All in cost

    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Sob 06 Mar 2021, 18:06

    Jeszcze przez chwilę przypatrywał się niewielkiej kulce, licząc, że znowu dostrzeże w niej coś, co do złudzenia przypominało gadzie oko, ale niestety.. istota wewnątrz nie podzielała jego zainteresowania. Westchnąwszy cicho zacisnął mocniej palce na gładkiej, nadal przyjemnie ciepłej powierzchni, przenosząc spojrzenie na białowłosego w chwili, gdy ten wyłonił się w końcu zza drzwi.
    Wyglądał okropnie. Kto jednak prezentowałby się lepiej po wielu dniach głodu, na końcu zmuszony jeszcze do oddania tego, co w końcu weszło w niego bez oporów, a nawet z apetytem?
    Zawiesił upominek na szyi i ukrył go pod tunikę, nie poświęcając mu już na razie więcej uwagi, opadający na sofę obok Afarena.
    - To jakaś kpina- mruknął, podczas gdy zmartwienie i sfrustrowanie walczyło w nim o lepsze.- Za każdym razem kiedy uda mi się nakłonić cię do jedzenia, w następnej chwili coś takiego ma miejsce.
    Zacisnął mocniej wargi i korzystając z faktu, że zostali pozostawieni chociaż na chwile, postanowił pozwolić sobie na drobny gest. Lekkim muśnięciem odgarnął mu z twarzy zabłąkane pasmo jasnych włosów.
    - Wiedziałeś jak to ma wyglądać?- zapytał nieoczekiwanie.
    I nie, nie zamierzał mu robić wyrzutów, chociaż wiedząc o tym, mógł lepiej się na to przygotować. Chyba, że liczył na doprowadzenia do umyślnej porażki.. Taki mieli w końcu plan.
    Swoją drogą on nie uczynił jeszcze ani kroku w tym kierunku, a jego pomysł legł w gruzach w momencie gdy zostali wysłani poza mury rezydencji. Być może to miejsce miało swoją bibliotekę, ale nie miał pojęcia jak miałby ją znaleźć bez wiedzy gospodarza, że o uzyskaniu do niej dostępu, nie śmiał już nawet pomyśleć.
    - Cóż, miejmy nadzieję, że najgorsze już za nami.
    I jakby w odpowiedzi na jego słowa jedne z drzwi otworzyły się, ukazując w progu ich tajemniczego gospodarza, który uczynił zapraszający gest w ich kierunku. Iliar podniósł się i znalazł u wejścia prędzej, nim zdołał jednak wejść do środka, jedna z dłoni powstrzymała go łagodnym, ale stanowczym ruchem.
    Nie dojrzał zbyt wiele za jego plecami, poza tym, że pomieszczenie wydawało się niepokojąco puste z drewnianą konstrukcją w kształcie litery T na środku.
    Uniósł pytające spojrzenie na twarz mężczyzny.
    -To nie ode mnie zależy czy będzie ci dane być świadkiem- i z nieodgadnionym błyskiem w oku powiódł spojrzeniem w kierunku Afarena.- Drugi etap to oczyszczenie ciała. To wymaga samozaparcia, szczerości i trzeźwego spojrzenia na sytuację i myślę, że wiem co będzie dla ciebie najlepszym nauczycielem.
    Jasnowłosy nie wiedząc czemu poczuł jak przechodzą go dreszcze a umysł ogarnia niepokój, którego starał się jednak nie okazać. Odsunął się na bok, zerkając z pytaniem w oczach na towarzysza.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Nie 07 Mar 2021, 23:11

    Przymknął na moment oczy, oddając się tej chwilowej przyjemności i kojącemu dotykowi na jego skórze. Mruknął cicho i pokręcił głową
    - Słyszałem o rytuale wiele, jednak nie miałem okazji brać w nim udziału. Odszedłem dość wcześnie od swoich... - zamilkł na moment bo odkąd wpadł w niewolę, wyjątkowo często o tym rozmyślał a i tęsknił. Wciąż zadawał sobie pytanie, czy to nie był błąd, czy żyją, czy jego puszcza przetrwała i jak się mają jego bliscy? Czy kamień mógł pochodzić z jego lasów? Tak wiele rzeczy przemykało przez jego zmęczone myśli...
    - Nie znałem szczegółów. - uśmiechnął się zaraz do blondyna. Chciał już zakończyć to oczyszczanie, a najchętniej zniszczyć je i nie podołać zadaniu, a zarazem coś go wciąż powstrzymywało przed tym. Jakby ten proces był kolejną świętością a jego skalanie miałoby obrazić przodków i znieważyć tradycje które nawet on szanował, mimo odejścia.
    - To początek.. - uprzedził go cicho, bo akurat tego jednego był pewien. Odetchnął głębiej, niestety niezbyt długo mógł się nacieszyć spokojem. Pełnia miała niedługo nastąpić a sam rytuał musiał być dokończony dość sprawnie, zwłaszcza jeśli mieli zdążyć z powrotem. Zaraz po zapewne będzie potrzebował kilku chwil, nim będzie w stanie wyruszyć w dalszą podróż.
    Spojrzał na gospodarza, jednak nie poczuł niepokoju a cichą akceptację na kolejny etap. Wstał z sofy i podszedł chwilę po blondynie, który wyjątkowo sprawnie tam poleciał.
    Chwilę milczał, przyglądając się gospodarzowi i Iliarowi. Z jakiegoś powodu jednak, Iliar zajął szczególne miejsce w jego umyśle i zaufał mu. Chciał by był przy nim, chociaż zapewne w życiu na głos by tego nie powiedział. Skinął więc lekko głową, ze nie ma nic przeciwko i wszedł do pomieszczenia.
    Mężczyzna uśmiechnął się nikle pod nosem, zupełnie jakby się tego spodziewał jednak nim cofnął dłoń i wpuścił blondyna, to pouczył go cicho
    - Nie wolno Ci będzie przerywać procesu ani wtrącić się w niego.. Jeśli chcesz by Twój przyjaciel go przetrwał. - brzmiało niczym cicha groźba, jednak nie pochodziła ona od samego mężczyzny. Było to bardziej jak ostrzeżenie, im dalej zachodzili w rytuał tym bardziej delikatna była linia życia. W końcu mieli dotrzeć do najdalszych strun duszy, by je oczyścić i przygotować ciemnoskórego.
    Gdy weszli do środka, drzwi powoli zamknęły się i zaskrzypiały cicho, gdy konary na nowo je porosły. To pomieszczenie nie było w stałym użytku, zupełnie jakby drzewo udostępniło je łaskawie, jedynie na tą okazję. Dla elfów.
    - Rozbierz się. - głos gospodarza cicho odbił się w pomieszczeniu, przystanął z boku nie zbliżając się chwilowo i obserwując ich uważnie.
    W nierównej sali było słychać cichy szum wody, zupełnie jakby źródła otaczały to pomieszczenie, co mogło przyprawić o klaustrofobię. Wystarczył jeden błąd, by wszystko zostało zalane. Ściany zdawały się składać głównie z krętych korzeni i ziemi, lekki wilgotny zapach unosił się w powietrzu.
    Białowłosy rozwiązał powoli czerwony pas, który z cichym szmerem opadł na ziemię i ściągnął z siebie tunikę po czym zbliżył się do drewnianej konstrukcji. Domyślał się w pewnym stopniu co go czeka i posłusznie się temu poddał.
    - Poddaj się swoim grzechom i oczyść z nich, byś już zawsze mógł kroczyć mglistą ścieżką przodków. Oprzyj dłonie w górnych rogach. - polecił mu mężczyzna.
    Oparł powoli dłonie na górnych krańcach litery a jego nadgarstki zaraz zostały zaciśnięte przez pnącza, które wyrosły raptownie. Drgnął i zacisnął zaraz usta, by stłamsić w sobie instynktowną próbę uwolnienia się z tego.
    - Nemaste ah nas gil, du hefrain shad.. - zaczął cicho mężczyzna i ruszył dookoła, niespiesznie obchodząc elfa. Jego oczy rozjarzyły się lekko, a On kontynuował ciche słowa inkantacji, które mimo to nie były zagłuszane przez szum i odbijały się od ścian z niepokojącym echem. W jego dłoni pojawił się długi bicz, z niewielkimi haczykami. Dookoła na ziemi rozjarzyły się runy, a gdy wszystkie zacieśniły swój krąg, gospodarz zatrzymał się i zamachnął by zadać pierwszy raniący cios na plecach Afarena. Jego skóra od razu pękła a z jego gardła wydostał się stłumiony krzyk.
    Kolejne polecenie wyszeptał w ojczystym języku ciemnoskórego, znał go doskonale mimo iż dla większości był On zupełnie obcy. Nie dzielili się wiedzą, ani nie nauczali obcych swego języka, pozostawali zagadką dla wielu, nawet pokrewnych ras. Jednak ich gospodarz posiadał tą wiedzę i słychać było, że włada nim bardzo dobrze.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Pon 08 Mar 2021, 19:43

    Wysłuchał uważnie ostrzeżenia, po czym skinął głową. Nie brzmiało to zachęcająco, ale jeden, szybki rzut oka w kierunku jasnowłosego nieco go uspokoił.
    Wydawał się niezwykle opanowany, co było dość dziwne jak na niego, bo nie pamiętał aby widział Afarena kiedykolwiek tak wyciszonym. Nawet na skraju wyczerpania warczał i obnażał zęby, więc nie sądził aby mogło chodzić teraz o zwykłe zmęczenie.
    To było coś bardziej jak.. pogodzenie się z losem, z tym co go jeszcze czeka. I nie wątpił, że samo to miejsce miało na niego swój wpływ, oraz osoba ich gospodarza.
    Wewnątrz komnaty, przywodzącej mu na myśl przestronne wnętrze konara, zajął miejsce z boku i w milczeniu, ze splecionymi na piersi dłońmi, obserwował. Zmarszczył jedynie brwi na widok unieruchomianych nadgarstków, ale dopiero na widok bicza w dłoni mężczyzny, zaczął rozumieć skąd wcześniejsze ostrzeżenie.
    Haczyki? Doprawdy? O to w tym wszystkim miało chodzić? Oczyszczenie przez ból?
    Zacisnął mocno szczękę, wzdrygając się lekko na pierwsze uderzenie, które od razu pozostawiło krwawe ślady.
    Z trudem zdławił odgłosy protestu, czując jak dłonie mimowolnie zwijają mu się w pięści. Bez sensu, nie mógł na to patrzeć. Nie mógł.
    A jednak coś nie pozwalało mu okazać słabości i odwrócić spojrzenia, każde uderzenie smagało jego jaźń niczym rozpalony do białości pręt, ale przecież to nie on ponosił cały ciężar owego rytuału.
    Jak przez mgłę docierały do niego słowa mężczyzny, który cichym, ale suchym i zdecydowanym tonem recytował polecenie przy każdym uderzeniu.
    Każdy czyn popełniony przeciwko ciału.
    Każdy czyn, który czynił cię niewolnikiem cielesności.
    Każdy czyn, który zadawał gwałt duchowi twojemu lub innej istoty.

    Niekończąca się litania, przeplatana językiem, którego nie rozumiał, ale który rozpoznawał jako ojczysty język ciemnoskórego.
    Widział jak coraz więcej krwi spływa po nogach elfa, widział jej drobinki rozpryskane u jego stóp, widział pierwsze krople potu występujące na jego czole i zacięcie na jego twarzy, kiedy walczył sam ze sobą, by nie poddać się bólowi. Być może też strachowi, że nie da rady.
    Na ten obraz jemu samemu zaczynało się robić nieprzyjemnie duszno. Nie wiedząc nawet kiedy, zaczął bezszelestnie krążyć pod ścianą, czując jak serce wściekle bije mu w piersi.
    Przez głowę zaczęły przetaczać mu się nieprzyjemne, wypełnione lękiem myśli, którym wiedział, że nie może pofolgować. Zmusił się do głębszych oddechów, nerwowo przygryzając usta.
    To nie miało końca. Czy ten miał nastąpić dopiero kiedy ciało białowłosego zostanie rozszarpane na kawałki? Doprowadzone do skraju wytrzymałości i niemal wykrwawione?
    Widział takie rzeczy wcześniej i to nie było łatwe do obserwowania nawet jeżeli chodziło o nieznajome mu twarze. Teraz? Teraz przeżywał prawdziwe katusze.

