I swear it wasn't me

    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Pią 05 Cze 2020, 00:51

    Uniósł brew ku górze, obracając głowę w jego kierunku.
    Nie zrobiłem tego dla ciebie — rzucił obojętnie, zakładając ramiona na klatce piersiowej i wyciągając wygodniej nogi do przodu, by skupić się na tablicy. Mimo że wyciągnął swój podręcznik, nawet nie pokwapił się by otworzyć go na odpowiedniej stronie. Na kolejne pytanie przechylił tylko nieznacznie głowę w jego kierunku, pokazując tym samym że rzeczywiście go słuchał.
    Czasem.
    Nic więcej nie powiedział. Nie czuł się w obowiązku spowiadać mu ze swoich zainteresowań, zresztą i tak nie kręciły się one wokół literatury. Gdy jednak Olivier zaczął dalej ciągnąć poprzedni temat, powoli zaczął tracić cierpliwość.
    Miał nie robić nic głupiego? Czy wszystko co robił nie było uosobieniem głupoty? W końcu słuchał tych samych słów od wielu lat i nigdy nawet nie próbował im zaprzeczać.  
    Nie twoja sprawa Jones. Powiedziałem już, że nie zrobiłem tego dla ciebie, więc przestań jazgotać mi nad uchem i skup się na tablicy. Pozdobywaj te swoje punkty do stypendium i daj mi święty spokój.
    Jego dobry humor prysnął jak bańka mydlana. Nie oczekiwał od niego żadnych podziękowań, ale zdecydowanie nie zamierzał wysłuchiwać jęczenia. Ktoś kazał mu się do tego mieszać? Nie.
    Jackson był zbyt zaślepiony irytacją, by choć przeszło mu przez myśl, że jego działania mogły się potem odbić na Olivierze. Zwłaszcza, że jeszcze nigdy nikomu nie ustąpił. Był uparty. Cholernie uparty. Niejednokrotnie do tego stopnia, że słyszał od ojca słowa typu "nie możesz całe życie przeć do przodu po trupach, Aiken!". Nie mógł?
    Niech patrzą.
    Oparł się łokciem o stolik i podpar policzek odwracając się w przeciwnym kierunku do Jonesa, tworząc między nimi naturalną barierę. Z tego wszystkiego nawet nie zauważył, że wgapia się w nauczyciela i naprawdę słucha tego co mówi.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Pią 05 Cze 2020, 01:39

    - Nie musiałeś robić dla mnie. To nie zmienia faktu, że nie potrzebuję pogarszania obecnej sytuacji. - odpowiedział dość chłodno. Aiken mógł się czuć superbohaterem, mógł buzować się testosteronem i myśleć, że jest obrońcą uciśnionych. W tym samym czasie Olivier był przekonany, że jeśli ta sprawa zabrnie dalej, on sam będzie tym kto najmocniej jej pożałuje.
    Kiedy załapał, że i tak tego nie zatrzyma, sam oparł się na ławce. Czas dłużył się nieubłaganie, a on miał wrażenie, że atmosfera w klasie narasta coraz bardziej. I nie podobało mu się to jak jasna cholera. Kiedy wybrzmiał dzwonek, miał ochotę po prostu opuścić teren szkoły. Nie zrobił tego jednak, on nie robił takich rzeczy. Zamiast tego oparł się o ścianę pod salą i udawał, że nie słyszy zaczepek kolegów z klasy. Nie zamierzał w tym uczestniczyć.
    - Po prostu siedź cicho, proszę. - burknął pod nosem widząc, że w Sally się gotuje. Nie mógł pojąć, czemu przejmowała się tym, co kto o nim mówi, jeśli on ów bandą się nie przejmował. Zależało mu tylko na tym, żeby na gadaniu się kończyło. To były całe jego oczekiwania. Niemal czuł, jak główny byczek buzuje swoim nastoletnim testosteronem, niemalże wyczekując Aikena, który bez wątpienia poszedł po prostu na fajkę. Póki co w końcu rozbrzmiał dzwonek.
    Teraz tylko przetrwać możliwie jak najkrótszą chwilę w szatni i modlić się, żeby nikt nic nie odwalił na lekcji.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Pią 05 Cze 2020, 02:14

    Więcej mu nie odpowiedział. Nie odzywał się do niego przez całe zajęcia, nawet nie patrzył w jego kierunku. Plus całej tej sytuacji był taki, że nauczyciel głównie ględził do siebie i nie zadawał im zbyt wielu pytań. Nawet gdy jakieś rzeczywiście się pojawiło, było kierowane w powietrze do całej klasy. Pojedyncze osoby zgłaszały się po kolei dodając coś od siebie do tego stopnia, że nawet Aiken co nieco zapamiętał.
    Wystarczyło jednak, by rozbrzmiał dzwonek, by wstał z miejsca, wrzucił książkę do torby i wyszedł z klasy. Zgodnie z przewidywaniami Oliviera, wyszedł przed szkołę by zapalić, jednocześnie wciskając do uszu słuchawki z muzyką rozkręconą tak głośno, że nawet inni nie mieli najmniejszego problemu z jej dosłyszeniem.
    Cud, że nie ogłuchnie — mruknęła jedna z przechodzących dziewczyn do swojej koleżanki zaraz cicho chichocząc. Spojrzał krótko w ich stronę zupełnie jakby podświadomie wyczuł, że mówią coś na nie temat, błyskawicznie uciekły jednak wzrokiem.
    Najbardziej wkurwiało go to, że nawet muzyka nie była w stanie go uspokoić. Sam nie wiedział czemu reakcja Oliviera tak bardzo działała mu na nerwy. Niemniej zanim zdążył się zorientować, wypalił trzy papierosy. Kopnął niedopałki w bok i ruszył w stronę szatni. Pustej szatni.
    Dzwonek bez wątpienia zadzwonił już jakiś czas temu. Przebrał się niespiesznie, zamknął swoje rzeczy w szafce wraz z telefonem i dołączył do reszty uczniów, wchodząc idealnie w momencie, gdy nauczyciel wywołał jego nazwisko. Obserwowanie jak początkowa rezygnacja zmienia się w zaskoczenie tuż przed odznaczeniem go na liście, pewnie nawet by go rozbawiła, ale tym razem nie było mu do śmiechu.
    Co jest, Jackson? Nie stajesz obok swojego chłopaka? — sarkastyczny głos Stevensona po jego prawej momentalnie sprawił że przeniósł na niego beznamiętne spojrzenie.
    Mógłbyś się nieco bardziej postarać. To szczyt twoich możliwości, zwyzywać kogoś od pedałów? Patrząc na twoje zafiksowanie, podejrzewam że jebiesz się ze wszystkimi swoimi kumplami z drużyny? Choć nawet w to ciężko mi uwierzyć, nikt normalny nie dotknąłby takiego gówna kijem.
    Widział jak chłopak momentalnie zaciska pięści podczas gdy Jackson założył ręce na karku, wpatrując się w niego ze znudzeniem.
    "Nikomu nie pomożesz jak się z nim pobijesz."
    Szlag by to. Jego wzrok mimowolnie powędrował w bok, gdy przesunął nim pokrótce po Olivierze, próbując jakkolwiek ogarnąć to co teraz przelatywało raz po raz przez jego łeb. Nigdy nie był zbyt dobry w odgadywaniu własnych emocji poza kilkoma pozytywnymi, nic zatem dziwnego, że jedyne co czuł to narastającą frustrację.
    Jackson! Poprowadzisz rozgrzewkę.
    Muszę? — odwrócił się w stronę wfisty, który machnął jedynie dziennikiem w powietrzu.
    Spóźniłeś się to nie jęcz.
    Doceniłby trener, że w ogóle przyszedłem.
    Rozgrzewka, Jackson.
    I jakby nigdy nic wrócił do sprawdzania czegoś na liście.
    Aiken westchnął ciężko i ruszył dupę z miejsca z wyraźnym niezadowoleniem. Jeden z dwóch ulubionych przedmiotów rzeczywiście zasługiwał z jego strony na specjalne traktowanie.
    Tylko nie patrz mi się na dupę, niedoruchany pedale — rzucił swobodnie do Stevensona, używając jego własnej obelgi. Odwrócił się w jego stronę i pokazał mu oba środkowe palce przed ruszeniem truchtem dookoła sali, udając że nie słyszy jego soczystych wiązanek za plecami. Przynajmniej do prowadzenia rozgrzewki nie musiał czytać żadnych książek.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Pią 05 Cze 2020, 03:00

    W którymś momencie nauczył się odcinać. Nie zależało mu na sympatii wszystkich dookoła, chciał jedynie przetrwać tę szkołę. Najlepiej bez wesołych śmiechów towarzyszących komentarzom w momencie, kiedy po prostu starał się jak najszybciej przebrać i opuścić to pomieszczenie. Nienawidził takich chwil i chyba miał nadzieję że Aiken mimo zapowiedzi jednak ulotni się z lekcji. Wiedział jednak, że nie ma na co liczyć.
    Chłopaki byli już rozkręceni, nic dziwnego że na jego widok zaczęły się pierwsze zaczepki. Nawet się z resztą zdziwił, że z żadnej strony narazie nie wydarzyło się nic więcej. Ruszył więc po prostu za wszystkimi trzymając się po prostu z tyłu i powtarzając kolejne ćwiczenia. Nie lubił aktywności fizycznej w większych grupach, nie narzekał jednak bo lepsze było to niż jakaś gra, która i tak bez wątpienia ich dzisiaj czeka.
    O ile wiele szkolnych przedmiotów uważał za niezbyt wartościowe, tak WF w jego oczach stanowił możliwość dla klasowych byczków wyżycia nadmiaru energii i uspokojenia buzujących hormonów.
    Teraz obserwując Stevensona i jego kolejne zaczepki, tylko bardziej utwierdzał się w swojej teorii. W końcu nauczyciel rzucił im piłkę do koszykówki i właśnie dwóch awanturników wyznaczył do doboru grup. Albo jest debilem, albo specjalnie ich podjudza. W głębi swej duszy Olivier obstawiał pierwszą opcję. Patrząc bez entuzjazmu na piłkę do koszykówki widział w tym ten plus, że dane mu będzie przez najbliższą godzinę poruszać się po bocznych częściach boiska, udawać że uczestniczy i gdzieś w tle przezimować cały mecz. Oby.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Pią 05 Cze 2020, 03:45

