Nieuchwytny porywacz

    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Sro 01 Kwi 2020, 00:39

    Moise w ślad za nim oparł łokcie o blat, ale w przeciwieństwie do agenta wścibsko wyjrzał w stronę zaplecza, gdzie zniknął sprzedawca.
      — Tak działa życie — potaknął z pełną powagą i zerknął na mężczyznę. — Idziesz za czujem i dzieją się rzeczy.
    Nie umiał wytłumaczyć, na jakiej zasadzie działy się niektóre rzeczy wokół niego. Jak każdy samozwańczy jasnowidz używał kart, wahadeł i innych udziwnień, mających na celu wspomożenie wizji, ale to były tylko narzędzia. Za każdym razem, kiedy zdawał się na intuicję i nie mijał się z prawdą, czuł dumę. Wtedy dokonywał czegoś sam, własnymi rękami, bez żadnych wskazówek.
      — A co? — zapytał, przechylając głowę. — Spodziewałeś się, że w pewnym momencie wyciągnę różdżkę?
    Uśmiechnął się, ale krótko i zaraz odwrócił wzrok. Morten miał pełnoprawne powody do zmartwień i Quen wcale nie chciał go drażnić. Starał się zachowywać adekwatnie do sytuacji, jednak... niektórych przyzwyczajeń nie umiał powstrzymać. Jak zwykle przyłapywał się na głupim pierdoleniu w najmniej odpowiedniej chwili.
      — Teoretycznie mógłbym jej używać, ale to pic na wodę... — odparł poważniej (na wciąż niepoważny w oczach bruneta temat). — Tak myślę.
    Sklepikarz wrócił po niedługim czasie.
      — I myślę również, że znajdziemy tę dziewczynkę szybciej, niż mógłbyś sądzić — dodał.


    Okręcił się na obrotowym krześle kolejny raz z rzędu. Życie zweryfikowało początkową ekscytację blondyna, bo do biura pełnego monitorów ktoś znowu wniósł kolejne kartonowe pudło.
      — To z odzieżowego, ale kobietka pomieszała płyty — odparł funkcjonariusz.
    Odstawił karton na biurko tuż obok reszty nagrań, które Morten zdążył przewertować od początku do końca. Dochodziła dwudziesta trzecia, a ze swoją pracą dalej byli w lesie. Okazało się, że nagrania z kamery sprzed tego konkretnego sklepu owszem, zarejestrowały zaparkowany nietypowy, czarny van, ale odczytanie rejestracji było niemożliwe. Nie zmieniało to faktu, że w okolicy znajdowało się tysiące innych kamer i sklepów.
      — Czy to są jakieś żarty? — wciął się Moise. Podciągnął się ku górze w tym cholernie niewygodnym krześle, na którym spędził poprzednią godzinę.
      — Bynajmniej — zaśmiał się mężczyzna. — Fajnie byłoby tak czary mary...
    Quentin zmierzył go wzrokiem, jakby próbował rzucić niewerbalną klątwę i chyba podziałało, bo facet sobie odpuścił.
      — Poważnie chcesz to wszystko przeglądać? — zapytał od razu z nadzieją na odmowę, kiedy tamten agent wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Nadzieja matką głupich. Morten wyglądał na zdeterminowanego.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Sro 01 Kwi 2020, 01:20

    - Mhh, jeśli miałoby to jakoś ułatwić nam śledztwo, to na mój gust możesz korzystać i z wałka do ciasta, byleby były tego efekty - mruknął Morten na wzmiance o różdżkę, na chwilę wybity z osobistych, niewesołych przemyśleń. W zasadzie nawet chciał powiedzieć coś dowcipnego, ale z tym wyrazem twarzy, miał na to marne szanse. Nie zawsze był równie gburowaty, ale odkąd pracował sam, znacząco ubyło mu poczucia humoru. Może przez to, że James często starał się go rozbawiać i pilnował, aby Wright nie wpadał w swoje burkliwe nastroje, ale Jamesa zabrakło, zaś brunet czuł się przez to jak w jakiejś zupełnie innej rzeczywistości.
    "Spodziewałeś się, że w pewnym momencie wyciągnę różdżkę?" padło pytanie Quentina i Morten wzruszył lekko ramionami. W zasadzie, spodziewał się wszystkiego, w tym różdżek, wywoływania niewidzialnych duchów i chodzenia po pokoju z kadzidłem, cieszył się więc w duchu, że trafił na "bardziej normalnego" ezoteryka.

    Była niemal dwudziesta trzecia, Morten pił piątą kawę, kompletnie ignorując konieczność kolacji i spania, i oglądał jedno nagranie po drugim, zapisując coś sobie w małym notatniku, z nosem niemal przyklejonym do służbowego laptopa.
    Odkąd sprawa stała się dla niego tak osobista, potrafił poświęcić absolutnie wszystko, byle tylko doprowadzić ją jak najszybciej do końca.
    - Oczywiście, że zamierzam to wszystko przeglądać. Nawet kilka razy, jeśli będzie trzeba.- przytaknął odrywając się na moment od pracy, żeby przetrzeć oczy.
    Przeniósł uwagę na Quentina i odchylił się nieco na krześle. Już od jakiegoś czasu jasnowidz nie miał co robić, więc kręcił się na krześle i rozglądał dookoła, z wyraźnie niepocieszonym wyrazem twarzy. Ruszyło to we Wrighcie nieco cieplejszą nutę i agent w końcu obrócił się ku niemu, splatając palce w geście koncentracji.
    - To jest jedyny sposób, żeby znaleźć jakiś trop Sophie - wyjaśnił, wkładając w to nieco więcej serca, by pokazać, na ile jest to dla niego istotne - Byłem bardzo zżyty z Jamesem i jego rodziną. Sophie non stop mi "wujkowała" i często przyjeżdżałem do nich na obiady. Rosaline, żona Jamesa, wiedziała, że znaliśmy się niemal od dziecka. Ponieważ nie mieli nikogo innego, rodziców, dziadków; stałem się jakby trochę częścią rodziny. - westchnął. - Mogli polegać tylko na mnie. Ja zaś byłem pracoholikiem i robiłem wszystko, żeby nie siedzieć samotnie w domu. Ten układ jakoś działał. - Morten wzruszył lekko ramionami - Odkąd James zginął, byłem u Rosaline tylko dwa razy. Trudno mi to wszystko zaakceptować. Dwa tygodnie to dużo dla funkcjonariusza FBI na ogarnięcie się, wiesz, Quentin? - zagadnął, wyraźnie niepocieszony - Tyle razy ocieraliśmy się o śmierć. I tyle razy wychodziliśmy prawie bez szwanku. Myślałem, że mamy takiego farta...
    Odwrócił wzrok. Popatrzył na misia bez noska, którego posadził obok monitora.
    - Dostał strzał w głowę od jakiegoś mafioza. Nie było szans na ratunek. - spojrzenie agenta wróciło powoli do jasnowidza, nie było już poruszone, jedynie nieco smutne - Więc ja to robię dla zemsty. To słaby powód pracy. A ty, Quentin? Dlaczego tu nadal siedzisz? Powinieneś być już w domu. Nie zarywać nocy jak ja.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Sro 01 Kwi 2020, 02:25

