The Lost Silence

    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 2 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Sob 19 Sty 2019, 23:10

    Dobra, zdradzić wam coś? A chuj, co szkodzi.
    Uwielbiałem rośliny. Wszelkiego typu, od bazylii czy mięty hodowanych na parapecie kuchni, po te bardziej wymagające, które znajdowały się w mojej salono-pracownio-imrezowni i sypialni. Co tu dużo gadać, lubiłem to, jak cholera, obserwować jak coś rośnie i żyje, choć potrzebuje do tego jedynie wody, wypuszcza kolejne pędy i wystawia się samo do słońca. W podlewaniu swoich chabazi znajdowałem jakiś dziwny spokój i całkiem mnie to odprężało, zaspakajało też estetyczne doznania w moim białym wnętrzu pełnym zielonych liści i, nie wiem, było jakoś dobrze. Lubiłem to, po prostu, kiedyś ze zjedzonego awokado wyciągnąłem pestkę i na wykałaczkach zamontowałem nad słoikiem z wodą, tylko po to, by obserwować cały proces tego, jak powoli pęka skorupa i puszcza pierwsze pędy. Ni chuja nie pasowało to do całego tego mojego wizerunku wytatuowanego kolesia, który jeździ na desce i piwo wyssał chyba z mlekiem matki, ale miałem to gdzieś.
    Ten kaktus to uratowany wypadek, kiedy wczoraj w nocy wracałem do domu i znalazłem go na śmietniku, po tym, jak ktoś go bestialsko potraktował, więc postanowiłem się nim zaopiekować. Ale widać los chciał inaczej, może u Maxa będzie mu lepiej.
    Już miałem odpowiedzieć, że tylko pytam, ale Max znowu wydął usteczka i żachnął się, żebym lał mu wódkę. Posłałem mu pytające spojrzenie, ale był mocno zawzięty, więc zrobiłem, jak chciał, chociaż skrzywił się tylko w momencie, gdy poczuł smak alkoholu.
    O co mu chodziło? Absolutnie nie kumałem, co tutaj starał się udowodnić i, przede wszystkim, po co, ale chyba nie miało być mi dane zrozumieć, bo ewakuował się równie prędko, jak przed chwilą napełniał miski z czipsami.
    — Ech, cały Max. — Abigail pokręciła głową, a ja posłałem jej rozbawione spojrzenie, opróżniając swój kieliszek. — Co mu nalałeś? Finlandię? Pewnie się już upił.
    Sam chciał. — Wzruszyłem ramionami, bez przesady, dziś kończył dwadzieścia siedem lat, potrafił chyba sam ocenić swoje możliwości. Zerknąłem na butelki, które znajdowały się przede mną i tym razem wymieszałem sobie wódkę z redbullem. — Myślisz, że trzeba sprawdzić, czy jeszcze nie zaliczył zgonu?
    — Ugh, ja tam nie wychodzę. Na zewnątrz jest z dziesięć stopni. — Abigail wykrzywiła się ostentacyjnie, więc westchnąłem i rozejrzałem się wokół, szukając czegoś bezalkoholowego do bicia.
    Nalałem do szklanki soku pomarańczowego i wziąłem ze sobą na balkon, gdzie już z daleka dojrzałem sylwetkę Maxa. Opierał się właśnie o barierkę i zwisał głową w dół, więc już w progu zagadnąłem:
    Hej, blondasie, będziesz rzygał? Potrzymać ci włosy? — Przeszedłem kilka kroków i stanąłem obok niego, szturchając w bok. — Masz, przyniosłem ci sok.
    No kurwa taki ze mnie ostatnio Święty Mikołaj.

      Obecny czas to Czw 02 Maj 2024, 06:39