Przewrócił oczami na jego słowa.
— Każdy tak zawsze mówi, a potem tego żałuje. To co ludzie mają w głowach lepiej, by pozostało w nich tylko dla nich — stwierdził, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak wcale nie musiał się z nim zgadzać. W końcu po świecie chodziło mnóstwo osób, które na słowa "Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła" odpowiadały, że spotkanie z Lucyferem mieli w zeszłą środę, więc musisz się bardziej postarać.
Dlatego z drugą częścią zgadzał się dużo bardziej.
— Nawet jeśli wmawiałbyś sobie, że nie użyjesz tego dla własnych pobudek, prędzej czy później coś by cię złamało. Albo ktoś, gdyby twoja zdolność wyszła na jaw. W końcu byłoby to cholernie przydatne.
I niejedna osoba chciałaby położyć na tym łapy.
— Niechęć do przywiązywania się to jedno. Dwa, że ludzie są najzwyczajniej w świecie wkurwiający, a jak widzę tych oddanych sobie przyjaciół to podwójnie chce mi się rzygać — stwierdził z wyraźnym obrzydzeniem przewracając oczami.
— Zdarzają się wyjątki, ale z reguły ludzie wyrabiają w sobie tę zjebaną cechę, w której im bliżej z kimś są, tym bardziej stają się zaślepieni. Nagle zaczynasz ignorować wady swojego przyjaciela, bądź ich bronić "no bo się przyjaźnicie". Gdy pojawia się konflikt, może się zachowywać jak najgłupsza szmata, ale i tak weźmiesz jej stronę "no bo się przyjaźnicie". Ewentualnie spróbujesz jej coś delikatnie wytłumaczyć, może nakierować, ale jeśli zobaczysz że zaczyna na ciebie wjeżdżać, że jak możesz stawać przeciwko niej gdy to ona jest tu ofiarą, wycofujesz się żeby nie naruszyć budowanej przez lata relacji. I to całe zachowywanie się jakby bez niej życie miało się skończyć jest tak cholernie dziecinne. Przyjaźnie zawsze trwają dopóki łączy was środowisko. A potem nagle życie uderza cię jak rozpędzona ciężarówka. Wyprowadzasz się na swoje, znajdujesz pracę w zupełnie innym miejscu, zaczynacie mieć inne kręgi znajomych. Nadal się spotykacie, raz może dwa razy w tygodniu. Zależy od waszego natłoku obowiązków. Czasem jesteś tak wyzuty życiem, że te początkowe wesołe spotkanka, by się wygadać stają się obowiązkiem, bo tak naprawdę wolałbyś teraz odespać kłótnię z szefem, który darł na ciebie mordę przez trzy dni. Odwołujesz pierwsze spotkanie, może drugie i słyszysz wyrzuty, że nie należy ci na tej relacji tak jak kiedyś. W wersji bez wyrzutów spotykacie się rzadziej i naturalnie gromadzi wam się tyle tematów, że tak czy siak przestajecie rozmawiać o wszystkim. A waszym najlepszym przyjacielem staje się osoba, z którą jesteście bo to ona jest dla was dzień w dzień o każdej porze dnia i nocy. To ona słucha twojego narzekania i to jej płaczesz w ramię szukając pocieszenia. A jeśli w takich przypadkach wolisz płakać swojej przyjaciółce to zastanów się czy to nie z nią powinieneś w takim wypadku być — mimo że wyrzucał z siebie całą masę słów, wszystkie były wypowiedziane dość leniwym tonem. Ciepło Oliviera skutecznie zaczynało go usypiać, a w połączeniu z męczącą drogą rezultat był jeden.
— Oczywiście nie mówię, że ludzie nie mogą mieć przyjaciół wcale, bo to głupota. Nawet jak będziesz z kimś w stałym związku, możesz mieć dość swojego partnera, a brak alternatywy w takim przypadku może się dla niektórych skończyć dość słabo, choć to co mnie najbardziej wkurwia to przekonanie ludzi że gdy pokłócisz się z osobą X to objechanie jej dupy z przyjacielem jest wystarczającym usprawiedliwieniem, bo przecież jesteś taki biedny i potrzebujesz opinii. Osobiście należę do osób, które numer jeden ustawiają sobie jak sama nazwa wskazuje - tylko jeden. Zadzwoni do mnie o trzeciej nad ranem i stwierdzi, że chce iść do parku to pójdę z nim do debilnego parku. Będzie chciał obejrzeć całą serię bajek z lalkami Barbie to zacisnę zęby i zostanę po tym wszystkim jebaną księżniczką z jeziora łabędziego. Po prostu nie widzę powodu, dla którego miałbym rozdzielać podobną uwagę pomiędzy kilka osób, zmniejszając tym samym własną uwagę i poświęcenie dla tej jednej osoby. I jednocześnie jeśli mój numer jeden nie jest w stanie się zdecydować kto jest dla niego najważniejszy to najwyraźniej nigdy nie powinien nim być. Dlatego to nie tak, że całkowicie odcinam od siebie myśl o posiadaniu przyjaciela. Po prostu szukam kogoś, kto będzie dla mnie wszystkim. I sam oddam mu wszystko. A jeśli będę chciał mieć znajomych by popierdolić o tym jaka dziś była brzydka pogoda i skakało mi ciśnienie to po prostu pójdę do pubu i usiąde przy ladzie — zakończył w końcu łaskawie swoją tyradę na temat własnego podejścia. Na słowa o swoim życiorysie nie odezwał się ani słowem, bynajmniej nie dlatego że nie chciał mówić, a raczej dlatego że nie wiedział co niby miałby mu powiedzieć.
— Chyba nie rozumiem co chcesz wiedzieć — przyznał w końcu z rezygnacją. Potrzebował konkretnych pytań.
