Half in the shadows, half burned in flames

    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Nie 16 Maj 2021, 16:10

      — Hej, skarbie — odpowiedział Daylen, nie uśmiechając się. Ciemne, przesuszone włosy, z których zupełnie zeszła już farba, wystawały posępnie spod kaptura, częściowo przysłaniając poważną, bladą twarz. — Co za spotkanie.
    Kaden cofnął się jeszcze odrobinę, a Daylen postąpił dwa kroki do przodu. Ręce trzymał przy bokach, jedną z nich zaciskał w pięść.
      — Sorry, muszę już iść, bo…
      — Bo idziesz do mojego mężczyzny? — przerwał chłopakowi Daylen, unosząc brew. — Pamiętasz, co ci powiedziałem? Na statku?
      — P-pamiętam…
      — Najwyraźniej słabo pamiętasz, skoro nadal się z nim widujesz.
      — To nie tak…
    Kaden znów zmuszony był przerwać, kiedy Daylen rzucił się gwałtownie w jego stronę. Uniósł pięść, z której wystrzeliło ostrze połączone z kastetem.
      — Puszczalska suko — wycedził chłopak. Wykorzystał zaskoczenie Kadena, aby mocno chwycić go za kołnierz i przyłożyć mu ostrze do oka. — Nie zrozumiałeś? Za tępy jesteś? Kocham go. Rozumiesz? Kocham, i nie odbierzesz mi go, nigdy.
      — N-nie odbiorę, nie próbuję nawet, obiecuję ci…
    Daylen patrzył na niego z zaciśniętą szczęką, chłonąc wszelkie oznaki strachu i napawając się przewagą. Wydawało się jednak przez chwilę, że to mu wystarczy – że tak jak ostatnio postraszy go, ale wycofa się, nieskłonny do rzeczywistego wyrządzenia mu krzywdy. Jego uścisk nieco zelżał, a nóż minimalnie odsunął się od gładkiej skóry…
      — Przysięgam… Już więcej nie…
    …po czym gwałtownie i głęboko wbił się w policzek, omijając oko tylko dlatego, że Guildenstein zdołał w gwałtownym odruchu odchylić głowę.
      — Aaach! — krzyknął Kaden i instynktownie wyszarpnął się z siłą, o jaką sam pewnie by siebie nie posądzał – wszystko to, zanim Daylen zdążył ponownie przeciągnąć ostrzem po jego twarzy i kompletnie ją przeorać. Krew jednak polała się z niej obficie, rozcięcie musiało być więc głębokie, długie i kurewsko, kurewsko bolesne.
      — Nie skończyłem! — zawołał Daylen ze śmiechem, ale nie rzucił się w pogoń. — Niedługo stracisz te swoje bystre oczka!
    Patrzył, jak Guildenstein ucieka w mrok, a potem potruchtał szybko w przeciwną stronę, zanim ta bezczelna, dupodajna gnida zdążyła mu narobić kłopotów tym dramatycznym wołaniem o pomoc.

    Louis zamknął oczy, czując, jak zmięta kulka papieru trafia go w tył głowy.
      — Dante… — zaczął, podnosząc głowę znad dokumentów, by odwrócić się przez ramię.
      — Mm?
    Mężczyzna też podniósł głowę znad jakiegoś zboczonego pisma. Popatrzył, jakby niczego nie zrobił.
      — Mam się tym nie zajmować?
      — Hej, co to za humorek? — Dante przechylił głowę i odłożył pismo na bok. — Wstało się lewą nóżką?
      — Próbujesz mnie wytrącić z równowagi.
      — Ja? — zaśmiał się mężczyzna i rozejrzał się, jakby sprawdzał, czy w pokoju jest ktoś jeszcze. — Co ty, skarbie. Może tylko trochę.
    Louis pokręcił z rezygnacją głową i pochylił się nad dokumentacją. Dwie sekundy później odwrócił się jednak gwałtownie i zwinnie pochwycił lecącą ku niemu, papierową kulkę.
      — Ha! — parsknął Dante i zasłonił się rękami, kiedy Louis cisnął ją w jego kierunku. — Rety, co za agresja.
      — Zachowuj się jak dorosły.
      — Nie wiedziałem, że bliskość faceta tak cię zawstydzi — odparł Sparda, nie wydając się zrażonym.
      — Tobie się wydaje, że chodzi o coś takiego?
      — A nie chodzi? Zrobiłeś się bardzo opryskliwy, odkąd rozmawialiśmy o twojej c… Zaraz… Redgrave z tobą gadał, co? Dlatego mnie unikasz.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 16 Maj 2021, 16:47

    Louis uniósł jedną brew, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
      — Nie, nie rozmawiam z panem Redgrave’em o tobie. Czy napra… — Louis zamilkł w pół słowa, marszcząc groźnie brwi. — Czy z tobą rozmawiał o mnie? — zapytał surowo, dodając dwa do dwóch. — Dante!
      — Wyluzuj, kicia, i tak nie mam…
    Telefon Blancharda rozdzwonił się i Louis, zerknąwszy na ekran i rzuciwszy Spardzie ostre spojrzenie, odebrał połączenie.
      — Słucham?
      — Panie Blanchard? — rozległ się w słuchawce głos detektywa Stone’a. — Dzwonię w sprawie Guildensteina. Kazał pan monitorować zachowania wokół tego chłopaka… i… dzwonię, bo możliwe, że to nic takiego… nie chciałbym pana niepokoić, jeśli jest pan zajęty.
    Detektyw zawiesił głos.
      — Proszę mówić, panie Stone.
      — Dostałem informację, że przed chwilą dzwonił pod 112.
      — Jako świadek wypadku?
      — Nie, nie… wysłano po niego karetkę. Prawdopodobnie został zaatakowany i…
      — Gdzie?
      — Park Stainway’a, proszę pana. Karetka już po niego jedzie, ale…
      — Szlag. — Louis bez słowa rozłączył połączenie i zaklął po raz kolejny, jeszcze głośniej: — Szlag. Dante. Masz tu swój motocykl?
      — Masz ochotę na przejażdżkę, kicia?
    Louis prędko schował telefon i, ponaglając Spardę spojrzeniem, pozostawiwszy rozrzucone na stole dokumenty, prędkim krokiem opuścili salon.

    Pęd powietrza rozwiewał włosy Louisa, które wymykały się spod czerwonego kasku, gdy chłopiec wtulał się w muskularne ciało Spardy. Mknęli przez miasto i gdy mężczyzna wyhamował przy bramie parku, Louis pochylił się i krzyknął do jego ucha:
      — Jedź dalej! Szukamy Guildensteina!
    Nic więc nie robiąc sobie z zakazów, jechali w ciemnej nocy opustoszałymi uliczkami parku. Gdy w końcu znaleźli chłopaka, siedział on na ziemi, oddychając spazmatycznie i przyciskając zakrwawione dłonie do poharatanej twarzy.
      — Och, Kadenku…! — westchnął głośno Louis, zeskakując z motocykla. Nie zastanawiając się, zerwał jedwabną apaszkę z szyi i obwiązał ją wokół głowy Guildensteina, zasłaniając pół jego twarzy. — Szybko! Zabierz go do Red horizon. Pan Redgrave został już poinformowany…
      — To on, nie… — wybełkotał płaczliwie Kaden, ale Louis uciszył go ostrym syknięciem:
      — Ćś! Nie odzywaj się, skarbie — dodał łagodniej, niecierpliwym tonem. — Dante?
      — A ty, kicia? — Sparda złapał w pół ciało Kadena i spojrzał pytająco na Louisa.
      — Przyjadę niebawem — obiecał Louis, rzeczywiście wyjmując telefon i wybierając połączenie, by zadzwonić po szofera. — Poczekam jedynie na karetkę.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Nie 16 Maj 2021, 19:48

      — No już, nie płacz. Do wesela się zagoi, chyba — mruknął z zakłopotaniem Dante, który siedział w fotelu przy łóżku Kadena, kiedy Jeannie, jedna z zaufanych asystentek Louisa, starała się zatamować krwawienie.
      — N-nie — wydukał Kaden i bynajmniej nie wydawał się przy tym przestraszony ani smutny. Był w szale. — Zabiję go, to on, to on za mną chodził, pojeb, zapierdolę go…
      — Ale kto? — mruknął Dante, nachylając się w kierunku chłopca. — Kto za tobą chodził?
      — Ten zazdrosny pojeb, Vic miał go pilnować, obiecał, że nic mi… Ach! — Guildenstein urwał, krzycząc z bólu, gdy Jeannie starała się odkazić mu ranę.
      — Spokojnie, nie ruszaj się — poprosiła, choć nie tak łagodnie, jak z pewnością zrobiłby to Louis.
      — Ten pojeb ma jakieś imię?
      — Tak, kurwa! Daylen, dajcie mi wreszcie jakieś prochy!
      — Już, chwilę. Nie rozdwoję się. Mam ratować ci buźkę, czy lecieć po leki? — zapytała z irytacją Jeannie, a Sparda zmarszczył brwi.
      — A to mały diabeł — wychrypiał, po czym podniósł się i opuścił pomieszczenie.