    Aiken, nie umiesz rozwiązywać konfliktów.
    Właśnie te słowa wypowiedział do niego jego ostatni psychiatra po odbyciu z nim pierwszej i ostatniej rozmowy. Niezależnie od tego jak wiele złości się w nim kotłowało, zawsze znajdywał tylko jeden sposób jej ujścia. Być może zbyt mocno weszło mu w krew żartobliwe powiedzenie, że "faceci rozwiązują konflikt dużo lepiej niż kobiety, dają sobie zachowawczego strzała w ryj i zapominają o sprawie". Tyle, że Jackson nigdy do końca nie zapominał. Potrafił krążyć wokół kogoś jak sęp, nawet jeśli odniósł już wcześniej zwycięstwo. Wystarczył jeden drobny komentarz, by aktywować go na nowo. Większość kłótni, które można było rozwiązać zwyczajną rozmową, kończyły się u niego okładaniem się pięściami. Z tego co słyszał od ojca - nie żeby szczególnie chciał z nim rozmawiać - to jego matka miała niewyobrażalny talent zjednywania sobie wszystkiego i wszystkich. Potrafiła z każdej dyskusji wyjść obronną ręką. Zawsze ukochana przez wszystkich. Może to i lepiej, że nie widziała jak jej syn dociera do momentu, gdzie jedyne co dobrze potrafi to obracać wszystkich przeciwko sobie samemu. Prowokować ich i zaszczepiać w nich nienawiść. Odcinać się od reszty, która jeszcze podchodziła do niego całkiem neutralnie.
    Jackson, Stevenson, wybieracie.
    Świetnie.
    Trenerze, doceniam gest, ale ja nawet nie wiem jak połowa z nich ma na imię — rzucił wskazując kciukiem na własną klasę. Mężczyzna wpatrywał się w niego z niezrozumieniem, mrugając kilkakrotnie powiekami jak dziwna, nakręcana zabawka.
    Uczysz się z nimi od ponad roku.
    Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, nim Jackson odwrócił się z rezygnacją i wskazał palcem na cztery osoby po kolei.
    Ty, ty, ty, ciebie znam- — nie zdążył jeszcze dokończyć, gdy drugi kapitan wyraźnie się oburzył występując do przodu.
    Hej, wybieramy po jednej osobie!
    Pierdol się, Stevenson.
    Ej! Żadnego przeklinania na moim boisku. Macie ze sobą jakiś problem? Rozwiążcie go punktowo. Nie chcę tu żadnych wyzwisk. Ani bójek. Słyszałeś, Jackson? — mężczyzna zwrócił się w kierunku czarnowłosego, który powoli przesunął na niego wzrok, nie odzywając się ani słowem.
    Nie słyszałem twojej odpowiedzi.
    Bo jej nie udzieliłem.
    Nie denerwuj mnie Jackson.
    ... tak jest, trenerze — wypluł z siebie trzy słowa, zaraz wracając wzrokiem do napuszonego chłopaka.
    Ty też, Stevenson. I przestań jęczeć jak baba, nie jesteście w podstawówce. Składy wyglądają na wyrównane. Wybierz jeszcze jedną osobę, Jackson.
    Wystarczyły trzy kroki do przodu, by klepnął Jonesa w plecy. Przecież nie zostawi go na pastwę tych debili. Nie żeby jakoś szczególnie mu zależało. Po prostu nie chciał dawać im tej satysfakcji. Nie powinno go dziwić, że kilku z nich momentalnie zaczęło gwizdać. Przynajmniej jego drużyna siedziała cicho.
    Zróbcie tak jeszcze raz, a każdy z was zaliczy sto pompek ze mną na plecach — groźny głos trenera skierowany w stronę rozgwizdanej grupy momentalnie ich uciszył — zmiatajcie na przeciwne strony boisk. Macie trzy minuty na wybór pozycji i taktyki.
    Przeszedł więc na ich stronę, czekając aż reszta podąży za nim, szybko ustalając pozycje pomiędzy nimi. Sam momentalnie zaklepał rozgrywającego. Może i na wfie nie pojawiał się zbyt często, ale koszykówka była jednym z jego ulubionych sportów. Co najmniej kilka dni w tygodniu spędzał na dzikich boiskach z przypadkowymi ludźmi, którym akurat brakowało zawodnika. Większość szybko zdecydowała się gdzie chce grać i rozeszła na odpowiednie części boiska.
    Dopiero po krótkiej chwili zawahania przeszedł centralnie obok Oliviera, niby kierując się na swoją pozycję.
    Trzymaj się z daleka od Stevensona, Jones.
    Rzucił nawet nie patrząc w jego kierunku, zaraz podbiegając truchtem do przodu. Czas zacząć rozgrywkę.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Pią 05 Cze 2020, 16:40

    Nawet był zdziwiony, że nauczycielowi udawało się przełamać Jacksonowy bunt. Zastanawiał się w duchu, czym zasłużył sobie na ten niewątpliwy szacunek, nawet jeśli i tak wybiórczy to jednak nie często spotykany u widocznego osobnika. W sumie trener wzbudzał jakiśtam respekt w większości obecnej klasy, szczególnie męskiej mniejszości w jakiś sposób. Olivierowi wydała się zabawną myśl, że chodzi o to, że mógłby wszystkim nakopać, ale może? Choć z drugiej strony obstawiał, że nie bardziej chodzi o jakąś formę uwagi jaką poświęca klasie. Jego samego ona nie przekonywała, ale to już jego prywatny problem.
    W sumie spodziewał się, że skończy w grupie chłopaka i jeśli miał być ze sobą szczery, średnio mu to odpowiadało - zdecydowanie wolałby grać w jednej drużynie z osobami, które coś widocznie dziś do niego mają, niż przeciwko im. Nie marudził jednak, ignorując także gwizdy czy śmiechy. Ruszył za swoją drużyną, w duchu zauważając że na tych zajęciach rola się trochę odwraca i to on ma wywalone podczas gdy Jacksonowi może trochę zależy?
    - Spokojna głowa.
    Uśmiechnął się pod nosem, lądując po lewej stronie pod koszem i mając nadzieję, że nie będzie mu dane dotknąć dzisiaj piłki. Nie, żeby był jakąś absolutną łamagą. Po prostu odrzucały go te sporty, dziwna agresja z nimi powiązana, zadziwiająco emocjonalni ludzie na boisku i cała reszta otoczki. Nie lubił myśli o tym, że każdy dostaje swoje miejsce i konkretne zadanie, ale większość osób i tak bezsensownie biega za piłką, olewając taktykę która byłaby w tym najciekawsza. Pozostaje po prostu typowe skakanie, kto więcej, kto szybciej, kto mocniej.
    On sam ostatecznie został w swoim miejscu, obserwując piłkę żeby łapać ją, jeśli poleci w jego stronę, ale nie koniecznie się tego spodziewając. Nie mógł sobie pozwolić na to, by WF zaniżał mu średnią, na szczęście jednak nauczyciel nigdy nie próbował mu robić problemów.
    Już po chwili piłka była w grze, a salę wypełniły wrzaski i bieganina. I tak na dwie cholerne godziny...
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Pią 05 Cze 2020, 17:41