    Cios za ciosem powoli przetaczali się przez proces, który nie był łatwy ani nawet bezpieczny. Lista występków była długa, widział to, widział w otaczających ich wzorach i czuł w ręce unoszącej bicz raz za razem.
    Bez cienia zawahania, wiedząc, że raz rozpocząwszy muszą dotrzeć do końca z takim czy innym efektem. Każde spowolnienie lub odstąpienie wszystko by tylko niepotrzebnie skomplikowało i wywołało dalsze cierpienie.
    Dlatego recytował i unosił dłoń, niepomny na krzyki czy krew, którą lądowała także na nim, na szatach, na jego twarzy.
    Niepokoił go drugi, jasnowłosy elf, ale dopóki pozostawał z dala, milcząc, mógł się skupić na tym co musiał robić, bez konieczności zajęcia przeszkodą.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Wto 09 Mar 2021, 17:20

    Każdy czyn, ukazujący słabość umysłu
    Każdy czyn, będący wystąpieniem przeciwko prawu dusz
    Każde kolejne słowo wywoływało w nim kolejną falę bólu, przestał kontaktować z otoczeniem. Nie pamiętał gdzie jest ani z kim, co się dzieje i czy wciąż był tu Iliar.
    Widok zasłoniła mu karmazynowa mgła bólu, nie czuł już uderzeń z osobna, zlały się ono w jedną, przytłaczającą falę, która przygniatała go coraz mocniej.
    Inkantacja zmyła mu się w jeden bełkot, zaś w umyśle pojawiały pojedyncze obrazy. Te krwawe i te pełne namiętności, uwłaczające i te najbardziej bolesne, które skrycie chował w najdalszych czeluściach umysłu. Za wszystkie przyszło mu zapłacić i odpokutować, stanąć przed sądem by na nowo zmierzyć się z najgorszymi koszmarami swojego życia.
    Czyste, śnieżnobiałe włosy przesiąkły krwią, jej zapach unosił się dookoła dusząc i przytłaczając. Łzy mieszały się z kroplami potu. Łzy? Nie był świadom kiedy się pojawiły, przy którym z obrazów? Które wspomnienie tak bardzo go przygniotło? A może to był już tylko ból otaczający go całego. Miał wrażenie, że koniec już nigdy nie nastąpi, uwięziony w klatce z której ucieczki już nie było. Cichy świst i kolejne uderzenie w nagie ciało, nie przestał póki każda z run nie wygasła. A wygasały powoli, niczym leniwie gaszone świeczki. Jakby ktoś zapisał całe jego życie na piasku, niczym dziecięce bazgroły robione patykami, mało istotne i nie warte zbyt wiele. A jednak tak dużą cenę za każdy z nich musiał przypłacić.
    Miał ochotę krzyczeć, błagać i walczyć jednocześnie, czując jak jego umysł zaczyna się zatracać w otchłani.
    Na tym procesie poległo wielu, prawych elfów. Toczących swoje spokojne życie, skrytych w znajomych kniejach i co noc oddających cześć do księżyca. Afaren zaś był ich zupełnym przeciwieństwem. Buntownikiem, który zawsze kroczył inną ścieżką, popełniając błąd za błędem i nigdy nie godząc się z losem mu przedstawionym. Ani jako elf ani jako podróżnik a teraz, tym bardziej jako niewolnik.
    Ostatnia runa paliła się najdłużej, gdy ciało elfa utrzymywało się już tylko dzięki ciasnych wiązaniom na jego nadgarstkach. Strużki krwi odznaczały się na jego ciemnej skórze, tocząc swoje korytarze zaś z jego ust nie wydostawały się już żadne dźwięki. Był gotów się poddać, oddać tej ciemności i spocząć by zrezygnować ze wszystkiego, co wciąż mu obiecywało życie.
    Jego dziko zielone oczy, teraz przygaszone niczym obumierający powoli las, błądziły przez moment po pomieszczeniu zupełnie jakby już stracił kontakt. Ostatnie podrygi by oddać się szaleństwu. Czy skończy jak jeden z jego pobratymców? Pogrążony w chaosie, bez kontaktu niczym maskotka plemienna i smutna przestroga dla nierozważnych.
    Aż nie napotkał na swojej drodze skrawka nieba, w tej ponurej jaskini, dusznej i przygniatającej. Czysty, piękny błękit wpatrywał się w niego chwilę a On znów poczuł jakby się w nim topił. Dziecko samej nocy, odnajdujące własny dziki błysk w spojrzeniu bezchmurnego dnia. Trwało to ledwie sekundę, chociaż dla niego była to cała wieczność. Wbił pazury w drewno, które z zaskakującą łatwością się w nim zagłębiły, zostawiając głębokie szramy. Wystarczyła ta chwila, by na moment obrazy przestały się pojawiać w jego umyśle a On złapał ten jeden oddech. Jeden, który był mu potrzebny by ponownie stawić czoła i zobaczyć coś, czego się nie spodziewał. Nie było to żadne wspomnienie z jego życia, nic za co by znów miał żałować i błagać o wybaczenie. Skrawek przyszłości? A może tylko jego zmęczony umysł płatał mu figle, podsuwając obrazy których mógłby zapragnąć. Nie było to zbyt istotne, bo podziałało i poczuł odrobinę siły by ponownie stanąć naprzeciw grzechom. Ugiąć po raz kolejny głowę i pozwolić by smagane kolejnymi uderzeniami ciało, przyjęło je godnie z akceptacją.
    Ostatnia runa powoli przygasła a dłoń z biczem zawisła w powietrzu.


    Oddychał ciężko, zdyszany i zmęczony uderzeniami. Widział, że elf tracił już przytomność i w duszy dziękował za koniec. Opuścił ramię a bicz opadł cicho na ziemię. Przetarł powoli twarz z krwi i chwilę przyglądał się swojej dłoni, która zdradziecko zadrżała. Nie zawahał się nawet na moment przy kolejnych ciosach, teraz jednak na jego twarz powrócił ten tajemniczy i delikatny uśmiech a oczy znów spoglądały z nieodgadnionym spokojem. Spojrzał na blondyna, krążącego pod ścianą niczym dzika bestia, gotowa w każdej chwili rzucić się i zaatakować.
    - Niech Twe ciało pozostanie czyste i wierne duszy, byś był gotów do kolejnego etapu ścieżki, Afarenie. - szepnął i wykonał krótki ruch dłonią, na co pędy schowały się, uwalniając ciemnoskórego. Jego ciało bezwiednie opadło na ziemię.
    - Możesz mu pomóc, przygotuję ostatni etap rytuału. - głos miał lekko zachrypnięty - Ten będzie najcięższy, chociaż wydaje mi się, że mamy tu klucz który pozwoli go ukończyć. Czyż nie? - przymknął oczy i ruszył do wyjścia. Grube korzenie rozsunęły się, odsłaniając drzwi i pozwalając na opuszczenie pomieszczenia.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Sro 10 Mar 2021, 19:54

    Widząc jak zielone spojrzenie dogasa, o mało nie straciło zmysłów.
    Widział jak osuwa się na kolana, by po niedługim czasie zawisnąć całym ciężarem na przywiązanych do drewna nadgarstkach, jego krzyki z początku coraz bardziej ochrypłe, przerodziły się w dźwięk, który trudno było mu nazwać, a który rozdzierał mu serce. Ból, jęk, szloch i wszechobecny, mdlący zapach krwi.
    Nie mógł przestać myśleć, że pozwala mu właśnie umrzeć na własnych oczach, przy czym umrzeć było wyjątkowo łagodnym określeniem. To bardziej wyglądało na powolne konanie z bólu, bo jego plecy nie były w tej chwili niczym innym jak jedną, wielką, krwawiącą raną.
    W pewnej chwili nogi poniosły go samoistnie aż do samej krawędzi kręgu, z czego zdał sobie sprawę, dopiero poczuwszy na twarzy delikatne mrowienie, od magii, która wypełniła tam powietrze. Nie wiedział co zamierzał zrobić, nie wiedział w ogóle, że coś zamierza, tak jakby świadomość przysnęła na chwilę, oddając władzę ciału, podczas gdy ono zadziałało instynktownie.
    Zacisnął szczęki boleśnie i pod ostrzegawczym spojrzeniem mężczyzny, zmusił się do cofnięcia. Nie ufał już nawet sobie.
    W końcu i ostatnia runa na ziemi przygasła powoli, niespiesznie, a dłoń z batem opadła. Znalazł się przy białowłosym jeszcze nim dostał na to pozwolenie, trącając butem porzucone narzędzie, które rozsypało się niczym z popiołu.
    - Już dobrze, już koniec- mamrotał, nie wiedząc nawet kogo starał się w tej chwili pocieszyć bardziej, siebie czy jego.
    Wiedział, że Afaren go słyszy, bo jakimś cudem nie stracił przytomności. Na niedługo przed końcem dostrzegł jego ostatnią, rozpaczliwą próbę przetrzymania.
    Rozgorączkowany powiódł spojrzeniem po napuchniętym, poranionym i dalej krwawiący ciele, nie wiedząc jak ma pomóc, nie wiedząc nawet jak go dotknąć by nie przysporzyć mu więcej bólu.
    - Potrzebuję materiału i wody!- niemal warknął, dopiero po chwili orientując się, że zostali w pomieszczeniu sami. I bez niczego.
    Zaklął szpetnie pod nosem, rozglądając się dookoła, mimo iż doskonale wiedział, że nic tu nie znajdzie. Nic poza nimi dwoma i kawałkiem łudząco niewinnie wyglądającego drewna.
    Poczekaj tu chwilę. Zaraz wrócę- obiecał i ruszył do wyjścia, by chwycić małą miskę z wodą i kawałek materiału, które używał w poprzednim pomieszczeniu.
    Wrócił w mgnieniu oka. I chociaż nie zdobył wiele, nie zamierzał bezradnie załamywać rąk, a zacząć działać z tym co miał. Tak jak umiał, byle tylko coś robić. Delikatnie, metodycznie próbując otrzeć krew z ciała, której wcale nie ubywało, delikatnie odsuwając zabrudzone włosy na bok.
    Przyniesiona woda także już po chwili zmieniła barwę na karmazynową.
    - Możesz się ruszyć?
    To było niedorzeczne pytanie, ale nie wiedział jak niby ma w tym stanie mu w czymkolwiek pomóc. Jak ma wyglądać kolejny etap? Gdzie ma się odbyć?
    To było istne szaleństwo by dalej to ciągnąć, ale rozumiał aż za dobrze, że wybór nie należał do nich.
    - Hej..- uśmiechnął się blado i przesunął wilgotnym palcem po policzku elfa, na razie pozwalając mu poleżeć w bezruchu i nie próbując go podnieść.- Jeszcze tylko trochę. Dasz radę, wiesz o tym. Poczekam na ciebie..
    Szepnął czule, nie wyobrażając sobie, że coś mogłoby pójść nie tak, nawet.. a może tym bardziej, znając już ryzyko z tym wszystkim związane.
    Poza tym mieli klucz.
    Nie był pewien czy wie o co chodzi, ale pozwolił sobie na wąskim promyk nadziei, nawet gdyby ta miała okazać się złudna.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Sro 10 Mar 2021, 23:26

    Miał wrażenie, że ziemia osuwa się mu spod nóg, umykając gdzieś daleko w figlarnych psotach. Ciało miał jak z kamienia i nie był w stanie się ruszyć, podczas gdy w głowie mu huczało niemiłosiernie. Obrazy ustąpiły a On modlił się o utratę przytomności. Niczego tak nie pragnął jak chwili spokoju i zatopienia się w ciemnościach, by móc dać oddech wykończonym zmysłom i ciału. Nie było mu to jednak dane, niczym za sprawą koszmarnego zaklęcia, wciąż miał otwarte oczy i kontaktował niczym przez mgłę, czując wszystko nadzwyczaj wyraźnie. Nie miał sił by jęknąć gdy poczuł ruch i ból wywołany przez niego. Nie potrafił pojąć, jakim cudem starszyzna plemienia była w stanie przechodzić przez ten proces na corocznym święcie.
    Wydawało mu się to wręcz niemożliwe, chore.
    Był niezwykle wdzięczny za każde, nawet najmniejsze słowo od blondyna, które pozwalało mu pozostać przy nim, nie oddając się bolesnym falom bólu i drżeniu ciała.
    Zmusił się by unieść dłoń i przytrzymać jego niezwykle przyjemnie chłodne palce, tuż przy policzku. Przymknął oczy wydychając powoli powietrze, zupełnie jakby przez cały ten czas je wstrzymywał.
    Gdyby nie te niezwykłe oczy poddałby się, gdyby zabronił Iliarowi tu wejść, poległby i tego był niezwykle pewny, bardziej niż kiedykolwiek.
    Drzwi pozostawały otwarte, zupełnie jakby drzewo spokojnie czekało, dając im tą chwilę wytchnienia i czas na pozbieranie się przed ostatnim już etapem.
    - Czekaj. - powtórzył cicho, zupełnie jakby to było najważniejsza rzecz w jego życiu, zupełnie jakby miał wyruszyć znów na daleką podróż.
    Pozwolił mu na wszystko, obmycie ciała, zgarnianie włosów i z przyjemnością przyjął ta chwilę wytchnienia na kolanach blondyna.
    Zupełnie jakby na moment został otoczony niewidzialną barierą ochronną, niestety nie było to na zbyt długo. w progu zjawił się gospodarz jednak nie odezwał się słowem spoglądając na nich swoimi ciemnymi oczami. Przyglądał się im chwilę, czytając z nich znacznie więcej niż ktokolwiek by sobie tego zażyczył.
    - Już czas. - odezwał się w końcu, wiedział, że im szybciej tym lepiej dla nich wszystkich, zwłaszcza, że osłabione ciało elfa nie wytrzyma tak zbyt długo.
    Nie podchodził uznając, że to Iliar go wspomoże i wręcz wymuszając to na nim, chociaż patrząc na tą dwójkę, nie trzeba było nawet prosić i tłumaczyć.
    Odwrócił się powoli kierując się do tylnego wyjścia z rezydencji by zaprowadzić ich, przez ogród, do jaskini gdzie płynęły magiczne źródła.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Pią 12 Mar 2021, 20:22

