Nieuchwytny porywacz

    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pią 27 Mar 2020, 03:39

    Nieuchwytny porywacz Maxresdefault

    Dane: Morten Wright, lat 32, wzrost 194, kolor włosów: czarny
    agent FBI
    specjalizacja: sytuacje kryzysowe
    *agnostyk

    18 stycznia 2020, Los Angeles, 14:20

    - Wright, sprawa A408 została przeniesiona do twojego wydziału, sektor D, jest teraz priorytetowa. Johnson nie dał rady, zaś rodzice dzieciaków odchodzą od zmysłów. Krótko mówiąc, trują mi do znudzenia i któreś z nich popełni głupi błąd, za co my będziemy płacić. Bądź tak uprzejmy i załatw to, zanim wybuchnie ogólna panika i media podłapią temat. Masz na to trzy dni. Powodzenia. - rozbrzmiał w słuchawce służbowego telefonu roszczeniowy, damski głos szefowej Wrighta, panny White - Chociaż ty mnie nie zawiedź. Bez odbioru.

    Agent odsunął telefon od ucha i skrzywił się, jakby przygryzł coś kwaśnego.
    - A może jakieś "proszę"? - parsknął, kiedy kobieta się rozłączyła. Popatrzył w górę, na jasne niebo i końcówki szarych, strzelistych wieżowców.
    - Sektor D, trafiło mi się najlepsze. - wycedził z irytacją -  Ani śladów, ani świadków, generalnie sprawa widmo... Równie dobrze można ją wrzucić do działu "zamknięta". Strata mojego czasu. - warknął, otwierając drzwi czarnego służbowego BMW.
    Wsiadł do środka. Silnik zaburczał charakterystycznie, zaś Wright westchnął i sięgnął do panelu dotykowego obok kierownicy. System GPS włączył się w jednej chwili, a mężczyzna zawahał się na moment, nim wpisał adres mieszkania.
    - Kryzysowe sytuacje wymagają alternatywnych rozwiązań... - wymamrotał zapamiętaną, wyuczoną wcześniej kwestię - Rany, co za bzdura, kto pisze te poradniki? Jeśli szkolenia dalej będą na tak żenującym poziomie, to nie tylko Johnson nie da rady, ale i każdy inny sektor poniżej. Równie dobrze policja może poradzić się wróżki, to dokładnie ta sama tandeta.
    Mężczyzna sprawdził dane, po czym wpisał namiary lokalizacji. Jedyne, co mógł zrobić, to pojechać do konsultanta, którego polecano w jego wydziale. Pojechać, odbębnić pogadankę i zakończyć sprawę z czystym sumieniem. W żadne inne rozwiązanie szczerze nie wierzył.
    - Dwie godziny do wolnego. Tylko dwie. Dasz radę, Wright. - mruknął do siebie, zerkając na puste siedzenie obok.
    Nie powinien zerkać. W jednej chwili zalał go natłok wspomnień.
    Wygniecione lekko siedzenie, pas z lekkim wytarciem przy brzuchu, plamka przy oknie po papierosie. Przypominały mu Jamesa, jego partnera. Wykonywał z nim misje niemal od pięciu lat, i kiedy go nagle zabrakło, życie Mortena wywróciło się do góry nogami.
    Byli najlepszymi kumplami. Wright był świadkiem na jego ślubie, a różnili się jak ogień i woda. Nie chciał pracować z nikim innym. Nadal przeżywał żałobę i na szczęście szefostwo na to nie naciskało, choć wiedział, że nie może pracować zupełnie sam.
    Agent odwrócił wzrok. Jego logiczny umysł zdystansował się do sytuacji, nie pozwolił na dalsze rozpamiętywanie. Teraz priorytetem była misja.
    BMW ruszyło.
    *

    - Quentin Moise? - zapytał Wright, kiedy drzwi właściwego domu zostały uchylone od środka - Jestem agent Wright, mam do pana sprawę. - Morten pokazał odznakę FBI dla potwierdzenia tych słów - Znajdzie pan chwilę?


    Ostatnio zmieniony przez Raven dnia Pią 27 Mar 2020, 17:27, w całości zmieniany 1 raz
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pią 27 Mar 2020, 13:32

    Nieuchwytny porywacz 21db22952d5fe67454c9ffa062199486

    Quentin Moise | 27 | 186


    Stara kamienica przy Blaisdell Street odstraszała przejezdnych samym widokiem gołych cegieł. Dlatego jakież zdziwienie i poruszenie wśród sąsiadów wywołać musiało czarne BMW, zatrzymujące się na podjeździe.
    Drzwi na ostatnim piętrze uchyliły się z głośnym skrzypnięciem i zatrzymały na łańcuchu zapornicy. Morten nie musiał wchodzić do środka, aby już w progu poczuć duszący zapach kadzideł. Gospodarz zmierzył wysokiego, przystojnego mężczyznę wzrokiem od stóp po czubek głowy i uniósł brew. Skoro tacy funkcjonariusze strzegli interesów obywateli, to chyba nikt nie powinien martwić się o swoje bezpieczeństwo?
    Quentin zamknął drzwi i odryglował je.
    Jedną rękę oparł na biodrze, a drugą na klamce, stając przed agentem w pełnej krasie swojego osobliwego jestestwa. Blond włosy zaczesane na jeden bok odsłaniały ten drugi, wygolony i ozdobiony rzucającym się w oczy kolczykiem w uchu. Miał na sobie tylko spodnie z luźnego, lejącego materiału, chociaż w pomieszczeniu wcale nie było najcieplej. Zapadła krępująca cisza, podczas której Quen mrużąc jasne oczy, wpatrywał się w mężczyznę.
      – Tak, pamiętam – zawyrokował ostatecznie i ruszył w głąb salonu połączonego z kuchnią. – No wejdź. Nie będziemy chyba sterczeć w drzwiach?
    O tej wizycie uprzedzono go telefonicznie.
    Chwycił haftowane poduszki, ściągając je z kolorowej sofy i cisnął nimi gdzieś pod ścianę, coby nie zajmowały cennego miejsca. Wnętrze domu w porównaniu do odrapanej klatki nie prezentowało się wcale tak źle... Jednak minimalista miałby nie lada problem z odnalezieniem tu cichego kąta. Na każdej z szafek i szafeczek, stolików i stoliczków poustawiane były słoiki, butelki, uszkodzone figurki, oblepione woskiem świeczniki i stosy zakurzonych książek. Miejsce wyglądało jak magazyn rzeczy znalezionych... których właściciele najpewniej pozbywali się z premedytacją.
    Ale najciekawszym elementem wystroju, jak klejnot w tej plastikowej koronie, musiało okazać się terrarium z białym, niedużym wężem, łypiącym na bruneta jednym okiem.
      – Chcesz herbaty? – zapytał Moise, spoufalając się bez oporów. Używszy zapałek, aby rozpalić ogień, postawił czajnik na palniku. – Uprzedzam pytanie. Torebkowej nie pije, bo to straszny syf.
    Odwrócił się ku mężczyźnie w garniturze i nie trudząc się, aby obejść mebel naokoło, przeszedł przez oparcie sofy. Rozsiadł się na szerokim meblu z porcelanowym talerzykiem w ręku, podsuwając gościowi podejrzanie wyglądające ciastka. Z pewnością był gościnny. Na szczęście jako-tako wywietrzył pomieszczenie przed przybyciem funkcjonariusza. Nigdy nie wiadomo, czy klient nie ma astmy albo innego świństwa. Moise miał za sobą taką traumatyczną sytuację, że zbłąkana duszyczka podusiła się ziółkami, zanim Quen zdążył wysłuchać jej szlochów. Mimo to firanki, poduszki i wzorzyste koce przesiąkły natarczywą wonią lawendy. Obrońcy zwierząt pewnie nie byliby zadowoleni, widząc takie warunki mieszkalne.
      – W czym mógłbym pomóc, agencie? – zapytał i uśmiechnął się, ukazując niewielkie zagłębienia w policzkach.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pią 27 Mar 2020, 16:55