    Wbrew chęci Stevensona, jego drużyna dość dobitnie wypchnęła go z pozycji rozgrywającego. Nie wyglądał na szczególnie zadowolonego. Jackson kompletnie go zignorował, skupiając się na piłce trzymanej przez trenera.
    Gotowi? Na mój gwizdek.
    Nic dziwnego, że spora część konfliktów była przenoszona właśnie na boiska. Czy to koszykówka, piłka nożna czy siatkówka, ludzie używali swojej kondycji i siły fizycznej, by udowodnić że są lepsi od innych. W takich momentach jak ten, Aiken żałował wręcz, że nie mieszka w Stanach Zjednoczonych, gdzie mógłby wyżyć się na kimś grając w futbol amerkański. Solidne przyłożenie i powalenie kogoś na ziemię bez wątpienia robiłoby robotę.
    Koszykówka nie zamierzała jednak odstawać dużo mocniej.
    Już po pierwszych pięciu minutach Stevenson władował się na niego z całej siły. Ledwo udało mu się zmienić pozycję na taką, by uniknąć poważniejszych uszkodzeń i wywrócenia się, choć był pewien że na koniec dnia i tak dorobi się sporej liczby siniaków. Nawet się nie skrzywił, mimo że uszkodzone poprzedniego dnia w bójce kolano wyraźnie zaprotestowało eksplodując bólem.
    Głośny gwizdek wfisty przerwał mecz.
    Faul! Stevenson, zapomniałeś w co grasz? To nie zapasy! Rzut dla drużyny Jacksona — wskazał dłonią na ich połowę. Aiken skinął głową na wysokiego blondyna - jeśli dobrze zapamiętał przy ustawianiu pozycji, miał na imię Andy. Albo Randall? Nieważne. Tak czy inaczej chłopak momentalnie podbiegł do przodu przejmując piłkę.
    Czysty rzut za trzy punkty.
    Gwizdnął z uznaniem, zaraz zbijając z nim piątkę. Jak widać, wychowanie fizyczne naprawdę diametralnie zmieniało jego charakter. Gra powoli posuwała się do przodu. Stevenson nadal próbował szukać sytuacji, w których mógłby dowalić Jacksonowi, ten skupił się jednak wyłącznie na grze. Nawet jeśli przegrywał z nim masowo, był od niego niższy, zwinniejszy i dużo szybszy. Przemieszczał się błyskawicznie po boisku, nieustannie przerzucając piłkę do reszty swojej drużyny, by usprawnić całą akcję.
    W jednym momencie znalazł się pod koszem przymierzając się do rzutu, gdy Stevenson wypadł tuż przed nim, ponownie próbując go staranować. Schylił się gwałtownie unikając jego rąk, gdy poczuł mocne uderzenie na kostce i głośny huk. Nie odwrócił się nawet w jego kierunku, wyskakując jedynie do góry, by dorzucić piłkę do kosza. Dopiero wtedy odwrócił się w tył, patrząc na rozłożonego na ziemi chłopaka z kpiącym uśmiechem.
    Co jest Stevenson, zapomniałeś jak się chodzi?
    Zaraz ty zapomnisz jak się oddycha, jak wgniotę ci nos w ten tępy ryj.
    Kolejny gwizdek. Obaj bez wątpienia mieli farta, że ich słowa nie dotarły do uszu nauczyciela, który oznajmił jedynie zdobycie punktów.
    Jackson uśmiechnął się w wyjątkowo przeuroczy, obłudny sposób wyciągając rękę do leżącego chłopaka, zupełnie jakby chciał mu zaoferować pomoc. Stevenson uderzył ją jednak na płasko i podniósł się do góry uderzając go z bara.
    Zabieraj te brudne łapy.
    No nie popłacz się, chciałem być miły — definitywnie przesłodzony ton zdawał się działać cuda i wyprowadzać go z równowagi dużo mocniej niż wcześniejsze dogryzanie. Zaciśnięte pięści tylko utwierdzały go w tym przekonaniu.
    Zamiana stron! Macie pięć minut przerwy.
    Westchnął ciężko, próbując złapać oddech i podniósł koszulkę, ocierając nią twarz. Przeszedł powoli na swoją nową połowę i usiadł na ziemi, dotykając palcami obolałego kolana, ruszając kilkakrotnie nogą w przód i w tył. Ciągłe bieganie zapewne nie było najlepszym pomysłem w podobnej sytuacji, nie miał jednak wątpliwości że kolejna godzina nie sprawi mu większych problemów.
    Jeśli obędzie się bez wypadków.
    Położył się na płasko na ziemi i zamknął oczy, próbując unormować oddech. Ta połowa będzie kluczowa. Wynik był wyrównany i obie drużyny szły łeb w łeb, ale nie to było w tym momencie najbardziej istotne, lecz to że Stevenson był na skraju cierpliwości.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Pią 05 Cze 2020, 21:59

    Olivier przez całą grę trzymał się swojej pozycji. Kilka razy złapał rzuconą mu piłkę, praktycznie od razu jednak przekazywał ją dalej, co z resztą nie było takie złe - koszykówka to ostatecznie bardzo dynamiczny sport i raczej nikt nie mógł mieć mu tego za złe. Kilka razy się udało, kilka razy ktoś przechwycił piłkę, raz czy dwa ktoś na niego wleciał, raczej jednak przypadkiem, z rozpędu. Większość graczy raczej skupiła się na grze, niż konfliktach, wszyscy chcieli wygrać i tylko dwa orangutany wciąż na siebie wpadające zdawały się mieć w tym wszystkim jakiś dodatkowy plan.
    W końcu nastąpiła przerwa. Kilka dziewczyn wróciło, widocznie miały zajęcia ruchowe na mniejszej salce, jak zazwyczaj z resztą. Ledwo rozbrzmiał dzwonek, siadł na podłodze i tylko miał nadzieję, że obecny stan gry nie zmieni się za mocno. Po chwili klapnęła przy nim Sal.
    - Wygląda na to, że jeszcze nikt nikogo nie sprał. Przegrałam pięć funtów. - mruknęła pod nosem, pochylając się i przyglądając jego pozbawionej jakichkolwiek okaleczeń twarzy, potem wzrok kierując ku Aikenowi, który z kolei owszem, okaleczony był, były to jednak starsze siniaki.
    - W niektórych gra wzbudza zadziwiająco dużo emocji, ale jest całkiem spokojnie. - wzruszył na to ramionami. Gra sama w sobie była agresywna, ale poza dwiema sytuacjami, nikt raczej nie przesadzał.
    - To muszę któremuś z was rozkwasić piłką nos, żeby uratować swoje kieszonkowe. - uśmiechnęła się pod nosem, zerkając to na jednego, to na drugiego jakby szukała ofiary. - A serio to chętnie zostałabym tutaj. Nie chcesz iść skakać na dół, a ja stanę tu za ciebie? - jęknęła niezadowolona, kiedy wf'istka dziewczyn zaczęła zaganiać te, które opuściły małą salkę na tę krótką przerwę. Oli uśmiechnął się pod nosem. Chętnie zszedłby z tego boiska, ale miał swoje ego, które nie pozwoliłoby mu dać się zamknąć na lekcji z babami.
    - Idź, idź, nie marudź. - mruknął, choć w sumie nie musiał, bo dziewczyna już zbierała się w reakcji na nawoływanie. Co oznacza, że i oni zaraz zaczną grę.
    - Wszystko okej? - spytał widząc, że Aiken który przez przerwę skupił się na jednym kolanie, wstając widocznie trochę mocniej je oszczędzał. Nie, żeby zaczął się nim nagle jakoś mocno przejmować.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Pią 05 Cze 2020, 23:16

    Krótki gwizdek skutecznie oświadczył koniec przerwy.
    Podniósł się z ziemi opierając ciężar na lewym kolanie i przestąpił kilka razy z nogi na nogę, by rozchodzić mrówki wędrujące w dół prawej łydki. Wystarczyły cztery kroki, by stanął wyprostowany, przekrzywiając jeszcze głowę w obie strony i rozmasował palcami kark.
    "Wszystko okej?"
    Błękitne oczy przesunęły się w bok zatrzymując na twarzy Oliviera. Wyminął go bez słowa, podnosząc jedną dłoń do góry, by zmierzwić mu przelotnie włosy, nim podbiegł truchtem do przodu zajmując tę samą pozycję co wcześniej.
    Randall, Andrew, na boisko! — głos trenera zgrał się idealnie z kolejnym gwizdkiem. Dopiero gdy wszyscy znaleźli się ponownie na boisku, piłka znowu znalazła się w grze.
    Aiken lawirował pomiędzy innymi, wyraźnie starając się zdobyć punkty, rzucając zarówno z małych, jak i dużych odległości. Prychając rzecz jasna za każdym razem, gdy nie trafiał. Całe szczęście jego rzty z bliska były całkiem niezłe, a Randall ze swoim wysokim wzrostem nadrabiał za trzy punkty. Stopniowo zaczęli zdobywać przewagę, gdy w końcu Stevenson wyrósł znikąd. Aiken nie zdążył nawet zareagować. Wleciał w niego z całej siły i odbił się w tył, wypuszczając piłkę z dłoni. Randall przejął ją w przeciągu sekundy i podał dalej, podczas gdy Jackson próbował wrócić do siebie, zaciskając zęby.
    Ojej, wszystko w porządku? — prześmiewczy ton, sprawił że momentalnie uniósł brwi ku górze, podnosząc na niego wzrok.
    To jakaś twoja forma podrywu? Wolałbym ładne kwiatki — odpowiedział sarkastycznie, zaraz czując popychające go do tyłu ręce.
    Powtórz to — Stevenson ściągnął brwi tak mocno, że jego oczy zdawały się być ledwo widoczne pod buszem krzaczastych brwi.
    Co tam się dzieje? Robicie sobie przerwę? — wfista zatrzymał się w miejscu, dopiero teraz orientując się że coś jest nie tak. Jackson zrobił krok do przodu, by wyminąć Stevensona, ten popchnął go jednak po raz kolejny. Tym razem bardziej przygotowany, wystawił jedynie jedną nogę w tył, zapierając się nią o ziemię.
    Dokąd się wybierasz?
    Co jest, Stevenson? Zorientowałeś się, że dostajesz w dupę, więc postanowiłeś w końcu spełnić swoją obietnicę? Swoją drogą, musisz być strasznie niepewny swojej orientacji, skoro coś takiego wytrąca cię z równowagi.
    Jackson, Stevenson! — trener ruszył do przodu przez boisko trzymając gwizdek w rękach, lecz nawet gdyby puścił się sprintem, nie byłby w stanie dobiec na czas. Wszystko zdawało się nie trwać dłużej niż kilka sekund. Aiken nawet nie drgnął, gdy chłopak wymierzył pięścią w jego twarz, trafiając w dół szczęki. Momentalnie poczuł jak rozcięcie na ustach pęka na nowo pod jego ciosem. Zachwiał się dopiero przy drugim, gdy pięść zderzyła się w jego nosem. W odpowiedniej chwili odchylił się do tyłu na tyle, by zminimalizować uderzenie, nie uniknął go jednak. Nie uniósł też jednak rąk, mimo że zaciskał je tak mocno, aż pobielały mu kostki.
    Wfista dopadł atakującego go ucznia i odepchnął go w tył.
    Do diabła, Stevenson! Co ty sobie wyobrażasz? Mówiłem już żadnych bójek na moich lekcjach! — nauczyciel był wściekły. Chyba dopiero teraz do chłopaka zaczęło docierać co właśnie zrobił. Jakby nie patrzeć, nawet jeśli zasługiwał na miano tętniącego testosteronem byczka, chyba nigdy wcześniej nie wdał się w żadną bójkę. Przepychanki, owszem. Zamykanie kogoś w szafkach? Zdarzało się. Ale bójka?
    Choć ciężko było nazwać bójką sytuację, w której atakowała tylko jedna osoba.
    Jackson kucnął w miejscu, opierając się jednym kolanem o ziemię i dotknął ostrożnie palcami pulsującego gorącem nosa. Przetarł go mało delikatnie, rozcierając tym samym ściekającą w dół krew, która i tak zdążyła już zabarwić mu koszulkę.
    Trener pchnął Stevensona za kark w stronę drzwi.
    Do gabinetu dyrektora. Ale już.
    Ale...
    Jackson, nic ci nie jest? — nauczyciel spojrzał szybko w jego kierunku — Trzymaj głowę do dołu.
    Nic mi nie jest. Całe szczęście Stevenson ma mniej siły niż moja siostra.
    Wątpił, by ktokolwiek na sali wiedział, że nie miał żadnej siostry. Wymieniony z nazwiska szarpnął się w miejscu, nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, został wypchnięty z sali przez wściekłego trenera.
    Zajmijcie się sobą, dopóki nie wrócę. Nie wychodźcie z sali. Poza tobą Jackson, idź coś zrobić z tą twarzą, twój ojciec mnie zabije jak zobaczy cię w tym stanie.
    Aiken podniósł się z ziemi, unosząc brew ku górze.
    Myślę, że widział mnie w dużo gorszym stanie, trenerze.
    Nie otrzymał już żadnej odpowiedzi. Przytknął raz jeszcze rekę do nosa, by pohamować nieco krwawienie. Zamiast od razu iść w stronę szatni, podszedł do Jonesa, szturchając go ramieniem, zupełnie jakby właśnie nie oberwał dwa razy w pysk.
    Zadowolony? Nawet nie podniosłem na niego ręki — co wymagało od niego wszystkich pokładów cierpliwości, jakie w ogóle posiadał. Olivier nie musiał wiedzieć, że z pewnością i tak odbije sobie tę scenę na Stevensonie prędzej czy później, poza zasięgiem wzroku zielonookiego.
    Wyminął go i ruszył w kierunku szatni, by doprowadzić się do porządku.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Pią 05 Cze 2020, 23:50

