Czekało ich kilka godzin dość ekscytujących podchodów.
Pierwszą ciekawostką dla Kōty było to, jak Ivar witał się z gośćmi - od razu spostrzegł, że mimo pozornej swobody, inaczej traktował kobiety i mężczyzn, panie trzymając ewidentnie na dystans. Z drugiej strony Himura mu się akurat nie dziwił, bo wiedział, że takie ślicznotki jak jego koleżanki z redakcji to dziewczyny, które gdy tylko zwęszą atrakcyjnego mężczyznę, zaraz zaczną się wdzięczyć. Nawet nie musiał być wolny - obrączka nie była czymś, co mogło je powstrzymać przed flirtem. A Kōta nie zamierzał interweniować - nie miał wszak żadnych praw do Ivara. Fakt, że na szyi nadal czuł seksowne mrowienie miejsca, gdzie Hansen zrobił mu malinkę, jeszcze o niczym nie świadczył. Nie byli parą, nie mógł go przedstawić jako swojego chłopaka, więc na razie pozostało mu obserwować.
Uśmiechnął się do Ivara, gdy ich spojrzenia się spotkały - tak jakby dzielili razem jakiś sekret. Trochę tak było. Reszta mogła to jednak odebrać bardziej neutralnie.
- Zrób mi takiego jak wcześniej - rzucił swobodnie. Dziewczyny zaraz dopytały czym jest “to co wcześniej”, ale mieszanka nie przypadła im do gustu i zgodnie poprosiły o prosecco. Kōta miał już przygotowane kieliszki i pozostało mu tylko otwarcie schłodzonego wina. Ledwie jednak zdjął zabezpieczające korek druciki, rozległ się kolejny dzwonek domofonu.
Wszyscy goście byli nadzwyczaj punktualni - do towarzystwa wkrótce dołączyła kolejna para i jeszcze trzy kolejne osoby, chłopak w towarzystwie dwóch dziewczyn. Wszyscy radośnie witali się z Kōtą i wręczali mu upominki na parapetówkę, a przedstawieni, z daleka witali się z Ivarem. Tym razem nikt nie zamierzał naruszać jego przestrzeni osobistej, przytulać go ani całować - immunitet zapewniało mu chyba to, że akurat był w trakcie robienia drinków.
W mieszkaniu zaraz zrobiło się gwarno - goście zaczęli na własną rękę zwiedzać poszczególne pokoje, głośno komentując oświetlenie, wybór mebli i co ciekawsze rozwiązania zastosowane przez panią architekt. Dominowały zachwyty. Kōta był co chwilę wołany to tu, to tam, aby powiedział gdzie kupił jakieś elementy wyposażenia albo zdradził jakiś inny szczegół. Ivar przez chwilę miał spokój, ale tylko przez chwilę.
- Josh - przedstawił mu się bardzo wesołym tonem facet, który nie poświęcił tyle czasu na podziwianie wnętrz. Był to mężczyzna drwaloseksualny, z okazałą brodą, długimi włosami spiętymi w samurajski koczek i ubrany w kraciastą koszulę. W ręce trzymał otwartą butelkę piwa.
- To ja cię poznałem z Kōtą - oznajmił, nadal dziwnie rozradowany. - Miałem z nim nosić meble, ale zabalowałem i przez to ty musiałeś mnie zastąpić - wyjaśnił, tłumacząc własny dowcip. Upił szczery łyk piwa. - Nie masz o to pretensji, co?
Któraś z dziewczyn w tle głośno zachwyciła się widząc sprzęt do karaoke. Kōta gwałtownie zabronił jej go włączać, bo “wszyscy są jeszcze zbyt trzeźwi”. Ktoś zaśmiał się na tę uwagę i zawołał Ivara, by dolał Kōcie więcej wódki.