    Quen na chwilę przestał kręcić się na krześle i spojrzał na mężczyznę z uwagą. Nie spodziewał się takiego wylewu emocji z jego strony, szczególnie w stosunku do obcej osoby, ale... Blondyn chyba miał w sobie coś takiego, że ludzie bez problemu się przed nim otwierali. Może to kwestia jego zawodu i wyuczonych sposobów zdobywania zaufania. Potakiwał co jakiś czas, słuchając go w milczeniu, aż padło pytanie.
    — To wcale nie jest słaby powód — odezwał się i odchrząknął. — To znaczy... Dobrze byłoby mieć też inne, ale zemsta nie jest zła, dopóki nie staje się jedynym celem. Często oczyszcza z chujowych emocji. Trochę niepedagogiczne podejście — zaśmiał się cicho — ale bardzo naturalne.
    Morten przeszedł wiele, ale Moise odrobinę zazdrościł mu takiej szczerej relacji. Nawet jeśli była już przeszłością, to opowiadając o niej brzmiał bardzo wiarygodnie. Ten James musiał wiele dla niego znaczyć.
    — A ja? — zastanowił się. — Ja pracuję dla pieniędzy. Potrzebuję ich jak każdy inny człowiek. Mógłbym wrócić do domu, ale... — zawahał się. Demony Quentina znacznie różniły się od tych, które dręczyły umysł Mortena i raczej nie chciał o nich opowiadać. — Ale gdybym zostawił cię z tym samego, to jeszcze ominąłbyś jakiś istotny szczegół.
    Chwycił się biurka i podjechał doń na nieszczęsnym krześle. Wyciągnął z pudełka kolejne opakowanie z płytą.
    — Spróbujemy teraz tę? — wystawił w jego kierunku dłoń ozdobioną sygnetem i kilkoma subtelnymi tatuażami. Były to w większości drobne symbole, niedostrzegalne z większej odległości.
    — Poza tym ktoś musi pilnować, żebyś nad tym nie zasnął — dodał z uśmiechem. — Prywatny koordynator pracy to przywilej.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Sro 01 Kwi 2020, 03:09

    Morten oduśmiechnął się. I przyszło mu to całkiem naturalnie.
    Może była to kwestia tego, że Quentin posiadał nieodmienny dar rozjaśniania swoją osobą każdej sytuacji, a może po prostu agent zareagował na ludzki gest ludzkim gestem. Tak czy inaczej, kiedy nie skupiał się na osobistych problemach czy przemyśleniach, pracowało mu się znacznie wydajniej, a o to właśnie teraz chodziło.
    - Gdybyś był mniej urokliwym koordynatorem, właśnie odsyłałbym cię do domu. - zażartował Wright, przejmując od niego kolejną płytę. Na moment zwrócił uwagę na tatuaże towarzysza, w końcu nieco bardziej uważnie, i w bardziej dociekliwy sposób.
    - To jakieś błędy młodości, czy twoje znaki ochronne? - zapytał Quentina, wskazując na tatuaże ruchem głowy - Może jednak robisz jakieś "czary - mary" tylko mi o tym nie mówisz, hę? - zagaił, odbierając płytę i wsadzając ją do komputera - Nie mam pojęcia, jakie miałeś doświadczenie z moim poprzednikiem, ale mam nadzieję, że pasuje ci taki układ - upewnił się na głos, dzieląc własnym przemyśleniem, które właśnie wpadło mu do głowy. Wątpił jakoś, by wcześniej Moise pracował w FBI do takiej godziny. Jego zachowanie raczej na to nie wskazywało.
    - Bardzo nie lubiłem wracać do pustego mieszkania. - wrócił nagle do poprzedniego wątku - Siedziałem tu w dzień i w nocy, rozwiązując sprawy. A teraz... - uniósł spojrzenie na jasnowidza - Teraz najchętniej wcale bym tu nie siedział.
    Odpalił film. Przewinął.
    - W końcu! Widać kawałek rejestracji. - Wright zapisał poszczególne cyfry. - To jeszcze nie wszystko, ale dobry początek. Która płyta tym razem? - rzucił do Quentina z lekką ekscytacją.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Sro 01 Kwi 2020, 18:12

    Przez ułamek sekundy Quen przytrzymał płytę w dłoni, zanim oddał ją Mortenowi. Nie przesłyszał się. Czy ten tekst był próbą podrywu?
      — To runy — odpowiedział. — Nie wszystkie, oczywiście.
    Podciągnął rękaw, ukazując mężczyźnie szlak znaków, który wędrował ku górze wokół jego nadgarstka.
      — A to glify planet — dodał. — Czy mnie chronią? Niektóre z nich faktycznie mogłyby... ale tak realnie, to ni chuja.
    Quentin babrał się w tym za głęboko, aby podstawowa ochrona mu wystarczyła. Uśmiechnął się wymijająco. Morten był strasznie dociekliwy. Facet faktycznie interesował się tematem, czy to raczej urok osobisty Quentina działał pobudzająco na głód wiedzy u smutnych agentów FBI... Może podniecały go wizje tańczenia nago wokół ognia? Po wcześniejszym tekście (który Quentin odebrał jednoznacznie) wcale nie byłby zdziwiony, gdyby Morten w ten sposób wyobrażał sobie blondyna po godzinach. Naturalnie nie miał nic przeciwko fantazjom. Pomagały oderwać się od smutnej rzeczywistości. A te, które mogły kotłować się w głowie bezwzględnego funkcjonariusza, nęciły wyjątkowo silnie. Zresztą nie tylko fantazje były dobrym lekiem na troski.
      — Skoro taki jesteś dociekliwy, to możesz wpaść do mnie na sesję w przerwie od pracy — stwierdził oględnie. — Chętnie zaspokoję twoją ciekawość. I potrzeby duszy.
    Oczywiście wyłapał wzmiankę o pustym mieszkaniu, ale dla Moise'a stan cywilny policjanta nie miał większego znaczenia.
      — Z poprzednikiem miałem słabe układy — powiedział od razu. — Raczej utrudniał mi robotę i nie chciał współpracować. Nie miałem zamiaru użerać się z nim od nowa przy kolejnej sprawie. Przyjąłem propozycję tylko dlatego, że panna White obiecała mi innego szefa.
    Oparł policzek na dłoni, spoglądając na Wright'a. A więc Quen w niewielkiej części był odpowiedzialny za to, że sprawę widmo przeniesiono pod dowództwo Mortena.
      — No na pewno nie siedziałbym tu z nim i nie podawał mu płyt — zaśmiał się i zerknął na ekran. Spoważniał lekko. — Zatrzymaj i cofnij jeszcze kawałek.
    Nagranie przewinęło się o kilka sekund do tyłu, ukazując ich oczom falujący materiał sukienki, który znika za zatrzaśniętymi drzwiami samochodu. Niestety w samym rogu kadru. Quen wyraźnie rozgorączkowany odkryciem przerzucił kilka plastikowych, podpisanych opakowań.
      — To duży sklep. Monitorują z kilku przemysłówek — powiedział i wcisnął mężczyźnie kolejną płytę.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Sro 01 Kwi 2020, 21:27

