Buszujący w magii

    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Pon 23 Mar 2020, 20:13

    Morgan przeszedł wzdłuż regału, oglądając buteleczki z bliska. O lwiej części ze składowanych tu substancji nigdy nie słyszał, a odrapane naklejki pod każdą z nich niewiele mu mówiły. Kilka najpowszechniejszych substancji, będących najczęściej bazą do skomplikowanych wywarów, rozpoznał od razu, ale reszta...
    Smok najchętniej zebrałby po jednej fiolce i każdą z nich rozłożył na części pierwsze. Jeśli przed tym złośliwy roztwór swoimi toksycznymi oparami nie wypaliłby mu oczu. Każdy wiedział, że w duszy Yakhar'a uznanie względem sławnych chemików rosło wprost proporcjonalnie, do liczby wynalezionych przez nich trucizn. W czasie wykładu często omijali mniej istotne tematy, aby profesor z wypiekami na twarzy mógł w końcu opowiedzieć o kolejnym upiornym w skutkach eksperymencie.
    A potem o tym, jak zabezpieczyć się przed podobnymi efektami na przyszłość, ale tego już nikt nie słuchał.
    — Dzięki, ale nie mam zamiaru gotować maści na siniaki. I nie, nie muszę — odparł, wbijając wzrok w fiolkę z płynem tak czarnym, że jego zawartość sprawiała wrażenie bezdennej dziury. — Ale chcę, bo uwarzenie tego, co potrzebuję, zajmie mi pół roku.
    Być może któryś eliksir rozpoznałby po zapachu, ale woń miliona substancji mieszała mu w głowie. O ile na początku uznał takie doświadczenie za przyjemne, tak teraz nachalny aromat osadzał się gorzko na gardle.
    Palcami, na które zaciągnął rękaw bluzy, przesunął po jakiejś tabliczce, ścierając zeń gromadzony latami kurz.
    — Nie posiadam też niezbędnych składników, bo jak zdążyłeś zauważyć — tłumaczył dalej, nie zwracając uwagi na dzieciaka. — Stara Higgs nie umie się dzielić z potrzebującymi.
    W końcu znalazł to, czego potrzebował; miniaturową ampułkę z silnie połyskującym płynem. I chociaż buteleczka z czarnym roztworem kusiła go równie mocno, to z ociąganiem odstawił ją na półkę.
    — A poza tym... nie chce mi się — odparł ostatecznie, chowając jedną buteleczkę do kieszeni bluzy. Kusiło go, aby zabrać więcej i pewnie podjąłby takie ryzyko, gdyby młody Rose uprzednio nie pozbawił go cennego czasu i pozwolił skupić się na zadaniu. Przetarł oczy, które od nadmiaru kurzu zapiekły go nieprzyjemnie i odwrócił się w stronę drzwi. Dostrzegł, jak Charlott zapiera się nogami o podłogę i z całej siły próbuje uchylić wrota, zabawnie przy tym ślizgając się po posadzce.
    — Chyba nigdy nie miałeś do czynienia z wkurwionym Yakharem, co? — parsknął. Przyznać się. Właśnie dlatego Morgan nie wyleciał jeszcze ze szkoły, bo przyznawał się do każdego wyskoku. Idiotyzm.
    Chętnie pomógłby chłopczykowi z drzwiami, ale najpierw musieli wyjaśnić sobie to, co najistotniejsze. Nie mógł pozwolić, aby rudzielec ich wydał, a to wiązało się ze zburzeniem bezpiecznej wieży, w której siedział Charlott. Stres szkodził zdrowiu, ale za jego pomocą Morgan rozwiązał już wiele problemów.
    No i wciąż miał się dobrze.
    Charlott musiał poczuć zapach perfum, który nagle przytłumił mglistą woń eliksirów, a kiedy się odwrócił, Łowca oparty dłonią o drewniane wrota wisiał tuż nad nim. Nawet migające po jego sylwetce światełka nie zmieniały faktu, że teraz Everett prezentował jak dzika bestia, gotowa do rozszarpania ofiary, jeśli ona wykona zbyt gwałtowny ruch. Otaksował go wilczym spojrzeniem i zostawiwszy swoje realne intencje wobec medyka w niepokojącym niedopowiedzeniu, zablokował mu drogę ucieczki.
    — Wiesz, co byłoby bardziej romantyczne? — zapytał. — Gdyby któryś z nas przypadkiem zszedł w wieku dwudziestu lat. A skoro braciszek nie opowiadał ci jeszcze, jakie metody wychowawcze stosujemy wobec nieposłusznych Smoków, to może ja to zrobię, co?
    Uśmiechnął się kątem ust, kiedy dostrzegł zagubiony wyraz na twarzy chłopaka. Jeśli Charlott dalej sądził, że Morgan jest tylko bezpiecznym introwertykiem, obawiającym się kontaktów międzyludzkich (jak te przystojne wampiry z filmów dla nastolatek) to powinien jeszcze raz zrewidować swoje przekonania. W trosce o własne interesy nie stosował półśrodków.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Wto 24 Mar 2020, 10:06

    Nieświadomość nawet w przypadku Charlott miała swoje granice. Chociaż sylwetka Morgana wyglądała pięknie w wielobarwnym świetle, emanowanym przez poustawiane na półkach fiolki, to jednak jego aura i postawa nie pozostawały żadnych wątpliwości, ni pola do spekulacji co do jego intencji. Był drapieżnikiem, czujnym i gotowym do ataku.
    Zidentyfikowanie zagrożenia było jednym aspektem, nie zmieniało jednak faktu, że Rose nie wiedział, jak powinien postąpić, aby uchronić się przed tą niespodziewaną agresją, skierowaną w jego stronę. Zwykle w takich sytuacjach miał przy sobie Leo albo Lucasa, którzy chowali go za sobą. Chciał się cofnąć, jednak plecami napotkał na klamkę od drzwi, która boleśnie wbiła mu się w kręgosłup. Zapach perfum drażnił go w nos, a źrenice zwężyły się w naturalnej reakcji obronnej. Zamiast jednak spuścić wzrok, wpatrywał się w Everett'a, szukając w twarzy mężczyzny choćby cienia oznaki, iż żartuje. W końcu Charlott uśmiechnął się nieco nerwowo i wyciągnął dłoń do przodu, aby bardzo delikatnie i nieśmiało spróbować zwiększyć dystans pomiędzy nim, a Morganem.
    - Powodujesz u mnie nadmierną produkcję kortyzolu i adrenaliny, to w ogólnie niepotrzebne - uznał, zaciskając palce na rękawach bluzy bruneta, przez co trudno było określić, czy tak naprawdę chciał go odepchnąć, czy przytrzymać. - Szkoła jest od tego, aby uczyć. Gdybyś wytłumaczył profesorowi Yakharowi, że potrzebujesz wykorzystać jeden z jego eliksirów, z pewnością pozwoliłby ci to zrobić pod nadzorem. Być może nawet opowiedziałby ci o właściwościach tej substancji, o których wcześniej nie miałeś pojęcia. Nikt tutaj nie każe za chęć rozwoju. - A jeśli Morgan zamierzał z eliksirem zrobić coś, o czym nie mógłby powiedzieć profesorowi, to Charlott i tak nie byłby w stanie zaaprobować tego, co obecnie robili. Bynajmniej nie dlatego, że przewidywał, iż Everett mógłby mieć w zamiarze kogoś zranić za pomocą skradzionej buteleczki, Rose jednak martwił się, że chłopak mógłbym nieopatrznie sam zrobić sobie krzywdę. Nie od dziś było wiadomo, że profesor Yakhar wykazywał niezdrowe wręcz zamiłowanie do trucizn i zapewne pół magazynu było nimi naszpikowane. - Nie zrozum mnie źle, to nie tak, że kiedy stąd wyjdziemy, pójdę prosto do nauczycieli, ale jeśli ktoś mnie zapyta, czy byłem w składziku, to nie skłamię. Po prostu nie mogę. - Wziął głębszy oddech, czując jak napięcie pomiędzy nimi rośnie. Nie spodobało ci się to, co? Rose uśmiechnął się smutno tylko po to, aby w następnej sekundzie skrzywić się śmiesznie i kichnąć. - APSIK! Przepraszam... - Ach ten kurz! Lawirował pomiędzy nimi zdradziecko i postanowił zaatakować w najmniej spodziewanym momencie.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Wto 24 Mar 2020, 22:57

