Two sides of the same coin

    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Pon 27 Gru 2021, 15:12

    Powinien się odsunąć, ale tego nie zrobił. Jakby przeczuwał, że ten moment był zbyt istotny i musi go doświadczyć. Drżącym oddechem przysłuchiwał się temu, co mówił komunista. W jednej chwili cały nastrój się zmienił. Po pijackiej wesołości pozostało co najwyżej wspomnienie. Zielony oczy rozszerzyły się, by wreszcie wymienić się spojrzeniami. Nie wiedział, kto był tymi słowami bardziej zszokowany. Za to nawet teraz mógł je usłyszeć, odbijały się w jego umyśle.
    „…Ty mnie nie znienawidzisz, prawda?”
    Aleksiej nie przestał wpatrywać się w Olega, nawet gdy ten zakrył twarz. Wydawało się, że nazista chciał coś powiedzieć, już otwierał usta, ale słowa utknęły mu w gardle. Co miałby powiedzieć?
    Nie znasz mnie. Chciałbyś, bym cię nienawidził.
    Czemu tu jestem? Czemu nie w Rzeszy?
    Patrzcie tylko, prosta sytuacja, a tak cię przerasta!
    A czy… ty byś mnie nie znienawidził?

    Po raz pierwszy od dawna Aleksiej Sorokin nie wiedział po prostu, co zrobić. I dlatego ostatecznie na nic się nie zdobył, siedząc przy tym stoliku, przy którym jeszcze parę chwil temu panowały gromkie śmiechy.  
    W takim impasie zastała ich Vanya. Dziewczyna wyglądała teraz na znacznie odświeżoną. Twarz nabrała jakby kolorów, zniknął z niej niemal cały brud. Włosy były uczesane w długi warkocz, dając im żywszy wyraz. Kobiecina naprawdę o nią zadbała. Na tyle, ile mogła. I teraz zamiast wystraszonej ofiary, miał przed sobą młodziutką, śliczną dziewczynę.
    — Vanya! — Aleksiej aż wstał gwałtownie, czego zaraz pożałował, gdy kolano uderzyło o blat i syknął wściekle. Palce kurczowo zacisnęły się na stoliku, czując że może zaraz stracić równowagę.
    — Przepraszam, ja tylko chciałam…— zaczęła, a Sorokin tylko pokręcił głową. Po dłuższej chwili, gdy poczuł się znacznie pewniej, puścił w końcu blat, patrząc znowu na kobietę. Ta widocznie czuła się jak intruz, widział to w jej mowie ciała. Chciała się wycofać, odejść, a to była ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebował.
    — Nic się nie stało — zapewnił ją, starając się, by jego głos brzmiał miękko. — W-wystarczy nam na dziś. Chodźmy stąd.
    —P-pani Yezhova wspomniała mi o bocznym tunelu. Tam jest miejsce…
    Aleksiej przyjął te informację z wdzięcznością, zakładając z powrotem kurtkę, rękawiczki chowając do kieszeni. wreszcie zdobywając się na to, by zwrócić uwagę na Olega. Szturchnął go w ramię raz. Jeśli pierwsza próba zawiodła, próbował dalej. Nie mogli tutaj zostać.  
    — Oleg… idziemy. — Próbował chwycić go zranioną ręką, chcąc podciągnąć do góry i zaraz tego pożałował, czując nagły ból. Przeklął pod nosem. Kompletnie o tym zapomniał. Nie było mowy, żeby sobie sam z nim poradził. Co więcej ciągle miał problemy z równowagę po ich wcześniejszej libacji. — Vanyo, mogłabyś też…?
    Ta podskoczyła w miejscu, jakby zbytnio się zamyśliła. Mimo wszystko nie zaoponowała, je dłonie zaraz znalazły drogę do ramienia Olega, próbując usadowić się pod jego pachą. Aleksiej postanowił w tym czasie sięgnąć po rzeczy, które towarzysz wcześniej odłożył. Jak tamten nie zechce współpracować, to najwyżej będzie targać nimi po ziemi.
    — Panowie się… pokłócili? — W którymś momencie usłyszał ciche pytanie. Aleksiej wziął głęboki wdech, przez chwilę niepewien co towarzyszce odpowiedzieć.
    — Nie — odparł zbyt twardo, na co dziewczyna z lekka się spłoszyła. Dlatego zaraz dodał: — Nie… to trochę skomplikowane. — Nic więcej nie powiedział, Vanya też nie dopytywała.
    — Dalej, Olegu Siergiejewiczu. Wyśpisz... wyśpisz się w innym miejscu.
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Pon 27 Gru 2021, 16:27

    Może i chciał wtedy zapłakać, ale nie potrafił, nie znalazł więc żadnego ujścia, żadnej ulgi.
    - Luda, przepraszam... - szepnął tak cicho, że ciężko byłoby komukolwiek to dosłyszeć, jedyne ruch warg świadczył o tym, że cokolwiek mówi - ... nie mogę tak dalej...
    Zabierz to.. zabierz to ode mnie...
    - Przepraszam... przepraszam - powiedział głośniej akurat w chwili, gdy chcieli go podnieść, choć te słowa nie były skierowane do żywych. Przybycia Vanyi nawet nie zauważył, choć jej drobna postura, którą dobrze wyczuwał, działała na niego w jakiś sposób uspokajająco. Zupełnie inaczej było z Aleksiejem. Gdyby był w stanie odepchnąłby go od siebie, jakoś nawet niezdarnie próbował to zrobić.
    - Nie dotykaj mnie.. Ah, suka... - agresja mieszała się z żalem, ton zmieniał zupełnie nagle. świat jednak wirował i wydawało się, że nie ma możliwości, by opędzić się od niechcianego dotyku. Nagle to przelewające się przez ręce ciało spięło się w niespodziewanym, ostatnim zrywie. Bez trudu odepchnął dziewczynę, a Aleksieja przygwoździł do ściany.
    - Mówiłem, precz z łapami, tępy nazisto! - wrzasnął mu w twarz, świdrując go oczami, w których błyszczącej głębi można było czytać jak w otwartej księdze. Żadnych masek. Poczucie winy, miłość, nienawiść, strach, zagubienie i wiele więcej za przejrzystą powłoką wilgoci, zbyt niewielkiej jednak, by uformować łzę.
    Po tym wybuchu momentalnie zobojętniał. Puścił Aleksieja, wymamrotał coś, może i przeprosiny, a potem dał się poprowadzić, gdziekolwiek chcieli i usnął, gdziekolwiek mu kazali. Ale nawet, gdy już gdzieś zaległ, nie tak łatwo było mu zasnąć, gdy błędnik szalał i tylko cudem nie zwrócił tego, co zjadł.
    Miał za to pełno męczących snów.
    Mały chłopiec o jasnych włosach wołający go gdzieś z końca pustej ulicy. Jakże trudno było go dogonić...
    - No chodź, chodź, czerwony guzdrało! - śmiał się i machał do niego, aż wreszcie faktycznie Oleg pojawił się przy nim i patrząc tak na niego z góry zauważył te oczy... jadowicie zielone. Ale twarz była łagodna, dziecięca, niewinna, niezależnie od tego, co mówił, albo co mu pokazywał.
    Chłopiec wskoczył mu na ręce. Oleg trzymał go, nie czując żadnego ciężaru. Małe dziecięce dłonie uformowały jego palce w kształt broni.
    - O widzisz, tak to się robi, Czerwony - roześmiane dziecko samo wycelowało palcem przed siebie i udawało, że strzela. - Tak to się robi, strzelaj, guzdrało!
    Chłopiec zachęcał go, trochę mu dokuczał i śmiał się radośnie, a pod ich nogami piętrzył się stos trupów.
    Zbudził się nagle, obolały i z ćmiącą głową.
    I sny i wczorajszy wieczór należały już do przeszłości, a organizm nawykły do alkoholu szybko odnalazł się w sytuacji. Olegowi pozostało tylko iść za jego głosem. No i za tym najgłośniejszym - kacem moralnym.
    Gdy więc jego towarzysze również się przebudzili, czekała już na nich herbata. Vanyi wręczył też sznur nierównych koralików przehandlowany za bezcen.
    - Może chciałbym nie pamiętać, ale pamiętam, suka, za mocną mam głowę - zaśmiał się lekko zażenowany i westchnął - Wybaczycie?
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Wto 28 Gru 2021, 13:07

    — Byś przestał się wierzgać, pija-
    Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. W jednej chwili oboje siłowali się z upartym Olegem, by następnie jego plecy boleśnie zderzyły się boleśnie ze ścianą. Jęknął cicho, kompletnie tym zaskoczony. Za to instynkt od razu zechciał zareagować. Jego dłoń wymacywała już nóż, już zamierzał po niego sięgnąć.
    Gdy jest zagrożenie, należy się bronić.
    Jedno solidne cięcie.
    Podetnę ci gardło, plugawcu!

    I wtedy spojrzał mu w oczy. Te, które teraz zdawała się go przeszywać na wylot. Widział w nich wszystko, czego nie chciał widzieć. Znieruchomiał, dłoń nadal zaciśnięta była na rękojeści. Całość trwała krótko. Tak szybko jak go pochwycił, tak równie prędko został wypuszczony. On również zwolnił uścisk z broni.
    Dopiero po chwili zauważył, że parę osób wstało z miejsc, jakby gotowych powstrzymać możliwą walkę między nimi. Starał się wyjaśnić, że sytuacja opanowana, a to co mówił towarzysz, było tylko pijackim bełkotem. W końcu spojrzał na ich zaniepokojoną towarzyszkę.
    — Wiele przeżył — mruknął cicho, a dziewczyna spojrzała na niego i tylko kiwnęła ze zrozumieniem.
    Na szczęście reszta drogi przebiegła bez większych problemów. Zaprowadzili go do bocznego tunelu, o którym wspomniała Vanya. Tam też postarali się jakoś ulokować rzeczy, a przede wszystkim usadowić gdzie pijanego komunistę, by wreszcie sami mogli odetchnąć.
    Tej nocy i Aleksiej spał niespokojnie, choć snów nie pamiętał.
    Oleg wstał przed nimi. Wsłuchiwali się w jego słowa, Vanya przyjęła z wdzięcznością prezent, zdobywając się na nieśmiały uśmiech, tym samym wybaczając Czerwonemu. Aleksiej za to nic nie powiedział. Wstał ociężale i ruszył za potrzebą, a gdy wrócił chwycił tylko za rękawiczki, które odłożył obok swego prowizorycznego posłania. Wiedział, że na niego patrzyli, ale uparcie to ignorował. Herbata nadal pozostawała nietknięta.
    — Trzeba znaleźć sposób, by dostać się do Prospektu. Może odszukamy też jakiego lekarza. — mówił to beznamiętnym głosem, nadal nie zaszczycając spojrzeniem komunistę. Podrapał się z lekka po brodzie, wyczuwając pod palcami niewielki zarost. Mógłby się trochę odświeżyć. — Vanyo, jeśli możesz, spróbuj się czegoś dowiedzieć od pani Yehzovej. Przyda nam się każda informacja. — U boku kobieciny będzie znacznie bezpieczniejsza niż przy nich.
    Wrócił do starego pragmatycznego siebie.
    Dziewczyna zaraz energicznie pokiwała głową. Widocznie ożywiła ją świadomość, że może w jakiś sposób się im przydać. Parsknął cicho z rozbawieniem na ten widok.
    Ruszył, wychodząc z tunelu wprost na stację. Nie patrzył, czy Oleg podąża za nim. Po prostu musiał się czymś zająć. Nie chciał myślami wracać do poprzedniego wieczora.
    W międzyczasie dziewczyna zaczęła się zbierać. Jednak zanim sama ruszyła, położyła dłoń na ramieniu Olega i czule go za nie ścisnęła.
    — Przejdzie mu — próbowała  zapewnić go Vanya. — Wy tak macie, ale wam to przechodzi. Za bardzo mu zależy. Proszę…proszę się nie martwić.
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Wto 28 Gru 2021, 14:33

    Gdy tylko okazało się, że powrót do poprzedniego stanu rzeczy nie będzie tak prosty, Olegowi nie zostało nic, jak tylko przecierpieć konsekwencje swoich działań. Pozostawił Aleksieja samego z jego zagniewaniem, przynajmniej tak to interpretował, a sam przyjął ciężar, jaki to ze sobą niosło. I w tym czasie musiał przyznać, że Vanya potrafiła dać mu nieco ukojenia.
    Po raz pierwszy tak naprawdę obejrzał ją odmienioną, piękną i dobrą, wyrozumiałą. A gdy przyjęła jego prezent i zobaczył ją w koralach, poczuł nawet rozczarowanie i irytację samym sobą, że nie potrafi obdarzyć jej uczuciem. Jakie to byłoby słuszne, postarać się o nią, zabrać ją w bezpieczne miejsce, kochać, dbać, wychować dziecko, śliczne, jak ona. Był przecież tak blisko swoich, o krok od Linii Czerwonej. Nawet by nie pytali...Przyjęliby...
    Jedno z marzeń o spokoju, które, wiedział dobrze, nigdy się nie ziści. Tak naprawdę w głębi duszy zdawał sobie sprawę, że w tych wyobrażeniach brzmi fałszywa nuta.
    Nic się nie zmieniło odkąd pierwszy raz to sobie uświadomił: nie mógł go teraz stracić.
    - Chyba sobie zasłużyłem - ułożył własną dłoń na jej drobnej rączce, dziękując za wsparcie. Starał się zachować dla niej pogodny ton - Nie gadaj z obcymi, Vanyeczko. Pójdziemy po ciebie. Nie chodź sama.
    Dał im czas na samotność, a gdy nie mógł wytrzymać w miejscu, a w głowie poukładał sobie już wszystko, wstał i wyszedł na stację.
    Od ogniska do ogniska, nie było trudno znaleźć towarzysza. Wyróżniał się nawet postawą i sposobem stawiania kroków.
    - Aleksiej... - dotknął jego pleców. Chciał zwrócić jego uwagę, zacząć mówić coś konkretnego, o jego ranie albo przejściu na prospekt, ale nie miał nawet szansy. Dwóch mężczyzn okazało się bardziej zdecydowanych od niego. Stanęli przy nich, blisko, ale dopiero, gdy jeden się odezwał, Oleg poznał wartownika.
    - Co ja słyszałem... - zaczął i już po gestach widać było, że nie ma najlepszego dnia - Ja was wpuszczam po dobroci, a zaraz się okażę, że nazistów szmugluję...
    Oleg cofnął się tylko po to, by nie czuć zapachu mężczyzny. Jakby za mało mieli problemów, nie zdążył nawet porozumieć się z Aleksiejem, a już kolejne konsekwencje jego głupoty musiały zebrać swoje żniwo.
    - A jak walnę po pijaku, że jesteś świniojebcą to ci koledzy na urodziny wieprza na pryczę przyniosą?
    - Ha.Ha - strażnicy zdecydowanie nie byli w nastroju do żartów. Z Olegiem nie chciało im się gadać, zwrócili się do Aleksieja - Możesz być sobie i samym Fuhrerem, byle ludzie nie gadali, że się ktoś taki po stacji plącze. A gadają. Więc powiem raz. Brać dupę w troki i wypierdalać, póki jestem dobry.

