Deimos starał się nie wpatrywać ostentacyjnie w przeliczane banknoty, ale trudno było tego uniknąć. Na litość boską, kto nosi tyle gotówki w portfelu. Enzo robił to chyba tylko po to, żeby podkreślić swoją zajebistą sytuację, wzbudzić zazdrość i ewentualnie dostać kiedyś kosę pod żebra.
Zaraz, samolot. Samolot?
— Ee… ― mruknął młodzieniec, marszcząc brwi. ― Nie mam jeszcze biletu. Dopiero miałem kupić za ten hajs.
Odstawił do połowy wypitą herbatę na stół i potarł niespokojnie dziwnie spocone mimo zimna czoło. Wzdrygnął się i owinął szczelniej kocem. Bolały go nogi – na tyle, że nie wstał nawet po gotówkę.
— Idź, poczekam ― dodał niby stanowczo, ale zabrzmiał odrobinę niepewnie.
Zaraz, samolot. Samolot?
— Ee… ― mruknął młodzieniec, marszcząc brwi. ― Nie mam jeszcze biletu. Dopiero miałem kupić za ten hajs.
Odstawił do połowy wypitą herbatę na stół i potarł niespokojnie dziwnie spocone mimo zimna czoło. Wzdrygnął się i owinął szczelniej kocem. Bolały go nogi – na tyle, że nie wstał nawet po gotówkę.
— Idź, poczekam ― dodał niby stanowczo, ale zabrzmiał odrobinę niepewnie.