    — Ach, no masz rację — powiedział. — Z tym że chęć rozwoju to tylko jedna z wielu z cech prawdziwego Smoka. Ja celuję wyżej, a nikt tego nie docenia.
    Zmarszczył brwi w udawanym smutku, ale tylko na chwilę. Mówiąc o metodach wychowawczych chłopak nie miał na myśli tych, które stosują wobec nich nauczyciele. Takie kary bywały nieprzyjemne i nikt nie wspominał ich dobrze, ale znacznie gorsze okazywały się lekcje pokory, które uczniowie otrzymywali z rąk swoich rówieśników. Tylko że Morgan nie planował uszkodzić naiwnego dzieciaka w tym dusznym składziku. Gdyby nie wyrobił w sobie tolerancji dla głupoty, to w szkole zimowego księżyca nie wytrzymałby aż do dziewiątej klasy.
    Chciał jedynie podkręcić rudzielcowi produkcję kortyzolu i niech mnie diabli, jeśli nie wyrządzał mu teraz przysługi.
    — Szkoła nie uczy was podstawowych zasad, ale ja przerobiłem je wszystkie — kontynuował, aby za chwilę krótko urwać tę historię. — Wtajemniczę cię za darmo.
    Pewnym ruchem chwycił chłopca za podbródek, aby unieść jego twarz ku górze. Tracili kontakt wzrokowy.
    — Lekcja pierwsza — mruknął cicho, zaciskając palce na delikatnej skórze. Stali tak blisko siebie, że nie musiał nadwyrężać głosu. A żeby żadne słowo nie umknęło małemu medykowi, swoje ostrzeżenie skierował bardziej do jego ucha. — Prawdziwy smok wie, kiedy należy się podporządkować i zamknąć buzię. Lepiej, żeby nikt nie pytał.
    Puścił go, zostawiając na wrażliwym licu powoli blednące, czerwone ślady. Położył dłoń na klamce za plecami chłopca, kiedy on kichnął cicho.
    — Zabawny jesteś — odparł szczerze, chociaż nie wyglądał na rozbawionego. Na śmiertelnie wkurzonego również nie. Na tym etapie sytuacja prezentowała się tak niejednoznacznie, że postronny obserwator mógłby mieć nie lada zagadkę. Zastanawiałby się, czy odejść i im nie przeszkadzać, czy ratować nieszczęsnego medyka.
    — Stoisz mi na drodze — stwierdził, ale Charlott w pierwszej chwili nie zareagował. — Chcesz otworzyć te drzwi, czy planujesz przeciągnąć randkę do rana?
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Sro 25 Mar 2020, 09:08

    - Proszę, ale one chyba naprawdę są zamknięte - uznał, prześlizgując się pod ramieniem Morgana. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że jedna z jego dłoni nadal jest silnie wczepiona w materiał bluzy mężczyzny. Puścił skrawek odzieży, a kiedy zaobserwował, że jego palce pozostawiły po sobie całą gamę zagnieceń, spróbował je wyprostować. - Przepraszam, mogę ci ją później wyprasować.
    Rose obserwował, jak Everett przymierza się, aby otworzyć wrota, nic jednak nie zapowiadało, aby chciały one ustąpić i wypuścić ich ze składzika. Byli więc uwięzieni, zamknięci w ciasnej klatce z feerią barw i drapiącym w gardło kurzem, który lawirował w powietrzu, jakby tańcząc pomiędzy przecinającymi się łunami świetlnymi. Chwila ciszy, która pomiędzy nimi zapadła, zdawała się dodatkowo zagęszczać duchotę panującą w pomieszczeniu. Było tak cicho, że kiedy już powstał jakiś dźwięk, czy było to przesunięcie butem po drewnianym parkiecie, czy odgłos szarpania się z klamką, dudnił w głowie zdecydowanie bardziej, aniżeli powinien. Można było odnieść wrażenie, że zaraz nawet myśli zaczną odbijać się echem od ścian.
    - Właściwie nie miałbym nic przeciwko zostaniu z tobą dłużej, ale Leo pewnie nie byłby zadowolony, gdybym nie pojawił się u niego w pokoju na noc i jestem jednak nieco głodny - stwierdził w końcu rudowłosy, przeciągając się leniwie. - Mam jeszcze trochę ciastek, miałbyś ochotę? - zaproponował, siadając na podłodze. Wyjął z kieszeni bluzy niewielkie opakowanie herbatników i kilka czekoladowych cukierków. Zdawał się w ogóle nie przejmować tym, iż znaleźli się w niezaprzeczalnym potrzasku. Myślał natomiast o czymś zupełnie innym. Z jednej strony... był ciekawy, co też Morgan podebrał ze składzika. Z drugiej natomiast wolał nie pytać, a wtedy, jeśli profesor Yakhar weźmie go na przesłuchanie, zgodnie z prawdę będzie mógł odpowiedzieć, że nie wie. - Tak swoją drogą, dużo jest tych zasad? Tych, których nie uczy nas szkoła, ale ty je przerobiłeś? - zapytał, obserwując Smoka bardzo dokładnie. Zdziwił się reakcją swojego organizmu, gdyż niespodziewanie znowu poczuł przyśpieszone bicie serca. To chyba ta adrenalina i kortyzol nie do końca jeszcze go puściły. Charlott nie mógł jednak wiedzieć, że jego źrenice zamiast się zwęzić, zdecydowanie się rozszerzyły.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Sro 25 Mar 2020, 12:38

    Morgan nie poddawał się tak łatwo. Przesunął dłonią po jednej krawędzi drewnianego skrzydła, następnie po futrynie. Obejrzał nawet zawiasy w nadziei, że dostrzeże cień magii, który trzymał ich w bezlitosnym potrzasku. Jeśli stąd nie wyjdą, to tuż nad ranem ich spakowane walizki będą czekały przed szkolnymi murami.
    — Ja natomiast uwielbiam nocować w składzikach — ironizował dalej. Nawet jeśli Morgan robił wszystko, co w swojej mocy, żeby ich stąd wyciągnąć, to serdecznie w nosie miał teraz starszego Rose'a. Szeptał coś sam do siebie, wyglądając przy tym, jak ostatni wariat i wtedy zamek dziwacznie zadźwięczał, rodząc nadzieję w zdesperowanym Smoku... Niestety płonną.
    Poirytowany nieudaną próbą wymierzył w drzwi silne uderzenie, jakby istniała jakaś szansa na wywarzenie ich. Skutkiem tego był wyłącznie ból ramienia. Zaklął, odwracając znów się w stronę chłopca.
    — Nie, nie jestem głodny — stwierdził. Odruchowo zaciągnął kaptur na pozostające w wiecznym nieładzie włosy i oparł się o ścianę obok. Zjechał po niej plecami w dół, bezradnie siadając na kamiennej posadzce z jednym przedramieniem opartym o zgięte kolano. Przez tyle lat bez szwanku udawało mu się wyjść z każdego niebezpieczeństwa, a teraz wyleci na zbity pysk za podkradanie głupich ampułek. W dziewiątej klasie. Przetarł oczy dłonią, próbując odnaleźć w sobie resztki stoickiego spokoju, ale mały medyk kręcił się po pomieszczeniu jak wkurzająca mucha, aby ostatecznie usiąść naprzeciw niemu.
    — Dużo w chuj — zaśmiał się lekko, ale nie był to szczery śmiech. Był nerwową reakcją na patową sytuację. — Daj mi pomyśleć. Na pewno jest jakiś sposób.
    Wbił wzrok w rudzielca pochłaniającego ciasteczka, jakby w jego upiększonej okruszkami buzi miał wyczytać rozwiązanie.
    — Leo ma jednoosobówke — odparł po długiej ciszy i zupełnie nie na temat. — Jest przewodniczącym. Dzielisz z nim pokój? Jakim cudem?
    Na chwilę zapominał, że utknęli. Sweet Home Alabama? Przygryzł wargę, aby powstrzymać cisnący się na usta uśmiech. Everett nawet by się nie zdziwił. Każdy Rose, którego do tej pory miał nieprzyjemność poznać, był szurnięty w tym samym stopniu.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Sro 25 Mar 2020, 13:37

