by Duch Pią 25 Lut 2022, 23:57
Chłopak nie ukrywał zadowolenia. Żałował, że nie miał przy sobie sznura. Chciałby zobaczyć, jak Vico, doprowadzony do takiego stanu, próbuje go dosięgnąć, ale nie może. Chciał zobaczyć, jak walczy z więzami, które wcale nie chcą go puścić.
To było coś niezwykłego - przyzwyczajony był do zwykłego, czasem trochę brutalnego seksu, ale nie pamiętał, żeby seks z kimś innym, niż Vico tak nakręcał jego wyobraźnię. Miał ochotę zrobić z nim wszystko, wypróbować każdej pozycji przy zapalonym świetle, wspólnie odnaleźć wszystkie rzeczy, które sprawiają Dianiemu przyjemność... A najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że obaj byli cudownie swobodni. Potrafili znaleźć czas na śmiech, czas na czułość, czas na to, by absolutnie odlecieć, i dbali o siebie wzajemnie.
Léon poruszył biodrami jeszcze kilka razy, wyczwając, że Ludovico się to podoba. Uśmiechnął się i zsunął z jego bioder trochę niżej. Po chwili głowę miał już między jego udami.
Zsunął mu z bioder bieliznę i nie pytając o zgodę, wziął, twardego już członka, do ust. Objął go miękkimi wargami, zaczepił gorącym językiem, jednocześnie przyciskając rękoma biodra Dianiego, by ten nie mógł nimi ruszyć. Sam nadawał tempo pieszczotom, raz obejmując ustami tylko główkę, by za chwilę pozwolić Vico wsunąć się prawie do gardła.
Oderwał się w końcu od niego, choć niechętnie opuszczał miejsce, z którego miał taki dobry widok na te piękne uda.
Zdjął z siebie koszulkę i rzucił ją gdzieś na bok.
— Jak mnie tak rozpieścisz, to potem ciężko będzie ci się ode mnie opędzić. — mruknął i, bez żadnego wstydu, napluł sobie na dłoń. Objął nią członka Vico. — Trzy razy w ciąg jednego wieczora... — poruszał powoli dłonią. — Mógłbym się przyzwyczaić. — puścił do Dianiego oczko.
Sorel miał na sobie zwykłe czarne slipy, a mimo to i tak dobrze się prezentował.
Znów usiadł okrakiem na udach Vico, ale zamiast zdjąć z siebie bieliznę, odciągnął jej tył trochę na bok, podsuwając się wyżej. Objął ręką penisa Vico, pomagając mu się nakierować.
Jęknął rozkosznie, kiedy usiadł na nim, pozwalając mu wsunąć się od razu, aż do końca.
Przymknął oczy, ale spod przymkniętych powiek wciąż obserwował twarz kochanka. Poruszył biodrami powoli, a przez ciało przeszły mu gorące dreszcze.
Zaparł się ręką o skos niskiego sufitu nad nimi, a drugą oparł na brzuchu Vico. Znów poruszył biodrami, tym razem mocniej.
Nie dbał o to, by być cicho. Sąsiedzi mogli mu tylko zazdrościć.
Ciężko mu było z tym, że nie czuł na sobie dłoni kochanka, ale widok tych marnie związanych rąk, i Vico leżącego w tak uległej pozycji, absolutnie mu wynagradzał ten brak.
— Vico... — jęknął, dosiadając go po raz kolejny, zaciskając palce na jego brzuchu.