziom Connora uda się złapać Dwighta z żonką.
    2-3, Connor usłyszy, że Dwight mógł pójść do Alexandrii + znajdzie Alexandrię i potwierdzi tę pogłoskę.
    4-5, ktoś powie Connorowi, że Dwight może być w Alexandrii, ale Connor nie wie, gdzie i czym jest Alexandria.
    6, Connor nie znajdzie nawet śladu po Dwighcie.
    avatar
    Kostkarka
    Admin

    Punkty : 440
    Liczba postów : 88

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Kostkarka Pon 10 Sty 2022, 18:21

    The member 'Dante' has done the following action : Rzut kością


    'Kostka sześcienna' :
    The end of the fucking world - Page 12 WtDze09
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Pon 10 Sty 2022, 21:36

    Przystanął w progu toalety i obrzucił Connora rozdrażnionym spojrzeniem. Jemu jednak również krótki sen nie przyniósł wypoczynku. Podniósł dłoń do karku, by rozmasować boleśnie spięte mięśnie. Był ociężały, a w głowie czuł może nie dojmujący, ale uporczywie nieustanny ból. W odróżnieniu od chłopaka nie unikał kontaktu wzrokowego. Rozumiał powód tego oschłego powitania, ale to nie sprawiało, że podobało mu się ono odrobinę bardziej. Nie spodziewał się niczego, ale nie pogardziłby miłą niespodzianką w tym zakresie.
    Choć to raczej nie postawa Connora go irytowała. Był wkurwiony i miał świadomość, że to on spierdolił. A jednak ta zacięta mina i niespodziewanie wzniesiony przez młodzieńca mur skutecznie powstrzymywały go przed próbą wyjaśnienia cholernej sytuacji. Bez słowa wyminął dzieciaka i podszedł do zlewu.
    Przemył twarz chłodną wodą, próbując się rozbudzić. Potarł oczy i przez moment trwał bez ruchu z rękoma opartymi o umywalkę. Mięśnie jego ramion wyraźnie rysowały się pod wytatuowaną skórą. To nie były wymyślne czy przesadnie ozdobne wzory, a tusz w kilku miejscach wyraźnie wyblakł. Wiedział, że to nie tak, że Connorowi nagle przestało podobać się targanie za włosy. Chodziło o coś zupełnie innego. Dużo istotniejszego.
    Lucille nieraz dawała mu podobną, milczącą lekcję. Wiedziała, że w przypadku otwartej kłótni będzie musiała ulec żartom i słowny pojedynek przerodzi się w gorący seks.
      — Ta. Ktoś cię odprowadzi — mruknął, unosząc głowę znad umywalki i przeczesując wilgotną dłonią siwiejące włosy.
    Nie podjął dyskusji. Nie miał na to teraz siły. Nawet jeśli miał świadomość, że im dłużej będzie zwlekał z rozmową, tym bardziej niemożliwy będzie jej odbycia. Wrócił do pokoju, by wciągnąć spodnie i boso wyjść z pokoju.

    Po paru minutach pojawił się Simon. On był w świetnym nastroju. Od progu powitał młodzieńca szerokim uśmiechem.
      — Oho! Ktoś miał ciężką noc — zaczął wesoło, a gdy Connor znalazł się w zasięgu ręki, boleśnie klepnął jego ramię w parodii przyjaznego gestu. Trafił w jedno z głębszych nacięć, sprawiając, że smukłe ciało przeszył nagły ból. — Wiesz, jak to jest. Jak się bawisz ogniem, to łatwo się poparzyć.
    Lekko popchnął go w kierunku drzwi. Nawet nie ukrywał, że obecny stan chłopaka w najdrobniejszym stopniu nie budził jego współczucia. Było wręcz odwrotnie, gdy w końcu zobaczył, jak ten nabzdyczony gówniarz ląduje na swoim miejscu. A lądowanie to okazało się wyjątkowo bolesne.
      — Macie dla nas kogoś znaleźć — prowadził go tą samą drogą, którą wcześniej chłopak przemierzał z Neganem. — Facet nazywa się Dwight i spieprzył ze swoją żonką, chuj wie dokąd. Wygląda charakterystycznie. Połowa jego twarzy to jedna wielka blizna po poparzeniu. Na pewno z nikim go nie pomylisz — wąs zadrżał lekko, gdy Simon zarechotał wesoło. W fabryce ludzie uwijali się już przy pracy, niektórzy mijali ich w pośpiechu, a ci przy stanowiskach nawet nie podnosili wzroku, skupieni na swoich zadaniach. Choć na pewno słuchali uważnie.
      — Uciekli parę dni temu. Myśleliśmy, że udali się na północ, ale przeczesaliśmy cały teren i nie udało nam się znaleźć żadnego tropu. Jeśli mam być szczery, to myślę, że gówno wyśledzicie.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Dante Pon 10 Sty 2022, 22:25