    - Ach, nie martw się... Leo w końcu nas znajdzie, zawsze mnie znajduje - uznał Charlott, błędnie interpretując nietęgą minę Smoka. - To prawda, że jako przewodniczący ma jednoosobowy pokój, ale jego łóżko wcale nie jest takie wąskie. Lubię z nim spać, przynajmniej zawsze jest mi ciepło. - Chcąc jakoś pocieszyć towarzysza, Rose postanowił się do niego przysiąść. Wstał z podłogi, strzepując jednocześnie okruszki, które osiadły w zagłębieniach materiału szafirowej bluzy, ale nie zdołał bezpiecznie dotrzeć do celu. Po wykonaniu pierwszego kroku czubek buta niedoszłego Medyka zaczepił o wystający fragment deski, przez co chłopak runął na kolana z głuchym hukiem. Buteleczki zadudniły i zadrżały niebezpiecznie, zwiastując rychły koniec zarówno rudowłosego, jak i Morgana. Flakoniki kołysały się w uwodzicielskim tańcu śmierci, brzęcząc złośliwie... ale ten niewątpliwie przerażający danse macabre postanowił zakończyć się równie szybko, jak się rozpoczął. Żaden z trujących eliksirów nie spadł im na głowę i trudno było powiedzieć, czy było to spowodowane jedynie szczęściem, czy może tak naprawdę szkło na górnych półkach zostało jakoś zabezpieczone. Charlott, który w naturalnym odruchu przysłonił czerep rękoma, odetchnął z wyraźną ulgą, zupełnie tak, jakby właśnie udało mu się uciec przed wygłodniałym stadem piekłoliszek. - Przepraszam, potknąłem się - uznał, zwracając głowę przez ramię. Jedna z desek była nieznacznie poluzowana. Kiedy Rose chwycił ją w swoje dłonie i umiejętnie podważył drobnymi palcami, okazało się, że kawałek drewna całkowicie wyskoczył z podłogi. Wąskie przejście ukazywało spróchniałą drabinę, a licha żarówka, która oświetlała drogę w dół, bynajmniej nie dawała odpowiedzi na to, co może się znajdywać w ukrytym pomieszczeniu. Rose jednak szybko się zreflektował. - Nie, nie... to dewastacja mienia szkolnego - uznał stanowczo, chwytając ponownie za deskę z wyraźnym zamiarem wstawienia jej na miejsce.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Sro 25 Mar 2020, 14:21

    Morgan zmarszczył brwi. Musiał przyznać, że jednak trochę go zatkało. Żarty żartami, ale dzieciak faktycznie spał z Leo w tym samym łóżku co noc. Po jakie licho? Przecież nie miał pięciu lat...
    — To... dobrze chyba — odchrząknął. Nie zamierzał ciągnąć tematu, bo jeszcze dowiedziałby się czegoś, o czym nieszczególnie wiedzieć pragnął. Mając na uwadze łatwowierność chłopca, śmiało zakładał, że przy niewielkim nakładzie pracy każdy idiota wmówiłby mu najgorsze kłamstwa. Zagubiony w swoich zbereźnych myślach odzyskał kontakt ze światem dopiero wtedy, gdy Charlott jak długi runął tuż przed nim. Po ciągnących się w nieskończoność sekundach niemożebnego stresu, oboje odetchnęli z ulgą.
    — Co? Upadłeś na głowę? — parsknął Morgan z uśmiechem i zanim chłopiec odłożył brakujący kawałek podłogi na miejsce, zabrał mu deskę z dłoni. Wbrew utyskiwaniom medyka na temat moralności, Everett pozbył się kilku kolejnych zagradzających przejście kawałków drewna. Szczęście w nieszczęściu pozwoliło im odnaleźć coś, czego żaden z nich nie mógł się spodziewać.
    — Jak myślisz, co on tam trzyma? — zapytał Morgan i nie czekając na odpowiedź, ruszył w dół po drabinie.
    Przewrotny los Łowcy najwidoczniej bawił się z nim w chowanego. W ciągu zaledwie kilku godzin spotkało go tyle samo pecha co szczęścia. Stanął na podłodze pokrytej (nie wiedzieć czemu) grubą warstwą trocin i pyłu drzewnego. Dopiero teraz dotarł do niego znajomy smród stęchlizny i wilgoci. Naciągnął kołnierz bluzy na nos, coby nie potruć się tymi wspaniałościami, zalegającymi w rozległej piwnicy pewnie od stuleci.
    — Charlott. — Dało się słyszeć cichy głos Morgana spod podłogi. — Jesteśmy kurwa uratowani.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Sro 25 Mar 2020, 15:03

    - Ech... - Charlott westchnął teatralnie, jednak nie na tyle głośno, aby Morgan mógł go dosłyszeć. Wzniósł dłonie ku sklepieniu, mamrocząc pod nosem o czasach mroczniejszych niż te, gdy Biedy grasowały w co drugim gospodarstwie i zaczął schodzić w dół, trzymając się drabiny tak kurczowo, iż część spróchniałego drewna raz za razem zostawała mu pomiędzy palcami. Bał się, że spadnie. Stopnie trzeszczały, wywołując w nim dreszcze, a zapach zgnilizny wywoływał uczucie mdłości. Młodzieniec dotarł jednak na sam dół względnie cały, chociaż zdecydowanie nie najszczęśliwszy. Pokręcił głową z politowaniem, patrząc Everett'owi prosto w oczy, jakby chciał go w ten sposób skarcić za lekkomyślność, zaraz jednak zainteresował się zawartością pomieszczenia, która najwyraźniej ucieszyła Smoka. - Ojej - wydobyło się z jego ust, niknąc gdzieś pomiędzy soczyście zielonymi liśćmi rosa palus. Bagienna róża, nazywana też potocznie kwiatem głupców, była silnym środkiem odurzającym, wykorzystywanym do produkcji narkotyków, ale... czasem korzystano z niej również w szpitalach, ponieważ w niewielkich dawkach potrafiła całkiem skutecznie uśmierzyć ból. - Myślisz, że profesor Yakhar ma jakieś stare rany z czasów, gdy pracował jeszcze jako Łowca? - zapytał, chociaż w głębi serca wiedział, że ilość sadzonek znajdująca się w pomieszczeniu, pozwoliłaby na wyposażenie małej armii w całkiem pokaźne zapasy środków przeciwbólowych. Rosa Palus miał bardzo trudne warunki uprawy i niełatwo było ją utrzymać. Lubiła dużą wilgotność i zacienienie, przy czym sama emanowała delikatnym światłem, które na bagnach wabiło zbłądzonych wędrowców swoim blaskiem tylko po to, aby uwięzić nieszczęśników w błotnej pułapce. Stąd też określenie - kwiat głupców. Rudowłosy starał się oddychać dosyć płytko, gdyż zapach w pokoju był więcej, niż nieprzyjemny. Po tym wszystkim będą się musieli z Morganem porządnie wykąpać, o ile nie chcieli cuchnąć na kilometr.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Sro 25 Mar 2020, 16:30

    To przechodziło ludzkie pojęcie. Dzieciak był niemożliwy.
    — Charlott, kochanie, powiedz mi coś szczerze... — podjął. Naturalnie zignorował karcące spojrzenie medyka, zbliżając się ku najbliższemu krzaczkowi. Jego humor znacznie poprawił się w obliczu takiego widoku. Przecież nielegalna hodowla tysiąca bagiennych róż będzie idealną kartą przetargową, aby wydostać się ze szponów Yakhara, który (prędzej czy później) znajdzie dwójkę włamywaczy.
    — Leo pozwala ci samodzielnie wychodzić do sklepu? — zapytał, kucając przy roślinkach. Wiara Słonecznika w sprawiedliwość świata była tak silna, jakby jego ojciec do późnych lat młodości trzymał go w piwnicy. Chwycił między palce jeden z lśniących liści, oglądając go dokładnie z każdej strony. Morgan natomiast widział w tej sytuacji nawet więcej niż jedną korzyść. Nęcący kwiat nie tylko pomoże im wyjść z tego cało, ale zaledwie kilkoma płatkami Everett mógłby naprawić połowę swoich problemów. Urwał pierwszy z nich i wtedy jak spod ziemi wyrósł obok niego Charlott, wytrącając mu roślinkę z rąk na ziemię.
    — Kurwa, nie możemy przecież pozwolić, żeby Yakhar prowadził nielegalną hodowlę pod podłogą. To wbrew regulaminowi — podkreślił, artykułując ostatnie zdanie podług akcentu Słonecznika. — Nie martw się, kwiatki nie czują bólu — dodał prześmiewczo. Trochę zbyt wesoło.
    Zakręciło mu się w głowie, więc kontrolnie chwycił Charlott za ramię. Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, miał wrażenie, że od tego momentu minęła cała wieczność. Jego oddech przyjemnie zwolnił i wydłużył się, dostarczając do organizmu smoka jeszcze więcej toksycznych oparów. Wewnątrz poczuł uderzenie obcego ciepła, więc drugą ręką (tą, którą nie trzymał rudzielca) przeczesał włosy, a obszerny kaptur opadł na jego ramiona.
    — Poliż to. Zobaczymy, jak działa — wypalił, zerkając z lekkim uśmiechem na chłopca obok niego. Nie było takiej potrzeby, aby medyk testował na sobie efekty zdradliwego ziela, kiedy tak dobrze widoczne były po Morganie.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Sro 25 Mar 2020, 17:09