    Nie wiedział nawet kiedy mężczyzna pojawił się na powrót u wejścia, nie zdradziły go odgłosy kroków ani szelest ubrania i w normalnych okolicznościach byłby zaintrygowany, jeżeli nie zaniepokojony, ale ta sytuacja bardzo odbiegała od jakichkolwiek norm zwyczajności. Nawet tych nabytych pośród ludzi.
    Bardziej martwiło go, jak ma się do tego zabrać. Nie wątpił, że ma wystarczająco siły by go podnieść, ale wiedział, że to rozpali jego poranione ciało świeżym bólem.
    Otarł wilgotne czoło, nieświadom, że zostawia na sobie krwawą mazę i uniósł się na stopy.
    Musiał to zrobić.
    - Teraz zaciśnij zęby i postaraj się nie próbować.. niczego- niezbyt pomocnie to brzmiało, ale nie chciał aby białowłosy forsował się, próbując mu ulżyć.- Zaufaj mi, dam sobie radę.
    Zapewnił go i delikatnie przewrócił go na bok, obiecując sobie, że nie powstrzymają go bolesne jęki ani posykiwania. To by jedynie wszystko wydłużyło.
    Zarzucił sobie jedno z jego ramion na szyję nadal pochylony, wolnym ramieniem obejmując go w pasie, po czym zaparłwszy się stopami, dźwignął go z ziemi. Był lekki, co nie było specjalnym zaskoczeniem.
    I ostrożnie, powoli zaczął go prowadzić w ślad za gospodarzem, starając się wziąć na siebie większość jego ciężaru. Czuł jak po przedramieniu, którym obejmował wąskie ciało, zaczyna już po chwili spływać krew, łaskocząc go. Jej zapach wypełniał mu nos i usta, dławił.
    Stąpając krok za krokiem, ze wzrokiem wbitym w ziemię, zauważył, gdy podłogowe drewno przeszło w kamień, niczym zrośnięte w jedno. Powietrze stało się chłodniejsze i przyjemnie orzeźwiało, a dookoła zapanował miękki półmrok.
    Echo ich kroków stapiało się z delikatnym, przyjemnym szumem wody. Wyglądało na to, że nie wiedząc nawet jak ani kiedy, przeszli z domu do jaskini. I może byłby tym miejscem oczarowany, ale jak na razie ważniejsze było dotarcie do celu i prędkie dokończenie całego rytuału.
    Mężczyzna ustąpił im z drogi i wskazał na kamienną płytę wyrytą w kamieniu tuż obok naturalnego zagłębienia w skale wypełnionego wodą. Przechodząc koło niej, rzucił okiem w jej stronę i chociaż nie potrafił dokładnie wskazać palcem dlaczego, czuł, że nie jest to zwykłe źródło.
    Z pozoru krystalicznie czysta woda, ale tego można się było spodziewać po źródłach. Patrząc w nią jednak wszystko dziwnie się wyostrzyło, a widząc skały znajdujące się pod jej powierzchnią zdał sobie sprawę, że coś rozświetla ją od wewnątrz. Coś czego nie potrafił dostrzec. Nagle uderzyło go pragnienie, tak silne, że język przywarł mu do podniebienia. Chciał schylić się do niej i zanurzyć w niej palce, nabrać jej w dłonie i pozwolić spłynąć do gardła, nie wątpiąc, że dałaby mu orzeźwienie, którego tak bardzo pragnął.
    Drgnął słysząc ciche chrząknięcie za sobą, dopiero wtedy zdając sobie sprawę, że przystanął. Zamrugał i odwrócił gwałtownie głowę, odrywjąc spojrzenie od tafli wody.
    - Wybacz- wymamrotał i wspiął się po dwóch płaskich schodkach na płytę, pomagając mu delikatnie na nią opaść.
    - Dobrze- dobiegł go łagodny głos.- Teraz używając stojącego obok kielicha nabierz wody z misy stojącej w niszy i podaj ją Afarenowi. I nie pozwól mu uronić ani kropli.
    Obejrzał się by sprawdzić gdzie wskazuje mu ręką gospodarz, by po chwili faktycznie odnaleźć wzrokiem zwykły, metalowy pucharek oraz płaską misę ustawioną w ścianie, do której powoli skraplała się woda zebrana na kamieniach.
    Gdy tylko zanurzył naczynie, na brzegach misy ogniście rozbłysły symbole, które rozpoznał jako elfickie runy: delikatne, pochyłe i pozawijane w żmudnych splotach.
    Uważnie, tak by nie opuścić nawet kropli powrócił do towarzysza.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Nie 14 Mar 2021, 23:59

    Z jego gardła wydobył cichy warkot, gdy poczuł ruch i stanęli w pionie. Nie było co wcale łatwe, był wdzięczny za każdą pomoc i mimo ostrzegawczego dźwięku, ufnie wsparł się na elfie pozwalając by to On nim prowadził.
    Nie potrafił powiedzieć, kiedy przeszli do jaskini ani w jaki sposób. Kolejne fale bólu odbierały mu dech przy każdym ich kroku a droga dłużyła mu się, jakby szli całą wieczność a nie chwilę.
    Tuż za ich plecami słychać było ciche skrzypienie i specyficzny szelest gdy korzenie na nowo zarosły, zasłaniając przed światem zakrwawione pomieszczenie. Dopiero gdy jego obolałe ciało zetknęło się w pełni z zimną skałą, zdał sobie sprawę, że nie są już w budynku a gdzieś w jaskini.
    Jasne odblaski wody odbijały się od ostrej i nierównej powierzchni ścian, tworząc niezwykłą mozaikę dookoła. Mężczyzna pozostał z tyłu, składając dłonie i skrywając się w rękawach. Na jego twarzy znów zapanował zupełny spokój i opanowanie, zupełnie jakby do niczego przed chwilą nie doszło. Cała zaciętość i okrucieństwo rytuału rozmyło się, pozostawiając jedynie krwiste plamy na jego szatach i policzkach. Nie miał czasu by zająć się zmyciem ich, przygotowując kolejne etapy.
    Zmrużył lekko oczy obserwując ruchy blondyna, jego spojrzenie nawet na sekundę nie padło na świętą wodę, a głos rozbrzmiewał płynnie. Tak jakby każde głośniejsze słowo, spojrzenie czy gest mogły zbrukać to miejsce.
    Darzył je wyjątkowym szacunkiem i pozostawił wszystko w rękach elfa, wiedząc, że to właśnie oni są najbardziej uprawnieni do korzystania z tego miejsca.
    Afaren dźwignął się do siadu z żałosnym jękiem, mimo to jedna zacisnął z całej siły dłonie. Włosy opadły znów na jego strudzoną i napiętą twarz, zlaną potem i zabrudzoną odpryskami krwi.
    Docierało do niego co drugie słowo jednak był już świadom, tego co teraz mają uczynić.
    Miał w sobie niezwykle dużo sił, by wciąż walczyć i starać się nie poddać szaleństwu. Zapominając zupełnie o intencjach Naziena, pragnął dokończyć rytuał i zaznać błogosławieństwa przodków. Była to dla niego świętość, zaś tajemniczy gospodarz zdawał się mieć swoje własne cele w tym. Pilnował by wykonali cały proceder, nie wspominając ani razu o ich niewolniczym życiu czy też magu który to zlecił.
    Gdy Iliar ukucnął obok, chwycił go raptownie za ramię zaciskając palce na nim boleśnie. Nie panował nad tym ani nie zastanawiał się.
    - Nie odchodź.. - szepnął cicho, zupełnie jakby elf miał zaraz gdzieś zniknąć. Gdy zamykał powieki, widział w otaczającej go czerni ten niezwykły błękit tęczówek, w których iskrzyły się niezwykłe światła pełne woli walki i zaciętości. Wiedział, że gdyby nie pozwolił wejść wtedy blondynowi, nie przetrwałby. Poddałby się na samym oczyszczaniu ciała, nie mówiąc już o dalszej drodze która na niego czekała. Egoistycznie pragnął go mieć obok siebie przez cały czas, bojąc się własnych słabości i demonów które wciąż mogły go nawiedzić.
    Przyłożył spękane usta do zimnej misy i zaczął powoli spijać wodę, nie puszczając przez cały ten czas towarzysza.
    Słodki i chłodny napój przynosił niezwykłe ukojenie, zupełnie jakby nie tylko jego plecy paliły ale całe wnętrze rozgrzanego ciała.
    Zachłysną się, pragnąc wypić jej więcej i więcej gdy nagle usłyszał syk węży. Był to ułamek sekundy, gdy ujrzał jak w dole ziemi wiją się, obnażając swoje trujące kły i tylko czekając na ofiarę. Szarpnął się niezdarnie, odsuwając raptownie dłoń blondyna i uwalniając się od misy, która została już zupełnie opróżniona. Jednego był pewien, jeśli nie przeszedłby oczyszczenia bądź zbrukałby swoje ciało, ta woda by go zabiła zsyłając na niego stworzenia żądne krwi. Jęknął nagle czując jak po słodkim ukojeniu, przychodzi kolejny ból. Inny, otaczający go i pętający zupełnie jakby samo piekło upominało się o jego duszę. Wcisnął twarz w ramię blondyna drżąc a jego zęby samoistnie zacisnęły się na miękkiej skórze ramienia, doprowadzając do krwawienia.
    Nie był świadom tego co zrobił ani nie mógł rozluźnić szczęk, walcząc z ogarniającymi go falami bólu i ciemności.
    W końcu jednak wysunął swoje ostre zęby z ciała i osunął się na ziemię, zupełnie jakby stracił przytomność. Jego oczy zaszły czystą bielą a sam ocknął się w zupełnej ciemności. Nie było Iliara ani dziwnego gospodarza, lasu czy jaskini. Słyszał dookoła cichy szum a nieopodal odgłos spadających kropli. Zupełnie jakby stał na wodzie, jednak nie czuł jej chłodu czy mokrej powierzchni. Spróbował odetchnąć i z przerażeniem stwierdził, że nie może. Jednak to nie powodowało bólu czy omdlenia. Nie miał głosu, otaczająca go cisza przytłaczała, zmącona jedynie nikłymi odgłosami wody. Ruszył powoli przed siebie jednak nic się nie zmieniało, w końcu dojrzał gdzie spadają błękitne krople. Oddawały delikatną poświatę, dzięki czemu widział jak czerń mąci się od ich upadku. Zbliżył się i ukucnął, przyglądając się z fascynacją temu zjawisku. Nie czuł bólu pleców ani smrodu krwi, zupełnie jakby te przyziemne sprawy tu nie sięgały.
    Nagle z toni wody wyłoniła się dłoń, chwytając go i wciągając w otchłań brutalnie...

    Ciało Afarena osunęło się na ziemię zaś gospodarz powoli uklęknął, nie zważając na małe i ostre kamienie, wbijające się boleśnie w kolana. Złożył przed sobą dłonie i pokornie pochylił głowę, rozpoczynając cichą modlitwę. Jej niewyraźne słowa odbijały się przyjemnym echem od ścianek, wszystko zdawało się zatrzymać a szum wody ucichł. Jakby nawet ona postanowiła się zatrzymać dla tej chwili.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Sro 17 Mar 2021, 20:32

    Odstawił puste naczynie na bok, z zaniepokojeniem o serwując jak na twarzy białowłosego pojawia się czyste przerażenie. Wpatrywał się w coś, czego on nie potrafił dostrzec i nie wątpił, że to za sprawką tego, co właśnie wypił.
    Nie odezwał się, ale nie pozwolił też i odsunąć, obejmując, gdy drugie, smukłe ciało przylgnęło bliżej.
    Gdy po ramieniu rozeszła się fala bólu, syknął cicho zaskoczony, ale nie próbował się wyrwać, zamiast tego wzmacniając jedynie uścisk ramion. Bolało, ale to nic.
    To było niczym w porównaniu z tym co musiał teraz przechodzić jasnowłosy.
    Zęby zresztą wkrótce zniknęły, a on sam stracił przytomność, na co Iliar błyskawicznie zareagował, hamując upadek i chroniąc jego głowę przed brutalnym spotkaniem z kamienistą powierzchnią. Ułożył go delikatnie, by następnie chwycić jedną z omdlałych dłoni i spleść ich palce razem.
    Oparł czoło o ich złączone dłonie i przymknął oczy. Tak jak obiecał, będzie czekał.

    Otworzył oczy w morzu szarości i ponurej, złowróżbnej purpury nieba, które wisiało nisko nad ich głowami, nabrzmiałe i ciężkie. Stał na surowej, granitowej skale, która wcinała się klifem w pustkę. Poza tym skrawkiem lądu nie było tu nic więcej, jedynie przepaść otwierająca się ze wszystkich stron, wygłodniała, gotowa pożreć wszystko co wpadnie w jej objęcia.
    W oddali, na samym skraju poszarpanej krawędzi mógł jednak dostrzec samotną sylwetkę, niezachwianą, pomimo szarpiących nią porywów wiatru. Nie widział twarzy, ale wszędzie poznałby tą burzę jasnych, długich włosów, które zwijały się dookoła głowy niczym stado dzikich węży.
    Zazwyczaj jasna twarz pokryta była smugami brudu, na których wyraźnie odcinały się ślady po spływających wcześniej łzach, był zmęczony, usta zazwyczaj pełne i niosące ze sobą obietnicy słodyczy miał spierzchnięte i spękane do krwi. Nawet oczy, które mógł zapamiętać jako skrawek jego prywatnego, błękitnego nieba, wydawały się przygasłe i wypełnione bezbrzeżnym smutkiem. A jednak, na jego widok uśmiechnął się blado, wkładając w to resztki siły, obserwując go jak się zbliża.
    Tylko jeden z nas- wyszeptał i ujął jego twarz w dłonie w obezwładniająco czułym i delikatnym geście.
    Pochylił się do pocałunku, przymykając na nowo szklące się oczy.