    Niestety runy ani glify planet wiele Wrightowi nie powiedziały, ale odnotował to w pamięci, na wszelki wypadek.
    - Jasne. - Skinął głową na wzmiankę o sesji. Cóż, wcale nie wykluczał, że kiedyś przyjdzie do Quentina tylko po to, by poobserwować jego starania. No, i może poprawić sobie trochę humor, bo ta cała "magiczna otoczka" nadal jakoś bawiła go z założenia. Szczególnie, skoro został tak ładnie zaproszony. Choć w swoje potrzeby duszy jakoś szczerze wątpił.
    Morten posłuchał perypetii Quentina ze swoim poprzednikiem, wcale się nie dziwiąc, że jasnowidz odmawiał współpracy. We współpracy właśnie tak to działało, że wypadało słuchać siebie nawzajem, nie zaś sabotować drugą stronę, jak wynikało z opowiadań Moise'a.
    Osobiście podjął wątek własnych perypetii głównie dlatego, że wychodził z założenia, że im więcej wie ktoś taki jak "wróżbita", tym większe prawdopodobieństwo będzie, że dostanie jakiejś "wizji", "przeczucia" czy czegoś tam; po prostu, że interpretacja tego, co zobaczy czy poczuje, będzie oparta na faktach. Krótko mówiąc, będzie miał lepszy wgląd w sytuację; szczególnie, że sprawa Sophie była dla Wrighta w pełni osobistą kwestią.
    Pożartowali chwilę. Agent przyjął to z niejaką ulgą. Niemal cały dzień minął mu w silnym stresie i teraz, na wieczór, jego organizm próbował to jakoś odreagowywać. Mogły być to suche żarty albo szczeniackie próby podrywu; ważny był ich efekt - zdystansowanie do sprawy.
    W końcu nagranie pokazało sukienkę Sophie. Mozolna praca zdawała się opłacić.
    - Tak, to na pewno ona. - mruknął Wright, oznaczając płytę z nagraniem i biorąc od Quentina kolejną. - Świetnie, wybieraj płyty, dobrze ci idzie. Oszczędzimy nieco czasu. A ja nerwów.
    Na kolejnym filmie widać było samochód od drugiej strony. Mężczyzna wciągnął dziecko do środka, odjeżdżając w kierunku starej fabryki.
    Wright i Quentin wymienili spojrzenia.
    - Potrzebujemy jeszcze widoku z prostopadłej kamery. Powinien być tam zarejestrowany rzut na rejestrację.
    Sięgnął po kubek z kawą i odchylił głowę na fotelu.
    Byli już blisko. Coraz bliżej.
    - Twoje wyczucie zaczyna mnie zaskakiwać. - oświadczył po krótkim przemyśleniu, po czym napił się kawy - Jeśli nie jesteś największym farciarzem w mieście, nie mam innego wyjaśnienia na tą sytuację.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pią 03 Kwi 2020, 08:55

    Może wybieranie płyt było powołaniem Quentina... A może wystarczyła przestrzenna wyobraźnia i trochę logiki. Paradoksalnie chłopak poradził sobie z tym nie najgorzej. Tak długie siedzenie w jednym miejscu każdego mogło przyprawić o ból pleców. Moise popatrzył chwilę, jak brunet zapisuje kolejne numery rejestracyjne samochodu z następnej płyty i wstał, aby rozprostować kości. Planował wziąć taksówkę, bo powrót pieszo o tej godzinie w rejony dzielnicy, w której mieszkał, to nie był najlepszy pomysł. Ostatecznie udało im się ustalić, że Sophie opuściła mieszkanie niezauważona i sama, zapewne w ślad za zwierzęciem, którego kamera również uchwyciła, podążyła prosto w ręce oprawcy. Nie mieli wątpliwości, że została uprowadzona. Jednak jej sytuacja w porównaniu do innych dzieci była znacznie lepsza — nie wszystko poszło zgodnie z planem. Porywaczom podwinęła się noga. Oparł dłoń o blat biurka tuż przy Mortenie.
      — Będziesz jeszcze dziś kręcił się wokół tej fabryki? Wyślesz tam jakiś patrol, żeby przeszukali teren? — dopytywał z zainteresowaniem, ale swojej roli w takiej interwencji nie widział. Był czymś w rodzaju biegłego, ale policjantem niekoniecznie. Gdyby tak umiał łapać przestępców siłą woli i perswazji... Może kiedyś. Chwycił długopis, który leżał nieopodal i na małej, samoprzylepnej kartce zapisał swój numer telefonu.
      — Gdybyś wcześniej jakimś cudem go nie dostał. — Śmiałym gestem przyczepił lekko papierek do jego koszuli w okolicy torsu. — To nie będziesz musiał się dopytywać.
    Podszedł w stronę fotela pod ścianą, na który wcześniej rzucił swój płaszcz.
      — Dużo zależy od wyników sekcji i tego, jak na sytuację wpłynie identyfikacja tego auta... — powiedział, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu komórki. — Ale to i tak chyba spory krok naprzód.
    Nie brakowało mu skromności, ale był sprawiedliwy wobec swoich dokonań. Nawet jeśli były losowe i trochę przypadkowe.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pią 03 Kwi 2020, 20:59

    - Wyślę tam kryminalnych - oświadczył Morten - Powęszą, poobserwują, nie będą rzucać się w oczy. Ja w międzyczasie zdobędę nakaz i jutro zwiedzę fabrykę. Z tobą lub bez, to zależy, jakie informacje w międzyczasie zdobędziemy. - agent wysłał parę maili i jeden esemes do przełożonej z prośbą o pilny nakaz - A tymczasem...
    Wstał od biurka, ukrył ziewnięcie w pięści i powolnym ruchem schował sobie papierek z numerem do wewnętrznej części marynarki - Jeśli mam być szczery, wolałbym cię odwieźć na miejsce, żeby przez całą noc nie mieć z tyłu głowy zmartwienia, czy jesteś bezpieczny. Może to moje przeczulenie, ale... - westchnął, nie wiedząc, jak to wytłumaczyć - Wiesz Quentin, ta sprawa mi strasznie śmierdzi, od samego początku. Im dalej w las, tym większe bagno, ująłbym to w ten sposób. A ponieważ i tak bulę za benzynę, będzie mi miło, jeśli przyjmiesz ofertę podwózki. Mam wrażenie, że przez Sophie i tak nie zmrużę w nocy oka...
    Tak, Wright ewidentnie szukał pretekstu, aby wrócić do domu jak najpóźniej. Albo, po prostu, lubił być przydatny.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Czw 09 Kwi 2020, 01:31