    - Morgan, na głowę południcy! - Charlott westchnął ciężko, obejmując Smoka w pasie, gdyż ten zachwiał się niebezpiecznie i istniało spore prawdopodobieństwo, że zaraz się wywróci. - Odpocznij sobie teraz, to ci dobrze zrobi - poradził, ostrożnie sadzając bruneta na podłodze. Właśnie dlatego wytrącił mu liście z dłoni, ale najwidoczniej spóźnił się ze swoją reakcją i nie zdołał zapobiec tragedii. Everett zwyczajnie odurzył się oparami. Rose podrapał się po potylicy z niewymowną konsternacją wymalowaną na twarzy. Nie uczył się, co robić w takich sytuacjach, bo zwyczajnie nie przewidywał ich w swoim życiu. Dawka, którą przyjął Łowca, była raczej znaczna, ale w tak prostej formie organizm powinien rozłożyć ją w kilkanaście... może kilkadziesiąt minut. Nie było możliwości, aby Charlott wciągnął Morgana na górę, dlatego postanowił zwyczajnie z nim posiedzieć, dopóki mężczyzna nie otrzeźwieje albo dopóki Leo ich nie znajdzie. - Nie, już więcej nie dotykamy tych kwiatów - powiedział bardzo stanowczo, widząc, że spojrzenie Everatt'a ponownie wędruje w stronę sadzonek. Jaskrawe kolory z pewnością przyciągały teraz uwagę Smoka, co powodowało, że notorycznie chciał się podnosić z miejsca. - Och... zobacz. Mam takie miękkie, czerwone włosy - wypalił, z uśmiechem przenosząc dłoń Morgana na swoją głowę. - Macaj do woli - zezwolił, poklepując mężczyznę po udzie. Chwilę siedzieli tak blisko siebie, aż z niewiadomych przyczyn Rose postanowił odpowiedzieć na wcześniej zadane pytanie, chociaż oczywistym było, że w obecnym stanie, Everett raczej niewiele zapamięta z jego odpowiedzi... a może? - Chodzę na zakupy tylko z braćmi albo z tatą - mruknął dziwnie niezadowolonym tonem. Prawda była taka, że wolałby być bardziej samodzielny i liczył na to, że po uzyskaniu tytułu Łowcy ojciec pozwoli mu na większą swobodę. Chciałby wyjechać na jakąś wycieczkę albo zwyczajnie przejść się po galerii bez żadnej obstawy. Doceniał troskę swojej rodziny, ale bywała ona okropnie męcząca.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Sro 25 Mar 2020, 18:25

    Morgan nie był świadomy swojego stanu. Według niego wszystko było w jak najlepszym porządku, chociaż doskwierały mu fizyczne objawy w postaci lekkich zawrotów. Nie widział żadnych przeszkód ku temu, aby wyjść na górę i nie wdychać dalej tych oparów, ale za każdym razem, gdy próbował wstać, Charlott zagadywał go kolejnymi głupotami.
    — Wiem — mruknął bez cienia zawahania, uśmiechając się beztrosko. — Medycy tak mają.
    Zdecydowanie wziąłby tego trochę więcej na wynos. Drewniane wiórki były całkiem wygodne, a towarzystwo jaśniejących róż wcale Morganowi nie przeszkadzało. Mógłby siedzieć tu całe życie, gdyby nie ten zapach stęchlizny...
    — Nie tylko włosy macie miękkie — oznajmił. — Cali jesteście aksamitni.
    Gładko wyplątał rękę z włosów chłopca i przesunął ją po policzku, a następnie po szyi Rose'a. Ogarnęła go chęć dotykania wszystkiego, co mogłoby mieć jakiś ciekawszy kształt, ale przed sobą miał tylko rudowłosego. Może nawet by o tym nie pomyślał, gdyby Charlott nie podsunął mu takiego zajęcia. Kompletnie stracił zainteresowanie toksycznymi różami. Drugą dłonią złapał chłopaka za rękę, która przed chwilą poklepała go po udzie.
    — Jak wy to robicie — zapytał, marszcząc brwi w zastanowieniu. Zawędrował na przedramię, pod rękaw jego bluzy i przyciągnął chłopca bliżej, chcąc zyskać całą jego uwagę. Jakby wcale nie dostawał jej wcześniej.
    — Słuchaj — powiedział. — Nie możemy tu siedzieć, bo nam zgniją płuca, ale...
    Nie pytał o zdanie, kiedy zerwał cały jeden pąk, upychając go w kieszeni bluzy dzieciaka.
    — Weźmiemy sobie trochę na później — oznajmił. — Wstawaj.
    Podnosząc się na równe nogi, ponownie przetarł oczy. Chwilę zajęło mu ustalenie, gdzie jest sufit, a gdzie podłoga, zanim ruszył przed siebie, ciągnąc Charlott w stronę wyjścia. Przyćpany czy nie, wciąż miał więcej siły i wcale nie potykał się o własne nogi. Ewentualnie lekko bujało go na boki, ale bez tragedii.
    — Yakhar jest popierdolony — westchnął ciężko i zajrzał na dół. Chwycił chłopca za rękę, pomagając mu wgramolić się na górę po zdradliwej drabinie i bóg jeden wie, jakim cudem oboje wydostali się z dusznej piwnicy. Usiadł pod ścianą w tym samym miejscu, które zajmował wcześniej. Nie mogli zrobić nic innego, jak czekać.
    — Na twoim miejscu już dawno spierdoliłbym z domu — powiedział.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Sro 25 Mar 2020, 19:14

    Charlott zamierzał wyrzucić kwiat przy najbliższej możliwej okazji, ale kłócenie się z Morganem, kiedy był w takim stanie... było co najmniej bezsensowne. Rudowłosy i tak nie mógł się nadziwić, że Everett bez... większych problemów wdrapał się na górę, a u szczytu zdołał nawet podać mu rękę.
    - Dlaczego? Kocham swoją rodzinę. Może są wobec mnie nieco nadopiekuńczy, ale to zapewne przez ten wypadek. Wyrzucają sobie, że mnie nie dopilnowali. W końcu im przejdzie - uznał, na końcu wchodząc w  dosyć optymistyczny ton.
    Rose przysiadł się do Morgana i uśmiechnął doń delikatnie, a kiedy dźwięk złowrogiego burczenia przeszył pomieszczenie, na jego lica wpłynął nieznaczny rumieniec. Ach, jakże był głodny! Potrzebował zjeść jakąś konkretną kolację.
    - A jak to jest u ciebie w domu? Masz większą swobodę? A może jakieś rodzeństwo? - Chociaż gdyby Morgan miał rodzeństwo, to pewnie lepiej rozumiałby zachowanie Leo. Dla Charlott w postępowaniu starszego Smoka nie było nic dziwnego, a jego troska była wyrazem braterskiej miłości i niczym więcej. Nie widział w spaniu z bratem nic dziwnego... tak samo jak normalnym dla niego było przytulanie się do ojca, kiedy tylko była ku temu okazja, nawet jeśli nie widział, aby Lucas albo Leo robili to samo. Tak był po prostu nauczony. - O! A może umówimy się tak, że w dniu, w którym nie pójdę na zakupy z Leo, to pójdę na zakupy z tobą? - zaproponował, ponieważ miał dziwne wrażenie, że pytanie o rodzinę wywołało w ciele Łowcy jakieś dziwne napięcie.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Sro 25 Mar 2020, 19:55

