Sunville

    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Sunville

    Pisanie by Corvo Wto 08 Lis 2022, 13:29

    I. Trust no one


    Sunville T9JIcM0


    Sunville jesienią wybarwiało się ochrą i czerwienią. Suche, rozgrzane słońcem powietrze niosło zapach powoli osypujących się liści, które chrupały pod butami niczym kostki martwych gryzoni, których dzięki rozrośniętej populacji kotów w tym miasteczku było cokolwiek wiele.
    Silnik zgasł, trzasnęły drzwi samochodu - raz, drugi, trzeci.
    Nic to. Nie pierwsi nie ostatni, co połasili się na niską cenę.
    Ale kroki pod domem stukały zaciekle, to bliżej to dalej, aż wreszcie usłyszał je na werandzie i nie mógł już dłużej ignorować, że wcale go to nie obchodzi.
    — Co z tymi drzwiami? — poniósł się kobiecy podirytowany głos z dołu, a po chwili znów kilka obcasów uderzyło o stare deski na dole. — Klucz pasuje...
    — Pośrednik wspominał, że trzeba będzie wymienić zamki. Pokaż, może trzeba więcej siły.
    Mężczyzna. Mężczyzna mozolący się przerdzewiałym mechanizmem, a na skromne wydajemisię nasłuchującego z góry, facet dobiegał czterdziestki. A zatem para?
    — Kochanie, nie tak...
    — Odsuń się, chyba nie ma innego wyjścia.
    Huk. Przez dom wraz ze skrzypiącymi okrutnie drzwiami wlało się zimne, świeże powietrze rozganiające wszechobecny zaduch, tak gęsty, że można by powiesić łyżkę.
    Małżeństwo.
    — No pięknie. Ledwo przyjechaliśmy, a już drzwi do wymiany. Paskudny kolor, trzeba będzie znaleźć stolarza.
    Fakt. Ten błękit pasował do zielonej elewacji jak pięść do nosa, od dawna był tego zdania.
    — James... — kobieta jęknęła z politowaniem, a on nasłuchiwał chciwie co też tym razem padło ofiarą jej niezadowolenia.
    — Szybko wstawimy nowe, nie ma co się tym przejmować. Ira? Ira!
    Słodki Jezu. Aż podskoczył - albo byłby podskoczył, ciężko określić tak naprawdę. Czyżby przywieźli ze sobą psa? A to ci dopiero. Twarz do tej pory zastygła w dziwnym wyrazie umiarkowanego zainteresowania i znudzenia wykrzywiła się pod naporem mimowolnego, cierpkiego uśmiechu. Zawsze lubił zwierzęta. Najlepiej koty, albo sympatyczne labradory, wrony i kruki też zresztą, ich nigdy w okolicy nie brakowało. Lepiej; w przeciwieństwie do ludzi, niektóre stworzenia doskonale zdawały sobie sprawę z jego istnienia, choć w dużej mierze dystyngowanie go ignorowały.
    — Ira!
    To musiał być pies. Sądząc po imieniu, wyjątkowo ciapowaty i niesforny, więc...
    — Idę!
    A. Małe poruszenie w piersi pojawiło się i ustało równie szybko, a on uniósł wreszcie głowę i z lekko ściągniętymi brwiami rzucił okiem za okno. Z samochodu wystawał ludzki tułów - połowicznie. Wysokość pierwszego piętra zapewniała świetny widok na tyłek i momentalnie pomyślał, że chyba szczęście się do niego uśmiechnęło; mieli córkę.
    Obciążone wieloletnim kurzem firanki poruszyły się za udziałem ekscytacji jaka w nim znów zapłonęła, aż czuł się głupio, że taka pierdoła w ogóle jest w stanie go jeszcze zainteresować. Co by się naoglądał, to jego.
    — Idę, idę.
    Uśmiech zniknął mu z twarzy jak światło z przepalonej żarówki. Nie. Jednak nie córka.
    — No kurwa — zaklął pod nosem, bacznie obserwując jak człowieczek na niebotycznie długich nogach z wielkim pudłem w rękach drobi prosto w stronę domu. No fantastycznie.
    Za oknem od dawna szarzało, Orion przyglądał się ciężkim chmurom sunącym po niebie od paru godzin stąd wiedział, że lada moment lunie deszczem. Nie zaskoczyło go zatem gdy deszcz rozdzwonił się na parapetach, czego nie można było powiedzieć o nowych lokatorach wbiegających jak w ukropie do środka.
    — Jest trochę do zrobienia, ale dom ma potencjał. Una?

    Nie miał ochoty opuszczać pokoju na piętrze. Był to kurort w sam raz dla kogoś, komu nie wadził kurz, kolonia pająków żyjąca w spokoju pod łóżkiem, ani to, że drzwi do szafy należało traktować w specjalny sposób; gałka zacinała się w połowie obrotu, wtedy trzeba było znów przekręcić w lewo, docisnąć do przodu w opór i wówczas mocno wykręcić w prawo. On oczywiście już dawno nie miał z tym problemu, prawie zapomniał, że te konkretne drzwi posiadały taki feature.
    — Rozpadało się, ale paskudna pogoda. James?
    — Jestem w kuchni, zobaczę co da się zrobić z kuchenką. Och! — Głośne brzęknięcie i dźwięk tłuczonego szkła upewniły go w przekonaniu, że mężczyzna odważył się otworzyć szafkę nad zlewem. Krzywe półki były... cóż, krzywe. I nie dziwota, że stara filiżanka wypadła jak tylko poczuła zew wolności roztrzaskując się w drobny mak.
    — Wszystko w porządku?!
    — Tak! Tak, tylko uważajcie co otwieracie, a to ci niespodzianka.
    Rozniósł się śmiech, aż wykręciło go ciekawością by zerknąć choć chwilę na to, co działo się na dole.
    — Idę zobaczyć co jest na górze.
    I... właśnie mu się odechciało. Zmrużył nieufnie oczy, przelał się przez ażurowe drzwi szafy jak jakiś creep, bardziej z przyzwyczajenia niż faktycznej potrzeby, bo przecież cholera, kto by go tu zobaczył? Nawet, jakby wyrósł im przed twarzą i huknął ile sił w płucach, tak niczego by to nie zmieniło.
    Patrzył w napięciu na poruszającą się klamkę w drzwiach, aż w końcu dzieciak z tym samym wielkim pudłem wszedł do sypialni jak do siebie prawie zabijając się o dywan.
    W ciszy patrzył, jak ten drugi patrzy, jak rozgląda się i krzywi z niesmakiem na widok pożółkłych firanek, jak odnajduje zakątek pająków pod wielkim łóżkiem i z rezerwą odgarnia starą derkę zaścielającą pościel. Na oko mógł być mniej więcej w jego wieku - może nie dosłownie, prawda, ale przynajmniej na czas, kiedy wciąż jeszcze...
    — Ira, wiesz gdzie posialiśmy kubki? Który to karton?
    Chłopak wstrzymał się ze ścieraniem kurzu z wezgłowia łóżka i lekko zagryzł wargi w zastanowieniu.
    — Nie.
    I wrócił do eksploracji swojej nowej sypialni, następnie sąsiadującej łazienki gdzie wszystko aż krzyczało by najpierw potraktować porządnie pastą czyszczącą. Potem chodził długo w kółko wydeptując stary dywan, co wkrótce został zrolowany i stanął wsparty o drzwi, by wynieść go w zapomnienie na strych, pościel poszła tym samym śladem i dzieciak usiadł na materacu jakby go bardzo te porządki znużyły. Ze swego bezpiecznego ukrycia ani to wygodnego ani potrzebnego, Orion właśnie popatrywał ciekawsko na jego unoszącą się i opadającą przy oddechu klatkę piersiową, na delikatne wachlowanie twarzy ręką, aż zauważył, że spojrzenie nieznajomego podąża w jego kierunku. Nie, głupia myśl - w stronę szafy - poprawił się, no bo niby skąd? Ale z niewiadomego powodu gdy ów Ira zgramolił się z łóżka i powoli podążył w jego kierunku, Orion poczuł jak spinają mu się ramiona, a całe jestestwo aż go rwie by folgować się rejterem na korytarz. Cofał się wraz z Irą podchodzącym przeciwnie, o krok bliżej, aż w ostatniej chwili wzdrygnął się, puste wieszaki drgnęły poruszone jego niestabilną energią grzechocząc cichutko, a on sam przeniknął płynnie przez ścianę i czmychnął na strych.
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Wto 08 Lis 2022, 15:51

    Przeprowadzka do Sunville nie była szczytem marzeń Iry, ale chłopak nie zamierzał zanadto narzekać, traktując ją jak nową przygodę. Jeszcze nim państwo Guthrie dotarli na miejsce, on przeczytał chyba wszystko co było do przeczytania w internecie na temat nowego domu, a ze zdjęć dostępnych w zakładce „grafika” wyrysował sobie w głowie obraz uroczego miasteczka, idealnie nadającego się do nakręcenia horroru. Przyzwyczajony do dużych miast, obawiał się trochę jak zostanie przyjęty w znacznie mniejszej społeczności i czy zwyczajnie nie umrze z nudów. Nie to, że nie potrafił sobie znaleźć rozrywki, ale cóż począć w miejscu, którego centrum jest niewielki kościół?
    Nie nastrajał się jednak negatywnie, szczególnie mając w pamięci widok rozległych lasów w okół Sunville, oraz historie o własnym pokoju z łazienką.
    Dom okazał się stary, na dodatek w aktualnym stanie średnio ładny, ale - jak to określili rodzice - mający potencjał. On sam na szczęście lubił starocie, więc cała ta otoczka retro zadziałała na niego pozytywnie, jedynie zachęcając, do eksplorowania wnętrza.

    ——

    Szafa wydała się Irze najciekawszym elementem pokoju, więc postanowił zostawić sobie ją na deser tej „pokojoznawczej” uczty. Takie szafy w starych, opuszczonych domach to nie lada gratka, kto wie, co mogą w sobie skrywać? Wyobraźnia chłopaka działała już na pełnych obrotach. Może mieszkała tu nastolatka i na półce na samej górze pozostały wycinki z gazet, poświęcone jej idolowi? A może na samym dnie szafy wycięła scyzorykiem starszego brata inicjały chłopaka ze szkoły, który wyjątkowo jej się podobał?
    A może…
    Ciche grzechotanie zatrzymało Irę w pół ruchu, akurat gdy sięgał do wysłużonej, wygładzonej palcami gałki. Zamarł, w napięciu wpatrując się w ciemność kłębiącą się za ażurowymi drzwiami, nawet nie oddychając, a jego dłoń cofnęła się nagle, jakby z wnętrza mebla miało coś zaraz na niego wyskoczyć. Nagle wydało mu się, że czuje na sobie czyjś wzrok, że gdyby tylko przyjrzał się uważniej tej ciemności, zauważyłby tam ruch.
    -Szczury. – powiedział, by odgonić nagłe uczucie strachu, które intensywną falą oblało jego ciało – Dlaczego miałoby tu nie być szczurów?
    Wyciągnął znów dłoń do gałki i tu spotkał kolejną trudność. Kręcił i kręcił, marszcząc brwi coraz bardziej, jakby głowił się nad trudną partią szachów a nie nad otworzeniem drzwi szafy. I tak i siak i w lewo i w prawo, do przodu i do tyłu. Nie zamierzał brać przykładu z ojca, bo mebel całkiem mu się podobał i odpowiednio odnowiony mógłby stanowić przydatną ozdobę jego nowej sypialni. Recepta na sukces okazała się jednak całkiem prosta – ot, połowa obrotu, cofnięcie, dociśnięcie i przekręcenie. Miało to swój urok i nadało tajemniczości całej operacji. Wnętrze szafy mogło Irę rozczarować – ani wycinków, ani wydrapanych inicjałów, nawet szczurów tam nie było.
    Były za to wieszaki, teraz już kończące swoją szaloną rozrywkę w postaci kiwania się do przodu i do tyłu, spowalniając coraz bardziej, aż ruch ustał zupełnie. I Ira w te wieszaki wpatrywał się, z takim dziwnym uczuciem w piersi, z tężejącą twarzą, bo przeciągu w pomieszczeniu nie było, a szczury nie osiągały takiej wysokości. Cofnął się do łóżka, siadając cicho na materacu i wpatrując się w bohaterkę tego całego przedstawienia, której drzwi pozostawił otwarte i pomyślał sobie, że ot, stary dom, chodził po tym starym parkiecie i pewnie zadziałały jakieś magiczne prawa fizyki, że coś tam fale, że się rozchodzi, że jak nadepnął w jakimś jednym miejscu to napięcia przeszły akurat tak, że…
    -Ira! – w drzwiach pojawił się ojciec – Na dole jest pianino. – oznajmił z takim wyrazem twarzy, jakby odkrył tam oryginalnego Bechsteina.
    -Zaraz zejdę. – obiecał i gdy został sam, moment dreptał po pokoju, próbując znaleźć potwierdzenie swojej teorii magicznych praw fizyki, że coś tam fale, że się rozchodzi i tak dalej.
    Nie znalazł.

