The Lost Silence

    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Wto 12 Mar 2019, 19:34

    Mylisz się, Maxie — odparłem miękko, odwzajemniając uścisk i zamykając Maxa w swoich ramionach. Miałem wrażenie, że ostatnio robiliśmy to ciągle, jak pojebani, ale w niczym mi to nie przeszkadzało, było to miłe, chciałem tego i cieszyło mnie to, jak Max po to sięgał. To była jedna z nielicznych rzeczy, po które się nie wstydził, nie bał sięgać, i napawało mnie to nadzieją. — Nie zrobiłem tego po to żebyś przestał jęczeć, czy żebyś czuł się mniej beznadziejnie. Możesz sobie jęczeć ile chcesz, możesz się też czuć tak beznadziejnie, jak… no dobra, podejrzewam, że nie jak chcesz, ale jak się czujesz. To by było głupie. Przecież wiem, że to, jak się czujesz, nie ma nic wspólnego ze mną i tym, co robię — mówiłem łagodnie. Nie chciałem, absolutnie, wzmacniać w moim chłopaku tego durnego przekonania, że był mi coś winien; że ranił mnie swoim nieszczęściem, czy innych takich, które na pewno siedziały mu w głowie. — Zrobiłem to dlatego, że potrzebowałeś pomocy. I tylko tyle. Tak, jak pomaga się znajomym czy przyjaciołom, jak czegoś potrzebują. I nikt, kto pomaga swoim bliskim, nie rozlicza się z poświęcania sobie nawzajem czasu, no kurwa, Maxie. Ludzie sobie nawzajem pomagają i to jest piękne. Tak samo jak ty pomagasz mi. Mam ci zacząć wyliczać analogiczne sytuacje, gdzie to ja zmarnowałem twój czas? No właśnie. Proszę, nie popadajmy w skrajności. Pomoc przy artykule – i, przypominam, nie napisałem ani słowa, po prostu razem rozmawialiśmy, a ty zapisywałeś te myśli – czy posprzątanie mieszkania to nie są cudowne rzeczy. To są całkowicie normalne rzeczy. I, hej, czemu nie możesz wiecznie na mnie polegać? Skoro teraz nie ufasz sam sobie, to możesz spróbować mnie — zaproponowałem. — Ale mam wrażenie, że rozmawiamy o jakichś skrajnych sytuacjach… i dość hipotetycznych, przynajmniej jeśli chodzi o dzisiejszy wieczór? Bo, cokolwiek nie powiem, to nie sprawi, że nie będziesz chciał sam zacząć tego artykułu, prawda? A jeśli tak, to potrzebuję pięciu minut żeby zrobić sobie jedzenie i mogę się ulokować gdzieś obok ciebie, co? Będziesz pracował przy biurku, czy w łóżku?
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Wto 12 Mar 2019, 22:47

    Ufam ci — zapewnił Iana od razu. — Ale to nie jest w porządku, żebym cię ciągle wykorzystywał. Tak, wiem, że robisz to wszystko bo chcesz, a nie bo musisz, ale mimo to… No i wczoraj naprawdę sporo mi pomogłeś z pisaniem. Bez ciebie i twojego wkładu to by było kompletną szmirą. — I tego był akurat pewien. Ian naprawdę mu sporo pomysł, chociażby w kwestii oczyszczenia myśli i poukładania informacji w tym chaosie. I może sam nie sięgał do jego laptopa, by coś tam zapisywać, ale niejednokrotnie podpowiadał mu kolejne zdania. W efekcie Ian był de facto współautorem wszystkich tekstów, jednak anonimowym współautorem, bo wszystko to Max musiał sygnować tylko swoim nazwiskiem. Co trochę jednak godziło w jego poczucie sprawiedliwości, ale niewiele mógł z tym zrobić.
    Pójdę do łóżka — zdecydował. Na ogół wolał zdecydowanie pracować przy biurku, ale w taki sposób mógł mieć Iana bliżej siebie. O ile oczywiście Ian nie miał innych planów na zagospodarowanie czasu i przestrzeni. — To ja się pójdę tam rozłożyć.
    Zabrał kawę i jabłko, którego jeszcze nie ruszył, i przeszedł do swojej sypialni. Ułożył swój jakże okazały posiłek na szafce nocnej i ściągnął spodnie, w samej bieliźnie i przydługawym swetrze układając się na posłanym łóżku. Zgodnie z tym, co Ian powiedział Sheryl w rozmowie, o której Max nie miał pojęcia, Max miał już rozpoczęty artykuł. Mógł więc się pocieszać mentalnie, że chociaż z tym ruszył. Ruszyć jeszcze jednak musiał swoje komórki mózgowe, co w ostatnim czasie było nie lada wyzwaniem. Ale musiał, musiał. Pozostał tydzień, zanim ruszą z tripem. Wówczas nie będzie już miejsca na wymówki. To był dosyć duży projekt, nad którym miał odpowiedzialność. Absolutnie nie wchodziło w rachubę, aby coś zawalił.  
    Przerażało go to, a to przerażenie przeszywało go do szpiku kości. Sygnalizował to Ianowi, zgodnie z przyjętą między nimi polityką szczerości, ale nie nakreślił mu w pełni skali tego lęku. I uznał, że Ian nie musiał jej wcale poznawać. Wówczas naprawdę mógłby być gotów przejąć za Maxa wszystkie obowiązki.  
    Uśmiechnął się do Iana delikatnie, gdy ten dołączył do niego w sypialni. Ian usiadł przy łóżku, kończąc swój posiłek, a Max czuł na nim jego wzrok – wcale nie nachalny, wcale nie męczący. Taki… dobrotliwy. Jak dobry był cały Ian, od stóp do głowy. I akurat on, Max, ze wszystkich osób na całym świecie, akurat na niego spadł ten zaszczyt, ten prawdziwy prezent od losu. Z którym nie umiał się obchodzić jak należy…
    Potrząsnął lekko głową, zorientowawszy się że jego myśli znowu zaczynały płynąć nie tam, gdzie powinny. Otworzył jeden z dokumentów i marszcząc brwi zaczął wodzić po nim wzrokiem, zaznaczając odpowiednie fragmenty i starając się robić na bieżąco jakieś notatki, co do których nie miał jeszcze pomysłu jak przelać je w sensowny tekst.
    W jego głowie szumiało. Szumiało w tak irytujący sposób, kiedy o jego mózg obijało się milion myśli na raz. Czuł się wobec tego niesamowicie bezsilny, i ta bezsilność uderzała w niego mocno.
    Spojrzał na Iana, który ułożył się właśnie obok niego na łóżku. Odłożył na chwilę komputer, żeby pohylić się nad nim i go pocałować.
    Czuję, że nie powiedziałem ci jeszcze wystarczająco wiele razy jak bardzo wspaniałym chłopakiem jesteś. I jak bardzo cię kocham — wyszeptał, a jego głos, jego spojrzenie ociekały czystą szczerością.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Sro 13 Mar 2019, 00:38