    — Bo nie zniósłbym takiego ograniczenia — powiedział prosto, nie zagłębiając się dalej w temat. Skoro Charlott lubił takie życie, to nic mu do tego, ale mógłby się założyć, że przy odpowiedzi na poprzednie pytanie usłyszał zgoła inny ton w jego głosie. Och, było mu tak gorąco... Nie zwrócił uwagi na burczenie w brzuchu chłopca. Przecież i tak nie mogli nic na to poradzić. Byli zdani na łaskę podstarzałego dilera bagiennych kwiatków.
    — Mam masę rodzeństwa — mruknął i ponownie odetchnął głęboko. Narkotyk powoli z niego schodził, więc przynajmniej przestał dotykać rzeczy naokoło siebie. Albo po prostu o tym zapomniał.
    — I całą masę swobody — dodał. Skrzyżował nogi, siadając wygodniej, po czym oparł potylicę o chłodną ścianę za sobą. Spojrzał w bok na medyka, kiedy usłyszał kolejne pytanie. Chłopiec z takiej bliskiej odległości był naprawdę ładny i chyba nie wynikało to z działania nielegalnej substancji. Słowo "ładny" było w tym kontekście kluczowe, bo Morgan nigdy nie określiłby go mianem przystojnego faceta.
    — Nawet zakładając, że z jakiegoś powodu bym się na to zgodził... Wydaje ci się, że Leo wypuściłby cię poza mury szkoły? Ze mną? — zapytał, unosząc brew i zaśmiał się krótko. — Odważne masz marzenia.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Sro 25 Mar 2020, 20:25

    Zachichotał cicho.
    - Masz mnie. Pewnie by mi nie pozwolił, ale przecież w końcu się wyprowadzę i zacznę samodzielne życie. Umówmy się, że wtedy pójdziemy razem na zakupy. - Charlott naprawdę nie mógł się doczekać tego momentu, w którym zazna nieco swobody. Doceniał to, co robiła dla niego rodzina... przyzwyczaił się do ich nadopiekuńczości, ale tęsknił już do dorosłości, w której mógłby w większym stopniu sam decydować o sobie. Przynajmniej w niektórych kwestiach. - Naprawdę masz masę rodzeństwa? - zainteresował się, posyłając Morganowi promienny uśmiech. Więc jednak nie miał racji! Już chciał dopytać o szczegóły, gdy po pomieszczeniu przeszedł donośny łomot, niby grom błyskawicy.
    - CHARLOTT!? Jesteś tam? - Leo dobijał się do wrót, najwyraźniej majstrując coś przy klamce i zawiasach. Młodszy Rose uśmiechnął się lekko do Everett'a i żwawo wstał na równe nogi, wciągając dłoń ku Morganowi, ażeby pomóc mu w równie szybkim osiągnięciu pozycji pionowej. Leo zawsze go znajdywał, chociaż Charlott nie do końca wiedział, jak jego starszy brat to robił.
    - Jestem! Zatrzasnęliśmy się!
    Łowca nic na to nie odpowiedział, ale dało się słyszeć, jak w jego próby złamania pieczęci wkradł się nerwowy chaos, jakby wiadomość, że niedoszły medyk nie jest w składziku sam, popędziła go do szybszego wypowiadania inkantacji.
    W końcu drzwi odstrzeliły do tyłu, ale nie wypadły z zawiasów. W progu istotnie stał Leo, z pogniecionym już nieco wypracowaniem dla profesora Yakhara, które Charlott musiał wypuścić z dłoni tuż przed tym, jak Morgan wciągnął go do składzika.
    - Kurwa zabiję... - wysyczał Rose, obrzucając Everett'a nienawistnym spojrzeniem, jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, Charlott uwiesił mu się na szyi, obejmując go mocno.
    - Leo! Dziękuję, już zaczynaliśmy być całkiem głodni. A przynajmniej ja... - zaśmiał się beztrosko, co otrzeźwiło nieco umysł rozwścieczonego Smoka. Leo skupił się na młodszym bracie, odsuwając go od siebie delikatnie, ażeby móc obejrzeć, czy jest cały i zdrowy.
    - Nic ci się nie stało? Zrobił ci coś złego?
    - Ten składzik? Cóż... podłoga jest tutaj całkiem nierówna, wiesz... - Rudowłosy nie tracił dobrego humoru. Było mu dobrze z Morganem i chętnie dokończyłby ich rozmowę, ale wolałby to zrobić przy suto zastawionym stole.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Czw 26 Mar 2020, 11:20

    Morgan nie zdążył odpowiedzieć na pytanie o rodzeństwo, bo usłyszał znajomy głos, wypowiadający znajome słowa. Zerwał się na równe nogi i w sekundę odzyskał pełną trzeźwość umysłu.
    — Dziesięć razy próbowałem tej inkantacji! — zawołał, widząc Leo na korytarzu. — Która jest godzina?
    — Ty... — zaperzył się Rose, otwierając usta w śmiesznym oburzeniu, kiedy w końcu zwrócił uwagę na drugiego więźnia. Nie dostrzegł niczego podejrzanego. Everett jak zwykle łypał na niego lekceważącym, aroganckim spojrzeniem i wyglądał przy tym... jak klasyczny Morgan. Z lekko podkrążonymi w wiecznym znużeniu, szarobłękitnymi oczami, w swoich ciężkich, sznurowanych butach, odziany na czarno od stóp do czubka potarganej czupryny. Niewiele różnił się od tych typów, o których kiedyś opowiadał ojciec. Na miłość anielską, gdyby on dotknął Charlott!
    — Przetrzymywałeś mojego brata w składziku?! — wydusił Leo.
    — Kurwa, myślisz, że ja nie mam nic ciekawszego do roboty? — parsknął i spojrzał na przewodniczącego jak na ostatniego idiotę. — Dobranoc, Charlott.
    Wyminął dwóch rudzielców w progu i podążył ciemnym korytarzem ku stromym schodom na końcu.
    — Jeśli profesor Yakhar się o tym dowie...! — pomstował starszy Rose, ale nie mógł wiedzieć, że Everett nie obawia się tego ani trochę. Zapomniał nawet o różanym pąku, ukrytym w kieszeni bluzy chłopca. Zacisnął jedynie palce na małej buteleczce, upewniając się, że na pewno ma ją przy sobie.

    Chudy chłopiec z książkami rozłożonymi na środku dywanu popatrzył w kierunku drzwi, kiedy ktoś niespodziewanie wtargnął do środka.
    — Och, Stop! — zawołał, wyciągając przed siebie drobną dłoń. — Uważaj na krąg.
    Dochodziła północ, ale mały Smok był daleko w tyle z materiałem. Za wszelką cenę próbował nadgonić zaległości, inaczej z dobrych ocen na przyszłotygodniowym sprawdzianie nici.
    — Charlott? To ty jesteś tym nocnym chochlikiem, który przychodzi, jak mnie nie ma i rozrzuca ubrania? — Zmarszczył zabawnie nos, wodząc wzrokiem za chłopcem, który umiejętnie ominął wyrysowany na ziemi szlaczek. Każdy wiedział, że przerwanie czyjegoś kręgu grozi poważnymi konsekwencjami. Mitch został przydzielony do tego pokoju na samym początku roku i chociaż spędzał w nim sporo czasu, to jeszcze nigdy nie trafił na swojego współlokatora. To było wręcz niemożliwe! Nawet zakładając, że tajemniczy łowca uczył się w bibliotece. Przecież chłopak, do którego należało łóżko pod przeciwległą ścianą, nie mógł spać na korytarzu.
    — Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć — westchnął. Ogarnął włosy za ucho i znowu pochylił się nad książkami.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Czw 26 Mar 2020, 13:00