    **********

    - Jutro ruszam - Szestakow pochylił się nieco i zaciągnął, by papieros rozżarzył się, ofiarowując mu nieco rozluźnienia. Młody mężczyzna, który mu go odpalał, poczęstował też siebie, a lekki uśmiech i obłoczek dymu zasłonił jego rozczarowanie.
    - Zapisz mi chociaż kwaterę w testamencie. Lubię ten dywan.
    Stalowe oczy cisnęły gniewne błyskawice, ale nie wywołały nawet cienia strachu. Młodzieniec przewrócił bezceremonialnie oczami i wstał z kanapy.
    - Weź mnie ze sobą. Albo chłopaków, kogokolwiek. Nie idź sam - podszedł do biurka, rzucił okiem na ułożone tak równo przedmioty, a potem odwrócił się przodem do rozmówcy, biodrem oparty o blat - Twoja śmierć nikomu się nie przyda. I żadna w tym chwała. Jeśli masz nadzieję, że Herr General zapłacze, to... cóż, myślę, że możesz się przeliczyć.
    - Od kiedy masz taką niewyparzoną gębę? - Szestakow zabębnił palcami w podłokietnik. Myśli rozmyły jego spojrzenie. Miał już trzech na sumieniu. Trzech ludzi i utracone zaufanie Sorokina. Musiał to dokończyć sam.
    - Pytanie brzmi raczej... od kiedy ty masz taką obsesję na punkcie Herr Juniora? - ta kontra padła bardzo szybko, jakby młody żołnierz tylko czekał, kiedy będzie miał okazję do wypowiedzenia tych słów. A miały one swój specyficzny smak, niespotykany między dowódcą i podwładnym. Były przyprawione zazdrością.
    - Dokończę to, co zacząłem.
    - Ależ oczywiście, Dima - ton młodzieńca jasno wskazywał irytację - Jak zawsze.
    - Nie nazywaj mnie tak.
    - Ah, za wysokie progi -  wszystkie przykrości musiały mieć niewielki wpływ na młodzieńca, nie były w stanie chociażby zmazać mu z warg lekkiego uśmiechu. Przygasił papieros w popielniczce na biurku i wrócił do Szestakowa, by bezceremonialnie usiąść na nim okrakiem.  - Co ja sobie myślałem? Mówić po imieniu? Herr Leutnant przecież tylko mnie posuwa.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Wto 28 Gru 2021, 16:33

    Zaciskając mocno usta, szedł dalej przed siebie. Próbował się skupić na tym, co postanowił.  Znaleźć lekarza. Zorientować się w sytuacji panującej na Suchariewskiej. Działać, tak jak zawsze robił. A jednak zwolnił nieco kroku, gdy usłyszał jego głos, poczuł delikatny dotyk. Miał ochotę odwrócić się i po prostu wykrzyczeć frustrację, która głęboko w nim tkwiła. A może był to tylko pretekst, by znów na niego spojrzeć.
    I wtedy wszystko szlag trafił. Po prostu nieodzowny element ich „przygód”. Przewrócił oczami, próbując zapanować nad sobą.
    — Hanza i wasza cudowna bezstronność. Jestem doprawdy wzruszony — rzekł kpiąco Aleksiej, nawet nie wysilając się, by ukryć nutkę sarkazmu w swoim głosie. Twarz wartownika wykrzywiła się w irytacji, ale nic nie powiedział. — Dajcie godzinę i pójdziemy.
    — Pół godziny, ani minuty więcej. — I wartownik jakby już chciał odchodzić, gdy nagle przystanął. Znów odwrócił się do nich. Na twarzy widniał mu paskudny uśmiech. — Jak już minie, macie tu czekać. Odprowadzę was do tunelu.
    Sorokinowi zdecydowanie nie spodobał się ten widok, ale nie skomentował tego. Chciał, by ta gnida jak najszybciej się ulotniła. Za to wreszcie podszedł do Olega, wreszcie na niego patrząc. Przy czym w zielonych oczach nie dało się wyczytać nic więcej poza rozdrażnieniem. I tak zresztą było. Wszystko mogło pójść sprawnie, a teraz znów wpadli w bagno.
    Ty wpadłeś. Za to kim jesteś.
    Zacisnął mocno pięści.
    — Zadowolony? Ciesz się, że nie krzyczałeś jaki to Czerwony jesteś. Bo byś teraz z obitą mordą chodził  — wysyczał na koniec, chwytając się ramienia, które akurat postanowiło dać o sobie znać. Może zdołałby chociaż zmienić opatrunek. — Trzeba iść po Vanyę. I rzeczy.  

    Myślał, że gdy wartownik wspomniał o tunelu, będzie to jakiś boczny, wyłączony od dawna z użytku albo nawet ten, z którego przyszli. Dlatego niemniej zdziwił się, gdy zobaczył, że byli prowadzeni wprost do głównego przejścia między Suchariewską a Prospektem. Dopiero gdy podeszli do pierwszego z posterunków tuż przy bramie, Aleksiej zauważył tłocząc się ludzi, których szybko odprawiano, wymachując przy tym karabinami w ich stronę. Gdy znaleźli się wystarczająco blisko, nazista mógł akurat zobaczyć i usłyszeć jedną ze scen, która się właśnie rozgrywała.
    — Panie litościwy, chociaż pozwól nam przejść! Dokumenty mamy, od ponad tygodnia tu tkwimy! — jęczał błagalnie jakiś staruszek, machając papierami przed oczami wartownika. Ten jednak pozostawał niewzruszony.
    — Są rozkazy. Nie przepuszczamy — otrzymał tylko w odpowiedzi. Staruszek próbował jeszcze się szarpać z wartownikiem, przez co zarobił kolbą mocno w pierś. Ten zaskowytał zaraz upadając na ziemię.
    Deduška! — usłyszał żałosne wołanie chłopczyka, który dotąd stał milcząco obok starszego. Rozległ się szloch i tym razem Aleksiej musiał odwrócić wzrok.
    Dwójka wartowników za to szybko rozproszyła tłum, tym samym dając im możliwość swobodnego przejścia. Nazista zaczynał rozumieć, skąd sytuacja na Suchariewskiej była taka, a nie inna. Zamknęli drogę do Prospektu. A z jakiego to powodu? Wartownik pozwoli im się zaraz tego dowiedzieć.
    — Przepuszczamy tych.
    Młodszy żołnierz Hanzy patrzył zaskoczony to na nich, to na swojego przełożonego.
    — Mi-mieliśmy wstrzymać ruch dopóki nie odkryjemy- — zaczął niepewnie, ściskając mocniej karabin.
    — Ci tutaj sobie poradzą — przerwał mu zaraz wartownik. —Nie z takimi sobie rzeczami radzili, prawda? — Tutaj mężczyzna spojrzał na Aleksieja, a ten tylko skrzywił się z pogardą. — Wydać papiery i niech ruszają.
    Wartownicy zaczęli się krzątać na posterunku, a Aleksiej wykorzystał to, by wreszcie pochylić się do Olega.
    — Coś się zagnieździło w głównym tunelu. Dlatego tu taki tłok. Skurwiele chcą, by to Metro zdecydowało o naszym losie.
    — Pro-proszę panów i panienkę! — usłyszał nagle i wtedy zobaczył tego samego staruszka, który wcześniej próbował przejść przez bramę. Jego pomarszczone dłonie uchwyciły się mocno kurtki jego i Olega. — Błagam was państwa, pozwólcie nam z wami iść! Albo chociaż mojego małego Ilye zabierzcie. Błagam.


    Ostatnio zmieniony przez Raiden dnia Wto 28 Gru 2021, 18:36, w całości zmieniany 1 raz
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Wto 28 Gru 2021, 17:45

    Tak, bardzo zadowolony, od początku tak to właśnie sobie zaplanowałem - ugryzł się w język, by nie wdać się w kolejną bezsensowną przepychankę. Niech mu będzie, zniesie to.
    - Przepraszam, Aleksiej, naprawdę nie wiem, jak to się stało... - powtórzył po raz kolejny, bez specjalnego przekonania, że to miało jakiekolwiek znaczenie. Jak mówiła Vanya, pewnie należało to przeczekać. I tak, jak lubił go nazywać Alioszą, teraz nie przechodziło mu to przez gardło. - Idę po Vanyę.

    Dantejskie sceny rozgrywające się pod bramą sprawiły, że poczucie winy odsunęło się w jego myślach, wypchnięte przez jego komunistyczne przekonania, teraz tak mocno podrażnione zastaną sytuacją. Nie dość, że musiał być świadkiem tej nierówności i bezduszności spod znaku Hanzy, to jeszcze czekał go pobyt na prospekcie, by jeszcze raz dobrze przyjrzeć się tej machinie chciwości i wyzysku. W innych okolicznościach może by coś powiedział, może jakoś by zareagował, ale nie chciał już patrzeć na rozdrażnienie w zielonych oczach. Ostatnio częściej widział w nich coś zgoła innego niż uspokajająca świeża trawa.
    Cały czas trzymał dziewczynę za rękę i starał się odwracać jej uwagę od drastycznych scen, na ile to było możliwe. Najwidoczniej nie była nawykła do tego typu obrazów, bo ściskała mocno jego palce.
    - Pewnie tak. Chuje - odpowiedział cicho Aleksiejowi - Ale nic to, niech dadzą papiery. To krótki tunel, tak? Kto się tam może pałętać, bandy napadające na karawany? Może się nawet przysłużymy dobru kolektywu - nie mógł się nie uśmiechnąć, nawet, jeśli miałby tym znów zdenerwować towarzysza, ale ten uśmiech szybko zszedł mu z twarzy. Poczuł że ktoś go chwyta i instynktownie schował Vanyę za siebie. Staruszek... jego prośba i płacz dziecka. To ostatnie poruszało w Olegu najczulsze struny, z drugiej strony wszyscy wiedzieli, musieli wiedzieć, że wcale nie było takie pewne, czy większą mają szansę zostając tu, czy zanurzając się z nimi w niezbadaną ciemność.
    Ilya - dziecko metra, o ziemistej cerze, chude, tonące w ubraniach w jakie je odziano. Spod uszanki wystawało mu kilka rudawych kosmyków. W niczym nie przypominał chłopca ze snu, małego Alioszy, który tak na przekór otaczającego go śmierci i zniszczenia śmiał się i radował.
    Aż zaczął się zastanawiać, czy to dziecko kiedykolwiek się tak roześmieje.
    Nie, jeśli będzie martwe - skrzywił się w duchu na tę myśl, szybko ją odpędził.
    - Wszyscy powinni mieć równe szanse - ujął staruszka za nadgarstek i powoli odsunął jego dłoń, patrzył jednak na Aleksieja. - Nawet w tym, czy chcą ryzykować życie, czy nie. Zgódź się.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Wto 28 Gru 2021, 19:23

    Równe szanse. Aleksiej parsknął i już chciał coś dodać, ale potem znów spojrzał na Olega. Jego rysy nieco złagodniały, a on tylko przeklął krótko, wreszcie spoglądając z góry na staruszka.
    — Tylko nas nie spowalniajcie — rzucił w końcu, powoli uwalniając się z uścisku staruszku. Ten zaraz zaczął żarliwie dziękować, a pomarszczona twarz wykrzywiła się w szerokim, niemal bezzębnym uśmiechu.
    — Dziękuje panowie! Niech was Bóg błogosławi! Słyszałeś, Ilya? Idziemy! W końcu idziemy!
    I właśnie w takim powiększonym gronie ruszyli. Wprost do pogrążonego w mroku tunelu. Z początku nic nie wskazywało, że było tu jakiekolwiek zagrożenie. Wszędzie panowała cisza nie licząc szurania ich butów i stęknięć staruszka.
    Z czasem zaczynało się robić chłodniej. I ciszej. Dało się nawet ciszej? Gdzieś rozległo się ciche jęknięcie. Poświecił prędko na tyły i zobaczył, że dziewczyna jakby z lekka się zaczyna chwiać.
    — Vanya? Wszystko dobrze?
    — To nic… nic. Trochę zakręciło mi się w głowie — zbyła go szybko, pochylając się nieco do przodu, ale szła uparcie dalej.
    Ten tunel. Im bardziej się w niego zagłębiali, tym mrok wydawał się większy. Jakby kompletnie ignorował ich latarki.
    Ilya nie wiedzieć czemu zaczął płakać. Słyszał uspokajający głos staruszka, który zaczął nucić jakąś starą przyśpiewkę.
    — Wuju, Katyo, gdzie jesteście. Dlaczego tak daleko ode mnie?  — Słyszał głos Vanyi, a potem zaczęła co mamrotać. Nadal mówiła do nich? Czy właśnie się modliła?  
    Musiał się ratować. One wzywały, słyszał je coraz wyraźniej. Krzyki. Próbowały zagłuszyć jego myśli. Szedł naprzód, ale z każdym krokiem robiło mu się ciężej. Jakby powietrze coraz bardziej nich gęstwiało. Czy inni szli za nim? Chciał wiedzieć. Nie. Musiał wiedzieć, że nie był sam.
    I chociaż sylwetki zamigotały w świetle, on nadal nie poczuł się lepiej. Tak jakby znów znajdował się z Olegiem w tamtym przeklętym korytarzu. Jakby jego marsz śmierci na nowo ruszył i tym razem to on go prowadzi. Niepokój coraz bardziej wzrastał. Słyszał świsty przypominające mu wiatr, który nieustannie towarzyszył martwej Moskwie. A może mu się tylko zdawało?
    Trzeba się ratować.
    Nie zasługujesz na ratunek. Nie umiesz nawet zaakceptować prawdy.
    Podły mały nazista. Twoje miejsce jest na dole.
    Nie znienawidzisz mnie, prawda?