    Quentin nie miał z tym najmniejszego problemu. Mógłby kurtuazyjnie poudawać, że waha się nad odpowiedzią, ale po co? Chłopak wręcz czekał na taką propozycję. Przytaknął krótko.
    — Obawiasz się, że ktoś po drodze zwinie ci jasnowidza? — zapytał lekko i zapiął czarny płaszcz pod szyją. — I słusznie, bo lepszego nie znajdziesz!
    Uśmiechnął się, wychodząc na korytarz. Budynek był pusty, bo większość pracowników zapewne już smacznie spała, kiedy w głowie Wrighta trwała wieczna gonitwa. Quen nawet się nie dziwił, że mężczyźnie ciężko było wyjść z pracy, nawet jeśli fizycznie już był poza jej godzinami. Śmiało zakładał, że agent całe serce wkładał nie tylko w tę sprawę, która w istocie była na swój sposób osobista, ale też wszystkie pozostałe, bo wyglądał na człowieka z powołaniem. Wsiedli do auta, które po niedługim czasie zajechało pod kamienicę chłopaka. Droga powrotna trwała o wiele krócej, bo na szczęście o tej godzinie drogi pustoszały. Moise odpiął pas i spojrzał w bok na kierowcę. Było naprawdę późno i chociaż chętnie zaprosiłby Mortena do środka, to zabrzmiałoby to jednoznacznie. Quentin uwielbiał igrać z ogniem, więc w tym szczególnym przypadku musiał powstrzymywać się ze wszelkich sił. Sam fakt, że cel w postaci poważnego agenta FBI był prawie nieosiągalny, nakręcał go najbardziej. A Moise miał słabość do ryzyka.
    — Dzięki za podwózkę — powiedział, wysiadając. — Jeśli będzie taka potrzeba, to dzwoń o każdej porze. Będę czekał.
    Uśmiechnął się ostatni raz i zamknął za sobą drzwi.


    Ostatnio zmieniony przez Besatt dnia Czw 09 Kwi 2020, 02:53, w całości zmieniany 1 raz
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Czw 09 Kwi 2020, 02:52

    Wright skinął głową.
    Znacząco się uspokoił, widząc jak Quentin zniknął za drzwiami. Miał w końcu poczucie, że zrobił absolutnie wszystko, by przy tym śledztwie obyło się bez ofiar w funkcjonariuszach (lub ich pomocnikach), choć to nie wystarczyło, żeby zasnął spokojnie.
    Odjechał bez pośpiechu, upewniając się, że okolica była czysta. Pozbawiona zamaskowanych okultystów, lub, co gorsza, gangsterów z glockami. Ulice były już opustoszałe o tej porze. Wright wahał się pomiędzy kupnem kolejnej kawy, a zimnym prysznicem. Odkąd zniknęła jego chrześnica, był właściwie kłębkiem nerwów, do czego nigdy by się nie przyznał, a tym bardziej Quentinowi. Próbował pokazać się z lepszej strony - nie tej oschłej i gburowatej - jednak był przekonany, że i tak mu to nie wyszło. Tego dnia jego nerwy były już tak nadszarpnięte, że był gotów wycelować z broni prosto w głowę bogu winnego sklepikarza, tylko za to, że odważył się sprzeciwić. Wrightowi nie przyszło na myśl, że Quentin jakkolwiek życzyłby sobie jego obecności poza pracą; wynikało to głównie z tego, że agent ogólnie był przekonany, iż łapanie kontaktów z ludźmi zupełnie nie jest jego domeną, i tychże kontaktów w zasadzie nie szukał, zasłaniając się wymówką, iż federalni nie powinni wikłać się w związki, ze względu na dużą śmiertelność w tej pracy.
    Samochód wjechał do garażu. Wright wyciągnął kluczyki. Siedział tak, przez chwilę, aż westchnął w końcu. Wysiadł. Każda czynność, która nie należała do śledztwa, była dla niego bezwartościowa. James zapewne kazałby mu zrobić coś głupiego; obejrzeć film, wziąć relaksującą kąpiel albo strzelić sobie drinka, jednak odkąd go brakowało, Morten potrafił popadać w pracoholizm, byleby tylko uciszyć myśli.
    Wszedł do sypialni. Rozpiął marynarkę.
    Od kiedy, do diabła, było tu tak zimno?
    Wodząc spojrzeniem po oknach, nie dostrzegł rozszczelnienia. Wright włączył telewizor i przebrał się w luźne bokserki i t-shirt z nadrukiem, jeszcze z czasów, kiedy rzępolił na gitarze i śmiał z chłopaków z policji, że mają kije w dupach.
    Cóż. Teraz sam miał takiego. Może i większego, niż oni. Miał również jakieś nerwice, skoro aż dwa razy musiał sprawdzić, czy okna są zamknięte.
    Było mu zimno, jak nigdy. Coś kazało mu pomyśleć o Quentinie. Potrząsnął głową, jak pies, który wyszedł z wody; jego burza czarnych włosów wyglądała iście rockowo.
    Wright nie był mistrzem przeczuć. Teraz jednak czuł, że coś wisi w powietrzu. Gdy położył się spać, to "coś" niemal ciążyło.
    Odwiedzenie Quentina - w nie służbowych sprawach - wydało mu się nagle zupełnie niegłupie.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Czw 09 Kwi 2020, 22:06

    Quentin nie marnował czasu. Wiedział, że im szybciej zaśnie, tym mniej pokrętnych, uciążliwych myśli będzie kołatać się po jego głowie. A one podążały za chłopakiem wszędzie, gdziekolwiek się nie udał i tylko towarzystwo innych ludzi pozwalało mu zachować częściowy dystans. Gdy zostawał sam, wtedy nic nie mogło odwrócić uwagi od nielogicznych wizji i dźwięków. Moise byłby niepoważny, gdyby nie próbował konsultować się w tej sprawie z lekarzem, ale żaden psychiatra nie potrafił zdiagnozować żadnej choroby. Według specjalistów Quentin był... ekscentryczny, ale nie chory psychicznie. Mawiali, że taka jest jego „uroda” i nadinterpretacja wydarzeń wokół niego przejdzie z wiekiem. Cóż, miał już ponad dwadzieścia pięć lat, okres dojrzewania dawno za sobą, a z uciążliwymi wahaniami nastroju nauczył się żyć. Przyjaciele radzili mu, że powinien związać się z kimś na stałe, bo we dwoje łatwiej poradzić sobie z problemami... ale Quen chyba wolałby siłować się z nocnymi marami do końca życia, niż pozwolić komuś ograniczyć swoją wolność. Był piękny, młody i musiał mieć jeszcze czas dla Hydry, która byłaby niesamowicie zazdrosna. Wąż podniósł łeb, jakby słyszał jego myśli i leniwie rozejrzał się po pogrążonym w ciemnościach pokoju.