    Wywróciłem oczami na te jęki Maxa.
    Przestań myśleć o tym, jak o wykorzystywaniu, bejb — rzuciłem, uparty. — Albo, jeśli chcesz to tak porównywać, to zaraz zaczniemy. O, proszę, codziennie wstajemy, ja idę pod prysznic, a ty w tym czasie robisz śniadanie. Też cię wykorzystuję, bo wstajesz wcześniej? — drążyłem, Ian Pierwszy Uparty, ale no, naprawdę, tym razem gadanie Maxa nie miało najmniejszego sensu. Chociaż, jeśli miałbym być szczery, wcześniej też nie za bardzo miało, ech.
    Ale przecież o czymś musieliśmy gadać, nie? Ten temat był chociaż trochę bezpieczniejszy od innych.
    Zrobiłem sobie kolację i dołączyłem do Maxa w jego sypialni, nie wiem po co, skoro i tak ten cwel nie pozwalał mi jeść w łóżku. Ale zorientowałem się znowu po ptakach, westchnąłem więc i skonsumowałem, co miałem, a potem wgramoliłem się do łóżka. Nie zdążyłem nawet nic zrobić, gdy Max nachylił się nade mną i pocałował, gadając przy tym te… ech.
    Rozmowa z Sheryl dzisiaj na mnie podziałała, bo nikt wcześniej tak bezpośrednio nie powiedział mi, co zrobiłem. I zacząłem się teraz zastanawiać, czy może ja już nie wariuję, czy może nie robię teraz tego wszystkiego, by jakoś podświadomie odpokutować winy… nie no, to było bez sensu, ale taka myśl zasiała mi się w głowie i sam byłem nią zaskoczony. I przez to nie chciałem, by Max tak mówił, znaczy nie tylko przez to, ale też dlatego, że to wcale nie było niewiadomo jakie, nie byłem wspaniały, byłem normalny. Albo przynajmniej starałem się takim być.
    Z drugiej strony… nie chciałem by się przed czymś hamował. I jeśli to chciał mi mówić to chyba mógł, nie? Czy to znowu ja podświadomie chciałem tego słuchać, żeby oczyścić się z zarzutów i…
    Powinienem naprawdę porozmawiać z tym Eisenhofferem, jak najprędzej.
    Mówiłeś mi to jakiś tysiąc razy i to, jak na mój gust, o jakieś dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć za dużo — wymamrotałem jednak z uśmiechem na ustach, jeszcze czując wargi Maxa na swoich własnych. Postanowiłem na styl pod tytułem „udaję że ostatnie kilka dni się nie wydarzyło i odpowiadam tak, jak odpowiedziałbym normalnie”. Miałem nadzieję, że to nie skucha. — Ja za to czuję, że jestem twoim dystraktorem, więc jak ci przeszkadzam się skupić to mogę… — Nie dokończyłem, bo Max żachnął się i pokazowo wrócił do komputera, ale zanim jeszcze zabrał się do pracy, przytrzymałem go za łokieć. — Hej — rzuciłem, czekając aż na mnie spojrzy. — Mam do ciebie małą prośbę — powiedziałem, co właśnie wpadło mi do głowy i, słowo daję, Maxowi zaświeciły się lekko oczy. — Możemy jutro spać u mnie? Ross przyjeżdża w sobotę, a to znaczy, że nie będę u siebie do czerwca… a czuję, że nie pożegnałem się porządnie ze swoim mieszkaniem. Wiesz, zrobimy sobie namiot z kołdry, zamówimy niezdrowe żarcie i będziemy oglądać filmy… albo robić cokolwiek, ale pod namiotem z kołdry, co? Mam taki kaprys, żeby spędzić ostatnią noc w swoim mieszkaniu, pod namiotem z kołdry, z tobą. Załatwisz to? Da radę? — Uśmiechnąłem się ciepło do Maxa, patrząc na te wielkie, stalowe oczy, wpatrujące się we mnie, gdy leżałem płasko na poduszce.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Sro 13 Mar 2019, 06:07

    — Ej! — automatycznie się zaperzył. — To nie to samo! Przecież i tak muszę przygotować śniadanie dla siebie. Poza tym, tobie się też zdarza zrobić śniadanie. Czy dobrą kolację.
    Absolutnie nie umiał na to patrzeć w tych samych kategoriach, chociażby z tych powodów które wymienił na głos. A poza tym... Ian chyba nie zdawał sobie sprawy jak ogromne znaczenie dla Maxa miały jego działania. Nie była to tylko kwestia czystego mieszkania.
    Max, szczerze mówiąc, w tym momencie i tak by wcale nie egzekwował zasady niejedzenia w łóżku, mimo swojej nienawiści do okruszków, ale to było miłe, że Ian wciąż ją respektował.
    A potem... gdyby Max miał świadomość tego w jakim kierunku podążyły myśli Iana, to z pewnością by go zbeształ. Nic nie mogło dla niego zmienić faktu że Ian w jego oczach był najwspanialszym człowiekiem kroczącym po tym łez padole, taki wyrozumiały, tak pozbawiony egoizmu, taki czuły i opiekuńczy. I nawet w tym beznadziejnym stanie wypełniała go adoracja skierowana w stronę swojego partnera.
    Ta chwila go cieszyła, tak szczerze cieszyła, i na moment zapomniał wręcz o tym, co go gnębiło od środka. Był to środek bardzo doraźny, o określonym czasowo działaniu, ale działał.
    Gdy Ian wyraził swoją niewinną prośbę, Max kompletnie się rozczulił. Z czułością przejechał kciukiem po jego policzku zanim pocałował go ponownie.
    — Pewnie, że tak — odpowiedział łagodnie. — Pożegnamy się z twoim mieszkaniem należycie i z honorami, kochanie. Kurczę, sorry — zreflektował się. — Ty nie lubisz takich zwrotów, nie?
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Sro 13 Mar 2019, 16:25

    Uśmiechnąłem się, odwzajemniając pocałunek i zastanowiłem się, skąd w ogóle wzięła się ta moja prośba. Szczerze, nie miałem pojęcia. Ostatni raz…
    Te namioty, robione z koców i innych pościeli znalezionych w domu, to nie była jakaś rzecz, którą często uskuteczniałem. Właściwie, to było coś, co kojarzyło mi się z moim dzieciństwem, tym wczesnym – gdy jeszcze żył mój dziadek. Rzadko wtedy widywałem Lanę, a wspólne chwile z nią mogłem zliczyć na palcach, ale dziadek, poczciwy staruszek bawił się ze mną w biwakowanie nawet wtedy, gdy nie mogliśmy wyściubić nosa z domu. Znosiliśmy koce, pościele i poduszki do salonu, i tam, we dwójkę, budowaliśmy zawsze nasz namiot; każdego wieczoru obowiązkowo inny, bo przecież inaczej to nie byłaby wcale zabawa. Początkowo pod czujnym okiem babci, potem już przy niej kręcącą głową z zażenowania, wznosiliśmy się na szczyty swoich budowniczych zdolności, a potem dziadek opowiadał mi różne historie czy czytał książki. Dużo bardziej od bajek na dobranoc wolałem opowieści historyczne czy mity – uwielbiałem słuchać o Wojnie Trojańskiej czy o Odyseuszu, znałem całkiem dobrze całą mitologię grecką i historie o Australii. Najbardziej lubiłem te o Australii jako o krainie niewolników, gdzie dziadek opowiadał mi o różnych mechanizmach, o tym, jak w ogóle się to zaczęło; i o gorączce złota, i o ludobójstwie Aborygenów, i o tym jak mój dziadek jeszcze musiał ślubować wierność Koronie Brytyjskiej. Chyba wtedy brałem to za opowieści tożsame do tych wszystkich mitów, jakoś odległe, mimo, że dużo bardziej realne, ale… jakoś tak. Zasypialiśmy wtedy w namiocie, ja zawsze, dziadek pewnie czasami, czasami też budziłem się rano przy mamie.
    A teraz? Skąd mi się to wzięło? Nie miałem pojęcia, ale może to wszystko, ta cała sytuacja z Maxem, może to sprawiło, że i ja, chociaż przez chwilę, chciałem zamknąć się w namiocie z koców i kołdry, jak w innej rzeczywistości, odciąć się od tego, co sam wiedziałem, że było nieuniknione. A może, po prostu, chciałem pokazać Maxowi jak dobrze jest czasami schować się przed światem w namiocie.
    Nie, nie lubię — przytaknąłem, bo to się nie zmieniło; wciąż nie chciałem być tak nazywany, nawet jeśli mówił to Max. I nie małem problemu z artykułowaniem swoich… no, to nie prośba, ale wiecie. Zresztą, to byłoby bez sensu, gdybym się w tym dla niego naginał. — Ale jak tak nie podoba ci się moje imię, i taki z ciebie pisarz, możesz wymyślić mi jakąś ksywę. A teraz wracaj do pisania — ponagliłem go, nie ruszając się z miejsca, znaczy: wciąż leżąc na wznak jak debil, tylko wyciągając rękę na udo Maxa i lokując dłoń na jego wnętrzu, zanim jeszcze położył tam laptopa.
    Nie zamierzałem spać, przynajmniej dopóki blondas nie skończy swojej pracy, ale nie miałem ochoty nawet patrzeć na swój komputer, więc postanowiłem leżeć jak debil.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Sro 13 Mar 2019, 20:36

    Gdyby Max tylko mógł, gdyby wiedział że jest taka możliwość, to zapewne bez wahania zgodziłby się na to, żeby schować się wraz z Ianem pod namiotem z koców przed całym światem, najlepiej na zawsze. Schronić się we własnej, dwuosobowej bańce, gdzie ograniczać ich mogła tylko wyobraźnia przerośniętych dzieci. Och, Max dałby za to wiele…
    Ale przede wszystkim, oddałby cały świat i jeszcze więcej za ten rozmarzony uśmiech na twarzy Iana, za te roziskrzone oczy; za to wszystko, co czyniło jego chłopaka tak niemożebnie uroczym.
    Nic dziwnego, że w tym stanie przeogromnej adoracji wymsknęło mu się pieszczotliwe określ.enie na swojego chłopaka, którego dotychczas używał tylko w myślach.
    Ale ja lubię twoje imię — mruknął, odlepiając się od Iana aby usadzić się w wygodnej pozycji do pisania. I zaraz poczuł na swoim nagim udzie ciepłą dłoń, co było szalenie miłe. — I już się na to zabieram, już.
    Łatwo było to powiedzieć, zadeklarować się, zachojraczyć że da radę sam. Myślał, że obecność Iana obok mu pomoże – i na pewno w jakimś stopniu pomagała – jednak czuł przy tym także stres, pewien rodzaj presji. Presja ta może i była związania z obecnością Iana, ale na pewno nie wychodziła od niego; Max po prostu… budziły się w nim te nie do końca racjonalne procesy myślowe, które zmierzały do niego, że jeżeli Ian będzie świadkiem jego porażki, to Max go w ten sposób zawiedzie. A tego się obawiał, bardzo, bardzo obawiał.
    W sumie jest już całkiem późno — mruknął, odrywając wzrok od literek, które mózg Maxa zaczynał (w metaforycznym ujęciu, oczywiście) widzieć jako zbiór pozbawionych znaczenia szlaczków, i przenosząc ten wzrok na zegarek w roku ekranu. — Musisz być bardzo zmęczony tym sprzątaniem, co? Wszystko tutaj lśni, lepiej bym tego nie posprzątał. Może idź wziąć prysznic i idź już sobie spać, hm? Nie zostało mi tego dużo, jak skończę to też się położę.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Sro 13 Mar 2019, 22:58