    Pocałunek nigdy nie nadszedł.
    Po kolejnym uderzeniu serca miał okazję zostać zgoła inny widok, o wiele bardziej przyjazny, o wiele bardziej znajomy. Wysokie, potężne drzewa nie były w stanie zasłonić aksamitnego, nocnego nieba na którym królował księżyc w pełni. Był ogromny, co wskazywało na pierwsze wiosenne przesilenie. Jedno ze świąt, kiedy zbierano się razem. Gdy słońce znikało za horyzontem usypiając doskonale znany ludziom świat, do życia przebudziły się się rośliny i stworzenia o brawach, których bogactwo zaparło dech w nie jednej piersi. Kwiaty rozchylały swe płatki w pełnym rozkwicie by opić się srebrzystą poświata, w której skąpany był, zdawałoby się cały świat, ten las i gromadzące dookoła kolorowych latarni elfy. Wszystkie o podobnej jemu ciemnej skórze i drapieżnych rysach twarzy.
    Nie mogło tu zabraknąć jego bliskich, rodziny i przyjaciół. Obmywał go szmer ich rozmów i cichego śmiechu, mógł dostrzec, że wokół krąży podawane z rąk do rąk jedzenie i chociaż było tu wolne miejscu, jak gdyby dla niego, jego kielich i talerz pozostawały puste.
    Od czasu do czasu zdarzyło się, że czyjeś spojrzenie przesuwało się dyskretnie po wyrwie powstałej między nimi, czasem pomiedzy brwiami pojawiła się delikatna zmarszczka, innym razem oczy napełniły się z trudem maskowanym żalem i tęsknotą, bywało też, że czyjeś wargi zacisnęły się w bardzo wąską linię, a mięśnie twarzy, szczęka zastygły w pełnym gniewu grymasie.
    Nie było tak radośnie jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać i wraz z pojawieniem się tej świadomości, wszystko dookoła uległo subtelnemu przeistoczeniu. Kolory wyraźnie przygasły, dźwięki nieznacznie ucichły i wszystko zdawało się powoli zamierać w oczekiwaniu na ciemność, która gromadziła się na granicy wzroku gęstniejąc, grożąc zdławieniem i przytłoczeniem wszystkiego gdy tylko zgaśnie ostatnia iskra.
    Napięcie wyczuwalne w powietrzu czyniło każdy oddech trudnym.

    Ktoś klepał go w ramię, delikatnie ale nagląco i gdy obrócił się, ujrzał kolejną ze znajomych twarzy. Twarz, która znał od dziecka, którą widział uśmiechniętą i zasmuconą, przerażoną i wściekłą, wykrzywioną bólem i pogrążoną w spazmach rozkoszy, teraz ukochaną, bo wpatrzoną w niego i widząc go.
    Jej wyraz jednak niepokoił. Był w niej coś na pograniczu lęku i pośpiechu, zupełnie jakby nie chciał aby ktokolwiek z obecnych dookoła dostrzegł jego lub fakt, że próbuje właśnie kogoś wykraść.
    Nerwowo pokiwał na niego palcem, po chwili chwytając go za dłoń i ciągnąc za sobą, bez słowa, z palcem na wargach nakazując milczenie.
    Prowadził go w kierunku drzwi wyrytych w korze, które być może widział już wcześniej. Nim zdołał jednak zapukać do drzwi te otworzyły się same ukazując w nich Mydri.
    Twarz elfki wykrzywiał nienawistny grymas podczas gdy zimno jej spojrzenia mroziło do kości. Była jednak już drugą osobą, która go tu dostrzegała. Uniosła dłoń. Uderzenie padło z znienacka z zaskakującą siłą.
    To twoja wina- wysyczała, z trudem mogąc mówić przez gniew gotujący się w słowach.- Nikt ci tego nigdy nie powie, ale to twoja wina. Żałosne.
    Kolejne uderzenie, tym razem w drugi policzek.
    Zerknęła w górę na niebo, na którym nadal królował księżyc w pełni. Krwawy księżyc.
    Obrzuciwszy go ostatnim gniewnym spojrzeniem wyminęła go, odchodząc. Nie było też już jego przyjaciela, został sam.
    Pomieszczenie było skromnie umeblowane, jeżeli nie liczyć łoża. Ogromnego i zesłanego aksamitną, połyskliwą tkaniną w kolorze krwistej czerwieni, a w nim znienawidzony przez niego człowiek. Jego pan. Nie dostrzegł go jednak jak na razie, pochylony nad kimś, z dłońmi towarzyszącej mu osoby zarzuconymi na szyję, z biodrami miarowo poruszającymi się w przód i w tył. I nie musiał słyszeć jęków ani      westchnień by domyślić się, że przyłapał go właśnie podczas bardzo intymnego aktu.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Sro 17 Mar 2021, 23:42

    Jego skóra wciąż paliła po czułym dotyku, gdy dookoła zobaczył własnych braci i siostry. Gromadzili się w okręgu by pożywić się i rozpocząć ich święto, ukochane święto... Poczuł jak dłonie mu drżą. Gałązka pod jego stopą pękła, zupełnie jakby wydostał się ze świata snów i powrócił. Zająwszy swoje miejsce, próbował odszukać wzrok przyjaciół ten jednak nie nadchodził. Wszystko działo się obok niego, był jedynie biernym obserwatorem a jednak czuł jak każda sekunda i każde kolejne uderzenia serca zasiewa w nim ból i strach.
    "Floris.." Chciał się odezwać, zawołać go i zatrzymać. Zapytać dokąd go prowadzi.. Nim jednak został uciszony, odkrył, że jego gardło nie jest w stanie wydobyć żadnego dźwięku. Poruszał ustami nie odzywając się, stąpał nie oddychając, a jego oczy płakały bez łez.
    Wszystko co stracił, wszystko co zaprzepaścił i zniszczył, zostawiając daleko za sobą... Widział ich twarze tak dokładnie, czuł oddechy, słyszał śmiechy i czuł piekące uderzenia a jednak rozmywali się chwilę później, niczym mgliste dusze, cienie własnych jestestw.

    Nogi mu ciążyły, powoli sunął nimi po drewnianej podłodze, czując jej szorstkość i nierówności. Pokręcił powoli głową, domyślając się kogo zobaczy. Jakież było jego zdziwienie gdy zamiast bladych dłoni dostrzegł ciemne, zamiast zgubionego nieba, czarne bezdennie puste oczy, wpatrzone prosto w niego.
    Szarpnął się do przodu, chcąc to przerwać jednak coś go powstrzymało. Zobaczył obok siebie znajomego blondyna, wciąż tak słabego i kruchego.. Rozpadał się. Trzymał go i nie pozwalał przerwać aktu.
    Ciało ciemnoskórego poruszało się w takt ruchów bioder jego Pana, widział jak skórę zapadniętych policzków drążą krwawe łzy a oczy patrzą z niemym oskarżeniem. To jego wina.

    Zakrył twarz dłońmi nie znosząc tego dłużej a gdy odsunął je, stał na środku czarnego pola. Czuł lekki wiatr i smród. Spojrzał na palce a były one całe we krwi, która powoli skapywała na suchą ziemię. Chwilę mu zajęło nim dotarło do niego co widzi, czarne ziemie były popiołem, zgliszczami jego domu. Lasu który tak miłował. Odwrócił się powoli by ujrzeć stos spalonych ciał a na przodzie to jedno, kruche i tak kochane niegdyś. Jedyne zakrwawione z wciąż widocznymi ranami. "Floris..", znów On. Podbiegł i opadł na kolana zgarniając lekkie ciało. Objął je czując, jak przesiąka coraz bardziej krwią. Poruszał ustami bezgłośnie przepraszając i łkając żałośnie. To jego wina. Pamiętał ten dzień, jak oczy dogasały patrząc na niego, jak gasło w nich życie by oddać się przodkom. Jak przepraszał, prosił i błagał.. Jednak nikt jego słów już nie usłyszał, zupełnie jak teraz w tej pułapce własnej duszy i grzechów.

    Czas w tym miejscu nie płynął, nie wiedział jak długo tak klęczał. Wiatr rozsypał popioły a ciała wciąż leżały, spalone doszczętnie i zapomniane. Las przestał istnieć, piękne barwy zmieniły się w jeden z odcieni szarości a zwierzyna wyginęła, by już nikt nie mógł ujrzeć jej niezwykłości i zachwycić się.
    Ktoś się obok zatrzymał, słyszał ciche kroki i trzask zupełnie jak w kominku. Jednak dopiero gdy był tuż obok, uniósł głowę by ujrzeć upragniony błękit dnia. Burza jasnych włosów skąpana była teraz w ogniu, popękane usta uśmiechały się blado, mimo iż palona skóra odchodziła powoli od ciała. Znieruchomiał wpatrując się jak elf płonie na jego oczach, zbyt słaby by się poruszyć. By przerwać. Blondyn jednak zdawał się tego nie zauważać. Uśmiechał się do niego nieprzerwanie i wskazał na niewielki naszyjnik, by zaraz przesunąć palec na swoją obrożę. Zdjął ją z taką dziecinną łatwością i oddał białowłosemu. Przeszedł obok i ukucnął obok ciała jego przyjaciela, ujął je i podniósł zupełnie jakby nic nie ważyło. Widział jak je przytula, jak ogniste języki spowijają tą dwójkę i mógłby przysiąc, że dostrzegł skrzydła. Wielkie ogniste skrzydła które mogłyby ich unieść wysoko, ponad ten świat. Stało się na sekundę przed tym, jak rozpadli się zmieniając w kupkę popiołu przed jego kolanami.

    Potem nie było już nic. Trzymał obrożę w dłoniach wpatrując się przed siebie, nie mogąc się ruszyć nawet o milimetr. Nie słyszał już uderzeń serca, ognia ani nie czuł wiatru. Nie było już nic.  


    Ich gospodarz wciąż modlił się cicho, jego słowa uparcie rozbrzmiewały w jaskini mimo iż gardło miał już zdarte a melodyjna inkantacja plamiona była chrypą. Trwało to długo, a białowłosy przez cały ten czas nawet się nie poruszył zamknięty we własnym umyśle.

    "Teraz rozumiem... Dziękuję." Jego głos wybrzmiał, gdy przytulił obrożę do piersi i w końcu wstał na równe nogi. Ruszył przed siebie a każdy jego krok powodował uniesienie się popiołów. Nie zważał już jednak na to.

    Dzikie zielone oczy spojrzał na zmęczonego blondyna, dostrzegając iskry w błękitnych oczach i różowe usta, wciąż tak żywe, nie mógł się nie uśmiechnąć. Słowa modlitwy ustały a cały rytuał w końcu dobiegł końca.
    Wciąż czuł ból i zmęczenie, w tym samym jednak czasie poczuł niezwykły spokój. Tak jakby po wielu latach w końcu ustał sztorm a chmury rozeszły się sprawiając, że postrzegał wszystko dużo jaśniej niż wcześniej.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Czw 18 Mar 2021, 22:50

    Nie wiedział ile czasu minęło. Nie było tu nic dzięki czemu mógłby liczyć jego upływ, mogła minąć zatem godzina, ale równie dobrze i trzy, pięć.. Jego myśli dryfowały swobodnie, być może w pewnym momencie nawet stracił kontakt z rzeczywistością, ale nie zapadł w sen, dlatego wyczuwszy lekkie drgnięcie palców oprzytomniał natychmiastowo. Otworzył oczy w porę by dostrzec wpatrzone w siebie zielone spojrzenie, czyste i spokojne. Jego twarz także wygładziła się, a lekka zmarszczka pomiędzy brwiami zniknęła bez śladu, nadając mu niemalże świeżego i wypoczętego wyglądu.
    Uśmiechnął się lekko.
    - Wyglądasz jak ktoś po dobrym spaniu. Miałeś dobre sny?- zapytał, zdumiony jak spokojny przebieg miała ta część rytuału.
    Ponoć trudniejsza, ale na pewno nie dla niego. Nie było tu krwi i krzyku, poczucia bezsilności, nikt nie zmuszał go do biernego oglądania czyjegoś cierpienia, którego miał dosyć na co dzień.
    - Pomóż mu się rozebrać- polecił mu spokojnym głosem gospodarz.- Potem będzie musiał radzić sobie sam.
    Iliar bez zabrał się za zsunięcie mu ze stup obówia, by następnie rozwiązać i zacząć powoli zsuwać lniane spodnie, starając by wyraz twarzy nie zdradził go za bardzo. I nie, nie było w tej sytuacji erotyzmu, ale były wspomnienia i to całkiem świeże.
    Robił to na tyle ostrożnie by ten nie musiał unosić bioder w górę, chociaż i tak czekało na niego zebranie się z ziemi i samodzielne zejście do źródła.
    Pozostawił go w końcu nagiego, tak jak stworzyła go natura, bo przed dalszymi próbami pomocy powstrzymała go ciężka dłoń na ramieniu.
    Zapewne bez trudu mógłby ją zrzucić, ale widział, że wszystko ma tu swoją kolei rzeczy, dlatego opuścił jedynie ramiona i odstąpił o krok. Z niemałym zaskoczeniem odkrywając w sobie zazdrościł. Zazdrościł, że dane będzie mu zbliżyć się, dotknąć, a nawet zamoczyć całemu w kuszącym go jeszcze nie tak dawno źródle.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Pon 29 Mar 2021, 16:47

