Cesarstwo L'aan. Wielki, naprawdę olbrzymi obszar rozciągnięty od morza po pustynie. Kraj surowy, nieprzychylny, okrutny i bogaty...
Zresztą, nie tylko małe wojny na granicach były groźne.
Magowie mieszkający w twierdzy u podnóża Smoczych Zębów, często sami dla siebie byli zagrożeniem. Ciągłe knowania, próby awansu, czy zwyczajne wypadki przy pracy...
A najgroźniejsze przecież było to, do czego byli uczeni elitarni magowie zwani przez innych: Duszołapy.
Łowienie Demonów.
Nie mniej, nie więcej, ale właśnie to.
Była to sztuka wyjątkowo niebezpieczna z uwagi na to, że mag za przynętę robił samym sobą, swoją dusza, która zawsze najlepiej się sprawdzała w tej roli, oraz ewentualnie tym, czym dany demon mógłby być zainteresowany...
Mag wchodził do Otchłani, przywiązany zaklęciem do świata ludzkiego i zarzucał sidła. Nie zawsze po takim skoku udawało się coś wyłowić. Czasami wyciągało się płotki, niezdolne zabić nawet dziecko, a czasami to demon atakował znienacka i... mag zostawał na zawsze uwięziony w Otchłani, a tam rozszarpany.
Sahir al-Dim całkiem niedawno dołączył do oddziału Duszołapów. Nie miał jeszcze swojego demona, to zadanie dopiero przed nim się rysowało, a on dopracowywał ostatnie słowa zaklęcia. Był młody, może nawet młodszy niż większość magów branych do oddziału, ale był bardzo skrupulatny, czasami miał całkiem inne pomysły niż były ogólnie przyjęte, ale dalej był skuteczny. Przez co rokował duże nadzieje u przełożonych.
W końcu nadszedł ten dzień dla Sahira, by mógł wyłowić swojego pierwszego demona, którego zniewoli i potem w razie potrzeby zwróci przeciwko wrogom na froncie.
Sahir nie miał na razie ryzykować, łapać nic wielkiego, groźnego, z uwagi na fakt, że był dość niewprawionym magiem. Obiecującym... ale jednak Starszyzna nie chciała niczego, co mogło by być ryzykowne. Ale jak widać, nie do końca poznali młodzieńca, który chciał coś troszkę innego.
Jego starannie przygotowany czar mógł utrzymać coś większego, niż jakiegoś byle pomniejszego demona, wielkości psa. Do tego młoda, silna dusza była również niezłym kąskiem dla demonów.
Sahir po przejściu na drugą stronę tylko przez ułamek sekundy był oszołomiony. Nie potrafił ogarnąć wzrokiem, tego co widział. Oczy ludzkie nie były do tego dostosowane, ale dzięki czarowi, doskonale wyczuwał demony. I właśnie jednego upatrzył... udało mu się zarzucić na niego przynętę, widział jak ten się zbliża. Odliczał spokojnie sekundy, by w pewnej chwili już odbić się i uciec razem z spętanym demonem, którego czar na chwilę otumanił.
Młody mag nie miał nawet czasu się mu za dobrze przyjrzeć, jedynie mignęły mu ostre pazury i coś czerwonego...
Mag wyczuwał silną emanację z ciała demona. Może za silną?
Przesadził? Naprawdę chodziło mu o tak silnego demona?
Czy... on tego dokonał w pojedynkę?
Jednak nie miał czasu na podobne rozterki. Trzeba było działać szybko. Teraz imię. Szybko, nim demon się rozbudzi i zrobi się niebezpiecznie.
— Będziesz mi posłuszny, będziesz mym uzupełnieniem. Fangh a'hmar. To będzie twoje miano, szkarłatny demonie! — krzyknął Sahir, domykając czar i krąg, który na jakiś czas musiał pozostać wokół demona, by ten się zasymilował.
Uspokoił.
I by było wiadomo, czy zaklęcie nadania nowego imienia... zadziałało tka jak powinno. Sahir widział już, gdy mag za szybko zdjął ochronę, a demon rozszarpał od razu człowieka.
Sahir uparł na kolana, widocznie zmęczony całym wydarzeniem... i dopiero teraz mógł się przyjrzeć, co w ogóle udało mu się uchwycić.
_________________