— Nie pozwólmy więc królowi czekać — odparł spokojnie, nie dając po sobie poznać, jak bardzo nie w smak mu była zmiana planów władcy. Wiele lat nauczyło go obojętnego znoszenia podobnych zniewag. Były jak kąsanie szczeniaka, które, choć irytujące, nie mogły wyrządzić żadnej krzywdy, a wystarczył jeden ruch dłoni, by skręcić delikatny kark.
Zwrócił spojrzenie w kierunku Seana, który zajmował miejsce u jego prawego boku i lekko skinął głową. Mężczyzna odpowiedział mu podobnym gestem, choć nieco niższym i głębszym, a następnie ruszył w kierunku znajdujących się na tyłach uczniów. Szybko dotarł do Evy’ego i obserwującego go z niepokojem Nora.
Ciało chłopaka reagowało gwałtownie na nowe bodźce, a ten nie mógł w żaden sposób zapanować nad kolejnymi kichnięciami czy irytującym swędzeniem. Na dnie spojrzenia Seana czaiły się wesołe błyski, gdy zmierzył nim drobnego chłopca. W żadnym wypadku dzieciak nie przypominał super broni, którą Firin obiecał władcy. W tej chwili prezentował się wyjątkowo niekorzystnie, a zamiast strachu budził litość.
— Król pragnie zobaczyć cię już teraz. Chodź — wskazał mu dłonią początek szeregu, gdzie czekał generał. — Oddychaj przez usta i wytrzyj oczy — polecił cicho, pochylając się w stronę młodzieńca, by jego słowa nie dotarły do wścibskich uszu. Evy poczuł delikatny dotyk mocy, jakby omyła go przyjemna, ciepła fala, łagodząc gwałtowne objawy.
Firin nawet na niego nie spojrzał, gdy kierowali kroki w kierunku ogrodów, gdzie oczekiwał król. Szli we dwoje w milczeniu. Sean zostawił ich przy bramie, a gwałtowna reakcja alergiczna wróciła ze zdwojoną siłą, Evy kichał, łzy cisnęły mu się do oczu, a skóra na buzi wyraźnie się zaróżowiła. Promienie słońca nieustannie parzyły i łaskotały. Zabrak ignorował stan chłopaka i nawet przez Moc trudno byłoby wyczuć jego prawdziwe emocje.
Leowill siedział wygodnie w fotelu w cieniu wysokiego drzewa, którego gałęzie ciężkie były od słodkich owoców. W każdym calu wyglądał na króla, choć jego strój był prosty i nie otaczali go gorliwi służący. Trudno było go jednak rzeczywiście nazwać starcem. Jasne włosy przetykały pasma siwizny, spojrzenie oczu pozostało jednak bystre, a zmarszczki na twarzy ledwie widoczne. Na widok swoich gości uśmiechnął się chłodno i uprzejmie, a jego uważne spojrzenie utkwione zostało w młodzieńcu.
Zabrak skłonił się sztywno.
— Jak zawsze wracasz do mnie triumfując — Leowill odezwał się w końcu po przeciągającym milczeniu. Nawet na ogrodowym krześle siedział jak na tronie. Pewny siebie i zaskakująco ujmujący. — Wyczekiwaliśmy cię niecierpliwie chłopcze — zwrócił się do Evy’ego, unosząc puchar, jakby wznosił toast na jego cześć. Wszystko to było fałszywe, a każdy komplement podszyty był kpiną. Młodzieniec nie wyglądał na kogoś, kogo warto było oczekiwać. Był potężnym rozczarowaniem, które władca obracał w żart. Z broni stał się błaznem.
— Evy potrzebuje szkolenia — Varlo zachował spokój, ignorując obraźliwe zachowanie króla.
— I prysznica — mruknął młodzieniec, który wyszedł zza gęsty drzew. Musiał być królewskim potomkiem, ponieważ wyglądał jak sporo młodsza kopia Leowilla. Zabrak znów ukłonił się sztywno, Evy czuł raczej jego zniecierpliwienie niż złość.
— Tak. Na pewno jesteście zmęczeni po podróży. Wrócimy do tej rozmowy na balu.