    Pianino okazało się rozstrojone i Ira wcale nie był pewien, czy było do odratowania. Kurz bardzo szkodził instrumentom, a jeśli jeszcze gdzieś zalęgła się wilgoć? Postanowił jednak zrobić co się dało, a w razie potrzeby poszukać jakiegoś specjalisty od renowacji instrumentów, bo przecież na pewno ktoś taki gdzieś był. To, co jednak zainteresowało chłopaka, to sterty pożółkłych zeszytów z zapisanymi nutami. Większości tytułów nie kojarzył, a że instrument nie nadawał się do gry, nawet nie miał jak sprawdzić czy którykolwiek rozpoznałby po melodii. Pozostało mu zabranie kilku do swojej nowej sypialni, by przed snem zorientować się, czy wujek Google wypluje z siebie jakieś ciekawe informacje. Chwilowo jednak należało uzdatnić przestrzeń do funkcjonowania, a to oznaczało uzbrojenie się w gąbki, ścierki, szczotki i płyny do czyszczenia. Do północy dom był względnie odkurzony, łazienka nadająca się do użytku a na łóżku znalazł się nowy materac, dotychczas zwinięty w rulon w bagażniku, oraz świeża pościel.
    Po kolacji, choć wybitnie już zmęczony, Ira zgarnął z walizki piżamę, kosmetyki (w tym żel pod prysznic o zapachu neroli) i udał się do łazienki. Po tym całym wysiłki zasługiwał na chwilę relaksu z puszczoną w tle muzyką. Przebiegł wzrokiem listy na Spotify i z zadowoleniem kliknął tę o jakże wiele mówiącym tytule „80’sowe starocie”.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Wto 08 Lis 2022, 16:55

    Przez lwią część dnia Orion plątał się po strychu, gdzie łapczywie wyłapywał dźwięki dobiegające z dołu. Po domu pałętała się bardzo energiczna rodzinka podekscytowana tak nowym kupnem jak i odnajdywaniem kolejnych niespodzianek, że raz czy dwa wpatrzony gniewnie w podłogę zaklął pod nosem licząc, że może jeszcze się zniechęcą, wpakują w samochód i odjadą skądkolwiek przybyli.
    Tak się niestety nie stało, a co gorsza, po południu zrobiło się ciszej, bo wszyscy szorowali w szale sprzątania i segregowali starocia, co ich lata świetności dawno przeminęły. Część spisali na starty, a Orion nie chciał nawet patrzeć by szlag go jasny nie trafił, część otrzymała zielone światło i plany, co by odratować to i owo. Nie widział co prawda momentu wkroczenia do gabinetu matki, wiedział jedynie, że kwestią czasu było aż ktoś się tym pomieszczeniem zainteresuje.
    Potem już wyłącznie snuł się za domownikami. Więcej odwagi miał przy rodzicach, swoją drogą, parka cokolwiek nudna ale za to urocza. Ona - trochę pedantyczna, momentami niezdarna, on - typ pozytywnie nastawionego faceta, z zakasanymi rękawami nosił co cięższe i dyrygował. Raz nawet Orion chuchnął mu złośliwie w kark widząc, jak mężczyzna dobiera się do wyszczerbionego imbryka jaki uznał za ciekawe znalezisko, acz poza machnięciem ręką nie doczekał się żadnej godnej uwagi. Więcej, facet miał tupet, przeszedł przez niego i nawet się skurkowaniec nie wzdrygnął.
    — Czekaj, jeszcze ci się ten imbryk czkawką odbije — mruknął gorzko, patrząc spod przymrużonych powiek jak porcelana matki ląduje w wielkim worku na śmieci.
    Węszenie za Uną, bo jak już poznał ich imiona tak przestali być Bezimiennymi Szkodnikami stając się Szkodnikami co ich umiał nazwać, sprawiło mu więcej uciechy. Strącił i poniósł jej z żyrandola woalkę z pajęczyny, przez co posykiwała i opędzała się przez dobre parę minut, a jak wypłoszył jaj na dzień dobry wszystkie mole ze spiżarni, rechotał jak wariat nim i to mu się znudziło.
    — Ciesz się, że nie trzymam ze szczurami — mamrotał leniwie unosząc się pod sufitem, starając się stłamsić słuszny gniew, że mu się Żywi po domu panoszą. I szczęście mieli, że Orion choć potrafił być przednio złośliwy, tak okrutny raczej nie bywał. Przynajmniej na razie.

    Z dystansem zaś traktował obecność Iry na górze, skąd jak dał się wypędzić koło południa tak do tej pory nie wrócił. Biegał mu ten szczeniak w tę i nazad, coś wynosił, coś znosił, i tak bez końca, aż Orion zapragnął mu nogę podstawić na schodach, dywan zrolować, lecz powstrzymywał się, słowem - tchórzył ilekroć myślał by się do niego zbliżyć.
    Taka materialność nie określała go często, fizyczność była diabelnie problematyczna, nadto trudna do utrzymania. Fakt, przedmiotami pewnymi poruszać bez jej udziału potrafił, ale dotknąć - tu by się musiał przyłożyć. Próbował tej sztuki wiele razy, dość by zrozumieć ile to energii musiał spożytkować aby zaistnieć jak z krwi i kości, co nigdy nie trwało długo. Limit: kwadrans, góra dwadzieścia minut, a i to przy sprzyjających wiatrach.
    — O. Una, chodź tu, zobaczysz coś.
    To go zaintrygowało. Przestał pływać wokół żyrandola i wyjrzał dyskretnie zza framugi w sam raz, bo po krokach co zatrzymały się w połowie schodów poznał, że Ira też postanowił zerknąć.
    — No co tym razem? — zagadnął sam siebie, ale na widok pary pochylonej nad drzwiami co dotąd zasłaniał je rachityczny regalik, coś wywróciło mu się w żołądku.
    — I kłódka? Nie było chyba kluczy... pewnie piwnica, patrz jak gzyms nisko.
    — A po co to tak ryglować? — żachnęła się Una, po czym pochyliła się aby przyjrzeć się owej kłódce. — Nic nie wspominali, że tu jest podpiwniczenie.
    — Może sami nie wiedzieli, zastawione regałem i częściowo zaklejone byle jak tapetą. A jakby to...
    Huk. Szklany, pękaty wazon stojący na krzywej etażerce pękł rozbryzgując drobinki tandetnego kryształu na wszystkie strony, obsypując ich odłamkami, aż się głucho w domu zrobiło.
    — O mój boże, wszyscy cali?! Ira, nie schodź, wszędzie szkło!
    Una z ręką przyciśniętą do piersi dopiero wychodziła z szoku, James tylko otrzepał się z grubsza i odsunął nogą większą skorupę wazonu.
    — Co to było?
    — Nie wiem, może tak... ze starości? — zasugerował mężczyzna, na co Una pokręciła głową z niedowierzaniem i już otwierała usta by coś powiedzieć. — Nie ma o co robić krzyku, zdarza się.
    Na krótki moment uwaga skupiła się na wazonie, trzeba było zamieść, uspokoić nerwy, zażartować jakoś, byle jakoś to sobie wytłumaczyć. Orion widział to wiele razy, to jak ślepi i naiwni bywali ludzie czasami przekraczało granice absurdu.
    — Zostaw już dzisiaj tę piwnicę. Jutro. — Una uniosła głowę posyłając jedno ze swoich kategorycznych spojrzeń, wobec którego James wzruszył spolegliwie ramionami i zgodził się, że tego dnia niczego nie należy już ruszać.
    Orion zaś też odpuścił, zostawił parę w spokoju i odruchowo podążył w stronę swojej sypialni, gdzie ku własnemu niezadowoleniu odkrył jak bardzo się ona zmieniła w tak krótkim czasie.

    Woda lała się długo. Bardzo długo. Dawno niesłyszany w tym domu dźwięk w przedziwny sposób go uspokajał, nawet jeśli wiązał się z niechcianą obecnością nowego lokatora. I znów siedział w szafie, bo tam mu ostatnio było chyba najlepiej, poza tym z tego miejsca muzyka niosła się dobrze przez ściany i aż zaczął poklepywać sobie ręką kolano w rytm Call me Blondie.
    Jego myśli dryfowały na jakiejś płyciźnie, rozważał jak uprzyjemnić noc głupiemu dzieciakowi, a jako że wachlarz możliwości miał szeroki tak przebierał w opcjach. W tym samym czasie Ira skończył namakać, pokręcił się po łazience, wyłączył muzykę i wraz z sobą wniósł do sypialni zapach czegoś słodko-kwiatowego.
    Tak szczerze, między bogiem a prawdą, Orion miał nieodpartą chęć podrzucić mu martwego oposa do łóżka, tego co go rankiem przyuważył w trawie pod krzakami hortensji. Ciekawe jak by pokrzykiwał, jak zabijał się o własne nogi uciekając w popłochu? Albo jeszcze lepiej, wziąć się na gest i rozpętać mu w pokoju huragan? Ach, nie. Jeszcze by mu na głowę egzorcystę ściągnęli, nie mógł aż tak sobie pozwolić.
    Dywagował dotąd, aż Ira zgasił światło i wcisnął się wygodnie pod pierzyny, trochę miotał się na lewo, na prawo, aż westchnął cicho i znieruchomiał. Orion wystawił z szafy głowę, reszty efemerycznego ciała już nie raczył, bo coś akuratnie go zainteresowało. Klatka piersiowa ów śmiesznego człowieka w zupełnie naturalny i właściwy dla ludzi sposób poruszała się i opadała rytmicznie, aż zdębiał kompletnie. Jak dawno nie widział czegoś tak zwyczajnego? Szlag, dość dawno by zapatrzeć się jak cielę w malowane wrota, może trochę zatęsknić.
    Zleciało mu w tak parę minut, w cichości śpiącego domu i ciemnościach, w których on widział wszystko, ale nie dość mu było podglądania z daleka - zdecydował, że podejdzie bliżej obadać to zjawisko.
    Ani jeden dźwięk nie zdradził jego ponurej, półprzezroczystej obecności gdy wyrósł nad materacem nisko pochylony, z rękoma splecionymi za plecami i tak... patrzył, już, po prostu. Patrzył, usta uchyliły mu się w jakimś bladym uśmiechu bo też intymnie tę chwilę przeżywał wewnątrz siebie, ale nagle odkrył, że oczy Iry też patrzą. I to jak patrzą! Prosto przez niego, na wskroś!
    — Co, jest co za mną? — zdumiał się szczerze, wykręcił głowę i naprawdę sądząc, że Guthrie coś spostrzegł za oknem sam wbił wzrok jak sroka w gnat. A powiedzieć, że jego tak fizjonomię jak i fakt przebywania w sypialni można było brać za coś względnie normalnego, to jak nic nie powiedzieć. Ani ludzki się zdawał, bo cały po czubek głowy był transparentny a przy tym ciemniejszy jakby, to i oczy miał inne, mniej człowiecze, dzikie i z czymś w głębi połyskujące. Podobne do żarzących się węgli, a w przeciwieństwie do tych należących do Iry - z pewnością nie było w nich ani grama przerażenia.
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Wto 08 Lis 2022, 17:36