      — Co z nim? — zapytał Louis, gdy pół godziny później spotkał Dantego z rozwianymi włosami przed hotelem, majstrującego przy motorze.
      — Wiesz, że to był ten cały Daylen? — parsknął mężczyzna, nie podnosząc się z klęczek. — Wiedziałem, że jest świrem, ale że aż takim? Red go zabije.
      — Nie wątpię — odrzekł Louis i ruszył do drzwi. — Nie ma go jeszcze?
      — Nie mijał mnie — odparł Dante. — Poczekać tu na ciebie?
      — Nieprędko wyjdę.
      — To poczekam gdzieś przy barze.
    Louis przystanął przed drzwiami.
      — Nie ma takiej potrzeby. Jedź do siebie.
      — Zbywasz mnie, skarbie — mruknął Sparda, podnosząc się wreszcie. — Możesz mi powiedzieć…
      — Nie mam na to czasu, Dante.
    Louis odwrócił się na pięcie i wszedł do hotelu, zostawiając mężczyznę na zewnątrz z miną wyrażającą głęboką konsternację.
    A jednak – kiedy Victor zjawił się pod Red Horizon kolejne pół godziny później – Dante nadal tam był, i nadal gmerał przy silniku.
      — Dante — wychrypiał Redgrave, wysiadłszy ze swojego Lamborghini. Miał na sobie garnitur i wyglądał na potwornie zmęczonego. Wyciągnął z samochodu jakąś teczkę i zakręcił kluczem na palcu, zanim schował go do wewnętrznej kieszeni marynarki. — Gdzie go znajdę?
      — Chyba pod siódemką — odparł Sparda.
      — Zepsuł ci się motor?
      — Nie, czekam na kotka. Obiecał, że niedługo wyjdzie.
    Redgrave zatrzymał się wpół kroku, a jego brwi obniżyły się niebezpiecznie. Sparda uniósł głowę i uśmiechnął się pod nosem z nutką złośliwości, ale zaraz spoważniał.
      — Idź do małego, potrzebuje cię.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 16 Maj 2021, 21:36

    W czasie, który minął do pojawienia się Redgrave’a, Kaden zdążył dostać leki i na chwilę się uspokoić — Jeannie udało się zatamować krwawienie i chłopiec, nieco ogłupiały, siedział na kanapie, mamrocząc coś pod nosem. Louis kącikiem oka obserwował Kadena, skupiony na komputerze, gdzie kontaktował się już ze znanym chirurgiem przebywającym aktualnie w Tokio.
    Pech jednak chciał, że Guildenstein udał się do toalety, z której Jeannie nie zdążyła zabrać lustra.
      — Oooch! — usłyszeli obydwoje zaraz przy szumie odkręconej wody.
    Louis podniósł gwałtownie głowę na skonsternowaną Jeannie.
      — Lus…
      — Zapierdolę go!
    Kaden pchnął drzwi z ogromną siłą; trzasnęły o ścianę, a chłopiec stanął w nich, zaciskając pięści.
    I Louis już zrzucał komputer z kolan, już podnosił się, by go złapać — był jednak za wolny, a Guildenstein, wykorzystując zdezorientowanie Jeannie, doskoczył do aneksu kuchennego i wyszarpnął z niego ostry nóż.
      — Kaden.
      — Widzisz co mi zrobił?! Widzisz?! — Chłopiec zamachnął się nożem przy ranie, która, zapewne tylko dzięki lekom, nie paliła go w tej sekundzie żywym bólem. — Zajebię go, tego psychola, zajebię, zaorał mi twarz…
    Jeannie, której kolory odpłynęły z twarzy, stała sparaliżowana pod ścianą, podczas gdy Louis ze spokojem i z uniesionymi lekko rękoma stanął naprzeciw Guildensteina, próbując uspokoić go kojącym głosem i przekonać do odłożenia noża. Kaden nic nie robił sobie z jego próśb, wygrażając się i próbując przejść przez Louisa, w idiotycznym zamiarze opuszczenia hotelu i, najwyraźniej, zajebania tego pojeba.
    W takiej sytuacji zastał ich właśnie Redgrave.
      — Przepuść mnie, Louis, przepuść, bo go zapierdolę… — krzyczał w szale Kaden i gdy tylko usłyszał dźwięk drzwi, szarpnął głową. Jego oczy powiększyły się na widok Victora i niemal automatycznie przysłonił przeramieniem poharatany policzek. — Vic…!
    Musiał jednak zdać sobie sprawę z tego, że Victor dojrzał już jego ranę i ta myśl odbiła się jeszcze większym przerażeniem w jego głowie.
      — On mi to zrobił! On! Vic… Rozorał mi twarz, chodził za mną, to on, tej pojeb, Vic, zabiję go, zabiję, to on mi to zrobił — bełkotał w szale Guildenstein, zbliżając się do Victora, aż na jego drodze stanął Louis.
      — Nóż — powiedział surowo, nie chcąc przepuścić Kadena dalej.
      — Louis. — Usłyszał Blanchard zza swoich pleców. — Puść go.
    Louis odwrócił głowę przez ramię i, patrząc w oczy pana Redgrave’a, rzeczywiście odsunął się w bok.
      — To on, to wszystko on, Vic, zapierdolę go, proszę…
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Nie 16 Maj 2021, 22:04

    Victor bez zbędnych słów wyciągnął rękę, a chłopak niemal od razu, prawie odruchowo, umieścił w niej posłusznie nóż.
    Redgrave oddał narzędzie Louisowi i sięgnął do podbródka młodzieńca, by zadrzeć mu głowę i przyjrzeć się uważnie temu, co chłopak tak starał się przed nim ukryć.
    Źle to wyglądało. Zostanie blizna, tyle wiedział na pewno. Guildenstein miał mnóstwo szczęścia, że był w stanie nadal robić swoje to płaczliwe, to wyrażające furię miny.
      — Przestań histeryzować — wychrypiał Redgrave i rzeczywiście, Kaden zacisnął usta, starając się odzyskać nad sobą panowanie. — Wierzę, że skontaktowałeś się już z Nakamurą, Louisie.
      — Oczywiście — odrzekł młodzieniec. – Jestem pewien, że niedługo się z nami skontaktuje.
      — Sprowadź go — rozkazał ze spokojem Victor, popychając Kadena w stronę łóżka, ale mówił wciąż do Blancharda. — Ma się tu zameldować w ciągu kwadransa.
      — Oczywiście, panie Redgrave — odpowiedział grzecznie młodzieniec, nie zaszczycając Guildensteina kolejnymi spojrzeniami. Chwycił swój laptop i ruszył do wyjścia z pokoju, już po drodze wyciągając swój ciemnoczerwony telefon.
      — Co to znaczy chodził za tobą — warknął Victor, zanim jeszcze Louis zamknął za sobą drzwi. Stanął nad Guildensteinem, łypiąc na niego bez choćby cienia współczucia, a może wręcz z obrzydzeniem. Wszak jedną z głównych zalet Kadena, a zarazem powodów, z jakich tolerował jego obecność w tak wielu miejscach, była właśnie ta buźka. Co teraz, gdy została oszpecona? — Kiedy zamierzałeś mnie o tym, łaskawie, poinformować, i bacz na słownictwo.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 16 Maj 2021, 22:46

    Guildenstein wziął głęboki oddech, próbując odzyskać równowagę.
      — Nie… nie wiedziałem, że to on — wybąkał Kaden, nagle już nie tak buńczuczny, zupełnie jakby przytłoczyła go dominująca obecność Victora. — Ktoś cho-chodził za mną od jakiegoś czasu, kilka tygodni może, tak czułem, ale nie wiedziałem, że to on, Vic — zapewniał gorączkowo, bo przecież kiedyś Redgrave kazał mu informować go, gdy tylko zobaczy Daylena. — Wi-działem go ostatnio na statku, tam mi g-groził, groził że mi roz-ora twarz, Vic, i to zrobił — jęknął płaczliwie, uciekając wzrokiem od Redgrave’a.
    Byłby odwrócił głowę, gdyby nie mocny chwyt na własnym podbródku; i tylko on sprawił, że Kaden podniósł zapłakane (kiedy to się stało?) oczy na mężczyznę.
      — By-byłem piękny, a on mi to z-zrobił, z zazdrości, Vic, on jest nienormalny, chodził za mną, wysyłał wszędzie róże, tylko przy tobie nie, bo ciebie się bał, bo wiedział, że jak się dowiesz to… planował to, ten pojeb, on to planował, Vic, ja jeździłem wszędzie taksówkami, przyrzekam, tylko biegałem dziś, i on to wykorzystał, Vic, nie patrz na mnie, ja go zabiję — Kaden prosił i obiecywał płaczliwie, z trudem panując nad sobą.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Nie 16 Maj 2021, 23:44

    Warga Victora zadrgała niebezpiecznie, a mężczyzna zasiadł wreszcie w fotelu naprzeciw łóżka. Wsunął do ust papierosa, którego następnie odpalił swoją srebrną zapalniczką, i wypuścił kłąb dymu nosem, z nieznacznie zmarszczonymi brwiami obserwując Guildensteina. Nie był w nastroju do pobłażania, o czym świadczyła zaciśnięta do granic bolesności szczęka i długie palce bezgłośnie uderzające o podłokietnik.
      — Zabijesz, doprawdy? — wychrypiał zimno, z miną wyrażającą wzgardę przypatrując się okaleczonemu obliczu.
      — Tak, za… — zaczął Kaden, ale urwał, jak gdyby zorientował się, jakie wypowiada słowa i do kogo je adresuje. — J-jesteś na mnie zły?
    Pytanie było absurdalne, ale jednak padło. Victor dość gwałtownie opuścił dłoń do popielniczki, by strząsnąć popiół. Nie odpowiedziałby nawet, gdyby nie zadzwonił jego telefon, skłaniając do skupienia uwagi na tym, co miał mu do przekazania Reed na temat poczynań Polkovsky’ego w dzielnicy portowej. Można było odnieść wrażenie, że bardziej interesują go kwestie biznesowe niż stan fizyczny i psychiczny kochanka, a jednak był obok – i sama jego obecność sugerowała dość wiele.
    Nikt nie miał prawa dotykać jego własności, nie mówiąc nawet o jej naruszaniu.