    Wreszcie nie mógł tego znieść. Jeśli nic nie zrobi to zwariuje. Krzyki zrobią się głośniejsze. A on nie chciał. Niech znów się uciszą. Niech znów ucichnie jego krzyk. Musiał znaleźć rozwiązanie. I wtedy jego myśli zaczęły krążyć wokół jednej rzeczy. Tą, którą podziwiał, a jednocześnie gardził. Tylko teraz tego tak usilnie potrzebował. Z dala od głosów i ciemności. Gdzieś zwolnił, zaczął latarką szukać tego, co potrzebował i znalazł.
    — Oleg. Oleg — zaczął wpierw cicho, a potem coraz głośniej, jakby chcąc się przebić krzyki. Wolną ręką zahaczył o ubrania mężczyznę i mocno je ściskając, przybliżył się znacznie. — Niebo… pokaż mi niebo — Próbował rękoma nieporadnie chwycić za jego twarz, odgarnąć te włosy, by mógł znów je zobaczyć. — Chce je ujrzeć. Znowu. Tak samo czyste jak w twoich oczach. — mówił i mówił, ale czemu ciągle nie patrzył? I wtedy sobie przypomniał.  —Nie, nie wolno mi. Potwory powinny siedzieć w ciemności. Jestem przecież Bestią. — I te słowa tak wychodziły z niego, nawet gdy usilnie próbował przestać.  Instynkt za to podpowiadał mu co innego. Mów, inaczej cię pochłonie. To ten tunel, to w nim coś było nie tak.
    Nie, to z tobą jest.
    — Potwora zostawili… A takiego Stepana zabili. To on powinien żyć. Nie ja.
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Sro 29 Gru 2021, 16:43

    Poszli więc.
    Oleg trzymał karabin w pogotowiu, bez oglądania się wokół, taksując tylko czujnie wszystkie przestrzenie objęte światłem latarki Aleksieja. Kolejny tunel, żadnych śladów bandytów gnieżdżących się w bocznych rozgałęzieniach, nawet niewiele pozostałości po mutantach. Żadnych trupów ani trupojadów, przynajmniej nie na widoku. Ile już takich tuneli widział? Gdyby nie chłód mógłby się nawet poczuć dobrze. I ten dziwny świst przypominający wiatr szalejący na powierzchni. Aż włosy na karku stanęły mu dęba. Nienawidził tego, nie chciał.
    - Dziecko płacze - powiedział, albo pomyślał? Nikt nie zareagował na jego słowa, więc je powtórzył, ale bez skutku. Nie słyszał swojego głosu, jakby niknął w ciemności wraz ze światłem latarki.
    Oblał go zimny pot. Choć w grupie, czuł się zupełnie samotny. Do czasu aż usłyszał jej głos. Nagle przystanął, by się rozejrzeć, by zobaczyć, znaleźć źródło, ale ono nie istniało. Przemieszczało się lub było wszędzie wokół. Powoli ruszył dalej, krok za krokiem.
    - Więc teraz kochasz tego... mężczyznę... bestię... tak nisko upadłeś?
    - Luda? - wymamrotał jej imię, tracąc na chwilę oddech - Luda... nie...
    - Zdradziłeś mnie tak podle... Zdradziłeś nas!
    - Nie...
    - Pamiętasz jeszcze nasze dzieci? Pamiętasz Oleńkę, Saszę...?
    - Pamiętam o was...
    -... Wowę...
    - Pamiętam!
    - Kłamca! Zdrajca! On nas zabił! Rozszarpał na strzępy! Jest taki sam! A Ty wybierasz jego!
    - Kłamca! - zakrzyknął chór dzieci - Zdrajca!

    Upadłby na kolana pod ciężarem tych oskarżeń, ale nagle poczuł dotyk, chwyt właściwie, usłyszał głos, który brzmiał inaczej, bliżej.
    - Niebo? - nie rozumiał. Było zimno, wiało... Niebo... - Nie... nie nie nie... - złapał Aleksieja za nadgarstki i odsunął jego dłonie od swojej twarzy, by zaraz ucałować je w błagalnym geście - Nie każ mi tam wracać, nie mogę do Moskwy, już wystarczy... już wystarczy... Zostańmy tu, nie chcę już... nie mogę na powierzchnię.
    Jego prośby zlewały się z mową Aleksieja, nawet nie zwracał na to uwagi. Usłyszał wyraźnie słowo Bestia - które wywołało w nim drżenie, usłyszał też ostatnie zdanie, które natychmiast sprawiło, że błagalny ton zupełnie się odmienił. Potrząsnął towarzyszem gwałtownie, gniewnie nawet, złapał go i wręcz zmusił, by na niego spojrzał. Być może przy tym zadał mu ból.
    -  Stul pysk. Nie będę tego słuchać. Nie mogę cię teraz stracić - powiedział powoli, z naciskiem na każde słowo, jakby to był rozkaz. - Chodź... trzymaj mnie.
    - Kłamca! Zdrajca!
    - Aj, aj! Czerwony, jak ty strasznie się guzdrzesz! - odwrócił głowę w kierunku, z którego dobiegał znajomy głos. Kolejny, ale pierwszy, który miał swoją postać. Jasnowłosy chłopiec biegnący przed siebie. Już nie po dnie tunelu - swobodnie lawirujący w przestrzeni, biegnący po ścianach, nieuchwytny jak upiór, a tak wyraźny jak wówczas, gdy nawiedził go we śnie. - Idziesz, czy nie?
    Złapał mocno dłoń Aleksieja i ruszył za roześmianą, kpiącą z niego zjawą. Tak realną, widoczną mimo mroku. Jakże trudno było go dogonić. Jak ciężko...
    - O rany, jesteś do niczego! Szybciej, szybciej, guzdrało! - machał do niego, wołał go. Czekał na niego, a jednocześnie wciąż był tak daleko.
    Tracę zmysły... Nie mam już sił...
    W pewnej chwili chłopiec przystanął, już nie biegł, tylko patrzył. Wtedy też ciało odmówiło Olegowi posłuszeństwa i upadł. Gdzie był Aleksiej w tej chwili - już nie wiedział, nie czuł, niczego nie słyszał. Tylko czołgał się w kierunku świetlistego chłopca o zielonych oczach, który łaskawie przykucnął i oglądał jego walkę lekko się śmiejąc. Gdy był już tak blisko ostatkiem sił wyciągnął ku niemu dłoń, ale tylko rozbawił tym małego Alioszę.
    - Już, już, Czerwony. Jejku, brawo, nareszcie. Trwało to wieeeeeeeki! - śmiał się chłopiec, klepiąc go pocieszająco po głowie.
    A potem padło na niego światło reflektorów, ale to nie miało już znaczenia. Olega ogarnął mrok.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Czw 30 Gru 2021, 14:53

    Chłonął każde słowo mężczyzny, ignorując nagły ból w ramieniu. Chciał się ich kurczowo trzymać, tak jak robił to całe życie. Jak przy rozkazach. Tak, to był rozkaz, on go wykona, on zawsze je wykonuje. Dlatego tak też zrobił. Chwycił się Olega i nie puszczał. Nawet gdy ten niespodziewanie zaczął go ciągnąć ze sobą. Nie wiedział. Trzeba się trzymać. Trzymać.
    —  O tak, jak już raz się złapałeś, to ciężko było cię odkleić!
    Impulsywnie ścisnął komunistę jeszcze mocniej, po plecach przebiegły mu dreszcze. Pamiętał ten głos. Nawet po tylu latach nie pomyliłby go z żadnym innym. Stepan.
    „Stepan, Stepan!”, zawsze wołałeś. Nieważne, czy tylko na dosłownie moment mnie z oczu straciłeś. A potem przestałeś wołać. Wtedy, gdy zniknąłem za drzwiami.
    Drzwi, które kryły za sobą czerwień. Czysty. Idealny. Nie. Był brudny, splugawiony. Splamiony krwią.
    — Chciałem… Chciałem pomóc ludziom z metra. Oczyścić je, by powstało z kolan. Myślałem, że tak trzeba!  — Aleksiej starał się podnieść głos, ale nie słyszał żadnej różnicy. Jakby mrok nie chciał mu na to pozwolić.
    Mały Aliosza zawsze chciał być bohaterem.
    — A teraz… nie wiem co robić… — przyznał się wreszcie, chcąc schować twarz w dłoniach. Nie, nie może. Musi się trzymać. I nie puszczać.
    Mrok za gęsty. Nie mógł już dalej iść. Czuł jak upada, ale nadal się trzymał. Sunął się z trudem po ziemi, patrząc przed siebie. Wtedy ją dostrzegł. Sylwetkę. Tego, którego stracił. Ten, który krzyczał. Wyglądał tak samo jak sprzed laty.
    — Wy-wybacz mi… —  Głos zaczynał mu się łamać. — Nie chciałem…Jestem tchórzem. Naprawdę nie chciałem…
    Wiem — Stepan uśmiechnął się promiennie i Aleksiej ostatkiem sił spojrzał na niego. Przyjrzeć się tej twarzy, która teraz przypominała tą sprzed tego wszystkiego. Właśnie w tym momencie zauważył, że coś się nie zgadzało.
    Oczy. Te piękne, błękitne oczy…
    Jeszcze masz szansę. Żyjesz. Możesz coś zmienić. — Zjawa teraz pochyliła się nad nim. Powieki Sorokina zaczęły się powoli zamykać. — Sprawić, by Niebo przestało się bać powierzchni.  
    Aleksiej zdążył jeszcze wyrzucić z ust imię, nim i jego mrok w końcu pochłonął. Nie należało do jego brata.

    — A dzieci zdrowe?
    Posiwiały już doktor Michajłowicz przewrócił oczami, w końcu spoglądając z nad swojego biurka. Towarzysz stał obok niego z tym swoim promiennym uśmiechem na nieco pomarszczonej twarzy. Nie dość, że nadal miał sporo pracy, to jeszcze ten postanowił się zjawić. Mimo to w środku cieszył się z tego.
    — Przyszedłeś, bo masz coś ciekawego do przekazania? Czy może Młynarz miał już cię tak dość i teraz nie masz gdzie się podziać? — Staruszek zaciągnął się trzymanym papierosem, słysząc, jak mężczyzna prycha głośno.
    — No wiesz co, Lyonya! — Biurko zaskrzypiało, gdy Petrowicz usiadł na nim bezceremonialnie, poprawiając przy okazji tego niewielkiego kucyka, którym spinał jego ciemne włosy. — Ranisz moje uczucia! Przechodziłem akurat! Ale tak sobie po drodze pomyślałem: „A wpadnę do tej starej łajzy, zobaczę jak się trzyma”.  
    — Łajzy? I kto tu kogo rani?
    Nastąpiła cisza, by zaraz oboje wybuchli śmiechem. Atmosfera zrobiła się luźniejsza, spokojniejsza. Coś, czego Michajłowicz potrzebował po tak ciężkim dniu. Cieszył się każdą jej sekundą, jakby przeczuwał, że zaraz się skończy. I się nie mylił.
    — Doktorze!
    Dwóch mężczyzn zaraz poderwało się z miejsca. Młody Czeczen wpadł do pomieszczenia. Oparł ręce o kolana z trudem łapiąc oddech.
    — No już, mówcie! — zniecierpliwił się Michajłowicz.
    — Z.. z tunelu! Z Su-Suchariewskiej ludzi przed posterunkiem znaleźli! — wydusił w końcu wartownik, pocierając czoło.
    Słysząc to Petrowicz zaraz zmarszczył brwi.  
    — Suchariewskiej? Wy przypadkiem ruchu tam nie wstrzymaliście? — zwrócił się do druha.
    — No tak. — Doktor widocznie też zaskoczył ten fakt, ale zaraz pokręcił głową. — To nie ma teraz znaczenia. Niech ich tu jak najszybciej sprowadzą!
    Młody żołnierz kiwnął głową, zaraz opuszczając pokój. On w tym czasie zdążył sięgnąć po fartuch, uprzednio zawieszony na krześle. Zakładając go, kątem oka zauważył, że towarzysz również się zbiera.
    — Już będziesz uciekał?
    Petrowicz zaśmiał się ochryple.
    — O nie, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! Pomogę tamtym ich tu wnieść! A potem napijemy się, jak za starych czasów!
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Czw 30 Gru 2021, 16:45