    Pierwszym co zaobserwował, był zdecydowany nadmiar dymu unoszącego się w powietrzu. Choć mieszkanie wyraźnie było wietrzone, Wright, wchodząc do środka, odkszalnął odruchowo w rękaw, wyraźnie nieprzyzwyczajony do podobnych zapachów. Zamykając za sobą drzwi, poczuł się jak w zupełnie obcym środowisku, jakby przynajmniej znalazł się nagle w jakiejś buddyjskiej świątyni czy innym dziwnym miejscu tego typu, w którym z premedytacją próbowano podusić wiernych kadzidłami.
    Sam Moise prezentował się jednak zdecydowanie lepiej, niż Wright sobie wyobrażał; zamiast anorektycznego, zafiksowanego na punkcie satanizmu gościa, z długimi czarnymi kłakami i wampirzą peleryną, zastał całkiem przyjemnie wyglądającego kolesia o zaskakująco serdecznym nastawieniu - biorąc pod uwagę, że jego dom nawiedziły właśnie służby specjalne. Quentin zrobił na nim dobre wrażenie, choć co do jego serdeczności nie był wcale przekonany; w pracy Wrighta zbyt często okazywało się, że ludzie tego pokroju, udający miłych, to psychopaci.
    - Nie, dziękuję. - odrzekł uprzejmie i mocno powściągliwie na pytanie o herbatę, zaś żeby nie wyjść na oschłego, dodał zaraz z nutą żartu - O tej porze ratuje mnie już tylko kawa a i to nie zawsze.
    Agent omiótł spojrzeniem wnętrze domu i z pewną ciekawością popatrzył na białego gada w terrarium, aby potem znów skupić spojrzenie na samym gospodarzu. Zrobił to zresztą z lekką konsternacją, bo jego ubiór, a może bardziej jego brak z całą pewnością Wrighta rozpraszał.
    Za ciastka również uprzejmie podziękował, nieprzekonany do niczego, co znajdowało się w tym mieszkaniu.
    No, może był bardziej przekonany do samego Quentina. A dokładniej do sposobu, w jaki się uśmiechał.
    - Panie Moise - zaczął służbistym tonem Morten, choć starał się nadać swojemu głosowi nieco przyjemniejszej tonacji, niż tej lodowatej, której używał do przesłuchań. Nie chciał przecież wywierać na nim presji, nie taki był cel wizyty. - Potrzebujemy pańskich umiejętności, w celu pozyskania jak największej ilości informacji na temat poufnej sprawy, i chciałbym, by zostało to między nami. - wyłożył Wright, łapiąc spojrzenie Quentina, jakby próbował się tam czegoś doszukiwać. - W Los Angeles zaczęły znikać dzieci... - powiedział powoli - Dzieci z bogatych rodzin, ze świetnie pilnowanych domostw. Znikają bez śladu, jedno po drugim. Nie ma żadnych świadków porwań, nie ma śladów uprowadzenia. Można by powiedzieć, rozpływają się w powietrzu. Jak dym. - dodał, wskazując ruchem głowy przygaszone kadzidła, dla zobrazowania sytuacji. - Jestem zobowiązany sięgnąć każdego możliwego sposobu, żeby rozwiązać tę sprawę.
    Wright wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki płaski tablet, aby pokazać gospodarzowi, o czym dokładnie mówił.
    - Ma pan dobre opinie. FBI, z moich informacji, korzystało już z pańskich usług. Jeśli o mnie chodzi, nie wiem jak załatwiał to mój poprzednik, ale ja nie wierzę w czary. Interesuje mnie skuteczność działań, lub brak skuteczności. Oto dane porwanych osób. - przeszedł do rzeczy. Uniósł tablet, na którym pojawiło się zdjęcie pierwszego dziecka. - Emma Smith. Lat pięć. Zniknęła trzy tygodnie temu. Z własnego pokoju, według sprawozdania jej rodziców. - pulchna dziewczynka o kręconych włosach wydawała się kwintesencją słowa "urocza". Kolejne zdjęcie przedstawiało chłopca w niebieskiej koszuli, z nienaganną fryzurą. - John Giles. Lat sześć. Również zniknął trzy tygodnie temu, ze strzeżonego domu.
    Morten obserwował reakcje Quentina z czysto zawodową ciekawością. Nie miał wcześniej styczności z osobami jego pokroju i w zasadzie nie wiedział, czego powinien się spodziewać. Pokazał mu kolejne zdjęcie.
    - Margaret Thompson. Lat pięć. - tablet wyświetlił dziewczynkę o aparycji aniołka - Córka prokuratora generalnego. Ponoć chodzący ideał. Zniknęła ze swojego pokoju, kiedy jej niania była obecna w domu.
    Wright przeciągnął palcem do kolejnego zdjęcia.
    - Jennifer Brewer - ze zdjęcia uśmiechała się do nich radośnie piegowata dziewczynka o dużych oczach, jak gdyby żywcem ściągnięta z obrazu jakiegoś wybitnego malarza - Lat sześć. Zniknęła z podwórka, monitoring był włączony. Kamery wyłączyły się tuż przed porwaniem.
    Wright opuścił nieco tablet. Westchnął. Powiódł spojrzeniem po książkach i świecach, zastanawiając się, po jakie licho w ogóle próbuje tutaj coś wskórać.
    - Zacznijmy od nich. Zaginionych jest oczywiście więcej. Staramy się rozwiązać tą sprawę, ale utknęła w martwym punkcie. - wyjaśnił Moiseowi, a potem żachnął się nagle, zdradzając trochę własnej frustracji. - Nie, inaczej. Ta sprawa od początku była w martwym punkcie. Czy zechce nam pan pomóc?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pią 27 Mar 2020, 19:23

    Prawdopodobnie gdzieś za woreczkami suszonego rumianku i goździków znalazłyby się ostatnie resztki mielonej kawy, ale cholera wie, od ilu lat tam zalegają. Odłożył talerzyk na niski stolik, ale uprzednio pochwycił z niego jedno ciastko.
      – Kawa nie ratuje – odrzekł i pochylił się ku mężczyźnie ponad szklanym blatem stołu. – Kawa zawiera ochratoksyne – dodał takim tonem, jakby zdradzał agentowi tajemnice rządzące światem.
    Opadł znowu na oparcie i nie odrywając wzroku od bruneta, włożył ciastko między wargi. Widział jak na dłoni, że mężczyzna nie czuje się w tym miejscu swobodnie.
    Wcale go to nie dziwiło.
    Quen nie raz planował przeprowadzkę, bo pijackie imprezy w mieszkaniu pod nim wcale nie wpływały korzystnie na biznes. Ale takie uroki życia w bloku.
      – Oto ja. Sposób ostateczny – mruknął wcale nie urażony, odgryzając kawałek ciastka. – Ale lepiej mów mi Quentin.
    Przyglądał się uważnie, w jaki sposób mężczyzna wyciąga tablet z kieszeni marynarki, a później odblokowuje go sekwencją liczb.
      – Nie wierzysz? Cholera – wtrącił Moise lekkim tonem. – Gdybyś wierzył, to wyciągnąłbym z ciebie przynajmniej pół koła. – Strzepnął okruszki ze spodni na podłogę. – No trudno. Może innym razem.
    Wystawił rękę po tablet. Policjant chyba nie myślał, że z takiej odległości Quen cokolwiek dostrzeże? Nie, żeby umiał w jakiś upiorny sposób lokalizować ludzi po kształcie nosa... zwyczajnie miał wadę wzroku.
      – Pięć, sześć, pięć... – wyliczał blondyn, mamrocząc sam do siebie i żując krawędź herbatnika.
    Dziwna analiza, którą prowadził przez jakiś czas, przeciągała się coraz dłużej, aż w pomieszczeniu słychać było wyłącznie odgłosy cichego chrupania.
      – Och, zdecydowanie w martwym – zgodził się, gorliwie kiwając głową. – Ten punkt jest martwy. Tak martwy, jak te dzieci.
    Wstał z sofy, bo woda w czajniku dawała o sobie znać. Quen nie był żadnym psycholem; wbrew przewidywaniom funkcjonariusza. Nie złorzeczył, ani nie starał się przewidywać wydarzeń na podstawie LED-owego ekranu.
      – Po trzech tygodniach, to wy ich żywych nie znajdziecie – opowiadał, jakby rozmawiali o pogodzie. – Statystycznie. Bo nawet gdyby nikt ich nie porwał i nie zamordował, to wciąż są pięciolatki. Nie przeżyłyby same. Nie teraz, kiedy robi się coraz chłodniej.
    Zalał liście herbaty wrzątkiem.
      – A gdybym ja był takim porywaczem – spekulował dalej – to po chuj miałbym trzymać tabun żywych dzieci w piwnicy? To są wydatki.
    Westchnął, spoglądając na policjanta.
      – Mogę wam pomóc odnaleźć trupy. Szkoda tylko, że służby specjalne mają zapłon szachisty... Bez urazy – powiedział, uśmiechając się do mężczyzny w niebagatelnie przyjemny sposób. – Osobiście bardzo lubię policjantów.