    Odzyskał świadomość wraz ze wschodem słońca. Kiedy świat za oknem budził się do życia, chłopak widział wyłącznie ciemność. Nie mógł się poruszyć. Kolejny raz popełnił ten sam głupi błąd i spiął mięśnie, gwałtownie unosząc ciało ku górze. Próbował wstać, ale nie poczuł niczego, ponad przeraźliwym uciskiem na klatce piersiowej, który odbierał mu oddech. Roztrzęsiony toczył ze sobą walkę o wewnętrzny spokój, kiedy próbował wybudzić się i otworzyć oczy. Wiedział, że znajduje się na granicy snu i jawy, jednak nie miał nad tym stanem ani grama kontroli. Pierwsze ukłucie strachu nadeszło niespodziewanie. Wiedział, że cokolwiek widzi lub czuje w tym momencie, nie jest prawdziwe, ale piekący ból zlokalizowany nad pępkiem nie był tym, czego chłopak się spodziewał. Bezkształtny kat, wyłaniający się z ciemności próbował udusić go na miejscu, jednak Quentin skupiony był tylko nad tym jednym, palącym bólem. Jakby rozżarzone ostrze noża raz po raz dotykało jego skóry, przedłużając nieskończoną agonię.
    Miał wrażenie, że obudził się z krzykiem, jak zwykle zlany zimnym potem. Serce wybijało szaleńczy rytm, a ręce trzęsły się tak silnie, że z trudem odblokował telefon. Nie wiedział, ile czasu trwała ta męka, ale była już siódma. Spojrzał na swoje dłonie, nie będąc pewnym, czy one wciąż należą do niego i zerwał się z łóżka. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę łazienki, obijając się po drodze o meble, bo świat dalej wirował w niemożliwym tempie. Wciąż śnił?
    Spojrzał w szerokie lustro i pierwszym co dostrzegł poza podkrążonymi, zmęczonymi oczami, był czerwony ślad. Dokładnie w tym miejscu, w którym mógłby się go spodziewać... Ale cichy głos z tyłu głowy przekonywał, że to kolejna iluzja. Pojebana halucynacja lub pogłębiająca się choroba, która... kurwa zamieniała jego życie w piekło. Niepewnie dotknął piekącego oparzenia, po którym z pewnością zostanie blizna. Rana nie była rozległa. Jej krawędzie były wąskie i układały się w dziwnie znajomy znak. Powinien pojechać prosto do szpitala, czy wystarczyłoby to odkazić i nie robić z siebie debila przed lekarzami? Podskoczył przestraszony, bo komórka w jego sypialni rozdzwoniła się na maksymalnej głośności.
      — Słucham? — powiedział, odbierając w ostatniej chwili. — Ach, to ty... — Odchrząknął, nieumiejętnie wymuszając beztroski ton, z którym Morten powinien go kojarzyć. — Jak sytuacja z fabryką?
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Czw 09 Kwi 2020, 22:49

    - Powinniśmy tam jechać. Mam nakaz. - oświadczył Wright. - Możesz odmówić, ale sądzę, że warto, abyś był. Podjadę za godzinę.
    Agent nie zauważył zmiany w jego głosie - zbyt słabo się na to znali - uznał więc, że zwyczajnie zafundował tym samym Quentinowi zbyt wczesną pobudkę.
    Rozłączył się, mając całkiem niezły humor. Wrażenia z minionej nocy zostały załagodzone ładnym wschodem słońca i bezchmurną pogodą, zaś po kawie, Morten jak zwykle wrócił do trzeźwych myśli i skupienia się na celu.
    Nie był zresztą osobą, która długo zastanawiała się nad niewyjaśnialnymi rzeczami. Niewyjaśnione było niewyjaśnione, a on nie miał zacięcia naukowca, żeby sobie zajmować tym głowę. Dużo łatwiej było mu wyprzeć się całej sprawy i zostawić ją w diabły.
    Po wszystkich porannych czynnościach i ubraniu się, kompletnie zapomniał o poprzednim wieczorze. Zapomniał - bądź też nie chciał pamiętać, tym samym wkraczając w nowy dzień bez zbędnego obciążenia psychicznego.
    Podjechał pod Quentina i pokwapił się osobiście pod jego drzwi. Krótka rozgrzewka po schodach z pewnością mu nie zaszkodziła. Zapukał i poczekał spokojnie na to, aż jasnowidz opuści mieszkanie.
    Miejsce, do którego jechali, nie było może najbardziej wyrafinowanym, ani też bezpiecznym, ale miał nadzieję, że żadna rura ani deska nie spadnie im na głowę w trakcie poszukiwań - innych zagrożeń raczej się nie spodziewał.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Czw 09 Kwi 2020, 23:48

    Godzina — tyle czasu otrzymał od Mortena, aby przywrócić się do porządku, ale chłopak poradził sobie z tym bardzo sprawnie. Co prawda psychicznie wciąż był odklejony, ale fizycznie czuł się trochę lepiej. No i nie straszył już porannym wyglądem. Wiedział, że powinien coś zjeść, ale jakoś nic nie mógł w siebie wcisnąć o tak wczesnej porze. Szczęście w nieszczęściu, że zbudził się tak wcześnie, bo kiedy Wright do niego zadzwonił, był już na nogach. W nieumiejętny sposób opatrzył również ranę na brzuchu. Poprzedniego dnia zlekceważył podejrzany symbol, popadając w ekscytację ich odkryciem na kamerach, ale teraz już wiedział, że to był błąd. Morten mógł nie wierzyć w bajki i Quen też czasami naśmiewał się pod nosem z niektórych „magicznych” praktyk. Ale to, co zobaczył, to nie był zwykły znak rozpoznawczy, w których lubowali się seryjni mordercy. Nawet jeśli czerwone symbole na czołach dzieci służby specjalne identyfikowały jako swoisty podpis, to blondyn nie mógł przejść obojętnie obok takich wydarzeń. Czekała go kolejna długa noc, tym razem spędzona nad stosami książek i forach internetowych. Pukanie do drzwi wybiło go z rozmyślań. W którym miejscu konkretnie powinien zacząć szukać pomocy? Nie miał bladego pojęcia.
      — Cześć agencie, spałeś trochę? — zapytał lekko, kiedy zobaczył go w drzwiach. Nie wiedział, czy powinien wspominać mu o dziwnym wypadku, bo nie chciał stracić resztek wiarygodności, na którą zapracował. Quentin sam by sobie nie uwierzył w taką historię, a jednak bandaż uciskał go w pasie. Postanowił, że dopóki nie dowie się czegoś więcej, to informowanie mężczyzny o niewidzialnych ufoludkach, które atakują go w nocy, byłoby doprawdy głupie. Był prawie gotowy do wyjścia, tylko zarzucił na siebie płaszcz. Moise nie zdziwił się widokiem tego samego sąsiada na klatce schodowej.
      — Dzień dobry, panie Bell — rzucił, kiedy minęli go na drugim piętrze, ale nie otrzymał odpowiedzi. W zamian za to starszy, siwiejący mężczyzna obserwował ich spod przymrużonych powiek, mamrocząc coś pod nosem o latawicach, aż nie zniknęli mu z pola widzenia.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pią 10 Kwi 2020, 00:15