    Dante ziewnął, przeciągnął się i odwrócił nagle, słysząc dźwięk zamykanych drzwi hotelu.
      — Jesteś, kicia. — Uśmiechnął się tym swoim krzywym uśmieszkiem do młodzieńca, którego mina wyrażała raczej rezygnację niż zadowolenie z jego widoku. — I co z małym?
      — Och, trzyma się bardzo dobrze — odparł Louis, chowając telefon do kieszeni. — Gorzej z twarzą, ale to wiesz.
      — Mocno go tam ciachnął?
      — Mógł mocniej — odrzekł młodzieniec, na co Sparda uniósł wysoko brew. — Mógł też lżej. Chirurg oceni.
      — Reddie niech się lepiej wykosztuje, to on nie upilnował dzieciaka.
    Louis nie pociągnął już tematu, poprawiając płaszczyk.
      — Możesz mnie zabrać do domu? — zapytał.
      — Oczywiście — mruknął Sparda, ale nie dodał, do czyjego.

    Drzwi pokoju numer siedem uchyliły się, a do środka wsunęła głowę Jeannie.
      — Szefie, już je… — urwała, gdy jej oczom ukazał się jedynie Kaden. Spojrzała w stronę uchylonego balkonu, poprawiła kołnierzyk i ruszyła niepewnie w tamtą stronę. Wyjrzała na zewnątrz, uśmiechnęła się niepewnie.
      — Przesyłka dotarła.
      — Przyprowadź — wychrypiał mężczyzna, nie odwracając się nawet. W jego dłoni jarzył się kolejny już papieros, a w jesiennym powietrzu unosił się ciężki dym.
      — Oczywiście.
    Zanim jeszcze Victor wrócił z tarasu, drzwi – nie tak dawno zamknięte – otworzyły się ponownie, ale tym razem stanął w nich bardzo rosły mężczyzna, który trzymał za ramię nikogo innego, jak bladego, mokrego od potu Daylena – już bez kaptura na głowie, za to z rozczochranymi włosami i przerażonym spojrzeniem.
      — To nie ja, mówiłem, to nie ja — wydukał. — Nie wiem, kto, ale nic nie zrobiłem, nic!
    Victor zbliżył się do drzwi tarasu i z ciemności, niezauważony przez nikogo, popatrzył w głąb pokoju. Daylen nawet nie spojrzał w jego stronę – odkąd zauważył na stoliku przy łóżku Kadena pistolet, nie odrywał od niego wzroku. Dryblas trzymał go profilaktycznie w bezpiecznej odległości i z pewnym zniecierpliwieniem zagaił Guildensteina.
      — Ponoć szef miał tu być.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Pon 17 Maj 2021, 18:49

    Kaden, któremu Jeannie przyniosła kubek rumianku na uspokojenie, siedział na łóżku, wsparty plecami o ścianę, i grzał dłonie ciepłym naparem. Myśli jednak wciąż krążyły wokół tego zajścia i siłą musiał powstrzymywać się, by nie dotknąć coraz mocniej swędzącego policzka.
    Ale Victor tu był. Był tu z nim, nawet jeśli tak zajęty, nawet jeśli obecność ta przeszkadzała mu w wykonywaniu jego pracy; zmienił plany i czekał z Kadenem.
    Na co?
    Guildenstein z zaciekawieniem podniósł głowę i czekał, jak myślał, na doktora. Bo — choć przecież powinien — zupełnie nie spodziewał się zobaczyć…
    Na widok Daylena Kaden gwałtownie podsunął się na łóżku, prawie oblewając się rumiankiem.
      — T-trzymaj go! — krzyknął do osiłka, który na ramieniu tego wariata trzymał tylko jedną rękę, chyba nie wiedząc, że chłopak przed nim był tak nieprzewidywalny. — On chce mnie z-zabić, trzymaj go! — dodał z rosnącą paniką, podnosząc się z łóżka i cofając się w stronę kuchni.
    Nie odrywał wzroku od Daylena, nawet gdy ten na niego nie patrzył. Serce Kadena biło coraz szybciej z każdą sekundą, nawet jeśli panika ustępowała zgoła innemu uczuciu.
      — Ty… ty szmato — wydusił, zacisnąwszy dłoń — i dopiero wtedy, gdy opuścił wzrok, zorientował się, że trzymał w niej rękojeść noża. Oczy zaświeciły się mu w niepokojący sposób, a samuśmiechnął się przerażająco; rozcięty policzek nie odejmował szaleństwa jego obliczu. — Widzisz, co mi zrobiłeś?
    Tym razem Kaden postąpił kilka kroków w przód, trzymając przed sobą wyciągnięty nóż. Na ten widok trzymający Daylena osiłek przysunął chłopaka bliżej siebie.
      — Mam polecenie dostarczyć go szefowi — powiedział, dając znak, że nie da Kadenowi zbliżyć się do chłopaka.
    Guildenstein prychnął i miał już otworzyć usta, by coś powiedzieć, kiedy z dala wszyscy usłyszeli ochrypłe:
      — Pozwól mu.
    Głowy wszystkich zwróciły się w stronę ciemności, z której przemawiał Redgrave. Kaden uśmiechnął się diabolicznie, a Daylen wykrzyczał:
      — Panie, nic nie zrobiłem! Musisz mi uwierzyć, panie, on kłamie, znasz mnie, wiesz…
      — Teraz mówię ja — przerwał mu Kaden, stając w ten sposób, by zagrodzić Daylenowi widok na Victora. Ton głosu, którym przemawiał, brzmiał całkowicie inaczej od sposobu, w który chłopiec wysławiał się na co dzień i zmiana ta była wręcz rażąca. — Znasz takie powiedzenie? Ząb za ząb? Podoba ci się? — mówił, zbliżając się cały czas do Daylena, aż przyłożył nóż płasko do jego policzka. — Myślisz, że tego nie zrobię?
      — P-przepraszam, n-nie chciałem, naprawdę… miałem się już odsunąć — zaczął kajać się Daylen, ale Kaden, Kaden był teraz głuchy na jakiekolwiek słowa.
      — Rozorałeś mi twarz, oszpeciłeś mnie, pizdo, zrobiłeś mi to, zobacz, i śmiałeś mi się prosto w twarz, teraz jest ci do śmiechu? — Guildenstein mówił szybko i ostro, nożem jeżdżąc po delikatnej twarzy Daylena, a niebieskie oczy świeciły się mu w chory sposób. — Czemu się nie śmiejesz?
      — P-proszę, przepraszam, naprawdę, ja…
      — Czemu… się… nie… śmiejesz? — powtórzył powoli Kaden, zupełnie głuchy i ślepy na stan, w jakim znajdował się Daylen. Słowa wypowiadał tak, jak gdyby sam zastanawiał się nad istotą rzeczy, jednak nic nie zapowiadało tego, co stało się za chwilę.
    Guildenstein bowiem zacisnął mocniej szczupłe palce na rękojeści noża; lewą dłonią chwycił podbródek Daylena i korzystając z tego, że najemnik trzymał go za wygięte z tyłu ręce, przycisnął ostrze do delikatnej skóry. Krew buchnęła w chwili, gdy tylko Kaden je cofnął, obficie brudząc mu palce; jednak chłopiec nie zatrzymał się, wykonując kolejny ruch nożem.
    Skórę ciął bez wprawy, prostymi, niewprawnymi ruchami, jednak nie można było odmówić mu zacięcia. I już po chwili, gdy odrzucił nóż na ziemię, Daylen krzyczał z bólu i krwawił z rozciętych kącików ust.
    Śmiał się szerokim, szerszym uśmiechem.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Pon 17 Maj 2021, 21:45