    Obudził się pełen spokoju, jakby wielki ciężar który otaczał jego serce, w końcu spadł. Nie był do końca pewien, czy wciąż śni czy już wrócił... Jednak ból ciała jasno dawał mu znać o realności tej chwili. Był wdzięczny, za wszystko. Samemu zapewne nie byłby w stanie tak sprawnie się rozebrać i dokończyć wszystkiego, nie mówiąc już o przejściu poprzednich etapów oczyszczenia. Przesunął smukłymi palcami po szyi blondyna, nie do końca będąc w stanie się jeszcze odezwać.
    - Nasza rola się tu kończy. - oświadczył cicho gospodarz i lekko zmusił go do odwrócenia się, nie zabierając wciąż dłoni, którą delikatnie kierował go do wyjścia.
    Afaren podniósł się powoli z ziemi, co było dla niego niezwykle ciężkie. Całe ciało, każdy skrawek poruszał się jakby dopiero niedawno się przebudził z głębokiego snu, na samym dnie wielkiego bagna. Zupełnie jakby w bólu, na nowo musiał się uczyć życia i poruszania.
    Zszedł z zakrwawionego kamienia i zanurzył powoli ciało w krystalicznej wodzie. Dość szybko przybrała odcień czerwieni, jednak zamiast rozejść się po wodzie niczym mgliste wspomnienie, otoczyła go niczym kręgiem.
    Na zewnątrz było zupełnie ciemno, dookoła słychać było szum liści drzew i ciche skrzypienie. Zupełnie jakby podczas wiatru komunikowały się ze sobą, szeptając kolejne sekrety które skrywały głęboko w sobie. Mężczyzna lekko się uśmiechnął, zupełnie jakby przechwycił jeden z nich, który wprawił go w lepszy humor. Skierował się kamienną posadzką prosto do domu
    - Tobie również przyda się odświeżenie, nim do Ciebie wróci. - przyznał spoglądając na zakrwawione ubranie i brudne dłonie elfa, zupełnie jakby i On przechodził cały ten proces. Pośrednio, było to prawdą...
    - Pozwolę Ci skorzystać z mojej łaźni. Jutro w południe wyruszycie w powrotną drogę.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Wto 30 Mar 2021, 20:13

    Odwrócił się jeszcze wychodząc, ale niewiele udało mu się dostrzec zza ramienia podążającego za nim mężczyzny. Nie usłyszał za sobą jednak bolesnego jęku ani dźwięku upadającego ciała, więc chyba wszystko był dobrze. Musiało być.
    Gdy znaleźli się spowrotem we wnętrzu domu, w ciepłym blasku grzybiastych latarenek zerknął na siebie i skinął ledwie zauważalnie głową. Owszem, nie prezentował się w tej chwili najlepiej, ale też i niezbyt mu to w tej chwili przeszkadzało. To tylko krew.. a jednak łaźnia zabrzmiało wystarczająco zachęcająco.
    - Jutro?- zerknął nieco zaskoczony na gospodarza.- Sądziłem, że musimy wracać jak najszybciej.. Nie wiem nawet jaka jest teraz pora- uprzytomnił sobie i odruchowo zerknął do góry, w stronę szklanej kopuły, ale ta spowita była już w miękkim mroku.
    - Jest już po północy- uświadomił go z cieniem pobłażliwości w głosie mężczyzna.- Twój przyjaciel potrzebuje czasu. A tobie przyda się chociaż odrobina snu. Ale pierwsze rzeczy pierwszymi. Chodź.
    I wyminąwszy go, wspiął się do połowy schodów wskazując mu kolejne małe, nieforemne i niezbyt dopasowane do framugi drzwi, które zaprowadziły go do zaparowanego pomieszczenia, wypełnionego drewnianymi, solidnymi baliami różnych wielkości. Na powierzchni wody jednej z nich dostrzegał płatki kwiatów, w jeszcze innej liście ziół, podczas gdy w trzeciej zamiast wody, znajdowała się perlista, sprawiająca wrażenie dosyć gęstej substancja, która poniekąd przywodziła mu na myśl mleko z odrobiną magii.
    Na uboczu leżały szmatki, szczotki, świeże ręczniki oraz olejki i mydła.
    - Zostaw swoje ubrania tutaj, do jutra zostaną wyczyszczone. W międzyczasie użyj jednej z szat wiszących z boku- wskazał mu długim palcem odpowiedni kierunek, nie wchodząc jednak ani o krok dalej.- I.. miłej kąpieli.
    I z dość enigmatycznym uśmiechem na wargach zniknął za drzwiami, pozostawiając go w przyjemnej ciszy, urozmaiconej jedynie cichym szmerem wody.
    Bez namysłu zrzucił swoje odzienie i po bardzo krótkiej chwili niezdecydowania zanurzył w kwiatowej wodzie, która wydawała mu się najcieplejsza i najbardziej kojąca po trudach całego dnia. W mgnieniu oka otoczył go intensywny, różany aromat na co westchnął z ulgą i zanurzył głębiej, opierając wygodnie plecami o brzeg wanny. Przymknął oczy, czując jak ciało napięte niemal już do granicy bólu, w końcu poddaje się rozluźnieniu.
    Nie zamierzał zostawać tu zbyt długo, jedynie tyle ile potrzeba na..
    Czując delikatne muśnięcie na wystawionym ramieniu drgnął, otwierając gwałtownie oczy. Był pewien, że jeszcze chwilę temu nikogo poza nim samym tu nie było, nie słyszał też żadnych kroków, a jednak widział ją teraz wyraźnie.
    Wiotką, młodą driadę o słodkim uśmiechu, która lekkim gestem odrzuciwszy na plecy długie, jasne włosy pochyliła się nad wodą, zanurzając w niej dłonie zaciśnięte na miękkim materiale.
    W pierwszym, typowym odruchu chciał ją powstrzymać, bo doprawdy nie potrzebował pomocy w tak prozaicznych zajęciach, ale coś go powstrzymało. Może był to figlarny błysk w dużych, zielonych oczach w połowie skrytych za gęstą zasłoną rzęs, a może jej delikatne, ale pewne i pozbawione nieśmiałości czy przymusu ruchy kiedy zaczęła go obmywać.
    - Sądziłem, że nie ma tu nikogo poza mną, moim przyjacielem i gospodarzem- zauważył, świadom, że był tu jednak za krótko i widział za mało, by móc stwierdzić to z całą pewnością.- Jesteś tu dobrowolnie?
    Zapytał, przypatrując się z ukosa drobnej twarzy i mając nadzieję, że nie posuwa się z tym pytaniem za daleko. Skoro nie była jednak niewolnikiem, a nie dostrzegł na jej szyi charakterystycznej obroży, kim więc była i co tu robiła?
    Odpowiedziała mu jednak cisza, więc może faktycznie chciał wiedzieć za wiele, za szybko. Nie zamierzał nalegać ani nawet naciskać na dalszą konwersacje, potrafiąc docenić urok milczenia i niemego dotyku. I gdy już pogodził się z tą myślą, dotarł do niego mieki szept.  
    Wargi jego towarzyszki pozostały nieruchome, był tego pewien, ale on mimo to czuł jej obecność w głowie, ostrożną, pytającą. Chwila zawahania z jego strony, ustąpiła pod ciężarem pytania, o to co miał do stracenia.
    Raczej niewiele..
    Wpuścił ją dalej, pozwalając by pokazała mu to, czego nie chciała lub nie mogła wypowiedzieć na głos.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Nie 04 Kwi 2021, 01:43

    Odgarnęła niesforny kosmyk by ponownie zanurzyć materiał w gorącej wodzie, a przez jej usta przemknął delikatny uśmiech, gdy tylko wyczuła zgodę na wejście dalej. Na kontakt. I nie zwlekając dłużej przymknęła oczy, sunąc powoli po jego ramieniu i pokazując mu obrazy, bez słów. Nie było jej dane nauczyć się zamykania myśli i czasu, w prostych ramach wysławiania się ludzkiego, więc pozostała przy najprostszej dla niej komunikacji.
    Pierwszym co pozwoliła mu ujrzeć, była jej odpowiedź na pytanie zadane przez elfa. Z wdzięcznością i rozbrajającą szczerością ukazała swoją niedolę. Grube łańcuchy, świst bicza czy obrożę, była niewolnicą. Od szczenięcych lat swojej słodkiej młodości, służyła ludziom zmieniając jedynie Panów. Każde z domostw było ponure, każda barwa ciemna i oschła, pozbawiona blasku który mogłaby dostrzec kobieta czy dziecko. Wolna osoba. Aż nadszedł słodki dzień targu, dookoła było gwarno i duszno, na ramionach ciążyły jej tobołki jej wielkiego właściciela, który niczym góra przystawał nad nią i dokładał jedynie ciężarów. I przybywały kolejne i kolejne, aż młode nogi i delikatne ciało nie wytrzymało, padając na kolana i rozrzucając wszystkie pakunki na zakurzone ścieżki, prosto pod nogi innych ludzi.
    Wściekłości jej właściciela nie było końca, chociaż na srogiej twarzy królował uśmiech satysfakcji. Ofiara pod wpływem emocji wszystko zapamiętywała w krzywym zwierciadle, swoimi oczami. W jej wizji, wszystko nagle ucichło po ostatnim uderzeniu zaś szelest materiału był głośniejszy niż wybuch samego wulkanu, gdy nagle ramieniem została odcięta od kata. Dwie wysokie figury, po jej lewej stronie wyrosły niczym sami aniołowie by uwolnić ją od męki i rychłego końca. Biały długi rękaw zakrył ją wręcz całą, jakby stał się niezwykłą tarczą chroniącą drobne ciało przed całym światem, twarz wybawiciela zaś nie zdradzała zupełnie nic, niczym pozbawiona emocji maska.
    - Azarhustra! - skarcił go drugi mężczyzna, jego towarzysz niezwykle krzywiąc się i okazując swoje niezadowolenie zachowaniem którego był świadkiem. Nie było w nich współczucia czy też litości a jednak jeden z nich postanowił przerwać ciąg długich dni, jednakowych i ponurych. Dalsza rozmowa była rozmazana, niewyraźna. Najbardziej zapamiętała niezwykłe imię wybawiciela oraz ich twarze, całej trójki. Ich gospodarza, odzianego w białe długie szaty, niezwykle bogate i ozdobne niczym najwyższych kapłanów czy magów... Bądź nawet królewskich wysłanników. Obok niego Iliar mógł rozpoznać Naziena, jednak ubiór jego wskazywał na niezwykle stare lata, musiał być niższym w randze wtedy gdyż szaty miał niezwykle proste i stonowane. Palce nie były zdobione sygnetami a jego ruchy pozbawione szlacheckiej gracji. To właśnie Azarhustra wprawił jej właściciela w zakłopotanie i to właśnie jemu oddał posłusznie bat za niewielki mieszek złota wyciągnięty spod połów materiału.
    Był niczym anioł, skąpy w swoich słowach z ukrytym głęboko smutkiem w oczach jakby całe życie ciążyło właśnie jemu najbardziej. Już wtedy wyglądał jakby nosił na barkach sekrety większości tego świata a na dodatek odpowiadał za nie niczym sam diabeł, który właśnie przejrzał na oczy.
    Dostała wybór, mogła odejść a i miała gdzie, jednak wybrała pozostanie przy nim z własnej woli i pracowanie w rezydencji jako wolna osoba.
    Drobna istota ruszyła z dwójką wybawicieli, poznając ich od strony której zapewne nie zdążyli poznać nowi niewolnicy. Była wtedy dzieckiem, jednak gdy blondyn otworzył oczy mógł dostrzec na jej delikatnej twarzy ślady czasu i niezłomnego trudu który przeszła. Była dużo starsza, jednak w jej oczach wciąż igrały wesołe iskierki. Obdarowała go szerszym uśmiechem i dotknęła palcami jego wisiorek, który otrzymał od gospodarza. Pod jej dotykiem niewielka kulka rozjarzyła się na moment jasnym światłem, niczym mały ognik a w pomieszczeniu dało się usłyszeć cichy pisk i trzepot skrzydeł, chociaż wciąż pozostawali sami. Skinęła delikatnie głową jakby na znak aprobaty i cofnęła dłonie, obchodząc wannę dookoła by zgarnąć blond włosy i umyć je elfowi dokładnie.
    Chodziła bezszelestnie, z gracją godną wolnej driady. Czuła się pewnie a jej ruchy były pozbawione oporów czy wstydu.