    Gdy odzyskał przytomność nie od razu otworzył oczy. Zapach... zapach tego pomieszczenia był specyficzny, starał się sobie go przypomnieć.
    Ah tak... szpital. Ohydne wspomnienia z przetaczania krwi, torsji i wymiotów po powrotach z powierzchni.
    Uniósł dłoń z wysiłkiem, którego się nie spodziewał, ale to uniesienie powiek go przerosło. A gdy się odezwał, mówił tak, jakby był pijany. Powoli, z akcentem, przesadnie poprawnie.
    - Mój towarzysz jest ranny... - dłoń meandrowała w pustej przestrzeni, jaką miał przed sobą. Czuł jednak, że nie jest sam, światło przebijało się przez zamknięte powieki, kontynuował więc z nadzieją. - Zszyłem... Niby nie krwawiło... Niech to ktoś zobaczy... Bolało go... ostatnio może bardziej... A Vanyę... chyba zgwałcili. Ją też zobaczcie. Zobaczcie, czy z nią dobrze. Zapłacimy...
    Nagle poczuł, że jego dłoń zostaje ujęta przez inną. To jej ciepło lub pewność, jakie ze sobą niosła, sprawiły, że zmusił się do otwarcia oczu. Natychmiast tego pożałował, było mu za jasno, ale wsparł się i podciągnął do siadu.
    - Nie tak szybko - mężczyzna, który wyrwał go z tego balansowania między przytomnością a jej brakiem podtrzymał go, Olegowi nawet zdawało się, że chciał go położyć znów, ale na to mu nie pozwolił, obawiając się, że już nie da rady podnieść się kolejny raz. Mocno chwycił doktorskiego fartucha i podniósł głowę, by spojrzeć starcowi w oczy.
    - Ze mną dobrze - zapewnił go, odkaszlując chrypę, choć ciężar, z jakim opierał się na lekarzu mogła temu przeczyć - Co z innymi? Gdzie oni są?
    Doktor Michajłowicz ostrożnie, choć stanowczo odsunął od siebie Olega i pozwolił mu oprzeć się barkiem o ścianę, gdy sam nie zdołał ustabilizować ciała w pozycji siedzącej.
    - Idziecie z Suchariewskiej? Co się stało w tunelu? - lekarz zaświecił mu punktowym światłem prosto w źrenice. Zabolało, aż się skrzywił.
    - Nie pamiętam. - i była to prawda. Ostatnim, co pamiętał, była chwila, gdy odbierał dokumenty od wartownika. - Wydali nas metru na pożarcie. - wyszeptał bardziej do siebie.
    - Ilu was było?
    - Byłem ja... Aliosza... Vanya i starzec z dzieckiem - wyliczył, ale jego uwaga powoli się rozmywała, błądził spojrzeniem po ścianach i płachtach oddzielających szpitalne prycze.
    - Gdzie jesteśmy. W Prospekcie?
    - Nie inaczej.
    Oleg wreszcie zebrał się w sobie i wstał z pomocą doktora, choć ten nie wydawał się przekonany do tego pomysłu. Teraz jednak mógł obejrzeć to pomieszczenie uważniej, zajrzeć za przepierzenia. Dostrzegł jasny warkocz Vanyi, zobaczył też Aleksieja. Nie pytał o resztę, przełknął gorzki smak świadomości, że sam namawiał kompana, by ich zabrał.
    Już chciał coś powiedzieć, zrobić krok, ale poczuł, jak nagle kolejny wdech z zapachem szpitalnej sali wywołuje w nim falę nudności. Odepchnął lekarza i już w następnej chwili zwymiotował gwałtownie do postawionego mu przy posłaniu wiadra.
    Witamy w Prospekcie Mira.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Czw 30 Gru 2021, 23:22

    Nikolai Petrowicz miał to szczęście wpadać w najlepszym momencie. Akurat wchodził do sali, gdy nowy pacjent Michajłowicza zdecydował pochwalić się swoją zawartością żołądka.
    — Oho, komuś się zachciało wstawać! — Zbliżył się do łóżka, pochylając się podając nieznajomemu ścierkę, którą uprzednio zgarnął ze stolika. — Nie ma co się tak nadwyrężać! Chłopcy ledwo pana tu zaciągnęli. Proszę leżeć już wszystko dobrze!
    — Kolega tu ma rację, potrzebuje pan odpoczynku —  zgodził się doktor. —  Pańscy towarzysze również.
    Nikolai poklepał przyjaźnie po ramieniu pacjenta, po czym odsunął się.
    — Będę czekać na zewnątrz jak coś — rzucił jeszcze do Michajłowicza, na co starszy zbył go tylko ręką.
    Zanim jednak wyszedł, zatrzymał się jeszcze przy łóżku mężczyzny, którego sam tutaj wnosił. Taki jakiś znajomy mu się wydawał.

    — Żebyś tylko widział jednego z wartowników. Tak się patrzał na tę dziewczynę, że pewnie gdyby mógł, to by jej tam z miejsca się oświadczył! — zaśmiał się Petrowicz, grzebiąc to w kurtce, by wreszcie znaleźć pogniecioną paczkę papierosów. Zapalił jednego, chcąc poczęstować towarzysza, ten tylko uniósł dłoń w geście odmowy.  
    — Wspomniał, że była ich czwórka. I dziecko. — Oczy Petrowicza w jednej chwili straciły swój beztroski wyraz. Doktor zamilkł, na krótko zaległa cisza. — Na pewno nikogo innego nie znaleźli? Nawet…
    Ciał? To słowo nie zdołało mu przejść przez gardło. Nie chciał nawet o tym myśleć. Nikolai zaciągnął się mocniej papierosem, wypuszczając spory obłok dymu przed siebie.
    — Z tego co mówili, mężczyźni leżeli tuż obok siebie. Kobietę znaleźli kawałek dalej. A tak… — Odwrócił wzrok na przemieszczających się mieszkańców Prospektu. — To nic.
    Michajłowicz pomasował się po posiwiałej skroni. Ile jeszcze niewinnych dusz to piekło pochłonie? Nie, nie miał siły już o tym myśleć. Marzył teraz jedynie o ciepłej herbacie i wygodnym posłaniu.
    — Kończę na dziś dyżur. Wracam do siebie. Ledwo już się trzymam — poinformował, na co Petrowicz tylko przechylił głowę, kiwając ze zrozumieniem. — A co z tobą?
    — Ze mną? — Zaciągnął się po raz ostatni, rzucając niedopałek i zgniatając go butem. — Chyba sobie przedłużę pobyt. Co powiesz, bym wpadł w odw-
    — Nie ma mowy.

    Umarł. Tak z początku pomyślał Aleksiej, gdy po raz pierwszy otworzył oczy. Zaraz był zmuszony je zamknąć, gdy światło, choć przygasłe, to nadal podrażniło jego źrenice. Gdy uznał, że minęło wystarczająco czasu, powieki znów się uniosły. Obracał głowę, rozglądając się. Do jego umysłu zaczęły docierać obrazy, zapachy. O tak, dobrze znał te paskudną woń, białe płachty, niewygodne prycze. Szpital. Odrzucił z obrzydzeniem kołdrę, chcąc wstać. Bezskutecznie.
    Przelotnie spojrzał na ramię, gdzie zauważył prawdziwy, a do tego czysty bandaż.
    — O-Oleg? — Mówił za słabo, za cicho. Musiał się rozejrzeć.
    Znowu próbował się ruszyć. Ciało bolało go tak, jakby wrócił z co najmniej tygodniowego marszu. Co się właściwie stało w tym tunelu? Próbował sobie przypomnieć, cokolwiek, ale w głowie miał jedynie pustkę. Może umysł nadal był zbyt otępiały od leków?
    Stopy wreszcie dotknęły zimnej posadzki. Aleksiej chwycił się mocno pryczy, chcąc stanąć na nogi. Gdy mu się to jakoś udało, puścił się łóżka, próbując ruszyć do przodu. Daleko nie zaszedł. Po kilku krokach zachwiał się gwałtownie. Chciał się ratować, chwytając nieporadnie za płachtę. Ta zerwała się i razem z nią runął na posadzkę. Cudem nie przygniótł dopiero co opatrzonej ręki. Stęknął głośno z bólu, starając się unieść do pozycji siedzącej. Dopiero wtedy mógł rozejrzeć się po pomieszczeniu. Po łóżkach.
    Wpierw zobaczył ją. Vanyę. Nadal pogrążoną w głębokim śnie. Aż westchnął z ulgą na ten widok. I wtedy jego wzrok zauważył, że inna prycza również była zajęta. Wciągnął gwałtownie powietrze, czując, jak ogarnia go przyjemne ciepło.
    — O-Oleg! Jesteś tutaj… jesteś. — Aleksiej zrezygnował ze wstawania i teraz niemal zaczął się czołgać w stronę komunisty. Nie obchodziło go, jak to wyglądało. Musiał się upewnić.
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Pią 31 Gru 2021, 10:08

    Rusłan - to imię nie podobało się jego kochankowi. Odkąd zaczął zadawać się z Szestakowem, właściwie nie słyszał, by się tak do niego zwracał i, choć oficer nie powiedział mu tego nigdy wprost, młodzieniec wiedział, że z pewnością chodzi o jego południowe brzmienie. Nie miał złudzeń - pod pewnymi względami dowódca był niereformowalny, a on mógł to zaakceptować lub nie.  Druga opcja wiązała się jednak z pewnymi konsekwencjami, których nie był na razie gotów podjąć.
    - Ah, Dima, Dima...- mruknął do siebie z uśmiechem, gdy po raz kolejny został pozostawiony sam sobie w jego kwaterze. Cisza. Trochę przestrzeni. Ułuda przyjemnej prywatności. Wiele przywilejów, na które grzechem byłoby narzekać, gdyby nie to, że kochanek uganiał się za młodym Sorokinem ryzykując życie i gardził jego pomocą, sprowadzając go tym samym do roli bezwolnej lalki czekającej na rozwój wydarzeń.
    Nie tym razem.
    Wstał z posłania i przeszedł się nago po dywanie, aż do jego biurka. Był smukły tą młodzieńczą smukłością, która za kilka lat zaniknie, oblicze miał regularne, włosy przystrzyżone, może zbyt ciemne, oczy może za mało błękitne, a wokół twarzy od skroni aż po krawędź żuchwy jasną cerę okalało wąskie pasmo bliznowatych znamion po przebytej chorobie. Nie dość idealny.
    Posiadał jednak inne talenty, a dzięki jednemu z nich sfałszowanie rozkazów i przepustki spod ręki Szestakowa nie zajęło mu ani dużo czasu, ani wiele wysiłku.
    Nie zrobił tylko tego. Gdy był już ubrany wyposażył się na odchodne kosztem oficera we wszystko, czego potrzebował do wyjścia ze stacji. Bez cienia wahania podkradł mu też papierosy i piersiówkę.
    Kwatera Szestakowa miała tylne wejście na wypadek pożaru, ataku lub, jak sądził Rusłan, by tak jak on w tej chwili, korzystali z niego jego poprzednicy, by po cichu wymknąć się z alkowy. Przecież to, co robili było plugawe, wyrodne, groziła za to marna śmierć.
    Zeskoczył po drugiej stronie do wąskiego przejścia i ruszył w mroku znaną sobie ścieżką aż do istnego labiryntu regałów, szaf i skrzyń na tyłach rupieciarni starego magazynu.
    Później było już prosto.
    - Herr Leutnant już wyruszył - oznajmił Rusłanowi wartownik, któremu przedstawił podrobione papiery. - I co, masz go dogonić, szeregowy? Dziwne to trochę.
    - Wykonuję rozkazy, panie kapralu - stał wyprostowany przed mężczyzną, ale już zaczynała irytować go jego dociekliwość. Albo tępota.
    Wreszcie tamten skinął głową a brama zaskrzypiała, wypuszczając go w tunel, ku dalszym posterunkom.
    - No to dalej, żwawo. Spiesz się.

    Oleg czuł się tak, że mogłoby go oglądać nawet całe plenum partii i tak nie mógłby dbać o to mniej. Raźne tony, które wyłapał i przyjazne gesty pomagały, choć nie miał sił, by jakkolwiek na nie zareagować. Wraz z treścią żołądka, którą stanowiła głównie gorzka żółć, opuściły go resztki chęci na rozmowę.
    Otarł się podarowanym mu kawałkiem materiału i odwrócił głowę, by spojrzeć tylko na człowieka, który poklepał go po plecach. Tak na później, zapamiętać jego twarz i podziękować czymś więcej niż tylko skinieniem głowy. Potem znów zaległ na posłaniu, wstrząsany dreszczem i raz po raz pustymi skurczami żołądka.
    Nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze i tak podle jednocześnie. Przetrwali.
    Niedługo potem z płytkiej drzemki wybudził go nagły dźwięk, łupnięcie. Otworzył oczy, ale miał przed sobą tylko fragment zielonkawej ściany i niedużo motywacji, by się odwrócić. Dopiero, gdy usłyszał swoje imię uśmiechnął się w duchu i zebrał się z pryczy. Nie na długo, nie daleko, bo właściwie zsunął się z niej siadając na podłodze. Rama polowego łóżka wbiła mu się w plecy ale prawie tego nie poczuł, zalany falą rozrzewnienia. Aleksiej. Nie tylko wołał jego imię, ale zmierzał tak ku niemu prawie bez sił. Wyciągnął rękę, chwycił go za nadgarstek i zrywem przyciągnął ku sobie do mocnego, jak mu się wydawało, przytulenia. Tak naprawdę sił miał niewiele, ale może to wyszło Aleksiejowi, tak zakleszczonemu w objęciach, na dobre.
    - Jesteśmy. Masz ten swój Prospekt, Sorokin.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Pią 31 Gru 2021, 15:23

    Na Twerskiej zawsze wydawało się być zimno. Nieważne jak blisko stało się ogniska, ile alkoholu wypito. Wymienianie uścisków, objęć z ojcem czy nawet przypadkowe pieprzenie jakiejś mieszkanki Rzeszy. Nawet wtedy nie mógł się wyzbyć tego dziwnego chłodu.
    Tu na Prospekcie, na szpitalnej posadzce, osłabiony Aleksiej zadrżał w ramionach Olega, ale nie z zimna, tylko przez tą nagłą falę ciepła, która go ogarnęła. Aż sapnął z zadowolenia, próbował jeszcze mocniej do niego przylgnąć, twarz chowając w tych przydługich blond włosach.
    — Tak, mój Prospekt — mruknął, parskając.
    Potem znów nastała cisza, a on dalej tkwił w objęciach towarzysza. Ile to trwało, nie umiał stwierdzić. W końcu musiał się jednak odsunąć, gdy pozycja zrobiła się już na tyle niewygodna, że nie mógł więcej ignorować protestów ciała. Ścisnął za materac, chcąc podciągnąć się do góry, zachęcając Olega, by ten zrobił to samo. Prycza zaskrzypiała, gdy Aleksiej w końcu zdołał na niej usiąść.
    —W-widziałem Vanyę — zaczął przyciszonym głosem, jakby zaraz bał się, że obudzi wspomnianą towarzyszkę. A wolał, by ta jak najwięcej wypoczęła. Szczególnie teraz, gdy wiedział, że żyła. Na twarzy pojawił się nikły uśmiech, który równie szybko znikł. — Nie pamiętam nic. Z tunelu.
    Tak jakby nigdy nim nie przeszli. A przecież znajdowali się teraz w Prospekcie.
    — Pamiętam za to… Suchariewską. — Śmiechy. Alkohol. Gniew. Wartowników. Tych, którzy ich przepuścili, wiedząc, co tam może ich czekać. Przez chwilę przemknęła mu również twarz staruszka, chłopca. Twarz wyraźnie złagodniała, a potem umysł zatrzymał się zgoła na innym wspomnieniu. Na oczach, które wtedy ujawniły wszystko.
    — Oleg, ja…—  zaczął, ale nawet teraz Sorokinowi nadal trudno było wydusić z siebie jakiekolwiek przeprosiny. Zamiast tego postanowił dać mężczyźnie coś innego. — Już… już nie mógłbym. Nie mógłbym cię już znienawidzić.
    Ta odpowiedź kosztowała go więcej wysiłku niż zakładał. Czuł za to, że więcej nie musiał mówić. Jedynie jeszcze pokazać. Przechylić głowę tak, by ustami sięgnąć do policzka Olega. Nieważne jak bardzo tamten mógłby wyśmiać ten jego niezdarny gest.
    Gdy już Sorokin się uprze, tak też zrobi.