    Znikająca za rogiem sylwetka Morgana jeszcze długo kołatała się Charlott po głowie, natrętnie wracając do jego świadomości za każdym razem, kiedy częstował się herbatnikiem na bardzo spóźnionej kolacji. Leo wcześniej pomógł mu się wykąpać, narzekając dosyć głośno, jak to jego brat cuchnie, jakby wpadł do szafy, w której profesor Bolt trzyma swoje nieśmiertelne tenisówki i nie wychodził stamtąd przez tydzień. Niedoszły Medyk szorował się tak długo, aż jego skóra nie poczerwieniałą całkowicie od intensywnego pocierania drucianą gąbką. Z ubraniami sprawa miała się gorzej. Tkaniny zdecydowanie lepiej chłonęły zapachy i Leo od razu uznał, że bluza i spodnie Charlott są do wyrzucenia. Młodszy Rose spochmurniał, kiedy to usłyszał, ponieważ darzył ten komplet odzieży szczególną sympatią i dopiero po zapewnieniu brata, że wybiorą się w weekend na zakupy, aby uzupełnić straty, Charlott uśmiechnął się lekko. Nie przywiązywał się zbytnio do rzeczy materialnych, ale ubrania, które wylądowały w koszu, były nie tylko nowe, ale i przyjemnie ciepłe, co dla każdego Me... Smoka było tak samo ważne, jak odpowiednie odżywianie!
    Po wszystkim rudowłosy został zabrany do kuchni i chociaż posiłek już dawno dobiegł końca, wystarczyło, aby Leo błysnął trochę zębami i puścił oczko do jednej z kucharek, aby kobiety wpuściły ich do środka, zastrzegając przy tym, że to ostatni raz i że mają nie narobić bałaganu.
    Usiedli przy malutkim stoliku w kącie izby, przy którym zwykle obierało się pyry ze skórki. Leo zrobił kilka kanapek, chwycił paczkę herbatników i gorącą czekoladę do picia. Wpatrywał się w Charlott, pocierając potylicę w niemym zastanowieniu, ale po jego postawie nietrudno było się domyślić, że chciałby coś powiedzieć.
    - Coś nie tak? - zapytał młodszy z braci, uśmiechając się zachęcająco. Kiedy kanapki skończyły swój żywot i pozostało mu jedynie raczenie się ciasteczkami i popijanie aromatycznego napoju z kubka, który przyjemnym ciepłem rozlewał mu się po żołądku... ach, czuł się zdecydowanie lepiej i spokojniej!
    Leo natomiast był daleki od spokojności. Martwiło go to, że jego brat i Morgan jakimś dziwnym trafem zbliżyli się do siebie i spędzali ze sobą zdecydowanie więcej czasu, aniżeli starszy z braci by sobie życzył. Zresztą! Leo nie życzyłby sobie Morgana w pobliżu Charlott W OGÓLE! Łowca zdawał sobie jednak sprawę z tego, że jego brat wszedł już w ten wiek, w którym fascynacja drugim człowiekiem przychodziła w sposób naturalny i nie dało się jej zahamować, czy uniknąć. Charlott i tak zwlekał z tym zdecydowanie dłużej, niż przeciętny młodzieniec. Problem polegał jednak na tym, że Smok zachęcony do spółkowania raczej nie widział powodów, aby się powstrzymywać... ale, Smoki nie przywiązywały się zbytnio do swoich partnerów. To było wpisane w ich zawód i niepewność, które zawsze im towarzyszyły. Silna więź z drugim człowiekiem była niewygodna i Leo doskonale to odczuwał na własnej skórze. Opiekowanie się Charlott czasem zwyczajnie przeszkadzało mu w poprawnym wykonywaniu podstawowych obowiązków, które na nim ciążyły. Medycy natomiast... Z Medykami było inaczej. Medycy nawiązywali emocjonalne więzi z partnerami, snuli plany i marzenia. To było cholernie kłopotliwe i Leo nie wiedział, co z tym zrobić. Być może powinien podsunąć bratu jakiegoś Opiekuna, który cierpliwie i delikatnie przeprowadziłby Charlott przez inicjację seksualną, bo jak się okazuje, zostawianie temu losowi mogło być zbyt ryzykowne!
    - To nic... - wymruczał w końcu Leo, uśmiechając się nieznacznie.

    Po kolacji Charlott wybrał się do dormitorium, aby zabrać stamtąd świeżą piżamę. Widząc Mitcha, który wyraźnie próbował walczyć z zaległym materiałem, spróbował bezszelestnie wślizgnąć się do środka, aby nadmiernie nie przeszkadzać chłopakowi.
    - W porządku, zaraz mnie nie ma. - Poszedł po ścianie, aby nie uszkodzić kręgu i wyciągnął z komody spodnie dresowe i bawełnianą koszulkę na długi rękaw. Nie chciał rozpraszać młodego Łowcy rozmową, dlatego starał się przy tym nic nie mówić.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Czw 26 Mar 2020, 16:18

    Spotkali się dopiero nad ranem przed wejściem do sali wykładowej. Mitch kręcił się chwilę bezwiednie pomiędzy rzędami, jak tego dnia, gdy poznał Morgana, aż zdecydował usiąść obok Charlott. W końcu dzielili razem pokój... poniekąd! Niestety wszyscy starzy znajomi bruneta wylądowali w klasie opiekunów i medyków, a dołączanie do zwartych grupek przyjaciół było zbyt stresujące. A jakim zaskoczeniem było oglądanie Mitchela, który podczas ceremonii przywdziewał herb Smoków! Żaden z jego kumpli nie wpadłby na to nawet w najśmielszych marzeniach. Naprawdę rzadko zdarzały się sytuacje, w których ktoś otrzymałby taki niespodziewany przydział.
    — Cześć — szepnął, a wzrok skupił na Yakharze. — Mam nadzieję, że nie obraziłeś się za wczoraj.
    Profesor rozpoczął wykład od przespacerowania się po sali i omówienia zgubnego wpływu ołowiu na ludzki organizm.
    — To nie tak, że nie chciałem z Tobą rozmawiać — tłumaczył się pokrętnie Mitch, czując na sobie jakiś rodzaj poczucia winy i konieczność wyjaśnienia, że był bardzo zajęty.
    Yakhar powoli ślepł, ale słuch miał niezawodny, dlatego przechodząc niedaleko, uciszył ich głuchym uderzeniem książki o ławkę. Smok aż podskoczył i umilkł od razu, wbijając wzrok w podręcznik otwarty na trzecim rozdziale. Czas płynął, zbliżając zajęcia ku końcowi, a profesor spacerem przechadzał się wzdłuż pierwszych ławek. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie, przerywając belfrowi w połowie zdania. Do środka wkroczył Morgan z plecakiem na jednym ramieniu i nie korzystając ze schodków, prowadzących na podest nauczycielski, wskoczył nań jednym krokiem. Zatrzymał się dopiero przy pulpicie profesorskim, zrzucając plecak na ziemię, a coś wewnątrz zabrzęczało donośnie.
    Mitch uniósł wzrok i szturchnął Charlott delikatnie łokciem.
    — Char, zobacz — zagadał go. — Co on tu robi?
    Profesor podminowany przetarł czoło, wdając się ze swoim starszym uczniem w cichą, niezrozumiałą dyskusję.
    — Kiedyś przypadkiem z nim rozmawiałem — szeptał. — Wcale nie jest taki, jak twierdzi Brown. Czy... Czy on patrzy w naszą stronę?
    — Na dzisiaj to koniec! — zawołał profesor, kończąc lekcję niespodziewanie szybko. — Wypracowania oddam wam... za tydzień może. Ach, Rose, chciałbym zamienić z tobą kilka słów.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Czw 26 Mar 2020, 18:24

    Rose pozbierał swoje rzeczy z ławki i schował je do plecaka, uważając, aby nic mu się nie pogięło. Uśmiechnął się jeszcze lekko do Mitchela, zapewniając go, że zobaczą się później. Miał nadzieję dokończyć tę rozmowę o Morganie. Yakhar spojrzał na Charlott surowo, a niewinna mina chłopaka tylko dodatkowo rozsierdziła profesora. Bezczelne szczeniaki!
    - Przestań się głupkowato szczerzyć, Rose. A teraz który mi powie, co robiliście wczoraj w składziku? Rose, skąd twoje odciski palców na Acceptor Deus? - zapytał, krzyżując dłonie na piersi. Był postawnym mężczyzną, a cień, który rzucał na podłogę, niósł się daleko po podłodze klasy.
    - Głównie to siedzieliśmy na podłodze, panie profesorze - odparł zgodnie z prawdą Charlott, przybierając absolutnie poważną minę, skoro Yakhar nie życzył sobie uśmiechów. - No i... chyba zwyczajnie dotknąłem buteleczki. Acceptor jest naprawdę urokliwy w płynnej formie.
    - Urokliwy? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - Czarnowłosy pokręcił głową z niedowierzaniem, czerwieniejąc nieco na twarzy. - Posłuchaj no... jak chcesz się na co dzień babrać w eliksirach, to trzeba się było trzymać fachu Medyka. Jabłko, które udaje, że jest gruszką, to można co najwyżej przerobić na calvados!
    Rose zrobił nieco zakłopotaną minę.
    - Nie wiem, co to jest calvados, panie profesorze, ale znam owoce, które wyglądają jak jabłka, a w istocie są gruszkami, odmiana nashi. I są też jabłka, które smakują jak gruszki... nawet rosną w szkolnym ogro...
    - Rose, czy ty sobie ze mnie do kurwy nędzy żartujesz?!
    Charlott zrobił zagubioną minę, bo champion naprawdę rósł w szkolnym ogrodzie i każdy bez problemu mógł zerwać jego owoc.
    - Nie dość, że twój ojciec pourywa nam wszystkim dupy, jak zdechniesz na ćwiczeniach, to jeszcze masz czelność pyskować, zamiast grzecznie zaliczyć semestr, jak na małego Medyka przystało.
    Rudowłosy obruszył się wyraźnie, a stanowiło to zaiste dosyć niecodzienny widok.
    - Mój tata nikomu nie będzie niczego urywał. Nie jest agresywny.
    Yakhar w jednym momencie załamał ręce. Albo ten dzieciak był niesamowicie naiwny i głupi albo w chuj sprytny. Każdy wiedział, że Cyrus Rose był najbardziej brutalnym skurwysynem wśród Łowców. Nie było przestępcy, który po zatrzymaniu przez Cyrusa wyglądałaby dalej jak człowiek. Złamana szczęka była standardowym wypadkiem przy pracy jeszcze za czasów, kiedy Yakhar również pracował w Departamencie... a z tego, co słyszał, obecnie było zdecydowanie gorzej.
    - Miesiąc przesadzania sadzonek we wschodniej szklarni po zajęciach! Oboje! Pani Fick nie będzie musiała się urabiać po łokcie, a wam przyda się lekcja dyscypliny.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Pią 27 Mar 2020, 16:02