    Właściwie nawet nie wiedział, co go dokładnie obudziło. Śniło mu się coś dziwnego, coś z tym wazonem nieszczęsnym co pękł tak sam z siebie, jak same z siebie poruszały się wieszaki w jego-nie-jego szafie, a potem jak już otworzył oczy, to musiał najpierw przypomnieć sobie, że tak, to jego nowy pokój i że zmęczenie dało mu się we znaki. Pomyślał też, że chyba jeszcze nadal śni, bo przy łóżku wisi jakaś przedziwna, transparentna postać o demonicznej twarzy a im dłużej się w nią wpatrywał, tym mocniej uświadamiał sobie, że nie, jest w pełni i absolutnie wybudzony.
    Oblały go wtedy zimne poty a do oczu napłynęły łzy - zawsze tak reagował na strach - gdzieś głęboko w płucach natomiast narastał krzyk, coraz mocniej chcący wyrwać się na niepodległość prosto przez jego usta. Te zaś rozchyliły się lekko, miast krzyku wydając z siebie jakieś taki ni to pisk, ni jęk i przewalił się na bok, wypadając z łóżka. Po domu poniosło się głuche łupnięcie a w głowie Iry rozbłysły gwiazdy, układające się w jakieś nieznane konstelacje. Zaraz otrząsnął się jednak z przytłumienia i poderwał na nogi, już, już, lecąc do łazienki, w której wreszcie będąc trzasnął drzwiami i włączył światło.
    -O boże, o kurwa. - szepnął i spojrzał na swoje dłonie, potem na swoje odbicie w lustrze, aż wreszcie znów na drzwi. Łzy ciekły mu ciurkiem po policzkach, a na samo wspomnienie tego, co właśnie zobaczył, robiło mu się słabo. Tego, czyli właściwie czego? Nie miał pojęcia i chyba nie chciał mieć. Czy w ogóle widział to naprawdę? Może coś mu się przewidziało, jakieś światło padające pod dziwnym kątem i odbijające się od…od czegokolwiek.
    Nie był pewien, czy usiąść na zimnej posadzce czy spróbować wrócić do pokoju, w efekcie stał jak ten kołek, z sercem walącym mu jak młotem i pierwszą chyba w życiu myślą, że może powinien zacząć się modlić. I to żarliwie.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Wto 08 Lis 2022, 18:04

    Zdurniał jak stał, bo tak go cały rwetes wziął z zaskoczenia, że nie wiedział nawet jak na to zareagować. Dzieciak zaplątany w pościel przewalił się głucho na podłogę, piszczał przy tym jak nadepnięta mysz i dobrą chwilę zajęło Orionowi dojście do absurdalnej wręcz konstatacji; on go chyba widział.
    Spojrzał na drzwi do łazienki, potem z powrotem na puste łóżko, nawet przez okno wyjrzał by się upewnić, że nic tam strasznego się nie czaiło żeby tak się płoszyć przeraźliwie.
    — Być nie może. — W zamyśleniu przeczesał sobie włosy palcami, na zmianę czując jak chwyta go nadzieja i niedowierzanie. Dotąd nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi, a już na pewno nikt nie dostrzegałby go tak... no, tak po prostu, co najwyżej kątem oka ludzie łapali poruszający się cień, nic poza tym. I nikt nigdy nie spojrzał na niego tak wprost, jakby naprawdę patrzył mu prosto w oczy.
    Tamtych dwoje na pewno mnie nie widziało — pomyślał z miejsca, starając się rzeczowo uporządkować informacyjny chaos. — Więc jak, czyżby on...?
    Przestał nerwowo żuć wnętrze policzka i obrócił głowę w stronę łazienkowych drzwi, za którymi naiwnie zabunkrował się Ira, jakby to miało cokolwiek zmienić.
    I co teraz? Wycofać się?
    Na taką ewentualność nie był przygotowany, już dawno uznał swoją niezauważalność za przykry fakt i nie sądził, iż któregoś dnia ktoś jednak okazałby się zdolny aby wyłamać się poza schemat. Ale skoro już zaistniała szansa?
    W mgnieniu oka Orion podjął decyzję. Prześlizgnął się przez pogrążoną w ciemnościach sypialnię w stronę snopu światła wylewającego się ze szczeliny pod drzwiami i jak gdyby nigdy nic, wparował do łazienki w sam raz, aby stanąć twarzą w twarz z zapłakanym, rozdygotanym nastolatkiem. Wystarczyło jedno spojrzenie jakie podążyło ku niemu by w lot zrozumieć, że stało się coś, czego nie brał pod uwagę.
    — O co tu się mazać? Kurwa, nie dość, że jak baba, to jeszcze płochliwy jak... — uciął w połowie, tak mu się zapomniało z przyzwyczajenia, że tym razem jest słyszalny. Zawisł nad Irą jak nad fascynującym eksponatem, obejrzał go z lewa, z prawa, z ekscytacją reagował na jego podskakiwanie i cofanie się aż nie wstrzymała go kaflowana ściana za plecami. Usta Oriona rozciągnęły się wówczas w szerokim uśmiechu, co to w zamierzeniu miał uchodzić za przyjazny, ale przez brak wprawy wyszło nieco upiornie.
    — No. To dopiero nowość — odezwał się wreszcie, czyniąc uprzejmość chłopaczynie i stając na dywaniku zamiast lewitować niegrzecznie. — Widzisz... widzisz mnie? Och, ty naprawdę widzisz! — Roześmiał się gromko, co w zasadzie również mógł usłyszeć wyłącznie Ira. Rysy twarzy odrobinę mu złagodniały, mimo to oczy czarne jak sama otchłań piekielna nadal pozostawały jakieś głodne i niespokojne.
    — Mhmmm. No to zajebiście, już myślałem, że zanudzę się na śmierć.
    Tak go ten niezaplanowany żarcik rozbawił, że znów zarechotał wrednie, złożył się w pół i teatralnie otarł nieistniejącą łezkę wesołości. — Blady jesteś. Zobaczyłeś ducha?
    O ile dotąd dodatkowe towarzystwo działało mu na nerwy, tak teraz Orion popadł skrajnie w entuzjazm, od którego zamigało światło w łazience. Miał niewyobrażalną wręcz chęć go dotknąć, powąchać, zmusić do wydania dźwięku, ale zamiast tego łaskawie umyślił, żeby się truchtadełko wzięło i ochłonęło, inaczej ani chybi mieliby tu drugiego trupa.
    Odsunął się pod drzwi z ciężkim westchnieniem, ramiona skrzyżował na piersi i czekał, aż emocje nieco opadną. Chcąc pomóc odzyskać mu spokój ducha (sic!) począł się głowić - jak tu Żywego doprowadzić do porządku?
    — Powinieneś się uspokoić. Nawet stąd słyszę jak ci bije serce, wiesz jak to brzmi? Normalnie jak... to jest, no, pooddychaj sobie trochę. Lepiej ci?
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Wto 08 Lis 2022, 19:15

    Niestety, entuzjazm Oriona nie został odwzajemniony przez Irę, przyzwyczajonego do bardziej szablonowych sposobów na nawiązywanie nowych znajomości, podobnie jak jego żarciki nie wywołały rozbawienia, ba, nawet te wyzłośliwiania się nie spowodowały żadnej konkretnej reakcji. Guthrie był zbyt przerażony samą obecnością półprzezroczystej postaci pływającej w powietrzu i roboczo nazwanej - tak oryginalnie - duchem, by poświęcać dodatkową uwagę sensowi jej słów. Wystarczył fakt, że w ogóle mówiła, który nasunął chłopakowi jedyny i  oczywisty wniosek:
    -Zwariowałem. - szepnął rozdygotanym głosem, dotykając opuszkami palców swoich skroni - Zwariowałem do reszty.
    Dłońmi przesunął natomiast po policzkach, w które klepnął się gwałtownie kilka razy, raz z lewej, raz z prawej strony, co - przysiągłby - wywołało u ducha rozbawienie.
    -Okej, wdech, wydech. Zamykam oczy i jak je otworzę, będę…całkowicie…sam…
    Siła autosugestii jednak niewiele dała, duch jaj zmaterializował się przed nim chwilę wcześniej, tak nadal był na swoim miejscu.
    Ira powtórzył więc próbę, na głos tłumacząc sobie, że musi się po prostu uspokoić i że tylko mu się to wszystko wydaje, że jest zmęczony i zestresowany. Ale TO tam nadal stało, tak samo realne jak zimne kafelki, szum wiatru za oknem czy wreszcie on sam z piekącymi od uderzeń policzkami. Co powinien był zrobić? Nie miał pod ręką święconej wody ani magicznych kryształów. Nie był też w posiadaniu amuletów, którymi mógłby spróbować opcji z przemawianiem po aramejsku jak w Mumii z Brandonem Fraserem i Rachel Weisz, więc i tak opcja odpadała. I gdy tak wertował w pamięci wszystkie sceny z książek i filmów, w których bohaterowie musieli radzić sobie z paranormalnymi doświadczeniami, jak analizował te wyświechtane schematy, zauważył pewną rzecz - otóż to, co przed nim stało, ani razu jeszcze nie postanowiło go zaatakować. I w całej tej absolutnie nierealnej sytuacji, była to pierwsza rzecz, która powstrzymała u niego i płacz i te gorączkowe przemyślenia na temat możliwych opcji ratunku. Bo właściwie przed czym miał się ratować? Komentarzem na temat płaczu? Oh, gorsze rzeczy słyszał w życiu.
    -Czym…kim… - zaczął ostrożnie, ale głos uwiązł mu w gardle, nie pozwalając na dokończenie pytania.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Wto 08 Lis 2022, 22:19