    Victor patrzył bezwzględnie, jak Guildenstein w amoku rżnie nożem twarz Daylena. Nie dbał o to, jak bardzo chłopak go uszkodzi. Sprzeciwienie się jego woli miało swoje konsekwencje, a Kaden był w tym stanie jego ręką sprawiedliwości.
    Mógłby go zabić, mógłby wyłupić mu oczy. Ostatecznie Victor nie był pewien, gdzie dokładnie padły cięcia, ale widział luźno zwisający płat skóry przy ustach, który Daylen, klęcząc, nieporadnie chwycił i docisnął do zębów, zanosząc się płaczem.
    Kaden cofnął się tymczasem o kilka kroków, z bezwzględną miną przypatrując się cierpieniu swojego kata, a teraz ofiary. Jego złość – Victor wiedział to doskonale – przyćmiła wszystko inne i nie wykluczała późniejszej goryczy, ale nie zamierzał bronić chłopakowi się uczyć, natomiast z pewną fascynacją chłonął go w tym nowym wydaniu, może nawet nieco zaskoczony tym, jak daleko próżny dzieciak był w stanie posunąć się, gdy odebrano mu to, co uważał za najcenniejsze.
    Dysząc ciężko, Daylen podniósł w końcu głowę i zaczerwienionymi od łez oczami spojrzał Kadenowi prosto w twarz, cały czas dociskając dłoń do obficie krwawiącej twarzy. Na dywanie rosła burgundowa kałuża; krew chlupotała pod kolanami chłopca, kiedy ten usiłował zmienić pozycję.
    A później wiele rzeczy wydarzyło się jednocześnie, zanim ktokolwiek zdołał zareagować. Daylen rzucił się gwałtownie w stronę stolika przy łóżku i zacisnął palce na pistolecie. Zanim jednak zdołał wycelować w Kadena, co było zapewne jego zamiarem, Victor w dwóch krokach wyłonił się z ciemności, wpadając do pokoju, i złapał go od tyłu, aby wygiąć mu brutalnie rękę z bronią.
    Daylen zawył i upuścił pistolet, który wycelowany był teraz w jego podbródek. Redgrave złapał broń drugą ręką w locie – i ponownie wymierzył w podbródek dawnego kochanka.
      — Zignorowałeś moje ostrzeżenie — wychrypiał mężczyzna, przenosząc wolną, zakrwawioną dłoń na szyję Daylena, by rozmazać na niej jeszcze więcej krwi. Powoli odwrócił się tak, aby wraz z nim stanąć twarzą do lustra, i omiótł wzrokiem szkody. Jedno było pewne. Guildenstein wyszedł na tym lepiej.
      — P-panie...
      — Możesz zakopać śmiecia w ogrodzie, Robercie.
    Z obrzydzeniem odepchnął od siebie zakrwawione ciało i zabezpieczył broń, by następnie sięgnąć po wiszący na oparciu krzesła ręcznik, chcąc wytrzeć krew, której zapach coraz intensywniej czuć było w powietrzu.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Pon 17 Maj 2021, 22:31

    Metaliczny zapach krwi uderzył w nozdrza Kadena. Oczom chłopca ukazywała się coraz większa kałuża krwi — i może ze względu na jego stan, może przez to, jak wiele podobnych zdjęć naoglądał się w przeszłości, Guildenstein nie odwrócił wzroku. Ze spokojem patrzył na leżącego na podłodze Daylena i dopiero gdy rosły najemnik schylił się, by zebrać chłopca z ziemi, Kaden odwrócił głowę.
      — Nie — zwrócił się do Victora, który stał do niego tyłem. Szerokie barki zasłaniała okrwawiona już, biała koszula, a w dłoniach Redgrave dzierżył niewielki ręcznik. — Proszę, Vic… nie chcę, żeby jeszcze umierał — powiedział Kaden, a w jego głosie próżno było szukać błagania. — Chcę żeby jeszcze żył. Żeby tak chodził. Niech stąd zniknie i nigdy więcej się nie pokazuje, ale chcę, żeby nosił prezent ode mnie.
    Słowa te wypowiedział z pewnością siebie, o jaką jeszcze chwile temu trudno byłoby go posądzać — a jednak szok i szał, w który wpadł, pchały tego tak przecież niewinnego chłopca w tak obce mu rejony.
    Victor na ułamek sekundy zaprzestał wycierania dłoni o ręcznik, zaraz jednak kontynuując czynność. Odłożył ręcznik na krzesło i odwrócił się przez ramię. Spojrzał długo na Guildensteina, nim przeniósł wzrok na najemnika i krótko skinął głową.
      — Zabierz go stąd — wychrypiał i nie poświęcił już Daylenowi ani połowy spojrzenia, ani krzty uwagi — a więc tego, o co młodzian zabiegał najbardziej.
      — P-panie — starał się stękać Daylen, ale ochroniarz uciszył go mało subtelnym ciosem w brzuch.
    Gdy drzwi za nimi trzasnęły, Kaden zaśmiał się niemalże nerwowo; zakrwawioną dłonią odgarnął spocone kosmyki włosów z czoła i, zwrócony profilem do Redgrave’a, odezwał się:
      — Niech ktoś nam przyniesie alkohol, Vic — powiedział cicho. — Muszę napić się wina.

    Zdjąwszy kask i rozejrzawszy się wokół siebie, Louis spojrzał na Spardę w milczeniu, po czym wyciągnął z kieszeni telefon.
      — Dzwonisz po pizzę, kicia? — mruknął Sparda, łypiąc przez ramię na chłopca. — Jesteś najlepszy.
    Louis nie odpowiedział i, posławszy Spardzie wymowne spojrzenie, odszedł dwa kroki.
      — Hej, mała, no co ty, nawet nie wiesz, co chciałem ci zaproponować, a już robisz naburmuszone miny. — Sparda, z kaskiem pod ramieniem, stanął naprzeciw Louisa.
    Blanchard obrzucił go zirytowanym już spojrzeniem i jeśli Dante postawił sobie za cel wyprowadzenie chłopca z równowagi, było to ku temu jak najlepszą oznaką.
      — Co takiego — westchnął Louis, którego ton głosu świadczył o tym, że nie był szczególnie ciekaw odpowiedzi — jest na tyle ważne, żebyś ignorował moje wyraźne prośby.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Wto 18 Maj 2021, 17:55

    Dante przechylił głowę, lustrując go uważnie spojrzeniem. Na jego twarzy malowała się dezorientacja. Tyle sprzecznych sygnałów – mózg mu się od nich palił.
      — Zrobiłem coś nie tak? — zapytał tonem niewiniątka.
      — Jesteś… argh! — Louis uniósł wojowniczo wyciągnięty wcześniej telefon, jakby mógł nim zrobić Spardzie krzywdę.
    Dante ani przez chwilę nie wątpił, że potrafiłby to zrobić.
      — Jaki jestem?
      — Obsceniczny. Wulgarny. Niesłowny. Naprawdę myślisz, że zainteresuję się kimś takim? — odparł z wściekłością chłopiec, a jednak nie wybrał numeru.
      — A nie? — mruknął Dante, unosząc brew i wykonując krok w stronę młodzieńca.
      — Nie, musiałeś mylnie zinterpretować moją kulturę osobistą — odparł Louis, wciąż z wyraźną irytacją, ale nie cofnął się; zamiast tego wyciągnął w stronę mężczyzny trzymany dotąd pod ręką kask. — Proszę, to twoje.
      — Ty właśnie dałeś mi kosza? — Dante wziął od niego kask, unosząc leciutko brew.
    Louis opuścił w rezygnacji ręce; potem odgarnął z twarzy zbłąkane pasmo jasnych włosów i wbił w mężczyznę intensywne spojrzenie.
      — Czego chcesz, Dante? — zapytał w końcu.
    Kącik warg Spardy uniósł się w cieniu uśmiechu.
      — Zobaczyć twój uśmiech. Zrobić ci kąpiel. Przynosić kwiaty. Patrzeć głęboko w oczy. Karmić winogronami — mruknął Dante, zbliżając się jeszcze o pół kroku. — Złapać mocno za tyłek.
    Louis wreszcie parsknął śmiechem i pośpiesznie zasłonił usta dłonią. Sparda wsunął drugi kask pod ramię i złapał młodzieńca za nadgarstek, by odsłonić roześmiane usta – i, ku jego zdziwieniu, chłopiec wcale się nie wyszarpnął.
    Bomba została rozbrojona i Sparda z cieniem uśmieszku pochylił się nieco, wpatrzony w te rozpalające wyobraźnię szkarłatne wargi. Louis zacisnął je, starając się opanować rozbawienie, i w końcu z powagą – ale i bez irytacji – popatrzył Dantemu w oczy.
    Mężczyzna odwzajemnił spojrzenie, nachylając się jeszcze odrobinę, aż wreszcie puścił smukły nadgarstek i zdecydowanie zbyt gwałtownie, by Louis zdążył go powstrzymać, przyciągnął do siebie młode ciało objęciem w talii.
    Delikatne dłonie (jedna z nich nadal zaciśnięta na telefonie) zaparły się bez przekonania o twardą pierś, kiedy ich usta złączyły się wreszcie w tym nieuniknionym pocałunku. Dante mruknął z zadowoleniem i pogłębił zbliżenie, wsuwając długi język między pełne wargi, by sięgnąć dalej, mocniej, bardziej.
    Poczuł, jak wolna dłoń Louisa przesuwa się wyżej po jego piersi, by w końcu prześliznąć się po ramieniu i zatrzymać na karku. Naparł wówczas bardziej, dociskając chłopca do swojego ciała, aż nagle stracił równowagę i zatoczył się na ścianę. Wyglądało to na przypadek, ale kiedy przyparł do niej Blancharda, a upuszczone kaski uderzyły o ziemię – przestało. Wsunął dłoń pod udo młodzieńca i zadarł jego nóżkę w górę, lokując się wygodnie w zdobytej przestrzeni. Louis bez problemu mógł poczuć, jak bardzo zadziałał na mężczyznę.
    I lizali się obscenicznie w tym brudnym zaułku, jakby jutra miało nie być. W końcu Sparda oderwał się od rozchylonych, drżących ust, cały umazany szminką. Sapnął, obrzucając rozognionym spojrzeniem mocno zarumienioną twarz. Chciał coś powiedzieć (i chyba nawet nie żartem), ale zrezygnował. Zamiast tego potrząsnął głową i po prostu osunął się na kolana, by…
    W ciszę wieczora wdarł się nagle inwazyjny jak nigdy dzwonek telefonu.
      — Kurwa, nie, kiedy się oświadczam — sapnął Dante, zatrzymując wyciąganą właśnie do rozporka chłopca dłoń.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Wto 18 Maj 2021, 22:26