    W sumie to zaczynało mu się nudzić. Obserwował jak Randall rzuca za trzy punkty i był to całkiem efektowny widok, tylko jakoś lepiej patrzyłoby mu się z ławki, a nie stojąc tu i udając że jego obecność na boisku ma jakiś głębszy sens. Przesuwał się po boisku, trochę się nudząc, trochę czując głupio, ostatecznie jednak nie miał powodów do marudzenia. Nawet mimo minimalnej koniecznej aktywności należał do grupy która wygrywała, kto wie może na koniec lekcji zbiorowo dostaną jakąś spoko ocenę. Nie byłoby to złe.
    Jego marzenia o zyskach z tych zajęć zeszły jednak na niczym w chwili, kiedy w końcu jeden z nabuzowanych chłopaków wpadł na drugiego, nie po raz pierwszy wymienili kilka wyzwisk, czy sugestii wskazujących na jawny lęk przed homoseksualizmem, czy coś podobnego. Tak czy inaczej Olivier miał poczucie, że bardzo dawno już nie słuchał o gejach tak dużo, jak dzisiaj. To mogło się skończyć na kilku zaczepkach i Jones nawet był pod wrażeniem, że Jackson nie rzucił się na Stevensona z pięściami mimo niejednej jawnej prowokacji. W końcu jednak to klasowy byczek postanowił (choć myślenie raczej nie miało z tym wspólnego, więc postanowienie raczej nie jest najlepszym słowem) przyłożyć Aikenowi.
    Skrzywił się, bo nie wyglądało to za dobrze, szybko pojawiła się także krew i wściekły nauczyciel i... tyle. Aiken nie zrobił nic. Stał napięty, widocznie naprężając swoją cierpliwość i nie zwracając za wielkiej uwagi na fakt, że pod jego nosem powstał już krwawy wodospad, jednak nic poza tym. Kiedy blondyn w końcu został wyprowadzony, w sali zapanowało rozluźnienie, nikt jednak zbytnio się nie wtrącał.
    - Jestem pod wrażeniem. - uniósł brew, choć w sumie to mówił prawdę. Był ciekaw, czemu Aiken postanowił go wysłuchać i nawet włożył w to tyle wysiłku, w sumie wydawało mu się to jeszcze dziwniejsze niż fakt, że zareagował na zaczepki z początku kierowane ku Jonesowi.
    Reszta grupy rozsiadła się na ławkach, on przez chwilę wahał się czy nie pójść do szatni, ostatecznie jednak siadł gdzieś z boku uznając, że Aiken nie potrzebuje niańczenia, a on zaogniania żartów klasy.
    Nauczyciel wrócił zaledwie chwilę przed kolejnym dzwonkiem i wtedy faktycznie trochę szybciej niż inni wszedł do pomieszczenia.
    - Nie połamałeś się? - zerknął na chłopaka wchodząc w część z toaletami, gdzie były też umywalki. Oparł się o ścianę i spojrzał w twarz chłopaka. Wyglądało jednak na to, że jest względnie cały. No, tylko odrobinę mniej niż przedtem.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Sob 06 Cze 2020, 00:09

    Zupełnie jakby miał Deja Vu.
    Drugi dzień z rzędu stał przed lustrem - nawet jeśli zupełnie innym niż wczoraj - wpatrując się w swoją twarz. Obrócił ją kilkakrotnie na boki, głównie skupiając się na nosie. Dotknął go ostrożnie palcami, lecz ból zdawał się zniknąć już praktycznie całkowicie, co tylko potwierdzało jego wcześniejsze słowa. Stevenson nie uderzył go aż tak mocno, jak by się spodziewał. Nieszczególnie go to zdziwiło. To, że ktoś był dobrze zbudowany i wyglądał groźnie nie znaczyło, że potrafił się bić.
    Ściągnął koszulkę przez głowę, rzucając ją na sąsiedni zlew i opłukał twarz wodą. Spowolnił jedynie przy obolałej wardze, by zeskrobać z niej resztki zaschniętej krwi. Wyciągnął kawałek papieru i przytknął go do nosa, na wypadek gdyby ten postanowił na nowo żyć swoim życiem i zafundować mu końcowy krwotok.
    Wyprostował się, widząc wchodzącego do szatni Jonesa i obrócił w jego stronę.
    Żartujesz? Koleś nawet nie potrafi wyprowadzić poprawnego prawego sierpowego — rzucił kpiąco, opierając się o zimny zlew plecami. Przyglądał mu się przez chwilę, nim wrzucił papier do kosza.
    Nie przyzwyczajaj się, Jones. Nie będę ci tak imponował za każdym razem — wykrzywił usta w krzywym śmiechu i odwrócił się do niego plecami, sprawdzając jeszcze raz kontrolnie swój nos. Zero krwi.
    Nie jestem workiem treningowym. Jak następnym razem się na mnie zamachnie, rozwalę mu ryj. W porządku? — uniósł brew ku górze, zgarnął koszulkę ręką i ruszył do głównej strony szatni, od razu przebierając się we wcześniejsze ciuchy, sportowe wrzucając do torby.
    Wcześniejsza obraza majestatu jak widać minęła bezpowrotnie, bo momentalnie znalazł się u boku Oliwiera, opierając ramieniem o szafkę. Podświadomie od czasu do czasu, jego dłoń wędrowała do rozwalonej wargi, muskając ją kostkami.
    To co z tą imprezą u Sally? Na pewno nie dasz się namówić? — zapytał wyciągając w końcu do niego rękę bez żadnego tłumaczenia.
    Obiecał mu kanapkę, co nie? A po całym tym bieganiu był głodny jak wilk.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Sob 06 Cze 2020, 00:25

    - Mhmm. - nie skomentował słów Aikena, jego nos nie wyglądał jednak tragicznie. Trochę go to dziwiło, ale w jakiś sposób też cieszyło. Gorzej, jeśli Stevenson postanowi dokończyć sprawę po szkole, gdzie nie przeszkodzi im żaden nauczyciel i pewnie obaj będą się tłukli aż ktoś nie wezwie policji. Czy Olivier powinien się tym jednak szczególnie przejmować?
    - I co ci to da, że rozwalisz mu ryj? - wywrócił oczami. - Z resztą nie przywali ci, jak nie będziesz mu odpowiadał.
    Wywrócił oczami. Dziwiło go, że Aiken go słuchał, może jednak uda mu się przekonać go do nie ściągania na siebie, a w tej chwili na nich większych problemów? To by było aż zbyt piękne i w sumie nie chciało mu się wierzyć, że są duże szanse, warto jednak spróbować. Zaraz jednak sam poszedł się przebrać i wyszedł na korytarz, po chwili odzyskując towarzystwo. Na wspomnienie imprezy, wzruszył ramionami. Chciałby iść, ale to nie ma znaczenia.
    - Nie piję i nie palę niczego więc i tak raczej bym się tam nie odnalazł. Gdybym chodził na imprezy, czego też nie robię. - wzruszył ramionami. - Możesz pozwiedzać ze mną bibliotekę. Ewentualnie zrobię ci wycieczkę do muzeum albo centrum nauki. Ewentualnie iść się schlać z Sally i jej znajomymi bez mojej obecności.
    Nie był przekonany, czemu dziewczyna właściwie zaprosiła Aikena, nie chciała mu powiedzieć, a on nie zawsze był w stanie pojąć jej zachowanie. Nie wątpił jednak, że odnajdą wspólny temat, o ile nie zrobi się z tego za wielka burda. Na zgodę na własne zaproszenie nawet przez sekundę nie liczył.
    Widząc wyciągniętą ku niemu dłoń westchnął pod nosem i wyjął faktycznie ostatnią kanapkę jaka mu została. Wyszło na to, że sam będzie żył na jabłkach jeszcze dwie godziny. Wyjął z resztą jeden z dwóch niechcianych przez nikogo owoców, bo ostatecznie lepsze to niż nic.
    - Zostajesz na ostatnie lekcje?
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Sob 06 Cze 2020, 00:41

