Park na pierwszy rzut oka wyglądał na nieco mniejszy niż w rzeczywistości, ale gdy go w końcu opuścili, od razu dało się wyczuć charakterystyczny zapach z budy z kebabem. Mike przez chwilę nawet pomyślał, że stracił apetyt, ale nie zrobił jeszcze zapasów w lokalnym sklepie i zapewne do wyboru miał albo podłej jakości bułę z mięsem, albo głodowanie do następnego rana. Zdecydowanie wolał pierwszą opcję. Na wtrącenie, że ulubiona knajpa Noaha jest wege, Mike nieco się zdziwił i w ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie rzucić głupim komentarzem w stylu “to może jeszcze powiedz, że jesteś gejem, haha”.
Z tym aparatem to też nie tak, że był ślepy, bo rzeczywiście współlokator nie zabrał go z ich pokoju, ale przecież, z tego co wiedział, Noah pochodził z bogatej rodziny, więc pewnie mógł sobie pozwolić na najnowszego Iphona, czy co tam, z kamerą, która zapewne zawstydza niejeden profesjonalny aparat. No i nie zwykł też jeść jak świnia, by umazywać się sosem, ale to pewnie miał być tylko głupi docinek ze strony Noaha, więc też nie zareagował na tę uwagę.
- No tak, to Walter, chodziliśmy razem do średniej, ale nie jest jakimś moim dobrym kumplem. - Wizja podziałów między wydziałami nie podobała mu się zbytnio, przecież skończył liceum, miał więc nadzieję, że podział na “tych fajnych” i “przegrywów” nie jest na poziomie uczelni wyższej, ale widocznie to nigdy się nie skończy. Poza tym nie znał nikogo innego, bo nie dość, że nie chodził do stricte artystycznej szkoły, to do żadnych pozaszkolnych zajęć teatralnych też nie przynależał, a podejrzewał, że to właśnie z takich miejsc ludzie się znają.
W końcu, gdy stanął przed ladą, która jakoś podejrzanie się lepiła, zamówił sobie małego kebaba, by zmniejszyć ryzyko wywołania żołądkowych rewolucji, i dwie dietetyczne cole, dla siebie i Noaha. W sumie wiedział, że wysokokaloryczny kebab i diet cola wyglądają nieco śmiesznie, ale nie mógł się przecież utuczyć, a podejrzewał, że na takiej diecie może być to bardzo łatwe i szybkie. Poza tym każdy tak robił. Może też rozważy tę wege knajpkę, oczywiście tylko dla zdrowia, wciąż miał zamiar pozostać mięsożercą..
Gdy sprawny obcokrajowiec wykonał dla niego bułę i podał dwie butelki z lodówki, Mike wyszedł na zewnątrz, by usiąść na plastikowym krześle, przy plastikowym stoliku, pod wyblakłym parasolem z logiem jakiegoś napoju.
Zanim zabrał się do konsumpcji, przyjrzał się jeszcze raz Noahowi. Jego odsłonięte ramiona, odsłaniające tatuaże zawsze fascynowały Mike, więc to głównie w nie się teraz wpatrywał. Zdawało mu się, że przybyło ich trochę odkąd ostatni raz go widział, a może po prostu znów dostrzegł kolejny szczegół, który kiedyś mu umknął.
- Serio są aż tacy źli, ci aktorzy? Wiesz, jak wchodzisz między wrony, kracz jak one, czy jakoś tak. Muszę mieć jakiś znajomych - Wzruszył ramionami, ale po tych słowach nie był już tak bardzo pewien, czy odezwać się do Waltera. W sumie zawsze był przekonany, że artyści są jacyś nawiedzeni, ale teraz chyba miał się przekonać czy to na pewno prawda. Sam przecież był spoko.
Z tym aparatem to też nie tak, że był ślepy, bo rzeczywiście współlokator nie zabrał go z ich pokoju, ale przecież, z tego co wiedział, Noah pochodził z bogatej rodziny, więc pewnie mógł sobie pozwolić na najnowszego Iphona, czy co tam, z kamerą, która zapewne zawstydza niejeden profesjonalny aparat. No i nie zwykł też jeść jak świnia, by umazywać się sosem, ale to pewnie miał być tylko głupi docinek ze strony Noaha, więc też nie zareagował na tę uwagę.
- No tak, to Walter, chodziliśmy razem do średniej, ale nie jest jakimś moim dobrym kumplem. - Wizja podziałów między wydziałami nie podobała mu się zbytnio, przecież skończył liceum, miał więc nadzieję, że podział na “tych fajnych” i “przegrywów” nie jest na poziomie uczelni wyższej, ale widocznie to nigdy się nie skończy. Poza tym nie znał nikogo innego, bo nie dość, że nie chodził do stricte artystycznej szkoły, to do żadnych pozaszkolnych zajęć teatralnych też nie przynależał, a podejrzewał, że to właśnie z takich miejsc ludzie się znają.
W końcu, gdy stanął przed ladą, która jakoś podejrzanie się lepiła, zamówił sobie małego kebaba, by zmniejszyć ryzyko wywołania żołądkowych rewolucji, i dwie dietetyczne cole, dla siebie i Noaha. W sumie wiedział, że wysokokaloryczny kebab i diet cola wyglądają nieco śmiesznie, ale nie mógł się przecież utuczyć, a podejrzewał, że na takiej diecie może być to bardzo łatwe i szybkie. Poza tym każdy tak robił. Może też rozważy tę wege knajpkę, oczywiście tylko dla zdrowia, wciąż miał zamiar pozostać mięsożercą..
Gdy sprawny obcokrajowiec wykonał dla niego bułę i podał dwie butelki z lodówki, Mike wyszedł na zewnątrz, by usiąść na plastikowym krześle, przy plastikowym stoliku, pod wyblakłym parasolem z logiem jakiegoś napoju.
Zanim zabrał się do konsumpcji, przyjrzał się jeszcze raz Noahowi. Jego odsłonięte ramiona, odsłaniające tatuaże zawsze fascynowały Mike, więc to głównie w nie się teraz wpatrywał. Zdawało mu się, że przybyło ich trochę odkąd ostatni raz go widział, a może po prostu znów dostrzegł kolejny szczegół, który kiedyś mu umknął.
- Serio są aż tacy źli, ci aktorzy? Wiesz, jak wchodzisz między wrony, kracz jak one, czy jakoś tak. Muszę mieć jakiś znajomych - Wzruszył ramionami, ale po tych słowach nie był już tak bardzo pewien, czy odezwać się do Waltera. W sumie zawsze był przekonany, że artyści są jacyś nawiedzeni, ale teraz chyba miał się przekonać czy to na pewno prawda. Sam przecież był spoko.