    Nie poleżałem tak nawet chwilę, no, nie za długą, bo Max już znowu skupił swoją uwagę na mnie, zamiast na swoim komputerze. Przekręciłem się lekko i uśmiechnąłem durnie, jak to miałem w zwyczaju.
    Czy to jest sugestia, że aż tak śmierdzę i mam iść się myć? — spytałem, przesuwając dłonią po wnętrzu maxowego uda i podniosłem się do siadu, kręcąc głową z rozbawieniem. — Nie, bejb, nie jestem tym zmęczony. Ja mam ADHD, zapomniałeś? Nie mogę siedzieć na dupie, bo dostaję pierdolca. Ale dobra, idę się umyć, skoro ci przeszkadzam — zapowiedziałem, puszczając Maxowi oczko i spojrzałem jeszcze na jabłko. — Jak go nie zjesz do momentu, kiedy wrócę, to… nie wiem co, ale zrobię coś, żebyś je zjadł. Mmh, nawet nie umiem ci porządnie zagrozić — westchnąłem, podnosząc się z łóżka.
    Ale zanim doszedłem do łazienki to wpadłem w salonie na dżunglę. Postanowiłem więc, że trzeba je jakoś po tym mieszkaniu rozłożyć; i zająłem się taką re-aranżacją maxowego wnętrza, nawet bez jego zgody. Targałem chwasty to tu, to tam, rozstawiając je też po sypialni i zmieniając kilkukrotnie ich położenie, by było jak najlepsze. Moje mieszkanie bez tych roślin wyglądało tak strasznie… pusto, a w Maxa teraz, gdy je wszystkie poustawiałem, miałem wrażenie jakiegoś ogromnego ścisku, jakby nagle zrobiło się tu dużo mniej miejsca.
    Ale jak przyjemnie! Serio, z kwiatami, z roślinami, jakoś się tak po prostu żyje lepiej.
    We wszystkich tych akcjach musiałem przestawić też kaktusa, który do tej pory jako jedyny zdobił to wnętrze. Stał w salonie, ale teraz musiał zmienić położenie i wlazłem do sypialni, stawiając go na szafce nocnej. Max miał tylko jedną szafkę nocną, i po jej stronie zwykle spałem ja, a blondas tulił się do ścia… no dobra, do mnie. Maxie spojrzał na mnie znad komputera i podniosłem ręce w obronnym geście.
    Dobra, dobra, już spadam się myć — obiecałem, wychodząc jeszcze na fajkę, a potem kierując się do łazienki. Tutaj wszystko aż pachniało tymi środkami czystości, z którymi walczyłem i, no co tu dużo gadać, było to przyjemne. Lubiłem czystość. Tylko niekoniecznie wychodziło mi jej utrzymywanie.
    Do sypialni Maxa wróciłem już w samych bokserkach i musiałem się mocno powstrzymywać, by nie przeszkadzać blondasowi. Dlatego bez słowa położyłem się na brzuchu i przechyliłem głowę, przyglądając się mu przy pracy. Był skupiony, albo przynajmniej taki się wydawał, a ja nie zamierzałem iść spać, zanim nie skończy swojej pracy, więc leżałem, patrzyłem na niego i myślałem o niebieskich migdałach.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Czw 14 Mar 2019, 00:26

    Wcale nie przeszkadzasz — wydął wargi. Chociaż wcale nie musiał się tłumaczyć, przecież wiedział że Ian tylko żartował. Ale mimo zapewnień swojego chłopaka… patrząc na ogrom aktywności, jakie Ian miał za sobą, ciężko było mu uwierzyć że ten nie był zmęczony. Ian, rzeczywiście, zawsze miał pełno energii i siły, ale każdy ma swoje granice, prawda?
    No, ale nie zamierzał się wykłócać z Ianem na temat tego, jak czuje się właśnie Ian. To brzmiało idiotycznie.
    Pokręcił głową z cieniem uśmiechu na twarzy, słysząc tę jakże groźną groźbę. Najchętniej by sobie darował nawet i to przeklęte jabłko, bo czuł jakby jego gardło było wręcz zawinięte w supeł, ale ostatecznie zjedzenie tego niewielkiego owoca nie powinno być jakoś mocno obciążające, prawda?
    Okazało się, że to wcale nie było takie łatwe. Każdy kęs żuł bardzo powoli, odczuwając dziwne trudności związane z połykaniem. To nie tak, że coś rzeczywiście wyrosło mu w gardle i blokowało drogę do przełyku; nie, jakaś idiotyczna, psychiczna bariera dopadła go nawet tam.
    I kiedy Ian wszedł ponownie do sypialni z kaktusem, Max nadal męczył się z jedzeniem tego jabłka. Ian nawet nie miał możliwości tego docenić, gdyż jak szybko wpadł, tak szybko wypadł.
    Nie znosił marnować i wyrzucać jedzenia, ale w końcu musiał odłożyć zjedzony prawie w większości owoc, który miał na szafce nocnej, obok kaktusa, dokonać swojego żywota, o ile nikt go po drodze przez tym nie uratuje. Kończąc jego żywot w nieco inny sposób. Max musiał wrócić do swojej pracy, którą najchętniej odkładałby w nieskończoność. Wiedział, że nie może sobie na to pozwolić, że musi zacisnąć zęby i przestać się nad sobą użalać, i przejść przez to.
    Dobrze, że miał chociaż ten plan. Było mu znacznie łatwiej podążać za swoimi procesami myślowymi sprzed kilku godzin, kiedy jeszcze jego umysł jakoś działał. Po prostu chciał mieć to w końcu z głowy. Na całe szczęście został mu tylko jeden dzień pracy i weekend.
    …na który pewnie też zostanie mu przydzielone z kilka rzeczy do napisania czy skorygowania. Chociaż istniała szansa, że przełożony weźmie pod uwagę zbliżające się rozpoczęcie projektu wyprawy przez kraj, i się nad Maxem zlituje.
    Jakoś ciężko było mu żyć jakąkolwiek nadzieją.
    Oczywiście, że zauważył powrót Iana do sypialni, mimo iż nie odrywał wzroku od ekranu laptopa. Z tym, że wraz z obecnością swojego chłopaka, jego zdolność koncentracji już lekko się osłabiła. Znowu zaczął się nakręcać, przejmować, pisał zdanie, a następnie je kasował. I tak kilka razy. Została mu się po prawdzie sama końcówka, podsumowanie, ale musiał przecież jeszcze przejrzeć swój wytwór. A był pewien, że wyszło mu znowu coś przeciętnego, żeby nie powiedzieć złego. Nie miał siły pisać wszystkiego od nowa, ale już narastało w nim poczucie porażki.
    Nie idziesz spać? — spytał Iana, spoglądając w końcu na niego. Musiał oderwać się chociaż na chwilę od pracy, bo im dłużej wpatrywał się w te literki na ekranie, tym bardziej zaczynał w nim narastać lęk. — Jeszcze będę musiał to przejrzeć i poprawić, więc jeżeli czekasz na mnie to to nie ma sensu. Wyśpij się, nawet jeżeli mówisz że nie jesteś zmęczony to się napracowałeś, i szkoda żebyś jutro po tym był jeszcze niewyspany — mówił łagodnie.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Czw 14 Mar 2019, 20:45