    Satysfakcję? — rozłożył ręce na boki, unosząc nieznacznie barki ku górze. Szczerze mówiąc wątpił, by rzeczywiście Stevenson miał teraz tak po prostu odpuścić. Chyba, że o czymś nie wiedział. Kto wie, może i on miał bogatych rodziców-perfekcjonistów, którzy na wieść, że ich syn wdał się w bójkę zrobią mu istne piekło?
    Jakim cudem się tak uchowałeś? Serio, nigdy wcześniej niczego nie piłeś? — zapytał przyglądając mu się z niedowierzaniem. Papierosy nie do każdego przemawiały, ale chyba nie spotkał osoby, która nigdy nie sięgała absolutnie po nic. Nie w takim wieku.
    Pił już wcześniej i nic nie przypadło mu do gustu czy też rodzice trzymali go pod aż takim kloszem? Jeśli prawdziwa była druga opcja, Jones mógłby się okazać wyjątkowo zabawny po alkoholu. W końcu nic tak dobrze nie kopało jak pierwsza impreza.
    Powiedziałem już, że jeśli ciebie tam nie będzie to nigdzie nie idę — odebrał od niego kanapkę, zaraz krótko ziewając, nim odpakował ją od razu biorąc gryza.
    Możesz iść do muzeum czy centrum nauki, ale nie możesz iść na imprezę. Masz jakąś rozrysowaną mapę miejsc dozwolonych? — zapytał z rozbawieniem, nieszczególnie widząc siebie w weekend oglądającego jakieś wystawy. Wolałby spędzić cały dzień szlajając się po parku czy ulicach miasta.
    "Zostajesz na ostatnie lekcje?"
    Po co? Strata czasu, wolę żyć teraźniejszością niż słuchać o przeszłości — filozof Jackson uderza powolnie — To jabłko to jakiś manifest frutarianizmu? Chyba nie zapomniałeś o swoich kanapkach?
    Był przekonany, że jadł jedną dziś rano.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Sob 06 Cze 2020, 01:01

    - Spokój potrafi być przyjemniejszy od satysfakcji. - wzruszył ramionami. Mówił co prawda za siebie i domyślał się, że Aiken widzi świat trochę inaczej, co jednak poradzi. Musiał sobie pomarudzić, choć doskonale wiedział że niektórych rzeczy zmienić się nie da.
    - Tak. Tacy ludzie istnieją. Jak chcesz, zrób mi zdjęcie, napisz artykuł i wyślij do gazet. - wywrócił oczami na wspomnienie o alkoholu. Nie, żeby trochę go nie ciągnęło. Był ciekaw, jak każdy nastolatek oczywiście, miał jednak na tyle instynktu samozachowawczego by nie sięgać po nic. Zbyt dobrze wiedział, że gdyby sprawa wyszła, dłużej by tego żałował niż byłoby to warte.
    - Skąd ta zadziwiająca solidarność? - uśmiechnął się pod nosem. - Zaraz pomyślę, że serio na mnie lecisz.
    Dodał raczej żartem, raczej zaczepnie, choć w sumie to nagłe spoufalanie po zaledwie kilku spędzonych razem godzinach było trochę dziwne. Z jednej strony Aiken okazywał się mieć ludzką twarz, z drugiej nie był w stanie nie szukać przyczyn.
    Na pytania o jego listę, uśmiechnął się pod nosem. Taka mapa bez wątpienia byłaby w stylu matki.
    - Nie rozumiem, bo jest dziwnego w tym, że jako siedemnastolatek mam prawo iść do biblioteki ale nie mogę iść na imprezę. Sugerujesz, że wbrew ogólnie przyjętym normom, powinienem na ludzie biegać po imprezach, czy że rodzice powinni mnie zamknąć w piwnicy i nie wypuszczać nawet w miejsca które uważają za wartościowe?
    Spytał, nie kryjąc rozbawienia tym przedziwnym pytaniem i zabrał się za swoje jabłko. Nie było złe, tylko owoce kiedy jest głodny bardziej wkurzają żołądek niż sycą.
    - Historia potrafi być ciekawa. Daj jej szansę, a może jednak pokażę ci czym będę strzelał do Stevensona jak się w końcu wkurzę. - stwierdził, o jakoś humor się go trzymał. Broni palnej oczywiście nie miał i na pewno nie pokaże Aikenowi czym planuje strzelać, nie sądził jednak by tak czy inaczej wzięto go na poważnie.
    - Drugą dałem Sal. Jestem frajerem. - przyznał obojętnie. - Przeżyję. A jak umrę to najwyżej będziesz miał spokój z nauką.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Sob 06 Cze 2020, 01:38

    No nie wiem, może po prostu jeszcze nikt cię wystarczająco nie usatysfakcjonował w życiu — parsknął z rozbawieniem, szturchając go butem w kostkę. Wyglądało na to, że jego dobry humor powrócił w pełni, zupełnie jakby samo pozbycie się Stevensona było w stanie wszystko naprawić.
    Zyskanie rozgłosu nic by mi nie dało. O nie, Olivierze Jones — oparł się ramieniem o jego ramię, szczerząc się do niego w sposób, który zdecydowanie nie zwiastował niczego dobrego.
    Będę pierwszą osobą, która spije cię do nieprzytomności.
    I właśnie w tym momencie cała ta wymiana, chodzenie do szkoły i uczenie się zaczęły mieć dla niego sens. Rzecz jasna nie chodziło wyłącznie o spicie go. Nie, Olivier po prostu właśnie tym stwierdzeniem utwierdził go w przekonaniu, że miał do zaoferowania dużo ciekawsze przeżycia do zaliczenia niż wszyscy, których do tej pory spotkał. Nawet jeśli już teraz zdawał sobie sprawę, że przy jego upartej osobowości nie będzie to najłatwiejsze zadanie świata.
    Ale czy wyciągnięcie Aikena ze wszystkich przedmiotów było łatwe?
    Postukał palcem w jego ramię.
    Nie podrywam zajętych ludzi. Ani dziewczyn, ani chłopaków — poza tym, Jones był ostatnią osobą, którą uznałby za perfekcyjny one-night stand. Spierdolić cały potencjał niszczenia barier w jego życiu dla jednej nocy? Nie miał aż takiego problemu z buzującymi hormonami.
    Poza tym, mam żelazną zasadę trzymania się z dala od ludzi i nie zacieśniania z nimi więzi, więc nieszczególnie widzi mi się poznawanie kolegów z klasy. Wystarczy, że jestem skazany na ciebie, korepetytorze — poklepał go raz jeszcze po barku i w końcu się odsunął, odgryzając kolejny kawałek kanapki.
    Jest coś dziwnego w tym, że nigdy nie wpadłeś na to, by powiedzieć że idziesz do biblioteki i wyskoczyć na imprezę. Skąd możesz wiedzieć, że ich nie lubisz, skoro na nie nie chodzisz? Nie wierzę, że nie masz gdzieś tam w środku żadnej potrzeby buntu — rzucił szturchając go palcem w klatkę piersiową, tuż przed rzuceniem mu sceptycznego spojrzenia na wspomnienie o historii. Ostatecznie westchnął ze zrezygnowaniem.
    Zapakował swoją połowę kanapki z powrotem w papier i wcisnął mu w rękę, zabierając mu z ręki jabłko.
    Jak okaże się, że będę na pierwszej umierał z nudów to urywam się z drugiej. Idę zapalić — zasalutował mu na odchodne i ruszył na zewnątrz, odgryzając kawałek owocu.
    Przynajmniej nie był kwaśny.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Sob 06 Cze 2020, 02:00

