Zachwyt. Tak perfekcyjnie rzucane zaklęcia wzbudzały zachwyt. Sinclair był perfekcyjny. Nawet ruch różdżką, który spowodował wzniesienie się do lotu biało-błękitnego testrala, był ledwo dostrzegalny. Ani trochę bardziej energiczny niż wymagał tego czar.
Młody chłopak trzymał różdżkę w górze, utrzymując jasnoszare spojrzenie na dostojnym zwierzęciu. Tak dostojnym, jak on sam, z ciemnymi włosami zaczesanymi schludnie do tyłu.
— Nieźle, Stenbock. Dziesięć punktów dla Slytherinu.
Zrelaksowany profesor Douglas uśmiechnął się krzywo, opierając się oburącz o blat katedry i obserwując spektralne zwierzę, gdy to przechadzało się dostojnym krokiem pośrodku klasy, w otoczonej przez ławki pustej przestrzeni.
Nagle jednak z innej różdżki wyrwał się kolejny zwierz, a spłoszony jego obecnością testral stanął na tylnych kopytach.
Profesor popatrzył, zdziwiony, w stronę ucznia Ravenclawu. Rzadko zdarzało się, żeby na pierwszych zajęciach komuś udało się przywołać coś więcej niż odrobinę błękitnej poświaty z końca różdżki. Tymczasem właśnie na oczach skonsternowanego mężczyzny aż dwóch uczniów zdołało zademonstrować osłupiałej publiczności dojrzałe, w pełni wykształcone formy Patronusa.
— I... dziesięć punktów dla Ravenclawu — dodał powoli i posłał odzianemu w wykończone granatem szaty piątoklasiście nieco szerszy uśmiech. — O kur... khem, naprawdę świetnie to wygląda. Patronus to przede wszystkim zaklęcie komunikacyjne. Jak chcecie dać pannie znać, że czas się wymknąć, na pewno będzie szybsze i bardziej dyskretne niż sowa. To nie jest może najłatwiejsze zaklęcie, ale panowie pokazali, że jak się chce, to się da. Próbujcie dalej. Pamiętajcie, że musicie wprawić ciało w stan rozluźnienia... Często działa pomyślenie o czymś bardzo przyjemnym.
Sinclair nie słuchał już profesora. Spojrzenie utkwił teraz w chłopaku z ławki po przeciwnej stronie sali. Zmrużył nieco oczy, po czym gwałtownym szarpnięciem różdżki posłał upiornego testrala galopem wprost na młodzieńca. Zwierzę przeniknęło przez rząd ławek i rozprysnęło się w drobne iskry, nim dotarło do ściany. Mimo to wywołało popłoch, gdy kilka osób w obawie o zderzenie rzuciło się na boki.
Młody chłopak trzymał różdżkę w górze, utrzymując jasnoszare spojrzenie na dostojnym zwierzęciu. Tak dostojnym, jak on sam, z ciemnymi włosami zaczesanymi schludnie do tyłu.
— Nieźle, Stenbock. Dziesięć punktów dla Slytherinu.
Zrelaksowany profesor Douglas uśmiechnął się krzywo, opierając się oburącz o blat katedry i obserwując spektralne zwierzę, gdy to przechadzało się dostojnym krokiem pośrodku klasy, w otoczonej przez ławki pustej przestrzeni.
Nagle jednak z innej różdżki wyrwał się kolejny zwierz, a spłoszony jego obecnością testral stanął na tylnych kopytach.
Profesor popatrzył, zdziwiony, w stronę ucznia Ravenclawu. Rzadko zdarzało się, żeby na pierwszych zajęciach komuś udało się przywołać coś więcej niż odrobinę błękitnej poświaty z końca różdżki. Tymczasem właśnie na oczach skonsternowanego mężczyzny aż dwóch uczniów zdołało zademonstrować osłupiałej publiczności dojrzałe, w pełni wykształcone formy Patronusa.
— I... dziesięć punktów dla Ravenclawu — dodał powoli i posłał odzianemu w wykończone granatem szaty piątoklasiście nieco szerszy uśmiech. — O kur... khem, naprawdę świetnie to wygląda. Patronus to przede wszystkim zaklęcie komunikacyjne. Jak chcecie dać pannie znać, że czas się wymknąć, na pewno będzie szybsze i bardziej dyskretne niż sowa. To nie jest może najłatwiejsze zaklęcie, ale panowie pokazali, że jak się chce, to się da. Próbujcie dalej. Pamiętajcie, że musicie wprawić ciało w stan rozluźnienia... Często działa pomyślenie o czymś bardzo przyjemnym.
Sinclair nie słuchał już profesora. Spojrzenie utkwił teraz w chłopaku z ławki po przeciwnej stronie sali. Zmrużył nieco oczy, po czym gwałtownym szarpnięciem różdżki posłał upiornego testrala galopem wprost na młodzieńca. Zwierzę przeniknęło przez rząd ławek i rozprysnęło się w drobne iskry, nim dotarło do ściany. Mimo to wywołało popłoch, gdy kilka osób w obawie o zderzenie rzuciło się na boki.