Laurent de Lorios - 19 lat - 175 cm
Podróż zawsze była dla niego istnym okrucieństwem. Długie godziny w niewygodnej karocy, podczas gdy krajobraz za oknem wydawał mu się tak paskudnie monotonny, jakby wcale nie przemieszczali się, a tkwili ciągle w jednym miejscu.
Był znudzony i zmęczony. Wiedział jednak, że narzekanie nie było stosownym zachowaniem - nie w jego przypadku. Tkwił więc w miejscu, milcząc już od długich chwil, zastanawiając się nad rozwiązaniem tego impasu.
Nie, nie podróży. Relacji, w której tkwił, a która była dla niego niczym szubienica zaciskająca się coraz mocniej wokół szyi. Tak okrutnie pragnął wolności... Nawet z tym cholernym magiem u boku, ale jednak bez poczucia bycia więźniem.
- Zastanawiałem się... - zabrzmiał w końcu, poprawiając na sobie bordową szatę, układając szal bliżej ciała, wyraźnie zmarznięty. - Dlaczego to robisz? Dlaczego jedziemy, żebyś nauczył go magii? - zapytał, ale nie brzmiał na ironicznego. Ot, ciekawość. Zwykła, prosta i ludzka. - Nie lepiej byłoby, gdyby magów było mniej, ale silniejszych? Bylibyście jeszcze bardziej unikatowi... Rozumiem, gdybyś wiedzę i umiejętności pragnął przekazać potomkowi. Ale jakiemuś bogatemu dzieciakowi z końca kraju? - doprecyzował, wyraźnie zaciekawiony motywami kompana.