    Ostatnio zmieniony przez Besatt dnia Nie 29 Mar 2020, 20:01, w całości zmieniany 1 raz
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pią 27 Mar 2020, 19:56

    Wright miał nieco cierpiętniczą miną. Westchnął ponownie. Cała ta sprawa wyraźnie mu się nie podobała.
    - No właśnie są niezbyt martwe. - oznajmił, wywracając oczami. - Wczoraj dostaliśmy ich zdjęcia. Wyglądały na całkiem żywe. I całkiem niezadowolone. Z jakimiś znaczkami wymalowanymi na twarzach. - zagryzł na moment zęby, jakby powstrzymywał się od własnego komentarza na ten temat - Ale z tą piwnicą to utrafiłeś. Ze zdjęć można wywnioskować, że są trzymane pod ziemią, w miejscu o małej ilości światła. - Morten zrezygnował z "panowania" Quentinowi, na moment przytykając dłoń do czoła, jakby właśnie zaczynała mu się jakaś migrena - Drążymy ten temat na wszystkie sposoby, odkąd zniknęło pierwsze dziecko. Nie wiemy kto i jak je porwał, ani gdzie przetrzymuje. Oczywiście porywacz chce pieniędzy. Jesteśmy jednak zgodni, że istnieje bardzo wysoka szansa, że po otrzymaniu funduszy, po prostu je zabije.
    Agent usiadł w końcu na kanapie, żeby nie wprowadzać nerwowej atmosfery.
    - Za współpracę agencja oferuje standardową kwotę, jeśli jednak dotrzesz do jakiś nadprogramowych informacji, które sprawiłyby, że szybko zamknę tą sprawę, zapłacę dodatkowo z własnej kieszeni, tak, żebyś był zadowolony. - oświadczył Wright. - Cała sprawa śmierdzi mi na kilometr jakimś psycholem, wolałbym więc, żeby trafił za kratki. To nic osobistego, oczywiście.
    Kiedy Moise zaczął się krzątać po kuchni, Morten spuścił nieco z tonu, starając się nie popadać w paranoję. Samo mieszkanie wydawało się przytulne, choć może trochę dziwne, a jego właściciel całkiem rezolutny. Gdyby nie lata życia w ciągłym stresie i podejrzewania ludzi o wszystko co najgorsze, agent mógłby się tu poczuć w zasadzie swobodnie.
    - Jeśli twierdzisz, że porwani są już martwi, potrzebuję na to dowodów i przekażę je przełożonym. Wcale nie wykluczam twojej teorii. - wzruszył obojętnie ramionami - Dwadzieścia cztery godziny to mnóstwo czasu, aby zrobić krzywdę pięciolatkom.
    Bez większego oporu powierzył Moiseowi tablet, patrząc tylko z odległości, jak ten przygotowuje herbatę. Mężczyzna kojarzył mu się trochę z miłą wróżką tarocistką z seriali, ale na pewno nie z okultystą wróżącym ze zwierzęcych wnętrzności, których to często pokazywano w horrorach.
    - Skoro już przeszliśmy na ty, może wyjaśnisz mi sposób, w jaki działasz? Będziesz robił jakieś "czary - mary"? Mam wyjść i wrócić za parę godzin, żebyś pogadał z duchami? Czy może zajrzysz w karty, jak ci wróżbici z telewizji? Jeśli to nie tajemnica. - dodał zaraz. - Wybacz, zawodowa ciekawość.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pią 27 Mar 2020, 20:37

    – Ale to wiele ułatwia i jest cenną informacją – odparł Quentin, marszcząc brwi. – Skoro koleś chce okup, to w jakiś sposób musicie go przekazać, a on musi go odebrać... – Popukał się palcem w skroń. – Oglądało się trochę seriali kryminalnych. Jakaś pułapka, prowokacja...
    Ponownie przeszedł przez pokój i zajął miejsce przed policjantem. Tym razem z kubkiem herbaty.
    – Tak czy siak wierzę, że próbowaliście wszystkiego – skwitował. – Inaczej by cię tu nie było. Ale jeśli myślisz, że załatwię to od ręki, to niestety... muszę cię rozczarować.
    Uniósł brwi, milknąc na chwilę, ale policjant nie wyglądał na skorego do żałosnych żartów. Cholera, praca służbisty musiała być okropna, pomyślał. Skrzyżował nogi na sofie i oparł łokieć na kolanie, a policzek podparł na dłoni. W tej niezbyt oficjalnej pozycji mierzyli się chwilę wzrokiem.
    – Duchy nie są rozmowne – odpowiedział. – Gdyby były, zapytałbym tych martwy dzieci, gdzie leżą i po robocie. A tak ogólnie, to ile ich zaginęło? I w jakich odstępach czasowych? Zmarnuję mnóstwo twojego cennego czasu. Muszę wiedzieć tyle, ile jesteś w stanie mi powiedzieć. Chciałbym pogadać z rodzicami, z innymi funkcjonariuszami, którzy zajmują się sprawą. Fajnie byłoby ogarnąć miejsca, w których ostatni raz były widziane. Jakieś rzeczy, do których były przywiązane...
    Wymieniał i wymieniał, a policjant przybierał coraz bardziej nietęgą minę. Z opisu czynności, które zamierzał wykonywać Quentin, wynikał jeden prosty wniosek; mężczyzna miał ochotę dołączyć do grupy operacyjnej, kręcić się pod nogami i w ogólnym rozumieniu przeszkadzać funkcjonariuszom w ciężkiej robocie.
    – W skrócie – westchnął – będę patrzeć ci na ręce, aż mnie oświeci lub nie.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pią 27 Mar 2020, 21:23

    Na żart Quentina agent ściągnął nieco brwi i nic poza tym. Puścił to mimo uszu, rzeczywiście nie mając nastroju na śmieszkowanie. Dość dziwnie czuł się przy tym osobniku i nie miał jeszcze wypracowanej techniki, jak się zachowywać wobec takich ludzi. Poza tym, nadal przeżywał żałobę. Wysłuchał w milczeniu wymogów Moisea.
    Cierpiętnicza mina Wrighta przynajmniej miała teraz jakieś uzasadnienie. Ale za chwilę żachnął się, machnął ręką. Był gotów do dużych ustępstw, ale żeby zaraz zabierać Quentina wszędzie ze sobą?
    - Mogę ci dać wszystkie informacje jakie mamy i odwiedzić z tobą rodziny porwanych, ale, na litość, nie mogę cię zabrać do siedziby FBI... - pomysł chodzenia wszędzie z "nowoczesnym magiem" wydał mu się niezwykle absurdalny. Niby jak miał wytłumaczyć kolegom jego obecność? "Cześć chłopaki, przyszedł wróżbita, chce z wami pogadać o sprawie"; tak mógłby go zaanonsować, ale nie brzmiało to zbyt poważnie. Brzmiało niczym żart. - Naprawdę nie można tego załatwić na odległość? Jakieś wróżenie z fusów i po sprawie? - dopytał z mieszanymi przeczuciami, ale wyraz twarzy Quentina powiedział mu, że nic z tego. - Ech. W porządku. Zaczniemy więc od pierwszego miejsca. To posiadłość pod miastem. - Morten posłał mu poważniejsze spojrzenie. - Ale muszę cię uprzedzić, ostatnio marne ze mnie towarzystwo.
    Przejął od Quentina tablet i położył go obok siebie, splatając palce, by przejść zaraz do konkretów.
    - Zaginęło w sumie piętnaście dzieci. Wszystkie przykładowo ładne, jak z filmów familijnych. O podobnych charakterach: ugodowe, radosne, pomocne. Bez chorób czy przypadłości. Odstępstwa czasu od zaginięć wydają się pozbawione związku. Nie mają żadnego logicznego schematu. - zaczął wykład, dzieląc się informacjami ze swoim blondwłosym, tajemniczym gospodarzem - Pochodzą z bogatych rodzin. I z pilnowanych posiadłości. Mam kilka akt tej sprawy, znajdują się w samochodzie. Zapoznasz się z nimi, kiedy będziemy jechać do rodziny Emmy Smith. Smithowie to znana rodzina prawników. Zajmują się sprawami okołomafijnymi, pomagali przymknąć kilku narkotykowych bossów. Jak wiadomo, zależy nam na czasie. Jakich informacji potrzebujesz najpierw?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pią 27 Mar 2020, 23:37