    W porządku, nie tak to sobie zaplanował. Dzieciak był przerażony, hiperwentylował, na dodatek okładał się po twarzy i przejawiał pierwsze symptomy jakiegoś zespołu stresu pourazowego, przy czym wyglądał jakby miał zaraz wyjść z siebie i stanąć obok. Orion przypatrywał się temu przez jakiś czas w ciszy i ze stosownego dystansu, ale po paru minutach sprzykrzyło mu się czekać. Bo czekał zdecydowanie za długo, ponad trzydzieści lat bez mała.
    — Czym? Nie wiem, wyglądam ci na świstaka? — fuknął rozeźlony, mimo wszystko wydawało mu się, że wcale nie wygląda aż tak źle. Aż zerknął odruchowo w lustro i po namyśle przygładził byle jak ciemne włosy. — Jestem Orion — rzucił krótko, wciąż pracując nad fryzurą. — Prawowity właściciel sypialni, którą przemeblowałeś parę godzin temu.
    Nie był zachwycony, wskazywał na to zarówno ton jego głosu jak i wyraz twarzy; cierpki uśmiech i rozłożone bezradnie dłonie.
    — A z tobą faktycznie coś musi być nie tak, bo jesteś pierwszym człowiekiem jaki mnie widzi.
    Kolejna niezbyt optymistyczna informacja. Odwrócił wzrok od lustra nad umywalką i nie mając w sobie więcej cierpliwości, przestąpił krok do przodu, potem następny, a widząc, że Ira i tak nie ma dokąd uciec wcale sobie nie żałował. Pochylił się, jedną ręką wsparł o własne udo i na moment przymknął oczy. Jego ciało przez krótki moment jakby utraciło na wyrazistości, tylko po to, by na moment wyostrzyć się i nabrać bardziej fizycznej formy. Wbrew pozorom Orion wcale nie zamierzał go tu ogłuszyć, rzucić się na niego z zamiarem mordu (chociaż manekin zamieszkujący szafę od paru godzin zupełnie mu się nie podobał), tylko pochwycił pasmo jego długich włosów i począł je z ciekawością skubać palcami. Dawno już niczego nie dotykał.
    — Co, nie wierzysz mi? — Uniósł zdawkowo brew, jako że był gotowy na taki scenariusz. Na chłopski rozum, gdyby to jemu ktoś półprzezroczysty zjawił się nad łóżkiem jak jeszcze chodził, oddychał i serce biło mu w piersi, chyba dostałby jakiejś zapaści.
    Drzwi do łazienki cichutko skrzypnęły otwierając się na pokój, a Orion używając perswazji (innymi słowy złapał go mocno za łokieć i pociągnął jak szmacianą lalkę) zachęcił, by Ira podrobił za nim pod samo łóżko. Nawet przez materiał uroczej piżamy w paski dało się wyczuć jak zimne były jego blade palce, cały zresztą tchnął przedziwnym nieludzkim chłodem.
    — Spójrz tutaj.
    Nie kłopocząc się ani trochę, Orion wlazł na rozbebeszone łóżko, podźwignął się nad wezgłówek i z obrzydzeniem przyjrzał z bliska okropnej materiałowej tapecie w tandetne kwiatuszki. Ta odchodziła w paru miejscach, w tym tam, gdzie wskazał palcem. Widząc zaś, że Ira nie pali się do eksploracji mężzyzna przewrócił oczami i uniósł rąbek tego badziewia spod którego wychynęła leciwa sosnowa deska - fragment boazerii, a na niej wyryte chwiejnie litery. Orion.
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Sro 09 Lis 2022, 15:32

    Orion. Orion? Jak ten myśliwy z mitologii? Zapętlił się w okół tego tematu, jakby zależało od tego jego życie, starając się z zakamarków mózgu wyciągnąć wszystkie informacje na temat polifemowego brata jakie tylko kiedykolwiek zgromadził. Tak się zafiksował, tak wbijał wzrok w ten koślawy napis, że nawet nie ruszył się z miejsca by podziwiać fizyczne potwierdzenie jego domysłów na temat poprzedniego mieszkańca jego pokoju.
    Powoli, tak jakby bał się spłoszyć ducha, usiadł na samiutkim brzegu materaca, a gdy łóżko i tak wydało z siebie niepokojące skrzypnięcie, drgnął. Jego żołądek wciąż nie mógł się zdecydować, czy wróci na swoje miejsce, czy jednak od tej chwili rozgości się w przełyku.
    -Chyba zemdleję. - oznajmił takim tonem, jakby informował o czymś zupełnie oczywistym - Albo zwymiotuję, jeszcze nie jestem pewien. Zaraz.
    Dopiero uderzył go niego sens słów, które usłyszał chwilę wcześniej. Położył dłoń na swojej piersi, ale wyczuł dudnienie serca.
    -Czy ja umarłem? - zapytał - Dlatego cię widzę? Też jestem martwy? Ale to by znaczyło…
    Wstał nagle, poruszony tą straszliwą myślą.
    -Czy moi rodzice też nie żyją? O boże, zginęliśmy w drodze? Tata zawsze czyta w trakcie jazdy, mama tyle razy go prosiła a on nie słuchał. Rozbiliśmy samochód, prawda?
    Nie czekając nawet na odpowiedzi, ruszył do sypialni rodziców, by zorientować się, czy oni też nagle nabrali półprzezroczystych form. Zbiegł po schodach, nie zwracając większej uwagi na ich skrzypiące protesty i nawet nie siląc się na ciszę czy delikatność, wpadł do drugiej sypialni.
    Nachylił się nad małżeńskim łóżkiem, wpatrując w twarze rodzicieli, będące jak najbardziej normalnymi, z ciała, krwi i kości. Nawet dotknął dłoni ojca, która drgnęła momentalnie, a jej właściciel z cichym pomrukiem przewrócił się na drugi bok, wydając z siebie chrapnięcie godne niedźwiedzia. Ewidentnie dramat dziejący się w pokoju na piętrze w żaden sposób nie przeszkodził w ich śnie, co - Ira jeszcze nie wiedział - czy było dobrą czy złą informacją.
    Wycofał się więc z pokoju, bserwując rodziców bez ani jednego mrugnięcia, aż oczy zaczęły go piec.
    Znaczy chyba nie umarli, tak? I on, chyba, nadal też pozostawał wśród żywych. Czuł przecież to zimno bijące od prawowitego właściciela pomieszczenia na poddaszu, twardość podłogi na podeszwach stóp czy chociażby to serce bijące wciąż zdecydowanie zbyt szybko, by na dłuższą metę było to zdrowe.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Sro 09 Lis 2022, 16:01

    Jedyne co zrobił słysząc, że Irę być może odetnie od nawału informacji, to przezornie zerknął czy w razie upadku nie trzepnie potylicą w coś twardego. Nie robiło to na nim szczególnego wrażenia - okay, prawie, w sumie od dawna zastanawiał się jak zareagowałby człowiek gdyby dane mu było go zobaczyć - więc i nie robił wielkiego halo.
    — Co? — Uniósł lekko brew nie nadążając za tokiem myślenia rozhisteryzowanego dzieciaka, ale nim udało mu się skonkretyzować pytanie, Guthrie wypadł z pokoju jakby go stado diabłów goniło. — A tego gdzie poniosło?
    Tak łatwo było zapomnieć, że ludzie mieli prawo do swoich ludzkich odruchów. Łatwo, bo sam posiadał ich niewiele, większość była przykurzona jak tutejsze meble i czuł się zupełnie jakby pracował nad koszmarnie skomplikowaną układanką. Ten cały Ira, strachajło i panikarz...
    Złapał go w przedpokoju w połowie schodów, a widząc jak dzieciak słania się na nogach ni to ze strachu ni ulgi, postanowił zaczekać na niego na półpiętrze, gdzie pochylił się aby zajrzeć mu w twarz przysłonioną włosami.
    — Dobra, bo ty chyba nie łapiesz. — Usunął się w bok żeby go przepuścić, w drodze do sypialni nie odstępował go na krok. — Wszyscy - ty, twoja matka i ojciec - jesteście tak bardzo żywi jak to możliwe. I jestem tego absolutnie pewien, znam się na rzeczy.
    W zamierzeniu miało go to uspokoić, aczkolwiek w tym pocieszeniu niczym drzazga tkwił fakt nienaturalnej zdolności Iry do postrzegania go wyraźnie jak nikt dotychczas. Być może był jedynym, który w ogóle potrafi.
    Wlał się za nim do pokoju, nie musiał nawet ręki podnosić, a drzwi domknęły się za nim usłużnie, zaś lampka nocna zapaliła się aby oblepić wszystko ciepłym, kojącym światłem. Z boku patrząc, nie byłoby w tej scenerii niczego upiornego dla postronnego obserwatora; ot, dwójka dzieciaków, nocna schadzka, nic nowego. Poza tym drobnym szczegółem, że Orion nie rzucał cienia i poruszając się poruszał nogami wyłącznie z przyzwyczajenia.
    — Mówił ci ktoś, że jesteś strasznym mazgajem?
    Na chmurne spojrzenie posłane przez Guthrie znad mokrych rzęs, Orion zrewanżował się szerokim uśmiechem. Ani w ząb nie potrafił pocieszać. Empatia wyparowała w znacznym stopniu z jego ciałem, zresztą, od dawna nie miał okazji zamienić z kimś słowa, stąd nie dziwota, że szło mu jak kurwie w deszcz.
    — Aha. A, bo ty nie wiesz chyba. Że no, jakby to powiedzieć, ja ci nic złego nie zrobię. Słowo honoru, na mnie można polegać i... yyy, ufać? Powaga, jestem człowiek firma. Duch firma. No Orion po prostu.
    A wyglądał, jakby był ostatnim w czym można szukać oparcia i to nie sensu stricte nawet. Pomijając kwestię braku fizycznej formy, uświadczyć takiego bladego, o oczach ciemnych i strasznie patrzących z niespokojnymi rękoma i językiem bredzącym co mu ślina naniosła, w jakiej uliczce porą wieczorową to kto o zdrowszych zmysłach by pewnie, kolokwialnie ujmując, spierdalał. Szkoda, że Orion nie zdawał sobie z tego sprawy.
    — To będziesz rzygał, czy mogę dalej...?
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Sro 09 Lis 2022, 16:44


    -O, no bardzo cię przepraszam, że nie jestem przyzwyczajony do nocnych konwersacji ze zmarłymi! - warknął, bo i mierzić go zaczynały te okrutne komentarze. To tak wyglądały nawiedzenia? Trzeba było walczyć nie z samym duchem a jego złośliwościami? Z odważną odpowiedzią przyszła refleksja na temat zasadności ironizowania w jego aktualnym położeniu. Za cholerę nie wiedział przecież, do czego to wszystko prowadziło. Może jedno, niewłaściwe słowo mogło wywołać wybuch złości, a taka rozeźlona zjawa mająca możliwość wachlowania drzwiami i pstrykania kontaktami na pewno nie była zjawiskiem pożądanym. Nie wiedział zresztą czego się spodziewać, bo skąd? To nie tak, że istniały jakieś legitne naukowe opracowania dotyczące relacji duch-człowiek, w szkole też nikomu nie przyszło do głowy uczyć duchologii stosowanej. Wiedział natomiast, że niewiele osób mogło pochwalić się (a może pożalić) spotkaniem ducha, który postanowił je obrażać, co właściwie było zabawne na tyle, na ile cokolwiek mogło być zabawne w sytuacji tak przełomowej, jak orientowanie się, że oto proszę, życie po śmierci istnieje i wygląda raczej średnio przyjaźnie.
    Co istotn, chęć wymiotowania jednak na tę chwilę mu przeszła, nie był jeszcze jednak pewien co do mdlenia. Przezornie usiadł więc znów na łóżku, które teraz trudno było mu określić mianem własnego, skoro nawet napis nad nim twierdził co innego. Złapał w palce brzeg kołdry, miętoląc go z zapałem i oczekując kontynuacji tych rewelacyjnych nowości, po których - był już pewien - skończy z migreną, sygnowaną firmą Orion.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Sro 09 Lis 2022, 17:29