    —  Co tak tu sterczysz, młodziku?
    Młody wartownik wzdrygnął się, prawie rozlewając trzymaną herbatę. Nikolai widział, jak ten zaraz zaczerwienił się po samiutką szyję i po prostu musiał się zaśmiać. Dawniej, och tak dawniej, chłopcy przynosili piękne kwiaty dziewuszkom, świeżo zerwane, najczęściej z ogródka ich sąsiadek. A teraz serce rozgrzewa herbata z grzybów. Jak to się pozmieniało! O ile biedna dziewczyna zdoła ją przełknąć i nie zwrócić.
    —  Lyonya faktycznie coś wspominał, że się przebudziła.
    —  J-ja tylko chciałem…— zaczął.
    — Upewnić się, że pięknej damie niczego nie brakuje, co? — puścił mu oczko, na co młodzieniec odwrócił wzrok,  kompletnie zmieszany. Czy Petrowiczowi się zdawało, czy tamten jeszcze bardziej poczerwieniał? Zaraz klepnął chłopaka po ramieniu, śmiejąc się dźwięcznie. Ach ci młodzi! Serce człowiekowi się raduje, gdy widzi tak niewinne uczucia wewnątrz tego ich małego piekiełka.
    — No już, już! Chodź, wejdziemy tam razem! Pewniej się poczujesz!
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Pią 31 Gru 2021, 17:23

    To, że Aleksiej pozwolił wziąć się w objęcia było dla Olega mimo wszystko zaskoczeniem, a to, że trwał w nich tak długo, musiało być efektem osłabienia, ale było mu wszystko jedno. Nie pamiętał karcących go upiorów przeszłości. Zaznał wreszcie spokoju.
    - Twojego, twojego - szepnął, śmiejąc się pod nosem - mnie tu przecież mordę obiją. Nie daj im, bo się zaraz nie poznam w lustrze.
    Może musiał coś powiedzieć, nieco zagłuszyć tę pierwszą bliskość, trochę się oswoić. Jak długo właściwie znał tego człowieka?
    Gdy wspięli się na pryczę było mu jakoś ciężej. Mógł swobodniej spojrzeć mu w twarz, może by i wypadało, ale takiego go nie znał, nie wiedział, czego się spodziewać. Też pamiętał Suchariewską a więc i swoją winę.
    - Musimy o nią dbać. Małe Słoneczko metra - zerknął ku śpiącej dziewczynie i znów odkaszlnął, gdy głos zrobił się szorstki. Przesunął dłonią po rannej wtedy w zawalonym tunelu skroni - nawet to doprowadzili mu do ładu - Ja... też nie pamiętam. Nic. Może tak ma być. Jeśli musieli nas targać tu z tunelu, to nic dobrego tam do pamiętania nie było.
    Jakby się nie wyślizgiwał z objęć rozmowy o zdarzeniach z poprzedniej stacji, Aleksiej jednak przyparł go do muru. Dziwne to były wspomnienia, zniekształcone nieco w soczewce alkoholowego transu. Ale tak, faktycznie padły takie słowa, taka prośba. Tak szokującego dla siebie momentu świadomości nie byłby w stanie wymazać, nawet, jakby chciał.
    - Dziękuję, Aliosza... dziękuję, że poszedłeś wtedy za mną - naprawdę zamierzał być poważny, ale nie mógł się cicho nie zaśmiać, gdy otrzymał pocałunek w policzek. Był to przecież już ich drugi raz, a wspomnienie pierwszego, choć wówczas ponure, bo Oleg żegnał się prawie z życiem, teraz pozostawiło tylko obraz Aleksieja zszokowanego w zupełnie rozbrajający sposób.
    - Ogolę się... ostrzygę. Obiecuję - przerzucił ciężar tej sytuacji na coś przyziemnego, przynajmniej się starał, ignorując wszystko to, co podpowiadało mu jego ciało. Czułość, troska, braterstwo, wszystko to znał i akceptował, miał to za sobą, ale to powoli rodzące się pragnienie było dla niego czymś zupełnie nowym. Czymś niezgodnym z filozofią braterskiego afektu. Musiał odwrócić wzrok.
    Nie miał pojęcia, co to wszystko oznaczało dla nazistów, czy towarzysz już zarobiłby tym na stryczek? Wśród komunistów braterstwo było wartością nadrzędną, więzi stale zacieśniane, a pocałunki miały zupełnie inne znaczenie, niż w Rzeszy, gdzie, jak słyszał, można było trafić za nie do obozu koncentracyjnego, albo gorzej. Ta chwila jednak nie wydała mu się odpowiednia, by o to pytać.
    I wtedy Vanya powoli poruszyła się na swojej pryczy. Rozmyła napięcie, uratowała go.

    Gdy Nikolai jakiś czas później zawitał do szpitala razem z zawstydzonym chłopakiem, Oleg czuł się już o wiele lepiej. Dobrze było odsapnąć pod okiem doktora Michajłowicza, a i to, co ofiarował mu Aleksiej napełniło go nową, niespodziewaną nadzieją, nawet, jeśli nie wszystkimi myślami i odczuciami zamierzał się z nim podzielić.
    Zmieniał właśnie przepoconą koszulę z gryzącego płótna na świeżo wysuszoną tielniaszkę, gdy ta przyjazna twarz mignęła mu zza parawanu. Wyszedł do nich, łowiąc odruchowo wzrokiem Aleksieja, a Vanyę nawet zasłonił sobą przez mężczyznami. Mogła nie chcieć być oglądana w takim osłabionym stanie.
    - Życie wam zawdzięczamy - wyciągnął dłoń, taksując mundur Spartanina może zbyt uważnie, jak na taką okoliczność - Oleg Siergiejewicz.
    Dziewczyna zsunęła nogi na krawędź łóżka i wyjrzała zza postaci Olega. Zbyt duży sweter opadający z ramienia i błysk ciekawości w świetlistych dużych oczach nadawał jej niewinnego uroku, który mógłby władać najpotężniejszymi mężczyznami tego, co zostało ze świata. Może dlatego komunista, który poczuwał się teraz jej bratem i obrońcą, niespecjalnie chciał ruszyć się z miejsca, by młody mógł się do niej zbliżyć z kubkiem herbaty.
    Sparta i absztyfikant - gdyby nie ciepło po wyznaniu Aleksieja, które jeszcze go trzymało, mógłby szybko zapomnieć o należnej im wdzięczności.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Pią 31 Gru 2021, 21:11

    Gdy dwójka mężczyzn weszła do szpitala, Aleksiej był w trakcie rozmowy z doktorem, który to prosił, by ten się wstawił w określonym czasie na zdjęcie szwów. Pokiwał powoli głową, nakładając w końcu kurtkę. Zbliżył się Olega na tyle, by usłyszeć, jak nieznajomy, członek Sparty, przedstawia się.
    — Nikolai Petrowicz. — Żołnierz chwycił pewnie za wyciągniętą dłoń i uścisnął. Potem zrobił to samo w kierunku Aleksieja.
    — Aleksiej Sidorow. — Kłamstwo wyszło gładko z jego ust, zdobywając się nawet na lekki uśmiech. Mimo tego wymieniony uścisk trwał znacznie dłużej, a brązowe oczy przez chwilę błądziły po jego twarzy. Starał się dobrze zapamiętać to oblicze przed nim.
    Człowiek Sparty był na pewno starszy od nich, nos miał nieco przekrzywiony, zarost krótki i zadbany. Na ustach wyraźnie odznaczała się niewielka krzywa blizna. Za to spojrzenie mężczyzny, te brązowe tęczówki, które teraz na niego patrzyły. Tak, ten człowiek widział niejedną akcję, nawet jeśli próbował ten fakt ukryć pod osłoną pogodnego nastroju.
    W końcu uwolnił się z uścisku, a Nikołaj machnął tylko ręką, śmiejąc się dźwięcznie.
    — Wiele nie zrobiłem! To głównie chłopcom z posterunku należy dziękować —  Zaraz przyciągnął młodego chłopaka do siebie. Sorokin niemal skrzywił się, gdy przyjrzał się wartownikowi. — Tak jak temu tutaj. To właśnie on dzielnie przyniósł tu panienkę, także proszę się Ahmeda nie bać!
    Widział, że jeszcze chwila, a młodzieniec spali się ze wstydu przez tego całego Petrowicza. Aleksiej spojrzał za to na ich towarzyszkę, która teraz nieco śmielej wyjrzała za Olega. Wreszcie wyciągnęła te chudziutkie dłonie i wzięła herbatę, dziękując cicho. Młodzieńcowi widocznie wystarczyło już wrażeń, bo ten cały czerwony tylko wydukał co niewyraźnie i zaraz się ulotnił, zostawiając nieco zmieszaną Vanyę.
    — Ach ta młodość! — zaćwierkotał wesoło Nikolai, kręcąc z rozbawieniem głową. — Proszę mu wybaczyć, pewnie go onieśmieliła panienki uroda. — Policzka dziewczyny zaraz pokryły się rumieńcem. Aleksiej przewrócił oczami zażenowany tym, co usłyszał. — Cóż, niech się państwo nacieszą Prospektem. Doprawdy piękne miejsce, prawda Lyonya? — Klasnął w dłonie. — Już nie będę państwa zatrzymywać. Może potem za to się jeszcze spotkamy, porozmawiamy, napijemy? Na mój koszt oczywiście! Pomógłbym też, wskazał drogę, jeśli trzeba. Bo jeśli nie my, to kto?
    Aleksiej mimowolnie zadrżał, słysząc ostatnie słowa.


    Już raz był na Prospekcie, ale teraz stacja wydawała mu się inna. Jakby zauważał rzeczy, które wcześniej umykały jego uwadze. Chociażby to, ile stoisk tu było. Po obu stronach stały stragany, a towary na nich rozstawiono różnorakie. Od starych podniszczonych ksiąg począwszy to do całkiem dobrze zachowanego arsenału broni. Przy tym ostatnim pilnowało już więcej żołnierzy Hanzy. Pewnie na wypadek, gdyby któremuś z handlarzy niezbyt się spodobała transakcja. Ogólnie nie mogli narzekać na tłok, jednak ludzie tak tu się targowali, przekrzykiwali, że Sorokin miał zgoła odmienne wrażenie. Zauważył również słynną żelazną kurtynę, zamykającą wyjście na powierzchnię oraz znak Hanzy narysowany na jednym z wiszących płacht.
    Niekiedy podchodził do któregoś ze stoisk, ot tak pooglądać, może co zapytać handlarza. Za nim często stawała Vanya, która jakby jeszcze sama bała się podejść. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie lubił świadomość tego, że ktoś w podobnym stopniu doświadcza oszołomienia przez panujący na stacji przepych.
    Gdzieś w trakcie przechadzki, nazista zatrzymał się nagle przed jedną z drewnianych kabin. Przed nią postawiono lustro, a w zasadzie to, co z niego zostało. Po ramie nie było już śladu, a wewnątrz znajdowała się zaledwie połowa zwierciadła. Na tyle duża, by Aleksiej mógł się w niej przejrzeć. Stanął tak, wpatrując się w swoje oblicze. Włosy w niewielkim stopniu odrosły, zarost teraz bardziej się odznaczał, ale oczy tak samo błyskały tą jadowitą zielenią jak zawsze.
    — Dobry! — Usłyszał nagle kobiecy głos i zaraz ujrzał, jak z kabiny wychyla się jego rudawa właścicielka. — Pan chciałby na strzyżenie?
    — Ja nie. Za to on — Wskazał na Olega. — Koniecznie. — Tutaj odwrócił się do towarzysza, uśmiechając się łobuzersko. — Obiecałeś, prawda?
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Sob 01 Sty 2022, 09:00

    Mało brakowało, a gładkie kłamstwo Aleksieja zostałoby zniweczone przez samego Olega. Spiął się pod myślą, że towarzysz nie czuje się bezpiecznie i sam poczuł nagle dziwną niepewność, jakby coś wciąż siedziało im na plecach. Umysł podrzucił mu jednak kilka rozsądnych wytłumaczeń, a to w połączeniu z aurą, jaką roztaczał wokół siebie Spartanin, sprawiło, że po chwili po tym nieprzyjemnym wrażeniu nie było już śladu.
    Sparta czy nie Sparta, propozycja wspólnego picia połechtała przyjemnie jego raczkujący alkoholizm.