    Quen miał na ten temat zupełnie odmienne zdanie. Wcale nie uważał, że funkcjonariusz nie może zabrać go do siedziby FBI. Ba! On był przekonany, że to kluczowy element całego dochodzenia! Na szczęście służbom zależało na odnalezieniu dzieci nie mniej, niż jemu na pieniądzach, więc przeczuwał pozytywny scenariusz dla tej historii. Przecież już raz odwiedzał ich w biurze, kiedy współpracował z innym, grubszym, trochę łysiejącym i na pewno nie aż tak przystojnym policjantem.
      – Czyli wycieczka. – Uśmiechnął się. – Bez obaw. Na pewno jesteś lepszym towarzystwem niż to, co siedzi w moich czterech ścianach.
    Wstał, dopijając herbatę. Nie czuł się do końca fair z tym, że nie uraczył gościa żadnym poczęstunkiem, ale nadgorliwość gorsza jest od faszyzmu.
      – Nie pytaj co, bo sam do końca nie wiem – zaśmiał się pod nosem, ale inaczej, bo trochę nerwowo. Szybko jednak pozbył się napięcia, przeciągając się leniwie. Nie był przesadnie umięśniony. Zawsze uważał, że taka sylwetka, jakiej dorobił się bez większych trudności, była w sam raz.
      – Ech? Jakich najpierw? – zastanowił się, ale nie doszedł do żadnego wniosku. – Taak, poczytam sobie akta.
    Naprawdę nie wiedział, od czego chce zacząć. Przez całe życie przechodził na jednym, wielkim farcie i nigdy nie układał planu działania. Po co, skoro wszystko następowało po sobie samoistnie? Jedyne, co byłoby korzystne w tej sytuacji, to emocje. Dużo emocji pozytywnych lub nie. One powodowały największą motywację. Quentin pozbawiony silnych wrażeń emocjonalnych był raczej bezużyteczny.
      – To ja się przebiorę, a raczej ubiorę i możemy jechać – powiedział, podążając w stronę witrażowych drzwi, prowadzących do sypialni. Nie raczył ich nawet za sobą zamknąć, jakby kompletnie nie przejmował się obecnością tajnego agenta.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Sob 28 Mar 2020, 00:17

    Cała ta sytuacja nadal była dla Mortena mocno nierealna; to, że przyszedł do takiego domu, że poznał taką osobę, a na końcu, że zgodził się jeździć z nią po mieście.
    Gdyby nie fakt, że bardzo zależało mu na jakichkolwiek poszlakach, na pewno nie pokwapiłby się w podobne miejsce.
    Wright przez moment podążał wzrokiem za Quentinem, dopóki nie złapał się na tym, że nie powinien go obserwować. To znaczy, raczej nie wypadało, niż nie mógł, bo gdyby był bardziej podejrzliwy, zaraz znalazłby do tego jakiś milion powodów. Agent zresztą odniósł przedziwne wrażenie, że w tym domu, albo przy tej konkretnej osobie, naprawdę łapie go migrena, co było o tyle dziwne, że ostatni raz miał coś takiego jakieś dziesięć lat temu, w miejscu, które uznawano za bardzo religijne. Postanowił, że po drodze podjedzie po kawę i jakąś przekąskę, tłumacząc to sobie spadkiem poziomu cukru we krwi. Rozejrzał się podejrzliwie po pomieszczeniu, przypominając sobie określenie Moisea "to, co siedzi w moich czterech ścianach" ale oczywiście nie zobaczył tam absolutnie niczego "nadnaturalnego" więc tylko pokręcił do siebie głową i wstał, by podejść do drzwi i poczekać przy nich na gospodarza.
    Musiał też przyznać sam przed sobą, że przemieścił się pod te drzwi głównie dlatego, że pan Moise trochę za bardzo przyciągał jego uwagę i jednocześnie odciągał ją od tematu sprawy. Blondyn był atrakcyjny i co więcej, był w typie Wrighta, i Wright musiał się mocno kontrolować, aby oddzielić pracę zawodową od jakiś osobistych pobudek, które mogłyby uroić się w jego głowie.
    - Skoro nie pasuje ci twoje "niewidzialne towarzystwo", dlaczego go stąd nie wyprosisz? - zapytał, z pewnym rozbawieniem i typową dla siebie logiką - Wyglądasz na osobę, która potrafi dostać to, czego chce.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Sob 28 Mar 2020, 13:59

    Quentin przebierał się bez pośpiechu. Było wcześnie, nie miał umówionych żadnych sesji i nie musiał spieszyć się z powrotem z ich małej wycieczki. Akurat naciągał na siebie koszulkę, którą kiedyś w przypływie inspiracji potraktował wybielaczem, kiedy padło pytanie mężczyzny.
      – Myślisz, że nie próbowałem? – Brunet usłyszał cichy śmiech dochodzący z sypialni. – Prawdopodobnie to ja jestem intruzem.
    Moise żył w tym miejscu od dawna, ale nigdy nie poczuł się tak, jakby był u siebie w domu. Starał się oczywiście z całych sił, aby mieszkanie należało do niego nie tylko wedle papierka, ale przede wszystkim wedle serca, które wkładał w jego urządzenie. Niestety nic z tego.
    Przewertował kilka szuflad i już po chwili stanął obok mężczyzny.
      – Ale kto ci powiedział, że jest niewidzialne, hm? – spojrzał na policjanta rezolutnie. – Pokaże ci sztuczkę, agencie. Zamknij oczy. Obiecuję, że cię nie okradnę.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Sob 28 Mar 2020, 17:37

    Morten na to oświadczenie uniósł lekko brew. Odgarnął kosmyki czarnych włosów opadających mu na twarz, w swojej zupełnie nieregulaminowej fryzurze, za którą panna White z pewnością zmyłaby mu głowę, bo za każdym razem, kiedy widziała go w niespiętych włosach, dostawała białej gorączki. Uśmiechnął się lekko, nie tyle niedowierzająco, co z raczej z rozbawieniem.
    - Cóż, nie zakładałem, że zechciałbyś mnie okraść, byłoby to dość nielogiczne posunięcie... zważywszy na fakt, że wiem, gdzie mieszkasz - puścił mu oczko, zgrywając się w jawny sposób, próbując przełamać nieco własne skrępowanie. Jego tęczówki były bardzo ciemne, w niedoświetlonym pomieszczeniu, w zasadzie nieodróżnialne od źrenicy. To on zawsze robił za "złego glinę" kiedy z Jamesem prowadzili śledztwa. Odkąd jego przyjaciela zabrakło i musiał robić również za "tego dobrego" kompletnie nie umiał się przyzwyczaić do sytuacji.
    Wright uznał najwyraźniej, że spróbuje być nieco mniej oschły wobec Moisea, jeśli mieli spędzić ze sobą większą, bliżej nieokreśloną ilość czasu. A przynajmniej - spróbuje być miły, bo Quentin nie zasłużył sobie na jego niechęć.
    - I przestań mi agentować. Jestem Morten, skoro już przeszliśmy na "ty".
    Zrobił przyzwalający gest ręką i zamknął oczy.
    - Śmiało. - powiedział, chociaż kompletnie nie wierzył, żeby cokolwiek się stało - Zaskocz mnie. Czekam z niecierpliwością.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Sob 28 Mar 2020, 18:32