    Podniosłem wzrok na Maxa, który się na mnie popatrzył i przeciągnąłem się, wyciągając ręce przed siebie.
    Bejbe, co ja mam jeszcze zrobić, żeby ci pasowało to, co robię? — spytałem, nieco rozbawiony. — Jak coś robię to ci nie pasuje, jak leżę i nic nie robię, to też nie. Ja wiem, że masz w sobie tego Lionela, ale weź go trochę okiełznaj, albo powiedz mi, co mam zrobić, żebyś się czuł dobrze, bo już naprawdę nie wiem — powiedziałem, uśmiechając się ze swojej pozycji.
    Maxie chyba naprawdę nie rozumiał, że gdybym był zmęczony, to leżąc tak, jak teraz, zaraz oczy same by mi się zamknęły i tyle by było z tego czekania, aż on skończy swój artykuł. A tak nie było, więc nie rozumiałem, jaki był w tym problem. Podejrzewałem, że może Maxowi pracowało się źle w moim towarzystwie, ale przecież sam powiedział, że będzie tu, a nie przy biurku, więc chyba chciał żebym był obok, tak? Nie?
    Już naprawdę nie wiedziałem, ale nie zamierzałem robić z tego jakiejś wielkiej afery. A skoro zostało mu to tylko przejrzeć i poprawić to naprawdę, nawet nie rozumiałem czemu zaczynaliśmy ten temat.
    Ten dureń chyba nie kumał, że i mnie najwygodniej się zasypiało z tymi blond włosami na klacie, że tak się już przyzwyczaiłem i kiedy nie było ku temu przeciwskazań – a teraz wybitnie nie było – to nie zamierzałem tego zmieniać.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Czw 14 Mar 2019, 21:59

    Wbił w swojego chłopaka zdziwiony wzrok.
    Czy to zabrzmiało tak, jakbym miał pretensje? — spytał, bo Ian zasiał w nim ziarenko niepewności. Nie miał przecież wcale tego na myśli… Żeby jemu pasowało to, co Ian robi? Czy on naprawdę już… czy Ian założył, że pragnieniem Maxa było to, żeby otoczenie się do niego dostosowywało? Takie sprawiał wrażenie?… — R-rób po prostu co chcesz, tylko mówię, że… jak jesteś zmęczony to lepiej idź spać zamiast czekać bez sensu na mnie. Ale jak nie chcesz, to w porządku, naprawdę! — zapewnił, wręcz gorączkowo.
    Sam zdawał sobie sprawę, że to była reakcja mocno na wyrost, ale uderzyła w niego intensywnie myśl o tym, jak wielkim egoistą w gruncie rzeczy był. W końcu, rzeczywiście, przez kilka ostatnich dni zupełnie zaabsorbował swojego chłopaka sobą. Nie, nie, to trwało dłużej, znacznie dłużej. Max przecież uwielbiał być w centrum uwagi Iana. Ale, jednak… nawet, jeżeli nie wyrażał tego wprost, nawet, jeżeli niczego od Iana nie wymagał, niczego nie żądał, to i tak czuł się jak okropny egoista.
    Nie mógł podzielić się z Ianem tymi myślami, bo na pewno by mu się to – delikatnie rzecz ujmując – nie spodobało.
    Dlatego, po prostu oderwał spojrzenie z twarzy Iana i przeniósł je po tej króciutkiej przerwie z powrotem na laptopa. Przejrzał jeszcze raz swój tekst, starając się nie uciekać myślami, i w końcu po jakimś czasie udało mu się dopisać podsumowanie. I kiedy sprawdzał to wszystko, co spłodził, swoim krytycznym spojrzeniem, to widział, że ta szmira wymagała kompletnego przeredagowania. Jego stażystka przecież byłaby w stanie opisać ten temat znacznie ciekawiej, mimo iż miała o tym jeszcze mniejsze pojęcie niż Max. Ale, trudno, nie miał czasu. Musiał ograniczyć się do poprawek stylistycznych, zanim poprawił formatowanie i wysłał plik, kończąc finalnie swoją pracę.  
    Ech… — westchnął, zamykając laptopa. — Wezmę prysznic i zaraz do ciebie wracam.
    Kiedy wstał, musiał przez chwilkę się porozciągać, bo przez to przebywanie w jednej, nie najwygodniejszej pozycji jego ciało trochę cierpiało, ale i rozciąganie, i następujący po kilku minutach ciepły prysznic trochę ten dyskomfort złagodziły. Zanim jednak wstąpił do łazienki, zabrał ze sobą naczynia z sypialni, wraz z ogryzkiem nieszczęsnego jabłka, przechodząc przez stare, dobrze znane mu wnętrza, które jednak dzięki roślinom Iana – których było naprawdę sporo, u Iana były jakoś tak rozłożone, że ich ilość nie rzucała się tak mocno w oczy – nabierało jakby zupełnie innego życia.  
    Kiedy po prysznicu przybył ponownie do sypialni, czuł się zmęczony (sam nie wiedział, czym), ale, o dziwo, wcale nie senny. Chociaż może nie o dziwo; w końcu wcześniej się zdrzemnął. Ułożył się przy Ianie, który wpełzł już pod kołdrę, i przyległ do swojego chłopaka ciasno, jakby to ciepłe ciało było dla Maxa swego rodzaju gwarancją bezpieczeństwa.  
    Namiot z kołdry, tak? Brzmi fajnie. Ale to się układa jak taki prawdziwy namiot, w sensie z jakimiś kijkami czy coś, czy po prostu wchodzi się pod kołdrę i tyle? — zagaił, bo Ian również wydawał się jeszcze niezbyt śpiący – i tutaj rzeczywiście możnaby użyć sformułowania o dziwo.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Czw 14 Mar 2019, 23:05

    Ech, te moje nawyki. Widzicie, leżałem jak ten debil, czekając aż Max skończy pracę, a nawet do głowy mi nie wpadło by pozbierać stąd te naczynia i w ogóle. Może i wysprzątałem to mieszkanie, ale wybitnie nie miałem, no, jakiegoś tam nawyku sprzątania po sobie; i to była cholerna prawda. Lubiłem porządek, nawet bardzo, ale dość średnio szło mi jego utrzymanie, gdy zostawiałem często po sobie rzeczy gdzie popadnie.
    Maxa albo to nie irytowało, albo miał do mnie jakąś anielską cierpliwość, bo ten talerz to na pewno nie jedyna rzecz, jaką po mnie sprzątał.
    W każdym razie, zgasiłem główne światło i zapaliłem lampkę nocną, czekając aż dołączy do mnie mój chłopak. I przyszedł kilka minut później, z mokrymi włosami, którymi zrosił moją klatkę piersiową, gdy w końcu do mnie przylgnął.
    To było wręcz chore, jak bardzo tego teraz potrzebowałem; tego Maxa w swoich ramionach, jego chudego ciała, które mogłem bez problemu zamknąć w uścisku, tak, jakby to dawało mi jakąś gwarancję… czegokolwiek. I może trochę tak rzeczywiście było, w tym najprostszym z możliwych ujęć, że kiedy go tak trzymałem, ciasno, przy sobie, nie mógł uciec, nie mógł zniknąć. Starałem się dawać mu komfort, komfort tego, by mógł czuć się jak tylko chciał, ale ta perspektywa mnie zwyczajnie przerażała i byłem wobec tego niesamowicie, strasznie obrzydliwie bezsilny.
    Ale teraz go miałem, w końcu, chociaż na kilka godzin. Automatycznie, nawet nie wiedziałem kiedy, spletliśmy nogi w przedziwnym, przeplatanym kokonie, i gdyby ktoś tylko zabrał z nas kołdrę właśnie imitowalibyśmy jakiegoś człekopodobnego potwora.
    Myślałem, że pójdziemy już spać, ale Max, ku mojemu zaskoczeniu… chciał rozmawiać. To było dla mnie dziwne tylko dlatego, że się tego nie spodziewałem, ale wywołało jakieś automatyczne poczucie radości. Może to tylko ja, jak głupek, szaleńczo dopatrywałem się w tym jakiejkolwiek oznaki chociaż małej poprawy, ale nic nie mogłem poradzić na to, jak bardzo mnie to cieszyło.
    Serce biło mi jak oszalałe i Max przecież musiał to wyczuć.
    Uśmiechnąłem się, mimowolnie, nieudawanie.
    Pod kołdrę — powtórzyłem, trochę udając oburzenie. — Widać że nigdy nie robiłeś namiotu jak byłeś dzieckiem — rzuciłem w niego paskudne oskarżenie. — Oczywiście, że się robi prawdziwy namiot. Właściwie najlepiej z koca, bo kołdrę to lepiej mieć w tym namiocie… i poduszki. No i w takim namiocie opowiada się różne historie, legendy, można też po prostu rozmawiać o marzeniach i tym, co wydarzy się w przyszłości. Myślę, że w dorosłej wersji można do tego dołączyć alkohol… ale może jutro sobie darujemy — zreflektowałem się, że to akurat nie najlepszy pomysł. — Ale może ty masz jakieś pomysły, jak go jeszcze ulepszyć?
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Pią 15 Mar 2019, 21:48