    Każdy ruch sprawiał mu ból, wszystko przychodziło z niezwykłym ciężarem jakby nosił tonę cegieł na swych plecach. Rany wciąż mu krwawiły, na kamiennej posadzce zostawił niewielką ścieżkę własnych kroków. Zanurzył się w słodkim źródle cały, nie zdając sobie nawet sprawy z utraty przytomności na moment. Pochłonięty ciemnością i błogą ciszą, ocknął się dopiero gdy dotknął plecami samego dna. I otworzył powoli oczy, wsłuchując się w dudniący i przytłumiony szum dookoła siebie. Widział odbijające się światło, rozproszone i rzucające niezwykłe cienie nad nim. Mimo iż leżał na dnie, nie czuł braku powietrza ani potrzeby oddychania, ten niezwykły stan wciąż się utrzymywał. Wyciągnął przed siebie dłoń, może już nie był sobą? A może umarł? I zobaczył przed sobą cień, był to ten wysoki i tajemniczy mężczyzna, który przeprowadził go przez cały proces. Smukły palec przykładał do swoich ust, z zbłąkanym i delikatnym uśmiechem. Zupełnie jakby zawarli pakt, a On przekazał mu kolejną tajemnicę. Drgnął a cały obraz się rozmył, przez bąble powietrza które nagle wypuścił. szarpnął się i podniósł wydostając z wody by zaczerpnąć łapczywie powietrza, którego nagle mu tak bardzo zabrakło.
    - Maczałeś w tym palce... - wymamrotał pod nosem mając wciąż zachrypnięty głos i zaśmiał się cicho, gdyż to właśnie dzięki niemu uzyskał odpowiedzi na najbardziej trapiące go pytania, a bez nich nie byłoby mowy o wybaczeniu czy pogodzeniu się ze swoim losem. Odgarnąwszy mokre włosy z twarzy, odkrył, że cała jaskinia skąpana jest w mroku i żadne już światło tu nie dociera. Panowała niezwykła cisza, nawet zwierzyna nie zbliżała się do tego miejsca, nie traktowała krystalicznie czystej wody jak swego wodopoju, zupełnie jakby wyczuwały...
    Wyszedł w końcu na brzeg, drżąc przez igiełki chłodu które go osaczyły. Nie pozostało wewnątrz nic, czym mógłby się okryć zaś zakrwawione odzienie wzbudziło w nim tak wielką odrazę, że zupełnie nago skierował swe kroki do rezydencji. Tam, w ciepłym świetle ognia i niezwykłych grzybów, siedział jego właściciel tego miejsca. W czystych, długich szatach wpatrywał się w ogień czekając aż Afaren powróci. Spojrzał na niego uważnie i skinął głową, jakby dopiero teraz wszystko się skończyło i mogli odetchnąć.
    - Tam masz czyste ubrania jak i ręcznik. - wskazał krótkim gestem niewielką komódkę, splątaną z konarów i nierówną.
    Dopiero gdy do niej podszedł, zdał sobie sprawę, że nie czuje już tak wielkiego bólu. Jego rany w większości się zabliźniły i podleczyły, pozostawiając ciało osłabionym i zmęczonym jednak czystym.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Sro 07 Kwi 2021, 19:53

    Tak jak się spodziewał, białowłosy wynurzył się z wejścia do groty jako pierwszy. Szedł wyprostowany, nieskrępowany w żaden sposób własną nagością, nieświadom blasku, który roztaczał samą swoją obecnością. Z przystojnej twarzy zniknęły drobne zmarszczki będące pozostałością trudu życia wśród ludzi, oczy rozbłysły dziko a ruchy chociaż oszczędne, skrywały w sobie gracje i sprężystość godną drapieżnika. Afaren stanowił w tej chwili godną reprezentację swojej rasy i żal tylko, że ten godny podziwu wizerunek szpeciła drobna rysa w postaci metalowej obręczy na szyi. Zrobił to o co prosił go Nazien, ale nie był głupcem i nie łudził się, że fizyczne walory zostaną dostrzeżone lub tym bardziej zachowane. Nie, kiedy na wyciągnięcie jego dłoni leżała zazdrośnie strzeżona wiedza i moc, do osiągnięcia, której był gotowy na wiele poświęceń.
    Nie poruszała go zbytnio myśl, że może on zostać zmuszony do obejścia się smakiem tym razem. Ostrzegał go i nic więcej zrobić w tej kwestii nie mógł ani nie zamierzał.
    - Minęło trochę czasu od kiedy miałem szansę przeprowadzić podobny rytuał po raz ostatni- zauważył mężczyzna, przesuwając zamyślone spojrzenie z przywdziewającej odzienie sylwetki na kominek i rozhasane w nim płomienie, które w odpowiedzi rozświetliły jego twarz ciepłymi, miękkimi w otaczającym ich półmroku, blaskami.- Minęło sporo czasu od kiedy miałem po raz ostatni przyjemność spotkać kogoś twojego rodzaju.
    Dodał z nutą nostalgii. Czas bywał ostatnio jedną z rzeczy, w której tracił oparcie. Nie przypominał mu on już dłużej prostej linii. Zbyt często tracił całe dnie, czasem nawet tygodnie, by w następnej chwili utknąć w jednej niekończącej się minucie. Czasami rzeczywistość wydawała się zataczać olbrzymie koło i sprowadzać go do momentu z przeszłości, w którym już był, na nowo każąc decydować, a czasem, zupełnie nieoczekiwanie uchylała przed nim rąbek tego co dopiero miało nadejść. Oczywiście nie wierzył aby wszystko z góry miało swoją wytyczoną trasę, przyszłość była płynna i tak długo jak ludzie i inne istoty pozostawali nieprzewidywalni, posiadający wolny wybór, niczego nie można było przyjmować za pewnik. Nie jemu została przeznaczona rola wyroczni.
    - W oczekiwaniu na twojego towarzysza może zechcesz podzielić się swoją historią?- zwrócił swoją uwagę na powrót w stronę jasnowłosego, z wyrazem uprzejmego zainteresowania na twarzy.
    Widział urywki, machinalnie wznosząc i opuszczając dłoń pod ciężarem bata, ale nie sądził aby grzecznym było dopytywać się lub wysnuwać własne teorię, chociaż bywał w tym całkiem dobry, co mało-skromnie musiał sobie czasem przyznać. W tym jednak wypadku nie miał wstępu do myśli swego gościa, jego motywacje pozostawały zatem niejasne, a fakt iż przeżył oczyszczenie, wykluczał kilka ewentualności.
    - Wybacz mi moją ciekawość, ale nie codziennie spotyka się mieszkańców Mrocznej Puszczy w mieście, wśród ludzi.. Ci, którzy zostali do tego zmuszeni bardzo często wybierali o wiele bardziej tragiczne rozwiązanie swojego problemu- z dala od rodzinnych stron, odcięci od rodziny i przyjaciół, z widmem niewolnictwa nad sobą bardzo szybko tracili ochotę do życia. Nie trudno było mu to zrozumieć, wolę odejścia na własnych warunkach, to albo przyzwolenie innemu rodzajowi, słabszemu i wzgardzonemu we własnych oczach na złamanie swojego ducha.- Ty wykazałeś się ogromną siłą charakteru i nie powiem aby mnie to nie cieszyło. Inaczej, nigdy nie doszłoby do naszego spotkania.
    Uśmiechnął się samym kącikiem ust i wysunął z niedostrzegalnej do tej pory kieszeni długą fajkę, nad którą wymamrotał zaklęcie i potarł palcami nad wylotem, zupełnie tak jakby ta nie była już nabita aromatyczną tabaką i ziołami. Gdy końcówa zalśniła żarem, skinął głową jak gdyby z uznaniem i wsunął ustnik pomiędzy blade, wąskie wargi.

    - Azarhustra- wymruczał pod nosem imię ich gospodarza, jak gdyby smakując je. Podobało mu się, miało w sobie godność i jak nigdy wśród ludzi, wyjątkowo pasowało do swojego właściciela. Niespotykane i tajemnicze.
    Posłał w stronę driady ciepły uśmiech, nie musząc jej mówić jak wielkie szczęście spotkało ją tamtego dnia. Podobnych historii było mało, podobnie jak tych kiedy właściciel dobrowolnie oswobadzał niewolnika i dożywotnio obdarowywał go statusem wolnej istoty.
    Oczywiście niosło to ze sobą ograniczenia i to liczne, ale nikt kto nosił wcześniej metalową obręcz na szyi, nie zaglądał w zęby ofiarowanemu koniowi, któremu na imię było wolność.
    - Gdybym mógł, myślę, że wróciłbym do miejsca gdzie się urodziłem- wyznał, na co w odpowiedzi podsunięta została mu kolejna wizja.
    Ta, nieporównywalnie krótsza z ostatnią, wizja wypełniona obrazami spalonej, pokrytej białym popiołem ziemi i słodko-gorzkim zapachem, od którego wnętrzności wykręciły w nim fikołka.
    Na to nie miał już gotowej odpowiedzi i nie silił się by ją znaleźć. Słowa były tu zbędne.
    I gdy ręce obmywającej go driady zsunęły się po raz kolejny niżej, coraz to i głębiej zanurzając w wonnej wodzie, powstrzymał jej nadgarstki, dając znać, że sam może zająć się już resztą. Przez chwilę sytuacja balansowała na krawędzi dyskomfortu zmieszania, gdy driada zatrzymała się tak jak sobie tego życzył, jednak z uśmiechem, który wyraźnie świadczył, że nie ma nic przeciwko kontynuowaniu. Przez chwilę miał nawet wrażenie, że pomieszczenie za chwilę rozbrzmi jej perlistym śmiechem, ale nic podobnego się nie stało, a i same dłonie zostały dyskretnie wycofane.
    Nie wstydził się swojego ciała, do dotyku także był przyzwyczajony, chociaż chyba nie do tak delikatnego jak ten. Być może właśnie to wytrąciło go z równowagi.. bo nie powinien zapominać kim jest ani co tu robi.
    I westchnąwszy po raz ostatni podniósł się, uznając, że pora aby się zbierał. Nie powinien nadwyrężać gościnności.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Sob 10 Kwi 2021, 19:25

    Materiał szat przyjemnie otoczył jego ciało, dając ciepło. Były z dobrego materiału, delikatne i lekkie co mógłby prędzej przypisać na rękodzieło elfów bądź driad niżeli ludzkich dłoni czy magów. Ich szaty zazwyczaj były ociężałe zupełnie jak ich umysł.
    Przystanął jednak na zaproszenie i przysiadł na kanapie, nie widząc innego ciekawszego wyjścia niżeli poczekanie właśnie tu na Iliara. Cokolwiek teraz robił.
    - Gdzie jest? - spytał z początku lekceważąc jego pytania i prośby o historię, niezbyt chętnie się nią dzielił. Tym bardziej jeśli do końca nie rozumiał roli, jaką w tym wszystkim odgrywał gospodarz.
    Zmarszczył lekko brwi obnażając na moment jeden z kłów i oparł się o kanapę, nie podobała mu się ta uwaga.
    - Mieszkańców Mglistej Puszczy nie jest tak łatwo złamać. - Nie wyobrażał sobie aby jego pobratymiec miał tak łatwo oddać swe życie i zaprzepaścić ciężką ale możliwą ścieżkę leżącą przed nim. Chociaż sam miał chwilę, gdzie prawie się poddał bądź ze swojej głupoty sam by się zajechał. Dużo zdziałała obecność blondyna, mógł być tego bardziej bądź mniej świadom, jednak stanowił dla niego jedyne możliwe wyjście i odszukał w nim wszystkie rozwiązania których chwycił się niczym tonący brzytwy.
    - Niedługo do nas powróci, korzysta z łaźni. - wyjaśnił Azarhustra nie chcąc nadwyrężać cierpliwości elfa, a zarazem czuł, że w tej chwili bił od niego niezwykły spokój. Rytuał go w jakiś sposób zmienił, nie przypominał już tego dzikiego niewolnika, którym był. Zupełnie jakby znalezienie odpowiedzi uspokoiło zmącony i zmęczony umysł, jakby faktycznie połączył się ze swoimi przodkami.
    Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem na tą myśl, wiedział, że jest to jeden z tych dni do których będzie wracać.
    - Jaki masz w tym zysk? Mieszałeś w moich wizjach - zarzut był faktycznie trafny, jednak nie w ten sposób w który widział to ciemnoskóry
    - Wysłałem jedynie modlitwę, nawet mi nie wolno mącić rytuału elfickiego rodu z Puszczy - zaciągnął się i wypuścił w zadumie dymne kółko, które powoli unosiło się przed nimi powiększając swoją obręcz.
    Na to elf jedynie prychnął cicho i przymknął oczy wsłuchując się w trzask z kominka i cichy syk tlącej się fajki gdy mężczyzna się powoli zaciągał smakując jej tytoniu.
    - Zbyt wiele się wydarzyło, bym mógł pozostać w swoich lasach. - odezwał się w końcu, czując, że tu kłamstwa nie miały racji bytu.

    Driada cofnęło dłonie i wyciskając materiał z wody, rozłożyła go na brzegu wielkiej balii by podnieść się spoglądając uważnie na elfa. Było coś co ją wciąż trapiło i wahała się, nie wiedząc jak ani czy powinna mu coś więcej przekazywać. Gdy blade stopy dotknęły chłodnej posadzki, zaraz podała mu puchaty ręcznik oraz ubrania w które mógł się odziać. Zacisnęła mocniej usta i podeszła do niego, kładąc delikatną dłoń na policzku. Musiała lekko stanąć na palcach, będąc dużo niższą niż elf przed nią. Uśmiechnęła się nikle po czym jej oczy rozjaśniły się delikatnie, sprowadzając ostatnią już wizję dla Iliara.
    Ta była zgoła inna, nie opowiadała jej historii ani nie dotyczyła słów Iliara. Dookoła panował mrok, zupełnie jakby towarzyszka obawiała się zbyt wiele pokazać, nie było jej łatwo. Długie ciemne schody pięły się w dół, krążąc i zwijając się w gęstą spiralę, aż nie zeszły do samych podziemi. W cieniu dało się dostrzec wysokie półki wypełnione księgami i zwojami, w powietrzu unosił się zapach starych kart, drewna oraz kurzu. Nie było wątpliwości, że ukazywała mu samą bibliotekę, jednak nie była ona taka jak można było sobie ją wyobrazić. spowijała ją ciemność, a do nosa docierały niepasujące zapachu zgnicia i wilgoci. Nagle obraz przyspieszył, przemierzając półki i regały, aż nie zatrzymał się raptownie przed jedną z nich. Wychylając się można było dostrzec wielkie serce, bijące powoli i ociężale zupełnie jakby przy każdym uderzeniu, odczuwało ból i większe zmęczenie. Dookoła spowijała je mglista aura, pętała je pnączami i unieruchamiała niczym klątwa. Chwilę później dostrzegł Azarchustrę, strojącego nad źródłami i ściągającego powoli szaty, by ukazać wielką pieczęć na plecach wypaloną z bólu. Przypominała runę, jednak jej znaczenie nie było znane elfom, chociaż Iliarowi wydała się dość znajoma. w rezydencji Naziena, mógł dostrzec podobny znak wśród jego ksiąg. Mężczyzna odwrócił powoli głowę i spojrzał prosto w ich oczy, zupełnie jakby dostrzegł ich niecną rozmowę której nie popierał. Chwilę później znów zobaczył znajomy kominek i salę w której jeszcze niedawno się posilali. Na kanapie siedziała Driada zaś obok kominka stał gospodarz z delikatnym uśmiechem na ustach i tajemniczym spojrzeniem.
    - Niedługo przybędą do nas nietypowi goście. - odrzekł cicho - Ci którzy mają szanse, pchnąć niejeden kamień życia. Jak myślisz, jaki los sprowadzą u nas? - spojrzał na driadę pytająco jednak nie oczekiwał odpowiedzi. Albo już ją znał. Wysunął z kieszeni jeden z kamieni kominkowych, ten który rozłupał by ofiarować naszyjnik Iliarowi
    - Myślę, że warto im ułatwić to, a opłacą się nasze trudy moja droga. - szepnął a kamień wysunął się z jego palców w ogień, by zaraz samemu zapłonąć mocno. Uśmiechnął się pod nosem zadowolony a wizja się rozmyła. Znów stali w łaźni a kobieta uśmiechała się delikatnie. Ujęła w dłoń jego naszyjnik i lekko ucałowała by zaraz unieść go delikatnie i spojrzeć w oczy Iliara poważnie. Kochała swojego wybawcę i martwiła się o niego niebywale. Liczyła, że to właśnie oni pchną ich los, chociaż nie przekazała co dokładnie ich trapi ani z czym się borykają od wieków. Był również jej nadzieją, chociaż nie było wątpliwości, że sama też mogła mieć problem z pojęciem całej sytuacji.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Wto 13 Kwi 2021, 20:13

