Mógł też zapamiętać to na przyszłość. Na przykład jak już zda tą swoją Olimpiadę osiągając zarąbiste wyniki - bo wątpił, by w jego przypadku miało być inaczej - po prostu da mu do ręki puszkę z karmą dla kota. To był plan.
Przeszedł na jego stronę i westchnął krótko, wsuwając palce w jego włosy.
— Będzie dobrze. Nie każ mi wymyślać jakichś tekstów motywacyjnych, wiesz że nie jestem w tym zbyt dobry.
Na ten kolejny koci tekst miał ochotę trzepnąć go w głowę, ale powstrzymał się po prostu zabierając dłoń w tył.
— Doleję ci rumu i wymieszam ją z amfetaminą, dostaniesz takiego kopa, że nie zaśniesz przez następne trzy dni, będziesz mógł cały czas tylko siedzieć i się uczyć — pstryknął go w kark. Nie zamierzał co prawda wtłaczać mu do głowy, że zda to zda, a nie zda to nie zda i nic się nie stanie. Wiedział, że chłopak miał dość wysokie wymagania względem samego siebie, a zmienianie jego podejścia do życia byłoby w tym momencie z jego strony zwyczajnie idiotyczne.
— Poza tym jestem oburzony, że rozważasz śmierć tuż po twoim powrocie do moich łask — rzucił bezczelnie, wyciagając telefon, by zerknąć pokrótce na najbliżej zlokalizowane kawiarnie.
— Przecież nie zostawię cię samego na pastwę chemii — powiedział obracając jego głowę w stronę kartki — a teraz do nauki. I raz jeszcze przypomnę - żadnego ściągania. Powiem tej wielorybicy za kontuarem, żeby cię pilnowała, a jeśli dowiem się, że próbowałeś...
Wskazał dwoma palcami na swoje oczy, a następnie na niego, nim opuścił w końcu bibliotekę, zostawiając go samego.