    Musiał – i wyczuł. W końcu jego głowa znajdowała się całkiem niedaleko serca Iana. Przesunął dłoń po nagiej klatce piersiowej swojego chłopaka, by poczuć pod nią gwałtowne i szybkie pulsowanie. Zbliżył tam również głowę, zadzierając ją przy okazji tak, by spojrzeć na twarz swojego chłopaka; by wbić w nią swoje ufne spojrzenie. Ufne, bo jego zaufanie do Iana było ogromne. I jego oczy spotkały się z tym pięknym, najpiękniejszym uśmiechem, na najpiękniejszej twarzy.
    Żałował, że nie był obdarzony talentem plastycznym. Bo gdyby tylko potrafił, chciałby jakoś uwiecznić ten widok. Zachować chociażby częściowo jego piękno i magię.
    No nie robiłem — mruknął, lekko skrępowany. Czy to była normalna rzecz, którą robiły dzieciaki te ileś lat temu? Max nie miał pojęcia. Generalnie, ominęło go sporo takich normalnych rzeczy i często nie miał pojęcia, o czym rozmawiali jego rówieśnicy, gdy był jeszcze dzieckiem. Stąd jeszcze bardziej był spychany na ubocze; nie umiał się zwyczajnie odnaleźć.
    To nie tak, że jego dzieciństwo było całkowicie wyjałowione z radości. Po prostu było trochę inne. Ale nie był wcale tak nieszczęśliwym dzieckiem.
    Możemy… na przykład nie rozmawiać o przyszłości — zaproponował, bo ten pomysł uderzył w niego bardziej, niż pomysł z alkoholem (co do którego w zasadzie byłby nastawiony pozytywnie, ale wiedział że Ianowi by się nie spodobało, gdyby chciał się upić będąc na lekach). Przyszłość… w tym momencie go przerażała. Była trochę taką czarną plamą. Czasami przebijało się przez nią światło, czasami znikało, i pozostawała tylko ta dobijająca czerń. W końcu… skoro teraźniejszość była kiepska, i stawała się z dnia na dzień coraz gorsza do strawienia, to jak miał wierzyć w lepszą przyszłość? — I możemy zaopatrzyć się w zapasy jakichś dobrych przekąsek, hm? Może przygotujemy coś wspólnie w twojej kuchni? — dodał jeszcze, żeby nie brzmieć znowu zbyt depresyjnie.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Sob 16 Mar 2019, 09:25

    Moje oskarżenie było cokolwiek żartobliwe, a Max i tak spiął się i nieco speszył. Zmrużyłem lekko oczy, szukając powodu i moje myśli zaraz poleciały do jego dzieciństwa, a więc i do jego matki, i to nie była dobra droga. Nie, zdecydowanie nie była, bo zaraz poczułem jakieś ukłucie żalu w środku i pewnej złości.
    Nie potrafiłem na to nic poradzić, ale wyhodowałem w sobie już złość na tę kobietę.
    Ale hodowanie tej złości, pielęgnowanie tego, zwłaszcza teraz, do niczego nie prowadziło i musiałem uciec od tego myślami, zanim znów się na tym zafiksuję.
    Dlatego skupiłem się na Maxie, na jego twarzy wtulonej w moją pierś, na błyszczącym spojrzeniu tych stalowych oczu, które mnie absolutnie pochłaniało i pokonywało. Zaczynałem, mimowolnie, łączyć wszystko do kupy i dodawać. Czy naprawdę tak było, jak kiedyś opowiadał mi Max, że jego rodzice, tak strasznie nadopiekuńczy, nie pozwalali mu nigdzie wychodzić, a więc dzieciństwo spędził w swoim pokoju, czytając, tworząc sobie kolejne historie w głowie? Czy tak się nie zachowywał, kiedy go poznałem lata temu, czy teraz, pół roku wcześniej, zanim zacząłem wyciągać go z tych czterech ścian? Czy to nie tym się zachłysnął, powietrzem, mnogością rzeczy, które oferował świat, rzeczy, których do tej pory unikał, właściwie z przyzwyczajenia? Trzymałem go w ramionach, dotykałem jego skóry, patrzyłem się w jego oczy i to wszystko składało się w jedną całość.
    A potem była ta prośba Maxa, o to, byśmy nie rozmawiali o przyszłości, i przyniosła ten lęk, powrót tego obezwładniającego uczucia, które przypominało mi, jak niewiele mogę.
    Chciał zniknąć. Może już mi tego nie mówił, ale wciąż nie myślał o żadnej przyszłości.
    Uśmiech zrzedł mi pewnie w dwie sekundy, choć sam nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. To w ogóle był idiotyczny pomysł, ten namiot, co, wydawało mi się, że namiot nagle sprawi, że Max pozbędzie się jakichkolwiek zmartwień? One przecież tam były i nie mogłem na to nic poradzić, a sam chyba żyłem w jakiejś pierdolonej bańce, gdzie wydawało mi się, że coś takiego może mu poprawić humor. A może chodziło tylko o mnie, żebym to ja poczuł się lepiej? Już kurwa nic nie wiedziałem, ale ten pomysł, ech, nie, przestało mi się chcieć.
    Jasne — przytaknąłem, patrząc wciąż na Maxa, teraz jedynie bardziej poważnie. — Możemy — dodałem, chociaż szczerze wątpiłem by Max miał ochotę na jakiekolwiek przekąski, skoro dziś nie był w stanie zjeść nawet całego jabłka.
    Uśmiechnąłem się do niego po raz kolejny, na chwilę, znów nieudawanie, choć raczej smutno. Smutne uśmiechy miały w sobie coś optymistycznego, przynajmniej dla mnie; jakąś taką magię, obietnicę, świadomość tego, że w tej chujowości jakoś to tam będzie.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Sob 16 Mar 2019, 15:42

    Jego spojrzeniu nie umknęła oczywiście ta szybka zmiana na obliczu swojego chłopaka. Zmartwił się, obserwując zanikający uśmiech. I automatycznie to w niego uderzyło, fakt, że to zapewne jego durne pierdolenie sprawiło, że Ian znowu się zmartwił.
    Po chwili uśmiech może i wrócił, ale nie miał takiego blasku jak wcześniej. Wydawał się już nie wypływać wprost z uczuć Iana, a bardziej mieć na celu wpłynięcie na uczucia Maxa, innymi słowy: podniesienie Maxa na duchu.
    Tak przynajmniej odbierał to Max, i w gruncie rzeczy efekt mijał się z prawdopodobnymi intencjami Iana.
    Ian, co się dzieje? — spytał łagodnie, sięgając po dłoń Iana. Splótł ich palce i nie odrywał spojrzenia od twarzy swojego ukochanego.
    To pytanie zostało zadane dosyć mało precyzyjne, ale Max naprawdę chciał wiedzieć, zależało mu na tym, żeby wiedzieć co czuje Ian w związku z tym wszystkim, co się działo. Już niekoniecznie to, czy Ian czuje się przez Maxa obciążony, już nie chciał rozmawiać o sobie.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Sob 16 Mar 2019, 18:51

    Max sięgnął po moją dłoń, zabierając ją z jego ciała i złączył nasze palce, więc ścisnąłem go lekko, pokrzepiająco.
    Nic, bejb — odparłem, nie odwracając od niego wzroku. — Możemy zrobić w mojej kuchni cokolwiek, o ile to zjesz — dodałem, bo prawdę mówiąc nie spodziewałem się, by to się stało. Ale jeśli miałem się mylić to przecież byłaby to jak najbardziej pozytywna pomyłka.
    To chyba jednak nie do końca przekonało Maxa, więc westchnąłem cicho i ścisnąłem go mocniej, zarówno w dłoń, jak i w talii, przyciskając do siebie i uśmiechając się nieznacznie.
    Po prostu cieszę się, że po tym całym dniu w końcu mam cię tutaj, przy sobie — powiedziałem cicho, co było niewątpliwą prawdą.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Sob 16 Mar 2019, 19:33

    Nie odpowiedział na uwagę o swoim jedzeniu (czy raczej: niejedzeniu), bo… cóż, tym razem naprawdę nie miał na to wpływu. Już jego ciało zaczynało się buntować, sabotowało go, a on miał zdecydowanie gorszą pozycję w takiej potyczce.
    Uczepił się innej rzeczy, posyłając Ianowi sceptyczne spojrzenie. Bo, nie, ta nagła zmiana ekspresji wcale nie wyglądała na nic i Max nie miał zamiaru pozwolić na to, by Ian to zwyczajnie zbył. Dalsze wyjaśnienia także nie były ani trochę wiarygodne.
    Cieszysz się… i dlatego posmutniałeś? — spytał. Nie brzmiał ostro, a właściwie to także trochę smutno. Było mu przykro, bo wszystko wskazywało na to, że Ian rzeczywiście nie chciał już mówić o swoich zmartwieniach, być może właśnie w obawie przed tym, że to pogorszy stan Maxa. — Ian… wiesz o tym, że możesz mi mówić o wszystkim, prawda? Nie musisz na mnie uważać, proszę, nie traktuj mnie jak jakiegoś delikatnego dmuchawca, że tyrpniesz i się rozwalę.
    Przygryzł wargę i skrzywił się lekko, orientując się, że znowu przenosił rozmowę na siebie, na swoją pierdoloną, niegodną uwagi personę, która powinna się zamknąć i pozwolić tej cudownej, ianowej osobie być w pełni sobą.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Sob 16 Mar 2019, 21:17