    Brunet był pewny, że wywalą ich na zbity pysk, a okazało się, że magicznym sposobem o włamaniu nie wiedział absolutnie nikt. Nikt poza Yakharem i Leo, oczywiście. A w takim razie nauczyciel musiał dowiedzieć się nie tylko o włamaniu do schowka, ale też o odkryciu brudnej tajemnicy pod podłogą. Gdyby nie to, mogliby co najwyżej pomachać sobie na do widzenia, a nie (tak jak teraz) toczyć słowne potyczki. Ich kłótnia wyglądała całkiem pociesznie, dlatego Morgan nie powstrzymywał uśmiechu. Oparł biodra o nauczycielskie biurko i założonymi na piersi rękami wodził wzrokiem pomiędzy nimi. Przygryzł policzki, gdy profesor skierował na niego swój rozeźlony wzrok. Był bardzo wysoki. O długich kończynach i ziemistym kolorze skóry, z obwisłymi w permanentnym grymasie kącikami ust. Everettowi przypominał bardzo niezadowolonego z życia enta.
    — Coś chciałbyś dodać, Morgan? — syknął.
    — Nie, nie. Ja sam widziałem te gruszki w ogrodzie, słowo.
    — Jabłka... — poprawił go Charlott półgłosem.
    — Właśnie.
    — W chuju — szepnął profesor, tłamsząc gniew — mam wasze gruszki. Jeśli jeszcze raz zobaczę, że któryś z was kręci się nocą po czwartym piętrze, to...
    — To podzieli się pan z nami towarem?
    Zapadła cisza tak głucha, że tylko beztroskie stukanie podeszwy ciężkiego buta odbijało się echem od ścian. Yakhar zmierzył chłopaka spojrzeniem tak wrogim, jakby miał zamiar przetestować na nim prawem zakazane inkantacje.
    — Nie ujdzie ci to na sucho — wysyczał przez zaciśnięte zęby. Widząc, że Morgan otwiera usta, aby coś dodać, wystawił w jego kierunku kościsty palec.
    — Mniej gadania, więcej działania. Prysznice na każdym piętrze mają błyszczeć. We dwóch uwiniecie się z tym w jeden weekend.
    — Co?! Przecież już... — oburzył się brunet.
    — Chciałbyś jeszcze bardziej przysłużyć się szkole? Dołożyć wam zamiatanie schodów? A może powinienem skontaktować się z Twoim ojcem?
    — Nie! — odparł sucho. — Nie, nie trzeba.
    Przeciągnął strunę i nie chciał sprawdzać, w którym momencie ją zerwie. Kilka godzin zmarnowanych na sadzeniu krzaczków to nic, w porównaniu z kłopotami, które mogłyby na niego spaść, gdyby dalej walecznie bronił swoich racji.
    — W takim razie życzę miłego wieczoru. — Profesor wykrzywił usta w grymasie, który imitować miał uśmiech i poprowadził uczniów do wyjścia.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Pią 27 Mar 2020, 19:51

    - Wschodnia szklarnia jutro o godzinie siedemnastej i żeby żaden z was mi się nie spóźnił, bo wrzucę do gniazda Białych Ludzi! - warknął jeszcze na odchodne i z głuchym trzaskiem zamknął drzwi. Charlott westchnął, w myślach przesuwając wszystkie plany, które zdążył ułożyć sobie na weekend.
    Kiedy podniósł wzrok i napotkał na szarobłękitne oczy Morgana, znowu poczuł, jak tętno skacze mu do góry, a serce zaczyna boleśnie obijać się o żebra. To chyba jednak nie był kortyzol.
    - Ach... a więc mi się podobasz - uznał lekko, bardziej do siebie, niż do Everett'a. Słowa wypowiedziane ot tak, jakby prawiły o stanie pogody za oknem, a nie o uczuciach względem drugiej osoby, mogłyby co poniektórych urazić, ale dla Rose'a nie stanowiły nic niezwykłego. Jego nieskomplikowany styl bycia sprowadzał się do szczerości. W końcu co takiego mogłoby mu się stać? Najwyżej Smok powie mu, żeby się odczepił. Nic wielkiego, chociaż Charlott w istocie polubił Morgana i ten z jakiś względów pociągał go fizycznie, co rudowłosemu do tej pory się nie zdarzyło. Niedoszły Medyk był nieco zdziwiony tym, że zadurzył się w mężczyźnie, gdy zapewne miał już przydzieloną jakaś narzeczoną (tak jak Lucas i Leo w jego wieku), ale postanowił nie rozgrzebywać potrzeb własnego organizmu bardziej, niż to było konieczne. Obcowanie raz z mężczyznami a raz z kobietami nie było niczym niezwykłym i dla wielu osób stanowiło normalny etap dojrzewania człowieka. Poszukiwanie własnej tożsamości, jak to ładnie określały mądre książki, napisane przez zapewne równie mądrych ludzi. - Nie przejmuj się tym, to dla mnie po prostu całkiem nowa sytuacja. Zostawię cię z tą wiedzą i chyba pójdę dogonić Mitchela - oznajmił, puszczając brunetowi oczko i jakby nigdy nic zaczął odchodzić korytarzem w stronę klasy do nauki inkantacji i run.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Pią 27 Mar 2020, 22:20

    Ledwo Morgan zdążył opuścić klasę z grasującym Yakharem, a już los zesłał na niego kolejną próbę. Zmrużył podejrzliwie oczy i spojrzał na rudego chłopca kompletnie zbity z tropu. To nie była żadna niesamowita nowość. Everett bywał odpychający przez swoje zachowanie, ale z jakiegoś powodu płci pięknej (i nie tylko) to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Nie raz dostawał jakieś śmieszne liściki miłosne, dziewczyny kierowały pod jego adresem jednoznaczne aluzje... Pierwsze „zauroczenia” większe lub mniejsze dawno miał za sobą, ale... żeby ktoś powiedział o tym wprost? I to w taki sposób? Ot pod śmierdzącą salą Yakhara?
    — Takie wnioski wysnułeś po randce w składziku? Skąd ty się urwałeś, Charlott? — roześmiał się, ale zaraz doszedł do wniosku, że to niewłaściwa reakcja. Na to wyznanie nie było właściwiej reakcji! Powinien podziękować mu za komplement? Czy to był komplement? Czy może propozycja? Strzelił sobie mentalne uderzenie w pusty łeb.
    — Hej, poczekaj! — zawołał za nim, kiedy chłopiec niknął gdzieś w tłumie uczniów. Niczego mu nie brakowało i Everett doszedł do tego wniosku dawno, a jednak nigdy nie przypuszczałby, że z tych ust usłyszy takie śmiałe wyznanie. Rose chyba nie do końca miał świadomość, co przed chwilą zrobił... a może właśnie miał? Może Morgan był totalnie ślepy? Może chłopiec wcale nie był taki niewinny, na jakiego wyglądał? Nieopisana ekscytacja taką możliwością, podżegana bogatą wyobraźnią uderzyła go z siłą pędzącego byka. Dogonił rudzielca i złapał za rękaw bluzy, pochylając się od tyłu nad jego ramieniem.
    — Skoro to nowa sytuacja, to przyjdź do mnie wieczorem po kolacji. Pomogę ci ją zrozumieć — powiedział półgłosem i puścił rękaw jego bluzy. Odprowadzany wzrokiem kilku plotkujących uczennic odwrócił się w stronę, z której przyszedł, a potem zniknął za grubym filarem.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Sob 28 Mar 2020, 09:03

