by Nocy Nie 17 Sty 2021, 00:21
Stanięcie na nogi zajęło mu trzy dni, a i tak nadal czuł nieprzyjemny ucisk w żebrach, podczas gdy skórę w kilkunastu miejscach zdobiły mu sińce mieniące się kolorami: od brązowo- bordowych po te żółte skończywszy. Dłuższe pozostanie w kwaterach było jednak poza wszelką dyskusją.
Nie zamierzał pozwolić temu przeklętemu krwiopijcy triumfować ani dnia dłużej, ale równie mocno martwił go drugi elf, który wymuszał na sobie post.
Jak zamierzał przetrwać nie dając ciału energii?! Jak zamierzał stąd uciec bez sił?
O ile nadal miał te niemożliwe do spełnienia fantazje w głowie, a coś mu się wydawało, że tak właśnie było.
Na widok Mydri uśmiechnął się.
- Zawdzięczam to tobie- odwrócił twarz w kierunku błękitnego nieba widocznego pomiędzy filarami, zazdroszcząc jej pracy w ogrodzie.- Dobrze jest zaczerpnąć świeżego powietrza. Szkoda tylko, że nie wszyscy..
Westchnął cicho i powrócił zaraz spojrzeniem do towarzyszki.
- Przydałby ci się ktoś do pomocy może?- zapytał nieoczekiwanie, widząc jak jasne oczy rozszerzają się lekko w zaskoczeniu, zastąpionym zaraz przez zrozumienie i cień zwątpienia. Zgadywał powód tego ostatniego.- Nie martw się, nie będziesz musiała o to prosić. Ja się tym zajmę, jeżeli tylko się zgodzisz.
Na lekkie skinienie głowy uśmiechnął się ponownie. Nie miał pojęcia jak on jej się za to wszystko odwdzięczy.
Po szybkim pożegnaniu skierował się do pracowni mistrza, zapukawszy uprzednio w charakterystyczny dla siebie sposób. Te w odpowiedzi uchyliły się już po chwili, chociaż po drugiej stronie nie było nikogo za to odpowiedzialnego.
W środku praca wrzała na dobre. Powietrze wypełnione była wilgotną parą o gryzącym, nieprzyjemnym zapachu, nad małym ogniem wisiał cynowy kociołek, w którym coś wściekle bulgotało, a obok maga w skórzanym fartuchu stał nie kto inny, a Zevran.
- Panie, przyszedłem sprawdzić czy aby niczego ci nie trzeba- wiedział, że dojdą go słuchy o tym, że wrócił do sił i wolał aby dowiedział się tego od niego tym razem.
Mag rzucił mu przelotne spojrzenie.
- Mam na razie pomoc, ale zostań w pobliżu, możesz się jeszcze przydać.
Jego bezczynność nie trwała długo, gdyż zaraz został posłany z myciem noży, szklanych flaszek i innych narzędzi, do czego brakowało akurat rąk. Po chwili okazało się też, że potrzeba kilku składników oraz ziół, których dalszym przygotowaniem sprawnie zajmował się drugi z niewolników, zbyt zajęty aby uraczyć go chociażby jednym krzywym spojrzeniem, za co był niezmiernie losowi wdzięczny.
Po dwóch raczej intensywnych godzinach, zwolnili tempo, a on mógł wreszcie nadążyć ze sprzątaniem, co nie było łatwe z jego obecną kondycją. Bok dokuczał mu za każdym razem kiedy się pochylał, co sądził, że udało mu się ukryć.
Do czasu.
- Nie piłeś mikstury, która rozkazałem ci dostarczyć- zauważył mężczyzna, nie odrywając nawet spojrzenia od papieru, na którym szybko coś notował.
Iliar przystanął na to w pracy, rozumiejąc, że nie było to pytanie.
- Ciało nie przyjęło tego. Zwymiotowałem i.. nie próbowałem już więcej- odparł równie spokojnie, z cieniem skruchy w głosie, którą wiedział, że rozsądnie będzie dodać.
- Zdejmij tunikę- rozkazał krótko mag, co Iliar zaraz też uczynił.
Mag nie pozwolił sobie jednak chociażby na cień dezaprobaty w chłodnym spojrzeniu. Skinął ręką w kierunku wampirzego sługi, oczekując bezsłownego zrozumienia. Zevran bez wahania wybrał jedną z małych fiolek ustawionych w rzędzie, w szklanym gabinecie pomieszczenia i podał ją elfowi, ze spojrzeniem, które jasno mówiło, że zadowala go żałosny widok, którym został uraczony.
Iliar bez słowa protestu odkorkował flaszkę i wypił całą jej zawartość, wiedząc, że nie ma tym razem wyjścia. Po wszystkim zakrył pospiesznie posiniaczone ciało i wrócił do obowiązków.
Niedługo potem Nazien zebrał wszystkie notatki i ruszył do wyjścia.
- Ty zostaniesz i dokończysz sprzątać- rzekł, spoglądając w stronę wampira.- Ty chodź ze mną. Muszę przyznać, że masz znacznie więcej wyczucia w rękach do masażu.
I z tymi słowami skierował się do jednego z dziennych salonów, na co Iliar odetchnął wewnątrz z ulgą. Widocznie ciało wypełniło swoją odpychającą rolę chociaż ten jeden raz.
Pomieszczenie było to ciężko umeblowane. Wszystko, bo i fotele, stół, sofy oraz regały w książkami wycięte były z ciemnego, masywnego drewna, obicia wykonane z ciemnych, lekko połyskujących ale miękkich w dotyku materiałów. Przysłonięte ciężką zasłoną okno potęgowało jedynie klaustrofobiczne odczucia.
Przygotował mocną herbatę i podpalił przygotowany wcześniej kominek, zajmując miejsce za fotelem, w którym spoczął mag z rozwiniętym do czytania pergaminem.
Dookoła panowała cisza przerywana jedynie przyjemnym trzaskiem palącego się drewna i szelest przesuwanego w dłoniach papieru. Z dłońmi na ramionach mężczyzny uciskał wyjątkowo napięte mięśnie, tak jak dawno temu nauczył go inny z niewolników.
Dopiero na dany sygnał, gdy przeniósł się z masażem na stopy, wyczuł, że to może być odpowiedni moment.
- Panie- zerknął na twarz maga.- Chciałbym cię o coś prosić.
Przez dłuższą chwilę odpowiadała mu jedynie cisza.
- Mów- padło w końcu, co mógł potraktować raczej jako dobry sygnał.
- Ten nowy elf, Afaren, chciałbym móc spróbować nagiąć go do twojej woli, panie. Może uda mi się go namówić by był bardziej kooperacyjny i przy okazji nie próbował zagłodzić się na śmierć. Wiem, że i na to są sposoby, ale.. przy dłuższym stosowaniu wyrządzają więcej szkody niż pożytku.
Widział to i wiedział już, że sama magia nie była w stanie podtrzymać ciała przy życiu. Nie ta w wydaniu ludzi przynajmniej.