    Powrót Connora do Przystani spotkał się z pozytywnymi, w przytłaczającej większości, reakcjami. Zdawało się, że jego odejście – mimo iż oficjalnie nie był dowódcą – spowodowało zamęt, który teraz ludzie z ogromną ulgą zażegnali.
    W konfrontacji z chłodem i irytacją Sasha szybko zrezygnowała z dopytywania Connora o jego rany, za to bardzo gorliwie przystąpiła do mobilizowania ludzi, kiedy usłyszała, czego młodzieniec oczekuje.
      — Jeżeli wytropimy tego człowieka — powiedział jej w obecności kilku ważniejszych person — to da nam przewagę. Albo uzyskamy od niego informacje, które pomogą nam się bronić. Albo dowódca Zbawców otworzy się na ponowne negocjacje warunków umowy z Przystanią. Można o nim powiedzieć wiele, ale nie, że łamie dotrzymane słowo. Optymalnie i uzyskamy informacje, i renegocjujemy warunki.
      — Jasne — przytaknęła Sasha. Nikt już nie kwapił się, by przekazać cokolwiek Jeffreyowi. — Zostaniesz w Przystani?
      — Nie, ty tu zostaniesz. Jeżeli nie wrócimy, zanim Zbawcy przyjadą po swoją działkę, wpuść ich — polecił niechętnie. — Ale nie pozwól im niczego plądrować. Mają zabrać tylko to, co sami dla nich przygotujecie. Ryby. Trochę amunicji. Nic, czego będzie nam brakować. Jeśli nie będą chcieli się dostosować, zagroź użyciem broni.
      — To nie pogorszy sprawy? — dopytała kobieta.
      — Nie, jeśli wrócę z Dwightem — odparł Connor, krzyżując ramiona na piersi. — Znam tego człowieka. Wiem, kogo szukam. I znajdę.

    Tym razem ekspedycje Przystani nie były zatrzymywane. Być może dlatego, że nie przewoziły cennych towarów. Connor rozesłał po okolicy kilka oddziałów. Dwa z nich miały się udać na Wzgórze i do Królestwa, a reszta poszukiwać śladów życia w bezpośrednich okolicach Sanktuarium. Na północy także, ponieważ Connor nawet w najmniejszym stopniu nie ufał Simonowi i jego rzekomym dobrym intencjom.
    Przez pierwsze dni poszukiwania rzeczywiście wydawały się bezowocne. W punktach zbornych Connor słyszał wciąż te same meldunki. Czasami zdarzało się, że ekspedycje odkryły pewne ciekawe lub użyteczne miejsca do zbadania, ale poza jednostkami Zbawców przez cały ten czas nie znaleźli żywego ducha. Tylko hordy rzężących zwłok, których nigdy nie ubywało.
    Aż pewnego dnia coś się zmieniło. Było to w momencie, kiedy morale członków wyprawy były już bardzo niskie, a zapasy wody – na wyczerpaniu. Brakowało najwyżej dwóch dni do decyzji Connora o wycofaniu się z pustymi rękami. Szczęście im jednak dopisało i na wschód od Sanktuarium natrafili na niewielkie obozowisko umiarkowanie zorganizowanych nomadów, którzy zdawali się nie należeć do żadnego ugrupowania. W trosce o własne życie – tym bardziej, że podróżowały z nimi dzieci – byli rozkosznie skorzy do dzielenia się informacjami. Po krótkim wywiadzie okazało się, że pewien bliznowaty człowiek podróżował z nimi przez kilka dni. Zmierzał rzekomo do miejsca zwanego Alexandrią i nawet sugerował, aby ci koczownicy towarzyszyli mu w tej wyprawie – co najwyraźniej nie spotkało się z ich aprobatą. Poza tym jednak albo nie mieli, albo nie chcieli ujawnić żadnych konkretnych informacji o tej tajemniczej osadzie, która najwyraźniej sprawiała Zbawcom sporo problemów.
    Skoro jednak Dwight podróżował na wschód – Connor założył, że powinni zmierzać dalej właśnie w tym kierunku. Zanim wyruszył dalej, odebrał nomadom ich zapasy i broń, po czym nakazał jednemu z oddziałów odeskortować ich do Przystani w roli więźniów. Z czasem – być może – zmieni ich w obywateli. Ludzie to cenny zasób, którym nie należy wzgardzać, a poza tym nie mógł pozwolić, by ci idioci trafili na Zbawców i powiedzieli im to samo, co jemu.