    - Pozostaje mi tylko życzyć ci powodzenia. - nie przywiązywał wielkiej uwagi do jego słów i ten fakt raczej na pewno dało się wyczuć w jego lekkim tonie. O ile zazwyczaj brzmiał obojętnie, teraz tkwił gdzieś na granicy żartu. Nie wyobrażał sobie tej sytuacji, nawet jeśli trochę by chciał - po prostu nie było opcji. Jackson musiałby chyba jakimś sposobem wlać w niego alkohol.
    - Mh. W sumie skąd wniosek, że jestem z Sal? - Jackson założył tak w sumie od pierwszej chwili. W szkole spędzał na tyle mało czasu (i pewnie miał na tyle wywalone) by widzieć, że Sally w ciągu tego roku prowadzała się już z jednym chłopakiem, dość krótko ale bardzo burzliwie. On sam jakoś nigdy nie widział w niej obiektu seksualnego. Owszem, zauważył że nabrała w dość niedawnym czasie zdecydowanie bardziej kobiecych kształtów, czy że jest całkiem ładna, ale to tyle. W sumie, podobne odczucia miał generalnie względem kobiet i chwilami go to nawet przerażało. Do tego jednak na bank się nie przyzna.
    - Mhmm. W takim razie czeka nas szaleństwo w muzeum historii naturalnej. Przyda ci się do wypracowania na przyszły czwartek. - stwierdził. Z resztą muzeum historii naturalnej to jedno z tych, które na prawdę lubił. Jest coś pociągającego w kościach prehistorycznych zwierząt, albo tych które żyją nawet teraz na ich planecie, tylko w głębinach.
    - Obawiam się, że biblioteki są otwarte w innych godzinach, niż ma miejsce większość imprez. - uniósł lekko brew. Potrzeby buntu nie komentował, bo nie znali się aż tak dobrze, by przyznać się, że owszem ma, ale wie, że skończyłoby się to piekłem w domu. W tym momencie z resztą odzyskał pół kanapki. I stracił zaczęte jabłko. Alleluja.
    - Mhm. Stoi. - wzruszył ramionami i sam został pod salą. Niedługo potem zadzwonił dzwonek i Olivier po prostu zajął swoje miejsce pod oknem, zerkając na szare niebo z którego znowu padał dość solidny deszcz. Nauczyciel, otyły mężczyzna po pięćdziesiątce namęczył się trochę, by na tablicy zawiesić mapę Wielkiej Brytanii, jedynie w zarysie, bez oznaczonych miast z której lubił korzystać najbardziej. Mieli już za sobą Wojnę Stuletnią, dziś chciał pokrótce wspomnieć o Wojnie Dwóch Róż, czyli najpewniej zajmie im to dwie godziny, co w sumie Oliemu jakoś nie przeszkadzało. Lubił historyczne intrygi.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Sob 06 Cze 2020, 02:38

    Z błogosławieństwem zawsze było łatwiej. Nawet jeżeli Jones wypowiadał to wszystko bardziej żartobliwie, podobna odpowiedź była dużo lepsza niż mocne zaprzeczenie.
    "W sumie skąd wniosek, że jestem z Sal?"
    Tak proste pytanie wystarczyło, by przez chwilę wpatrywał się w niego bez wyrazu, nijak nie odpowiadając. W jednym momencie próbował prześledzić wszystkie zaczepki w jego stronę odnośnie blondynki, by przypomnieć sobie czy Jones choć raz faktycznie potwierdził jego słowa. Zajęło go to na tyle, by nawet nie odpowiedział.
    To niczego nie zmienia, Jackson.
    Bo nie zmieniało.
    Muzeum historii naturalnej. Cudownie — wymamrotał pod nosem na odchodne, okazując w pełni swój zachwyt całym tym planem. Ostatni raz był tam chyba w podstawówce, gdy nauczycielka zaciągnęła ich tam siłą na wycieczkę, a Aiken był zbyt małym gówniarzem, by bawić się w bunt przeciwko światu.

    ***

    Tym razem się nie spóźnił. Wszedł do sali praktycznie równo z dzwonkiem - tajemnicą było jak zdążył zjeść jabłko i wypalić papierosa w tak krótkim czasie - rzucając swoją torbę obok ławki. Plus był taki, że nauczyciel historii był jedną z osób, które nie okazywały zaskoczenia stulecia na widok Jacksona na lekcjach. Może nawet nie zauważył, że wcześniej na nie nie przychodził.
    Rozejrzał się mimowolnie wokół dostrzegając, że Stevenson nie pojawił się na lekcji.
    Nachylił się w kierunku Jonesa, który jak widać w następnych tygodniach powinien się zacząć przyzwyczajać do tego, że ktoś ciągle mu zawraca dupę.
    Długo nam zejdzie w tym muzeum? — zapytał pan nie-robię-planów-z-wyprzedzeniem-bo-żyję-na-spontanie.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Sob 06 Cze 2020, 11:28

    - Zależy jak długo będziesz się wydurniał na zabawach dla dzieci.
    Uśmiechnął się pod nosem. Trochę pół żartem pół serio, bo nie znali się na tyle by mógł mieć pewność, ale obstawiał że wielka nuda ogarnie Aikena w chwili, gdy przekroczą progi, a każda zabawka, czy nawet sensowniejsza instalacja interaktywna może okazać się polem małpiego ataku. Choć w sumie sam lubił takie rzeczy, liczył tylko że nie będzie musiał go uciszać, czy uspokajać przed bardziej niedozwolonym wykorzystywaniem.
    - Z góry uprzedzam że na tireksa nie wolno polować, więc nie ostrz badyli. - mieli dążyć co prawda do części związanej bardziej z głębinami i w gruncie rzeczy nie było to konieczne, bo do wypracowania tak na prawdę wystarczyłby podręcznik i internet, z drugiej strony skoro już zyskał zainteresowanie Aikena, mogą wykonać zadanie jego sposobem, przygotować się trochę bardziej, może zrobić jakieś zdjęcie czemuś czemu się da i zebrać więcej informacji. Z resztą może jeśli Aiken wejdzie w interakcję z tym o czym ma pisać, będzie nad tym umierał trochę mniej?
    Zerkał na nauczyciela, zapisując daty które podkreślał razem z krótkimi informacjami dotyczącymi tego, o co w nich chodzi. Człowiek jak na historyka nawet miał swoją werwę, widać było że lubi to co robi i w sumie dobrze się go słuchało. Choć do tego, że ktoś go na lekcji zaczepia przyzwyczajony zbytnio nie był. Cała ta relacja była wybitnie dziwna.
    - Jak będziesz się spieszył to się streścimy. - dodał w końcu pokrótce. Sam nie miał planów na ten dzień, nie zastanawiał się nawet głębiej nad tym o której tam pójdą, tym bardziej że plan wyjścia nie w pojedynkę wykreował mu się w bardzo niedługim czasie. Podparł brodę na nadgarstku.
    - Z resztą do weekendu sporo czasu, panie spontanie. - odezwał się cicho, choć jego spojrzenie przesuwało się za wskaźnikiem w dłoni nauczyciela, który w swojej głowie pewnie faktycznie prowadził właśnie armię Yorków ku walce z szalonym królem.
    W sumie to był ciekaw, czy da radę jakoś zainteresować swoje towarzystwo tym, co się dzieje.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Sob 06 Cze 2020, 12:15

    Prychnął pod nosem, postukując palcami w jego ławkę.
    Niezależnie od tego jak długo nie myślałby o wypadzie do muzeum, nie potrafił wyobrazić sobie siebie przyssanego do wystaw. Nie wyobrażał sobie jednak wielu rzeczy i z każdym kolejnym dniem miał wrażenie, że jego wyobraźnia po prostu nie rozwinęła się do aż tak wysokiego poziomu.
    Ale polowanie na T-Rexa zdecydowanie było już zbyt absurdalne. Ile on miał lat?
    Bardzo zabawne — przewrócił oczami, zerkając pokrótce w kierunku tablicy, na której pojawiało się w danym momencie nieco więcej informacji. Rzecz jasna, jeśli chciałby faktycznie załapać o czym właściwie była dzisiejsza lekcja, musiałby się kompletnie odwrócić. Podzielność uwagi nie była jego najmocniejszą stroną.
    Świetnie. Pamiętaj tylko, by powiedzieć rodzicom, że jestem wyjątkowo trudnym przypadkiem, będziesz musiał mnie ciągać po wszystkich ekspozycjach na siłę i na pewno zejdzie ci na tym cały dzień.
    Przewrócił oczami na wytknięcie jego potencjalnego planowania.
    Wkurzysz mnie i nigdzie nie pójdziemy — rzucił łapiąc gumkę ze swojego stolika i rzucił nią w bark Oliviera, zaraz odwracając się ku tablicy. Biorąc pod uwagę, że Aiken rzadko kiedy zbierał rzeczy, którymi ciskał w stronę innych, zadziwiającym było że nadal jeszcze miał coś przy sobie.
    O, patrzcie, jednak zaraz się po nią schylił.
    Nawet jeśli mogłoby się wydawać, że przeszedł dziś jakieś oświecenie, szybko wyciągnął z torby szkicownik i przesunął się z nim w bok, by całkowicie zasłonić jego zawartość ramieniem. Rysowanie było dla niego zdecydowanie ciekawsze niż robienie notatek.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Sob 06 Cze 2020, 12:30

    - Mhm. Jakoś damy sobie radę. - stwierdził, kiedy chłopak postanowił się w końcu obrazić na jego potworne i bolesne zaczepki, sam spojrzał w kierunku nauczyciela, notując czasem daty czy podkreślając coś. Pismo miał bardzo drobne i dla wielu osób trudne do rozczytania, litera "o" nie miała prawa wybitnie mocno różnić się od "a" czy "e", jeśli wszystkie zbliżały się rozmiarem bardziej do kropek, niż przeciętnych liter. Jednocześnie wszystkie "t", "l" i tym podobne były mocnymi i dość długimi liniami, co ostatecznie dawało efekt, jakby rysował w zeszycie jakiegoś rodzaju wzory i szlaczki bardziej, niż coś zapisywał. Ostatecznie jednak jego notatki miały być jasne dla niego i to raczej wystarczyło, jedynie przy wypracowaniach nauczyciele czasem mieli problem. I on z faktem, że "napiszcie wypracowanie na 3 strony" dla niego oznacza o wiele więcej produkowania się, niż dla kogoś z przeciętnie obszernym pismem. Cóż.
    Nie zaczepiał już chłopaka do końca lekcji, sam faktycznie zajął się tematem i czasem tylko w telefonie sprawdził coś, co bardziej go zainteresowało lub sprawdził messengera, bo Sal znów się uaktywniła, a historyk mało co zwracał uwagę na klasę. Żył w swoim świecie, prowadził swoją lekcję, nikogo się nie czepiał tylko od czasu do czasu rozliczył ich wiedzę kartkówką czy sprawdzianem, nigdy odpytywaniem. Olivierowi bardzo ten system odpowiadał.
    - Jutro ósma? - zagadnął, kiedy po lekcjach zbierał się na swój autobus. Może zdąży zjeść jakiś obiad, a potem czekały go zajęcia dodatkowe, nie próbował więc proponować nadprogramowych godzin nauki. Naciągnął na głowę kaptur, wdychając całkiem przyjemny zapach deszczowego popołudnia, zaraz kierując się na swój autobus.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Sob 06 Cze 2020, 13:59