    Ledwo agent zamknął powieki, a Quen pomachał mu dłonią przed oczami, jakby upewniał się, że na pewno nie podgląda. Następnie chwycił długi, czarny płaszcz z wieszaka przy wejściu, poprawił kołnierz i pochylił się ku ramieniu mężczyzny.
      – Teraz ja też jestem niewidzialny – odrzekł konspiracyjnie zza jego pleców, a potem nacisnął klamkę i wyszedł na klatkę schodową.
    Popularny pogląd, jakoby coś miało być niewidzialne, ponieważ dana osoba nie umiała tego dostrzec, dla Quentina był kompletnie niezrozumiały. A zdarzały się nawet przypadki, gdy ludzie uznawali, że coś nie ma prawa istnieć tylko dlatego, że ich oporne umysły nie wychwytywały delikatnych zmian otoczenia. Moise miał na takie podejście do świata prawdziwą alergię!
    Całą noc lało, ale miał szczerą nadzieję, że pogoda zdążyła się poprawić.
      – Z pewnością masz własne domysły na temat tej sprawy – nawijał Quen, kiedy schodzili po schodach na sam dół budynku. Jeśli Morten liczył na windę... no to się przeliczył. W takich starych kamienicach ludzie musieli mieć jakąś kondycję, aby wprowadzić się na najwyższe piętro.
      – Takie wiesz... niezawarte w aktach, bo poparte tylko twoją prywatną intuicją – kontynuował, kiedy wyszli przed budynek. Pochmurne niebo i ostry wiatr nie mogły budzić entuzjazmu w żadnym z nich. – Czasami ludzie lekceważą przeczucia, które dobijają się drzwiami i oknami.
    Samochód na parkingu wprawił Moise'a w niemały szok. Powinien się domyślić, że człowiek pracujący w FBI nie wozi się Fiatem. Cholera, może jeszcze nie było za późno, aby się przebranżowić? Quentin mógł zapomnieć o regularnych wypłatach. Raz miał klientów, raz nie. Raz mógł pozwolić sobie na kolację w najlepszej restauracji, a innym razem zadowalał się daniem instant. Taki los pomylonego „jasnowidza".
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Sob 28 Mar 2020, 22:21

    - I takie znikanie to ja rozumiem. - oświadczył Wright, podążając w dół schodów za Moisem - A co do sprawy, raczej nie polegam na "intuicji". To nie mój typ działania.
    Kondycji Wrightowi nie można było odmówić, jakoś zresztą musiał też wcześniej do jasnowidza dotrzeć, więc nie kłopotał się brakiem windy; nawet, gdyby tam była, miałby obiekcje ze skorzystania z niej, zważywszy na marny stan budynku.
    - Od takiego działania był mój partner, James. Miał nosa do takich spraw. "Czuja" jak to lubił nazywać. Ja byłem tą logiczną stroną, kiedy za bardzo się zagalopowywał. A robił to często. I niezbyt racjonalnie.
    Gdy wyszli na zewnątrz, agent znów miał jakieś dziwne odczucie; jakby znalazł się w jakimś filmie. Kiedy wchodził do kamienicy, niebo było jeszcze pogodne. Zaś teraz, razem ze swoim niecodziennym towarzyszem, takie niebo nawet odpowiadało ich sytuacji. Magiczne zniknięcia wymagały "magicznego" człowieka, i jedynie ulewy brakowało tutaj do dramatycznego wydźwięku rodem z filmów kryminalnych.
    - Zapraszam. - czarne BMW wydało krótkie piknięcie, odblokowując zamki. Pancerne szyby i równie pancernie wyglądająca karoseria nie odejmowały maszynie ani trochę gracji. - Jeśli chodzi o moje własne przemyślenia, uważam, że podejrzany jest wybitnym perfekcjonistą i z pewnością ma coś nie tak z głową. Wybiera dzieci według ścisłego schematu, a jak dotąd nie przedstawił żadnych wyraźnych żądań okupu. Jeśli nie chodzi mu o pieniądze, może więc chodzić o zemstę. To by zawężało krąg podejrzanych do byłych wojskowych, dyplomatów i członków grup przestępczych, którym nie odpowiada tutejszy rozkład sił. Jest parę podstarzałych gangów, które mają chrapkę na złoto majętnie urodzonych. Sprawdzałem to trzy dni temu. Nikt nie chciał puścić pary z ust. - westchnął.
    Wsiedli do BMW i samochód ruszył.
    - Wolę, żebyś mnie pytał o dane, niż o domysły. Z domyślań wiem tyle, że muszę podjechać po kawę, żeby przy przesłuchaniach nie zacząć ziewać. Też chcesz? - zagaił do Quentina, w bardziej żartobliwym tonie.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Nie 29 Mar 2020, 21:00

    – Kto wie, czy nie leżała w tym jakaś metoda? – odparł, wsiadając do auta. – Dopełnialiście się w takim razie. Teraz pracujesz z kimś innym?
    Quen nie był wścibski... a przynajmniej za takiego się nie uważał. Wychodził z założenia, że skoro rozmówca wspomina o czymś z własnej woli, to znaczy, że taki temat mu nie zawadza. Starał się brać poprawkę na formę organizacji, w której pracował mężczyzna; niestety nie mógł zapytać o wszystko, chociaż pewnie bardzo by chciał! Musiał skupić się na jednej konkretnej sprawie. Potrzebował tych pieniędzy.
      – Nie, nie pijam kawy – odpowiedział. Albo Agent miał problemy z pamięcią, albo nie wiedział co to ochratoksyna. Morten miał do tego pełne prawo. Quen natomiast nie chciał podstępną używką zaburzać pracy neuronów. To ani trochę nie służyło mu w pracy. Wyjechali na drogę, odprowadzani ciekawskim wzrokiem jednego z podstarzałych sąsiadów, który (Quentin mógłby się założyć) wyszedł ze swoim dygocącym pieskiem na spacer tylko po to, żeby przyjrzeć się Mortenowi i jego BMW z bliska. Biedny sierściuch z wybałuszonymi oczami protestował zaciekle, pchając się z powrotem na klatkę schodową, ale sąsiad wytrwale patrolował teren, dopóki nie zniknęli z pola widzenia.
      – Pójdzie kolejna plota. "Opętaniec spod dwunastki znalazł sobie sponsora." – parsknął. – Sęk w tym, panie agencie, że konkretne dane to za mało. Gdybyśmy mogli rozwiązać sprawę w ten sposób, to bym tu nie siedział. – Westchnął, przekonany o słuszności swojego oświeconego rozumowania. – Wizyta w tym domu na pewno trochę rozjaśni.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Nie 29 Mar 2020, 21:42

    - Ja jestem od konkretnych danych, ty jesteś od niekonkretnych danych, ustalmy to sobie. - wyłożył Wright, niezbyt przejęty zaaferowaniem Quentina w kwestii postępowania. - Gdybym polegał na własnych "przeczuciach" byłbym jakimś podrzędnym gliną w podmiejskim komisariacie. To się po prostu u mnie nie sprawdza. - wzruszył lekko ramionami - Mam za to inne zalety. Mogę na przykład... podjechać po jakiegoś blondwłosego "opętańca", który te niekonkretne dane zdobędzie. I, jak mniemam, ów blondyn wcale na tym nie straci. - puścił Moiseowi znaczące spojrzenie.
    Zjechał na lewy pas, zatrzymali się przed światłami. Morten akurat miał chwilę, aby przetrawić poprzednie pytanie jasnowidza i odpowiedzieć na nie w wystarczająco bezosobowy sposób.
    - Mój partner zmarł dwa tygodnie temu. Zastrzelono go w trakcie misji. - powiedział krótko, uciekając wzrokiem i mając nadzieję że nagłe zagryzienie zębów nie będzie na tyle widoczne, by towarzysz uznał, że agent to nadal przeżywa - Nie pracuję aktualnie z nikim. To była jedyna osoba która mnie znosiła... I którą znosiłem ja. Tak uogólniając.
    Ruszył BMW z pewnym szarpnięciem; chcąc, nie chcąc, zdradzając frustrację. Droga była dość pusta o tej porze przy wyjeździe z miasta. Powoli zmierzchało a temperatura opadła. Wright włączył radio, żeby coś leciało w tle. Nie głośno, lecz wystarczająco, by skupić myśli na tym, a nie na zmarłym przyjacielu.
    - Kolejna plotka, powiadasz? To jakie były poprzednie? Składanie ofiar z dziewic? Lewitowanie nad ziemią? - zapytał, z typową dla agenta FBI dociekliwością.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Nie 29 Mar 2020, 23:06