    Spacer po stacji był dla każdego dobrego komunisty cierpkim doświadczeniem. I choć Oleg wśród swoich nie do końca za takiego uchodził, za dużo paplał o duszy i wzywał jakichś bogów, to jednak poczuł wyraźnie dyskomfort kulturowego szoku.
    - Patrz na to wszystko - mruknął do Alioszy, klucząc za nim na tym ogromnym targowisku - bogactwo dla kilku, nędza dla reszty. Nędza i żebry.
    Chciał może i mówić więcej, ale wszędobylscy żołnierze i otaczające go symbole Hanzy skutecznie zamknęły mu usta. Zresztą, patrząc po towarzyszach, był osamotniony w swoich przemyśleniach. Może nadszedł czas, by zacząć rozmawiać z Vanyą o poważnych sprawach, by nie zmieniła im się w kapitalistyczną trzpiotkę.
    Poglądy i nawyki z Czerwonej Linii miały też poważniejsze konsekwencje, niż tylko zły nastrój na przechadzce. Oleg zupełnie nie potrafił się targować.
    - Bierz pan - rzucił kilka książek za zabranych z powierzchni na stragan i już lekko zmęczony wyimaginowanym zapachem nieprawomyślnej ideologi, nawet niewiele patrzył na sprzedawcę, niedużego, starszego już mężczyznę w pożółkłej koszuli i z jakiegoś powodu starej wojskowej kamizelce, o najzupełniej młodzieńczym spojrzeniu. Może fakt, ze obracał się w minionych historiach zamiast w beznadziei metra tak dobrze na niego wpływał. Wziął pierwszą z nich w palce, bardzo ostrożnie.
    - Proszę uważać, proszę ich tak nie rzucać. To dobrze zachowane... lecz już leciwe woluminy, nieprawdaż? - księgarz sprawdził datę wydania i sam do siebie pokiwał głową. Musiał zgadnąć. Specyficzna maniera sprawiła, że Oleg jednak uważniej na niego spojrzał - Jak rozumiem, nie jest to podarunek ku chwale przyszłych pokoleń?
    - No kurwa, raczej, że nie - zaczynało się, po pierwszym zdaniu miał już dość - niosłem to z powierzchni. Chcesz je, to mi zapłać.
    Na straganie wylądowało kilka naboi i ku zupełnemu zdziwieniu handlowca, klient wziął je i zniknął bez słowa oburzenia czy próby windowania ceny. Wzruszył tylko ramionami. Dobry interes na początek dnia.
    Pochmurnie niedowierzanie na otaczającą rzeczywistość zniknęło dopiero, gdy Aleksiej poczęstował go tym uśmieszkiem przed zakładem fryzjerskim, a raczej tym, co miało go udawać. Lżej mu było z beztroską, jaką niosły tak przyziemne sprawy. Odwzajemnił uśmiech.
    - Ano, obiecałem - zasiadł na krześle i pozwolił kobiecie krzątać się wokół - mówisz tak, jakbym się migał. Co sobie pani pomyśli? - zwrócił się do kobiety - Sam chciałem.
    Nie była to do końca prawda i gdy zobaczył się w lustrze po wszystkich tych pociągnięciach brzytwą i szybkich cięciach, przypomniał sobie, dlaczego.
    "Esesmańska buźka" - tak to nazywał Timur. Oczy uwolnione od grzywki otwierały się szerzej, rysy nabrały ostrości, a całe oblicze porządku, zadbania, jak...
    Jak tamten idealny nazista, który darował mu życie po tym, jak zabrał mu rodzinę.
    - Teraz to jak jakiś pan oficer! - kobieta obejrzała swoje dzieło nie bez satysfakcji, nie zniechęcił jej nawet fakt, że sam Oleg nie podzielał tego entuzjazmu. Bez ceregieli zabrała się za miotłę, by zagarnąć w kąt jasne kosmyki.
    Zapłacił, wstał. Ku swojemu zdziwieniu koszmary nie miały zbyt wielkiej mocy, gdy był z Aleksiejem i Vanyą.
    - Jako wasz nowy "pan oficer" zarządzam przerwę na obiad. Spocznij.
    Fryzjerka wskazała im drogę do baru o niepokojącej nazwie "Ostatni raz".
    Byli już prawie na miejscu, gdy zaczepiła ich dziewczyna, właściwie skupiona na Aleksieju, który musiał wyjątkowo wpaść jej w oko. Albo po prostu Olega uratowało to, że trzymał dłoń Vanyi.
    - Cześć. Nie widziałam cię tu jeszcze - zbliżyła się do nazisty tak, że mógł niemal wyczuć jej słodki oddech i zapach szminki. Była piękna, z pewnością. Porcelanową cerę pokrywały gdzieniegdzie piegi - prawdziwa rzadkość. Była też wyjątkowo bezpośrednia, ale nie bezczelna. Ani razu go nie dotknęła, nie patrzyła mu też w oczy, jakby ich barwa ją onieśmielała.
    - Wiem, co sobie pewnie myślisz, ale to nie tak - ciągnęła - Możemy się po prostu przytulić, porozmawiać. Nie będziemy się spieszyć. Odpoczniemy razem, będzie miło. Naprawdę, nie wezmę dużo, zobaczysz. Czasem warto poczuć, że się nie jest samemu na świecie.
    Oleg nie słyszał jej słów, a jedyne, co zrobił, to sprzedał towarzyszowi szeroki uśmiech, przełykając przy tym dziwne, nieprzyjemne uczucie. Nie czekał na dalszy rozwój zdarzeń, wszedł z Vanyą do baru i podszedł do lady.
    - ... prułem do tego plugastwa, ale za daleko byłem, zresztą swoje rozkazy mieliśmy, ale mówię ci, cały oddział na strzępy rozszarpały... Pikowały z góry jak wściekłe, a jaki był wrzask. Jeden się może ostał, może jeden. Widziałem, jak później wstaje. Krew na śniegu, zaraza, aż ciarki przechodzą. Wolę wiosną chodzić. Krwi tak nie widać.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Sob 01 Sty 2022, 13:28

    Idealny.
    Aleksiej prawie wypowiedział to na głos. Powstrzymał chęć odwrócenia wzroku, powiedzenia sobie, że przecież nie był godzien tego widoku. Takiego człowieka Rzesza od razu przyjęłaby z otwartymi ramionami. Nie. Nie chciał o tym myśleć. Na szczęście potem atmosfera szybko się rozluźniła. Dzięki Olegowi. Żartobliwie mu zasalutował, co nawet uroczo powtórzyła Vanya.
    Znów się uśmiechnął. Wyglądał naprawdę dobrze. Jakby odrodzony na nowo.
    Propozycja obiadu została ciepło przyjęta przez nowy „oddział” pana Siergiejewiecza.
    Zanim jednak dotarli do baru, jakaś dziewczyna podeszła do niego. Aleksiej spojrzał zaskoczony na nieznajomą, przystając.
    Tutejsze kobiety były inne. Wyzwolone. Niczym niespętane. Plugawe. Kompletne przeciwieństwo tego, co się spotykało w Rzeszy. Tam były stonowane, wręcz wycofane w kontaktach. Stąd Aleksiej spiął się momentalnie, nie wiedząc jak zareagować na taką śmiałość ze strony kobiety. Jeszcze tak urodziwej. Wziął głęboki wdech, wciągając tą przyjemnie słodką woń.
    — Ja nie muszę… To znaczy… — Podrapał się po karku, zmieszany. Wzrokiem próbował wyłapać swoich towarzyszy. Zauważył ten cholerny uśmiech na twarzy komunisty, który potem sobie poszedł z Vanyą. A jego zostawił. Na pożarcie tej kobiecie.
    Aleksiej już miał ochotę rzucić co w jego stronę. Normalnie zabije go za to.
    — Ależ nie krępuj się. Chętnie cię wysłucham.
    — Chodzi o to, że jestem… — Obawiał się, że z każdym tylko słowem się bardziej pogrążał. W głowie próbował wymyślić jakąś sensowną wymówkę albo chociaż zdobyć się na grzeczną odmowę. Kobieta musiała wyczytać z tej sytuacji coś zgoła innego. Rozejrzała się dyskretnie, robiąc kolejny krok w jego stronę.
    —  Ciii, rozumiem. Każdy ma różne potrzeby. — Jej głos brzmiał o wiele ciszej, wręcz konspiracyjnie. — Znam paru młodzieńców, którzy mogą umilić ci czas-
    Zamarł gwałtownie. Chyba się przesłyszał. Musiał.
    — Słucham?!
    — Nie ma co się wstydzić. Za parę naboi zaprowadzę cię do któregoś…
    Nie słuchał już dalej. Zacisnął mocno pięści. Niespodziewanie wezbrała się w nim panika, jak u dziecka, które przyłapano na gorącym uczynku. Nic jej nie odpowiedział, więc tamta mogła uznać jego milczenie za zgodę. Kątem oka widział już jak się pochyla, pewnie chcąc go chwycić za rękę. Wtedy nie wytrzymał.
    — Odsuń się ode mnie — warknął, odtrącając jej dłoń. Dziewczyna cofnęła się odruchowo, najwyraźniej nieco zdumiona jego chłodnym „nazistowskim” tonem. Szybko jednak odzyskała panowanie nad sobą. Poleciało w jego stronę parę wulgaryzmów, by w końcu kobieta odwróciła się na pięcie i odeszła. Aleksiej spojrzał za nią, przeklinając się w duchu za swoje zachowanie.
    Szybko udał się do baru. Minął jednego ze strażników, który łypnął na niego ostrzegawczo. Odwrócił zaraz wzrok. Tego by jeszcze im brakowało. Zatargu z władzami stacji.

    — One ostatnio bardziej drażliwe niż zwykle są. Pewnie przez te eksplozje. Ludzie się z zawalonych tuneli ratowali, krew wyczuły.
    — Co pan opowiada, jakie eksplozje? Kolejna wojna?
    — Licho wie. Ponoć w pobliżu Łubianki walnęło i zasypało. Ktoś też wspominał o jednej obok Nowokuźnieckiej.  I nawet Kijewskiej.
    — Może Czerwonym tęskno do rewolucji? Albo naziole znów sobie czystki urządzają?
    — Ruch imigrantów znów się wzmógł. Suka, znów trzeba będzie gdzie naokoło…

    Humor przestał Aleksiejowi dopisywać. Przy obiedzie zrobił się bardziej markotny. Nawet jeśli towarzysze próbowali go spytać, on odpowiadał zdawkowo. Zmęczony tym chodzeniem. Najlepiej po prostu by stąd odszedł. Jak najszybciej. Nieważne dokąd. Nagle Prospekt przestał być taką piękną opcją.
    Ile tu plugastwa, zboczeń siedzi w jej zakamarkach.
    Czy na pewno tak to cię drażni? Może sobie wmawiasz?

    — No proszę, ależ z pana teraz przystojniak jest! — Sorokin wzdrygnął się, słysząc znajomy głos Spartanina. — Nic tylko czekać, jak się panie zaczną do stolika zlatywać.
    — Oleg i… Aleksiej, dobrze pamiętam? — Petrowicz przysunął sobie krzesło i jak niby nigdy nic przysiadł się do nich. Czuł się tu jak u siebie. Aż nazbyt. — Ach, no i oczywiście cudna dama! Zdradziłaby panienka swoje imię? — Dziewczyna od razu się zawstydziła, ale zdołała wyszeptać imię. — Vanya! O tak, pasuje panience!  
    — I jak, macie już państwo jakie miejsce na nocleg wybrane?
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Sob 01 Sty 2022, 15:15

    - Szybko się uwinąłeś, kochasiu - klepnął Aleksieja w plecy. Może by i zaczął sobie dłużej żartować, ale plotki zasłyszane od bywalców sprowadziły go znów do nieco ciemniejszej strony rzeczywistości. Nie komentował ich, nie zagadywał, słuchał tylko, a i tak już od tego wszystkiego miał ochotę odpocząć. Jego porcja zniknęła, jak zwykle, błyskawicznie, a niezły smak nieco podniósł go na duchu, na tyle, by nawiązać z Vanyą lekką pogawędkę, wciąż jednak wisiał nad nim cień rzucany przez osowiałego Aleksieja. Oczywiście pytał, raz, dwa, potem dał mu spokój.
    I gdyby nie Nikolai w takim właśnie nastroju skończyłaby się ich przechadzka. Musiał to przyznać, dziękował w duchu za jego towarzystwo. Coś się zamieszało w tym ich kotle zmęczenia.
    - Nie byłem przystojniakiem już wcześniej? - podłapał raźny nastrój całkiem szybko, wybaczając mu ten jego kłujący w oczy mundur. Gestem poprosił o więcej jedzenia, a gdy barman pokazał mu jeszcze butelkę, również skinął głową. A co tam. Spartanin miał płacić.
    - Ale nie ja tu jestem ulubieńcem dziewczynek - przysunął się do Aleksieja i ułożył przymilnie głowę na jego ramieniu. Oczywiście był to kpiarski gest, ale chwilę pozostał w takiej pozycji, chyba, że kompan stanowczo się od niego opędził. W tym czy innym przypadku rumieniec Vanyi tylko się pogłębił, ale i uśmiechnęła się rozbawiona.
    - Dopiero zapoznajemy się ze stacją. Choć już mnie ten hałas męczy. Coś wartego polecenia? - Oleg wstał, by wygodniej było mu obsłużyć każdego z towarzyszy, a gdy siadał ponownie, jakoś odruchowo oparł dłoń na plecach Aleksieja. Vanya ponownie odmówiła alkoholu, ale poczęstowała się świeżym chlebem ze smalcem.
    - Jak się miewa... Ahmed? - spytała nieśmiało, gdy w kole rozmówców zapadła dłuższa cisza.