    Gdy trzy tygodnie później Zbawcy stanęli u bram Przystani, powitał ich już Jeffrey na własnych nogach, każąc wypierdalać. Sytuacja zaczynała się robić groźna, ale już po chwili z największego statku wyłonił się zaalarmowany przez Sashę Connor i szybkim krokiem, z rozwianymi morską bryzą włosami, dołączył do zgromadzenia. Gestem kazał otworzyć bramę, a Jeffreyowi posłał tylko ostre spojrzenie.
      — Gdzie jest twój szef? — zapytał na widok Simona. — Nie przyjechał?
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Wto 11 Sty 2022, 10:29

    — A co? Stęskniłeś się? — Pogardliwy śmiech Simona natychmiast podchwycili jego ludzie. Przystanął oparty o uchylone drzwi od samochodu i zmierzył młodzieńca rozbawionym spojrzeniem. — Szef nie ma czasu na robienie zakupów, od tego ma mnie. Ale mogę mu coś od ciebie przekazać.
    Może właśnie stąd brała się niechęć Simona? Z obawy przed tym, że gówniarz spróbuje go zastąpić na wygodnej posadzie? W końcu nie byłoby to takie znów nierzeczywiste. Simon był prawą ręką szefa, a to dawało mu ogromne możliwości i przywileje, szczególnie gdy Negana nie było w pobliżu.
      — Więc jak żonka załatwiasz dla niego sprawunki? — Jeffrey od czasu bójki z przywódcą Zbawców wyraźnie się zmienił. Choć nawet przed samym sobą nie chciał przyznać, że nawet jeśli nigdy nie był przywiązany do stanowiska lidera, to jednak jego utrata w jakiś sposób bolała. Może nie lubił podejmować decyzji, ale na pewno sprawiało mu przyjemność samo dowodzenia. Wtedy miał szacunek swoich ludzi, teraz część z nich zaczęła go traktować jak trędowatego, co tylko pogłębiało jego ponure usposobienie.
      — Dokładnie — odparł niezrażony, a uśmiech na jego ustach tylko jeszcze odrobinę się poszerzył. — Ty już nawet sprawunków nie załatwiasz, co?
    Jeffrey sapnął wściekle i zrobił krok w kierunku mężczyzny, ale nim ktokolwiek jeszcze zareagował, Simon podniósł dłonie do góry w obronnym geście.
      — Już dobrze, byczku — mruknął, widząc, jak Abraham kładzie ostrzegawczo dłoń na ramieniu swojego byłego przywódcy. — Fajnie się rozmawia, ale przyjechaliśmy po nasze rzeczy. Macie wszystko gotowe?
    Rozejrzał się za pakunkami, a dwoje jego ludzi ruszyło w kierunku bramy, by odebrać daninę.