      – Nie wiedziałem. – Quentin spojrzał w bok na kierowcę, ale szybko odwrócił wzrok. – Przykro mi.
    Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji, ale to wiele tłumaczyło. Na przykład to, czemu samochód szarpnął niedelikatnie. Niestety coś w żołądku blondyna również. Nigdy nie miał choroby lokomocyjnej, dlatego nieprzyjemnego uczucia nie łączył z szaloną jazdą funkcjonariusza. Chciał zapytać, czy może uchylić okno i wpuścić trochę świeżego powietrza, ale właśnie wtedy auto zjechało z głównej drogi do niewielkiej zatoki. Quen od razu wyskoczył na zewnątrz, biorąc kilka głębszych wdechów, po czym zerknął w kierunku mężczyzny, który właśnie zamykał drzwi. Tylko tego brakowało, żeby zwymiotował w BMW wartym więcej niż jego dom. Nieco bledszy, ale wciąż żywy, uśmiechnął się do Mortena.
      – Z tym lewitowaniem to jakoś bardzo się nie pomyliłeś – oznajmił. Z każdą sekundą czuł się coraz lepiej, a kiedy przekroczyli próg małej kawiarni, nagłe pogorszenie samopoczucia odeszło w niepamięć.
      – Najpierw myśleli, że prowadzę dom publiczny, bo interesantów przyjmuję raczej u siebie. Potem, jak poznali moją profesję, wcale nie było lepiej. Zaczęli się skarżyć, że rybki w akwarium im zdychają, a tydzień temu... Nie, dla mnie nic, dziękuję – przerwał historię, uśmiechając się do kasjera. – Tydzień temu pastor na wizycie domowej za ścianą zasłabł w połowie modlitwy. Jak tak dalej pójdzie, to będę odpowiedzialny nawet za farbę odchodząca od ściany.
    W dywagacjach i odbieganiu od ważnych spraw Quentin był mistrzem. Przetrenował taką umiejętność, kiedy próbował przeciągać wizyty płatne od godziny. Teraz warto byłoby jednak skupić się na zadaniu, ale chłopak miał problem z kontrolą tej części swojej osobowości.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Pon 30 Mar 2020, 02:01

    Całą sytuację z wybieganiem z samochodu Morten mógłby skomentować, ale nie zdążył, bo Quentin szybko zmienił temat.
    Wright zamówił kawę i przekąskę na wynos, wysłuchując opowiadania jasnowidza. Zbierał o nim informacje, tak chętnie mu podawane, próbując wyrobić sobie o nim jak najbardziej realistyczne wyobrażenie.
    Nie mieli czasu na siedzenie w kafejce, więc po zakupie agent od razu skierował ich z powrotem, i kiedy przystanęli przed wozem, wrócił do interesującego go wątku.
    - Czemu tak szybko uciekłeś z wozu, skoro nawet nie chciałeś nic kupić? - mruknął, powoli otwierając wieczko kawy i z zadowoleniem biorąc mały łyk - Przecież...
    I wtedy zadzwonił jego telefon. Wright nie miał zwyczaju ignorować połączeń.
    - Tak? - zapytał nieformalnym tonem, sprawdzając wcześniej, czy połączenie nie jest od szefowej. Wysłuchał jakiegoś krzykliwego monologu - Sophia? Uspokój się, Rosaline. - powiedział kategorycznym tonem i zmarszczył brwi - Powiedz mi po kolei. Tylko spokojnie. Jak to Sophia zniknęła? Gdzie ją ostatnio widziałaś?
    Wysłuchał kolejnych krzykliwych słów, odstawiając kawę na dach i przybierając bardziej spiętą pozę - Nikt nie powiedział, że to jest porwanie. Dzieci nie wyparowują z domów, jasne? Już jadę. Nie panikuj. Na pewno znajdzie się w pobliżu. - oświadczył, otwierając BMW kluczykiem - Nie rób nic głupiego, zapytaj sąsiadów, czy nie mam jej u nich i wróć do domu, ja załatwię resztę.
    Rozłączył się i popatrzył poważnie na Quentina. Na tyle poważnie, na ile mógł to zrobić przez stres.
    - Jest nowa zaginiona. Sophie Jones. Wpasowuje się w schemat porywanych dzieci. To córka Jamesa. Muszę tam natychmiast jechać. - powiedział bez zawahania. - Smithowie mogą poczekać. Wsiadaj. - zarządził.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Pon 30 Mar 2020, 23:57

    A więc Wright to zauważył? Quentin przybrał strapiony wyraz twarzy, bo nie umiał ubrać w eleganckie słowa chęci obrzygania szykownego BMW i wtedy rozdzwonił się telefon. Z każdą sekundą połączenia głos Mortena się zmieniał, a treść rozmowy bynajmniej nie zwiastowała niczego dobrego.
      – Kto to jest James? – zapytał od razu Quen, a mając na uwadze prędkość, z jaką mężczyzna ruszył przed siebie, wyjątkowo szybko zapiął pas. Jego serce z automatu przyspieszyło bieg, a stres zacisnął się silną dłonią wokół gardła. Co, jeśli porywacz wciąż był w domu? Morten z pewnością umiałby sobie z nim poradzić. Kiedy na jednym z zakrętów Wright przejechał na czerwonym świetle, stosik akt ułożonych pod przednią szybą wysypał się z papierowej teczki i wzleciał w powietrze.
      – Kurwa, czemu to tutaj leży? – syknął blondyn, ratując uciekającą dokumentację. Pierwsza kartka, która wpadła mu w ręce, przedstawiała kopię bardzo niewyraźnego zdjęcia pięcioletniej dziewczynki. Moise bezpowrotnie stracił zainteresowanie resztą akt. Zignorował stos fruwających mu pod nogami papierów i opadł plecami na oparcie. Morten oczywiście kontynuował swoją zawrotną jazdę w nieznanym kierunku, wydając przy tym stanowcze polecenia, dotyczące zapewne ogarnięcia tego pierdolnika... Niestety towarzysz niedoli w ogóle go nie słuchał. Fotografia, którą trzymał w dłoniach, przedstawiała nie więcej niż pół twarzy dziecka. Jasnoniebieskie, zaczerwienione od łez oczy patrzyły prosto w obiektyw aparatu, ale to nie one przyciągały uwagę blondyna. Gdzieś na pewno widział podobny symbol.
      – Wydaje mi się... – zaczął niepewnie, jednak w tym samym momencie zatrzymali się na podjeździe, tuż przed piękną posiadłością. Na analizowanie akt Quen będzie miał jeszcze masę czasu.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Wto 31 Mar 2020, 00:33

    Kiedy zatrzymali się na podjeździe i Wright pogodził się już z faktem, że Quentin jest teraz we własnej bajce, na reakcję z jego strony zareagował niemal ulgą.
    - Tak? Co ci się wydaje. - pytanie zabrzmiało bardziej jak rozkaz, ale agent chyba naturalnie przeszedł do swojego standardowego zachowania "złego gliny" i nawet nie mrugnął okiem, czekając na odpowiedź. - Wychodzimy, powiesz mi w drodze. - zarządził, naturalnie przejmując kontrolę nad sytuacją. Był zorientowany na jeden cel. Odnaleźć i złapać sprawcę, po najmniejszej linii oporu. Na swój sposób też był nieco wyrwany z rzeczywistości. Skoczyła mu adrenalina i nie wiedział już, czy jest bardziej zły, czy bardziej zaniepokojony.
    Szli w kierunku ślicznej willi, okrążonej dookoła drzewami iglastymi. Domostwo było w bogatej dzielnicy, a rzędy domów jednorodzinnych sprawiały wrażenie, jakby każde próbowało prześcignąć drugie w zawodach na "najbardziej ekskluzywne"miejsce w okolicy.
    - James. Mój były partner. Wspominałem ci. - Morten odzywał się krótko i na temat, myślami będąc w miejscu, gdzie wsadza tego psychola za kratki, obijając mu najpierw pysk - Sophie to moja chrześnica. Idziemy do jej matki, Rosaline. Ona bardzo przeżywa żałobę... Starałem się ją wspierać, ale nie chce dawać sobie pomóc. A teraz to. - syknął, mając na myśli zaginięcie dziewczynki - Jak znajdę tego porywacza, wyrwę mu nogi z dupy. A na pewno spróbuję. - powiedział zupełnie poważnie, aby w końcu popatrzeć na Quentina.
    Stanęli przed drzwiami, lecz zanim Wright zadzwonił domofonem, przetrzymał spojrzenie jasnowidza.
    - Widziałeś coś? Olśniło cię?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Wto 31 Mar 2020, 01:32

