Biel płótna i szkarłat krwi

    Nocy
    Nocy
    Tempter

    Punkty : 1378
    Liczba postów : 282

    Biel płótna i szkarłat krwi - Page 2 Empty Re: Biel płótna i szkarłat krwi

    Pisanie by Nocy Sob 12 Gru 2020, 23:15

    Z trudem powstrzymał się przed pełnym rezygnacji westchnieniem na widok zachowania Abrahama. Nie był na scenie ani przez publiką, więc można by darować sobie te wszystkie pozory, ale drugiemu wampirowi rola jakże wyrozumiałego gospodarza przypadła widocznie zanadto do gustu.
    Wszystko było tu pokazem, począwszy od każdego słowa, przez każdy najdrobniejszy nawet gest aż po pieprzone ozdoby na ścianach. On, jako ktoś bliski księciu powinien być do tego przyzwyczajony, poniekąd był, ale zastanawiał go cel tej pozornej kurtuazyjności.
    Czyżby po tych wszystkich przeżytych latach Abraham nie miał w sobie już ani krzty człowieczeństwa i próbował to ukryć pod pełnej teatralności fasadą i w wyuczonych zachowaniach? Gdyby go tak zatem z tego obedrzeć, zapewne miałby okazję dostrzec ukrywają się pod tym wszystkim pierwotną, bezlitosną i całkiem paskudną bestię, której w niczym nie pomogły by okazy sztuki, którymi tak chełpliwie się ona otaczała.
    Na wargach powoli wykwitł mu drwiący uśmiech. Miał ochotę wytknąć mu, że widocznie za mało obracał się w cywilizowanych kręgach by zrozumieć tak delikatne kwestie, ale raczej słabo by to wypadło w sytuacji, przez którą jego szanowny gospodarz zaczął postrzegać go jako zwykłego prostaka.
    - Wbrew pozorom nie tak łatwo go zaszokować- wyraz jego twarzy wyraźnie mówił, że on coś o tym wiedział.
    Nie aby umyślnie próbował, ale dobrze było wybadać granice wzdłuż której miał potem balansować. Był świadom jakie podejrzenia wywołuje jego zachowanie w połączeniu z niespotykanym awansem społecznym, wielu uważało także, że z tego samego tytułu sprzyja mu zbytnia książęca pobłażliwość, ale nic bardziej mylnego. Ani przez chwilę nie wątpił, że i dla niego istnieje żelazna linia, której przekroczenie może kosztować go znacznie więcej niż uzyskaną pozycję czy reputację. To w połączeniu z niespotykanym, bardzo ostrożnie tkanym zaufaniem potrafiło zdziałać cuda, podczas gdy dla innych stanowiło to opcję zbyt abstrakcyjną by miała jakiekolwiek szanse na realizację w ich oczach.
    Gdy Abraham zbliżył się, on nie cofnął się ani o milimetr, bez mrugnięcia spoglądając w twarz rozmówcy z promieniującym zeń samozadowoleniem, którego nie było w stanie ugasić złośliwe przypomnienie o jego przeszłości, przypomnienie, że inni wciąż ją pamiętają. To była jedna z pierwszych lekcji, których przyszło mu się nauczyć po powrocie na łono cywilizacji: zamiana słabości w atuty, by nikt nie mógł ich użyć przeciwko niemu. Tak jak na przykład próbowano teraz.
    - Siła dawnych przyzwyczajeń- odparł lakonicznie, nie bardzo rozumiejąc co jemu tak bardzo w tym przeszkadza.
    Było natomiast bardzo interesujące w jaki sposób dociekł tego co zaszło pomiędzy nimi przez jego pojawieniem się. Być może to sam Keith był tutaj winny, bo nie widział nic innego co mogłoby ich zdradzić. Nawet wyczulone zmysły miały swoje granice przecież.
    Przez chwilę lustrował spokojnie idealną twarz starszego wampira, ciekaw jakie też sztuczki skrywa on w swojej głowie, jakimi darami obdarzył go nieubłaganie upływający czas. To właśnie ten element w wyzywaniu starszych był najbardziej ekscytujący/niebezpieczny: do samego końca nie można było być pewnym z czym wyjdą ci naprzeciw. Talenty zjawiały się z czasem, powoli i nikt, przynajmniej z odrobiną zdrowego rozsądku, nie obnosił się z tym na lewo i prawo, nie wiedząc kiedy ani jak będzie mógł je kiedyś wykorzystać.
    - A skoro o starych nawykach mowa, jeszcze trochę a zacznę podejrzewać cię o.. zazdrość- przechylił lekko głowę w pełnym zastanowienia geście.
    Coś doprawdy tak niskiego miało dotyczyć kogoś tak dumnego jak on? I to w kwestii zaledwie jednego z ludzi, których posiadał? Doprawdy zabawna myśl. Zaledwie marne źródła pożywienia, które szczęśliwie się złożyło było źródłem także dochodów?
    Z lekkim przymrużeniem oczu, wykrzywił wargi w pełnym drwiny geście.
    - Keith zapewne byłby zachwycony gdyby tylko mógł to zobaczyć.
    Wątpliwie co prawda, by było tak piękne jak brzmiało. Ten statek wydawał się już odpłynąć a nawet i zatonąć jak dla Brama, zresztą im dłużej tu przebywał, tym coraz lepiej rozumiał postawę malarza. I pomyśleć, że to zaledwie dwie doby..
    Próba patronizacji go nie zrobiła na nim większego wrażenia, na dodatek ostatnie pytanie zostało bardzo źle zadane. Powinno raczej brzmieć: czy zamierza się dostosować?
    Milczał przez chwilę, zupełnie jakby rozważając na ile warte jest ciągnięcie tego, a na ile zgodzenie się dla świętego spokoju. Keith Heleną trojańską jednak nie był.
    - Gdybyś wyraził się tak jasno od razu, nie doszłoby do tego zbędnego nieporozumienia, czyż nie?
    Odparł neutralnym już tonem głosu, przerzucając sobie koszulę przez ramię, niemalże gotów do odejścia. Obrzucił jeszcze leżące za nimi ciało ostatnim spojrzeniem.
    - Gdybym nie znał twojej awersji do moich rąk na jego ciele zaoferowałbym posprzątanie po sobie, jak na porządnego gościa przystało, ale tym razem sobie chyba daruję..
    Nie bardzo podobała mu się myśl pozostawienia go tutaj tak na podłodze, bo bez względu na to czy zostanie tu pozostawiony niczym bezpański kundel czy zabrany przez Abrahama do sypialni, był pewien, że czeka go paskudne przebudzenie.
    To jak bardzo, zależy tylko od tego na ile gospodarz zdołał się już wyżyć.
    Westchnął i bezmyślnie przeczesawszy włosy dłonią, wyminął stojącego mu na dorsze wampira zmierzając do wciąż uchylonych drzwi.
    Perspektywa ponownego zabrania się do pracy wydała mu się nagle mniej interesująca niż jeszcze na samym początku.

      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 06:00