    W tym czasie w Sanktuarium trwały skrupulatne przygotowania. Atak na posterunek zmobilizował Zbawców, którzy potracili w nim swoich bliskich. Nie chodziło jednak tylko o brutalną zemstę. Przede wszystkim Alexandria miała dać przykład wszystkim pozostałym osadom. Jeżeli mieszkańcy Wzgórza zobaczą, jak inna ostoja zostaje zrównana z ziemią i spalona za podobne działanie, stracą zapał do wywrotowych akcji.
    Zbawcy mogli obawiać się swojego przywódcy, ale w czasie zagrożenia to właśnie silnym jednostką zostawia się władzę. Tym, którzy nie boją się podjąć niejednoznacznych moralnie decyzji i nie przebierają w środkach.
    Negan przystanął przy grupie facetów, która zajmowała się czyszczeniem i sprawdzaniem arsenału. Lufy karabinów błyszczały, a w pomieszczeniu unosił się charakterystyczny zapach smaru.
      — Dojedziemy ich, szefie!
      — Pizdy nie będą nam podskakiwać!
    Zadeklarowali z entuzjazmem, a jeden z nich podniósł broń, by zasymulować odstrzał mieszkańców Aleksandrii.
      — Jak obalimy mury, szwędacze załatwią sprawę za nas — Negan klepnął lekko w ramię najbliżej stojącego chłopaka, a następnie ruszył w kierunku sąsiedniego budynku, gdzie jego ludzie zajmowali się przygotowaniem materiałów wybuchowych.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Dante Wto 11 Sty 2022, 14:11

    Nie podzielił się z Simonem swoją wiedzą. Chciał przekazać wiadomość bezpośrednio Neganowi, aby nie ryzykować, że wąsaty gnój przypisze sobie zasługi jego ludzi. Miał nadzieję, że szanowny Mr Negan zjawi się znów osobiście, żeby nadzorować grabieżcze praktyki, ale najwyraźniej oczekiwanie choć odrobiny honoru od tego skurwiela było równie naiwne, jak wcześniejsza wiara w możliwość bezproblemowego dogadania się z nim. Po tym, co Negan mu zrobił – jak go kurwa zgwałcił i okaleczył – nie miał nawet jaj albo „czasu”, żeby zjawić się osobiście i spojrzeć mu w oczy. Jakiekolwiek przeprosiny były pewnie całkowicie poza jego zasięgiem, co do tego Connor nie miał już nawet złudzeń.
    Chłopak podążał na motocyklu w pewnej odległości za Zbawcami. Pod Sanktuarium wyminął ich wozy i zatrzymał go tuż pod obwieszonym szwendaczami ogrodzeniem. Wyskoczył z pojazdu, a ostry wiatr szarpnął jego ubraniami i włosami.
      — Mam wiadomość dla szefa — oświadczył zimno, konfrontując się z nadchodzącym Simonem. Skrzyżował ramiona na piersi i popatrzył na mężczyznę wyzywająco, ale ten tylko uśmiechnął się podle.
      — Naprawdę? Jechałeś tu tylko po to, słoneczko? Powiedziałem ci przecież, że szef nie ma czasu. Mów.
      — To jest informacja przeznaczona tylko dla niego.
    Towarzyszący Simonowi Zbawcy nieśpiesznie utworzyli wokół młodzieńca krąg. Uśmiechali się z pobłażliwością lub pogardą, rozbawieni tą bojową postawą chłopaka, który nie był przecież w pozycji, która usprawiedliwiałaby takie zachowanie. Był owieczką w wilczym stadzie.
      — Nie bądź taki tajemniczy — zachęcił Simon, uśmiechając się szeroko, a na widok zawziętej miny Connora westchnął z niedowierzaniem. — Boże. Ten dzieciak naprawdę ma się za kogoś wyjątkowego. — Spoważniał nagle, co w kontraście z wcześniejszym szerokim uśmiechem robiło szczególne wrażenie. — Gadaj.
      — Wpuść mnie.
      — Zaraz ci ryj rozwalę.
      — Wpuść. Mnie.
    Zbawcy otaczali Connora coraz ściślej. Młodzieniec objął się mocniej ramionami, ale wciąż zadzierał głowę, pewnie w przekonaniu, że Simon nie zrobiłby mu nic bez konsultacji z Neganem.
    Musiał się zatem bardzo zdziwić, gdy potężny prawy sierpowy w bok głowy – którą zdołał instynktownie odwrócić – odrzucił go do tyłu, wprost w ramiona rozbawionych zbirów. Silne, męskie łapy podciągnęły go i pchnęły z powrotem w stronę Simona, który teatralnie się przeciągnął, jakby dopiero się rozgrzewał.
      — Jak z tobą skończę, ta buźka nie będzie już taka śliczna — rzucił mężczyzna, a jego wypowiedzi zawtórował rechot Zbawców.
    Connor z trudem utrzymał się na nogach, ale zdołał się zatrzymać i nie wpaść na Simona. Strząsnął włosy z twarzy, łypnął na niego nienawistnie i splunął mu pod nogi krwią, a potem uniósł gardę i przestąpił z nogi na nogę, ku uciesze gapiów szykując się do walki.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Dante Wto 11 Sty 2022, 14:57

    Kto zyskuje przewagę?