    Jeżeli mężczyznę rozczarowała oszczędna odpowiedź, nie dał po sobie tego poznać. Zamierzał uszanować decyzję elfa, który uznał najwidoczniej, że nie znają się na tyle dobrze, aby miał ochotę na zwierzenia w jego towarzystwie. Będąc w jego głowie i tak widział kilka strzępków, wspomnienia, niewiele ale wystarczająco by potwierdził swoje przypuszczenia, że blondowłosy elf jest dla niego kimś więcej aniżeli zwykłym towarzyszem. To było niestety nieuniknione.
    Wielu panów uważało, że niewolnik nie ma prawa do prywatności i brutalnie obdzierali ich z każdej jej cząstki, on wiedział jednak, że nie dotyczy do Naziena. A przynajmniej tak długo jak nie da mu się powodu.
    Włamywanie się do umysłu, burzenie ścian i przebijanie przez stawiane zapory, nie było dla niego niczym jak jak dziecinną igraszką. Przykre, że posiadał spore i naturalne zdolności w tak destrukcyjnych dziedzinach.
    - Oj nie, nie jest was łatwo złamać. Serca i dusze z diamentu- zgodził się w zadumie i pokiwał lekko głową, zerkając jednak po chwili w stronę gościa.- Myślę, że się jednak zgodzisz ze stwierdzeniem, że da się nagiąć, jeżeli tylko ma się odpowiednią dźwignie.
    I jak za tajemniczym przywołaniem, u góry schodów pojawił się Iliar, bezszelestnie kierując w ich stronę.


    Nie mógł przegonić z głowy ostatniej pokazanej mu przez driadę wizji, ani przestać zastanawiać co może to oznaczać. Nie chciał wysuwać pochopnych wniosków, ale wyglądało to tak, jakby ich tajemniczy gospodarz był czyimś więźniem, pytanie tylko brzmiało czyim.. Czyżby wpływy jego pana rozpościerały się aż tak daleko i były aż tak potężne?
    Nie wiedział nawet co to za rodzaj magii, chociaż zbyt daleko od magii krwi to nie mogło odchodzić. Dlaczego? Jak? Widział przecież wcześniej wspomnienie, w którym to ich gospodarz wydawał się być starszym i wyższym rangą, jak więc mógłby pozwolić się tak podejść?
    Nie rozumiał też dlaczego zostało mu to pokazane. Niema prośba o odkupienie?
    Westchnął cicho i potarł pulsujące lekko skronie, nie pamiętając nawet kiedy wytarł ciało i przywdział lekką, przyjemnie gładką w dotyku szatę. Przywiązał ją w pasie, kilku sprawnych, wyćwiczonych ruchach i odrzuciwszy wciąż mokre, splątane włosy na plecy, ruszył do drzwi. Jego towarzyszka, nie mniej tajemnicza od całej reszty, zniknęła równie niezauważalnie jak się pojawiła.
    Ku swemu zadowoleniu, a co najważniejsze uldze, na dole czekał już na niego i białowłosy. Cały, pozornie zdrów i stojący o własnych siłach, chociaż zobaczywszy go, przez dłuższą chwilę przypatrywał mu się w pełnym skupienia zaciekawieniu, marszcząc lekko brwi.
    Wyglądał inaczej, chociaż gdyby ktoś mu teraz kazał wskazać na czym dokładnie polega różnica, byłby zgubiony. Wygląda świeżej i na pełnego energii, poniekąd lepiej nawet niż przy ich pierwszym spotkaniu.
    - Mam nadzieję, że czujesz się tak dobrze jak wyglądasz- odezwał się w końcu i przystanął nieopodal kanapy.
    Czuł, że spojrzenie próbuje umknąć mu w stronę mężczyzny, podczas gdy on nie chciał do tego dopuścić, bo wiedział, że jego myśli wystartują wtedy niczym dzikie konie do galopu. Nawet jeżeli nie czytał on w myślach, był wystarczająco wrażliwy by wyczuć targające innymi uczucia i spostrzegawczy do tego, a przynajmniej dopóki takie sprawiał wrażenie, Iliar wolał nie ryzykować.
    Azarhustra tymczasem uśmiechnął się lekko i wypuściwszy ostatni dymek, podniósł się powoli, mierząc obydwu swoich gości dobrodusznym spojrzeniem.
    - Jeszcze tylko ostatni kwestia, zanim przyjdzie mi życzyć wam dobrej nocy- zwrócił się przodem do białowłosego.- Na życzenie Naziena.
    I z tymi słowami wyciągnął dłoń nad głową Afarena, mamrocząc ciche zaklęcie. Opuszki jego palców rozbłysły ciepłym, żółtym blaskiem, który niczym złocista woda skapnął na jasne włosy, spływające z nich na twarz, szyję i ramiona ciemnoskórego elfa, ginąc dalej pod ubraniami. Jasne wici uformowały się w runicznie znaki, które następnie rozbłysły i w akompaniamencie lekkiego mrowienia wtopiły się w skórę.
    Do jutrzejszego rytuału nie można ci jeść mięsa, ani zniżać do jakiejkolwiek przemocy. Nie jest dozwolony także żaden dotyk, który mógłby wzbudzić twoje pożądanie, inaczej wszystko to co dzisiaj zrobiliśmy pójdzie na marne i niestety, ale nie będzie dało się tego ukryć- spojrzał ze spokojem w zielone, utkwione w sobie spojrzenie.
    Nie musiał go ostrzegać, wierzył, że elf domyśla się co go spotka jeżeli zaprzepaści plany swojego właściciela każąc mu czekać do kolejnej pełni.
    - A więc dobrej nocy moi drodzy, zostawiam was teraz. Drzwi do gościnnej sypialni pozostaną otwarte, bez problemu traficie. Na śniadanie was obudzę- obiecał, odwracając się na pięcie i odchodząc.
    Poczekawszy aż sylwetka gospodarza rozmyje się w miękkim mroku, a cichy szelest ubrań ucichnie, zwrócił się do towarzysza.
    - Jeżeli chcesz możemy spędzić noc na zewnątrz. Noc wydaje się być ciepła- powinna także być jasna jeżeli niebo okaże się bezchmurne. Księżyc był już niemal w pełni, ale o tym przypominać przecież nie musiał.- I.. wiem chyba też gdzie jest biblioteka, chociaż..
    Zawahał się, bo nie było to nic co sobie wyobrażał. Pamiętał zapach z przedstawionej mu wizji i nie sugerował on nic dobrego, czy mieli jednak wybór?
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Wto 13 Kwi 2021, 22:25

    Zastanawiał się czy nie podważyć słów gospodarza, jednak gdy ujrzał znów blondyna, teraz tak wyraźnie i spokojnie to musiał przyznać rację. Odpowiednia dźwignia mogła nagiąć nawet elfa... Musiał przełknąć tą gorzką prawdę i fakt, że nie potrafił osadzić towarzysza na liście zagrożeń. Pragnął go dalej ochraniać.
    Pozwolił z niezwykłym spokojem, by złote runy wyryły się na jego ciele. Nie był w stanie ich rozpoznać, jednak nie stawił oporu odprowadzając Azarhustrę wzrokiem. A gdy tylko jego cień znikł, poczuł się jakby pozostali tylko oni w tej rezydencji a cała reszta życia nagle uleciała niczym mara senna.
    Spojrzał na ślady na swoim ciele i zmarszczył nieznacznie brwi. Brak mięsa mógł przeboleć jednak co z przemocą? Jego wzrok znów padł na Iliara... i co z pożądaniem? W tej chwili czuł spokój i opanowanie, jednak znajdował się w samym sercu lasu, blisko ukochanych źródeł z wciąż jasnym i wyraźnym wspomnieniem domu. Ale co będzie gdy wrócą do posiadłości maga?
    - Jest dobrze. - zapewnił w końcu elfa i wstał z kanapy z delikatnym uśmiechem, jakby miał on potwierdzić jego słowa
    Spojrzał na nierówne drzwi i zamyślił się na moment by w końcu pokiwać głową z większą energią
    - Na dworze będzie idealnie. - przyznał. Mógł się zmieniać, mógł czuć spokój i być pod wpływem rytuału jednak jego miłość do księżyca nie wyblaknie nigdy. Bez zbędnych szpargałów ruszył do wyjścia i choć niezwykle zapragnął złapać Iliara, tak jedynie go wyminął, zapraszając go kiwnięciem głowy.

    Las był okrytym mrokiem, dookoła słychać było przyjemny szum wody i wiatru który nieustannie targał koronami drzew. Ciche rżenie konia który musiał się przebudzić i stukot kopyt by zaraz znów pogrążył się we śnie.
    - Jest idealnie. - mruknął cicho i nie poruszając wciąż tematu biblioteki udał się w kierunku młyna, gdzie na skraju zielonej trawy przysiadł. Nie było przyjemniejszego doznania niż wilgoć żywej rośliny pod palcami, skąpanej w bladym świetle. Niebo było bezchmurne dzięki czemu doskonale widzieli wielką obręcz księżyca i liczne gwiazdy, próbujące dorównać najstarszemu z braci.
    Odezwał się dopiero gdy blondyn do niego dołączył.
    - Ta biblioteka... - zaczął niepewnie i spojrzał w te niebieskie oczy odrywając się w końcu od księżyca na moment - Brzmiałeś na niepewnego. Gdzie ona jest? - dopytał uważnie przyglądając się towarzyszowi by dostrzec każdą zmianę na jego niezwykłej twarzy.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Sro 28 Kwi 2021, 19:06

    Noc była ciepła, otulała ich miękko, nie zakłócona gwarem przygotowującego się na spoczynek domostwa, hałasem ludzkich głosów napływających z otwartych gospod  czy też echem muzyki docierającej z przyjęcia odbywającego się w pobliskim domostwie. Byli tylko oni, delikatny plusk wody i symfonia żabich rechotów przeplatana melodyjnym cykaniem świerszczy. I nie potrzeba im było pochodni ani żadnych lampionów, które rozgoniły by mrok. Na czarnym aksamicie nieba królował srebrzysty, niemalże pełen już księżyc, którego majestatu nie były w stanie przyćmić chłodne piękno rozmigotanych gwiazd.
    Gdy tylko znaleźli się za progiem zdjął ze swoich stóp miękkie obuwie i postawiwszy je przy wejściu, ruszył dalej boso, niezrażony chłodem ani wilgocią, którą z przyjemnością wciągał do płuc przy każdym głębszym wdechu. Zaległ na trawie obok i podparłszy się z tyłu rękoma, zadarł twarz do góry.
    - Księżycowa kąpiel- zgodził się, czując na wargach rozpływa mu się błogi uśmiech.
    Na pytanie zastanowił się przez chwilę z cichym pomrukiem, starając przypomnieć jak najwięcej szczegółów z tego co ujrzał i zebrać to umiejętnie w słowa.
    - To dziwne, ale biblioteka zdaje się być głęboko pod ziemią, wilgotna, ciemna i opuszczona- przyznał, wiedząc doskonale, że nie są to warunki w których należało przetrzymywać cenne księgi, a przynajmniej nie te, do których miało się ochotę pewnego dnia powrócić.- I… pamiętasz jak wspomniałem na początku, że to miejsce wydaje się być utworzone za pomocą naszej magii? Magii śpiewanej? Ona jest swego rodzaju kontraktem, zupełnie tak jak to tutaj- wskazał na budowlę pozostawioną za nimi- tak, jakby nasz gospodarz był jednością z własnym domem, co wydało mi się dość niespotykane, nie sądziłem, że ludzie są do tego zdolni, ale oto jedna zagadka mniej. W tym podziemnym pomieszczeniu wydawało mi się, że widziałem serce, serce które jak się wydaje zostało wycięte naszemu, tajemniczemu przewodnikowi..
    Westchnął cicho i przekręcił głowę na bok, wspierając policzek o jedno z ramion, czując jak na nowo narasta w nim niemy zachwyt transformacją, która dokonała się w jego towarzyszu. Zachwyt i dziwna, trudna do opisania nostalgia, jedyny w swym rodzaju typ samotności, który można odczuć tuż obok drugiej istoty, przez świadomość, że ona nigdy nie będzie twoja. Piękno, które by zgasił, gdyby tylko po nie sięgnął.
    W tej chwili Afaren był jak jedna z wielu obecnych nad nimi gwiazd, boleśnie piękny i równie nieosiągalny.
    - Nie rozumiem- westchnął w końcu i z trudem odwrócił spojrzenie, czując, że inaczej nie będzie w stanie skupić swoich myśli.- Serce sprawiało wrażenie zapieczętowanego, więc gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że to magia krwi. Niezbyt daleka od brudnej, parszywej nekromancji, ale to musiałoby się odbić na miejscu, czy nie tak?
    Zerknął z pytaniem w oczach na białowłosego, nie mogąc nic poradzić na to, że przyciągał jego wzrok. Dłonie niemal swędziały go od nie przemożnej chęci zanurzenia ich w długich, jasnych włosach emanujących delikatną poświatą.
    - Musielibyśmy to wyczuć- wymamrotał, nie potrafiąc jednak tchnąć w swe słowa przekonania.- Chociaż to i tak niczego nie zmienia.
    Westchnął i opadł w tył, zanurzając się w sprężystej, intensywnie pachnącej trawie,
    Azarhustra był przyjacielem ich pana, przynajmniej na to wyglądało i tak zostało mu to przedstawione zanim tu przybył, dlaczego zatem Nazien mu nie pomógł jeszcze? Nie wiedział? Nie potrafił? Czy może.. Eh. Nie było sensu zadręczać się jeszcze tym.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Pią 30 Kwi 2021, 22:37