    Oparty o ścianę i z odchyloną w tył głową, Louis oddychał ciężko, zaciskając dłoń na wibrującym telefonie; nie od razu połączył fakty. Rozbieganym spojrzeniem powiódł po ciele klęczącego przed nim Spardy, jakby dopiero teraz docierało do niego co i, co gorsza, gdzie mężczyzna miał zamiar zrobić. Nie zdołał jednak zareagować, gdy krwistoczerwony telefon wydał z siebie kolejny dźwięk i to jemu Blanchard poświęcił uwagę.
      — S-słucham? — odebrał urwanym tonem, za który sam zganił się w myślach. — T-tak, och…!
    Urwane westchnienie opuściło usta Louisa, bowiem Sparda wcale nie cofnął ręki; gorącą, dużą dłoń ułożył na udzie Blancharda i powiódł nią po pachwinie, aż chłopiec gwałtownie nie przyłożył własnej rączki, hamując jego zapędy.
      — Przepraszam, tak, słucham — zwrócił się do telefonu, rzucając Spardzie ostre spojrzenie, z którego mężczyzna nic sobie nie robił.
    Przeciwnie wręcz — chyba widząc reakcję Louisa uśmiechnął się chytrze i podniósł z klęczek. Stanął naprzeciw chłopca, dominując nad nim wzrostem, i jedną dłoń oparł o ścianę obok jego głowy, pochylając się nad Blanchardem. Louis, nie odrywając od niego wzroku, kontynuował rozmowę.
      — Na miejscu — powiedział, przytrzymując w miejscu dłoń Spardy, którą mężczyzna ułożył na jego biodrze. — Osiemset. Tak, co najmniej osiemset. Od ręki.
    Dante przysunął umorusane szminką wargi do gładkiej szyi chłopca i kąsnął mocno, aż Louis przygryzł wargę, by stłumić westchnięcie. Głośnik telefonu odsunął od ust, wciąż słuchając rozmówcy i zaciskając powieki, czerpiąc wyraźną przyjemność z pieszczoty, którą serwowały mu wargi Dantego.
      — Gdzie? — przerwał nagle. — Tak. Całą. Natychmiast, w tym momencie.
    Louis otworzył oczy i rozłączył połączenie.
      — Możemy wracać do tego, co przerwaliśmy? — mruknął Sparda, ale gdy tylko spojrzał na twarz chłopca, musiał stracić ku temu nadzieje.
      — Muszę jechać do Frey Village — powiedział krótko, stanowczo.
      — Zabiję go — sarknął Sparda. — Zabiję Reda.
      — To nie on. Możemy jechać? Proszę, to pilne.
    Sparda z irytacją schylił się po opuszczone wcześniej kaski, ale Louis przytrzymał go za ramię.
      — Samochodem — powiedział, a widząc zaskoczoną minę Dantego, dodał: — Przyda się nam miejsce.

    Pędzili więc szeroką autostradą do podmiejskiej wsi, a Sparda łypnął na Louisa, uśmiechając się kącikiem ust.
      — Fundację prowadzisz — powtórzył za chłopcem. — I przerwaliśmy to, bo jedziemy ratować koty z nielegalnej hodowli.
    Louis nie odwrócił wzroku od Spardy, a jego spojrzenie sugerowało, że lepiej, by Dante nie widział w tym nic złego.
      — Wytrzyj się — powiedział zamiast tego. — Szminkę masz na całej twarzy.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Czw 20 Maj 2021, 17:08

      — Dokończę to ― zapowiedział Dante, na oślep sięgając do schowka. Widząc jego zmagania, Louis odsunął mu dłoń i sam zajrzał do skrytki.
    Oprócz sterty paragonów i innych śmieci, całego paska prezerwatyw i paczki z amunicją młodzieniec wyciągnął także…
      — Litości.
      — Mm? ― Dante zerknął krótko w stronę schowka i uniósł wysoko brwi na widok czerwonego koronkowego materiału. — Co to jest?
      — Jesteś obrzydliwy!
    Dante sięgnął po bieliznę i, ku zgrozie Louisa, zbliżył materiał do twarzy, by krótko go powąchać.
      — O kur… ― kaszlnął i pośpiesznie otworzył okno, aby wyrzucić element garderoby, który wzbudził w młodzieńcu tyle emocji. ― Ale to musi być stare.
    Louis z degustacją zasłonił twarz i odwrócił głowę. Sparda westchnął i sięgnął znów do schowka, aby tym razem wyciągnąć paczkę chusteczek.
      — Daj spokój, skarbie, to przecież jakieś…
      — Zamilcz ― uciszył go Louis.
      — Jakieś stare gacie ― prychnął Dante, nieporadnie wyciągając chusteczkę przy pomocy jednej dłoni. ― Nawet nie wiedziałem, że tam są. Mogły tam leżeć ze dwa lata.
      — Ten samochód nie ma dwóch lat.
      — To pół roku, bez różnicy. Kicia…
      — Po prostu zamknij usta.

    Dante wszedł za Louisem do budynku przypominającego stajnię i zastygł w bezruchu na widok dziesiątek klatek.
      — O rany ― mruknął.
    Louis podszedł szybkim krokiem do pary, która dyskutowała właśnie z innymi przedstawicielami fundacji.
      — Louis Blanchard ― przedstawił się, wyciągając identyfikator. ― Obawiam się, że będziemy musieli zabrać od państwa zwierzęta do czasu wyjaśnienia sprawy.
      — Nie ma mowy! ― zbuntował się mężczyzna, który wydawał się dość agresywny; już wcześniej wymachiwał rękami, a teraz wycelował palec w Louisa, jakby o coś go oskarżał. ― Wypierdalać mi stąd, po moim trupie cokolwiek stąd zabierzecie! Na wszystko mam papiery, to moje zwierzęta!
      — Barty ― upomniała go kobieta, zapewne jego żona, biorąc go pod ramię. ― Spokojnie, państwo chcą tylko porozmawiać, załatwimy to… Proszę podać numer konta…
      — Nie zabierzecie mi kotów! ― warknął mężczyzna i wyszarpnął się jej, po czym pchnął Louisa w pierś. ― Won!
      — Eeej. ― Trzymający się z tyłu Dante zbliżył się prędko, by położyć Louisowi dłoń na ramieniu. ― Bez takich, stary, albo inaczej porozmawiamy.
      — To teren prywatny. Wypierdalać mi stąd!
      — Jeśli będzie pan stawiał opór, będziemy zmuszeni wezwać odpowiednie służby ― odparł Louis, zadzierając dumnie głowę. Nie wydawał się wystraszony całą tą manifestacją siły.
      — Panowie… ― odezwała się żona. ― Dogadajmy się inaczej. Możemy wesprzeć finansowo fundację, wierzę, że robicie wiele dobrego…
      — Zamówiłeś jakąś ciężarówkę, kicia? ― zapytał Dante, nachylając się do ucha chłopca. ― Albo lepiej cztery.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Pią 21 Maj 2021, 19:10

      — Bardzo się cieszę — odparł chłodno i stanowczo Louis. — Nasza fundacja chętnie przyjmie wszystkie datki. A teraz proszę przygotować wszystkie dokumenty zwierząt, które państwo posiadają…
      — Nie mam obowiązku pokazywania ci żadnych dokumentów! — warknął mężczyzna, napinając się i prawdopodobnie tylko obecność Spardy powstrzymała go przed kolejnym pchnięciem Louisa w pierś. — Pokaż mi nakaz albo wypierdalaj stąd, bo wezwę…
      — Policja już tu jedzie — wszedł mu w słowo Louis, a na tę informację mężczyzna zapowietrzył się i spojrzał na moment na żonę. Louisowi drgnęła brew. — Moi pracownicy posiadają uprawnienia do sprawdzenia zgodności pańskich dokumentów, na ich mocy sprawdzimy też wielkości klatek, w których trzymacie państwo zwierzęta.
      — Barty… ja tu poczekam z państwem, a ty może pójdź po te dokumenty… — zasugerowała kobieta, kładąc dłoń na przedramieniu męża. — I może weź komputer, pan poda nam dane do przelewu…
    Louis nie odezwał się, przenosząc wzrok z kobiety na mężczyznę. Poszło wszak… nadzwyczaj gładko i chłopiec, choć bardzo chciałby być tak dobrej nadziei, nie uważał, by w parze tej mogła zajść tak gwałtowna zmiana.
    Pani Rose, jak zaraz się im przedstawiła, zaproponowała Spardzie, Louisowi i jego pracownikom herbatę do picia, i rzeczywiście zaczęła wraz z młodym Albertem, niezastąpioną osobą w fundacji, sprawdzać papiery kotów.
      — To wszystko? — mruknął Dante, gdy stali kawałek dalej, obserwując znajdujące się w klatkach zwierzęta, a Louis zmarszczył nieznacznie nosek.
      — Coś tu jest… nie tak — powiedział cicho, rozglądając się dyskretnie.
    Nie dostrzegł jednak nic podejrzanego, a gdy przyjechała wezwana wcześniej policja, przywitał się z komisarzem i zaprowadził go do wnętrza stodoły. Barty, na widok policji, spiął się jeszcze bardziej, widząc jak skrupulatny był Albert w sprawdzaniu dokumentów.
      — Przejdźmy się — mruknął ukradkiem Louis, gdy przejęta obecnością policji para przestała zwracać uwagę na jego obecność.
    Sparda skinął głową i wraz z chłopcem, niby przypatrując się zwierzętom, opuścili stodołę. Dante przez moment wyglądał, jakby chciał zażartować na temat tego, że znów zostali z Louisem sami; zrezygnował jednak, chyba zdając sobie sprawę z tego, że nie była to odpowiednia ku temu chwila.
      — Czego szukamy? — mruknął półgębkiem, a Louis pokręcił powoli głową.
      — Czegoś.
    Niedaleko stodoły stał dom, w którym prawdopodobnie zamieszkiwała para i to tam na początku skierowali swe kroki. Nie weszli jednak do mieszkania i obszedłwszy budynek, nie znaleźli tam nic, co przykułoby ich uwagę. Wrócili więc w okolice stodoły, podchodząc tym razem od przeciwnej strony; i już w tym momencie gęste krzewy, których przecież nie było na terenie całej posiadłości, przykuły uwagę Louisa.
    Zbliżywszy się do nich, chłopiec przykucnął. Podniósł wzrok na Spardę.
      — Możesz…
    Nie dokończył, bo nim wyartykułował prośbę, Dante chwycił rozległe gałęzie i przerzucił je w bok; pracując tak przez chwilę, ich oczom odsłoniła się drewniana klapa. Sparda, rzuciwszy chłopcu krótkie spojrzenie, szarpnął za nią, a gdy tylko Louis ruszył ku wejściu, rzucił:
      — Hej, kicia, może ja…
    Louis jednak nie słuchał go; schodził już w dół po drabinie, wprost w pochłaniającą go ciemność.
    Gdy Dante zszedł za nim, chłopiec stał na środku wielkiego pomieszczenia, w którym śmierdziało wilgocią, krwią i mokrą sierścią, świecąc wokół latarką z telefonu.
    Wolną dłonią przysłonił sobie usta, a na twarzy malował się wyraz, którego Sparda do tej pory nigdy nie mógł na niej zobaczyć.
    Wokół nich znajdowały się bowiem klatki z dziesiątkami martwych ciał; z pojedynczych klatek roznosił się cichy pisk, kujące w uszy skomlenie cierpiących kotów.
      — O kurwa.
      — D-dante — szepnął drżącym głosem Louis. — Poświeć mi telefonem, muszę zrobić zdjęcia.
      — Wracajmy na górę, kicia, policja zaraz…
      — Nie — przerwał mu od razu Louis, i choć ton jego głosu sugerował, że chłopiec był o krok od omdlenia, zabrzmiało to absurdalnie stanowczo. — Nie pozwolę, żeby ta dwójka trafiła do więzienia — powiedział, odwracając powoli głowę w stronę Spardy.
    Wyraz jego twarzy jasno świadczył o tym, że nie był to akt łaski.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Sob 22 Maj 2021, 11:27