    - Trochę - powiedział żartobliwie federalny, na pytanie o sen. Nie zamierzał rozwlekać opisu swojego wątpliwego wyspania tej nocy, więc odbił szybko pytanie - A ty?
    Miał ku temu pretekst, ponieważ - nie cierpiąc na brak spostrzegawczości - dostrzegł coś nowego w jego wyrazie twarzy, czego, jak dotąd, jeszcze tam nie widział. Zmęczenie, niepokój, a może zafrasowanie? Tego nie mógł rozgryźć. Gdy wsiedli do auta, obrzucił jasnowidza uważniejszym spojrzeniem.
    - Nikt nie dybał na twoje życie? - zapytał zaczepnie, z żartobliwą nutą - Twój sąsiad wygląda mocno podejrzanie. - to już rzucił w wyraźnym zgrywaniu się, choć, w zasadzie, mógłby to powiedzieć na serio. - To taki typ starszego gościa, co chowa pod łóżkiem cały składzik broni. Czasem podobne miny miewają byli wojskowi. Znałem kilku takowych, nie byli przyjemniaczkami. - dodał, przed odjazdem upewniając się, czy w zaułku nie czyha banda okultystów ze znaczkami na twarzach.
    *
    Fabryka była pusta. Wright nie musiał nawet używać nakazu. Przeciął łańcuch niewielkim wiertłem i zakratowane drzwi, prowadzące na plac przetwórni. Kiedyś była tam fabryka konserw, teraz zaś, od wielu lat, budynek popadał w ruinę.
    - Daj znać, jeśli coś wyczujesz. - mruknął do Quentina.
    Znowu miał wrażenie, że robi się coraz zimniej.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pią 10 Kwi 2020, 00:57

      — Ja... mogło być lepiej — odparł oględnie.
    Pozostawał w swoim świecie, chociaż bardzo chciał się z niego wyrwać. Nic nie wskóra teraz bez dostępu do odpowiednich materiałów. Równie dobrze mógłby siedzieć tu do końca świata i głowić się nad sensem wszystkich wydarzeń... a przecież musieli sprawdzić, co stało się w fabryce. Bo chyba coś musiało, skoro Morten wiózł ich do tego miejsca?
      — Nikt nie dybał na twoje życie?
    Moise uśmiechnął się i pokręcił głową. Zawsze dużo się uśmiechał, ale dziś robił to przesadnie często, jakby tym sposobem próbował odciągnąć uwagę mężczyzny od swojego nieobecnego wzroku.
      — Bell bałby się przeprowadzić zamach na moje życie — zaśmiał się, poprawiając włosy. — O to mogę być spokojny. Kiedy próbuje mi coś przekazać, to napierdala w rury od grzejnika, ale jeszcze nigdy nie widziałem go pod moimi drzwiami. Jeśli takie metody stosują wojskowi, to może powinienem przestudiować kod Morse'a?
    Rozmowa z Mortenem pomogła mu bardziej, niż mógłby się tego spodziewać, bo kiedy stanęli przed fabryką, skupiony był wyłącznie na jednym zadaniu.
    Weszli do budynku, w którym nikt nie postawił stopy od wielu lat, dlatego Quen nie spodziewał się oświetlenia lepszego od latarek, które zabrali ze sobą.
    Zatrzymał się na środku ogromnego obiektu i założył ręce na piersi. Poświecił agentowi latarką prosto w twarz. Trochę za karę. Potrzebował wskazówki lepszej od „Quen, wyniuchaj coś".
      — Jestem człowiekiem, nie psem tropiącym — zaperzył się, ale szybko zszedł z tonu. — Czego my właściwie szukamy? — dopytywał, przemierzając za funkcjonariuszem zatęchłe wnętrze, w którym nie znajdowało się nic ponad zardzewiałe rury i ceglane kolumny z odpadającym tynkiem. — Patrole znalazły coś podejrzanego w nocy?
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pią 10 Kwi 2020, 01:23

    Wright zmrużył oczy przez światło.
    - Szukamy zaginionych dzieci - podpowiedział usłużnie funkcjonariusz, choć ton jego głosu nie sugerował już żartu. Westchnął. Zrobił kilka kroków do przodu i poświecił latarką na coś na ziemi.
    Była to znajoma tablica rejestracyjna.
    - Ktoś przerzucił ją prawdopodobnie przez płot... - wyjaśnił Morten, rozpoczynając śledztwo - Ale nie możemy wykluczyć tego, że ktoś ją tutaj zgubił... Bo ślady kół nie są znów tak niewyraźne. - wskazał ruchem dłoni na bruzdy w zaschniętej ziemi. - A jeśli zgubił, może tu parkuje, a jeśli parkuje... - agent uniósł spojrzenie na Quentina - Może się czegoś dowiemy. Chodź. - mruknął, kierując się za śladami na dziedziniec fabryki - Mam nadzieję, że znajdziemy jakąś poszlakę, gdzie trzymają porwanych. Paragon, dna, cokolwiek... Wszystko może mieć znaczenie w tej sprawie.
    Gdy jasnowidz dołączył do niego, Morten znowu zlustrował go wzrokiem.
    - Coś często się dzisiaj uśmiechasz. - zagaił, niby od niechcenia - To maska dla ciebie, czy dla mnie?
    Był pewien plus pracowania w FBI. Ludzka mimika i konkretne zachowania łatwo było wpasować w znane schematy, przez co zachowania odstępujące od normy, Wright zauważał z łatwością.
    - Hej. Wiem, że mamy tu stresującą robotę... - mruknął, idąc obok niego i uważnie rozglądając się na boki - Ale jeśli masz jakiś osobisty problem, mógłbym spróbować ci pomóc.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pią 10 Kwi 2020, 02:30

    — Mógłbyś mi pomóc? — podchwycił, unosząc brew. — To przychodzi automatycznie i wzrasta proporcjonalnie do stażu w agencji, prawda? Taka... Chęć pomocy każdemu.
    Quentin oczywiście wdzięczny był za propozycję. Nawet jeśli miał osobiste problemy, które nie były związane ze sprawą, to teraz wszystkie nakładały się na siebie wzajemnie. Na tym polegała jego praca. Silnie wiązała się z życiem prywatnym. Ta konkretna sprawa obciążała nie tylko Mortena.
      — Po prostu im szybciej się z tym uwiniemy, tym lepiej — wyjaśnił krótko. — Przyznam szczerze, że nigdy dotąd nie zajmowałem się tak beznadziejną i pokręconą sprawą. Zazwyczaj były to pojedyncze zaginięcia.
    Kopnął pustą puszkę, która leżała mu pod nogami. Hala fabryki była ogromna, a dziedziniec chyba jeszcze większy. Przeszukiwanie całego terenu tylko we dwoje dla Quentina trochę nie miało sensu, kiedy patrol nie znalazł niczego, ponad rejestrację samochodową.
      — Jak zauważyłeś, nie wróżę z fusów — gadał dalej. — To znaczy wróżę, ale takie wróżby są chuja warte. No czasami trafię, ale... Och, wiesz, o co mi chodzi — westchnął, uśmiechając się kątem ust. — Kiedy decyduję się na współpracę z policją, muszę bardziej zdać się na podświadome sygnały. Cały czas się uczę, jak wywoływać konkretne skojarzenia. Pracuję na swoich własnych uczuciach i zmysłach... dlatego często dopuszczam do siebie sporo emocjonalnego syfu i ludzkich tragedii. Nie mam innego wyboru. To działa najlepiej. Podczas wróżenia z fusów również.
    Rozejrzał się bezradnie dookoła, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Zamiast tego zaczął się zastanawiać, po chuj rozgadał się do tego stopnia. Nie był wylewny i chociaż z perspektywy normalnego człowieka taka eteryczna gadka niewiele zdradzała, to dla Quentina była bardziej niż mniej osobista.
      — Jesteś detektywem — zauważył bystro. — Sam mógłbyś rozwiązać zagadkę z moją maską. To chyba jasne, że uśmiecham się dla ciebie. — Mrugnął do niego i znów poweselał lekko. Wyprzedził funkcjonariusza o kilka kroków.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pią 10 Kwi 2020, 02:56