    Linia okrężna - ah, jak dobrze było móc w jeden dzień przemieścić się na drugi koniec metra. Zapłacić i jak za dawnych czasów po prostu wsiąść w pociąg lub drezynę i jechać.
    Rusłan nie miał pojęcia, co Szestakow tak naprawdę miał w planie, a on sam nie chciał się za nim uganiać, nawet nie potrafiłby tak jak pułkownik sam szlajać się po tunelach, a może i powierzchni. Nie, tak ryzykować nie zamierzał. Wiedział z łóżkowych rozmówek z kochankiem o kilku faktach, które dawały mu punkt zaczepienia.
    Linia Czerwona...
    - Wysiadasz tu, chłopcze? - spytał maszynista na Białoruskiej. Rusłan dobrze zrozumiał to pytanie i zapłacił za dalszą podróż. Po co było użerać się z mutantami, gdy w metrze istniały takie przyjemne, bezpieczne tunele, jak ten, który właśnie przemierzali.
    - To gdzie cię nogi tak niosą, młodzieńcze, co? - zapytał któryś z współpodróżnych.
    Za cel miał Komsomolską. Może z małą przesiadką na Prospekcie Mira, by popytać o sytuację na stacji.
    - Za miłością jadę - rzucił z melancholijnym, nieszczerym uśmiechem, a potem naładował latarkę i przez resztę drogi udawał, że coś czyta.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Sob 01 Sty 2022, 17:06

    Ulubieniec dziewczynek? A może chłopców?
    Sorokin z lekka podskoczył w miejscu, czując nagły ciężar na ramieniu. Wiedział, że mężczyzna po prostu sobie żartował. Starał się podłapać ten nastrój, chociażby sprawiać pozory. Uśmiechnął się niezręcznie, przewracając oczami. Postanowił nałożyć tę maskę, bo... nie chciał zranić Olega. Nie umiał tego pojąć. Tak jak rozmowa z kobietą go niemal wyprowadziła z równowagi, tak dotyk komunisty go nie odrzucał. Może to właśnie było to całe braterstwo, którymi się tak chełpili Czerwoni? Tylko czy na pewno?
    Petrowicz w tym czasie zdążył się roześmiać, przenosząc wzrok z jednego na drugiego.
    — Tu zaraz przy barze na lewo jest całkiem tani hotel. Dobre miejsce po każdej popijawie. Łatwo się doczłapać!
    Nastała cisza, w ruch poszło nieco alkoholu. W ten odezwała się Vanya i Nikolai zaraz to się ożywił.
    — Ahmed dobrze, nawet nie zemdlał po wizycie! — Popatrzył na dziewczynę z szerokim uśmiechem. — Kto wie, może nawet tu zajrzy, gdy już skończy się jego zmiana. Na pewno się uraduje, jak panienkę zobaczy! To dobry, szczery chłopak, proszę mi wierzyć!

    Zgodnie z obietnicą, mogli pić i jeść na koszt Petrowicza. Ten nawet zachęcał Olega, by śmiało czmychał po kolejną butelkę. Ich gość zdołał w międzyczasie wyciągnąć paczkę papierosów, ale nim poczęstował, spojrzał to na Vanyę.
    — Jeśli dym panience nie będzie przeszkadzał. — Dziewczyna szybko pokręciła głową na znak, że nie ma nic przeciwko. Nikolai rozpromienił się, zaraz to wyciągając, a potem podając posrebrzoną zapalniczkę.
    Sorokin znów musiał swoje odkaszlnąć.
    — A z jakiej stacji? Państwo jakaś rodzina? Gdzie zmierzacie? Może jakoś poradzić, pomóc?
    Proste pytania, a jednak nie mogli  Aleksiej postanowił głównie milczeć, pozwalając komuniście tutaj działać. Upijał co jakiś czas z butelki, taksując wzrokiem ten cholerny spartański mundur. Jak to dumnie się nosił się swoją neutralnością. A jednak Sparta gdzieś budziła w nim respekt, do którego tak ciężko było mu się przyznać. Nawet jeszcze w Rzeszy szły pogłoski o tym, jak Führer darzy ich przywódcę, Młynarza szacunkiem. Mimo to wraz z każdym wypitym łykiem alkoholu, rosła chęć Aleksieja, by zadać to jedno, nurtujące go pytanie.
    — Panie Petrowiczu… Czy pan na pewno przyszedł tylko z nami popić? — Słowa wyszły z jego ust, nim zdążył się zorientować. Zaraz zaklął pod nosem, widząc minę Spartanina.
    Cholera, powinien był milczeć. Po co nawet zaczął temat? Teraz będzie, że zabawę zepsuł.
    — No patrzcie… nadal potrafi mówić! —  Usłyszał te samą radosną nutę. Za to zobaczył, jak beztroska w oczach Petrowicza zmienia się w stalowe żołnierskie spojrzenie. Nawet ta osłonka alkoholowego upojenia nie mogła tego zakryć. — Ma też rację. Mogę nie być najlepszym ze Spartan… Ale swój swego pozna. — Aleksiej zacisnął dłoń na blacie stołu, jakby chcąc wstać. Niewzruszony Petrowicz kontynuował dalej. — Moja pomoc dla was była bezinteresowna. Zgodnie z tym, co przyrzekałem. Jednak ja to ja. Zobaczę okazję, to z niej skorzystam.
    Poprawił się na krześle, mignął mu srebrny łańcuszek na szyi. Nikolai ściągnął z siebie nieśmiertelnik kładąc go na stole. Aleksiej spojrzał na wyraźny symbol Sparty i aż chwycił jakby odruchowo za rękaw Olega. Nawet Vanya pochyliła się, zaciekawiona.
    — Chce wam złożyć propozycję. Wiecie, kim jestem. Za to wy możecie stać się kimś innym. — Zaciągnął się mocniej papierosem. — Potrzebujemy ludzi. Dobrych ludzi.— Upił łyk z butelki. Palcem przesunął nieśmiertelnik w ich stronę. — Dajemy szansę na nowy początek. Dajemy cel. — Tu spojrzał na Vanyę. —  Obiecujemy chronić bliskich naszych żołnierzy. Nie oczekuję, że się zgodzicie. Tak jak wspomniałem, wyłapałem okazję. Zdołaliście przeżyć tunel na Suchariewskiej, a rana pana Aleksieja… Na pewno nie była od nosalisa. Tak, widziałem ją. Ogólnie będę na Prospekcie jeszcze tak ze dwa dni, a potem ruszam na Białoruską. Macie trochę czasu.
    Spartanin odłożył ze stukotem butelkę. Aleksiej nadal nie spuścił wzroku z nieśmiertelnika.
    — Powinność poczyniłem. Koniec tych smętów. Napijmy się dalej. Za to, że jesteśmy i byśmy jak najdłużej byli.
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Sob 01 Sty 2022, 19:41

    Oleg nie pił zbyt szybko, by nie doprowadzić do powtórki z Suchariewskiej, ale mimo to alkohol wzmógł w nim humor i swobodę. Wymigiwał się więc z pytań jakimiś półprawdami, czasem żartami, aż do mężczyzny dotarło to, co starał się w ten sposób przekazać - że nie był to jego interes. Nie szkodziło mu to jednak w przyjemnym odpoczynku, zwłaszcza, że Aleksiej akceptował jego adoracyjne gesty i nie musiał jakoś specjalnie się przed nimi hamować. Mógł przez jakiś czas beztrosko pobyć sobą.
    Aż do czasu, gdy towarzysz zakończył ten etap spotkania.
    - Aliosza...? - spojrzał na niego pytająco, ale Nikolai podjął to wyzwanie, nie pozostało mu więc nic innego jak przesunąć się na krawędź krzesła i skrzyżować ramiona na piersi przysłuchując się wszystkiemu, co miał do powiedzenia z rosnącą podejrzliwością, a w końcu i niechęcią. I to coraz gorzej maskowaną.
    Zdecydowanie nie było powrotu do pogadanki o chłopięcych nadziejach Ahmeda.
    Gdy Aleksiej złapał go za rękaw, jakoś odruchowo położył dłoń na jego przedramieniu, jakby bał się, że któryś z nich wyciągnie po niego dłoń. Sam Nikolai pewnie nie zdawał sobie sprawy, jak kuszące to było - cel, szansa, nowe życie, którego potrzebowali, ochrona dla Vanyi. Z drugiej, ile tak naprawdę mógł wytrzymać w tej formacji będąc jej szczerze oddanym? Wszak był to zakon, a tak Aleksiej, jak on sam należeli od dawna do grona ich wrogów, a przecież przekonań... duszy i wychowania nie zmieniało się z dnia na dzień. Zerknął na Vanyę, która jako pierwsza wyciągnęła dłoń, ale w jej geście nie było nic poza wolą, by obejrzeć nieśmiertelnik, a w tym czasie Oleg wymienił z Aleksiejem przeciągłe, znaczące spojrzenie pełne niewyrażonych pytań. Nawet chciał je zadać, ale nie mógł się na to zdobyć przy Spartaninie.
    - Niezła zagwozdka, panie Petrowicz - westchnął wreszcie mieszając alkohol w żeliwnym pękatym kubeczku i wypił go na raz - Ciekawe... Czy każdy zasługuje na nowy początek? No, coś mi sie zdaje, że nie odczarujemy już tego wieczoru. Daj się nam przespać z tym problemem. Aliosza, chodź. Porozmawiamy - wstał z miejsca i lekkim skinieniem podziękował za gościnę. - Zobaczymy się pewnie jeszcze, mam rację?
    Vanya odruchowo wstała z miejsca wciąż trzymając nieśmiertelniki, a Oleg popędził ją tak szybko, że nawet, gdyby chciała, nie zdążyłaby zwrócić Nikolaiowi jego własności. Jeszcze przed oczami przy wejściu mignął jej Ahmed, którego zdążyła tylko pozdrowić uniesioną dłonią.
    Niedługo potem siedzieli już w swojej niewielkiej kwaterze w hotelu - mieściły się tam tylko praktycznie posłania, słaba żarówka pod niskim sufitem i niewielka skrzynia. Vanya została umieszczona na piętrze dla kobiet, co z początku nieco zaniepokoiło Olega, ale lepsze to niż burdel pod przykrywką hotelu. W milczeniu zdjął buty i kurtkę, nerwowo przeczesał dłonią włosy... a raczej próbował, nieprzyzwyczajony do nowej krótkiej fryzury. Czuć go też było papierosami i alkoholem - tyle z tego odświeżenia.
    Gwar stacji wciąż do nich docierał, jednak za blisko stąd było do baru. Oleg tłumaczył sobie, że przez to właśnie tak trudno mu skupić myśli.
    - Powiedz mi, Aliosza - przysiadł na materacu, krzyżując nogi i lekko się garbiąc. Nie dało się znaleźć na tych barłogach wygodniejszej siedzącej pozycji - Powiedz mi, co o tym wszystkim myślisz, bo zaraz łeb mi pęknie...
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Nie 02 Sty 2022, 11:23

    Nikolai łudził się, że zdoła przywrócić poprzedni nastrój tym toastem. Tamci szybko się ulotnili, jego oferta nie została przyjęta zbyt ciepło. Spartanin pokręcił głową, zgarniając z sąsiedniego stolika popielniczkę i gasząc na niej papierosa.
    — Brawo Petrowicz, znowu zjebałeś…— mruknął do siebie, wypijając resztkę alkoholu z butelki. Wybacz, Młynarzu. Starałem się, naprawdę. Chyba byłem zwyczajnie głupi myśląc, że z miejsca mi się zgodzą. Może Książe miał rację, kiepsko sobie z tym radzę. Choć trochę jakby kręcili, wiesz? Ciekawe, jaka to historia za nimi się kryje…
    Wreszcie sam wstał z miejsca. Nie było sensu dłużej tutaj zostawać. Po drodze minął Ahmeda, widocznie nieco rozczarowanego faktem, że jego panienka już uciekła.
    — To pan! Gdzie pan idzie? — zapytał całkiem niewinnie młodzieniec.  
    Petrowicz stanął, jakby się zastanawiając, wreszcie wzruszył ramionami.
    — A tak się przejdę, rozrywki sobie poszukam.

    Będąc w hotelu Aleksiej niemal od razu położył się na swoim. Wpatrywał się w uparcie sufit, ignorując przytłumione hałasy z zewnątrz. Nie odpowiedział mężczyźnie od razu, pozostawał w tej samej pozycji w końcu westchnął głęboko.
    —  Nie wiem — przerwał wreszcie swoje milczenie. — Nie wiem — powtórzył z większym naciskiem, jakby już wkurzał go sam fakt, że nawet nie potrafił sensownie odpowiedzieć towarzyszowi. Wreszcie tak samo, jak on podniósł się do siadu, zaciskając pięści. — Przeklęty Petrowicz. Jebany pewnie wiedział, że jesteśmy  zdesperowani, sobie… sobie świetny moment wybrał, cholerny…
    Już nie baczył na słowa, po prostu miał potrzebę wyrzucić z siebie to zirytowanie. Sparta. Może młodszy i wtedy głupszy on dałby się zmanipulować tymi pięknymi obietnicami Petrowicza. Tylko nie był już tamtym chłystkiem, a dorosłym mężczyzną, który do tej pory żył, kierując się określonymi zasadami i ideologią. Przynajmniej do niedawna. Tutaj spojrzał nagle na Olega. Wszystko tak się skomplikowało.
    Sobie za cel postawili Ryżską, stację, która była dosłownie o rzut beretem stąd. Taki był plan. Tylko właśnie co dalej?
    — Prawie całe życie byłem żołnierzem — przyznał nagle.— Czy dałbym radę być cywilem? Miałbym karmić… świnie? Grzyby zbierać? Na posterunkach siedzieć? Słuchać historii jakiegoś pijaczyny? Nie wiem.
    Nie żył nigdy jak on. Nie miał własnej rodziny. Żony. Dzieci. Zaraz spochmurniał.
    — Ale Sparta, Młynarz… To są… byli moi wrogowie. Nasi wrogowie. — Zaczął masować się po skroni, czując jak na nowo ogarnia go frustracja. — Scheiße. Wcześniej było prościej. A teraz tylko nie wiem, nie wiem — powtórzył któryś już raz z kolei, coraz bardziej nienawidząc te słowa. Jego dłoń mimowolnie powędrowała do dłoni towarzysza i ścisnął ją lekko. Chciał pocieszyć Olega? Siebie pocieszyć? Ciężko mu było stwierdzić. Za to sam dotyk przestawał mu przeszkadzać, a nawet teraz sam sięgał po niego. Może to sprawka alkoholu. Nie wiedział. Nic dziś nie wiedział.
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Nie 02 Sty 2022, 12:15

    Bar. Siedliszcze stalkerów. Rusłan zawitał tu od razu po przybyciu na Prospekt. Nie mogło być inaczej, wszak chciał zasięgnąć języka i zjeść coś lepszego niż suche racje.
    - No, proszę proszę - podparł dłonie na biodrach stając w wejściu i omiótł pomieszczenie i ferajnę powolnym, oceniającym spojrzeniem. Całkiem tu było schludnie, choć kliku gości już drzemało na stołach. Mimo wszystko jak na przybytek poza Rzeszą całkiem przypadł mu do gustu. Mógł tu coś zjeść bez obrzydzenia, mimo, że wszędzie otaczali go podludzie Hanzy. Oni i... Sparta? Przechylił głowę ciekawsko i wszedł dalej, wyłapując strzępki rozmowy Nikolaia z Ahmedem.
    - Jakiej rozrywki członek zakonu szuka poza barem? - wtrącił się między nich z jakąś naturalną umiejętnością wbijania się do towarzystwa. W ich oczach mógł być młodym podróżnym, trochę zbyt dobrze ubranym, jak na poszukującego pracy, trochę za mało wypielęgnowanym, jak na poszukującego towarzystwa.
    - Bardzo przepraszam, ale takie szczęście pewnie mi się już dziś nie zdarzy - poprawił plecak na ramieniu - Potrzebuję pomocy. Czy poświęciłby mi pan chwilę?