    Afaren powoli odchylił się w tył, by w końcu w pełni spocząć w ciemnej toni trawy i odetchnął jakby z ulgą. Uwielbiał bliskość Iliara i mimo tego co przeszedł, ulgi i lekkości którą odczuwał to wciąż potrafił się napawać rozmową i towarzystwem. Nawet jeśli mieliby milczeć. O dziwo nie czuł aż takiego popędu jak wtedy w lesie, gdy pieprzyli się bez opamiętania, zupełnie jakby jego ciało w jakiś sposób się uodporniło na podobne żądze i odnalazło sposób na uzyskiwanie przyjemności mentalnej a nie jedynie cielesnej. Chociaż nie wątpił, że wszystko by się zmieniło gdyby tylko poczuł słodki dotyk elfa, toteż nie wyciągał nawet dłoni by nie wystawiać się na tak ciężką próbę. Wiedział kto wtedy by poniósł konsekwencje a do tego dopuścić by nie mógł.
    - To prawda, nie wydaje się to być normalnym miejscem... A raczej.. Mmm... Przeklętym. - przyznał cicho i zmarszczył brwi aż nie pojawił się na jego czole delikatna zmarszczka
    - Magia krwi odbiłaby się na ziemi czy roślinach. Nie udałoby się stworzyć paktu gdyby została odprawiona w tym miejscu... Jednak jeśli tu jest biblioteka to tu musiało dojść.. Do czegoś. - sapnął cicho zastanawiając się
    - Skąd uzyskałeś te informację? - odwrócił głowę by spojrzeć uważnie na towarzysza, może i dostał część informacji odnośnie ich przyszłości i rytuału, jednak chęć poznania biblioteki pełnej bogactwa wiedzy i to u tak niezwykłej istoty jak ich gospodarz, była niezwykle silna. Mogli odnaleźć tam starożytną wiedzę, pełną odpowiedzi na pytania które jeszcze nie zdążyły się narodzić.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Pon 03 Maj 2021, 19:57

    Czując na sobie spojrzenie towarzysza, odwrócił głowę w jego stronę uśmiechając się tajemniczo. Widział go doskonale, nawet jeżeli jego wzrok nie był tak dobry w ciemności jak jego.
    - Okazało się, że nie jesteśmy tu sami- przyznał.- Przy kąpieli pomagała mi niewolnica, która odkupił i uwolnił nasz gospodarz, a ona postanowiła tu zostać. Pokazała mi to wszystko, bo nie mogła mówić. O to akurat zatroszczył się jeden z jej poprzednich właścicieli.
    Westchnął cicho i zamyślił na chwilę. Po raz kolejny zastanawiał nad celem tego wszystkiego, nad celem zdradzenia mu tajemnicy mieszkańców tego niezwykłego miejsca, ale ponieważ to znowu doprowadzało go do wniosków, które mu się nie podobały, zaniechał tego równie szybko jak ostatnim razem.
    Nie mogli im pomóc.
    Nie mieli pojęcia o magii i nie mieli już czasu.
    - Chcemy ją znaleźć?- zapytał, pamiętając dokładnie z jakimi nadziejami tu przybyli.- Chociaż wejście do niej może znajdować się dosłownie wszędzie. No i.. możemy tylko zgadywać jak zareaguje nasz gospodarz na szwendanie się po jego domu i wsadzanie nosa tam gdzie nie trzeba.  
    Kiedyś podobne zachowanie nie przeszłoby mu nawet przez myśl, ale od czasu pojawienia się białowłosego w jego życiu wiele rzeczy ulegało powolnej ale nieodwracalnej zmianie. Obiecał sobie, że zajmie się nim i pomoże mu w nowym życiu, teraz wyglądało na to, że z ich dwójki to on ulegało wpływom łatwiej i pozwalał na przebudzenie w sobie zewu do dawnego życia. Wolnego życia.
    Uniósł się ponownie na łokciach, bo jeżeli mieli się zbierać do zaplanowanego wcześniej zadania, nie powinni zostawać tu zbyt długo. Nie ważne jak przyjemnie by tu nie było z intensywnym zapachem wilgoci i roślinności dookoła, z kojący zmysły szmerem wody i orzeźwiający dotykiem nocnego chłodu na skórze luźno obliczonej miękkimi materiałami.
    Jeżeli mieli znaleźć sposób na zapobiegnięcie rytuałowi, mieli tylko tyle czasu ile pozostało do świtu, czyli niezbyt wiele.
    - Chociaż ty powinieneś tu zostać- westchnął, mając na myśli oczywiście jego obecny stan.- Kiedy ostatnim razem przeglądałem kodeks bycia poczciwym nic tam o włamywaniu nie widziałem, więc raczej cię to nie uszlachetni.
    Uśmiechnął się kącikiem ust. Sam nie radził sobie w tym najgorzej, ale musiał przyznać, że przydałaby mu się czyjaś pomoc. Kogoś kto wie gdzie i czego należałoby szukać, do których ksiąg zajrzeć, chociażby.
    Być może uda im się rozwiązać dwa problemy za jednym zamachem jednak. Gdyby tylko udało mu się znaleźć ją jeszcze raz..
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Sro 05 Maj 2021, 20:53

    Roześmiał się cicho, a jego głos poniósł delikatny wiatr po okolicy. Cisza nocy była niezwykle kojąca nawet w lesie i nie chodziło nawet o brak gwaru miejskiego, ludzi czy targów. W nocy nawet w lesie, czuło się jak ziemia odpoczywa. Zwierzyna śpi ustępując miejsca nocnym łowcom, cichym niczym cień. Rośliny składają swe pąki a drzewa nieruchomieją niczym za sprawą zaklęcia. To stan niezwykle wyzwalający, zwłaszcza dla Afarena. Czuł się doskonale i po raz pierwszy, nie targały nim tak negatywne emocje jak złość, nienawiść, zawiść czy żal. Ból... Jakby wszystko się wygładziło i stało tak oczywiste. Cierpliwość oraz plan. Spokój.
    - A ja nie słyszałem, bym miał być poczciwym starcem a jedynie czystym. - puścił mu oczko po czym podniósł się do siadu i spojrzał uważnie na blondyna.
    - Dopóki jesteśmy tu gośćmi, możemy się przejść nie naruszając Twojego kodeksu. Potem będzie trudniej a.. Nie wygląda abyś łatwo mógł o niej zapomnieć. Jesteś przejęty gdy o tym mówisz. - odparł cicho i odgarnął nagle kosmyk włosów chłopaka. Ot, zwykły i niewinny gest z którego nic nie miało prawa się narodzić, a jednak tak wiele dla niego znaczył.
    Tak jak sam chłopak.
    - Poszukajmy jej, nie powinno być to aż tak trudne. Znasz jej wnętrze zaś ja... Widziałem jej wejście. Jest głęboko pod ziemią. - przyznał cicho, chociaż wolał nie wchodzić w szczegóły swoich wizji. Nie wiedział, czy potrafiłby je opisać słowami.
    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Nocy Pią 07 Maj 2021, 19:56

    - Mojego kodeksu?- spojrzał w lekkim roztargnieniu na towarzysza, dopiero po chwili rozumiejąc, że jego słowa zostały wzięte na poważnie. Zaśmiał się, chociaż tym razem w jego głosie nie dało się dosłyszeć radości.- Ja nie mam kodeksu. A nawet jeżeli, Bycie Podczciwym to ostatnie jak można go nazwać.
    Westchnął cicho i obrócił głowę prosto, odrywając spojrzenie od Afarena, zapatrując się w miriady poruszających w ciemności świetlików, które wydawały się ich obecnością absolutnie nie poruszone, coraz to i przelatując blisko nich. Jak zatem mógłby nazwać zestaw reguł, do których się stosował?
    Kodeks Niewolnika? Kodeks Egoisty? Bo i o to w tym wszystkim chodziło, o robienie tych wszystkie rzeczy, które oddalą go od kary, w obliczu której wszystko traciło znaczenie: przynależność rasowa czy chociaż solidarność z innymi zniewolonymi. Starał się, ale co z tego skoro zawsze wszystko sprowadzało się do ziszczenia woli jego pana?
    Nawet teraz i tutaj miał tego przykład. Afaren nigdy na głos tego nie rzekł, ale gdyby nie okradł go, być może na jego szyi nigdy nie znalazłaby się metalowa obręcz..
    - Jeżeli ktoś z naszej dwójki potrzebował rytuału oczyszczenia bardziej, to chyba byłem to ja- zauważył i powrócił spojrzeniem do zielonych oczu, czując na twarzy delikatne muśnięcie. Sam także nie mogąc się już dłużej powstrzymać, wyciągnął dłoń w stronę długich, jasnych, jedwabiście wyglądających włosów. Rozsunął palce i zaczął niespiesznie przeczesywać gładkie pasma, pocierając je delikatnie w opuszkach z uśmiechem ukontentowania.
    - Nie, melin, nie będziemy ryzykować- użyte sformułowanie, mimo iż spłynęło z jego warg nieplanowanie, nie zachwiało stanowczym tonem wypowiedzi.- O mało nie zginąłeś przechodząc przez to, nie będziemy więc ryzykować drugiej próby. Pójdę sam, powiedz mi tylko gdzie szukać wejścia. Nie wiemy co może czekać na nas w środku i to nie tak..- pokręcił głową, nie mogąc zgodzić się na słowa o własnym przyjęciu. Był zaniepokojony i szczerze, wolałby to zostawić tak jak było.- Mieliśmy znaleźć sposób, pamiętasz? Ja miałem to zrobić i to, nasza wizyta tutaj, wydaje się równie dobrą szansą jak każda inna.
    W domu ich pana wiedział jednak gdzie biblioteka się znajduję, jak i kiedy się po niej poruszać i nie wątpił, że znalazłby w niej księgi o pożądanej tematyce. To czy potrafiłby je rozczytać, to już inna sprawa.
    Mitris
    Mitris
    Prime Vampire

    Punkty : 16121
    Liczba postów : 3231

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Mitris Pią 07 Maj 2021, 20:52

    - Oboje go potrzebowaliśmy a ja... Będę potrzebował Ciebie. - szepnął Afaren i zacisnął na moment usta
    - Mogę powierzyć Ci swoje.. Przyszłe dni? - spytał tajemniczo, nie zdradzając elfowi dokładnego znaczenia jego prośby, ani jej wagi. Dla ich obojga tak naprawdę, w końcu to w jego osobie chciał zawierzyć całą swoją przyszłość i tak jak powiedział gospodarz. Iliar był jego kluczem, jednak nie powiedział, że również był jego zamkiem. O ironio losu...
    Jego ciąg myślowy zaraz jednak został przerwany, a brwi zsunęły się w niezrozumieniu.
    Chwilę milczał, jakby dalszy sens zdania do niego nie dotarł po czym cofnął powoli dłoń. Trochę niepewnie.
    Odetchnął chłodnym powietrzem
    - Bardziej szalony niż myślałem. - przyznał po czym się roześmiał w głos
    - Dobrze. Przyjmuje to jako zgodę więc... Ufam Twojej opinii. - uśmiechnął się i wyprostował się
    - Biblioteka jest tuż pod domem jednak wejście do niej jest zaklęte w głębi lasu. Musisz przejść przez rzekę i dotrzeć do starego dębu, pod którym rośnie paproć. Przy niej znajdziesz również lisią norę. Musisz złożyć im ofiarę, przynieść dar dla lisie rodziny a one wskażą Ci wejście. Są jej.. strażnikami jednak jako gość naszego gospodarza, nosisz jego przyzwolenie jak i zapach. Bez tego zostalibyśmy wypędzeni stąd szybciej, niż zdołalibyśmy się zorientować - wyjaśnił mu spokojnie, znacząc trasę na mokrej trawie. Zupełnie jakby rysował patykiem po piasku, jednak miękkie źdźbła zaraz się prostowały, nie pozostawiając śladu po ich planie i zachowując sekret tylko dla siebie.

    Sponsored content

    All in cost - Page 7 Empty Re: All in cost

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 06:01