by effsie Nie 14 Cze 2020, 18:24
To powinno być ostrzeżenie. Nie pierwsze, ale słowa Clarice powinny sprawić, że Kaden chciałby stąd uciec, że zrewidowałby swoje wyobrażenia, że zastanowiłby się po raz drugi (czy pierwszy?), co robi…
Tak być powinno.
Zamiast tego bez słowa sprzeciwu oddawał się w ręce tego popieprzonego mężczyzny, milionera, który w swojej powściągliwości i stanowczości sprawiał, że Kaden nie mógł przejść obok niego obojętnie. Wielu spotkał już mężczyzn, którzy byli tak bezceremonialni, wulgarni, zbereźni… ten, który właśnie trzymał go ciasno przy sobie, tak, że Guildenstein bez trudu mógł poczuć chłód drogiego materiału na swoich plecach, ten jeden miał w sobie coś więcej.
Coś, co nie pozwalało przejść obok obojętnie. Nie Kadenowi, który z pobłażaniem traktował wszelkie wulgarne i obelżywe odzywki, które cechowały tych wszystkich rzekomych samców alfa — tych samych, którzy potrafili co najwyżej szarpnąć go mocniej za włosy.
Drewniane wykończenie łóżka wbiło się mu boleśnie w uda, a Kaden musiał podeprzeć się dłońmi o pościel, by nie upaść. Charknął i uniósł rękę do szyi, rozmasowując krtań. Podniósł się akurat w momencie, by zobaczyć, jak Victor rzucał w jego stronę kawałkiem jakiegoś czarnego materiału.
Podniósł z pościeli delikatną, jedwabną przepaskę; czarny materiał był miły w dotyku i Kaden nie potrafił nie uśmiechnąć się kącikiem ust, w dyskretnym docenieniu doboru dodatku.
Tak, to były właśnie te szczegóły.
— To dla mnie? — spytał, krygując zdziwienie, gdy kciukiem trącił rąbek przepaski. — Dziękuję.
Podniósł wzrok znad materiału i na chwilę zawiesił spojrzenie na Victorze. Zwilżył językiem lekko wargi i wsunął opaskę na oczy, pozwalając, by spowiła go zewsząd ciemność.
Zachowywał spokój, ale gdyby tylko Victor podszedł bliżej, gdyby tylko go dotknął, bez problemu wyczułby przyspieszony puls młodzieńca. Kaden, nie ruszając się ani o krok, uniósł dłoń i przejechał opuszkami palców po swojej klatce piersiowej. Nawet odczucie własnego dotyku, pozbawione zmysłu wzroku, spowodowało pojawienie się na jego ciele gęsiej skórki. Z cichym westchnieniem ponownie oblizał wargi.