Ta… ja też się, kurwa, cieszę, że cię widzę. Na to jakże przyjazne powitanie zareagował tylko lekkim skinięciem głowy, nie mając zamiaru silić się na niepotrzebne tutaj uprzejmości. Za propozycję przyniesienia czegoś z baru od razu podziękował jak cała reszta i nie dlatego, że nie chciał niczego od Briana, (no dobrze, to też było główną przyczyną odmowy), ale miał słabą głowę, w dodatku nie nawykł do alkoholu, a ostatnie czego mu było potrzeba w tym momencie, to nawalenie się przed tym dupkiem.
Delikatnie odsuwając od siebie napierającą na niego Susan, która właśnie zabierała się za kolejne mojito przyniesione chwilę wcześniej przez jej wierną koleżankę, westchnął cicho i powiódł wzrokiem za oddalającym się w kierunku baru Brianem, życząc mu potknięcia się i zarżnięcia czołem w blat baru. Od tych przesłodzonych wizji odciągnęła go wyraźnie zalecająca się do niego blondynka, która rzuciła kolejny komentarz nawiązujący do jego włosów. Czy ona przypadkiem nie powinna trochę przystopować…? Gdy jego szef wrócił do stolika, Val starał się niezauważalnie ignorować jego obecność, ale chcąc nie chcąc, kiedy wchodził temat Evelyn, to nie potrafił być na niego obojętny. Ohoho… robi się ciekawie, może jednak lepiej zostać dłużej, a nie tak jak planował wcześniej, ulotnić się zanim zostanie obrzygany rumem i miętą.
Właśnie Brian, dlaczego zerwaliście, z detalami poproszę. Podniósł nonszalancko kufel z resztą piwa do ust i gdy już chciał z uśmiechem satysfakcji przyglądać się swojemu przełożonemu, opowiadającemu jak to zdradził jego siostrę (choć szczerze powiedziawszy wątpił, że Briana byłoby stać na taki akt czystej szczerości przez tyloma ludźmi), nagle padł nie zrozumiały dla niego komentarz, który zbił go z tropu. Jak to spotykałeś się z laskami…
Co, co, co, co do cholery, co!?
Krztusząc się piwem, które coś nagle nie chciało przejść mu przez przełyk, odłożył szybko szkło na stolik i zasłonił usta dłonią, próbując zdławić w sobie odruch oplucia Briana tym co miał w ustach. Chociaż gdyby się tak teraz zastanowić, nie była to najgorsza opcja. Gdy po kilku sekundach doszedł do siebie, rzucił ciche przeprosiny i jednym duszkiem wyzerował w końcu swoje zwietrzałe piwo. Ty sukinsynie jeden… Tym razem, kiedy ostawiał kufel, posłał Brianowi spojrzenie, które gdyby mogło, to z pewnością by go zabiło. Świetnie. Facet, który dymał jego siostrę wolał jednak kolesi, na co jednoznacznie wskazywały pełne zdziwienia słowa Any.
Kiedy został zapytany o przyczynę zerwania, zamilkł na moment, nieco zaskoczony faktem, że to pytanie trafiło do niego. Nie chciał być takim chujem i wywlekać tak prywatnych spraw na światło dzienne, w dodatku w takim towarzystwie, gdzie Brian powinien choć trochę dbać o swój wizerunek, ale dlaczego miałby się przejmować teraz tym dupkiem? Co mu tak właściwie szkodzi?
– Dobre pytanie Maggie, też chciałbym wiedzieć… Kto ich tam wie. Więc, Brian? Jak to tam z wami w końcu było? – korzystając z chwilowego oswobodzenia od Susan, która w końcu została przejęta przez jej koleżankę, pochylił się lekko nad stolikiem i podparł brodę na wystawionej dłoni, posyłając siedzącemu naprzeciwko mężczyźnie czarujący uśmiech. – Kobiety to jednak nie to, hm?