    Czas przyspieszył jak szalony, a Quentin nie wiedział, na czym skupić myśli — na dziwnie znajomej plątaninie czarnych linii, na słowach Mortena... czy może na tym cholernie przykrym zapachu. Zmarszczył brwi, starając się wrócić na ziemię jak najszybciej, ale im bardziej próbował zrozumieć, co brunet do niego mówił, tym bardziej jego słowa zlewały się w jeden niezrozumiały bełkot.
      – Tak, chyba, nie wiem – warknął, zły sam na siebie. Nigdy wcześniej nie był w tej okolicy, ale już wiedział, że za nią nie przepada.
      – Gdzieś widziałem ten symbol, ale jest tak krzywo narysowany... – westchnął, nerwowo przestępując pod drzwiami z nogi na nogę. Schował ręce do kieszeni płaszcza, nie wiedząc, co innego mógłby z nimi począć.
      – Potem koniecznie przejrzymy resztę zdjęć – zadecydował i w tym samym momencie w drzwiach stanęła dygocąca ze strachu, chuda kobieta.
      – Boże jedyny, Morten! Przysięgam, że cały czas byłam w domu! – zaszlochała przeraźliwie, aż Quen poczuł na swojej skórze lodowate dreszcze. Nie był do tego przyzwyczajony. Nigdy nie widział człowieka w takim stanie. Matka nie dopytywała, kim jest osobliwy blondyn przy ramieniu funkcjonariusza, tylko od razu wpuściła ich do środka.
      – Przeszukałam każdy kąt, cały ogród... – panikowała dalej, ruszając schodami na górę. Moise nie miał wyboru, więc jak cień podążył za policjantem, ale ten cholerny zapach! On nasilał się z każdym przebytym schodkiem.
      – Czujesz to? – zapytał w końcu bruneta, nieładnie wcinając się w ich rozmowę. Przecież nie mógł dłużej tego ignorować. To było niepojęte! – Kurwa, jak tu śmierdzi zgnilizną.
    Zdezorientowana i blada jak ściana kobieta otwierała i zamykała usta, jakby chciała coś powiedzieć. Najwyraźniej nie miała pojęcia o czym mowa. Dlatego blondyn wyminął ich w drodze ku szerokim drzwiom balkonowym na końcu korytarza i szarpnął za klamkę.
      – One są zamknięte! – zawołała kobieta, podbiegając tuż za Moisem. – Nie zamontowaliśmy do końca barierek i...
    Zdecydowanie nie były zamknięte.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Wto 31 Mar 2020, 02:10

    - Stój. - Morten powiedział szybciej, niż pomyślał. Wyciągnął broń, widząc jak "zamknięte drzwi" nie są zamknięte w żadnym wypadku - Ross, wyjdź z pokoju. - poinstruował kobietę zimnym tonem, po czym minął Quentina, już z bronią w gotowości - Poczekaj tu. - powiedział do niego, wchodząc powoli na balkon.
    Wystarczyły dwa kroki w przód, by mógł już opuścić broń.
    - O kurwa. - syknął, by podejść do leżącego nieruchomo ciała. Bardzo nieruchomo, beż żadnych oznak życia. Przykucnął, wyciągnął rękę, zmierzył puls dwoma palcami. Brak tętna, zimna skóra. Wright obrócił trupa na plecy.
    - Po prostu świetnie. - żachnął się, zakrywając twarz zgięciem ramienia - Cyjanek.
    Powiódł spojrzeniem po otoczeniu, jednak nic nie wskazywało na morderstwo. Ot, po prostu, trup na balkonie. Koleś pod trzydziestkę, otruty, z tatuażami na szyi i czarnym stroju; w bluzie i bojówkach. Na pewno nie okultysta w magicznej szacie.
    Wright wstał i wyprostował się. Wrócił do Quentina.
    - Bardzo ciekawe - oświadczył, spoglądając na jego twarz - Byłem sceptyczny do twoich zdolności, ale rób tak dalej, jesteśmy na dobrej drodze. Koleś chyba się zabił, ale nie jestem pewien. To wykaże sekcja zwłok. - zrobił podsumowanie Moiseowi - Jak chcesz zerknąć to śmiało. Na mój gust on nie żyje od jakiś pięciu minut, nie więcej. Na pewno nie ma tu jeszcze żadnego zapachu.
    Lustrował go bacznym spojrzeniem, ale mina jasnowidza naprawdę wskazywała na to, jakby ciało było przynajmniej już w stanie rozkładu. Morten nie potrafił stwierdzić, czy to udawane, czy blondyn serio miał jakiś psi węch i nadludzko wyostrzone zmysły, ale wyraźnie mu to zaimponowało.
    - Daj znać, jakbyś zauważył coś jeszcze. Ja dzwonię po ekipę sprzątającą i muszę uspokoić Rosaline. Zaraz potem wracamy do namierzania Sophie. Skoro nikt jej nie porwał, musi być gdzieś w pobliżu.
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Wto 31 Mar 2020, 18:07

    – Zabił się? – podchwycił Quen. Złapał framugi okna i wyjrzał na balkon. Szybko zmienił zdanie, chowając się z powrotem do środka. W istocie wytropił umarlaka... ale bardzo niecodziennym sposobem.
      – Odmówię sobie tej przyjemności – odparł z przekąsem. Moise nie pierwszy raz czuł ten zapach i widział martwe ciało. Znał go dobrze pod każdą postacią, ponieważ różni ludzie prosili go o pomoc... ale jeszcze nigdy umysł nie płatał mu takich figli. Ten zapach nigdy nie był taki intensywny, nawet przy trupach wyławianych z wody. A włamywacz był martwy od zaledwie kilku minut. To wszystko nie trzymało się żadnego schematu, który znał. Jego bezpodstawne poddenerwowanie, wyczuwanie zapachów, które w istocie nie istniały... Może Quen był przepracowany? Jeśli był, to taka poważna sprawa na pewno nie wpłynie korzystnie na jego zdrowie psychiczne. A przecież magia i psychika związane były nierozerwalnie.
    Jeśli teraz straci pewność siebie, to straci szacunek, który zyskał przed chwilą. Zależało mu na tym, aby z czasem policjant coraz bardziej ufał jego instynktom... nawet jeśli zaskakiwały nawet blondyna. To ważne, jeśli mają razem pracować.
    Uniósł kącik ust, pozorując, że to właśnie w ten sposób miało wyglądać.
      – I po co wam psy policyjne? – zagadnął, podążając znowu na dół. Chciał jeszcze porozmawiać z tą kobietą.
    Nie wyszli razem przed dom. Quen kręcił się po kuchni, dręcząc zestresowaną kobietę pytaniami, kiedy agent dzwonił po wsparcie. Dopiero po kilku minutach wyszedł przed drzwi i dołączył do Mortena. Dzierżył w jednej dłoni niedużego misia z urwanym nosem. Ot Quen wykonywał swoją robotę. Po raz setny raz w swojej karierze mechanicznie kierował się wypracowanymi sposobami.
      – Skoro zmarł niedawno – powiedział, próbując poukładać w swojej głowie wszystkie wydarzenia i ugniatając misia w dłoniach. Wyglądał z nim co najmniej niepoważnie. – To co zrobił z dzieciakiem? Wyrzucił przez balkon czy zjadł?
    Sugerował bezsens sytuacji, idąc w krok za policjantem przez równo przystrzyżony trawnik. Nie odeszli daleko, bo pod dom podjechała ekipa techniczna. Funkcjonariusze zjawili się szybko, rozwijając wokół charakterystyczną taśmę policyjną. Cyjanek śmierdział specyficznie, ale na pewno nie zgnilizną... nawet zakładając, że chłopak ma psi węch, to nie wyczuwałby zapachów, które realnie nie znajdowały się w powietrzu. Dla postronnych ta historia brzmiała jak smutne zaczątki schizofrenii, ale nikt nie miał możliwości zatrzymać Quentina na dłużej. Na wieść o wcieleniu „jasnowidza” w szeregi służb specjalnych z ramienia Federalnego Biura Śledczego, policjant spisujący protokół uniósł wysoko brwi. Spojrzał na zabawkę i jego dłonie, okryte materiałowymi rękawiczkami bez palców, a później na Mortena — z pogardą, jakby mężczyzna niegdyś wepchnął się przed niego w kolejkę po lepszą fuchę. Niezadowolony wymruczał coś pod nosem i odszedł w stronę mieszkania.
      – Mam nadzieję, że szybko go stąd zabiorą – przyznał. – Totalnie zrobił mi na złość... jakby nie mógł zabić się innym razem – marudził. Energetyczne ślady, które na ziemi pozostawiali po sobie samobójcy, były cholernie silne. Silniejsze od aury małej dziewczynki. Och, a ten zapach w niczym nie pomagał.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Wto 31 Mar 2020, 20:06