    1-2, Connor.
    3-4, Simon.
    5-6, walka jest wyrównana.
    avatar
    Kostkarka
    Admin

    Punkty : 440
    Liczba postów : 88

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Kostkarka Wto 11 Sty 2022, 14:57

    The member 'Dante' has done the following action : Rzut kością


    'Kostka sześcienna' :
    The end of the fucking world - Page 12 X39Fv2K
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Wto 11 Sty 2022, 16:30

      — Butelki z benzyną? — Chris niepewnie spojrzał na siedzącego naprzeciw niego szefa. Jego wzrok czasem mimowolnie uciekał w kierunku kija bejsbolowego, który mężczyzna trzymał swobodnie pomiędzy szeroko rozstawionymi nogami.
      — To jak z dymaniem lasek na misjonarza.
      — Hm? — Zdumiony chłopak uniósł lekko brew znad okularów. Był jeszcze dość młody. W typie tego gówniarza, który to wiecznie zapomina stroju na wf albo szuka innej wymówki, by zostać na ławce. Przekonany o własnej inteligencji i jednocześnie cicho zazdroszczący powodzenia nieco bardziej postawnym kolegom. Rekompensujący sobie brak popularności wyniosłą i przemądrzałą gadką. Teraz jednak instynktowny strach sprawiał, że wychodził na idiotę, zdolnego jedynie powtarzać jak echo ostatnie słowa rozmówcy.
      — Czasem nie ma nic lepszego niż klasyka — puścił mu oczko i lekko pokręcił głową, gdy Chris jak na komendę roześmiał się nerwowo. Negan potarł nasadę nosa, gdy drzwi od pomieszczenia otworzyły się z impetem.
      — Szefie! Pod bramą. Przyjechał ten gówniarz z Przystani i chciał się z tobą zobaczyć — facet zawiesił na moment głos, widać wahał się, w jaki sposób poinformować o dalszym przebiegu sytuacji. Negan spojrzał nagląco w jego kierunku. — Simon go nie wpuścił.
      — I?
      — Sam zobacz.

