by dreamcatcher Czw 20 Lip 2023, 16:46
Po tym jak pożegnał chłopaka w głowie jeszcze długo analizował to spotkanie. Nawet, gdy już odebrał i odwiózł Agnes do jej domu. Głupia nastolatka, która ciągle pchała się w kłopoty wykorzystywała fakt, że są przyrodnim rodzeństwem i ciągle zwracała mu głowę. Jakby jednak nie patrzeć, to jedyna osoba, która do tej pory była kimś ważniejszym w jego życiu niż tylko kolejnym „obiektem”.
Wrócił do mieszkania szybko, gdy jednak zobaczył, że w aplikacji nie ma już dostępnego profilu chłopaka miał mieszane uczucia. Czy ta randka była jednak tak złym doświadczeniem, mimo zapewnień chłopaka, że postanowił skończyć tę zabawę? A może po prostu postanowił, że to nie jest dla niego? A jeśli ktoś zaczął już do niego wypisywać i miał tego dość? Z drugiej jednak strony… To nawet lepiej. Noah uśmiechnął się pod nosem na myśl o tym, że to dobrze, że nikt mu tego skarbu tak szybko nie odbierze.
Wziął prysznic i w wygodnym dresie usiadł do laptopa na kanapie. To nie był pierwszy raz, gdy spędzał pół nocy na poszukiwaniach jak największej ilości informacji o jakiejś osobie w internecie. Zaskakująco mało informacji było jednak w sieci o Dorianie McCartym, ale najważniejsze, co powinien już znalazł. Teraz tylko przygotować się porządnie i wprowadzić w życie swój chory plan.
Od ich spotkania minęły już trzy dni.
Trzy długie dni, w których Noah zamienił się w cień Doriana - odprowadzając go z pracy, do domu, z domu do pracy, będąc z nim na zakupach, zapinają rower, poprawiając mankiety koszuli. Śledził każdy jego krok i nie zamierzał ujawniać się szybciej niż to zaplanował. To nie może wyglądać, jakby go stalkował, ale też nie szukał po omacku. To musiało być „przypadkowe” spotkanie. I tego dnia, je właśnie zaplanował.
Był punktualny co do minuty, znowu perfekcyjnie ubrany - w tych swoich szarościach. Wychodził z pracy, ale nadal wyglądał jakby nawet wygniecenia bały się zbliżyć do jego pedantycznej osoby. „Ciekawe ile ma tych samych garniturów” zastanowił się przez moment poprawiając swoją czarną katanę, pod którą miał bluzę z kapturem w tym samym kolorze.
Ruszył wolnym krokiem z nosem utkwionym w telefonie. A gdy udało mu się dosłownie wejść na chłopaka i momentalnie łapiąc go za rękę w przestraszoną miną odezwał się.
- O rany, przepraszam najmocniej… - jego głos brzmiał autentycznie, bo naprawdę taki był. Było mu przykro, że dopiero teraz mógł mu ponownie spojrzeć w oczy z tak bliska, ale gdy to już zrobił jego twarz pojaśniała wraz z uśmiechem, który zawitał na jego ustach - Dorian?