    Przymknąłem na chwilę oczy, wzdychając głęboko, bo tak, to właśnie było to, Max kurwa Stone, pieprzony kamień, zero mózgu. Nie, naprawdę, moje obawy o to, jak on się czuje nie były tu najważniejsze i nie mogłem powiedzieć mu, jak dla mnie istotne, bo jeszcze ten głupek byłby gotowy uznać, że zachowa to dla siebie, a dopiero co zdołałem go przekonać o tym, że tak, o tym warto mówić i można.
    I chciałem, strasznie, by miał w tym wszystkim wsparcie, chciałem mu je dać, a to, że było to trudniejsze, niż przy Becie? Prawda, nie spodziewałem się tego, ale i tak, to nie zmieniało właściwie nic, naprawdę.
    Nie jestem smutny, po prostu się martwię — powiedziałem w końcu, po krótkiej chwili, otwierając oczy. Napotkałem zatroskane spojrzenie Maxa, tych dużych, ufnych oczu, które wpatrywały się na mnie z wyczekiwaniem. — Martwię się i dlatego cieszę się, kiedy przy mnie jesteś, bo to mnie uspokaja — dodałem, całkowicie szczerze.
    To nie tak, że Max tego się nie domyślał, przecież wiedział, że się przejmowałem. A jeśli już tak bardzo chciał wiedzieć jak temu zapobiec, to to, jego obecność przy mnie, to było chyba jedyne rozwiązanie.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Sob 16 Mar 2019, 22:02

    Westchnął i w końcu przerwał kontakt wzrokowy z Ianem, wgapiając się zamiast tego w jego klatkę piersiową, tam, gdzie położył głowę. Było mu naprawdę, naprawdę przykro, bo to on sprawiał, że Ian się tak martwił. To przecież nim się przejmował. Nie mógł tego wyrazić na głos, bo Ian już mu jasno wyjaśnił, co sądził o ciągłym obwinianiu się o wszystko Maxa, ale… ale nie potrafił nie czuć się winien, gdy wina była ewidentnie po jego stronie.
    Nigdzie się stąd teraz nie ruszam — mruknął cicho.
    Chociaż… chociaż podświadomie – a właściwie coraz bardziej świadomie – czuł, że to byłoby najlepsze wyjście. Zniknął. Jeżeli nie ze świata, to chociaż z życia Iana, zrzucić mu z pleców ten cały, pieprzony ciężar, jakim stał się Max. Bo jakkolwiek Ian starałby się zakrzywiać rzeczywistość, Max był dla niego obciążeniem.
    Zupełnie bezmyślnie zacisnął trochę mocniej dłoń splecioną z dłonią Iana, a jego twarz się ledwo zauważalnie spięła.
    Te myśli… przerażały go. Ale wydawały się również naturalną konsekwencją tego, co działo się w nim w ostatnich dniach. I to chyba było jeszcze bardziej przerażające.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Sob 16 Mar 2019, 22:58

    To dobrze — odparłem szeptem, nie przejmując się tym mało entuzjastycznym tonem Maxa. — To bardzo dobrze.
    Wiedziałem, że oczekiwał ode mnie czegoś więcej, dłuższej wypowiedzi, jakiegoś innego zmartwienia, czegoś konkretniejszego, ale tych rzeczy zwyczajnie nie mogłem mu dać. Cokolwiek więcej bym mu nie powiedział, Maxie zacząłby się sam obwiniać o to, że jest dla mnie ciężarem, a to było ostatnie, ostatnie czego chciałem. Nie był dla mnie żadnym ciężarem, był najcudowniejszym kłopotem, jaki kiedykolwiek mi się zdarzył i za nic w życiu bym się go nie pozbył.
    Gdy rano zadzwonił budzik w moim telefonie, wciąż pozostawaliśmy w tej ciasnej, obłapującej się pozycji, a ja po raz kolejny zastanawiałem się jak to możliwe, że bez Maxa najwygodniej spało mi się na plecach, a z nim mogłem zwijać się w kulkę jak jakiś kot, jakbym nie miał swojego kształtu, a był płynem i przyjmował formę naczynia.
    Dzban. Maxie by powiedział, że straszny ze mnie dzban.
    Ten dzień minął znów, jak poprzedni, na pracy poprzetykanej smsami do Maxa, sporadycznymi, by nie wytrącać go z pracy, kiedy próbował się na niej skupić; a po powrocie do domu (znów byłem pierwszy) skierowałem się do siebie, ogarnąć wszystkie swoje klamoty. I było ich trochę więcej, niż się spodziewałem, bo musiałem doprowadzić te cztery kąty do jakiejś używalności dla kogoś poza mną, a przy okazji przemyśleć, co zabieram na tripa, a co popakować do Maxa. Kółka i traki do desek zebrałem i podokręcałem, zdjęcie blondasa obrabiającego mi pałę, strzelone na samym początku naszej znajomości, a do tej pory wiszące nad moim stołem, zdjąłem i złożyłem w cztery, po czym włożyłem do portfela. Sam stół posprzątałem, pochowałem swoje rzeczy i zostawiłem – Rossowi pewnie się przyda. Przeglądałem pozostałe bzdury i pakowałem ciuchy, gdzieś w międzyczasie usłyszałem, że Max wrócił do siebie.
    Jestem tutaj! — zawołałem, mając nadzieję, że dosłyszy mnie przez ścianę.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Nie 17 Mar 2019, 00:21

    TRIGGER WARNING: wspomnienie o myślach rezygnacyjnych/samobójczych

    Ian byłby jeszcze bardziej zmartwiony, znacznie bardziej zmartwiony, gdyby wiedział jakie myśli targały Maxem przez cały następny dzień.  
    Poruszał się po biurze właściwie jak cień, próbując jakkolwiek wykonywać swoją pracę. Tylko podczas lunchu z Sheryl i Eriką starał się zachowywać trochę weselej, chociaż szlag go trafiał od nakładania na siebie tej maski. Ale nie chciał niczego tłumaczyć. Łatwiej było dać im do zrozumienia, że nie jest źle.
    Zniknij. Odejdź. I tak nie jesteś nic wart. I tak twój brak niczego nie zmieni.
    Takie głosy w jego głowie go męczyły. I on wiedział, że to nie były obce głosy; że mówił to wszystko sam do siebie. Nie mógł, niestety, przerzucić tej odpowiedzialności na cokolwiek innego, mimo iż desperacko by tego chciał.  
    Żenujące. Bezużyteczny.
    Wystarczyło cokolwiek, by ogarniało go poczucie bezwartościowości, jak gdyby sens jego egzystencji sprowadzał się do bycia wrzodem, obciążeniem. I nie mógł zrozumieć, co się właściwie z nim stało, skąd pojawił się ten paskudny stan i dlaczego tak dynamicznie się rozwijał. Trwało to w zasadzie niecały tydzień, a Max miał wrażenie, jakby męczył się przynajmniej rok, zupełnie nie mogąc odtworzyć uczucia zadowolenia, szczęścia, beztroski, które to mu towarzyszyły całkiem niedawno temu.
    Wracając do domu, myślał tylko o spotkaniu z Ianem. O tym, żeby schować się z nim pod tym całym namiotem, i po prostu trwać w jego ramionach. Możliwie odciąć się od tych obrzydliwych, obrzydliwych myśli.  
    Iana nie było jednak w mieszkaniu Maxa. I w tej samej chwili, gdy Max pomyślał, że w takim razie jego chłopak pewnie jest u siebie, rzeczony chłopak potwierdził tę myśl. Zostawił zakupy w kuchni, odświeżył się w łazience i przeszedł do sąsiedniego mieszkania.  
    Cześć — odezwał się ze słabym uśmiechem na ustach. Widok Iana jednak miał w sobie coś magicznego, bo sprawiał że Maxowi od razu było trochę lepiej, że udało mu się zaznać namiastki wewnętrznego spokoju. Podszedł do swojego chłopaka i wtulił się w niego, zadzierając przy okazji głowę, żeby porwać te zachęcające wargi między swoje. — Dużo ci się tego jeszcze zostało? — spytał, obrzucając wzrokiem rzeczy, które właśnie pakował jego chłopak. — Pomogę ci to popakować i zanieść, a potem zajmiemy się jedzeniem i rozłożeniem namiotu, hm? Zrobiłem zakupy — oznajmił.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Nie 17 Mar 2019, 00:59