    Gdy Negan pojawił się w pobliżu bramy, bójka trwała już dłuższą chwilę. Oparł się ramieniem o metalowy płot, nie przerywając tych igrzysk od razu, ciekaw, jaki będzie ostateczny wynik potyczki. Wyglądało na to, że pomimo wyraźnej różnicy postur i doświadczenia to Connor miał cholerną przewagę. Skrzywił się lekko, gdy pięść dzieciaka trafiła prosto w sam środek twarzy Simona, a ze złamanego nosa na suchą ziemię trysnęła fontanna krwi.
    Simon zatoczył się do tyłu, ale chłopak wykorzystał jego chwilą dezorientację i wymierzył kolejny celny cios, nie dając mu szans na odzyskanie równowagi. Facet siłą impetu wpadł się na swoich ludzi, przy ich wściekłych okrzykach.
      — Złapcie tę pizdę! — Warknął niespodziewanie i nim Connor zdążył zareagować, poczuł jak dwoje mężczyzn łapie mocno jego ramiona, uniemożliwiając ponowny atak. Mógł próbować wydostać się z tego żelaznego uścisku, ale nie miał szans w obliczu takiej przewagi. Simon wyprostował się już, choć z rozwalonego nosa wciąż obficie płynęła krew. — Zajebię cię, gnoju.
    Rozluźnił dłoń, a następnie znów ją zacisnął w pięść, zbliżając się do chłopaka. Nim jednak uderzył po raz pierwszy, powietrze przeciął głośny gwizd, na który wszyscy zamarli. Nawet rozwścieczony Simon zatrzymał się w pół kroku.
      — Dość — słowa Negana wybrzmiało stanowczo i ostro, takim tonem zwraca się do nieposłusznego kundla, który pozwolił sobie na zbyt wiele. — Wypuście go — zwrócił się do rosłych facetów, którzy posłusznie uwolnili Connora. Przez moment przyglądał się chłopakowi, był pod wrażeniem. Szczególnie że teraz to Simon wyglądał jak pizda. Nieświadomy niczego młodzieniec podbudował tylko autorytet szefa Zbawców, obijając ryj jego prawej ręce. — Za mną — mruknął, gdy na moment ich spojrzenia się spotkały.
    Tym razem nie prowadził go przed budynek fabryki. Nie chciał, by chłopak zobaczył toczące się przygotowania. Wybrał więc okrężną drogą, która mogła wzbudzić podejrzenia Connora, ale nie dawała mu żadnych wskazówek. Stanęli przed metalowymi drzwiami, które otworzył mocnym pchnięciem. Zawiasy skrzypnęły. Puścił młodzieńca przodem.
      — Lubisz dostawać wpierdol, co? — Zagadną rozbawiony, nie zważając na to, jak niefortunny był to dobór żartu. Pomieszczenie było niewielkie i zakurzone. Światło wpadało jedynie przez zabrudzone okna, pogrążając większość pokoju w półmroku. Zamknął drzwi i oboje znaleźli się na tej niewielkiej powierzchni kompletnie sami. Connor mógł w końcu zrozumieć, co czuli ludzie Negana. Jak niekomfortowe wydawało się bycie z nim sam na sam.
    Natychmiast budziło to instynktowne pragnienie ucieczki.
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Koss Moss Wto 11 Sty 2022, 20:26

    Panująca w pomieszczeniu duchota tylko potęgowała wrażenie zgęstniałej atmosfery. Choć trudno było czuć się w niej komfortowo, Negan wydawał się w ogóle na nią niewrażliwy. Connor odruchowo skulił się nieco, ale po chwili świadomie rozluźnił ciało na tyle, na ile mógł, wciąż nosząc w głowie ich ostatnie spotkanie.
      — Zdziwiłbyś się — sarknął. — Preferuję cywilizowane stosunki, ale twoi ludzie najwyraźniej nie. Zwłaszcza ten wąsaty. Zaatakował mnie. Tylko się broniłem — poczuł potrzebę wyjaśnić, obawiając się zapewne kary za poturbowanie jednego ze Zbawców. Nie miał pojęcia, że zaimponował Neganowi. W stresie i przypływie adrenaliny skupiony był wyłącznie na przetrwaniu i swoim celu.
      — Nie znalazłeś jeszcze swojego człowieka? — dopytał, łypiąc na mężczyznę z wyraźnym dystansem i czujnością. — Przyjechałem, ponieważ wiem, dokąd zmierzał. I chciałem ci to powiedzieć osobiście. Zatrzymał się przez chwilę z inną grupą. Powiedział im, że wybiera się do Alexandrii. Chciał ich zabrać ze sobą. Mam tych ludzi w Przystani. Jeżeli chcesz, możesz przesłuchiwać ich dalej, ale raczej powiedzieli mi wszystko. Tylko że nie było z nim jego żony.
    Dopiero skończywszy mówić, poczuł przemożne pragnienie zaczerpnięcia powietrza i zdał sobie sprawę, że niemal wszystko powiedział na jednym wydechu.
    Doprowadzało go to do furii. To, jak Negan na niego działał. Jak wytrącał go z równowagi. Tak, jakby w ogóle nie minęły te cztery lata.
    I nawet pomimo doznanej z jego rąk krzywdy Connor w jakiś sposób pragnął zobaczyć w tych oczach coś na kształt uznania. Ależ tym w sobie gardził. Tyle czasu walczył o niezależność, i przecież nie po to, żeby ciągle wpadać w te same pułapki poszukiwania aprobaty, jak gdyby ciągle potrzebował kogoś, aby uwierzyć we własne zdolności i możliwości.
    Rick nie ułatwił mu tego swoim protekcjonalnym stosunkiem, gdy go wychowywał. Ale Rick należał do przeszłości i prawdopodobnie był już martwy, dlatego Connor marzył o tym, aby umarły również wątpliwości, które ojciec w nim, zapewne bezwiednie, zakorzenił.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Sro 12 Sty 2022, 11:57

