by szarlatan Sro 13 Sty 2021, 20:01
Nawet nie próbował powstrzymać miękkiego, ciepłego uśmiechu, gdy po raz kolejny poczuł palce splatające się z tymi jego. Ciężko też było ocenić co rozgrzało go bardziej - dłoń skryta w kieszeni płaszcza Ezry, czy to przyjemne ciepło które wypełniło pierś Zacha na ten drobny gest.
- Nie śmiałbym. - zaśmiał się na to jego zaskoczenie. Cóż, sam już zdążył się przyzwyczaić, w końcu pokonywał ten dystans po dwa razy dziennie, ale Ezra chyba faktycznie nie wychylał nosa poza centrum Manhattanu.
- Nie jestem pewien czy to do końca legalne, z tym grzańcem... - mruknął, siadając zaraz obok niego i przesunął kciukiem po jego dłoni, która z towarzyszką nadal była w kieszeni. - Ale jakoś czas i tak musimy zagospodarować przed włączeniem choinki. Lepiej w metrze niż na mrozie lub pijąc czwarty kubek lury, by nas nie wyrzucili z knajpy. - zaśmiał się, rozsiadając wygodniej, bo trochę czasu jeszcze tak spędzą. - A tak to nasiedzisz się w tym metrze na cały następny rok. Więcej okazji pewnie i tak nie będziesz mieć.
Przyjemnie było tak siedzieć ramię w ramię, nadal czując w powietrzu zapach grzanego wina i wsłuchując się w rytmiczny bieg metra. Zach zawsze lubił też obserwować obcych ludzi w wagonie, szczególnie, gdy miał przy sobie szkicownik, by uwiecznić co ciekawsze osoby.
Gdy Ezra ponownie się odezwał, młodszy najpierw musiał oderwać spojrzenie od mężczyzny w średnim wieku przebranego za mikołaja, by zaraz zerknąć na szatyna.
- Ja też. - odpowiedział po chwili, uśmiechając się automatycznie na miłe słowa. - Przyjemna odmiana.
Racja, chyba nie pamiętał już tak spokojnych i miłych świąt. Może z czasów, gdy był beztroskim dzieciakiem i nie dotyczył go ten cały stres z podążaniem na siłę za tradycjami, które i tak nie przynosiły szczerej radości. Za to teraz robili nawet te trochę głupie rzeczy, jak godzinne podróże tylko, by zobaczyć Brooklyn i mieli z tego całkiem spory ubaw.
Może go trochę poniosło, ewentualnie wino miało z tym jakiś związek, ale oparł głowę o ramię Ezry. Jakoś tak... pasowało mu to do scenerii. I myślenia o tym, że naprawdę bardzo go polubił, mimo krótkiego stażu znajomości.
- Ciekawe, czy jutro po południu też będziemy tacy zachwyceni. - zaśmiał się, patrząc w ich odbicie w szybie. - Zawsze pierwsze święto można spędzić śpiąc.