    Gdyby ktoś zapytał go o pojedynczą datę z zajęć historii, pewnie nie byłby w stanie podać absolutnie żadnej. Czasem do jego uszu przebijały się jednak jakieś ciekawostki, które nawet zapamiętywał bez większego problemu. Szkoda, że raczej nie przydadzą mu się zbyt mocno przy zaliczaniu sprawdzianu.
    "Jutro ósma?"
    Mruknął coś pod nosem w odpowiedzi. Wizja porannego wstawania nie była jego ulubioną. Przynajmniej tyle dobrego, że Olivier rzeczywiście trzymał się swojego początkowego założenia i nie zamierzał zmuszać go do nauki dzień w dzień.
    Nie zapomnij o moim śniadaniu — rzucił na odchodne, nim ruszył w przeciwnym kierunku, w stronę miasta. Kompletnie zdążył już zapomnieć o bólach ojca i jego wymogach powrotu do domu. Zresztą kogo chciał oszukać? I tak by go nie posłuchał.

    ***

    Nawet nie zauważył jak szybko minęły mu kolejne trzy dni. Nie zawsze udawało mu się wstać na ósmą, ale z reguły nie spóźniał się bardziej niż piętnaście minut. Za każdym razem jego dzień skupiał się wokół łażenia dookoła Oliviera i znikaniu na sporą część przerwy, by odseparować się od wszystkiego i wszystkich, paląc w spokoju i słuchając muzyki dużo głośniej niż przewidywały wszystkie ustawy tego świata.
    Stevenson został zawieszony na tydzień. Mimo że informacja ta bez wątpienia była drobnym zwycięstwem Jacksona, jednocześnie tylko podkreślała niesprawiedliwość względem samego Aikena. Ile razy to on wywoływał bójki i nigdy nie został ukarany w podobny sposób. Z drugiej strony pewnie mało kto by się zorientował, że jego ciągła nieobecność nie była wynikiem zawieszenia.
    Aż w końcu nadeszła sobota.
    Dzień, w którym powinien spać do dwunastej (albo i czternastej, jeśli oglądałby seriale do siódmej nad ranem), przewalać się z boku na bok, a następnie iść leniwie na miasto, by szlajać się po nim aż do późnej nocy. Gdy jednak zszedł na dół po schodach, ubrany w luźne, czarne ciuchy, zegar wskazywał siódmą trzydzieści. Starsza gospodyni o imieniu Anne prawie się przewróciła widząc go o - jak to zawsze mawiał - tak bezbożnej godzinie na środku kuchni.
    Aiken! Coś się stało?
    Wymruczał coś w odpowiedzi, cały czas dochodząc jeszcze do siebie. Przetarł twarz i podszedł do wyspy na środku pomieszczenia, opierając się o nią łokciami. Chwilę później na blacie wylądowało też jego czoło.
    Nie robiłaś już może jakiegoś śniadania, Anne?
    Usiądź, zaraz ci coś na szybko zrobię! Twój ojciec wyjechał o piątej trzydzieści na konferencję w Berlinie, kazał ci przekazać, że będzie jutro koło siedemnastej. Nadal nie wierzę, że jesteś już na nogach. Jak nic, prosięta zaczną dziś latać...
    Z początku nic nawet nie odpowiedział. Nie obchodziło go gdzie był jego ojciec i kiedy zamierzał wrócić. Od kilku lat próbował wymusić na Aikenie niedzielne, rodzinne obiadki. Nawet gdy udawało mu się usadzić go przy stole, zwykle kończyło się to wyjątkowo nieprzyjemną ciszą albo kolejną kłótnią, po której Jackson wypadał z domu trzaskając drzwiami tak, jakby chciał by usłyszeli go wszyscy sąsiedzi w okolicy.
    Co takiego poderwało cię do góry, skarbie? Spotykasz się z jakąś ładną panienką? — kobieta zachichotała szturchając go ramieniem, kompletnie ignorując przy tym jego mordercze spojrzenie. Anne była prawdopodobnie jedyną osobą na ziemi, która pozwalała sobie w jego towarzystwie absolutnie na wszystko. I do której rzeczywiście się przywiązał, mimo swoich dziwnych życiowych zasad. Nic dziwnego, kobieta pojawiła się w ich życiu w jego wczesnym dzieciństwie. Przeszła z nim przez żałobę i wszystkie fazy buntu. Czasem zdawało się, że była dla niego dużo bliższą rodziną niż Pan Campbell. Była też jedyną osobą, która regularnie przychodziła oglądać jego nowe rysunki i nie była wyrzucana z pokoju z głośnym hukiem. Dopóki nie zaczynała zbyt mocno truć mu nad uchem rzecz jasna.
    Naprawdę myślisz, że jakaś ładna panienka chciałaby się ze mną spotkać, Anne? — zapytał sarkastycznie, unosząc brew ku górze. Nie minęła sekunda, gdy oberwał szmatką w łeb, sycząc coś pod nosem.
    Żadnego sarkazmu w mojej obecności!
    Nie wymagaj ode mnie niemożliwego — burknął, zaraz obrywając po raz drugi.
    Siadaj na krześle i czekaj na śniadanie. Zapakować ci coś na wynos?
    ... przydałyby mi się jakieś pieniądze. Idę do muzeum.
    Nawet nie wątpił, że po całym tym łażeniu po muzeum zrobi się najzwyczajniej w świecie głodny. Anne machnęła szmatką po krótkim znieruchomieniu.
    Pan Campbell zostawił ci pieniądze pod lustrem. Muzeum. Naprawdę, prosięta zaczną latać...
    Przewrócił oczami i ruszył w tamtym kierunku, by wsadzić banknoty do portfela. Anne przygotowała mu mocno wypasionego tosta, którego wziął w rękę i poszedł na autobus, by podjechać pod dom Oliviera. Na którą się umówili? Na dziewiątą? Spojrzał na zegarek w telefonie. Była ósma trzydzieści, a on już stał pod jego furtką. Nie zamierzał rzecz jasna wchodzić do środka. Spotkanie jego rodziny było ostatnim na co miał ochotę. Nie wymienił się też z nim numerem telefonu - w końcu nigdy tego nie robił - pozostawało mu więc czekać aż wyjdzie na zewnątrz. Usiadł sobie na pobliskim murku popalając papierosa i wdał się w sprzeczkę z jakąś starszą panią, która uparcie twierdziła, że dym nieustannie zawiewa do jej ogródka powodując nawrót raka płuc, a poza tym jest zbyt młody na palenie takiego świństwa.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Sob 06 Cze 2020, 15:13

    Przed domem można było dostrzec dość wysoką brunerkę. Jej włosy były związane w mocny kok, żeby nie przeszkadzały przy pracy, miała na sobie dżinsowe spodnie i właściwie to prace w ogródku to jedyna okazja, by zobaczyć panią Finnick-Jones w tego typu odzieży. W idealnie wypielęgnowanych dłoniach znajdował się sekator, którym w tym momencie podcinała każdą zbyt mocno wystającą gałązkę żywopłotu - jesienią w ogrodzie nie miała wiele pracy, co nie oznaczało że pozwalała mu w jakimkolwiek stopniu żyć swoim życiem. Dom mimo wczesnej pory był w miarę żywy, Don co prawda wyjechał już o siódmej rano w związku z jakąś pilną sprawą. Olivier zbierał się dość leniwie, z samego rana i tak został zbudzony przez kota i jakoś nie umiał usnąć dalej, umył się więc i zjadł coś, by do właściwej pory zalegnąć przed laptopem.
    Ostatecznie naciągnął przeciwdeszczówkę, zgarnął swój portfel i telefon, by wyjść z domu na kilka minut przed umówioną porą nastawiony na to, że i tak pewnie będzie czekać. Rozważał nawet sprawdzenie czy Aiken ma facebooka żeby podręczyć go na messengrze lub próbować umówić się gdzieś w drodze, w tej jednak chwili dostrzegł sylwetkę po przeciwnej stronie jezdni.
    - Narazie. - odezwał się do matki, która odprowadziła go spojrzeniem, widocznie uważnie obserwując postać która awanturowała się ze staruszkiem z papierosem w ręku. Jeszcze nie wiedziała, że TO właśnie jest osoba, z którą spotka się dziś jej syn i doskonale wiedział, że wieczorem czeka go pogadanka. Żeby tego uniknąć właśnie chciał się spotkać pod muzeum. Cóż. Nie wyszło. Czując czujne spojrzenie na plecach, przeszedł przez jezdnię.
    - No siema.
    Kolorowa twarz Aikena powoli dochodziła nawet do siebie. Nie skomentował tego jednak, ruszając w stronę najbliższego przystanku.
    - Jesteś psychicznie gotów na to, co cię dziś czeka?
    Po chwili okazało się jednak, że nie dane mu będzie czekać do wieczora na pogadankę.
    - Olivier! - chłopak przystanął.
    - Chodź ze mną. Powiedz dzień dobry. Nie przeklinaj. Wyrzuć papierosa. - syknął tylko, zamierzając na dzień dobry przedstawić chłopaka jako syna dyrektora. Pierwszy ruch, jaki przyszedł mu do głowy.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Sob 06 Cze 2020, 15:43