    Żadnego rzygania, mdlenia, na płacz też się już raczej nie zanosiło, więc mężczyzna wzruszył bezwiednie ramionami i zakołysał się na stopach. Och, jakby tylko wiedział, że kiedyś doczeka takiej sytuacji, na bank by się przygotował.
    — I vice versa, nie pamiętam kiedy ostatnio prowadziłem dialog.
    I to taki, gdzie padałaby odpowiedź. Monologi prowadził za to bardzo często, mamrotał do siebie włócząc się po pokojach, czasami komentował to, co widział za oknem albo pogwizdywał na wiewiórki w lesie. Żywczyk zdolny do podjęcia konwersacji stanowił cokolwiek lepszą rozrywkę.
    — No to... zamierzasz tu zostać? — zapytał ni z tego ni z owego, jako że ta kwestia zaprzątała mu głowę najbardziej. Szczerze nie lubił panoszących się po domu ludzi, tak, chyba zdziczał, ale z drugiej strony lepszy taki co go widzi niż kolejny, któremu przyjdzie do głowy wprowadzić się za parę miesięcy bez pojęcia o tym, że nie jest jedynym lokatorem.
    Orion swobodnie przefrunął nad głową Iry i spłynął na łóżko, gdzie rozsiadł się na materacu po turecku za jego plecami i dla zwrócenia na siebie uwagi począł trącać palcami jego przydługie pasma włosów.
    — Co prawda jestem emocjonalnie przywiązany do tego pokoju, ale niech ci będzie, że pozwolę ci tu zamieszkać na jakiś czas. Tylko nie wyrzucaj moich winyli ze strychu, okay? — Splot za splotem, Ira miał już pół warkocza. Orion zaś bawił się przednio z tego okazjonalnego kontaktu z kimś cielesnym i w swoim - powiedzmy - wieku, ani myśląc, żeby dać mu przysłowiowy święty spokój.
    Widział, że mimo wszystko nerwy zaczynają opadać, oddech Guthrie też słyszał coraz słabiej, więc śmiało zagaił inny temat.
    — Szczerze mówiąc, to nie wiem co teraz. Cholera, nie spodziewałem się, że ktoś naprawdę mnie zobaczy, to jest... kurwa, wspaniałe.
    Dla Oriona z pewnością, dla Iry pewnie mniej. Materac nie ugiął się gdy duch opadł na plecy, fingował tylko, że się kładzie, ale w gruncie rzeczy unosił się o cal nad pościelą co było chyba jeszcze dziwniejsze. To, że mimo braku potrzeby wciąż dążył do zapełnienia takich odruchów.
    — Przyszło mi do głowy, że w sumie to możesz mi z czymś pomóc. — Ton jego głosu sugerował, że nie jest to znowu coś błahego, chociaż ciężko było rozpoznać jego rzeczywiste intencje kiedy tak rozwlekał każdą wypowiedź. — Mógłbyś na przykład... — urwał, spojrzał znacząco na drzwi, a potem z powrotem na Irę, cały rozgorączkowany od środka niegasnącym entuzjazmem. — Musisz koniecznie, koniecznie pójść ze mną do lasu. Od tylu lat czekałem, właśnie na... — I znów urwał, jakby mu to słowo nie chciało przejść przez gardło. — ...ciebie, a czuję, że to znak. Że jesteś odpowiednim człowiekiem we właściwym miejscu. Zapytam tak bez powodu i związku - jak kruche są twoje kości?
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Sro 09 Lis 2022, 18:08

    Ot, niewinne pytania, jakie być może zadawałby ktokolwiek, z kim zadzierzgnąłby właśnie znajomośc. Jak długo tu mieszkasz, ile zostajesz, czym się zajmujesz, jak masz na imię…
    -Dopiero się wprowadziłem. - zaczął ostrożnie.
    Zesztywniał, gdy Orion tak zwyczajnie sobie nad nim przeleciał (Przepłynął? Przelewitował? Czy to było istotne? Czy był jakiś poradnik co mówić a czego nie mówić osobie umarłej? Jakich określeń używać?), a wnioskując z chłodu, który poczuł nad karkiem, ten dotknął jego włosów. To było tak przedziwne uczucie! Czuł ten dotyk, ale jakoś tak…nie na sto procent. Jak muśnięcie wiosennego wiatru we włosach, albo morską bryzę na twarzy w letni wieczór.
    Jakoś tak rozejrzał się po sypialni, ich wspólnej sypialni, bo już właściwie nie był pewien, kto miał do niej większe prawa. Pomyślał, o tych wszystkich przedmiotach jakie zwinął, zamknął, wyniósł, zaniósł, wyrzucił i poczuł głęboki, choć irracjonalny przecież, wstyd. Dobrze, że żółte światło lampki nie było zbyt mocne, niespecjalnie podkreśliło więc wykwitające na jego policzkach rumieńce. Jak okropnie musiało być patrzeć jak taki obcy pozbywa się twoich prywatnych rzeczy? Aż dziw bierze, że nie postanowił rozwalić komuś wazonu na…och, wazon.
    -To byłeś ty. - zauważył nagle odkrywczo, odwracając się w stronę widma lewitującego nad łóżkiem - Z tą piwnicą i wazonem. Nie chciałeś, żebyśmy tam zaglądali?
    Spłoszył się nagle, kurcząc w oczach i garbiąc, a jego głos wszedł na te tony prawie-szeptu na wydechu.
    -Nie ma tam twojego ciała, prawda?
    Możliwe, że to niedelikatne pytanie nie było zbyt grzeczne, ale czy grzecznym było tłuczenie ludziom szkła przy twarzach?
    Orion zresztą i tak przebił wszelkie kwestie savoir-vivre pytaniem o wytrzymałość jego kości, znowu mogąc pochwalić się wywołaniem u Guthriego śmiertelnego przerażenia. W głowie młodzieńca momentalnie rozbłysły obrazy leśnej polany wypełnionej gryzącym dymem z ogniska i jego samego składanego w ofierze przez grupę transparentnych postaci wykrzykujących łacińskie słowa ku czci Szatana.
    -Nie mam pojęcia. - wyszeptał, przysuwając kołdrę bliżej twarzy - Ale moje kości na pewno do niczego ci się nie przydadzą.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Sro 09 Lis 2022, 18:43

    Dopiero się wprowadziłem. No raczej, ciężko było nie zauważyć wesołej rodzinki wałęsającej się po domu. Poluzował sobie kołnierzyk kraciastej, flanelowej koszuli pod szyją, bo jakby mu się duszno zrobiło. Ha. Duszno.
    — No — odparł lakonicznie, zadowolony mimo wszystko, że Ira sprawnie połączył wątki. — Ten wazon to moja robota — zgodził się równie zwięźle, lecz zapytany o piwnicę wbił wzrok w sufit nad ich głowami. Milczał moment, żuł policzki od środka, a dośrubowany dość obcesowym pytaniem jakie pojawiło się chwilę później, Orion wyprostował się i spojrzał niby od niechcenia na swoje dłonie.
    — Ciała? Nie no, skąd — odparł chłodno, przez co można było nabrać wrażenia jakoby trochę poczuł się tym dociekaniem urażony. I raczej nie kręcił, więc Ira mógł spać spokojnie bez przerażających podejrzeń, w których na dole miałoby rozkładać się czyjeś ciało. — Tak czy inaczej, są tu ciekawsze rzeczy do oglądania. Moglibyśmy... hej, mówiłem przecież, że to kompletnie wyrwane z kontekstu, nie?
    O kości zapytał okazjonalnie, tak by nie zapomnieć zbyt szybko jak to upierdliwe potrafią być mankamenty ludzkiego organizmu, Ira z drugiej ręki postanowił odczytać to po swojemu. Już się jeżył, chował za rąbkiem kołdry i zabijał w Orionie nadzieję o zapuszczaniu się w las w środku nocy.
    — Mniejsza o to. Powiedz mi lepiej, dlaczego nosisz się tak po babsku. — Za nic mając sobie przestrzeń osobistą, mężczyzna chwycił go za prowizorycznie spleciony, luźny warkocz i pociągnął, z niekrytym zachwytem patrząc jak Ira chcąc nie chcąc, musiał aż odchylić głowę. O boże, interakcja, tego mu brakowało.
    — Mam wrażenie, że nawet moja dziewczyna nie miała tak zadbanych włosów. Czekaj czekaj, pokaż no! — Moment i Orion uleciał na bok, natarczywie chwytając Irę za brodę i mrużąc w skupieniu oczy kiedy z odległości bliższej niż wypadało oceniał stan jego zarostu. Ocenił na zerowy. — Pewny jesteś, że rodzice nie zrobili cię w chuja? To jest, ha, w drugą stronę raczej może? Albo czasy się pozmieniały? Sam nie wiem, to pojebane.
    Opinia zasadniczo krzywdząca, z czego sam Hathaway nie zdawał sobie oczywiście sprawy. Nawet za życia nie należał do delikatnych ani specjalnie dyskretnych, na dodatek nie był na bieżąco, więc ominął go rozkwit społeczności LGBT, nurt światopoglądowy, w którym dążenie do samorealizacji przebiło ofiarność gloryfikowaną latami oraz parę innych nowomodnych wynalazków - a bo kto słyszał o tym internecie?
    — Nie wiem jak teraz, ale za moich czasów za samą twarz zebrałbyś niezły wpierdol, a na takiego co by się postawił mi nie wyglądasz.
    Niewykluczone nawet, że ów wpierdol jak to się Orion wyraził, Ira zebrałby z jego ręki i nie mrugnąłby przy tym powieką. Szczęście miał, kolorowy królewicz jeden, że fizyczność kosztowała, a i zapał do bójek wytracił na przestrzeni wielu lat. Może wtedy, dawniej, byłby bardziej skory, dzisiaj natomiast wystarczało mu to, że wreszcie stał się dla kogoś zauważalny i nie robiło mu większej różnicy, czy jest to swój gość czy jakaś zbłąkana sarenka o nieokreślonej jednoznacznie tożsamości.
    — Czemu akurat ten dom, tak w ogóle? Wokół macie tyle ciekawszych miasteczek, Sunville jest raczej nudne.
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Sro 09 Lis 2022, 19:29

    Mało to było dla wszechświata, że żywi stroili sobie z niego żarty i atakowali go słownie, by stawiać na jego drodze martwego mającego robić to samo? To ciągnięcie za warkocz! Jak dziewczynkę w podstawówce, co to kolega z ławki z tyłu nie wyrósł jeszcze z typowo końskich zalotów.
    Aż chciał chwycić orionową dłoń, lecz jego własna natrafiła na chłodną pustkę. Jak to było, że ten go tak tyrkał, tu go mógł chwycić, przesunąć, a jego nie można było nawet odepchnąć?
    I tyle było z kiełkującej znajomości między przedstawicielami dwóch przeciwnych stron Styxu, bo mu ten martwy wcale a wcale nie przypadł do gustu. Machnął ręką raz jeszcze, jakby chciał odgonić od siebie natarczywą muchę i zmarszczył, jakże groźnie, brwi.
    -Noszę się po swojemu. - odparł wojowniczo. Cóż zresztą było do oceniania w jego piżamie? Gdyby to te żarzące się węgle spoczęły na wnętrzu walizki nastolatka, o, to by się dopiero ich właściciel zacukał na zmianą czasów.
    -Świetnie, w takim razie bardzo ci współczuję, że żyłeś w tak koszmarnych warunkach. - skwitował, mrużąc oczy i na wszelki wypadek zasłaniając ledwo trzymający się już warkocz dłońmi - Jeszcze raz mnie obrazisz, a przysięgam, że jutro pojadę kupić tablicę Ouija i cię stąd wyeksmituję.
    Czy był pewien, że to tak działa? Nie. Czy było warto próbować? Kto wie.
    Duch jednak lawirował między tematami, jakby nie widząc różnicy między ciężarem jednego a drugiego, a Ira chcąc nie chcąc czuł się niejako zobowiązany do odpowiedzi jako główny bohater przedziwnej sztuki o tytule „Mój landlord jest poltergeistem”. Urażony, odsunął się na zupełnie przeciwną stronę łóżka, chcąc wyraźnie zaznaczyć jak bardzo domaga się poszanowania jego strefy komfortu.
    -Ojciec dostał pracę, a bez sensu byłoby mieszkać osobno. - wyjaśnił krótko, zbyt nadąsany by wchodzić w szczegóły jaka to była praca - A ten dom? Był tani, tyle.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Czw 10 Lis 2022, 00:00