    Było coś zabawnego w tym, jak Max wciąż uparcie się ze mną witał, tak jakbyśmy wcale nie widzieli się kilka godzin wcześniej, jakbyśmy wcale nie witali się wtedy po raz pierwszy tego dnia. To było dla mnie w sumie zabawne, ale i rozczulające, że każdego poranka, mimo nieświeżego oddechu, i tak całowaliśmy się na dzień dobry, a później, wracając z pracy powtarzaliśmy ten rytuał, tak jakby już nie odbył się tego dnia. Właściwie, jakby się nad tym zastanowić, z Maxem witaliśmy się w ten sposób zawsze, gdy tylko się gdzieś spotykaliśmy: nieważne, że rozdzieliliśmy się dwie godziny wcześniej, a teraz znowu na siebie wpadaliśmy, zawsze ta blond menda i tak przyklejała się do mnie, choć na chwilę.
    Tak było i tym razem, gdy siedziałem na ziemi pośród swoich ciuchów, a Max wtulił się we mnie i zaraz pocałował, więc odpowiedziałem na pocałunek i uśmiechnąłem się, odgarniając lekko te przydługawe włosy z jego twarzy.
    Nie, niedużo. Ross przyjeżdża raczej tylko z ciuchami, więc zostawię większość swoich rzeczy tutaj, ale chciałem mu zrobić miejsce w szafie — powiedziałem, co tłumaczyło moje łachmany powyciągane na wierzch. Jak tak spojrzeć, miałem zaskakująco wiele ciuchów, a wśród nich znalazło się też trochę odzieży Maxa. — Myślisz, że to gdzieś u ciebie upchniemy? W najgorszym wypadku będziemy przez tydzień mieszkali w szafie tylko po to, by potem przenieść się do samochodu — zażartowałem, choć nie wiedziałem, czy Max był w nastroju na żarty. — Co kupiłeś? — zainteresowałem się, jeszcze przez chwilę go nie puszczając, jak gdybym nie mógł się nacieszyć trzymaniem go w swoich objęciach.
    Jak prawdziwy debil, naprawdę, ale chyba naprawdę nim byłem, przynajmniej teraz, przynajmniej dla niego.
    Co słychać w redakcji? Masz wolny weekend? — Miałem szczerą nadzieję, że tak. W ogóle, było dla mnie niepojęte jak to w ogóle funkcjonuje, że niby Max, ze swoją pracą na etat, miał tyrać jeszcze jakieś weekendowe dodatki. Słowo daję, jeśli ktoś mu coś dowalił na ten weekend to zaraz lecę z pyskówką do jego szefa i mam wszystko w dupie.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Nie 17 Mar 2019, 01:16

    Sekret, nie będący wcale sekretem, polegał na tym, że dla Maxa każda rozłąka z Ianem była zbyt długą rozłąką. Więc, tak, odczuwał potrzebę witania się z nim nawet po tych kilku godzinach, poza tym uwielbiał lądować w ramionach swojego chłopaka i całować jego usta. Ot, żadna bardziej skomplikowana filozofia. Przynajmniej dotychczas, bo w tym momencie te wszystkie gesty nabierały dla Maxa dodatkowego, silniejszego znaczenia, związanego z tym, jak bardzo pozytywny – w całej chujowości ostatnich dni – wpływ na niego miał widok Iana. I przede wszystkim jego bliskość. Mimo iż uczucie to miało swój gorzki posmak, związany z tym że nadal czuł się jak jedno wielkie obciążenie dla Iana, tak egoistycznie starał się czerpać to, co słodkie i miłe. Trochę desperacko, próbując się w ten sposób ratować przed totalną ciemnością swoim australijskim Słońcem.
    Może być ciężko — stwierdził po chwili namysłu. Ian, w istocie, miał mniej ubrań od Maxa, ale Max wcale nie miał aż tak dużo miejsca w swojej szafie. Chyba, że zrobiłby tam generalne porządki, bezlitośnie wyrzucając rzeczy w których od dawna nie chodził… — Ale jakoś sobie poradzimy bez takich radykalnych rozwiązań — odparł z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach. — Kupiłem trochę warzyw, tofu, wołowinę dla ciebie i twoje ulubione chipsy. Wiesz, także takie rzeczy żeby nam wystarczyły na przetrwanie tego tygodnia, ale żebyśmy zdążyli je wszystkie zjeść.
    Max bardzo cieszył się z tego, że Ian nie zamierzał go wypuszczać. Bo tego potrzebował, silnego uścisku broniącego go przed całkowitym rozsypaniem się. Oparł głowę na jego barku i dalej mówił już w kawałek odsłoniętej skóry Iana:
    Jest okej — odparł lakonicznie, bo nie chciał mówić o zawodzie jaki ujrzał tego dnia na obliczu swojego przełożonego. Ale koniec końców nie usłyszał jakiejś miażdżącej krytyki. — No i tak, będę musiał tylko poprzeglądać ze dwa teksty od Eriki, a to mi zajmie chwilę. Ona nigdy nie daje mi wiele roboty, bo zawsze wysyła mi dobre teksty. A tobie jak minął dzień? Dziarałeś kogoś ciekawego? — spytał z nieudawanym zainteresowaniem.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Nie 17 Mar 2019, 11:16

    Jakoś sobie poradzimy? Chcesz wyrzucić połowę moich ciuchów, co, przyznaj się? — podpytywałem z uśmiechem, odsuwając się lekko od Maxa. Wciąż trzymałem go w ramionach, ale w takiej odległości, by móc swobodnie patrzeć na jego twarz. — Na tydzień? Maxie, chciałeś chyba powiedzieć, na weekend. A to wcale i tak nie jest takie pewne — zauważyłem całkowicie poważnie, bo ja nie wiem, czy on postradał już zmysły? Trochę warzyw i mięso, na ile to mogło starczyć, hm? — Moje ulubione chipsy? To ja mam jakieś ulubione?
    Zdziwiłem się, bo moja historia z chipsami była taka, że owszem, lubiłem je. Generalnie uważałem, że czipsy były idealną przekąską do wieczornego piwa ze znajomymi, czy tak o, a fakt, że nie lubiłem słodyczy sprawiał, że jeśli już miałem po coś takiego sięgać to były to właśnie chrupki. Ale ulubiony smak? Hmm, no w Ameryce było z tym ciężko – wszystko tutaj było takie spokojne, nudne, zupełnie nie na moje kubki smakowe; znaczy, jadłem to tak czy inaczej, ale nie powiedziałbym, że miałem jakieś ulubione. Za to zawsze chętnie sprawdzałem te wszystkie limitowane serie, które pojawiały się sezonowo w sklepach; kiedyś, pamiętam, trafiłem zimą na jakiś góralski ser z żurawiną i, ojezu, to było naprawdę dobre.
    — Mhm. Znalazłem te Lay’sy z wędzonymi ostrygami i te drugie, z chili i limonką — odparł mój chłopak, a ja zrobiłem wielkie oczy.
    O boże, naprawdę je lubię — jęknąłem od razu, śliniąc się nieco na samą myśl. — Gdzie je znalazłeś? Na bank nie w Targecie, byliśmy tam przecież dwa dni temu i jest tam sama nuda, gdzie byłeś? Kurwa, sam wiesz lepiej, które czipsy lubię — zaśmiałem się, obejmując go ciaśniej, gdy tylko poczułem, że i Max się we mnie mocniej wtula.
    Jego ramiona zacisnęły się wokół mojej talii, więc sam obejmowałem go wyżej, przyciskając do swojego barku i wdychając zapach jego szamponu.
    Boże, pojebało mnie, naprawdę, ale uwielbiałem zapach szamponu Maxa.
    Chyba i mojego, teraz, jak się nad tym zastanowić, ale to akurat nie było istotne.
    Maxie nie chciał chyba rozmawiać o pracy i nie wiedziałem za bardzo dlaczego. Znaczy, mogłem się domyślać i przez moment zagryzłem wargę, zastanawiając się, czy jednak go nie pociągnąć za język, ale powstrzymała mnie myśl, że może chciałby od tego odpocząć. Zamiast tego powiedziałem więc tylko:
    W ogóle tego nie rozumiem, czemu dostajesz coś na weekend. Tak nie powinno być, wiesz? Przecież pracujesz na etat, to nie tak, jak u mnie — zauważyłem logicznie. — I wiesz, akurat tak. Dzisiaj robiłem tę szamańską dziarę… ale chyba ci o tym nie opowiadałem? Mogę ci opowiedzieć, jak chcesz. Ale może później? W sensie, chciałbym to ogarnąć do końca, coś zjeść i potem możemy zakopać się i nie wychodzić z tego namiotu do ponie… no, do jutra, jak przyjedzie Ross. Ale możemy go potem przenieść do ciebie — dodałem. — Nie zostało mi w sumie tu dużo roboty, ale może… nie wiem, jak się czujesz, ale może, gdybyś miał siłę, zajął byś się teraz tymi tekstami od Eriki? Wtedy mielibyśmy już cały weekend tylko dla siebie. — Uśmiechnąłem się nieśmiało, niepewny, czy to dobry pomysł. — Chyba że potrzebujesz teraz odpocząć, to też w porządku.
    Gazelle
    Gazelle
    Minor Vampire