    Sam nie wiedział jakim cudem sprzeczka ze starszą kobietą (choć to ona głównie zabierała głos, podczas gdy Aiken nadal spokojnie palił od czasu do czasu rzucając tylko jakieś "mhm") zmieniła się w którymś momencie, w jej historię życiową. Siedział dalej na murku, podczas gdy informacje o jej mężu-byłym-wojskowym, dwóch synach i najstarszej córce zdawały się wlatywać jednym uchem, a wylatywać drugim.
    ... moja matka zmarła na raka, też paliła to świństwo. Okropna choroba, nie chcesz znaleźć się w jej butach, kochanieńki. Chcesz mieć dziurę w gardle by w ogóle móc oddychać? — zapytała podpierając biodra rękami. Nie odpowiedział w żaden sposób, dopóki nie dostrzegł znajomej sylwetki opuszczającej dom. Ledwo powstrzymał się przed publicznym okazaniem ulgi.
    W końcu — skwitował, gdy tylko Olivier znalazł się tuż przed nim. Zeskoczył z murku i podszedł do niego, zerkając kątem oka w kierunku starszej kobiety, która wyglądała jakby zamierzała wznowić swój monolog. Wyciągnął papierosa i odsunął go z dala od chłopaka, by móc objąć go wolną ręką, przysuwając się na tyle, by staruszka nie mogła usłyszeć wypowiadanych przez niego słów.
    Chodźmy stąd, zanim mnie rozniesie od środka — mruknął, momentalnie go wypuszczając, gdy usłyszał dość głośne wezwanie jego matki. Zmierzył go wzrokiem i uniósł brew ku górze na całą tę listę otrzymanych wytycznych. Rzucił jednak papierosa na ziemię i zgasił go butem, podnosząc niedopałek palcami, by schować go do kieszeni. Potem wywali go do jakiegoś kosza.
    Przyyypaaał — zanucił cicho, nawet nie próbując powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu.
    Potrzymać cię za rękę w formie wsparcia? — zapytał złośliwie, idąc posłusznie za nim jak cień. Tyle dobrego, że rozcięcia na jego twarzy zdążyły się już zagoić. Pozostał jedynie zielono-żółty siniak na kości policzkowej, który miał zapewne zniknąć w przeciągu następnych trzech dni.
    Dzień dobry, Pani Jones! — przywitał się głośno, wyraźnie entuzjastycznym głosem, jakby jego obecność pod domem Oliviera była odgórnie przyjętą normą. Przynajmniej jej nie machał.
    Blue
    Blue
    Tempter

    Punkty : 1352
    Liczba postów : 279
    Skąd : Morze takie piękne

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Blue Sob 06 Cze 2020, 16:09

    - Nie wkładaj rąk do kieszeni, wyprostuj się, nie zachowuj jak debil i nie marudź bo przedstawię cię nazwiskiem ojca. - kontynuował cichym tonem, kiedy ruszyli przez jezdnię i podszedł do matki, która najpewniej spodziewała się, że raczej podejdzie sam, unikając konfrontacji.
    - Kim jest twój kolega? - spytała po chwili. Uśmiechnięta, nawet uprzejma, przypominała typową mateczkę z sąsiedztwa, panią perfekcyjnego domu. Trochę tylko bardziej chłodna, niż zazwyczaj przy nieznajomych, bez wątpienia w jej oczach między nastolatkiem palącym papierosy była jasna i prosta droga do dorosłego ćpającego pod mostami.
    - Wspominałem, że mam trochę pomóc koledze z klasy. - odpowiedział, o tym kobieta bez wątpienia pamiętała, bo i Olivier raczej nie spotykał się z ludźmi, czasem dało się tu trafić na Sal, ta jednak trafiła do grupy akceptowalnej, być może nawet jako perspektywa w miarę sensownej partnerki. - Aiken Campbell. - nie miał pojęcia, czemu ojciec i syn mają inne nazwiska i nie koniecznie go to obchodziło, grunt żeby rodzicielka skojarzyła, że dyrektor załatwił darmowe korki swojemu synowi.
    - Idziemy do Muzeum Historii Naturalnej, wypracowanie na środę. - dodał zaraz, spodziewając się czego będą dotyczyły kolejne pytania. W spojrzeniu matki dostrzegł chwilową konsternację, kiedy przypatrywała się obitej twarzy Jacksona.
    - Co ci się stało? - zapytała, łaskawie pomijając temat papierosów, choć bez wątpienia przez przypadek kiedyś napomkni o tym na jakimś zebraniu z rodzicami, całkowicie milutkim tonem, przepraszając zaraz za poruszanie nie swoich spraw, ot tak jej się wymknęło.
    - Wypadek na WF'ie. Oberwał piłką ręczną. - uśmiechnął się nieznacznie, zerkając zaraz na niego. Nie był przekonany, czy matka mu w to uwierzy, ważnym było tylko, żeby sam zainteresowany nie zaprzeczył i nie opowiedział o całej sytuacji ze Stevensonem. Ostatecznie raczej obaj chcieli się stąd jak najszybciej zmyć.
    - No dobrze. - odpowiedziała, choć nie zdawała się być do końca przekonana co do tej wersji wydarzeń. - Tylko wróć na obiad.
    Dodała, co oznaczało nie mniej, nie więcej jak nie szlajaj się z nim więcej niż to konieczne, choć zapewne nikt nie wyćwiczony w dostrzeganiu podtekstów kamuflowanych przez tę przemiłą kobietę nie miał prawa tego zrozumieć.
    - Jasne. Do potem. - skinął lekko, zerkając na autobus jaki akurat nadjeżdżał i ruszył w jego stronę. Byle szybciej.
    Reaper
    Reaper
    Tempter

    Punkty : 1276
    Liczba postów : 259

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Reaper Sob 06 Cze 2020, 16:51

    Oho. Postawa Oliviera wyraźnie wskazywała na to, że jego wiecznie perfekcyjny wizerunek nie brał się znikąd. Rzecz jasna nie było szans, by Jackson darował sobie głupie teksty. Tyle dobrego, że kierował je wyłącznie do chłopaka, tym samym konspiracyjnie przyciszonym tonem.
    Gdybym wiedział, że przyszedłem na spotkanie z przyszłą teściową to lepiej bym się ubrał — zdecydowanie był zbyt zadowolony z całej tej sytuacji. Cmoknął jedynie z niezadowoleniem na wieść o przedstawieniu go nazwiskiem ojca. Właściwie to lepiej dla niego. Przynajmniej jeśli kiedykolwiek naśle na niego policję, znalezienie go zajmie im dwa razy dłużej.
    A jednak, gdy usłyszał jak to felerne połączenie opuszcza usta Olviera, zacisnął nieco mocniej zęby, cały czas starając się zachować wesoły uśmiech i powstrzymać samego siebie przed poprawieniem go na głos. Bujał się ledwo dostrzegalnie na własnych butach pozostawiając mówienie Jonesowi, dopóki jego matka nie postanowiła zadać mu pytania.
    Za bardzo wczułem się w rozgrywkę. Trener uwielbia umieszczać mnie w przeciwnej drużynie z moim przyjacielem, by zobaczyć jak dajemy z siebie wszystko i nieco nas poniosło. Jak widać muszę jeszcze nieco potrenować, trener śmieje się ze mnie, że mam dziurawe ręce. Miałem szczęście że nie złamałem nosa — nawet się nie zająknął. Ani przy przeplataniu prawdy kłamstwami, ani przy nazwaniu Stevensona przyjacielem. Zwykła, szkolna anegdotka. W końcu wypadki zdarzały się cały czas.
    Proszę się nie martwić Pani Jones, dopilnuję by wrócił na czas.
    Akurat.
    Lepiej dobrze obiecać niż źle dać zdecydowanie było jego myślą przewodnią podczas całej tej rozmowy. Pożegnał się nawet uprzejmie nim odwrócił się w ślad za Olivierem, nie mogąc się powstrzymać przed pociągnieciem całej tej szopki dalej.
    Do widzenia! Proszę życzyć wszystkiego dobrego mężowi i dzieciom! — krzyknął machając radośnie jego sąsiadce. Staruszka momentalnie się wyprostowała i odmachała mu z dobrotliwym uśmiechem.
    Nie pal już tego świnstwa, kochanieńki!
    Ledwo udało mu się zachować powagę. Dopiero gdy znaleźli się w autobusie wybuchł śmiechem, nie przejmując się spojrzeniami innych pasażerów.
    Mam nadzieję, że jecie obiad o siedemnastej, Jones. Chyba nie zostawisz Panicza Campbella sam na sam z wypracowaniem? — uwiesił się na nim, ściągając go w dół na jedno z pobliskich siedzeń.
    Myślisz że powinienem rzucić palenie? — zapytał poważnym tonem, zupełnie jakby naprawdę dopuszczał do siebie podobną opcję. Szkoda tylko, że nikt normalny by mu nie uwierzył.

    Sponsored content

    I swear it wasn't me - Page 3 Empty Re: I swear it wasn't me

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 01:41