    Coś by jeszcze wtrącił, dorzucił swoje trzy grosze, ale groźba - mimo, że naciągana i raczej mało prawdopodobna - ta o eksmisji, trochę go usadziła w miejscu. Łypnął jedynie na Irę z czymś na kształt jednoczesnego zniecierpliwienia i nie odważysz się, aczkolwiek nic nie powiedział.
    Guthrie przewinął się przez łóżko i utknął po drugiej stronie materaca obronnie chowając swój warkocz jakby to miało mu w czymś pomóc, Orion rozpanoszył się na swojej części i wyciągnął wygodnie nogi.
    — Nie powiesz mi chyba, że dzisiejsze dziewczyny takich lubią? — Tu znacząco zmierzył go spojrzeniem zawierającym w sobie dobrze wyważoną kpinę. — Nie wyobrażam sobie, żeby to miało zadziałać. — W tym miejscu dla zobrazowania co dokładnie miał na myśli, Orion zakreślił chaotycznie dłońmi kształt Iry w powietrzu. W żadnym razie nie miał pojęcia, że nie jest to jedyna rzecz za jaką nie nadąża jego cofnięty o prawie czterdzieści lat do tyłu umysł, jakkolwiek to miało się w niedalekiej przyszłości dopiero wyklarować.
    — Wystawili go tanio? — zapytał pozornie tylko znudzonym tonem, choć zagrało mu to na nerwach z pogłosem. Jego zdaniem dom wart był o wiele więcej, a że z sentymentu zawyżał kwotę co najmniej o kilka zer, to ciężko było go mimo wszystko winić. Może tak to wygląda, kiedy przyrastało się w jakieś miejsce od tak dawna?
    — O ile nie planujesz się stąd wynieść na dniach, będziesz musiał przyzwyczaić się do mojego towarzystwa. Nie... hej, nie rób takiej miny, ja też nie jestem zachwycony, ale nie bardzo mam dokąd pójść. A nawet gdyby, to i tak bym tu został — wyłożył mu prostolinijnie, żeby mu czasem nie przyszło do głowy proponować. Na strych także nie planował się wynosić, w końcu na litość boską, pokój formalnie należał do niego i jeśli już ktoś zajmował go bezprawnie, to był to Ira. — Wyrzuciłeś dzisiaj mój ulubiony koc. Ten w kratę co był tu na łóżku — wtrącił nagle, wciąż patrząc w inną stronę. Kolejna uwaga, co to niby rzucona mimochodem, jednak głos miał zabarwiony goryczą. — Twój ojciec zrobił to samo z imbrykiem mojej matki, a skoro o matkach mowa, twoja już planuje jak zaaranżować gabinet na dole. Masz pojęcie co zwykle robię z intruzami?
    Tego mu już nie objaśniał, pozostawił za to pole do popisu wyobraźni. W końcu dom stał pusty od dawna, tylko cud (albo przeciwnie, wkurwiony Orion we własnej osobie) powstrzymałby złomiarzy przed wyciągnięciem stąd wszystkiego co nadawałoby się na skup.
    — Wcześniej słyszałem muzykę z łazienki. Jak to zrobiłeś? Nie widziałem magnetofonu.
    Frapowało go to od jakiegoś czasu. Dźwięk płynął czysto mimo zniekształceń właściwych dla pomieszczeń o takiej akustyce, lecz kiedy zajrzał tam na chwilę gdy nikt nie patrzył, nie zauważył żadnego znajomego urządzenia. Pustki, o ile nie liczyć tuzina pachnideł od których uginała się leciwa półka, a których zastosowanie w większości było dla Oriona obce.
    Nie doczekawszy się odpowiedzi, odetchnął głęboko, pokusił się raz jeszcze na odrobinę fizyczności i kopnął go lekko w kostkę jak już obaj leżeli zrezygnowani obok siebie.
    — Niech już będzie, zostań. Wygląda na to, że jesteś najlepszym na co mogę liczyć.
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Czw 10 Lis 2022, 00:39

    W najdziwniejszych nawet snach nie przyszło mu nigdy do głowy coś tak irracjonalnego jak outowanie się przed duchem, który na dodatek dość natarczywie interesował się jego wizerunkiem.
    -Nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. - wzruszył ramionami, nie przyznając się do niczego konkretnie, ale i jednocześnie wcale nie kłamiąc. Twarz mu się tylko trochę wydłużyła, bo na dobrą sprawę głowił się nad problemem swojego wyglądu odkąd tylko rodzice oznajmili mu, że się przeprowadzają. W miejskiej szkole spotykały go przykre sytuacje, a co dopiero w takim…żeby brzydko nie powiedzieć.
    Całe to narzekanie Oriona spowodowało u Iry ścisk w żołądku, kolejny już tej nocy, bo i zrobiło mu się go żal.
    -To naprawdę twój pokój. - powiedział w końcu, a żeby nie wyszedł na jakiegoś spowolnionego umysłowo, dodał zaraz resztę tej myśli - Nie sądzisz chyba, że…nie zrobiłbym ci tego. Znaczy, wiesz, to popieprzone na maksa i nadal nie wierzę, że to wszystko się dzieje naprawdę, ale…
    Urwał, wpatrując się w tę nieszczęsną szafę. Szafę Oriona. Co też trzymał w niej za życia? I to łóżko, na którym teraz leżał. Oczy znowu zaszkliły mu się, bo to było właściwie tak strasznie smutne, nawet mimo tej zaowalowanej groźby pod adresem jego matki. Nie miał zresztą pojęcia, co ta chciała zrobić z gabinetem, poza tym, że na pewno planowała dostosować go pod siebie a to oznaczało, że była już drugą matką w tamtej przestrzeni. I tak, wcześniej pogroził mu tą Ouiją, ale przecież nie miał na myśli takiego faktycznego wypędzania go.
    -Zgarnę te rzeczy rano, jeśli tak ci na nich zależy. - obiecał - Chociaż jeśli chcesz znać moje zdanie, ten koc jest w strasznym stanie i trochę nie chciałbym mieć go w swoim…twoim…w tym pokoju. - zdecydował się wreszcie - Mogę poszukać nowego, podobnego.
    Nie miał odwagi, by wypytywać go o wiek czy przyczyny śmierci. Zbyt emocjonalnie podchodził do takich rzeczy, by dokładać sobie jeszcze emocji tej nocy. Odpowiedź zresztą, był pewien, przyjdzie sama, ot, choćby w formie pytania o ten gramofon i wcześniejszej prośbie o nie wyrzucanie winyli. Jak by tak policzył…
    Nie chciał już testować głębokości snu reszty domowników puszczaniem muzyki, więc zgodził się tylko, że pokaże mu jej źródło rano.
    -To miłe, prawie uznałem to za komplement. - podsumował, nakrywając się kołdrą i wbijając wzrok w sufit, czasem tylko przesuwając go znów na Oriona, upewniając się, że ten nadal był w tym samym miejscu i nigdzie się nie wybierał. Obawiał się, że tej nocy nie zmruży już oka, więc równie dobrze mógł robić cokolwiek innego.
    -To co tam chciałeś z tym lasem? - zapytał, nawijając kosmyk włosów na palec.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Czw 10 Lis 2022, 16:07

    Bardzo powoli w umyśle Oriona zaczynało kształtować się rozwiązanie dla zgryzu jaki miał w związku z ogólną odmiennością swojego nowego lokatora. Być może należało po prostu traktować go jak panienkę, skoro nie tylko wyglądem ale i zachowaniem kojarzył mu się z jakąś trzpiotką? Zwłaszcza, że Ira okazywał się być piekielnie przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu, co nie umknęło jego uwadze.
    I tak myślał, myślał, ignorował go przez chwilę, aż wreszcie obrócił się na bok i z dziwnym, trochę wymuszonym uśmiechem przypominającym bardziej człowieka, którego coś boli niż kogoś, kto faktycznie próbuje być sympatyczny podparł głowę na dłoni.
    — Zawsze marzyłem o młodszej siostrze.
    Parę sekund powagi. Kaszlnięcie. Nie, nic z tego nie wyszło, Orion zaniósł się gromkim śmiechem składając w pół. Nie było co wybrzydzać, lepszy taki niż żaden.
    Słowo skauta (którym nigdy nie był), że naprawdę się starał, silił na grzeczność, z drugiej strony oczekiwanie manier ze strony kogoś, kto od dekad był na towarzyskim głodzie było rzeczą nierealną.
    Pasmo drobnych złośliwości urwało się nagle wraz z podniesieniem tematu starych szpargałów, jakie rodzina Iry bezmyślnie spisała na straty, aż usta zamarły mu w pół słowa, a ciemne oczy zatrzymały się nieruchomo na zawiniętym w kołdrę dzieciaku.
    — Naprawdę mógłbyś? — zapytał z pobrzmiewającą wątło w głosie nadzieją i już chwilę później wisiał nad Irą - twarzą w twarz, do góry nogami, zupełnie nieanatomicznie. — Koc jest ważny. Koc zostaje — oświadczył stanowczo lekko marszcząc przy tym ciemne brwi. Co do imbryka i reszty - nie licząc pianina oraz winyli - Orion nie był aż tak sentymentalny by boczyć się długie tygodnie, jednak ten koc - koc był dla niego widać szalenie ważny.
    Podbudowany obietnicą i wciąż rozbudzony rewelacją dnia, Hathaway odpuścił sobie dalsze głupawe zaczepki, zamiast tego wzbił się wyżej i przysiadł na ramie łóżka gdzieś w nogach. Stamtąd to popatrywał na kołdrzany kokon, ale wzrok uciekał mu też na boki, bo tu ciekawiła go nierozpakowana walizka, tam szafę zajął manekin, na etażerce koło lampki nocnej leżało jakieś dziwne urządzenie wielkości kanapki. Dzięki temu przez moment był cicho, był nawet na tyle łaskaw by zgasić światło. Ale gdy tak obaj egzystowali w milczeniu w ciemności, w której jedynym jasnym punktem były oczy Oriona o zwierzęcej zdolności odbijania najodleglejszego płomyczka świecy, jego przygarbiona postać zawieszona w niepokojącym bezruchu zdawała się o wiele starsza, mniej skora do żartów, posępna.
    To co tam chciałeś z tym lasem?
    Poderwał głowę zachęcony nagłą inicjatywą, wygodniej rozsiadł się na drewnianej ramie i skrzyżował przedramiona na piersi.
    — Chciałem ci coś pokazać, tylko zapomniałem kompletnie, że ludzie nie widzą dobrze w ciemnościach. Prędzej skręciłbyś kark po drodze niż dotarł tam w jednym kawałku. Jutro? — zaproponował w zamian, przy okazji dopisując sobie do listy tworzącej mu się z tyłu głowy, że Ira jako człowiek (bardzo krucho wyglądający człowiek) raczej nie wypatrzy w środku nocy konarów pełznących pod nogami, a już na pewno nie przeleci sobie swobodnie nad wąwozem. Trzeba było zaplanować tę wycieczkę inaczej, w sposób... może bardziej przystępny dla ludzkiej istoty.
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Czw 10 Lis 2022, 16:58