    Punkty : 10593
    Liczba postów : 2010
    Wiek : 27

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Gazelle Nie 17 Mar 2019, 15:24

    No coś ty, lubię twoje ciuchy — odparł. Przepadał zwłaszcza za dużymi bluzami Iana, które czasami sobie pożyczał. — I nie dramatyzuj, przecież nie pozwolę ci umrzeć z głodu — dodał. Zawsze w razie potrzeby można było zrobić kolejne zakupy, albo coś zamówić, albo zjeść na mieście – możliwości generalnie było sporo i jeszcze trochę. A Max wolał kupić za mało produktów i ewentualnie je później dokupić, niż za dużo i później musieć się ich pozbywać.
    Był z siebie autentycznie zadowolony, że udało mu się chociaż kupić chipsy, które smakowały jego chłopakowi. Chociaż tyle był w stanie dla niego zrobić i tego totalnie nie spieprzyć, więc był to jakiś sukces.
    Dorwałem je w Circle K. Mam blisko redakcji, więc sobie tam skoczyłem przed powrotem i zrobiłem zakupy. Fajnie, że wciąż ci smakują — jego twarz się nieco rozjaśniła. Bo taki wpływ miało na niego zadowolenie Iana, nawet jeżeli to zadowolenie było spowodowanie durnymi chipsami. Już zdołał się zresztą przyzwyczaić, że jego chłopak miał cokolwiek nietypowe kubki smakowe, zatem o tyle łatwiej było mu już trafić w jego gusta – musiał zwyczajnie brać to, co brzmiało najdziwniej.
    Eeee, Ian, ale ja pracuję na kontrakcie — wtrącił się. Ian mógł nie zdawać sobie z tego sprawy, bo rzeczywiście ostatnimi czasy jego praca wyglądała jak typowa praca biurowa na etacie, ale wszystko to miał regulowane w kontrakcie, który odświeżał co jakiś czas. W jego redakcji tylko osoby z zarządu i redaktorzy działów mogli liczyć na stabilną umowę o pracę. Tak to niestety działało i nie była to żadna nowość w tym kraju. Max na szczęście mógł chociaż liczyć na konsultacje ze swoim tatą-prawnikiem, dzięki czemu nie podpisywał rażąco niekorzystnych umów. — Poza tym portal funkcjonuje także w weekendy, coś tam trzeba wrzucać — zauważył. Tak to po prostu działało i narzekanie na to nie miało najmniejszego sensu. — Mógłbym, ale najpierw muszę dostać te teksty — stwierdził, bo przecież musiał mieć co poprawiać. — A to też jest praca na weekend. Więc jak dostanę wiadomość, to przeglądam, poprawiam i przekazuję dalej. To jak, pomóc ci w tym, a potem razem przygotujemy jedzenie, czy ty się tym zajmiesz a ja ci coś ugotuję?
    Nie odniósł się w żaden sposób do wspomnianego odpoczynku. Nie czuł, żeby miał po czym odpoczywać, chociaż czuł się rzeczywiście dziwnie zmęczony. Ale dlaczego? Cały dzień smętnie poruszał się po biurze, to nie tak że się jakoś nadwyrężał, robił właściwie nawet mniej niż powinien.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by effsie Nie 17 Mar 2019, 20:42

    Czy ja, przepraszam bardzo, dramatyzowałem? No nie wydaje mi się, to Max pierdzielił farmazony, że niby to żarcie, co kupił, ma nam starczyć na ten tydzień. Może i jemu by wystarczyło (patrząc na to, że ostatnio jadł jak rybka, czy jak to się tam mówi, bardzo prawdopodobne), ale nie wszyscy byli takimi niejadkami.
    Znaczy, no dobra, nie nabijam się ani go nie przedrzeźniam; rozumiałem, że ze zmartwieniami w głowie mogą się mu trochę przesunąć priorytety, czy, zwyczajnie, nie odczuwał głodu. Chodziło mi tylko o to, by nie faszerował się tą chemią na pusty żołądek, bo to na pewno wcale by nie pomogło.
    Byłem chyba wyznawcą tej teorii, że w zdrowym ciele zdrowy duch; i może nie działało to jak zasada, ale naprawdę, zdrowie fizyczne miało, przynajmniej dla mnie, spory wpływ na samopoczucie. Zauważałem to przy tym, jak był sezon na deskę, czy teraz, jak uderzałem na siłkę; od razu, przy regularnym wysiłku fizycznym, czułem się jakoś po prostu lepiej.
    O? — zdziwiłem się, rzeczywiście. — I ten twój kontrakt zakłada też, że pracujesz w weekendy? Czy jak to działa? — zainteresowałem się na poważnie. Do tej pory Max raczej miał weekendy wolne, więc nie za bardzo rozumiałem, o co może chodzić; i może nie było to kluczowe dla naszej wyprawy, bo przecież tam będą zupełnie inne zasady, ale i tak było to ciekawe.
    W każdym razie, Maxie pomógł mi przenieść te moje graty do niego (na razie tylko je ułożyliśmy w kupach), a potem wzięliśmy się za obiad. Przez te kilka miesięcy z moim chłopakiem nauczyłem się już gotować… no dobra, nie powiedziałbym, że nauczyłem się gotować wegetariańsko, bo to pewnie było coś więcej, w sensie łączenie smaków i tak dalej, ale tak, żeby oddzielać mięso od reszty składników. Zjedliśmy więc razem i posprzątaliśmy po sobie, a później wzięliśmy się za zabawę w architektów. Tony byłby dumny.
    Po pierwsze, trzeba było znaleźć czyste prześcieradło. To nie było najtrudniejsze, bo miałem ich sporo, ale chciałem by było białe – bo wiadomo, że jedno nie wystarczy, więc trzeba będzie zrobić górę z kilku, więc najlepiej z białych, by pasowało, nie? Maxie przytargał od siebie też swoje białe prześcieradła, a także poduszki, i zaczęliśmy stawiać naszą konstrukcję. Przydał się tutaj mój brak łóżka – miałem przecież tylko materac ułożony na paletach, a więc mogliśmy zrobić namiot z mojego materaco-łóżka. Wytrzasnęliśmy skądś klamerki do prania (raczej od Maxa, nie ode mnie) i spinaliśmy tak konstrukcję, prowadząc ją na żyłkach do innych miejsc mojej sypialni, by jakoś się trzymało. Do tego dorzuciliśmy poduszki, a Maxie, on wpadł na pomysł, że te lampki, które rozwieszał u siebie na święta, mogą się akurat przydać; więc przytargał i je, i swoje świeczki, które rozpaliliśmy tu i ówdzie, i po jakimś czasie mieliśmy swój namiot.
    Co tu dużo gadać, efekt był znacznie lepszy niż kiedykolwiek w moim dzieciństwie.
    Jestem z nas trochę dumny — wymamrotałem, stając naprzeciw całej tej konstrukcji i podziwiając ją z tego miejsca. Banan trzymał się na mojej twarzy już od jakiegoś czasu i nie mogłem go powstrzymać.
    Maxie stanął obok mnie, kiwając głową, więc nie myśląc wiele złapałem go w pasie i pchnąłem na poduszki, na których wylądowałem razem z nim, trochę go miażdżąc.
    — Ała — jęknął, a ja przesunąłem się, podciągając trochę na poduszkach i nie mogłem się powstrzymać, by nie ukraść mu drobnego całusa. Nie jakoś przesadnie głębokiego, ot, dotknęliśmy się ustami i opadłem głową na poduszki, obracając szyję, by wgapić się w Maxa.
    Zapomnieliśmy o czymś do picia i jedzenia — stwierdziłem, ale nie przejąłem się tym jakoś szczególnie. — Trudno. Ja już stąd nie wstaję — wymamrotałem, przewracając się na bok i jeszcze raz trochę miażdżąc Maxa, zanim wyciągnąłem ręce, by go nimi gdzieś obłapić.

    Spoiler:

    Sponsored content

    The Lost Silence - Page 12 Empty Re: The Lost Silence

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 07:46