    Wysłuchał Aleksieja uważnie, nie przerywając mi ani jednym słowem, trawiąc po prostu wszystkie te obawy, próbując je dobrze zrozumieć, mimo wszystkich dzielących ich różnic.
    - Ja... bym może i założył ten mundur, pal to licho. Dla was... żebyście bezpieczni byli. Dla ciebie, bo cię ten ojciec szuka. A jak znajdzie, to nie wiem, co z nami zrobi.  - ścisnął podaną mu dłoń, jakby kolejne słowa wymagały od niego jednak wysiłku lub tak naprawdę nie chciał ich wypowiedzieć. Szybo jednak nieco ją rozluźnił, gdy niedawne skaleczenie zaszczypało znów. - Ale jak mi każą do moich strzelać, to nie strzelę, wiem, że nie strzelę. Nie strzelę do braci, a oni do mnie będą szyć, rozumiesz, przez ten przeklęty mundur... Jaki ze mnie wtedy będzie Spartanin? Zdrajca tylko, nic więcej.
    Uśmiechnął się. Nie był pewny, czy bez ośmielenia alkoholem mógłby to wszystko tak bez żadnych skrupułów wyłożyć w tym gładko płynącym potoku przemyśleń.
    - Ale to nieważne, nieważne... może za dużo myślę... może się boję po prostu. Bo gdzieś tam wiem, czuję, że lepszej szansy na życie nie dostaniemy, Aliosza. Że ten Petrowicz może i ma jakieś swoje interesy, ale z nieba nam spadł. Życie ocalił, dach nad głową chce dać. Zniosę ten mundur dla ciebie. Ty swój spaliłeś, żebyśmy mogli iść dalej. Więc idźmy dalej. Pogadajmy z nim jutro. Co jak co, ale Rzeszy nas nie wyda.
    I tyle. Zamilknął. Spuścił wzrok przysuwając dłoń Aleksieja bliżej swoich ust, jakby chciał ją ucałować, ale ostatecznie tego nie zrobił, na moment zastygły w zamyśleniu. A potem spłynęła na niego przyjemna lekkość, spokój podjętej decyzji - po stokroć lepsza niż trwanie w zawieszeniu, bezsilności, niewiadomej. Potrzebował tylko zgody towarzysza i poprosił o nią podnosząc na niego wzrok, wyjątkowo bystry jak na ilość alkoholu, jaki dziś wypił.
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Nie 02 Sty 2022, 13:37

    Ledwo poczynił krok w stronę wyjścia, gdy zaczepił go nieznajomy. Petrowicz spojrzał zaskoczony na nowego przybysza, by zaraz się uśmiechnąć lekko.
    — A takiej, gdzie będę mógł ludzi drażnić swym urokiem — zaśmiał się Nikolai, czując, że nieco wraca mu humor. Przyjrzał się dokładnie nieznanemu młodzieńcowi. — Pan chyba niedawno co przyjechał? Bo coś nie kojarzę. Albo starzeje się szybciej niż myślałem.
    Och, inni tego szczęściem by nie nazwali. Nie warto tego roztrząsać teraz.
    — Oczywiście, może podejdziemy sobie do lady? — Tyle z jego samotnej wycieczki po Prospekcie. Przeprosił Ahmeda, w końcu obowiązki wzywały. Zaprowadził chłopaka do baru, zaraz prosząc o popitkę dla nich. Zamaszyście klasnął dłońmi,  — Także młodzieńcze powiedz, jak ten stary Spartanin może ci pomóc?


    Ale gdzie tak naprawdę byli bezpieczni? Mieszkali przecież w metrze, gdzie jednego dnia na stacji toczy się zwykłe życie, by drugiego mogła zostać zalana mutantami albo atakiem bandytów. Oleg miał trochę racji. Taka okazja już może się nie powtórzyć. A jak nie zaakceptują, to chociaż może ich Vanyę wezmą. Ochronią.
    — Wy tak nie lubicie o sobie myśleć…
    Kiwnął za to głową. Porozmawiają sobie z tym Petrowiczem.
    Nastąpiło milczenie, a potem zielone oczy przypatrywały się komuniście. Wciągnął gwałtownie powietrze, widząc, jak jego dłoń znajdowała się tak blisko ust mężczyzny. Widział to spojrzenie. Pytał.
    A Aleksiej się zgodził. I zaraz to poczuł. Ciepłe wargi na dłoni. Myślał, że go to odrzuci, że będzie się tu wyrywał, a dłonią mu chlaśnie w twarz. Tak się nie stało. Chwila minęła, pozostało jedynie lekkie mrowienie.
    Za to na tym Aleksiej nie zaprzestał. Zaskoczył nawet samego siebie, gdy wysunął dłoń, która zamiast się cofnąć, to zaczęła błądzić po „nowej” twarzy Olega. Z trudem powstrzymał się od dotknięcia ust, próbując się skupić na czymś innym. Na szczęce, podbródku. Palce przejechały bliżej skroni, zatrzymując się tuż przed oczami. Nawet teraz ten błękit wydawał się taki niesamowicie żywy. Wreszcie dłoń spoczęła na policzku. Przez ten czas Sorokin zdążył się pochylić do mężczyzny, zmniejszając znacznie dzielący ich dystans.
    —  Idealny — wymsknęło się z ust Aleksieja.
    Vig
    Vig
    Seducer

    Punkty : 3695
    Liczba postów : 739

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Vig Nie 02 Sty 2022, 15:33

    Młody żołnierz Rzeszy nie tylko bardzo szybko dopasował się do roli, jaką przyszło mu grać, ułożył się nawet do dynamiki i nastroju Nikolaia, jakby znali się od dawna. Była to przedziwna cecha, jakby przezroczysta osobowość, która istniała tylko, gdy nałożyło się ją na jakąś inną. Coś, przez co Szestakow go wybrał, choć niearyjska aparycja nie była do końca w jego guście. Coś, co pozwalało przetrwać.
    - Właśnie tak - potwierdził i podziękował za napitek, wykładając kilka nabojów by dołożyć się do zapłaty. - Dopiero wysiadłem z wagonu, ale słyszałem, że tu może czegoś się dowiem. - Odsłonięte palce w skórzanej rękawiczce ujęły delikatnie mały kubeczek. Najpierw powąchał zawartość, potem spojrzał na Nikolaia - Szukam przyjaciela. Straciłem do z oczu na powierzchni, gdy zaatakowały nas demony. Jeden go chyba poszarpał. Ktoś nawet mówił, że może uprowadzili go potem Czerwoni. Ale jeśli, tak, to mogę go już nie odnaleźć, prawda? - poszukał z udawaną nadzieją zaprzeczenia u starszego mężczyzny - Może to na nic, ale nie mogłem tak po prostu zapomnieć. Myślałem, że pojadę na Komsomolską, może ktoś coś słyszał. Ale tu też tylu stalkerów... Pan jest tu u siebie, więc może coś pan wie? Może ktoś coś opowiadał? Może mi pan coś poradzi? - napił się, a właściwie ledwie umoczył wargi - Czy po prostu głupi jestem i mam wracać?

    Z pewnością tego się nie spodziewał. To ciepło wzajemności, które z sekundy na sekundę przestawało dawać mu spokój, a wręcz przeciwnie, powoli zaczynało go odbierać. I nawet ta przełomowa decyzja odnośnie ich losu, którą właśnie podjęli, umknęła gdzieś daleko na peryferia świadomości, gdy mógł w tym narastającym napięciu uczyć się tego dotyku, faktury opuszków palców. Nie łudził się, nie było to braterstwo, jakie znał. Może dlatego wcale nie niosło ukojenia i budziło w jego sercu nowe obawy.
    A potem Aleksiej wymazał je jednym słowem. Słowem na które on sam nie mógł nic odrzec, gdyż wydawało mu się, że gdy tylko otworzy usta, coś zniknie, coś utracą.
    Wyszedł mu naprzeciw, przysunął się jeszcze bliżej, a gdy odległość była taka, że stracił ostrość widzenia, po prostu przymknął oczy. Nie musiał widzieć, już niemal dotykał czołem czoła towarzysza.
    - Gdybyś wiedział - odezwał się wreszcie szeptem, powoli nabierając to powietrze pachnące Aleksiejem do płuc - Gdybyś wiedział, o czym myślę, chyba jednak byś mnie znienawidził. Ale... nie jestem taki... nigdy taki nie byłem...
    Raiden
    Raiden
    Tempter

    Punkty : 1107
    Liczba postów : 223

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Raiden Nie 02 Sty 2022, 16:56

    Petrowicz musiał przyznać, że obecność młodzieńca. Słuchał jego historii ze szczerym zainteresowaniem. Jego oczy ani razu nie schodziły z twarzy chłopaka, gdy ten mówił. Do najbardziej urodziwych to nie należała, ale w jakimś dziwnym stopniu przyciągała. Spartanin zawsze kierował się mottem, że to życie za krótkie, by się ograniczać. Wielu uznawało, że był pełnym optymizmu, trochę namolnym mężczyzną, a inni… powiedzmy, że jak zignorowali pierwsze wrażenie, to potem nie żałowali. W wielu miejscach pewnie za to dostałby stryczek albo od razu kulę w łeb.
    I wtedy wraz ze słowami chłopaka, przemknęło mu wspomnienie. Rana na ramieniu tego Aleksieja. Zmarszczył brwi, jakby w zastanowieniu, biorąc łyka alkoholu.
    — Oj tam, że od razu głupi. Takich przyjaciół się ceni. — Na zewnątrz starał się zachować pogodny nastrój. Umysł zaś starał się ostrożniej dobierać kolejne słowa: — Był tu niedawno jeden poszarpany. Miał towarzystwo, choć na uprowadzonego mi nie wyglądał. Chyba raczej kolejny pechowy stalker.
    — Niestety gdzieś mi znikł z oczu. Mogli już nawet stację opuścić.
    Wszystkich kart nie zamierzał odkrywać tak od razu. Tak jak bardzo chciał pomóc, tak w Sparcie powtarzano, by wpierw rozpoznać grunt. A informacja o rzekomym uprowadzeniu przez Czerwonych była… cóż, ciężka do zignorowania. Zwłaszcza, że Nikolai zauważył ten wzrok. Wzrok, który mają tylko żołnierze. Musiał się spytać. W końcu mowa tu o jego niedoszłych rekrutach. Może akurat był to tylko zbieg okoliczności.
    —  Mogę spróbować się czego dowiedzieć. Jeśli nie zamierza pan tak tu jeszcze pobyć, a nie na Komsomolską od razu wyruszać  — zaproponował, jakby nie chcąc kompletnie pozbawić nadziei chłopaka. — Właśnie. Jak ten pański przyjaciel ma na imię? — Pochylił się bardziej w kierunku młodzieńca, dyskretnie puszczając mu oczko. — I może przy okazji zdradzi pan swoje?

    Woń alkoholu i papierosów. Ta sama woń otaczała Aleksieja, ale wiedział, że nie należy do niego. Sam również przymknął oczy, nie będąc pewien czy to przez dystans, czy już go zmęczenie tak chwytało.
    Słyszał te słowa, rozumiał je, a przynajmniej tak mu się zdawało. Albo znowu się tylko oszukiwał.
    — Nigdy też… ale przy tamtej kobiecie… usłyszałem… — Zmarszczył brwi, chcąc przywołać wspomnienia, ale jakoś teraz nie potrafił. — Mówiłem…mówiłem ci już nie dam rady z-znienawidzić… — Był na tyle blisko, że czuł ciepły oddech towarzysza.
    Ta sytuacja, na tyle go omamiła, że nawet próbował się wewnętrznie tłumaczyć, byle to popchnąć do przodu. Tylko sprawdzi. Potwierdzi, że nie było, tak jak mówią. Za to gdzieś w zakamarkach umysłu, inna myśl mu podpowiadała, że właśnie przekracza pewną barierę. A po jej przekroczeniu nie zdoła już wrócić do poprzedniego stanu rzeczy.
    — Tylko sprawdzę — zdołał jeszcze wyszeptać.
    Zanim jednak rozsądek mógł przejąć z powrotem kontrolę, Aleksiej zdążył zamknąć ten dystans dzielący jego i komunistę. Pocałował go. W usta. Podobnie jak wtedy zrobił to Oleg, gdy oddział Szestakowa dobijał się do drzwi.
    W głowie Sorokina tkwiło tylko jedno zdanie: Tylko sprawdzam. Mógł przerwać w każdej chwili. Jednak zamiast przerwać, przechylił tylko głowę, łaskocząc mężczyznę jeszcze bardziej zarostem.

    Sponsored content

    Two sides of the same coin - Page 3 Empty Re: Two sides of the same coin

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 07:46