    Choć pozornie Negan zachowywał się wciąż z tą charakterystyczną, niedbałą swobodą, to jednak nawet on wyczuł, że w ich relację wkradła się ta dziwna niezręczność, którą na razie zdecydował się ignorować. Stał jeszcze chwilę przy drzwiach, tylko potęgując to dziwne wrażenie, jakby zapędził młodzieńca w kozi róg. Tym razem pewność siebie w obliczu tego spotkania nie przyszła Connorowi naturalnie.
      — To było zajebiste, skarbie. Nie musisz się tłumaczyć — parsknął rozbawiony i zrobił krok w głąb pomieszczenia. Obrażenia Simona nie wyglądały na poważne. Zdecydowanie bardziej poturbowana musiała być duma jego podwładnego. Wynik tej bójki niewątpliwie go zaskoczył. Był pod wrażeniem determinacji chłopaka. A jednak… gdyby tego nie przerwał, w najbardziej optymistycznej wersji Connor zbierałby teraz zęby w podłogi. W nieco bardziej pesymistycznej nie byłoby już nawet czego i po co zbierać.
    Zrobił jeszcze jeden krok i obserwował, jak młodzieniec przez moment walczy ze sobą, by się nie cofnąć. Nie zrobił tego jednak. Łatwo było być odważnym, kiedy nigdy osobiście nie spotkała go żadna krzywda ze strony mężczyzny i jak za tarczą chowało się za przekonaniem o wyjątkowości ich więzi. Negan musiał mieć świadomość, że jego przeprosiny mogły skruszyć ten mur między nimi. Ale co takiego miał powiedzieć, by nie zabrzmiało absurdalnie żenująco? Nie chciałem? To nie tak? Głupio wyszło? Sam chciałeś? Równie dobrze mógłby oprzeć linię obrony na tym, że gówniarz sam deklarował, jak to lubi się ostro zabawić albo na innym chujowym zagraniu.
    Oparł się o zakurzone biurko, trzymając Lucille luźno opuszczoną wzdłuż nogi.
      — Powiedziałem, że podejmiemy negocjacje, jak mi go przyprowadzicie — mruknął, spoglądając na młodzieńca. Ten jednak znał mężczyznę na tyle, by dostrzec uśmiech czający się w kąciku ust. — Ale i tak zrobiłeś więcej niż moi ludzie. Więc? Jak sobie wyobrażasz naszą współpracę?
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Koss Moss Sro 12 Sty 2022, 20:04

    Gdy Negan raczył przypomnieć mu, jak brzmiała ich umowa, Connor zacisnął mocno szczękę. Zdawało się, że ten nieszczególnie powstrzymywany uśmiech mężczyzny umknął jego uwadze w obliczu tak silnych emocji, które wciąż nim targały, mimo że walka już się skończyła. Było ewidentnym, że nie tylko adrenalina spowodowana starciem z Simonem mąciła jego spokój. I nagle – w momencie, gdy Connor chyba chciał odrzec mu coś niebacznie – Negan zmienił ton tej rozmowy jednym pytaniem.
    Atmosfera między nimi nie rozluźniła się jednak ani odrobinę. Wciąż wisiały w niej niewypowiedziane pretensje, które chłopak niewątpliwie miał do mężczyzny, ale o których nie śmiał choćby napomknąć, wiedząc, z kim ma do czynienia. Negan nie był człowiekiem, który pod wpływem zarzutów zmieniłby cokolwiek w swoim zachowaniu. Connor dławił to w sobie, nie chcąc przed nim okazać zgubnej słabości – nie chcąc pokazać, że go to aż tak ruszyło – ale czasem było po prostu chujowo. Od ich ostatniego spotkania wiele razy walczył ze sobą, żeby nie wrócić do Sanktuarium i nie wykrzyczeć Neganowi wszystkiego w twarz, najlepiej w akompaniamencie kilku mocnych ciosów. Choćby miałaby to być ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu. Przecież ten skurwiel nawet nie zamierzał przeprosić za potraktowanie go jak zwykłą szmatę. Za wszystko.
    Ale chciał negocjować. Connor odwrócił więc na chwilę wzrok, żeby zdystansować się choć odrobinę od tej intensywnej aury, którą roztaczał wokół siebie Negan. Przełknął ciężko ślinę, starając się nawilżyć zaciśnięte gardło.
      — Myślę, że najlepiej dla wszystkich byłoby, gdybyśmy w ogóle nie wchodzili sobie w drogę. Tak, jak przez ostatnie lata. Nie wiedzieliście o naszym istnieniu i nikogo to nie bolało — zasugerował i znów wbił spojrzenie błękitnych oczu w te brązowe. Od razu wiedział, że to nie przejdzie. — Jeśli nie tak, to może chociaż zaczniemy wymieniać się towarami tak, jak to robią wszystkie cywilizowane osady. Dostaniesz od nas tyle amunicji, ile zamówisz, w zamian za coś, czego nie brakuje wam, a nam się przyda. Moglibyśmy nawet razem postawić most... Szlak handlowy byłby krótszy.
    Prince Charming
    Prince Charming
    Prime Daemon