— Każdy tak zawsze mówi, a potem tego żałuje. To co ludzie mają w głowach lepiej, by pozostało w nich tylko dla nich — stwierdził, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak wcale nie musiał się z nim zgadzać. W końcu po świecie chodziło mnóstwo osób, które na słowa "Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła" odpowiadały, że spotkanie z Lucyferem mieli w zeszłą środę, więc musisz się bardziej postarać.
Dlatego z drugą częścią zgadzał się dużo bardziej.
— Nawet jeśli wmawiałbyś sobie, że nie użyjesz tego dla własnych pobudek, prędzej czy później coś by cię złamało. Albo ktoś, gdyby twoja zdolność wyszła na jaw. W końcu byłoby to cholernie przydatne.
I niejedna osoba chciałaby położyć na tym łapy.
— Niechęć do przywiązywania się to jedno. Dwa, że ludzie są najzwyczajniej w świecie wkurwiający, a jak widzę tych oddanych sobie przyjaciół to podwójnie chce mi się rzygać — stwierdził z wyraźnym obrzydzeniem przewracając oczami.
— Zdarzają się wyjątki, ale z reguły ludzie wyrabiają w sobie tę zjebaną cechę, w której im bliżej z kimś są, tym bardziej stają się zaślepieni. Nagle zaczynasz ignorować wady swojego przyjaciela, bądź ich bronić "no bo się przyjaźnicie". Gdy pojawia się konflikt, może się zachowywać jak najgłupsza szmata, ale i tak weźmiesz jej stronę "no bo się przyjaźnicie". Ewentualnie spróbujesz jej coś delikatnie wytłumaczyć, może nakierować, ale jeśli zobaczysz że zaczyna na ciebie wjeżdżać, że jak możesz stawać przeciwko niej gdy to ona jest tu ofiarą, wycofujesz się żeby nie naruszyć budowanej przez lata relacji. I to całe zachowywanie się jakby bez niej życie miało się skończyć jest tak cholernie dziecinne. Przyjaźnie zawsze trwają dopóki łączy was środowisko. A potem nagle życie uderza cię jak rozpędzona ciężarówka. Wyprowadzasz się na swoje, znajdujesz pracę w zupełnie innym miejscu, zaczynacie mieć inne kręgi znajomych. Nadal się spotykacie, raz może dwa razy w tygodniu. Zależy od waszego natłoku obowiązków. Czasem jesteś tak wyzuty życiem, że te początkowe wesołe spotkanka, by się wygadać stają się obowiązkiem, bo tak naprawdę wolałbyś teraz odespać kłótnię z szefem, który darł na ciebie mordę przez trzy dni. Odwołujesz pierwsze spotkanie, może drugie i słyszysz wyrzuty, że nie należy ci na tej relacji tak jak kiedyś. W wersji bez wyrzutów spotykacie się rzadziej i naturalnie gromadzi wam się tyle tematów, że tak czy siak przestajecie rozmawiać o wszystkim. A waszym najlepszym przyjacielem staje się osoba, z którą jesteście bo to ona jest dla was dzień w dzień o każdej porze dnia i nocy. To ona słucha twojego narzekania i to jej płaczesz w ramię szukając pocieszenia. A jeśli w takich przypadkach wolisz płakać swojej przyjaciółce to zastanów się czy to nie z nią powinieneś w takim wypadku być — mimo że wyrzucał z siebie całą masę słów, wszystkie były wypowiedziane dość leniwym tonem. Ciepło Oliviera skutecznie zaczynało go usypiać, a w połączeniu z męczącą drogą rezultat był jeden.
— Oczywiście nie mówię, że ludzie nie mogą mieć przyjaciół wcale, bo to głupota. Nawet jak będziesz z kimś w stałym związku, możesz mieć dość swojego partnera, a brak alternatywy w takim przypadku może się dla niektórych skończyć dość słabo, choć to co mnie najbardziej wkurwia to przekonanie ludzi że gdy pokłócisz się z osobą X to objechanie jej dupy z przyjacielem jest wystarczającym usprawiedliwieniem, bo przecież jesteś taki biedny i potrzebujesz opinii. Osobiście należę do osób, które numer jeden ustawiają sobie jak sama nazwa wskazuje - tylko jeden. Zadzwoni do mnie o trzeciej nad ranem i stwierdzi, że chce iść do parku to pójdę z nim do debilnego parku. Będzie chciał obejrzeć całą serię bajek z lalkami Barbie to zacisnę zęby i zostanę po tym wszystkim jebaną księżniczką z jeziora łabędziego. Po prostu nie widzę powodu, dla którego miałbym rozdzielać podobną uwagę pomiędzy kilka osób, zmniejszając tym samym własną uwagę i poświęcenie dla tej jednej osoby. I jednocześnie jeśli mój numer jeden nie jest w stanie się zdecydować kto jest dla niego najważniejszy to najwyraźniej nigdy nie powinien nim być. Dlatego to nie tak, że całkowicie odcinam od siebie myśl o posiadaniu przyjaciela. Po prostu szukam kogoś, kto będzie dla mnie wszystkim. I sam oddam mu wszystko. A jeśli będę chciał mieć znajomych by popierdolić o tym jaka dziś była brzydka pogoda i skakało mi ciśnienie to po prostu pójdę do pubu i usiąde przy ladzie — zakończył w końcu łaskawie swoją tyradę na temat własnego podejścia. Na słowa o swoim życiorysie nie odezwał się ani słowem, bynajmniej nie dlatego że nie chciał mówić, a raczej dlatego że nie wiedział co niby miałby mu powiedzieć.
— Chyba nie rozumiem co chcesz wiedzieć — przyznał w końcu z rezygnacją. Potrzebował konkretnych pytań.