Akademia znajdowała się w osobnym budynku przy pałacu. To właśnie w jej kierunku zmierzał Firin w towarzystwie chłopca. Wciąż milczał, ale w kąciku jego ust czaił się ten drapieżny, rozbawiony uśmiech, jakby cała ta audiencja wcale nie okazała się kompletną katastrofą.
Zwrócił spojrzenie w kierunku Seana, który zajmował miejsce u jego prawego boku i lekko skinął głową. Mężczyzna odpowiedział mu podobnym gestem, choć nieco niższym i głębszym, a następnie ruszył w kierunku znajdujących się na tyłach uczniów. Szybko dotarł do Evy’ego i obserwującego go z niepokojem Nora.
Ciało chłopaka reagowało gwałtownie na nowe bodźce, a ten nie mógł w żaden sposób zapanować nad kolejnymi kichnięciami czy irytującym swędzeniem. Na dnie spojrzenia Seana czaiły się wesołe błyski, gdy zmierzył nim drobnego chłopca. W żadnym wypadku dzieciak nie przypominał super broni, którą Firin obiecał władcy. W tej chwili prezentował się wyjątkowo niekorzystnie, a zamiast strachu budził litość.
— Król pragnie zobaczyć cię już teraz. Chodź — wskazał mu dłonią początek szeregu, gdzie czekał generał. — Oddychaj przez usta i wytrzyj oczy — polecił cicho, pochylając się w stronę młodzieńca, by jego słowa nie dotarły do wścibskich uszu. Evy poczuł delikatny dotyk mocy, jakby omyła go przyjemna, ciepła fala, łagodząc gwałtowne objawy.
Firin nawet na niego nie spojrzał, gdy kierowali kroki w kierunku ogrodów, gdzie oczekiwał król. Szli we dwoje w milczeniu. Sean zostawił ich przy bramie, a gwałtowna reakcja alergiczna wróciła ze zdwojoną siłą, Evy kichał, łzy cisnęły mu się do oczu, a skóra na buzi wyraźnie się zaróżowiła. Promienie słońca nieustannie parzyły i łaskotały. Zabrak ignorował stan chłopaka i nawet przez Moc trudno byłoby wyczuć jego prawdziwe emocje.
Leowill siedział wygodnie w fotelu w cieniu wysokiego drzewa, którego gałęzie ciężkie były od słodkich owoców. W każdym calu wyglądał na króla, choć jego strój był prosty i nie otaczali go gorliwi służący. Trudno było go jednak rzeczywiście nazwać starcem. Jasne włosy przetykały pasma siwizny, spojrzenie oczu pozostało jednak bystre, a zmarszczki na twarzy ledwie widoczne. Na widok swoich gości uśmiechnął się chłodno i uprzejmie, a jego uważne spojrzenie utkwione zostało w młodzieńcu.
Zabrak skłonił się sztywno.
— Jak zawsze wracasz do mnie triumfując — Leowill odezwał się w końcu po przeciągającym milczeniu. Nawet na ogrodowym krześle siedział jak na tronie. Pewny siebie i zaskakująco ujmujący. — Wyczekiwaliśmy cię niecierpliwie chłopcze — zwrócił się do Evy’ego, unosząc puchar, jakby wznosił toast na jego cześć. Wszystko to było fałszywe, a każdy komplement podszyty był kpiną. Młodzieniec nie wyglądał na kogoś, kogo warto było oczekiwać. Był potężnym rozczarowaniem, które władca obracał w żart. Z broni stał się błaznem.
— Evy potrzebuje szkolenia — Varlo zachował spokój, ignorując obraźliwe zachowanie króla.
— I prysznica — mruknął młodzieniec, który wyszedł zza gęsty drzew. Musiał być królewskim potomkiem, ponieważ wyglądał jak sporo młodsza kopia Leowilla. Zabrak znów ukłonił się sztywno, Evy czuł raczej jego zniecierpliwienie niż złość.
— Tak. Na pewno jesteście zmęczeni po podróży. Wrócimy do tej rozmowy na balu.
Akademia znajdowała się w osobnym budynku przy pałacu. To właśnie w jej kierunku zmierzał Firin w towarzystwie chłopca. Wciąż milczał, ale w kąciku jego ust czaił się ten drapieżny, rozbawiony uśmiech, jakby cała ta audiencja wcale nie okazała się kompletną katastrofą.