    Wyznanie, którym podzielił się z nim Orion, przyjął z kwaśną miną i ogromną ochotą na powiedzenie mu kilku średnio miłych zdań dotyczących charakteru, ugryzł się jednak w język, uświadamiając sobie, że oto duch sam podłożył mu się, ujawniając głębokie przywiązanie do starego, zniszczonego koca. Jak naprawdę przegnie pałę, to mu Ira zamacha przed tą astralną gębą nożycami do tkanin.
    Z ulgą za to przyjął informację, że w lesie miałby jedynie na co popatrzeć a nie zostać ofiarowany Belzebubowi, choć może jednocześnie nieco żałował, że z tej wyprawy nic nie będzie. Zdarzyło mu się uczestniczyć w jednym czy drugim nocnym urbexie i generalnie uważał to za przednią rozrywkę, choć…cóż, może i dobrze, bo im dłużej o tym myślał, to jednak trudno było porównywać spokojne dreptanie po opuszczonej fabryce w środku miasta do szlajania się po lesie. Z duchem w ramach towarzystwa.
    -Znaczy tak, w ciągu dnia? - zapytał, ruchem dłoni wskazując okno a w domyśle księżyc i czającą się dokoła ciemność - To możliwe? Widać cię wtedy, nie masz żadnych problemów ze słońcem?
    Pochylił się przy tym w jego stronę, pozwalając warkoczowi wreszcie rozplątać się i opaść włosom swobodnie na twarz. Zainteresowało go to bardzo.
    -Zwykle w filmach…ok, zapomnij, że to powiedziałem. - uniósł dłonie w obronnym geście, bo przecież jakby tak chciał czerpać wiedzę o świecie z filmów, to powinien był z tym swoim czarującym wizerunkiem lecieć właśnie na Bahamy w towarzystwie jakiegoś bogatego tatuśka, albo tańczyć w klubie za pieniądze.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Czw 10 Lis 2022, 18:34

    W pierwszej chwili Orion nie wiedział jak odebrać to pytanie. Bo i czemu miałby się nagle zupełnie niewidzialny stać? Przecież zawsze... a, no właśnie. Sam siebie widział, a nikt inny czy to za dnia czy w nocy już wcale, więc ręki sobie uciąć by nie dał.
    — Nie wiem — odparł krótko, jednocześnie wzruszając ramionami. — Sam będziesz musiał to sprawdzić, przedtem bez względu na porę mogłem latać ludziom przed twarzą i nic.
    Jak chociażby państwu Guthrie przez cały dzień, kompletnie bez efektu. Patrzył jak warkocz Iry rozplątuje się po kilku machnięciach głowy, jak fala włosów przysłania mu częściowo twarz i pomyślał, że doprawdy musiał być dziwnym człowiekiem. Może to właśnie stąd ta niezwykła zdolność dostrzegania tego, co dla innych niewidoczne? Bo sam był jakiś kosmiczny?
    — Zapomnijmy o filmach, to kopalnia bzdur. Rano mogę pokazać ci miasto, powiem gdzie mają najlepsze frytki i kogo unikać. Ale koc — tu przerwał, spojrzał na Irę wyjątkowo twardo, a i usta lekko mu się zacisnęły gdy ważył słowa. — Koc musi wrócić.
    Takie to postawił ultimatum.
    Odwrócił od niego wzrok i dalej milczał, jakby w ten sposób dając do zrozumienia, że zauważył jak ciężko opadają mu powieki, że pamięta jeszcze co oznaczają ukradkowe ziewnięcia. Nie pamiętał za to jak to jest tak naprawdę spać. Na samym początku bez skutku usiłował zmusić się do drzemek, mijały dnie, następnie tygodnie, aż z przerażeniem zrozumiał, że sen nie jest mu więcej do niczego potrzebny. Czasami zaledwie uprawiał jakiś specyficzny rodzaj letargu, kiedy to zamykał oczy, unosił się w jednym miejscu i nie zważał na dźwięki wokół, aczkolwiek czynił to głównie z nudów. Nie inaczej tym razem, zadziwiająco łatwo przyszło mu ignorować kolejne pytania, które spływały po nim jak po kaczce, aż w końcu Ira przestał się odzywać, szelest kołdry oznajmił, że spróbuje zasnąć. Orion uchylił powieki dopiero gdy usłyszał miarowy, płytki oddech i nie mając nic lepszego do roboty - wrócił do nowego ulubionego zajęcia dla zabicia czasu; obserwowania go podczas snu.

    Poranek nie był już tak deszczowy jak poprzedni. Przeciwnie, przez okno wdzierało się słońce, na zewnątrz słychać było walczące o coś między sobą sroki i w zasadzie, to zrobiło się całkiem sielsko.
    — Ira, wstajesz na śniadanie? — Una co najmniej od godziny kręciła się po kuchni próbując podłączyć ekspres do kawy, w wysokiej szklance na patelnię czekały jajka. James znosił z auta kartony, których nie dali rady wnieść wczoraj z uwagi na ulewę, ogólnie ujmując, cały dom nie włączając Iry był od dawna na nogach. Nawet Orion porwał się na gest i dał mu pospać, ale kiedy wreszcie minęła dziesiąta stracił cierpliwość do reszty i zawisnął nad nim czekając, aż raczy otworzyć oczy.
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Czw 10 Lis 2022, 21:37

    Zwykle emocje pobudzały Irę, nie pozwalając mu spokojnie spać. Tym razem jednak objęcia Morfeusza okazały się tak mocne, że nawet hałasy w domu i nawoływania mamy nie były w stanie go wybudzić. Co innego nagły, nieprzyjemny chłód na twarzy. Westchnął cicho, jeszcze tak rozkosznie, sennie, przeciągając się jak kot, potarł oko - jedno, drugie - by wreszcie otworzyć je i wydać z siebie krótki, zduszony krzyk. W kolejnej sekundzie w stronę Oriona poleciała poduszka, przelatując przez niego i wykonując zgrabny łuk nad łóżkiem, kończąc swój brawurowy lot na podłodze. Kilka głębszych oddechów zatrzymało atak paniki, który wywołała twarz wisząca tuż nad jego głową. A więc tak, nic mu się nie przyśniło.
    -Jeśli mamy ze sobą funkcjonować, to musimy ustalić parę kwestii. - jego słowa i ton głosu jasno zapowiadały koniec tego orionowego bajlando - Nigdy więcej mi tak nie rób.
    Z dołu usłyszał nawołujący go głos matki, więc tylko westchnął raz jeszcze, obrzucił zjawę spojrzeniem conajmniej oschłym i klękając przy gargantuicznuch rozmiarów walizce, począł przekopywać zwały ubrań. Koniec jego poszukiwań objawił się szerokim uśmiechem zadowolenia, a ciekawskie oko Oriona mogło zaraz podziwiać znalezisko, którym Ira wziął i prędko się okrył. Cieniuteńka jak mgiełka tkanina jedwabna powiewała przy każdym jego ruchu, gdy z gromkim „już, lecę” zbiegał po schodach, które tyle się już nocą wycierpiały, że ich protesty nie robiły już takiego wrażenia. A może to po prostu ta magia nocy, wyolbrzymiająca wszystko, co tylko działo się pod jej osłoną.
    Una, choć chwilę wcześniej zniecierpliwiona, uśmiechnęła się gdy syn złożył buziaka na jej policzku.
    -Pomógłbyś ojcu, a nie pół dnia przesypiasz.
    Ira rozłożył bezradnie ręce, biorąc od niej szklankę i samemu zajmując się śniadaniem, bo przecież nie był jakąś melepetą. A przynajmniej nie aż tak.
    -W moim wieku trzeba dużo spać, tak mówią naukowcy. - wyjaśnił, zamierając gdy w kuchni pojawił się jego nowy towarzysz. Krew odpłynęła mu z twarzy, a Una momentalnie jęła sprawdzać, czy oddycha normalnie i czy nie traci przytomności, przechodząc tym samym przez sam środek ciała mieszkańca poddasza, tym samym rozwiewając wszelkie wątpliwości, jakie narosły przez tych kilka chwil w głowie Iry - naprawdę, naprawdę tylko on go widział.
    -Wszystko w porządku, jakoś tak…nagle mi się duszno zrobiło. - wyszeptał, wachlując twarz dłonią i siadając, bo przecież matka nie pozwoliłaby mu już stać przy kuchence w „takim stanie”.
    -To dlatego, że za mało jesz. - sarknęła, a jej policzki ozdobiły takie same rumieńce jak te, które wychodziły na policzki jej syna w stresowych sytuacjach - Od dzisiaj nie ma gadania, że nie jesteś głodny, a jak zobaczę cię wychodzącego do szkoły bez śniadania…
    Pogroziła mu łyżką, prawie wbijając ją w orionowe ramię.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Pią 11 Lis 2022, 20:33

    Poduszka przeleciała mu przez głowę, na co wzdrygnął się jakby faktycznie nią dostał, a gdy spadła, już niezbyt poruszony spojrzał na wypłoszonego Irę.
    — Warto pytać?
    Celowość zgadywania z jakiego powodu Guthrie uznał, że rzucenie w ducha czymkolwiek miałoby sens mijała się z potrzebą, więc nie drążył. Nawoływanie z dołu przykuło jego uwagę, więc wbił wzrok w podłogę jakby spodziewał się coś wypatrzeć przez podłogę. Szkoda, nie posiadał takich zdolności.
    — Czekaj, a ty dokąd? — Ledwo musnął go tym pytaniem, a dzieciak w jakiejś zwiewnej narzutce co to bardziej przypominała Orionowi bieżnik na stół niż część garderoby już wybiegał z pokoju, zapewne na śniadanie. Żadnego dzień dobry, miło cię widzieć, fantastycznie wyglądasz na tle pajęczyny na suficie.
    Wparował do kuchni w sam raz, by przyprawić Irę o szybsze bicie serca nad patelnią, a matkę o powątpiewanie.
    — Wszystko w porządku, jakoś tak… nagle mi się duszno zrobiło.
    Posłał mu w odpowiedzi wymowne spojrzenie. Sądził, że od zeszłego wieczora Guthrie zdążył pogodzić się z losem, ale jak widać była to nadzieja głupiego.
    — To dlatego, że za mało jesz. — Aż go ckliwość dziabnęła między żebra z tej matczynej troski. Ach, jednak nie. Po prostu Una właśnie przez niego przeszła, nigdy tego nie lubił.
    — Prawda, coś anemicznie wyglądasz — zgodził się z tak dobrze zawoalowaną kpiną, że przez moment brzmiał jakby faktycznie podzielał jej zdanie. Przycupnął na krawędzi stołu na lewo od Iry i od niechcenia skinął głową w stronę skwierczących jajek. — Lepiej coś zjedz, nie będę cię holował do domu jak ci cukier spadnie.
    Tym razem zdążył zrobić unik i pochylił się nim Pani Guthrie przeszmuglowałaby mu patelnię przez pierś. Ręce bezczynnie złożył sobie na kolanach i począł rozglądać się po kuchni, która pomału nabierała tak życia jak i nowych barw.
    Zniknął stary przerdzewiały opiekacz, tak archaiczny, że lata temu odpadło mu pokrętło, stare sztućce być może z sentymentu kobiety do rzeczy retro spoczywały w zlewie oczekując szorowania, a na drzwiach poniektórych szafek zawisły wzorzyste bawełniane ręczniki. Nawet okno, przez które do niedawna nic nie było widać z uwagi na zalegający wszędzie kurz zaczęło wpuszczać do środka światło z zewnątrz.
    — I nic nie mów, bo matka pomyśli, że się czegoś nawąchałeś. Musimy znaleźć inny sposób kontaktu na takie okazje, może... — zamilkł na chwilę, palcami odruchowo sięgnął do potylicy i przeczesał sobie ciemne włosy w głębokim namyśle. — A. Zacznijmy od czegoś prostego. Stuknij palcami raz, wezmę to jako tak. Stuknij dwa razy, to będzie nie.
    Wystarczająco proste i niezauważalne, sporo osób czy to w nerwach czy z przyzwyczajenia wybijało czasami jakiś rytm, więc jak na początek było niezłą opcją.
    — Przetestujemy? Powiedz mi... poszukasz tego koca?
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Pią 11 Lis 2022, 21:38

    Mało to było problemów ze wszystkim, a przecież Orion miał rację. Jak mu się zapomni, jak ktoś przyuważy go wlepiającego wzrok w coś, co dla innych było niewidoczne, albo jak odruchowo odpowie na orionowe zagrywki, ludzie uznają, że albo jest zupełnie jebnięty, albo coś bierze. Stuknął palcem o blat stołu i oparł  głowę na dłoni.
    -Mamo, kojarzysz taki koc…wiesz, ten absolutnie paskudny, co go z góry przyniosłem? - wymówił te słowa tak znacząco, jak znaczące było spojrzenie, jakim lustrował ducha.
    Una prędko przyszykowała porcję śniadania godną chłopa pracującego w polu i z zaciętą miną ustawiła ją przed synem. Jej wzrok wyraźnie mówił, że nie odejdzie od stołu, póki cały talerz nie będzie czysty, a z ust padło zdanie, które Oriona miało szansę porządnie zdenerwować, Irę za to rozbawiło tak bardzo, że prawie zachłysnął się jajkiem.
    -Nie, ale wszystkie śmieci są na zewnątrz.