    Dante milczał przez chwilę, ogarniając wzrokiem pomieszczenie. Gdy Louis zwrócił się do niego, otrząsnął się jak gdyby i popatrzył na niego z nietęgą miną. Widać było, że widok go poruszył.
      — Jasne… — mruknął i wyciągnął telefon, po czym włączył latarkę. — Nagraj film… Nie zarzucą ci fałszerstwa. Część na pewno da się jeszcze… — Urwał, gdy zwabiony dźwiękiem jego głosu, chodzący wolno kot zderzył się lekko z jego nogą. Oczy zwierzęcia były zamglone, co świadczyło najwyraźniej o ślepocie. — Rany…
    Kucnął, opuszczając na chwilę latarkę. Wyciągnął dłoń, żeby dotknąć rzadkiego futerka, a kot natychmiast – z zadziwiającą w tych warunkach ufnością – nadstawił się do jego ręki.
      — No nie…
      — Świeć na klatki, Dante, proszę.
    Mężczyzna wyprostował się i spełnił prośbę młodzieńca, co chwilę spoglądając to na łaszącego się kocura, to w stronę klapy, przez którą weszli. Zmarszczył brwi, gdy wydało mu się, że słyszy czyjś głos.
      — Kurwa! — syknął, kiedy nagle ktoś chlusnął do środka płynem, który zapachniał jak benzyna.
    To była benzyna.
    Sparda rzucił się biegiem do drabiny i został oblany kolejnym chluśnięciem. Zacisnął powieki, ale wspiął się w dwie sekundy i na krótko przed tym, jak pan Rose zapalił zapalniczkę, chwycił mężczyznę za nogi, z braku alternatyw ciągnąc go do siebie.
    Runęli w dół obaj; Dante upadł na plecy, a Rose na niego, upuszczając zapalniczkę.
    Louis podbiegł do nich i kopnął zapalniczkę jak najdalej od kałuży benzyny, gasząc ją przy tym, ale było za późno – buchnęły płomienie.
      — Ja pierdolę. — Dante wygrzebał się spod Rose’a, którego młodzieniec usiłował z niego ściągnąć. To chyba głównie dzięki temu, że ciało tego sukinsyna było suche, zdołał się uchronić przed zapłonem.
    Odsunął się pod samą ścianę, jak najdalej od zajmującej się błyskawicznie kałuży.
      — Uciekaj, skarbie.
      — Dante! — wykrzyknął Louis, chwytając ślepego kota, aby zaraz wcisnąć go mężczyźnie w dłonie. — Złap go mocno i wychodź, już!
    Sam rzucił się bliżej ognia, aby odsunąć tyle klatek, ile był w stanie, w odległy kąt izby.
    Dante posłuchał go i zdołał wspiąć się po drabinie; na zewnątrz legł na ziemi i dyszał ciężko przez krótką chwilę, podczas gdy na oślep rzucił się do ucieczki.
    Potem podniósł się do siadu i pochylił nad włazem.
      — Kicia, do cholery! Lou!
    Zobaczył tylko, jak Rose próbuje wspiąć się po drabinie. Miał dość. Wyszarpnął broń, przeładował i strzelił mężczyźnie w sam środek twarzy. Krew bryznęła, a bezwładne ciało zwaliło się na dół.
    Strzał zwabił przedstawicieli fundacji i samą panią Rose – chyba wszyscy wybiegli na zewnątrz, poszukując źródła hałasu.
      — Co jest?! — krzyknął Albert. — Co się stało?!
      — Louis! — zawołał Dante.
      — Mark! — wrzasnęła pani Rose. — Mark!
    Dante sapnął, gdy wśród dymu i płomieni dostrzegł nagle sylwetkę młodzieńca, który biegł ku drabinie, ściskając pod pachami szarpiące się, drapiące go koty. Jeden z nich wyrwał się i czmychnął, ale dwa zostały w uścisku; chłopiec wspiął się nieporadnie po szczeblach i pozwolił, by Sparda zabrał zwierzęta z jego poranionych rąk.
      — Lou! — krzyknął Dante, gdy chłopiec mimo rozprzestrzeniających się płomieni zeskoczył znów z drabiny.
      — Idę tam! — oznajmił Albert. Dante odsunął się i patrzył, nie kryjąc obaw, jak chłopak znika wśród kłębów dymu.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 23 Maj 2021, 19:41

    Pośród ogólnego popłochu Dante usłyszał głuchy dźwięk świadczący o tym, że Albert zeskoczył z drabiny; dym był jednak zbyt gęsty i za bardzo gryzł w oczy, by mężczyzna był w stanie cokolwiek dojrzeć.
      — Louis?! — krzyknął Albert. — Co…
      — Trzyma tu niepełnosprawne! Łap…
    Dalszy ciąg słów chłopca utonął w kaszlu, którym zaniósł się Albert, gdy dym dostał się do jego płuc. Mokry od benzyny Sparda patrzył w płomienie, ignorując nawoływania pani Rose, aż usłyszał głośny krzyk Louisa dobiegający z dołu.
      — Dante! — wydarł się rozpaczliwie chłopiec, i gdy tylko mężczyzna przypadł do klapy, to grzywa wysokiego Alberta mignęła mu przed oczami, a chłopak wcisnął mu w ręce dwa niemal odarte ze skóry kocury.
      — Louis! — zawołał Dante, odbierając koty i wyciągając rękę po Alberta.
    Ten jednak zeskoczył ponownie z drabiny.
      — Jeszcze… — krzyczał coś, jednak płomienie ognia buchnęły, trawiąc drabinę, po której jeszcze chwilę temu się wspinał, odcinając jakąkolwiek możliwość wyjścia.
      — MARK!!!
      — Louis, kurwa! — ryknął Dante, jednak nie dosłyszał żadnej odpowiedzi.