    Punkty : 2031
    Liczba postów : 419
    Skąd : Poznań

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Prince Charming Czw 13 Sty 2022, 08:56

    Wsunął się bardziej na blat biurka, jedną nogę wciąż opierał na ziemi, a drugą ugiętą swobodnie wisiała w powietrzu. Ruch ten sprawił jednak, że z rozchwianego mebla z niespodziewanym hukiem spadło kilka książek, a Connor musiał w sobie stłumić ochotę do zaskoczonego krzyku i zupełnie naturalną pragnienie zrobienia jeszcze jednego kroku w tył.
    Wysłuchał dwóch absurdalnych propozycji, a jego mina wskazywała wyraźnie na to, że jest nimi poważnie rozczarowany. Connor nie dał mu niczego naprawdę wartościowego. Niesprawdzoną informację, a oczekiwał traktowania jak królewna. Dlaczego Zbawcy mieliby płacić za naboje, skoro mogli je po prostu zabrać? I traktować wyjątkowo jedną osadę, która nie oferuje niczego specjalnego, dając tym samym pozostałym powód do nieustannych buntów? I to tylko dlatego, że Connor usłyszał plotkę.
    najlepiej dla wszystkich byłoby, gdybyśmy w ogóle nie wchodzili sobie w drogę
    Pobożne życzenie.
      — A czy jesteś w stanie wykrzesać z siebie realną opcję? — Jego ton znów zabrzmiał tą jowialną pobłażliwością, jakby nie traktował słów chłopaka poważnie. — Bo ja mam taką.
    Dla Negana było wygodne, że Connor przemilczał swoje zarzuty. Mógł przynajmniej udawać, że nic się nie stało. W obliczu zbliżającego się ataku na Alexandrie Sanktuarium nie pogardziłoby sojusznikiem.
      — Jesteście przydatni. A mi przydadzą się tacy sojusznicy. Moglibyście zająć zbieraniem z pozostałych osad naszych rzeczy. Oczywiście na początek pod nadzorem. Pozwoliłbym część zdobytych towarów zachować twoim ludziom w podziękowaniu za pomoc. Jeśli na przykład Wzgórze sprawiałoby problemy, to ramię w ramię udzielimy mu lekcji. — Mężczyzna brzmiał zaskakująco racjonalnie jak biznesem omawiający interes przy poniedziałkowym lunchu. — Nie musiałbyś słuchać Simona, tylko mnie. Jednym z warunków byłaby wymiana ludzi. Część z moich zamieszka w Przystani. Kilku z Przystani zamieszka tutaj. Taki gwarant naszego porozumienia. Oferta ważna jest tu i teraz. Jeśli wyjdziesz z tego pomieszczenia, już jej nie powtórzę.
    A więc Connor nie miał szans skonsultować jej ze swoim ludzi, którzy na pewno nie przystaliby na podobne warunki, czyniące z nim oprawców.

    Sponsored content

    The end of the fucking world - Page 12 Empty Re: The end of the fucking world

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 23:52