by Verde Pon 14 Sty 2019, 00:08
To było nawet w pewien dziwny sposób zabawne, że o ile inni byli niezwykle zdziwieni zachowaniem Josha, o tyle Paul zdawał się być już przyzwyczajony. Faktycznie, był zły na brata, że ten nic mu nie powiedział (pal licho darmowy bilet, zwyczajnie zależało mu na koncercie) i o mały włos przegapiłby występ, jednak w żadnym wypadku nie był zaskoczony podobną zagrywką.
– Nie to, że się nienawidzimy – zawiesił na moment głos – Po prostu nie pałamy do siebie tą braterską miłością, wiecie – rzucił żartobliwie, jakby chcąc rozluźnić atmosferę, chociaż może chodziło mu bardziej o rozluźnienie siebie samego.
– Dobrze, że jesteście tak znani i fartem udało mi się tu przyjść – powiedział z uśmiechem, jednocześnie zerkając na Victorię, dzięki której właściwie tu był. Gdyby dziewczyna nie zapytała o koncert i nie zaproponowała wspólnego wyjścia, najpewniej nawet nie przejąłby się występem nieznanego sobie zespołu. Przywitał się z klawiszowcem, którego faktycznie kojarzył (trudno byłoby zapomnieć tak charakterystyczną osobę) i następnie rozejrzał się po pomieszczeniu, lustrując inne znajome twarze z zespołu. Wydawało się, że Josh już zaczął imprezę, najwidoczniej bawiąc się w najlepsze. Kiedy do nich podszedł, Paul również na niego spojrzał, mając ochotę westchnąć. Twoje też, poznałem je przecież na tamtej domówce... Pomyślał tylko, jednak nic nie powiedział.
– To Victoria – przedstawił w końcu blondynkę, kiedy George zapewnił im miejsce na imprezie, jednocześnie przyjmując zaoferowaną butelkę – Jest twoją wielką fanką, chociaż nie wiem dlaczego – dodał z miłym uśmieszkiem, jednocześnie zerkając na dziewczynę, chyba wdzięcznej (i na pewno bardzo podekscytowanej) że może poznać swojego idola. Stwierdził, że na tym jego rola się kończy i spojrzał na przezroczysty alkohol w szkle. Uhh, wódka. Nie cierpiał czystej, jednak nie zamierzał wybrzydzać.
– Dzięki – mruknął, unosząc butelkę w geście toastu, po czym upił z niej mały łyk. Momentalnie skrzywił się nieco na gorzki smak trunku – I spokojnie, nie zamierzam, jesteś niewygodny – dodał zaraz i wyminął go, dostrzegając gdzieś w tle Carola, zabierając ze sobą również butelkę – więc jeśli Josh liczył na jej zwrot, raczej się zawiódł. Zostawił Victorię w tyle, lecz wierzył, że dziewczyna wręcz na to czekała, licząc pewnie na chociaż krótką rozmowę z Valentim.
Podszedł do perkusisty, witając się z nim dzisiaj po raz drugi.
– Za wasz udany koncert – rzucił, stukając w jego butelkę z piwem.
– Ktoś tu dzisiaj szaleje – skomentował, widząc u nastolatka wódkę.
– Co ty, zaraz będę z tym robić drinki.
– Zdrowie chłopaki! – dołączyła do nich Jess, stukając w ich butelki swoją szklanką, którą dosłownie chwilę wcześniej ogarnęła. George usiadł gdzieś z Natalie, a do sali zaczęli wchodzić inni ludzie, zdaje się w towarzystwie pozostałych członków zespołu. Co prawda ich grono znacznie się powiększyło, wciąż jednak było w miarę kameralnie.