    - Jeśli obaj zaczniemy się tak uśmiechać, to będzie więcej, niż komedia. - westchnął Wright - Ehh. Wybacz, że się dopierdoliłem. Miałem paskudną noc. - przeciągnął dłonią po twarzy - Było zimno jak diabli, chociaż termometr wskazywał na dwadzieścia dwa stopnie... Może bierze mnie jakieś przeziębienie czy coś. - wzruszył lekko ramionami - Nie, nie jest zależne od stażu. W zasadzie... - zawahał się, poruszając ten wątek - Ja nie bardzo ich lubię. Tych w agencji. Cwaniaczki. - skrzywił się wyraźnie - Banda maminsynków i panienek z wysokich sfer. Robią wszystko, by nie ubrudzić rąk albo nie złamać paznokcia. Wkurwiają mnie. - wrócił do tematu - Dobra, może nie jestem idealnym kandydatem na pocieszanie cię po złamanym sercu czy coś, ale mogę wpierdolić, komu trzeba. - oznajmił prostolinijnie. - To zrobię skutecznie.
    Praca na uczuciach i zmysłach... Morten szanował takie umiejętności, nawet jeśli nie wyraził tego głośno. Sam był zwolennikiem zimnej logiki, i wydawało mu się, że nie potrafi inaczej.
    Weszli do lewego skrzydła fabryki. Drzwi ustąpiły pod naciskiem, jeden zawias był ułamany. Wright poszedł przodem, robiąc ostrożne kroki - było bardzo ciemno.
    - Nie jestem tak domyślny, jak powinienem - rzucił na wzmiankę o byciu detektywem - Bywam bardzo skrajny. Albo zbyt łatwowierny, albo zbyt podejrzliwy. -zatrzymał się - Zobacz. Ktoś tędy szedł - wskazał na ślady na ziemi, gdzie kurzu ubywało - Okropnie tu śmierdzi, czujesz?
    Wright nie zdawał sobie sprawy, że to, co czuł, nie było materialne. Ciężki, toksyczny odór, unosił się w całej fabryce, oblepiając przybyszów gęstą, złowrogą energią.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pią 17 Kwi 2020, 23:13

    Złamanym sercu. A to dobre! Quentin nie pamiętał, kiedy ostatni raz doświadczał takiego stanu. Od czasów szkolnych wiele pozmieniało się w jego sposobie pojmowania świata. Myśli jasnowidza szerokim łukiem omijały problemy miłosne. A jeśli już musiał się z jakimiś mierzyć, to tylko wtedy, gdy wróżył swoim klientom związki, zaręczyny i inne zdrady. Stanęli w ciemnościach i Quen zaśmiał się cicho. Znowu tracił skupienie za sprawą rozmowy z Mortenem, ale w żadnym razie nie miał mu tego za złe. Dziękował losowi za postawienie przed nim policjanta, z którym mógł pracować swobodnie. Zbytnio się spoufalał.
    "Mogę wpierdolić komu trzeba."
      — To zabrzmiało wiarygodnie — przytaknął. Po prawdzie oświadczenia tego typu częściej wygłaszali niepokorni nastolatkowie w ciemnych zaułkach... Ale w ustach agenta FBI nabierały innego znaczenia. Na miejscu domniemanego prześladowcy Quen byłby teraz pełen obaw. Stety lub nie, nikt go nie zadręczał.
      — Będę pamiętał — dodał. — Skrajności mają w sobie coś przyciągającego.
    Zmarszczył nos, zastanawiając się nad zapachem otoczenia. To nie był odór zgnilizny, który uraczył go w mieszkaniu James'a. Bywało, że Quentin czuł taką duszną woń we własnym mieszkaniu, ale tylko w konkretnych momentach. Do tej pory winę zrzucał na kadzidła, swoją wybujałą wyobraźnię i przesadną patetyczność. Tymczasem Morten też to czuł w murach starej, opuszczonej fabryki. Quen pokiwał głową. Nie musieli wykorzystywać żadnych specjalnych mocy, aby po tropie dotrzeć na koniec korytarza. Funkcjonariusz ruszył przodem, naciskając na klamkę drzwi, które pojawiły się przed nimi. Wrota ustąpiły lekko, z cichym skrzypnięciem. Nie były zaryglowane w przeciwieństwie do pozostałych. Jasnowidz spojrzał na Wrighta niepewnie. Czy to powinno być takie łatwe? Żadnych kłódek? Ukrytych przejść?
      — Wchodzimy tam sami? — szepnął, jakby ktoś miał ich usłyszeć. Kto wie, czy w piwnicy nie czaiła się banda oprychów? Przecież Quen byłby w takiej sytuacji zerowym wsparciem... A z drugiej strony, kto normalny siedziałby w podziemiach i czekał na policję? Ech, zbrodniarze nie mogli być normalni. Z głową pełną pytań ruszył stromymi schodami w dół tuż za mężczyzną. Czuł w piersi dziwny ciężar, a powietrze z trudem napełniało jego płuca. Wcale nie zamierzał tchórzyć. Sunął palcami po ceglanej ścianie, starając się nie poślizgnąć, kiedy zapach nasilał się z każdym schodkiem. Dla Quentina nie był taki nieprzyjemny jak dla Mortena. Już go znał. Przyzwyczaił się szybko. Dotarli na sam dół. Funkcjonariusz prędkim ruchem zwrócił wyciągniętą broń do wnętrza komory, a Quen powoli osunął się na ziemię.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Sro 22 Kwi 2020, 23:01

    - A widzisz tu kogoś innego? - Mruknął Morten, już bardziej czujny, na pytanie Quentina.
    To miejsce podobało mu się coraz mniej, robiło jakieś dziwaczne, choć nie miał żadnych racjonalnych podstaw, aby tak stwierdzać. Było jakby duszno, czymś ewidentnie śmierdziało, w dodatku zapachem nieznanego pochodzenia, i wprawiało agenta w nieodmienną irytację.
    Coś nagle zdawało się poruszyć w przestrzeni - funkcjonariusz wyciągnął broń. Spodziewał się porywacza, sekty albo szczura; na pewno niczego innego.
    A potem tuż za sobą usłyszał bardziej niepokojący dźwięk. To Quentin osunął się na ziemię.