    Pluralizm serca i rozumu jeszcze nigdy nie dawał mu się we znaki tak, jak tego popołudnia. Z jednej strony nie był w stanie przestać myśleć o słowach Morgana, które niosły się donośnym echem w każdym zakamarku jego jestestwa, wywołując przyjemne, przyśpieszone bicie serca. Z drugiej natomiast adrenalina trzymała się go tak bardzo, że podczas niezapowiedzianej kartkówki na drugich zajęciach, łączył runy i inkantacje jak oszalały, nie wahając się nawet chwili podczas dokonywania wyboru. Widział symbol i dopasowywał do niego zaklęcie, chociaż poszczególne znaki różniły się pomiędzy sobą ledwo dostrzegalnymi detalami. Były trochę jak starożytne, chińskie kanji, w których pozornie dwa identyczne symbole oznaczały skrajnie różne rzeczy. Wystarczyło minimalne wyjście jedną kreską ponad drugą i popołudnie niespodziewanie stawało się krową. Kolejność stawiania linii również miała tutaj znaczenie i potrzeba było niebywałego skupienia, aby dostrzec, jak kreski zostały rozdzielone. Rose nie skupiał się jednak, a działał. Oddał sprawdzian jako pierwszy po kilku minutach, co Erudytka, która prowadziła zajęcia, przyjęła uniesieniem brwi z niemym pytaniem na ustach. Czy jest pewien? Belfer, który był Erudytą, wymagał od uczniów zdecydowanie więcej niż Medyk, Opiekun, czy nawet Łowca. Erudyci nie mieli w zwyczaju puszczać w niepamięć ocen niedostatecznych z pierwszych kartkówek. Dla nich nie istniało coś takiego, jak poprawianie wszystkiego na ostatnią chwilę. Cenili sobie wiedzę i poważne podejście do sprawy... na sympatię Erudyty trzeba było naprawdę długo pracować.
    Rose skinął głową i już chciał odejść, jednak kobieta zatrzymała go przy biurku.
    - Poczekaj, sprawdzę od razu, będzie jedna z głowy - stwierdziła, sięgając po pióro zamoczone w czerwonym atramencie. Szpiczasty koniec zawisł nad kartką, gotowy pokreślić kartkówkę i doszczętnie splamić ją szkarłatem ujemnych punktów. Wzrok kobiety błądził po odpowiedziach, a Charlott po ruchach jej źrenic był w stanie stwierdzić, iż kobieta powracała do niektórych odpowiedzi kilkakrotnie, jakby chciała się upewnić, czy dobrze odczytała postawioną w kwadraciku literkę. Podrapała się z zastanowieniem po policzku po czym podniosła spojrzenie i zmrużyła oczy w gniewnym geście.
    - Rocher i Cross, chcecie, żebym zabrała wam kartki? Żadnych rozmów! - warknęła, na co dwóch, siedzących w ostatniej ławce młodzików, odsunęło się od siebie i ponownie pochyliło głowy nad własnymi sprawdzianami. Kobieta pokręciła głową ze zdegustowaniem. - Tutaj w porządku, zobaczymy drugą stronę - stwierdziła obojętnie, wywołując u Charlott zimne poty na całych plecach.
    - Druga strona?
    Po klasie przeszedł szmer, jakby istnienie enigmatycznej, drugiej strony umknęło nie tylko uwadze rudowłosego, ale i innych uczniów. Zanim jednak konsternacja na dobre odbiła się na twarzach młodzików, profesorka zachichotała cicho.
    - Żartowałam. Bardzo dobry, Rose, gratuluję. - Oddała mu kartkę z uśmiechem.
    Me t h
    Me t h
    Tempter

    Punkty : 965
    Liczba postów : 205
    Wiek : 26

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Me t h Sro 01 Kwi 2020, 20:31

    Może medyk miał naturalny talent, którego brakowało większości klasy, bo zapowiadało się, że tylko on otrzyma tak dobrą ocenę z egzaminu. Wszystkie kartki, które wylądowały na biurku profesorki z pokreślonymi tysiąc razy runami, wyglądały jak siedem nieszczęść. Mitchel nie musiał czekać na wyrok, aby być pewny, że tego nie zaliczy. Na nic zdała się nauka, okupiona tysiącem pochłoniętych energetycznych batoników. Chłopak załamał ręce nad ostatnim zadaniem i nawet nie próbował go rozwiązać. Oddał kartkę i wyszedł na korytarz wraz z tłumem uczniów. Na szczęście to była ich ostatnia lekcja na dziś. Dostrzegł burzę czerwonych włosów tuż przed sobą, dlatego chwycił chłopca za ramię.
    — Nieźle ci poszło — odparł, ale nie z zazdrością. Naprawdę był pod wrażeniem oceny kolegi. — Cholera, czeka mnie kolejna poprawka za tydzień.
    Nie lubił się żalić, ale już nie dawał sobie rady. Materiału było o wiele więcej niż w poprzednich latach!
    — Moja siostra skończyła szkołę rok temu — marudził dalej. — Co prawda jest opiekunem, ale... — Nagłe oświecenie umysłu przyszło niespodziewanie. — Charlott, a czy ty... mógłbyś mi z tym pomóc?
    Jego pytanie było ciche i niepewne. No bo z jakiej racji chłopak miałby udzielać mu darmowych lekcji? Dzielili pokój, ale byli tylko znajomymi z klasy. Ich rozmowy ograniczały się najczęściej do krótkiego „Cześć, co u ciebie?".
    — Nie za darmo, oczywiście — dodał szybko. — Też chętnie pomogę ci w... czym byś tylko chciał!
    Uśmiechnął się do rudzielca, mając jednocześnie kompletną pustkę w głowie. W czym on niby mógłby mu pomóc? Char był od niego lepszy we wszystkim.
    Słodka Szarlotka
    Słodka Szarlotka
    Lost Soul

    Punkty : 148
    Liczba postów : 32

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Słodka Szarlotka Czw 02 Kwi 2020, 10:54

    Charlott posłał koledze niepewny uśmiech. Zdołał się już nieco uspokoić, a napięcie, które ogarnęło jego ciało po propozycji Morgana, powoli puszczało.
    - Jeśli tylko będę potrafił, to z chęcią ci pomogę. Obawiam się jednak, że w mojej ocenie więcej jest szczęścia niż wiedzy. - Łączył runy instynktownie. Niektóre z nich kojarzył z podręczników dla Medyków, ale z innymi styczność miał jedynie na zajęciach i wcale nie pamiętał ich tak dobrze. A może tylko mu się wydawało? - Dzisiaj skończyliśmy bardzo wcześnie, więc jeśli chcesz, możemy nad tym przysiąść w jadalni - zaproponował, czując już lekkie ssanie w żołądku. Poza czasem ciszy nocnej, zawsze można było tam coś przekąsić. Jeśli nie był to czas któregoś z głównych posiłków, na stole znajdywały się ciasta, sałatki bądź słone przekąski. Rose chętnie dobrałby się do bułki z tartymi burakami i mieszanką serów. - Później mogę się zaoferować w niektóre weekendy, ale niestety nie wszystkie. - W tygodniu obowiązywał go szlaban i nie łudził się, że znajdzie dość czasu, aby pomóc wtedy Mitchelowi. Miał już dogadane inne zobowiązania, z których musiał się wywiązać. - Tylko runy sprawiają ci trudność, czy może jest coś jeszcze? Tak naprawdę, w głównej mierze chodzi o naukę pamięciową, ale istnieje możliwość, że sposób, który obrałeś, nie wykorzystuje w pełni możliwości twojego mózgu. Jesteś słuchowcem, czy wzrokowcem? Wzrokowcy z runami mają zdecydowanie łatwiej. - Charlott obrócił się w stronę korytarza, który wiódł do głównych schodów. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej cieszył się ze swojej oceny. Jeśli w trakcie szlabanu narobi sobie zaległości, to może mieć to negatywny wpływ na jego świadectwo, a tego by nie chciał.

    Sponsored content

    Buszujący w magii - Page 2 Empty Re: Buszujący w magii

    Pisanie by Sponsored content


      Obecny czas to Nie 19 Maj 2024, 07:04