      — Lou! — krzyknął Albert, rozglądając się za chłopcem. — Drabina!
    W świetle szalejących płomieni Louis powiódł wzrokiem za ręką Alberta i zaklął szpetnie.
      — Łap je! — polecił krótko, wskazując w przeciwnym kierunku.
      — Co z tymi…
      — Martwe! — odkrzyknął krótko Louis i, w przeciwieństwie do Alberta, nie ruszył wgłąb pomieszczenia.
    Zamiast tego rzucił się ku szalejącym płomieniom i złapał za nadgarstki ciało zamordowanego mężczyzny. Stęknął z wysiłku, z trudem ciągnąc je po ziemi w stronę największego ognia i odskoczył, gdy tylko noga trupa zajęła się pomarańczowym żarem.
      — Lou! — usłyszał paniczny krzyk Alberta i rzucił się w jego stronę. — Tam!
    W pomarańczowej i gorącej, przeraźliwie gorącej piwnicy, trzymający w ramionach zakrwawionego kota Albert wskazał na klatki. Zielony błysk kocich oczu mignął Blanchardowi jedynie przez ułamek sekundy, ale chłopiec podbiegł ku klatkom, wyszarpując w mało delikatny sposób zaklinowanego pośród prętów i piszczącego kota.
      — Co teraz?! — sapnął Albert, mocujący się z szarpiącym się i skamlającym w jego objęciach kotem. — Zginiemy tu!
      — Tam! — sapnął Louis, kiwając głową w kierunku ciemności piwnicy, do której nie dotarły jeszcze płomienie. Twarz miał brudną od kociej krwi i, prawdopodobnie, odchodów, a włosy rozwiane na wszelkie strony. Na drogim materiale garnitury odznaczały się ciemne plamy, ale nie był to moment, w którym zdawał się tym przejmować. — Tam… widziałem, może tam coś jest…

      — Proszę państwa! Słyszeliśmy… — Nadbiegający ze stodoły policjanci stanęli jak wryci na widok buchających z klapy płomieni i kłębów dymu. – Co tu się stało?!
      — Dzwonię po straż…!
      — To on! — wydarła się pani Rose, chwytając Dantego za kurtkę i szarpiąc w zadziwiająco mocnym uścisku. — Ma broń, zastrzelił mojego męża i wrzucił go tu, polał benzyną i zamordował, to morderca! Zabierzcie go!
    Koss Moss
    Koss Moss
    Minor Vampire

    Punkty : 11735
    Liczba postów : 2431
    Skąd : z Kosmosu
    Wiek : 105

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Koss Moss Wto 01 Cze 2021, 23:38

    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 06 Cze 2021, 18:59

    Ciężki, gęsty dym gryzł w oczy i Louis szedł już niemal po omacku, zaciskając oczy i chowając brodę w ramieniu, starając się odgonić wdzierający się w płuca dym.
      — Tam… khe, khe — rozkaszlał się, wskazując łokciem nieokreślony punkt w przestrzeni przed sobą. Rudy kociak, którego ściskał w objęciu, starał się wyrwać, pazurami raniąc skórę chłopca. — Dalej…
    Albert skinął z zawziętością głową, również trzymając w objęciu dwa koty; ruszył przodem, torując przejście pomiędzy pustymi klatkami. Przedzierali się przez zadymione pomieszczenie, łzy zbierały się w kącikach oczu, a oddychanie było coraz trudniejsze.
      — Koniec — oznajmił w końcu Albert, gdy dotarli do ściany. Wyciągnął rękę w poszukiwaniu drzwi, jednak nie wyczuł klamki. — Co…
      — Tam — Louis, kaszląc i dusząc się, wskazał nad siebie i to wyższy od niego Albert sięgnął dłonią do klapy.
    Miał już ją pchnąć, spiął się i użył siły, jednak klapa ledwie drgnęła.
      — Coś ją blokuje — sapnął, w ostatniej chwili przytrzymując kota, który niemalże wyrwał się z jego objęć.
      — Louie! — usłyszał w tym samym czasie Blanchard i otworzył usta, by odkrzyknąć, jednak gęsty dym wdarł się do jego ust i chłopiec rozkaszlał się przeraźliwie. Czarny, poturbowany kot, wykorzystał okazję i uwolnił się z jego coraz słabszego uścisku, a Louis otworzył w przerażeniu oczy. — Al, łap… khe, khe…!
      — Tutaj! — wykrzyknął głośniej Albert i, tuląc do siebie jedno zwierzę, złapał Louisa za bark. — Kurwa, kurwa — zaklął, chwytając go mocniej, gdy tylko poczuł, jak wiotkie i niestabilne stawało się jego ciało od braku tlenu. — Szybciej, tutaj, pomocy!
    Louis zachwiał się i byłby upadł, gdyby nie wsparcie Alberta; trzymany przez niego oparł się o ścianę i resztkami świadomości ścisnął mocniej wciąż wyrywającego się kota.
      — Louie!
      — Tutaj, tu jesteśmy!
      — Lou!
      — Dante… — szepnął z niedowierzaniem Louis, gdy w czerwonej poświacie świateł z latarek, spod gęstego dymu wyłoniła się przed nim rozmazana już przez łzy twarz Dantego.
    Mężczyzna nie zdołał jednak nic powiedzieć; najemnik Redgrave’a, szerszy od niego i większy, pchnął go mocno za bark, i tylko refleks Spardy sprawił, że nie złamał nosa o ścianę. Ochroniarz widząc słaniającego się chłopca schylił się w ułamek sekundy i, łapiąc go pod barkiem i kolanami, uniósł, nie przejmując się kotem, który wykorzystał szansę do ucieczki.
      — Dante, kot… — zdołał wykrztusić tylko słabo Louis, nim rozkaszlał się w objęciach najemnika.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Nie 06 Cze 2021, 19:19

    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 06 Cze 2021, 20:39

    Oszołomiony, Louis objął nieprzytomnym spojrzeniem brudną od sadzy i popiołu twarz Spardy. Trzymany w jego objęciu ledwo zauważalnie ściągnął brwi w niedowierzaniu i wyciągnął rączkę. Palcami przesunął przez mokre od benzyny, siwe włosy Dantego; smród oleju napędowego przesiąknął i jego garnitur, jednak zapatrzony w pociemniałe tęczówki Spardy, Louis nie zwrócił na to uwagi. Rozchylił lekko wargi, czy to w celu powiedzenia, czy zrobienia czegoś, jednak kącikiem oka dostrzegł ruch za plecami Dantego. Rosły osiłek zbliżył się do nich i Louis w ułamku sekundy cofnął rękę i sam odsunął się od Spardy, przerywając tę pełną niewypowiedzianego napięcia ciszę.
      — Heywood — zwrócił się do najemnika i byłby chwycił jego wyciągniętą rękę, gdyby nie Dante, który był szybszy i pomógł chłopcu podnieść się do pionu. Louis uniósł podbródek i spojrzał na niego jeszcze raz, długo, nim odsunął się na stosowną odległość i przeniósł wzrok na ochroniarza.
    Jednak pomimo zwiększonej odległości, w jego nozdrza wciąż uderzał drażniący zapach benzyny.
    Kolejne minuty Louis spędził pod czujnym okiem osiłków, którzy pilnowali badających chłopca medyków. W tym czasie Albert, będący w znacznie lepszym stanie, niż Blanchard, zorganizował pomoc większej ilości osób z fundacji i Louis kątem oka widział, jak i stojący z boku Dante pomagał chłopakowi w ostrożnym przenoszeniu kotów do przywiezionych transporterów.
    W końcu buzujące emocje opadły, oddechy wyrównały się, a Louis, upewniwszy się, że Albert sprawował pieczę nad logistyką przewozu kotów, dojrzał Spardę opartego o maskę swojego samochodu. Trzymając w dłoniach zaledwie kilkutygodniowe kociątko, które wymagało ciepła jakiegokolwiek ciała, podszedł do mężczyzny i stanąwszy kilka kroków przed nim, uniósł na niego oczyszczoną już, choć poharataną ostrymi pazurkami twarz.
      — Dziękuję — powiedział, choć nie sprecyzował, czego konkretnie dotyczyły podziękowania. — Wróć z nami. Wyślę kogoś po twój samochód. Cały jesteś w benzynie, wnętrze twojego wozu przesiąknie tym smrodem.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Nie 06 Cze 2021, 20:53

    Dante kiwnął głową, wyrażając zgodę.
      — Łatwo się teraz jaram ― zażartował, zerkając krótko na niewielkie kocię w rękach chłopca. ― Życie byś za nie oddał, co? Zazdrość mnie zżera. Chodź, mała.
    Położył chłopcu dłoń na ramieniu i skierował się do furgonetki fundacji, która dzięki pracy wolontariuszy zapełniała się pełnymi kotów transporterami.

    Sparda zajmował poprzeczne siedzenie naprzeciwko Louisa, który nadal tulił do piersi poszkodowane kocię. Wokół nich roiło się od klatek i transporterów, a hałas generowany przez te zwierzęta był wprost nie do opisania.
    Mężczyzna siedział lekko pochylony do przodu, z szeroko rozstawionymi kolanami (dziwił się nieraz, w jaki sposób Louis jest w stanie tak namiętnie krzyżować te swoje nóżki), i nie spuszczał wzroku z poranionej buzi.
      — Zabieram cię do siebie ― oznajmił, nie zapytał. ― Tego tutaj też, jeśli muszę ― dodał, zanim młodzieniec zdążył otworzyć usta. ― To było piekło, nie dzień. Napijemy się.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Nie 06 Cze 2021, 21:22

    Louis przez chwilę wyglądał, jak gdyby miał zaoponować. Nie odezwał się jednak, długo patrząc na Spardę, a gdy mężczyzna nie odwracał spojrzenia, to Blanchard przerwał ich kontakt wzrokowy. Zwrócił głowę w stronę siedzącego przy jego boku Alberta, półgłosem instruując go, co powinien zrobić, gdy dotrą do fundacji.

