— Nie radzę — rzuciła lekko Enid, a jej pełne wargi wygięły się w rozbawionym uśmiechu.
Connor zawahał się w połowie gestu sięgania po znajdujące się na niesionej przez nią tacy wypieki.
— To jakiś specjalny chleb? — zapytał z konsternacją.
— Sprzed paru dni, dla więźnia. Carol upiekła dzisiaj świeże bułeczki. Zajrzyj do niej, na pewno cię poczęstuje — odrzekła beztrosko dziewczyna i chciała go wyminąć w drodze do jednego z domów, ale młodzieniec zatrzymał ją, chwytając jej szczupły przegub.
Przebywał tu, w Alexandrii, zaledwie od miesiąca, ale wydawało mu się, że obecność więźnia była jedną z takich rzeczy, które dość trudno ukryć w liczącej sobie kilkudziesięciu mieszkańców osadzie.
— Macie więźnia?
— Zgadza się — odparła Enid. — To jakiś morderca, siedzi w piwnicy od lat.
— Nie żartuj. Po co ktoś miałby więzić mordercę? — dopytywał Connor. Brzmiało to rzeczywiście absurdalnie. Dla morderców i innych wyrzutków nie było już miejsca. Nie w tym świecie, nie w tych czasach. Na życie, bezpieczeństwo i zasoby zasługiwali tylko ci, którzy potrafili żyć w grupie i wspólną pracą budować nową rzeczywistość. Tak przynajmniej wyglądało to we wszystkich grupach, przez które przewinął się Connor.
— A bo ja wiem? — Enid wzruszyła ramionami. — Szczerze mówiąc, nigdy się nad tym nie głowiłam. Po prostu jest i już. Jak chcesz, to zapytaj Aarona, może powie ci coś więcej.
— Mogę go zobaczyć?
— Pewnie — odparła dziewczyna. — Właściwie możesz nawet zanieść mu to jedzenie. Jest za kratami, więc nic ci nie zrobi. Tam. — Wskazała Connorowi drzwi, a potem wcisnęła mu w ręce tacę.
Młodzieniec parsknął, unosząc brew – najpierw wziął to za żart, ale mina dziewczyny bynajmniej nie wyrażała rozbawienia.
— Tak po prostu?
— A co w tym niezwykłego? Leć, a ja załatwię nam coś dobrego. Tylko nie podchodź za blisko i nie daj mu się zagadać na śmierć. Najlepiej w ogóle mu nie odpowiadaj — rzuciła niedbale Enid i już po chwili naprawdę jej nie było, a Connor nie mógł się pozbyć wrażenia, że oddelegowała mu swoje zajęcie z ulgą.
Zawahał się, ale ciekawość powiodła go w końcu ku wskazanym przez dziewczę drzwiom. Nie mógł wiedzieć, co go czeka, i chyba nic nie mogło przygotować go na tak parszywie smutny widok, jakim była skąpana w mroku, okrutnie pusta cela, w której jedynym źródłem światła było to wpadające przez małe zakratowane okno.
Okno z widokiem na podwórze.
Pokonawszy ostatnie wiodące w dół stopnie, zbliżył się do krat dzielących go od drugiej części piwnicy, próbując dostrzec w ciemności choć sylwetkę rzeczonego więźnia. Nadal nie był w stanie pojąć, po co ktoś utrzymywał go przy życiu. Zasoby były zbyt cenne, aby marnować je na odstępców, a on sam jeszcze kilka tygodni temu zjadłby ten czerstwy chleb ze smakiem, ciesząc się, że ma tylko kilka dni.
— Żarcie — mruknął w przestrzeń bez większego przekonania.
Ale ktoś rzeczywiście był w celi, i już po chwili oczy Connora przyzwyczaiły się do nowych warunków na tyle, by mógł ten fakt odnotować.
Aż zaniemówił, ogarnięty zimnym dreszczem – nie do końca wiedząc, dlaczego.
Ostatnio zmieniony przez Koss Moss dnia Pon 14 Lis 2022, 12:22, w całości zmieniany 1 raz