    - Co się dzieje? - Morten przez chwilę wodził lufą od ściany do ściany, w poszukiwaniu napastników, jednak nikogo tam nie było. Schował broń, przykucnął. Obrzucił mężczyznę uważnym spojrzeniem.
    Nie wyglądało na to, by ktoś go postrzelił, lub czymś w niego rzucił, nie widział też żadnych ran, jedynie to zdołał wywnioskować, nim ciało Quentina poruszyło się nagle.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Czw 23 Kwi 2020, 23:00

    Na początku wstrząsnęły nim dreszcze, jak gdyby w pomieszczeniu zrobiło się bardzo zimno. Morten mógłby pomylić ten widok z atakiem padaczki, ale był spostrzegawczy. Materiał białej koszulki pod rozpiętym płaszczem chłopaka nasiąkał krwią. Dziwnie ciemną, prawie czarną, która w okolicach podbrzusza przybrała postać niewielkiej plamy i tylko sokole oko detektywa mogło zwrócić na to uwagę. A kiedy agent wciągnął rękę, aby sprawdzić stan towarzysza, omdlałe do tej pory ciało chwyciło go mocno za nadgarstek. Z niespodziewaną siłą palce Quena zacisnęły się na ręce Wrighta. Jasne oczy patrzyły pusto w ceglaną ścianę po przeciwnej stronie bez najmniejszej iskierki życia.
    — Należysz do nas — wychrypiał Moise, ledwo uchylając usta. Chociaż poruszył wargami, ten głos brzmiał nienaturalnie obco. Był cichy, nieprzyjemnie niski i nie do końca zrozumiały. Morten mógł odnieść wrażenie, że się przesłyszał, bo półprzytomny Quentin nie dawał mu czasu do namysłu. Chłopak gwałtownie zaczerpnął powietrza, jakby wydostał się spod tafli wody i wykrzywił twarz w bólu. Puścił rękę funkcjonariusza, a dojmujące uczucie szybko przypomniało mu o niemiłym poranku. Cholerny strach, który rozpędzał jego serce do miliona uderzeń na minutę, kierował teraz drżącymi dłońmi chłopaka. Powoli odkleił kawałek mokrego materiału od ciała, ale rana nie zmieniła swojego stanu. Była płytka i z pewnością nie wyglądała groźnie.
    — Nic mi nie jest — zapewnił. Nigdy wcześniej nie zemdlał. Odniósł wrażenie, jakby z prędkością migawki aparatu przeniósł się w czasie, zastając w pamięci tylko czarną dziurę. Sprzed ostatnich kilku minut zapamiętał wyłącznie chłód betonu.
    — Skaleczyłem się chyba, kiedy zasłabłem — westchnął.
    Ból powoli odchodził, odbijając się urywanym echem.
    Spróbował wstać, przytrzymując się ściany i wtedy jego wzrok podążył ku wnętrzu pomieszczenia ponad ramieniem mężczyzny. Para ogromnych, dziecięcych oczu od samego początku obserwowała ich z kąta piwnicy.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Sro 29 Kwi 2020, 23:05

    Na cały ten pokaz Mortena momentalnie przeszły ciarki. Quentin nie musiał nic mówić, spokojny dotąd agent zdecydowanie poszarzał na twarzy.
    Co jest, do diabła? - pomyślał, w pierwszym odruchu próbując się odsunąć.
    " Należysz do nas" - zabrzmiały złowieszczo słowa, które nijak nie pasowały do warg młodszego mężczyzny.
    Agent rozejrzał się niespokojnie, jak gdyby w podejrzeniu, że ktoś wykręca mu bardzo głupi numer.
    Ale krew na ubraniu towarzysza nie wyglądała jak głupi numer. To był raczej numer z tych mrożących krew w żyłach. I wielce niebezpieczny.
    - "Nic ci nie jest?" - powtórzył, nadal w szoku, Morten. Chyba musiał usłyszeć swój głos, by zmobilizować się do jakiegoś ruchu.
    To wszystko zabrzmiało cholernie abstrakcyjnie.
    - Do cholery, krwawisz, oczywiście, że ci jest! - syknął, poddając się pierwszemu impulsowi: złości. - O co żeś się skaleczył, o powietrze?
    Racjonalny umysł agenta podziałał szybciej, niż instynkty. Wyciągnął znów broń, mierząc lufą bez cienia wątpliwości po okolicy.
    Ludzie nie robili się ranni ot tak. Musiał to zrobić KTOŚ i tego kogoś Morten miał zamiar wpakować za kratki.
    Kiedy Quentin spróbował wstać, brunet żachnął się w głos. Nie zdążył mu tego zakazać, więc po prostu pociągnął go do góry, pomagając się podnieść. Potem jasnowidz popatrzył na coś nad ramieniem agenta i agent również przeniósł tam spojrzenie.
    Dziecko.
    - Och. Cześć, mała. - mruknął Morten, starając się uspokoić emocje. Opuścił broń. - Jesteśmy z policji. Twoi rodzice cię szukają. - schował pistolet do kabury i podszedł bliżej.
    Dziewczynka była związana i zakneblowana, siedziała w kącie na ziemi.
    - No już już. Nic ci nie grozi. Zabierzemy cię stąd do mamy. Rozmawiałem z nią niedawno. Bardzo się martwiła. - mówił dalej mężczyzna, podchodząc powoli, aby jej nie przerazić.
    Morten przeciął jej więzy i wyjął knebel, ale dziecko wcale nie chciało wstawać.
    - No, co jest? Źle się czujesz? Coś ci dolega? - dopytał uważnie, wyciągając do niej dłoń - Chodź, zabieramy cię do domu.
    Dziewczynka pokręciła głową i wcisnęła się głębiej w kąt.
    - Brzydki pan będzie zły. - wyszeptała - Nie można opuszczać swoich miejsc.
    - Nie ma tu żadnych brzydkich ani złych panów. Idziemy. - Morten po prostu wziął ją na ręce - Wracasz do rodziny, jesteś z nami bezpieczna. Ja jestem Morten, a to jest Quentin. - przedstawił ich - A ty Emma, prawda? Wszystko będzie w porządku.
    Mężczyzna podszedł do Quentina, obrzucił go spojrzeniem.
    - Dasz radę iść? Możesz się na mnie wesprzeć. - powiedział.
    - Brzydki pan jest zły. - szepnęło dziecko - Jest bardzo, bardzo zły.
    - Idziemy. - zarządził Morten. Coś sprawiało, ze przechodziły go coraz większe ciarki.
    - Brzydki pan chce zrobić wam krzywdę. - powiedziało znowu dziecko. Patrzyło na nich pustymi, zapłakanymi oczami. - Widzi was. Nie da wam stąd wyjść.

    Sponsored content

    Nieuchwytny porywacz - Page 2 Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 09:25