    Drzwi furgonetki trzasnęły za jego plecami, a wóz odjechał, pozostawiając Louisa samego ze Spardą przy bramie jego posiadłości. Omijając wzrokiem miejsce, przy którym jeszcze kilka godzin temu Louis opierał plecy o przybrudzoną ścianę (wspomnienie to zdawało się teraz tak samo dalekie, jak i bliskie, i było coś nęcącego w tej irracjonalności), chłopiec przekroczył próg przytrzymanych dla niego drzwi.
    Tu już nie docierał chłód nocy. Przeszedłwszy kilka kroków wgłąb willi, Louis w półmroku punktowego światła rzucającego bladą poświatę na przestronny hol, spojrzał na pyszczek trzymanego w swoim objęciu kociaka. Zwierzę, tak małe i kruche, nie otworzyło nawet oczu i Louis czułym gestem pogłaskał je po delikatnym łebku.
    Przez ramię odwrócił głowę na Dantego i, wskazując na swoją zniszczoną od benzyny marynarkę, której nie mógł teraz sam się pozbyć nie odkładając kociaka na bok, spytał:
      — Mógłbyś?
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Nie 06 Cze 2021, 21:57

    Nie musiał pytać, ponieważ Dante był już za nim, wyciągając dłonie po okrycie chłopca. Ostrożnie zsunął je ze szczupłych ramion i powąchał krótko, ale zapewne niewiele poczuł.
      — Czuj się jak u siebie, dobra? Skoczę tylko pod prysznic ― zaproponował. ― Bierz, co chcesz. Oprócz magazynów.
    Uśmiechnął się leciutko i, zostawiając za sobą ślady błota i sadzy, ruszył przez hol pod wiszącym motocyklem w stronę dolnej łazienki.

    Wrócił, mając na sobie tylko bawełniane spodnie, niespełna kwadrans później, ale tyle czasu wystarczyło Louisowi, by przygotować ich „trzeciemu kołu u wozu” wygodne legowisko, miski na wodę i jedzenie oraz kuwetę – wszystko to przezorny chłopiec zabrał ze sobą, gdy wyjeżdżali z fundacji.
    Jednak tym, co przyciągnęło uwagę Dantego, była zawartość kociej toalety.
      — Poważnie? ― westchnął na widok porwanych, wygniecionych stron wydartych ze swojego czasopisma – z jednego ze skrawków łypała na niego ta mała, ruda, którą kiedyś spotkał na jednym z przyjęć Redgraveʼa. Była w towarzystwie męża, ale zachowywała się, jakby…
    Z zamyślenia wyrwał go szept Louisa.
      — Pójdę się umyć. Czy nie będzie to zbyt wiele, jeśli poproszę cię o…
      — Tak, popilnuję kici. Nabieram w tym wprawy. Jaką chcesz pizzę?
    Louis jednak nie odpowiedział mu, wspinając się po schodach, aby skorzystać ze znacznie lepiej wyposażonej łazienki przy sypialni.

      — Załóż coś na siebie.
      — Mm? ― Dante, pochylający się przy lodówce z alkoholem, odwrócił się przez ramię.
      — Prosiłem, żebyś założył koszulkę – świecisz golizną.
    Dante wyprostował się i niemal prychnął. Gdyby przeczytał te słowa, mógłby przypisać je bez cienia wahania Redgraveʼowi.
      — Za dużo z nim rozmawiasz ― skwitował mężczyzna, zerkając na niedawno odłożony przez Louisa telefon. ― Nachodzisz nim jak dymem z tych fajek. Jestem u siebie, ech?
      — Co nie zwalnia cię z odrobiny kultury.
      — Będziesz mnie uczył o kulturze? ― Dante zbliżył się do młodzieńca z butelką drinka w ręku, łypiąc na niego z góry z nutą rozbawienia. Chłopiec odwrócił spojrzenie, uporczywie wbijając je w zawiniętego w koc, uśpionego kota.
      — Gdybyś włożył w to odrobinę wysiłku…
      — Gdybyś nie wstydził się tak bardzo tego, że mnie pragniesz.
    effsie
    effsie
    Minor Vampire

    Punkty : 8010
    Liczba postów : 1603
    Wiek : 30

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by effsie Wto 08 Cze 2021, 21:53

    Louis nie drgnął, wciąż wpatrzony w kocię, i właśnie ten brak ruchu zdradzał, jak natarczywie wbijany w śpiące zwierzę wzrok był oznaką skupienia się na jakimkolwiek innym obiekcie, niż Dante.
    — Nie folguj sobie — powiedział, a choć ton jego głosu brzmiał obojętnie, to wolna od makijażu skóra zdradzała prawdziwe emocje. Na policzki chłopca wstąpił pierwszy pąs, a Sparda odsłonił kieł w uśmieszku.
    — Miałeś uczyć mnie o kulturze, ale chyba nie wypada, kiedy nie chcesz rozmawiać ze mną patrząc mi w oczy.
    Na te słowa Louis, zaciskając szczękę, rzeczywiście niechętnie odwrócił wzrok od śpiącego kota. Jasna cera chłopca przybrała na czerwieni, gdy spojrzenie prześlizgnęło się po owłosionej klatce piersiowej Dantego — i nie pomogła świadomość, że mężczyzna robił to intencjonalnie, że umyślnie starał się zawstydzić Blancharda. Rozszerzone źrenice Louisa napotkały rozbawione spojrzenie Spardy i chłopiec musiał włożyć wiele wysiłku w to, by nie uciec od niego wzrokiem.
    — No proszę — mruknął Dante. — Da się?
    Louis z trudem uniósł leciutko kąciki ust i wyciągnął rękę, by odebrać od mężczyzny kieliszek z drinkiem. Sparda wręczył mu napój, muskając delikatną skórę chłopca gorącą dłonią — i zanim ten zdążył się cofnąć, chwycił go za nadgarstek.
    — Dante — sapnął cicho i szepnął Louis, czerwony na twarzy. — Proszę cię.
    — Hm?
    — Obawiam się, że oczekujesz ode mnie czegoś więcej — powiedział w końcu chłopiec. — Przyjechałem na drinka, nie zostanę na noc.
    — Dziwne. Myślałem, że już zapadła noc. — Sparda uniósł kącik ust widząc, jak policzki Louisa przybierają na szkarłatnym odcieniu. — Spróbuj, kicia — zachęcił, w końcu puszczając nadgarstek chłopca.
    Sam cofnął się do barku, z którego wyciągnął dla siebie piwo, a gdy odwrócił się dojrzał Louisa stojącego przed zawieszonym wysoko motocyklem.
    — To zabytek? — spytał z cieniem uśmiechu chłopiec, odwracając się przez ramię.
    Dante
    Dante
    Daemon

    Punkty : 2512
    Liczba postów : 517
    Skąd : Z kosmosu

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Dante Wto 08 Cze 2021, 23:06

      — Mhm. EL z trzydziestego szóstego — odpowiedział z dumą Dante, zadzierając głowę, żeby popatrzeć na swój skarb.
    Uśmiechnął się z nutką nostalgii, zbliżając do Luisa, ale wciąż jeszcze na niego nie spoglądając.
      — Mam słabość do klasycznych modeli.
    Oparł jedną z dłoni na biodrze i napił się piwa wprost z butelki, wzdychając głęboko.
      — Wiesz, kicia…
      — Masz jeszcze jakieś?
    Odezwali się w tym samym momencie, przy czym Louisowi wyraźnie zależało na podtrzymaniu neutralnego tematu.
    Dante spojrzał na niego z góry, znów uśmiechnął się półgębkiem i kiwnął krótko głową.
      — Ale nie tutaj — mruknął. — Może kiedyś ci pokażę, jeśli będziesz miły.
      — Hm — prychnął Louis. — Jesteś w błędzie, jeśli uważasz, że kiedyś byłem dla ciebie naprawdę niemiły.
      — Może nie byłeś naprawdę niemiły — przyznał Dante, obserwując profil chłopca. — Ale miły też nie. I nigdy nie wiadomo, co ci chodzi po głowie. Mówisz jedno, robisz drugie…
      — Kto tu mówi jedno, a robi drugie? Notorycznie kłamiesz, próbując wytrącić mnie z równowagi.
      — …uśmiechasz się, myślisz „zabiję”… — kontynuował mężczyzna, ale przerwał, rozbawiony. — Hej, tylko się droczę, kotku. — Wyciągnął w końcu wolną rękę, żeby objąć Louisa w talii i przyciągnąć lekko do swojego boku. Nie wymagało to dużej siły przy tak drobnej posturze, aby zachwiać ciałem chłopca. Tą samą dłonią, w której trzymał butelkę, w porę ustabilizował jego kieliszek. — Wytrącony z równowagi jesteś bardzo pociągający. Jak pantera. Piękna i niebezpieczna.
    Cofnął dłoń z butelką, przerywając kontakt ze skórą chłopca, ale mimo sztywności jego ciała nie zrezygnował z objęcia go.
      — Powiedz mi, dlaczego nie chcesz zostać.
      — Mam bardzo dużo spraw i bardzo mało… — zaczął Louis, ale Dante pokręcił głową.
      — E-e. Nie obchodzą mnie wymówki. Popatrz na mnie.
    Wpatrywał się uporczywie w policzek młodzieńca, dopóki ten nie przemógł się, by wreszcie na niego spojrzeć.
    Byli blisko.
      — Czego chcesz? — zapytał Louis, jakby rozdrażniony.
    Dante parsknął.
      — A ty, kicia? Lubisz być zdobywana, co? Ale nie zdobyta.
    Pod chłodnym spojrzeniem młodzieńca zabrał wreszcie rękę z jego talii, ale tylko po to, żeby potarmosić pieszczotliwie te jasne loki. I na chwilę zawiesić spojrzenie na czerwonych policzkach.
    I czerwonych wargach.
      — Mam pecha — stwierdził w końcu. — Zawsze wybiorę sobie królową lodu.

    Sponsored content

    Half in the shadows, half burned in flames - Page 21 Empty Re: Half in the shadows, half burned in flames

    Pisanie by Sponsored content

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Pon 20 Maj 2024, 12:55