    Oczywiście z tego nakazu zjedzenia wszystkiego niewiele wyszło i Ira zostawił posiłek ledwo, ledwo tknięty, zasłaniając się tym, że ależ to on się już najadł i jaki jest szalenie pełny i nie, mamo, wcale nie zmieści już nic więcej. W międzyczasie do domu zajrzał James.
    -On znowu nie je. - poskarżyła mu się Una, na co Ira dostał, klasycznie, kazanie na temat tego, że ma odpowiedź na pytanie, dlaczego jest taki niski. Zbył to machnięciem ręki, bo i co mu miało na wzroście zależeć, wypadając przed dom i kładąc dłonie na biodrach. Oto miał przed sobą worki, pudła i kosze z rzeczami, którym rodzice Iry oraz on sam pokazali wyraźny kciuk w dół.
    -No dobra. - zakasał rękawy szlafroczka - O co ci chodzi w ogóle z tym kocem? Obsesja jak u małego dziecka.
    Znalazł go, na szczęście, biorąc z niechęcią w dłonie.
    -Ale mogę go wyprać, prawda?
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Sob 12 Lis 2022, 12:57

    Jedno stuknięcie. Orion aż uniósł głowę i podczas gdy Ira dopytywał matkę o koc, jego spojrzenie wędrowało od jednej strony do drugiej.
    — Chyba sobie jaja robisz — skomentował rozeźlony, mając głęboko w poważaniu, że mało elegancko wpieprza im się w rozmowę. Ale kiedy padło najważniejsze - że koc jest do odratowania i jeszcze go znajdą, Orion nie czekając na Irę poderwał się z miejsca i przefrunął przez drzwi wyjściowe nawet się nie oglądając. Jako pierwszy dopadł do stosu rzeczy, które Państwo Guthrie wraz ze swoim bajecznie kolorowym synem postanowili wyeksmitować z domu. Mnóstwo rupieci, nad którymi największy desperat by się nie pochylił, za to Hathaway unosił się nad tymi skarbami i dostawał białej gorączki po cichu.
    — Nie twój interes — mruknął chłodno, jednocześnie wytężając wzrok by wyłapać w tym pierdolniku jakieś plamy czerwieni sugerujące zgubę. Widział zwiniętą w kłąb firankę, którą pamiętał doskonale bo jako dzieciak zerwał ją matce z karnisza i udawał kosmonautę. Dalej wyłapał zszywacz biurowy o równie fascynującej historii jego szczenięcych lat, a jej dopowiedzeniem była drobna blizna perląca mu się cienko na dolnej wardze, ledwo zauważalna - zwłaszcza, gdy sam był średnio widoczny. A gdy tak krążył fundując sobie introspektywny wypad w rejony lat życia, Ira miał więcej szczęścia i znalazł wreszcie to, na czym Orionowi tak szaleńczo zależało.
    Momentalnie zostawił w spokoju klamoty wyniesione z salonu i dopadł do Iry jak głodny pies do kości. Nie udało mu się za to odpowiednio zgrać przez to rozgorączkowanie i brak wprawy, więc dosłownie staranował go całym sobą przez co obaj wylądowali w przydługiej, nieskoszonej trawie. Orion zdążył tylko wydać z siebie niecierpliwe westchnienie nim on, magiczny koc, Ira i jego fikuśny szlafrok spadli głucho jeden na drugiego, co po prawdzie było ostatnią rzeczą o jaką Hathaway się martwił. Równie szybko jak polecieli w mokre od rosy listowie, mężczyzna dźwignął się do siadu i uchwycił się koca, ten zaś przycisnął gwałtownie do piersi i przez moment ani drgnął, tylko patrzył pusto przed siebie.
    Podczas gdy on przeżywał coś odległego i niezrozumiałego, jedwabie Iry zazieleniały się od gniecionej trawy.
    — Żadnego prania — wzbronił kategorycznie, miętosząc koc w rękach. Ton głosu wskazywał jasno: za tę kraciastą czerwoną szmatę był gotów udusić gołymi rękoma, a próby przekonania go do zmiany zdania były nie warte zachodu. Potrafił być kurewsko uparty i możliwe, że zaraz by tego dowiódł, gdyby Una nie wyjrzała na zewnątrz zaniepokojona odgłosami. Panicznie wzdrygnął się i zdematerializował znów tylko unosząc, a koc spadł Irze na podołek niczym problematyczny prezent. Szanse na to, by ktoś poza nim go zobaczył były zerowe, aczkolwiek unoszący się w powietrzu strzęp bawełny mógłby zwrócić niepotrzebną uwagę.
    — Ira, co ty robisz na trawie? — zawołała matka, na co Orion aż przytknął ucho.
    — Ach. A więc to się stanie, jeżeli zechcę być fizyczny w locie? No nie patrz tak na mnie Piegusie, to było trudne do przewidzenia.
    AMassei
    AMassei
    Prime Daemon

    Punkty : 2297
    Liczba postów : 471

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by AMassei Sob 12 Lis 2022, 13:02

    Widok Oriona tak nieobecnego, nagle skupionego na czymś odległym, miętoszącego ten koc nieszczęsny, może nie spowodował, że Ira stracił ochotę na wyzwanie go od skończonych idiotów za tę darmową corridę, ale z całą pewnością nieco osłabił złość. Musiał zresztą przylepić na twarz czarujący uśmiech, gdy Una postanowiła wtrącić się w jego poczynania.
    -Nic takiego, trawa jest śliska. - wyjaśnił - Wszystko w porządku!
    Mimo zapewnień, kobieta nie zdawała się przekonana i gdy Ira, dzierżąc koc, wrócił do domu, ze zmartwieniem dotknęła jego czoła.
    -Co się dzisiaj dzieje? - zapytała ciszej, przytrzymując jego ramiona - Jesteś roztrzepany jeszcze bardziej niż zwykle, a to naprawdę duże osiągnięcie.
    -Stres. - wypalił - Stresuję się nową szkołą.
    Odpowiedź ta chyba była całkiem przekonująca, bo kobieta przytuliła go i poczęła obiecywać, że wszystko będzie w porządku. Tylko ten koc trzymany przez Irę ją zaniepokoił, ale że młody Guthrie naprawdę miewał szalone pomysły, to i postanowiła nie wnikać, bo była pewna, że i tak się w końcu dowie o co chodzi. Nie niepokojony już przez nikogo chłopak wrócił na piętro i tam dopiero, gdy już zamknął drzwi, wycelował ostre spojrzenie w ducha.
    -Chcesz? - zamachał mu kocem przed twarzą i w kilku susach dopadł biurka, z szuflady wyciągnął nożyczki krawieckie i tak trzymając je parę centymetrów od orionowego skarbu, nerwowo tupnął.
    - To najpierw wyjaśnimy sobie kilka rzeczy. Po pierwsze, nie będziesz mi wisieć nad twarzą kiedy się budzę. Po drugie, nie wcinaj mi się w rozmowy.
    Cofnął się, gdy duch postanowił się zbliżyć.
    -Kolejna rzecz, masz mnie przeprosić. Teraz.
    Corvo
    Corvo
    Lost Soul

    Punkty : 212
    Liczba postów : 44

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Corvo Sob 12 Lis 2022, 13:19

    Przeczekał matczyne troski Uny niecierpliwie zerkając na koc, który Ira ściskał w rękach, nerwowo poklepywał się przy tym po kolanie czekając, aż dane mu będzie zostać ze zgubą sam na sam. Jeszcze żeby tego było mało, Guthrie zrzucił wszystko na karb stresu związanego ze szkołą, co w zasadzie brzmiałoby jak dobra wymówka gdyby nie to, że nad ramieniem wisiał mu ponad trzydziestoletni duch z grobową miną, co odbijało się gęsią skórką jaką wywoływał na jego karku.
    Podążył za nim do sypialni gdzie od razu wyciągnął chciwie ręce, ale tu niespodzianka, Ira minął go nafuczony jak diabli i zaczął machać mu starą szmatą przed nosem. Wyciągnął rękę, ale nie udało mu się złapać kraciastego rąbka, za to Ira przeszedł samego siebie; Orionowi coś nieprzyjemnie przewróciło się w żołądku gdy Guthrie dobył nożyc, a tak go wcięło, że zaniemówił co było prawdziwą rzadkością. Dopiero po chwili wróciła mu zdolność dobycia słowa, jednak ani się ważył podejść bliżej skoro kartą przetargową był jego ukochany koc.
    — No ale o co ci cho... kurwa, ostrożnie z tym! — warknął przez zęby, bo ostrze zbliżyło się niebezpiecznie do postrzępionego rantu. Zamrugał parokrotnie osłupiały, jak żywo nie rozumiał ani po co ten raban ani za co miałby w ogóle przepraszać, jakkolwiek wszelkie dyskusje musiał ważyć ostrożnie, a języka pilnować skrupulatnie.
    — Czy ty próbujesz mnie szantażować? Poważnie, Ira? Mnie chcesz... CZEKAJ, MOMENT! — Zamachał rękoma bo już już, końce nożyczek witały się z bawełną. Przez jego twarz przebiegł jakiś grymas i szczęście, że w tym stanie prześwitywał na tle kwiecistej tapety, bo jakby pobladł jeszcze bardziej. — Ja pierdolę, przepraszam! Za co tam chcesz, zadowolony? No, a teraz mnie nie denerwuj i oddaj mi ten koc, bo przestanę być miły.
    Jeżeli zdaniem Oriona strona od jakiej mu się zaprezentował była tą mniej furiatyczną, tak raczej średnim pomysłem było sprawdzać jak potrafił się rozkręcić kiedy ktoś zalazł mu za skórę.
    Ale ot nowość, mężczyzna odetchnął aż mu ramiona wniosły się i opadły - nawyk, nie konieczność - i przetarł sobie twarz dłonią chwilę milcząc i zbierając cierpliwość. Potem spojrzał na Irę twardo, zacisnął usta i zakiwał się na boki żeby gniew szybciej z niego wywietrzał.
    — Jest dla mnie naprawdę ważny, nie traktuj go w taki sposób, okay?

    Sponsored content

    Sunville Empty Re: Sunville

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 06:32