    Cały ten "szum" wokół ciała i ciągłe nagabywanie Wrighta wyraźnie nie posłużyło jego nerwom. Przy trzecim funkcjonariuszu, który zapytał o przebieg wydarzeń, agent miał już wyraźną minę, jakby chciał wszystkim zasadzić po kopie w dupę. Czwartego spławił już stwierdzeniem "sprawy służbowe" i wyminął taśmy policyjne, kierując się ku ulicy. Dołączył do niego Quentin, trzymając zabawkę Sophie. Coś w środku mężczyzny zmiękło nagle, serce ścisnęło się na moment.
    Nikomu by nie przyznał, że z dzieckiem Jamesa był nie mniej zżyty co z samym Jamesem, co oznaczało, że sprawa porwań stała się dla niego bardzo osobistą kwestią.
    Quentin zaś, mówiąc do niego coś, co Morten nie bardzo przyswajał, rozpatrując w głowie już własną zemstę, sprawiał wrażenie odpowiedniej osoby na odpowiednim miejscu. Skoro wyczuł z odległości samobójcę, powinien też znaleźć i inny trop...
    - Co zrobił? - Wright zmarszczył brwi, wracając uwagą do słów Moisea - Zjadł? Quentin, to nie jest zabawne. - ton jego głosu bardzo wyraźnie powiedział, że było więcej niż nie- zabawne. - Musimy odnaleźć Sophie, zanim stanie jej się krzywda. - oświadczył jasnowidzowi, rozglądając się teraz uważnie na boki, jakby poszukując jakichkolwiek poszlak, dokąd dziewczynka mogła się udać - To bardzo ciekawskie dziecko. Skoro nikt jej nie porwał, nie rozpłynęła się w powietrzu... - bez uprzedzenia zagarnął Quentina ramieniem i zrobił nagle ostry  zwrot w ciemną uliczkę pomiędzy domami, wyglądającą na nieuczęszczaną. Od razu po tym go puścił.  - Tu często chodziła. Powiedziała mi, że widziała tu kiedyś psa. Bardzo chciała mieć psa, ale Rosaline ma alergię... Może to jakiś przypadek, że nie było jej w trakcie próby porwania...
    Zatrzymał się nagle. Przykucnął.
    - Ślady kół... Świeże. - pokazał Moiseowi odcisk na połamanym asfalcie i kawałku ziemi pod spodem - Ta droga prowadzi do starej fabryki. - złapał spojrzenie Quentina, czepiając się każdej deski ratunku. - Potrafisz coś tu wyczuć? Zobaczyć? Cokolwiek?
    Besatt
    Besatt
    Minor Daemon

    Punkty : 1335
    Liczba postów : 303
    Skąd : Z policji
    Wiek : 25

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Besatt Wto 31 Mar 2020, 22:18

    Wright nie musiał powtarzać dwa razy, aby Quentin wyczuł nerwowy ton. Nie wiedział, jak silne relacje łączyły Mortena z Jamesem i jego rodziną, ale powoli się o tym przekonywał. Agent chwycił go za ramię, prowadząc w ciemną uliczkę, ale blondyn wiedział, że to kompletnie zły kierunek. Spojrzał na asfalt nieszczególnie przekonany. Cholera, wszędzie były ślady kół! Naprawdę ktokolwiek mógł wykorzystać boczną ulicę, aby na przykład zawrócić. Skrzyżował z nim wzrok. Nie „czuł" zupełnie nic, ale nie miał serca tego przyznać. Jedyna informacja, która echem odbijała się w jego głowie, wyraźnie podpowiadała mu, że znajdują się w złym miejscu. W takich stresujących sytuacjach, jeśli absolutnie żaden pomysł nie przychodził mu do głowy... To sprawę spisywał na straty.
    — Naprawdę myślisz, że pięciolatka mogłaby tak po prostu sobie wyjść z domu niezauważona? — zapytał, kucając tuż obok agenta. — Kiedy matka była w środku, a my znajdujemy ciało kolesia na balkonie? To absurd. Przestraszyłaby się obcego w domu i uciekła do matki. Może to faktycznie jakaś mafia?
    Instynktownie chwycił go za przedramię, jakby w taki sposób próbował pomóc mężczyźnie odzyskać spokój i trzeźwe myślenie. Policjant dziwnie łączył fakty.
    — A może masz rację. Może poszła — zastanowił się niespodziewanie na głos, łapiąc kontakt wzrokowy z ciemnymi oczami. — Skoro lubi zwierzęta, to czemu nie? Masz, nie zgub tego.
    Zanim wstał, wcisnął agentowi w ręce śmierdzącego psią śliną misia. Wcześniejszy logiczny ton blondyna przepadł bezpowrotnie. Nawet nie pomyślał, że mogliby użyć auta, tylko pieszo ruszył długą ulicą.
    — Są tu jakieś sklepy? — zapytał, odwróciwszy się przez ramię, aby mieć pewność, że mężczyzna idzie za nim. Oczywiście, że były i to nie jeden. Quen wszedł do pierwszego z brzegu warzywniaka, dźwięczącym dzwonkiem oznajmiając swoją obecność.
    — Dzień dobry. Chcielibyśmy nagrania z kamer sprzed wejścia — wypalił bez słowa wstępu, ale zamiast tego obdarzył mężczyznę charakterystycznym uśmiechem.
    Kasjer zmierzył go wzrokiem zza grubych szkieł i odwzajemnił grymas.
    — A ja chciałbym być piękny i młody, czarusiu— wyrzęził spod krzaczastego wąsa.
    Raven
    Raven
    Minor Daemon

    Punkty : 3596
    Liczba postów : 341
    Skąd : Warszawa

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Raven Wto 31 Mar 2020, 22:54

    - Sophie potrafiła się wymykać z domu. Do bezpańskich psów, właśnie. Odradzałem jej to, ale wiedziała swoje. - westchnął Morten - Nie chciała niepokoić matki. Rosaline ne wiedziała o tych wypadach. James obiecał małej, że zachowa sekret. - agent skrzywił się gorzko - I zachował.
    Złapany za rękę, nie oponował. Wziął głośno parę spokojniejszych wdechów. Nie potrafił rozróżnić, czy jest bardziej zły czy bardziej rozżalony. Obecność Quentina jakoś to łagodziła. Podjął jego spojrzenie i spróbował zepchnąć emocje na bok.
    "Masz, nie zgub tego." - usłyszał, po czym przejął maskotkę, zaś w międzyczasie w jego głowie pojawiła się nagła i irracjonalna myśl, że Moise wyglądał z tą zabawką jakoś zaskakująco uroczo.
    Potaknął na pytanie o sklepy. Ociągał się z marszem gdziekolwiek, ewidentnie szukając jakichkolwiek poszlak na ziemi. Próbował uciszać sumienie, zająć czymś natłok myśli. Podeszli do warzywniaka, a blondyn wyglądał tak, jakby naprawdę coś go tam wiodło. Wszedł do sklepu.
    Chwilę potem do środka wszedł Wright, dobrze słysząc żądanie Quentina.
    Nie zatrzymując się, podszedł do sprzedawcy i wyciągnął odznakę ruchem równie jednolitym, co zwykle wyciągał broń, zaś jego grobowa mina nie wykazywała ochoty na żarty.
    - Morten Wright, FBI. - oświadczył sucho, po czym wskazał ruchem brody na Quentina - I mój partner śledczy, Moise. Potrzebujemy nagrań z kamer. Cały dzisiejszy dzień. - dodał lakonicznie, lecz precyzyjnie, tak jak miał w zwyczaju. Nic mniej i nic więcej. Żadnych uśmiechów, pytań o pogodę i samopoczucie. Wywieranie nacisku miał już niemal we krwi.
    Wąsaty sprzedawca uniósł wysoko brwi, ale najwyraźniej nie miał nic sensownego do powiedzenia i nie dyskutował, bo zaraz skinął głową, i ruszył do schowanej za kotarą części sklepu, aby znaleźć stosowne nagranie.
    Wright oparł się o ladę i popatrzył na Quentina.
    - Tak właśnie to działa? - zapytał, chowając odznakę. - Idziesz za czujem i dzieją się rzeczy?

    Sponsored content

    Nieuchwytny porywacz Empty Re: Nieuchwytny porywacz

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 08:25